Najnowsze wpisy, strona 241


paź 19 2008 Świat Według M-o-n-s-a-n-t-o 05/11
Komentarze: 0

hjdbienek : :
paź 19 2008 BOGATY I BIEDNY
Komentarze: 0

Było gorąco i parno, a hałas dużego miasta napełniał powietrze. Ciepły wiatr niósł się od morza, a od czasu do czasu zalatywał zapach benzyny i smoły. Choć czerwone słonce zapadało już w morze, upał jeszcze nie zelżał. Grupa osób która zapełniała przed chwilą pokój, rozeszła się, a my wyszliśmy na ulicę. Papugi jak lśniące zielone błyskawice powracały właśnie na nocne legowiska; wylatują one wczesnym rankiem kierując się ku północy, do sadów i pól zielonych, w szeroką przestrzeń, a nad wieczorem wracają by spędzić noc wśród gałęzi miejskich drzew. Ciekawy jest ich lot, nigdy równy, raczej gwałtowny, zuchowaty, hałaśliwy. Nie lecą wprost przed siebie, jak inne ptaki, a zataczają kręgi, to w lewo to w prawo, lub spadają nagle w listowie drzew. Ze wszystkich ptaków mają chyba najbardziej niespokojny lot; ale jakie są piękne, o tym połyskliwym złoto-zielonym upierzeniu i czerwonym dziobie! Sępy szpetne i ciężkie, długo krążyły nad drzewami aby wreszcie usadowić się na palmach do snu. Zbliżał się do nas jakiś człowiek grając na fujarce; szedł pod górę nie przestając grać. Poszliśmy za nim, Skręcił w jedną z małych uliczek wciąż grając. Jakże dziwnie brzmiała ta pieśń fujarki wśród gwaru miasta; dźwięki jej przenikały głęboko w serce. Było w nich coś z prawdziwego piękna. Idąc w pewnym oddaleniu za grajkiem, minęliśmy parę wąskich uliczek, aż znaleźliśmy się na szerszej i lepiej oświetlonej. Na brzegu chodnika siedziała tu grupa ludzi, grajek przyłączył się do niej, a my uczyniliśmy to samo. l oto siedzieliśmy wokół niego, a on grał. Słuchaczy stanowili przeważnie posługacze, kierowcy taksówek i stróże nocni, było też kilkoro dzieci i opodal parę psów. Samochody mknęły ulicą; w jednym z nich szofer był przy kierownicy, a w jasno oświetlonym wnętrzu siedziała pięknie ubrana dama. Drugi samochód przystanął, kierowca wyskoczył i przyłączył się do naszej grupy. Wszyscy rozmawiali głośno i wesoło, śmiejąc się i gestykulując; ale pieśń fujarki nie przerywała się ani na chwilę; a w tonach jej było coś porywającego. Wkrótce odeszliśmy w stronę morza, szeroką drogą, mijając rzęsiście oświetlone domy ludzi zamożnych. Bogatych otacza zazwyczaj swoista, im tylko właściwa atmosfera; choćby byli najbardziej kulturalni, delikatni, o starożytnych tradycjach i wielkiej ogładzie, cechuje ich zawsze jakaś wyniosłość i nieprzystępność, owa niezachwiana pewność siebie i jakaś twardość, którą tak trudno przełamać. To nie oni posiadają bogactwo, a bogactwo posiadło ich; a to w swych skutkach jest gorsze od śmierci. Filantropia jest wyrazem