Archiwum 25 kwietnia 2009


kwi 25 2009 Ezoteryka pomaga
Komentarze: 0

"Rzadko się zdarza, by los stanął na przeszkodzie mędrcowi"-Seneka, O niezłomności mędrca. Hoimar von Ditfurth powiedział, mając na względzie nasz globalny taniec śmierci, że jesteśmy „istotami przejściowymi". Laureat Nagrody Nobla Konrad Lorenz wypowiedział jeszcze bardziej gorzkie słowa, wyryte na tablicy zawieszonej we frankfurckim ogrodzie zoologicznym: „Istnieje ogniwo pośrednie między małpą a człowiekiem: my nim jesteśmy!" Takie sformułowania są bez wątpienia słuszne z punktu widzenia wszechświata, ale dla nas, ludzkich jednodniówek, raczej deprymujące. My żyjemy tu i teraz, uwięzieni w diabelskim kręgu cywilizacji, i należymy do pokolenia, które właśnie jest na najlepszej drodze do zamordowania swoich wnuków; tak to określił Hoimar von Ditfurth na kilka tygodni przed śmiercią. Sami to wszystko wiemy, choć wolelibyśmy nie wiedzieć. Wielu szuka wyjścia odwracając się od nauki i techniki, które właśnie pracują nad ukształtowaniem kolebki ludzkości na wzór Księżyca pod względem przyjaznych życiu warunków. W urzędzie finansowym BRD jest obecnie zarejestrowanych ponad 100000 wróżek i jasnowidzów, co trzykrotnie przekracza liczbę 35 000 ewangelickich i katolickich proboszczów w BRD. W siedemdziesięciu miastach tego kraju regularnie odbywają się sabaty czarownic. Dziesięć milionów Amerykanów otwarcie uprawia czarną magię, a według statystyki na całym świecie jest co najmniej 100 milionów praktykujących okultystów. Wielki wzrost zainteresowania wiedzą tajemną i okultyzmem można stwierdzić zwłaszcza u młodzieży. W szkołach odbywają się seanse spirytystyczne, na prywatkach krąży już nie tylko skręt, ale także plansza Ouija, a na stół wykłada się nie tylko części garderoby przy rozbieranym pokerze, ale i karty do wróżenia. Odzywają się głosy przestrogi. Psychologowie demaskują młodzieżowy okultyzm jako ucieczkę w inny świat (wewnętrzny), ponieważ ten rzeczywisty jest tylko źródłem frustracji. Analizy trendów rozwojowych przedstawiają drogę od agresywnej muzyki heavy metal przez kontakty z zaświatami po satanizm i jeszcze bardziej ponure sprawy. Pojawiają się historyczne opracowania, dziwnym trafem spóźnione o przeszło czterdzieści lat. Nagle przypominamy sobie o okultystycznym podłożu III Rzeszy, którego próżno by szukać w oficjalnych dziełach na temat historii najnowszej, zawierających co najwyżej bardzo wstydliwe (i zniekształcone) aluzje; wskazuje się na rasizm takich ezoteryków jak baron Julius Evola czy Madame Bławatska -choć nie mieli oni nic wspólnego z holocaustem - i podejrzewa się czarną mszę w każdym domu. Tym sposobem w najlepszym razie przyznajemy się do dezorientacji, typowej dla naszej epoki, ale jej nie usuwamy. Którędy zatem wiedzie właściwa droga? Co jest gorsze: śmierć środowiska, drapieżny kapitalizm i polityczne bagno czy ucieczka w szczęśliwą krainę New Age? Naturalnie ani jedno, ani drugie. Jaskrawy materializm może nam jeszcze zapewnić kilka lat hulanki, ale potem nastąpi ostatecznie „finis". Hasło „powrotu do natury" jest pobożnym życzeniem, gdyż bez pomocy cywilizacji niedługo zdołalibyśmy przetrwać w (zniszczonej) naturze. Jeśli droga do osobistej duchowości także okaże się ślepą uliczką, to co wtedy? Sądzę, że każdy radykalizm musi mieć fatalne skutki. Popadanie w skrajności w niczym nie polepsza sytuacji, a wprost przeciwnie. Fanatyczna wiara w postęp przywiodła nas na skraj przepaści (nie ma się czym