Archiwum 17 marca 2009


Clipy 
mar 17 2009 Halina Frąckowiak - Mały elf
Komentarze: 0

hjdbienek : :
Nauka 
mar 17 2009 What The Bleep ?! Down The Rabbit Hole 6/14...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
mar 17 2009 Pole morfogenetyczne
Komentarze: 0

Pole to najlepiej jest porównać do projektu budowlanego, określającego kształt budynku, który ma powstać z istniejącego zasobu cegieł, zaprawy, drewna, dźwigarów itd. Możliwe byłyby najróżniejsze formy budowli, ale realizuje się tylko jedną, zgodną z projektem. Idea pola innego niż znane pola elektromagnetyczne albo grawitacyjne, które miałoby być przyczyną tajemniczych zjawisk, nie jest taka nowa. Przypomina ona odłożoną już ad acta teorię kosmicznego eteru. Koncepcja pola morfogenetycznego nie jest jednak tylko odgrzewaniem tej starej koncepcji, zdruzgotanej przez Einsteina i innych, ale czymś całkowicie rewolucyjnym. Pole to, niemożliwe do zarejestrowania zmysłem wzroku, słuchu, dotyku, smaku ani żadnym innym - co dotyczy także grawitacji i elektromagnetyzmu - organizuje formę wszystkiego (i wiele jeszcze innych zjawisk). Mogłoby to wiele wyjaśnić, przede wszystkim ten kłopotliwy fakt, że spośród wielu możliwych form złożonych układów chemicznych, które dopuszczają prawa natury, jest zawsze wybierana tylko jedna, czego nie mogą wystarczająco wyjaśnić znane prawa fizyczne. Kto dokonuje tego wyboru? W tej kwestii występuje znowu rozbieżność poglądów. Frakcja metafizyczno-filozoficzna wśród naukowców (a jest ona w epoce nowej fizyki liczniejsza, niż można by przypuszczać) przyjmuje pogląd Platona i Arystotelesa. Zwłaszcza Arystoteles był przekonany o wiecznej trwałości form specyficznych. Według jego koncepcji w kosmosie kryje się za chaosem świata dostępnego obserwacji ukryta zasada porządkująca, wymuszająca powstawanie struktur z chaosu. Niektórzy fizycy wcale nie uważają tego punktu widzenia za aż tak bardzo staroświecki, mimo odkrycia zasady nieoznaczoności i funkcji prawdopodobieństwa. W innym obozie panuje pogląd, według którego formy nie dlatego powstają i są powielane, że były z góry określone od początku świata, ale dlatego, iż podlegają przyczynowemu oddziaływaniu form z przeszłości. Również i to nie brzmi zbyt konkretnie. Do niedawna występowała tu trudność, że mogłoby być za to odpowiedzialne tylko takie wzajemne oddziaływanie, które pokonuje barierę przestrzeni i czasu, a więc także prędkości światła, a tym samym nie przypomina żadnego ze znanych dotychczas czynników fizycznych. Odkąd John S. Bell wysunął teorię kosmicznego kitu, a Alain Aspect dowiódł istnienia uniwersalnego natychmiastowego powiązania między wszystkimi cząstkami we wszechświecie, znikły te wątpliwości. Jedyną kwestią sporną pozostała sama teoria. Hipoteza Sheldrake'a rozpętała w angielskim świecie naukowym prawdziwą wojnę światopoglądową, której punktem kulminacyjnym było wyznaczenie nagrody. Tarrytown Conference, amerykańskie stowarzyszenie mające na celu wspieranie nowych idei w nauce i technice, ufundowało nagrodę w wysokości 10 000 dolarów dla autora dowodu istnienia lub nieistnienia pola morfogenetycznego. Przyłączyły się do niej dalsze organizacje. Ostateczny werdykt jeszcze nie zapadł. W gruncie rzeczy spór o determinację i samoorganizację jest równie bezsensowny jak spór o to, co było pierwsze, jajko czy kura (niektórzy uważają, że pierwszy musiał być kogut), gdyż w każdym razie nie ma odpowiedzi na pytanie, co wybrało daną formę za pierwszym razem. Być może coś sprzed prawybuchu... Ciekawsze jest zajmowanie się tymi zaobserwowanymi zjawiskami, które doprowadziły do powstania kontrowersyjnej teorii. Tu bowiem mogłaby oddziaływać doprawdy elementarna siła przyrody, którą z powodzeniem można także pojmować na sposób ezoteryczny. Znamienne, że w związku z tym mówi się o rezonansie morficznym (czy nie przypomina to przedstawionej wyżej idei o możliwym wzajemnym oddziaływaniu rezonansowym między duchem człowieka a wiedzą kosmiczną, zakładając, że ona istnieje?). Ponieważ rezonans morficzny, sądząc po tym, jakie są jego ewentualne skutki, nie ma nic wspólnego ani z energią, ani z masą (tym się różni od normalnego rezonansu energetycznego), to nie musi podlegać prawom obowiązującym ruchy ciał, cząstek i fal. Wolny od ograniczeń natury przestrzennej albo czasowej przenika wszystko, odciskając na rzeczach tajemnicze wzory czasoprzestrzeni, których istnienie po prostu trzeba zaakceptować. To interesująca koncepcja, ale jednak dość dziwaczna. Mimo woli nasuwa się pytanie, w jaki sposób trzeźwym naukowcom przychodzą na myśl hipotezy, których raczej można by się spodziewać w dziełach ezoterycznych. Chyba nie jest powodem zwątpienie w obliczu niewytłumaczalnych sprzeczności - a może jednak? Otóż nie. U kolebki tej teorii były dwie podstawowe przesłanki: Istnieją formy - i jest ich aż za wiele; Nowe formy powstają za pierwszym razem z trudem i powoli - później jednak szybko i łatwo. Rezonans morfogenetyczny nie tylko pozwala pogodzić ze sobą te przesłanki, ale wyjaśnia także, dlaczego tak jest i jaki jest między nimi związek. (Skąd wziął się sam rezonans, to oczywiście inny rozdział - ezoteryczny. Naukowców to może nie całkiem zadowala, ale ezoteryków tak.) Wszystkie te teoretyczne rozważania nie zwalniają nas z obowiązku dostarczenia przynajmniej konkretnych poszlak, skoro dowody są tak dyskusyjne. Od dłuższego czasu chemików zadziwia dziwna dynamika, z jaką przebiega synteza nowych substancji. Pierwsza krystalizacja jest zazwyczaj procesem czasochłonnym, którego zapoczątkowanie pokonuje wielkie opory. Z czasem jednak pojawia się zagadkowe przyspieszenie, a wreszcie krystalizacja toczy się płynnie i szybko (jakby następowała według wewnętrznego planu).

hjdbienek : :