ich pychy i zarozumiałości; mniemają iż są włodarzami swych dóbr, dają dużo na cele humanitarne, ustanawiają fundacje, tworzą stypendia, więc uważają się za dobroczyńców, budowniczych i twórców. Wznoszą kościoły i świątynie. Ale ich bóg jest bogiem ich złota. Wobec tak wielkiej nędzy i poniżenia wokoło, trzeba doprawdy być bardzo nieczułym aby móc być bogaczem. Czasem przychodzą pytać, dyskutować, dociekać jak znaleźć prawdę. Ale ludziom bardzo bogatym jak i bardzo ubogim jest niezmiernie trudno znaleźć Rzeczywiste. Biedni pożądają bogactw i władzy, a bogaci są schwytani w tryby własnego postępowania; a jednak łudzą się że mogą do Prawdy się zbliżyć. Spekulują nie tylko w handlu, ale i na temat ostatecznej Prawdy; zdają się brać lekko tak jedno jak drugie; ale mogą osiągnąć tylko to, co się ukrywa w ich własnym sercu, Ich wierzenia i obrzędy, nadzieje i obawy nic mają nic wspólnego z Rzeczywistym, gdyż w sercach ich panuje pustka. Im większe są zewnętrzne, na pokaz roztaczane zbytki, tym większe wewnętrzne ubóstwo. Wyrzec się dostatków, wygód i stanowisk i odejść od świata - jest rzeczą stosunkowo łatwą; ale na to by odrzucić żądzę bycia czymś i chęć stawania się ciągle większym, potrzeba mądrości i rozumienia. Władza jaką daje bogactwo jest przeszkodą w rozumieniu Prawdy, podobnie jak i siła płynąca z różnych uzdolnień i talentów. Swoisty rodzaj pewności siebie, jaki temu towarzyszy, jest najoczywiściej przejawem naszego "ja". Ale to poczucie władzy i pewności siebie można przecie odrzucić, choć nie jest to łatwe. Natomiast znacznie trudniejsze, bardziej subtelne i utajone są impulsy i żądza władzy kryjące się w chęci stawania się czymś. Ekspansja, powiększanie swego znaczenia w jakiejkolwiek formie - czy to przez bogactwo, czy przez cnotę - jest zawsze procesem agresywnym, wytwarzającym tarcia i antagonizmy. Intelekt obciążony żądzą stawania się nie może być nigdy spokojny; spokoju nie zdobywa się przez ćwiczenia i praktyki, nie jest on również wytworem czasu. Spokój jest stanem rozumienia, a żądza stawania się temu rozumieniu zaprzecza i je uniemożliwia. Stawanie się - "ja będę" - wytwarza poczucie czasu, które jest w istocie odkładaniem rozumienia na przyszłość. Myśl: "ja będę" jest ułudą zrodzoną z przekonania o swej własnej ważności. Morze było w tej chwili niespokojne, jak i miasto, ale niespokojność ta miała jakowąś głębię i treść. Nisko nad horyzontem zabłysła wieczorna gwiazda. Wracaliśmy ulicą pełną autobusów, taksówek i tłumów ludzkich. Na chodniku leżał śpiący, prawie nagi, człowiek; był to żebrak, wyczerpany, niedożywiony; trudno go było obudzić. A po drugiej stronie ulicy rozciągały się zielone trawniki i rozkwiecone krzewy publicznego parku.