martwić: jutro uczynimy duży krok naprzód). Niepohamowany mistycyzm z pewnością nie jest lekarstwem. Kto przed udaniem się do toalety będzie zasięgał rady horoskopu zamiast własnych kiszek, ten nie osiągnie ani osobistego bezpieczeństwa, ani uregulowanego trawienia. Jest zrozumiałe, że czynniki oficjalne przestrzegają przed takim obrotem spraw. Nie tędy droga do rozwiązania problemów osobistych, a cóż dopiero globalnych. Kto osiągnął ezoteryczne pojmowanie świata, ten przez to poszerzył swoje horyzonty, a nie zawęził. Jego wizja świata stanie się większa, nie mniejsza. Rozbicie tej wizji na składowe: mechanistyczno-naukową i duchowo-filozoficzną, traci znaczenie. Ezoteryczny punkt widzenia nie oznacza zakładania klapek na oczy. Tego, co sprawdzone, nie potrzeba wyrzucać za burtę. Ostatecznie również zwycięski pochód alternatywnych metod leczenia nie spowodował, że perforację wyrostka robaczkowego zaczęto leczyć herbatką ziołową. Wiedza ezoteryczna -praktykowana w sposób wolny od dogmatów - może być prawdziwą pomocą w życiu. Co prawda, nie dostajemy jej w prezencie. Kiedy Carlos Castaneda, amerykański student etnologii, w 1960 r. zetknął się ze starym czarownikiem z plemienia Indian Yaqui „Don Juanem", był jak najdalszy od przyjmowania jego światopoglądu czy wręcz pójścia śladem indiańskiego maga. Młody Amerykanin przyjął propozycję Don Juana zostania jego uczniem, mając jedynie na względzie swoją dysertację na temat halucynogennych roślin narkotycznych u Indian. Został jednak kimś więcej niż tylko uczniem. Krok po kroku Castaneda zaczął pojmować, co jego mistrz miał na myśli mówiąc, że rzeczywistość jest tylko opisem. To, co uważamy za rzeczywistość, jest jedynie uzgodnioną wersją wielu jednostek żyjących w tym samym społecznym i kulturalnym otoczeniu. W każdym czasie możliwe jest alternatywne przeżycie rzeczywistości, choć nie jest to możliwe „z miejsca". W jednym ze swoich rzadkich wywiadów, udzielonym amerykańskiemu dziennikarzowi Samowi Keenowi, Castaneda oświadczył: W zachodnim kręgu kulturowym świat po większej części składa się z tego, co oczy meldują rozumowi. W czarach organem postrzegającym jest całe ciało. Europejczycy widzą świat na zewnątrz i mówią o nim sami ze sobą; my jesteśmy tu, a świat jest tam, nie mamy bezpośredniej znajomości rzeczy. W sztuce czarnoksięskiej ta przeszkoda nie istnieje - wiemy całym ciałem. Na końcu długiego okresu nauki Carlos Castaneda podsumował swoją wiedzę o mechanizmach wewnętrznych rozmów z samym sobą, „produkujących rzeczywistość": Problem czarów polega na tym, by nastawić i wytrenować swoje ciało w celu uczynienia z niego dobrego odbiornika. Europejczycy traktują swoje ciało jak przedmiot. Napełniamy je alkoholem, złym pożywieniem i lękiem. Kiedy coś z nim jest nie tak, wierzymy, że z zewnątrz do ciała wniknęły zarazki choroby. Don Juan tak nie sądzi. Dla niego choroba oznacza brak harmonii między człowiekiem a jego światem. Ciało jest czymś, co trzeba sobie uświadomić, i musi ono być traktowane nienagannie. Wszystko to brzmi znajomo: kwestia rzeczywistości, odkrycie, że jesteśmy „odbiornikami", i prawo harmonii. Gdzie jednak strona praktyczna? Tylko spokojnie. Krok od ezoterycznego pojmowania świata do lepszego, bardziej spełnionego - słowem, szczęśliwszego - życia przez wiedzę ezoteryczną wymaga rozwagi i pracy nad sobą. Kto tylko czeka na nadejście oświecenia, ten jest podobny komuś, kto ma nadzieję wygrać na loterii, ale nigdy nie kupuje losu.

