sie 28 2010

Strach przed śmiercią i śmiertelny strach...


Komentarze: 0


W okresie naszego życia doświadczamy różnych spotkań ze śmiercią. Niektórzy ludzie już w trakcie dzieciństwa przeżywają śmierć krewnych lub przyjaciół. Gdy jesteśmy dorośli, konfrontacja z tymi doświadczeniami wraca do nas często. Nasi dziadkowie i rodzice stają się pomału coraz starsi i mamy świadomość tego, że kiedyś ich stracimy. Wydaje się, jak gdybyśmy przez śmierć innych mogli łatwiej w czasie naszego życia przygotować się do własnej śmierci. Reagujemy przy tym w sposób bardzo zróżnicowany. Wszakże dla nikogo z nas owa konfrontacja nie jest przyjemna, gdyż wywołuje ona, tkwiące w nas głęboko, lęki przed oczekiwaniem śmierci.
W związku z tym przychodzą mi na myśl dwa wydarzenia z mojego dzieciństwa, które nastrajają mnie bardzo refleksyjnie. Czy jest możliwe, byśmy wszyscy posiedli głęboką wiedzę, która by nam pozwoliła na intuicyjne rozumienie śmierci? Jeżeli tak, czy możemy zatem, nawiązując znów do naszej świadomości, uwolnić się od lęku przed śmiercią? Podążając śladem tych myśli, chciałbym krótko opowiedzieć w tym miejscu dwie „anegdoty" z własnego życia.
Zawsze byłem wielkim miłośnikiem zwierząt. Jako dziecko miałem złotego chomika, o którego, będąc w wieku szkolnym, troszczyłem się ze świadomością odpowiedzialności o jego rozwój. Osiągnął on, jak na chomika, „dumny wiek" sześciu lat. Pewnego ranka znalazłem go nieżywego w klatce i o mało nie pękło mi serce. Przez tydzień nie chodziłem do szkoły, ponieważ z żalu po nim zwyczajnie rozchorowałem się. Jedyną moją pociechą były rozmowy prowadzone z „kochanym Bogiem", gdy sam leżałem w łóżku. Wyjaśniałem Bogu, który, jak w to wierzyłem, chciał mieć mojego Goldi u siebie, jak powinien się z nim obchodzić. Prosiłem go stanowczo, aby tak kochał mojego chomika, jak ja go kochałem. Kochany Bóg obiecał mi zrobić wszystko dla mojego Goldi i starać się o to, żeby było mu tak samo dobrze jak u mnie. To uspokoiło mnie i oddałem go Bogu. Zaufanie do Boga uleczyło mój ból.
Dlaczego opowiadam zdarzenie z mojego dzieciństwa? Czynię tak, bowiem do dzisiaj fascynuje mnie, iż ja o tę śmierć nie mogłem się w żaden sposób gniewać. Byłem ogarnięty głębokim smutkiem, ale moje zaufanie do czegoś wyższego, do mojego „kochanego Boga", nie przynosi mi najmniejszej ujmy. Akceptowałem tę śmierć i w tym momencie uległ złagodzeniu mój ból, ponieważ byłem związany z boskością.
Drugie wydarzenie związane ze śmiercią miało miejsce, gdy osiągnąłem wiek jedenastu lat. Mój dziadek, którego kochałem ponad wszystko, był umierający. Rodzice szeptali o tym, by trzymać nas z daleka od owego straszliwego w ich oczach wydarzenia. Naturalnie, wiedzieliśmy wszyscy, że dziadek umrze. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego dorośli czynią taką tajemnicę ze stanu zdrowia dziadka.
Pewnego wieczoru leżałem w łóżku i słyszałem bardzo dokładnie głos, który do mnie mówił: „Dziadek chce umrzeć". Ów głos był pełen miłości i rozumiałem jednoznacznie, co chce mi powiedzieć. Aczkolwiek serdecznie lubiłem dziadka i lgnąłem do niego, w tym momencie czułem się jego sprzymierzeńcem. Wydawało mi się, iż dorośli swoim zachowaniem usiłują przeszkodzić mu w jego zamiarze. Z dziecięcą naiwnością powiedziałem następnego ranka przy śniadaniu moim rodzicom: „Dziadek chce umrzeć". Omal nie zostałem wytargany za uszy. Wywołałem falę oburzenia i poruszenia w rodzinie.