hjdbienek : :
Audio 
paź 19 2008 Gregorian Comfortably
Komentarze: 0

02_gregorian_-_comfortably_numb

hjdbienek : :
paź 19 2008 Świat Według M-o-n-s-a-n-t-o 04/11
Komentarze: 0

hjdbienek : :
paź 19 2008 SAMOTNOŚĆ A OSAMOTNIENIE
Komentarze: 0

Słońce już zaszło, a sylwetki drzew rysowały się. wyraźnie na tle ciemniejącego nieba. Szeroka, majestatyczna rzeka płynęła spokojnie i cicho; księżyc podnosił się znad horyzontu, wychylając się spoza pni dwóch wielkich drzew, ale długie cienie nie kładły się jeszcze na ziemię. Szliśmy spadzistym brzegiem rzeki, a potem ścieżyną biegnącą wzdłuż zielonych, pszenicznych pól. Starożytna to była droga; liczyła wiele stuleci, tysiące ludzi od wieków nią chadzało; była bogata w tradycję i ciszę. Biegła między polami, wśród wielkich mangowych drzew i opuszczonych świątynek. Duże ciemniejące plamy ogrodów zaznaczały się wyraźnie w zbliżającym cię zmierzchu, a urocza woń groszków pachnących unosiła się w powietrzu. Ptaki układały się po gniazdach do snu, a w dużym stawie odbijały się pierwsze gwiazdy. Przyroda nie była słodka ani łaskawa w ten wieczór. Drzewa spowite milczeniem i mrokiem wydawały się surowe i skupione w sobie. Minęło nas na rowerze paru żywo rozprawiających wieśniaków i znów zapanowała ta sama głęboka cisza, spokój który nastaje, gdy rzecz wszelka zdaje się samotna i w sobie skupiona. Ale samotność te nie jest samotnością bolesną ani przerażającą, jest ona inna. Jest to samotność samego istnienia, niczym nie skażona, bogata pełnią, doskonała. To drzewo tamaryszku opodal, samo w sobie skupione, jest tylko i jedynie sobą. Podobnie samą, zwartą i całkowitą w sobie jest ta samotność. Człowiek jest sam - jak ogień, jak kwiat, ale nie zdaje sobie sprawy z ogromu i nieskazitelności tego stanu. Tylko trwając w takiej samotności można wejść w kontakt i prawdziwe obcowanie ze wszystkim co nas otacza. Ta samotność to nie zamykanie się, ani odpychanie czegokolwiek bądź. Jest ona oczyszczeniem, uwolnieniem się od wszelkich motywów, pragnień, dążeń i celów. Samotność ta nie jest wytworem umysłu ani jego celem; nie można jej chcieć. Gdy taka chęć się w nas pojawia jest ona tylko ucieczką od smutku iż nie potrafimy z niczym wejść w żywy kontakt, w prawdziwe zjednoczenie. Samotność bolesna to osamotnienie, z jego lękiem i udręką, nieunikniony skutek działania naszego małego "ja". Właśnie ten proces odosabniania się - czy to ograniczony i ciasny, czy w swym zasięgu szeroki - stwarza zamęt, chaos, konflikty i cierpienia. Odosabnianie się nie może nigdy zrodzić prawdziwej samotności; musi ono całkowicie zniknąć, aby mogła się pojawić samotność istotna. Ta jest jednolita i niepodzielna; a odosabnianie się jest zawsze dzieleniem i wyodrębnianiem. To, co jest samo w sobie samotne, jest zarazem giętkie, a więc wytrzymałe. Tylko owo samoistnie samotne może wejść w kontakt z tym, co jest bezgraniczne i bezprzyczynowe. Dla człowieka który, zna taką samotność - życie jest wieczne, nie ma dlań śmierci. Bo to, co jest samoistne nie może przestać być. Księżyc wznosił się teraz ponad wierzchołki drzew, a cienie stawały się coraz ciemniejsze i głębsze. Pies gdzieś zaszczekał gdyśmy przechodzili koło wioski, wracając brzegiem rzeki. Nurt jej był tak cichy, iż chwytał odbicie gwiazd i świateł wielkiego mostu w oddali. Na wysokim brzegu stały dzieci; aż do nas dobiegał ich śmiech i kwilenie jakiegoś niemowlęcia. Rybacy wytrząsali i układali swe sieci. Nocny ptak cicho przeleciał. Z drugiego brzegu dolatywała tęskna pieśń, słowa jej brzmiały wyraźnie i przejmująco. Oto znów ta wszechprzenikająca samotność życia, które samo w sobie skupione trwa.