hjdbienek : :
Clipy 
kwi 25 2009 Edyta Gorniak
Komentarze: 0

hjdbienek : :
kwi 25 2009 Mały Budda-2
Komentarze: 0

hjdbienek : :
kwi 25 2009 Sens bytu
Komentarze: 0

„Szukaj gry, w którą warto jest grać" - tak brzmiała odpowiedź wyroczni na pytanie o sens bytu. Życie oferuje dość takich gier. Pisma hinduistyczne zawierają informacje o grze kosmicznej, o transformacji lila i nitya, o tańcu boga-niszczyciela Sziwy, który stale rozbija jedność początków na wielowątkowość świata przez stosowanie siły trzech guna. Hermann Hesse przedstawia grę gier – „Grę szklanych paciorków", będącą syntezą wszystkich elementów doświadczenia ludzkiego. Matematyczni myśliciele mogą widzieć „swoją drogę" wytyczoną w pracach Johanna von Neumanna albo Norberta Wienera - ale równie dobrze u Godela, Eschera czy Bacha. Zainteresowani psychologią mogą znaleźć swoje olśnienie u doktora Erica Bernesa, autora pozycji Spiele der Erwachsenen. Droga jest, jak wiadomo, czymś wtórnym; jest ona także, co również wiadomo, celem. Jak on wygląda, to zasadnicza zagadka. Zamiar odsłonięcia go przypomina przysłowiową próbę wlania morza do czary. Co dziwne, takie paradoksy dręczą stale „trzeźwych" naukowców, nie zaś „irracjonalnych" ezoteryków. Człowiek racjonalny wymaga jednoznacznych wyjaśnień, i na tym koniec. Karol Marks apodyktycznie stwierdził, że historia wszystkich znanych społeczeństw była w przeszłości i jest w teraźniejszości areną walki klasowej. Naturalnie nie jest to fałszywe stwierdzenie, ale tylko częściowo słuszne. De facto każdy rozwój jest rezultatem skomplikowanego splotu czynników. W innym razie można by bowiem z równym powodzeniem zidentyfikować jako jedyny motor napędowy dziejów ludzkości postęp medycyny, szerzenie się epidemii, doskonalenie sztuki budowy dróg i mostów, poprawę komunikacji, upowszechnienie higieny, rozwój środków transportu czy cokolwiek innego. Przy pewnej wyobraźni za tajemne przyczyny wszystkiego można by uznać nawet muzykę, stomatologię czy uszlachetnienie naszej odzieży. „Tak nie można", zawoła racjonalista i zacznie się zastanawiać, czy w poszukiwaniu jednego zębatego koła, które wszystko napędza, nie można się aby zagalopować. Ezoteryk w ogóle nie zaczyna poszukiwań, ponieważ wie, że takiego jednego koła nie ma. Istnieje wiele kół zębatych większej rzeczywistości, która wprawdzie nie jest „kosmicznym zegarem", ale nie jest także chaosem. To, co niezrozumiałe, nie jest bezsensowne, a to, co pełne sprzeczności, nie jest niemożliwe. Takie pojmowanie świata pozwala być w o wiele większym stopniu w zgodzie z rzeczywistością niż paradygmaty „wszystko albo nic" bezdusznej technokracji, która przemocą przekształca to, co jej jest nie w smak, i nie chce zrozumieć, że istnieją sprawy niepojęte. Wszystko to wprawdzie nie naświetliło klasycznej filozofii karmy, ale nie to było naszym zamiarem. W gruncie rzeczy nie potrzebuje ona objaśnienia. Każdy ma chyba ogólne, a prawdopodobnie także osobiste pojęcie, co może oznaczać karma dla nas wszystkich - i dla niego samego. Chodziło nam tylko i wyłącznie o stwierdzenie, że harmonijne pojmowanie świata nie jest możliwe bez przeznaczenia. Taka wizja świata pozwala żyć w zgodzie z naturą i z sobą samym, więcej, może ona nawet patronować praktycznym a niezwykłym rozwiązaniom. Japoński inżynier Ryiiichi Tomita - wybitny naukowiec i utalentowany artysta sławny w świecie - skonstruował mały trójkołowy pojazd ze śmigłem, który nazwał „trójkołowcem pokonującym wiatr". Ku zdumieniu naukowców i laików aparacik ten o własnej sile poruszał się pod wiatr. Zastanówmy