Dzisiaj mogę sobie wyobrazić, że to zdanie dla ludzi nie akceptujących śmierci i traktujących ją jako coś strasznego wydawało się czymś mrożąco niemądrym. Wtedy jednak nie mogłem tego zrozumieć. Raczej pytałem siebie, dlaczego oni tak bardzo boją się śmierci, ostatecznie nie byli tymi, którzy mieli umierać, lecz mój dziadek, a on przecież chciał odejść. Zawsze odnosiłem się do niego z pełnym zaufaniem i dlatego jego decyzję uważałem za właściwą. Nie pozwoliłem się zbić z tropu. Po śmierci dziadka potwierdziłem to w mojej dziecinnej wierze. Rodzina zebrała się przed bramą cmentarza. Rodzice chcieli jeszcze wraz z pozostałymi dorosłymi wejść do pomieszczenia, gdzie znajdowały się zwłoki i ostatni raz spojrzeć na zmarłego, natomiast ja z bratem miałem czekać przed budynkiem, w którym została wystawiona trumna. Tam było „nie dla dzieci". Byłem bardzo wzburzony, że nie wolno mi było zobaczyć mojego ukochanego dziadka i nie godziłem się na to. Tak więc rozkazałem mojemu bratu, aby nie ruszał się z miejsca, i sam udałem się do wnętrza budynku. Nie mogłem wiedzieć, gdzie znajdują się zwłoki dziadka, musiałem więc zajrzeć do każdej trumny, które były wystawione za grubą szybą. Nie czułem żadnego strachu ani dreszczy przy oglądaniu zwłok, przeciwnie, oni byli tak spokojni, że nie potrafiłem sobie wyobrazić, co też tak strasznego przeżyli.
Ostatecznie stanąłem przed trumną mojego dziadka. Rodzina już wyszła, mogłem więc całkowicie sam i w pełnym spokoju przyjrzeć mu się. Wydawało mi się, iż dziadek uśmiecha się do mnie. Promieniował uduchowieniem, które odczuwałem w sercu i wiedziałem w tym momencie, że postąpiłem słusznie: śmierć nie była okrutna. Jednocześnie wyczułem, że dziadek był obecny, aczkolwiek dla mnie było całkowicie oczywiste, iż człowiek leżący w trumnie po prostu śpi. Raczej rozumiałem to tak, jak gdyby udał się bez swojego ciała w daleką podróż, tak że mogę z nim mieć nie tylko fizyczny kontakt.
Większość z nas wzrasta w środowisku, w którym śmierć jest traktowana jako coś negatywnego. Uczymy obawiać się śmierci jak naszego najgorszego wroga, dlatego też zwalczamy ją wszelkimi środkami, jakie (z pomocą całej naszej ludzkiej wynalazczości) możemy uzyskać. Ostatecznie wobec żadnego wydarzenia w naszym życiu nie jesteśmy tak bezsilni, jak wobec śmierci. A przecież nie musi tak być!
W innych obszarach kulturowych śmierć ma znaczenie jako samo przez się zrozumiały stan naszego życia, który traktuje się z taką samą ufnością, jak życie po tej stronie. Także dzieci wykazują jeszcze niewiele strachu przed śmiercią, co może być spowodowane faktem, że one jeszcze nie wiedzą, czym jest śmierć. Sądzę jednak, iż każda istota ludzką od momentu swoich narodzin posiada wrodzoną wiedzę o życiu i śmierci.
W tym miejscu byłoby pożądane rozróżnienie między strachem przed śmiercią a strachem dotyczącym samej śmierci. Strach śmierci odczuwa każda żyjąca istota, zarówno człowiek, jak i zwierzę (według najnowszych badań także rośliny), w momencie gdy ich istnienie jest zagrożone. Ów strach uzewnętrznia się u umierającego, także w agonii, w walce ze śmiercią. Każda istota żyjąca jak najdłużej opiera się śmierci. Również ludzie, którzy są całkowicie pogodzeni ze swoim odejściem, z rozstaniem się z życiem, też bronią się przed umieraniem. Także osoby, które już od dawna akceptowały śmierć, zanim przez chorobę albo wiek skonfrontowały ją z umieraniem, i mogą powiedzieć jak Elizabeth Kübler-Ross: „Ja w ogóle nie boję się śmierci" w jakimś okresie swojego życia albo sami, albo poprzez innych ludzi stoczyli walkę przeciwko śmierci. (Dlatego nie są oni mężnymi bohaterami, bohaterowie różnią się od nich tym, że nigdy śmierci się nie bali!) Wynika to z biografii innych ludzi, o których wiemy z całą pewnością, iż faktycznie i w prawdziwym tego słowa znaczeniu włączyli śmierć do okresu swojego życia. Niezbędne jest tu podjęcie ryzyka przemyślenia tego rodzaju swoich lęków i przeciwstawienia się im.