hjdbienek : :
Audio 
paź 18 2008 Gregorian - Heroes
Komentarze: 0

01_gregorian_-_heroes

hjdbienek : :
paź 18 2008 Świat Według M-o-n-s-a-n-t-o 03/11
Komentarze: 0

hjdbienek : :
paź 18 2008 MIŁOŚĆ A MYŚL
Komentarze: 1

Myśl, z całą swą emocjonalną zawartością, to nie miłość. Myśl nieodmiennie miłości zaprzecza, gdyż podstawą jej jest pamięć, a miłość nie ma nic z pamięcią wspólnego. Gdy myślimy o kimś kochanym, owa myśl nie jest miłością. Możemy sobie przypominać przyzwyczajenia, ruchy, sposób bycia, upodobania czy antypatie przyjaciela, i myśleć o miłych lub smutnych chwilach czy zdarzeniach w naszym wzajemnym stosunku, ale obrazy, które nam pamięć podsuwa, to nie miłość. Myśl z samej swej natury zawsze dzieli i wyodrębnia. Poczucie czasu i przestrzeni, rozłąki i bólu rodzę się wszystkie z myślowego procesu, a miłość może istnieć tylko tam, gdzie len proces ustaje. Intelekt nieuniknienie wytwarza poczucie własności, ów zmysł posiadania, z którego świadomie lub nieświadomie rodzi się zazdrość; a gdzie jest zazdrość tam nie może być miłości; a jednak większość ludzi uważa właśnie zazdrość za wyraz miłości. Zazdrość i zawiść są zawsze wytworem myśli, reakcją emocjonalnych składników intelektu. Gdy poczucie posiadania lub bycia posiadanym, napotyka zaporę i zahamowanie, tworzy się pustka, którą wypełnia zazdrość zamiast miłości. Tyle zawiłych komplikacji i cierpienia powstaje właśnie dlatego że myśl chce grać rolę miłości. Gdy nie myślimy często o kimś bliskim jesteśmy skłonni przypuszczać że go nie kochamy; ale czy myślenie o kimś jest miłością? Gdybyśmy na przykład spostrzegli że nie myślimy o przyjacielu, którego - wedle naszego przekonania - kochamy, bylibyśmy tym niemal przerażeni, nieprawdaż? Podobnie gdybyśmy nie zwracali się myślą do kogoś drogiego który umarł, wyrzucalibyśmy sobie oziębłość, obojętność, brak wierności, i w tym poczuciu staralibyśmy się specjalnie zwracać ku niemu myśl, stawialibyśmy przy sobie i wpatrywali się w jego fotografie, lub we własne o nim wspomnienia - czyli obrazy myślą lub ręką ludzką stworzone; - ale wypełniać serce obrazami wyobraźni to nie zostawiać w nim miejsca na miłość. Gdy przyjaciel jest z nami nie myślimy o nim, prawda? Tylko w jego nieobecności pamięć przywołuje sceny i zderzenia przeżytych z nim, a minionych chwil; czyli poczyna odtwarzać to, czego już nie ma, co umarło. I to ożywianie nieistniejącej, martwej przeszłości, jakże często nazywamy miłością. - Czyli dla wielu ludzi miłość jest ożywianiem tego, co jest już martwe; a to jest zaprzeczaniem samemu życiu. Żyjemy więc wciąż martwą przeszłością, tym czego nie ma, toteż sami jesteśmy jakoby martwi, choć nazywamy to miłością. Wszelkie procesy myślowe zaprzeczają zawsze miłości. To myśl, a nie miłość, stwarza różne komplikacje emocjonalne. Myśl jest największym wrogiem miłości. Oddziela to, co jest, od tego co powinno być; i na tym podziale i odróżnieniu opiera się cała nasza moralność; ale zarówno ludzie moralni jak i amoralni, nie wiedzą, czym jest miłość. Wskazania moralne stworzone przez intelekt, aby utrzymać w pewnych ramach wzajemne stosunki ludzkie w społeczeństwie, nie mają nic wspólnego z miłością; stanowię raczej proces tężenia, na kształt twardniejącego cementu. Myśl nie jest nigdy drogą do miłości; nie może budzić jej ani rozwijać, bowiem miłości nie da się hodować jak roślin w ogrodzie. Sama chęć wyrabiania jej i kultywowania jest procesem myślowym. Każdy kto potrafi z pewną dozą czujności obserwować siebie, stwierdzi z łatwością, jak wielką rolę odgrywa w jego życiu myśl. Ma ona oczywiście swe właściwe miejsce, spełnia swoje zadanie, ale nie ma ono nic wspólnego z miłością. Tylko to, co ma jakiś związek z myślą, może być przez myśl zrozumiane; a tego, co nie ma z nią żadnego związku, intelekt nigdy nie zdoła uchwycić. Spytacie, czymże tedy jest miłość? Miłość jest stanem duszy, w którym myśl całkowicie ucicha. Ale samo określanie miłości jest procesem intelektualnym, więc nie ma z nią nic wspólnego. Trzeba zrozumieć myśl samą w sobie, a nie starać się schwytać miłość myślą. Jednak samo odsunięcie wszystkich myśli nie sprowadza jeszcze miłości. Można uwolnić się od intelektualizmu, gdy zrozumiemy w pełni prawdziwe znaczenie procesów myślowych; a na to potrzeba głębokiego rozumienia siebie; płytkie i powierzchowne o sobie twierdzenia na nic się tu nie zdadzą. Umiejętność prawdziwej medytacji, a nie przyzwyczajenia myślowe, jasna świadomość i czujność wobec siebie, a nie określenia i definicje, odsłaniają nam istotę procesów myślowych. A bez doświadczalnego ich poznania miłość się nie objawi.

hjdbienek : :
Audio 
paź 18 2008 Seweryn Krajewski - Uciekaj moje serce
Komentarze: 0

! WWW.POLSKIE-MP3.TK ! seweryn krajewski - the best of - 15. uciekaj moje serce

hjdbienek : :
paź 18 2008 Świat Według M-o-n-s-a-n-t-o 02/11
Komentarze: 0

hjdbienek : :