się: nie miał silnika i wykorzystywał siłę wiatru do lotu w przeciwnym kierunku. Zapewne każdy technik, któremu zlecono by wymyślenie takiego przyrządu, odmówiłby, wołając spontanicznie: „To absolutnie niemożliwe". A mimo to bezsilnikowy trójkołowiec Tomity pokonuje wiatr. Czy Tomita odpowiada naszym wyobrażeniom człowieka ezoterycznego, trudno powiedzieć. Z pewnością jest on jednak jedną z rzadkich osobistości, które mają stronę i naukową, i ezoteryczną, w dodatku, jak się zdaje, na równych prawach. Nie inaczej manifestuje się ezoteryczne rozumienie świata. No dobrze, czy my jednak mimo wszystko nie odbiegliśmy od tematu? Co mają wspólnego teoria gier, rozważania historyczne i nie napędzane pojazdy drwiące sobie z wiatru z naszym przeznaczeniem? Wszystko i nic. Nic, jeśli przyjmiemy założenie, że przez pojęcie „przeznaczenia" rozumiemy instrukcję obsługi; wszystko zaś, jeśli będziemy je interpretować jako niewidzialny motor wszelkiego bytu, jako szablon mikro- i makrokosmosu, jako porządek w przeciwieństwie do chaosu. Mówiąc bardziej konkretnie, każdy z osobna może zignorować „strumień losu" albo uznać jego istnienie. W tym pierwszym przypadku będzie on nas unosił mimo naszej desperackiej szamotaniny. W drugim można „płynąc" określić kierunek. Jaki, to nie jest z góry przesądzone, wszystkie jednak implikują w sposób konieczny istnienie jednej siły decydującej o wszystkim. Einstein ani przez chwilę nie mógł się pogodzić z chaosem wczesnej fizyki kwantowej. Nigdy nie odwołał swojego słynnego zdania „Bóg nie gra w kości". Być może dziś by powiedział: „Bóg wprawdzie gra w kości, ale ustanawia też reguły". Dualizm falowo-korpuskularny (zachowanie się fal jak cząstek i cząstek jak fal w zależności od przeprowadzanego eksperymentu) doprowadził fizyków dosłownie do obłędu; w końcu w Kopenhadze zgodzili się oni na sformułowanie: „Czymkolwiek to jest, nie możemy tego poznać. Zależnie od naszego podejścia ukazuje się w taki albo inny sposób. To wszystko". No właśnie. Także przeznaczenia nie możemy zdemaskować, ale możemy się do niego zbliżyć na nasz osobisty sposób. Podstawowy warunek wymaga tylko, aby je przyjąć jako maksymę, zasadę kosmiczną, filozofię życia, pociechę i nadzieję, jako wielkość abstrakcyjną czy cokolwiek bądź. Wszystko inne jest sprawą tak osobistą jak nasza karma, nasze własne przeznaczenie. Jane Roberts, słynna medialna rozmówczyni tajemniczego, ale zasługującego ze wszech miar na poważne traktowanie wielowymiarowego Seta, rozumie nasze kosmiczne przeznaczenie jako budowę osobowości wokół zarodków astralnych - zwanych aspektami - jeśli nawet pojęcie karmy ani podobne w materiałach Seta prawie nie występuje. Kalifornijski fizyk i specjalista w dziedzinie technologii laserowej Samuel Bousky traktuje symboliczną Kabałę jako metafizyczny system zapisu danych, w którym jest utrwalona podstawowa zasada stworzenia. Wszystkie inne kierunki są równie fascynujące i uzasadnione. My jednak zadowolimy się wnioskiem, że wszechświat nie może być pozbawiony przeznaczenia (przynajmniej nasz), ponieważ w chaosie nie mogłoby istnieć nic, co na temat chaosu snułoby rozmyślania. Ten jeden niezaprzeczalny fakt jest już mocną poszlaką - jeśli nie dowodem - na rzecz pierwiastka karmicznego egzystencji. Sama karma jest „sprawą prywatną". Teraz brakuje nam jeszcze tylko przejścia do praktyki. Od ezoterycznego pojmowania świata do bardziej spełnionego życia dzięki takiemu pojmowaniu.

hjdbienek : :
Clipy 
kwi 25 2009 Katie Melua, Eva Cassidy - What A Wonderful...
Komentarze: 0

hjdbienek : :