Dlaczego tak jest? Strach śmierci polega na obawie utraty życia. Można więc wysnuć wniosek, że ludzie, którzy traktowali życie jak udrękę, powinni przyjmować własną śmierć z zadowoleniem. A jednak i oni walczą o swoje dalsze życie. Z ust wielu psychologów słyszymy opinię, iż strach przed śmiercią jest w rzeczywistości strachem przed życiem. Jeśli jednak przyjrzymy się problemowi jeszcze uważniej, stwierdzimy, że odczuwamy strach tylko w takich sytuacjach, gdy zagrożony jest rozwój naszego życia albo jest on ograniczony. W rzeczywistości w życiu chodzi tylko o to, żeby żyć. Impuls do istnienia jest tak silny, iż obawiamy się niemożności urzeczywistnienia, wyczerpania życia i rozstania się z nim.
Nie możemy sobie wyobrazić, że - jako nasza dusza albo nasza wyższa tożsamość — sami rozstrzygamy o tym, aby opuścić nasze ciało, gdy uznamy, że doświadczenia naszego życia są ukończone. Badacze umierania, jak Elizabeth Kübler-Ross, są przekonani, iż każdy człowiek wie dokładnie, kiedy umrze. Proces umierania może być bardzo ciężki, ale śmierć, jednak, przeciwnie. Ona jest tragedią tylko dla pozostałych przy życiu bliskich ze względu na stratę ukochanego człowieka. Nasz strach przed śmiercią dotyczy tylko „tej strony": obawiamy się choroby, cierpień, utraty bliskich, obawiamy się tego, że nie wyczerpaliśmy w pełni życia, ale również i tego, co nas czeka po drugiej stronie, co jest nam nieznane.
Jeśli mogliśmy się w pełni i całkowicie rozwijać w sposób zgodny z naszą istotą, nie wpadniemy na myśl, że jesteśmy sobie jeszcze coś winni. Mogliśmy doświadczyć życia w całej jego pełni, i stąd wyrasta zaufanie, iż troszczyliśmy się o wszystko. Wtedy ów strach nie istnieje, tak jak u dziecka, które było rzeczywiście kochane, rozwija się absolutne zaufanie do świata (tak zwane zaufanie pierwotne).
Gdzie miłość, tam również zaufanie, a gdzie zaufanie, tam nie ma strachu!
Gdy nawiązujemy do naszej wyższej tożsamości, możemy czerpać ze źródła użyczonej nam wiedzy. Owa wyższa tożsamość nie jest fikcją, lecz częścią każdego człowieka, którą często określamy jako „głos wewnętrzny", jako naszą intuicję, nasze duchowe ciało, naszą tożsamość bądź naszą wyższą świadomość. Jakichkolwiek terminów byśmy nie używali, tą częścią naszej istoty wiążemy się z duchowością, boskością, z niej wysnuwamy zaufanie i wiedzę, iż każdy człowiek wybiera moment swojej śmierci, aby w określonym czasie zostać ponownie narodzonym w nowym ciele. Tak jak dziecko jest jeszcze związane z owym duchowym aspektem i okazuje mu pełne zaufanie, my możemy osiągnąć świadomość o życiu, śmierci i ponownych narodzinach, jeśli tę część w sobie otworzymy.
Słowa te nie zostały pomyślane jako tania pociecha. Smutku z powodu straty bliskiego człowieka lub naszego własnego życia nie można wypowiedzieć słowami. Jedynie głębokie wewnętrzne rozumienie cyrkulacji, od narodzin poprzez śmierć do ponownego narodzenia, dokonującej się według indywidualnej prawidłowości, może nam nasz strach i smutek złagodzić!
Jeżeli poznaliśmy powrót do własnego minionego życia i wiemy, że faktycznie nie żyjemy tylko jeden raz, możemy pozbyć się wielu lęków i niepewności przed śmiercią i drugim światem
.

hjdbienek : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz