Archiwum 20 kwietnia 2009


Clipy 
kwi 20 2009 Demis Roussos - good bye my love good bye
Komentarze: 0

hjdbienek : :
kwi 20 2009 Mistrz 4/6
Komentarze: 0

hjdbienek : :
kwi 20 2009 Życie nie kończy się nigdy
Komentarze: 0

Kiedy w 1922 r. angielski biznesmen Ernest Dyer podstępnie zamordował swojego wspólnika Erica Tombe w ujeżdżalni, którą wspólnie prowadzili, czuł się absolutnie bezpieczny. Nie było świadków ani krwawego czynu, ani usuwania zwłok. Dyer ulokował swojego byłego wspólnika na wieczny spoczynek w jednym z czterech dołów kloacznych w stadninie w Kenley i wielką kamienną płytą zasunął to pełne grozy miejsce pochówku. Morderca z całym spokojem przeniósł się jakiś czas potem do Scarborough, gdzie pokrywał koszty swojego utrzymania wystawiając fałszywe czeki. Ten proceder nie pozostał nie odkryty i pewnego dnia do drzwi Dyera zapukała policja, aby zażądać wyjaśnień w sprawie jednego ze sfałszowanych przezeń środków płatniczych. Oszust naj widoczniej nie miał mocnych nerwów niezbędnych mordercy, bo zastrzelił się, zanim jeszcze policjanci zdążyli przyjść do słowa. Najwidoczniej sądził, że odkryto jego zbrodnię w Kenley. Zbrodnię faktycznie odkryto, jednak w tak dziwnych okolicznościach, że prawdopodobnie sprawca nigdy nie trafiłby przed sąd, gdyby tylko zachował nieco zimnej krwi. Krótko po śmierci Erica Tombe jego matce zaczęło się śnić, że jej syn nie żyje i że jego ciało leży w dole z kamienną płytą na twarzy, a ściślej biorąc, na ustach. Od dłuższego czasu nie miała kontaktu z synem, nie wiedziała ani gdzie przebywał przez ostatnie lata, ani że prowadził do spółki z tamtym człowiekiem koński interes. Pod wpływem nalegań żony ojciec Eryka wybrał się na poszukiwania syna. W końcu trafił do stadniny w Kenley, gdzie ślad się urywał. Rodzina Tombe zwróciła się więc do władz. Nie trzeba wyjaśniać, co sądzi policja o zbrodniach, które się komuś przyśniły. Mimo to w końcu poddano przeszukaniu teren stadniny koni, prawdopodobnie głównie po to, aby się wreszcie odczepić od „rozhisteryzowanych rodziców". Przy tej okazji odnaleziono zwłoki. Czcze byłyby spekulacje na temat możliwego dalszego toku tej sprawy, gdyby sprawca nie wpadł w panikę. Nie są czcze natomiast inne spekulacje w związku z kwestią, jak matka Tombe'a mogła śnić o morderstwie po jego dokonaniu? Nawet gdyby zignorować opóźnienie w czasie albo przyjąć założenie, że informacja ta po prostu kilka dni drzemała w podświadomości pani Tombe, to jednak nie może tu chodzić o telepatyczny kontakt między umierającym synem a jego matką. Eric Tombe został bowiem zabity od tyłu ze strzelby śrutowej, w żadnym razie nie mógł widzieć swojego wspólnika mordercy, a śmierć nastąpiła tak nagle, jak to jest nieuniknione przy strzale w potylicę. Skąd więc pochodziła ta informacja? Wówczas można było przejść nad tym pytaniem do porządku. Sprawca sam sobie wymierzył sprawiedliwość, czego jeszcze można było chcieć? Propozycję powołania się na treść snu jako na dowód przed sądem w procesie o morderstwo każdy prokurator potraktowałby jako osobistą zniewagę. Czasami jednak nie daje się uniknąć takich przykrości. W 1979 r. sędziowie i przysięgli stanu Illinois stanęli przed drażliwym zadaniem oceny zeznania złożonego przez ducha. Obrońca zgłosił od razu sprzeciw z uzasadnieniem, że duchy nie są dość wiarygodne, jednak sędzia Frank W. Barbero sprzeciw oddalił. Przysięgli, co zrozumiałe, czuli, że sprawa ich przerasta. Nie doszło do wydania werdyktu i przypadek ten musiał być ponownie rozpatrzony. W drugim postępowaniu oskarżony Allan Showery został uznany za winnego. W aktach sprawy zostały utrwalone dziwne okoliczności tego procesu, który nie miał precedensu w bogatej historii amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Teresita Basa, 48- letnia pielęgniarka pochodzenia filipińskiego, została 21 lutego 1977 r. brutalnie zamordowana w swoim mieszkaniu w Evanston (Illinois). Sprawca, który włamał się do domu, pozbawił ją przytomności chwytem judo, rozebrał i zasztyletował z taką pasją, że nóż dosłownie przebił ją na wylot. Następnie ułożył zwłoki w pozycji każącej domyślać się zgwałcenia i podpalił mieszkanie, aby zatrzeć ślady. Ten zamiar się powiódł, toteż policja błądziła po omacku. Dwa tygodnie później jedna z koleżanek Teresity ze szpitala Edgewater, gdzie pracowała zamordowana, powiedziała do terapeutki Remy Chua: „Teresita musi się przewracać w grobie. Szkoda, że nie może powiedzieć policji, kto to zrobił". Chua, również Filipinka, odpowiedziała z całą powagą: „Ona może do mnie przyjść we śnie, ja się nie boję". Kilka dni później jej odwaga została wystawiona na próbę, Teresita bowiem rzeczywiście zaczęła się śnić Remy Chua. Pewnej nocy mąż tej ostatniej słyszał, jak Remy mówiła przez sen dziwnym głosem: „Ja jestem Teresita Basa. Chcę o czymś poinformować policję..." Słowa te, których terapeutka nie pamiętała po przebudzeniu, wypowiedziała ona w języku tagalskim, używanym przez tubylców na Filipinach. Zdezorientowani małżonkowie postanowili milczeć. Dwa tygodnie później Teresita znowu się zjawiła i ustami Remy Chua wymieniła imię mordercy: Allan. Po kilku dalszych dniach stała się bardziej rozmowna. Nie poprzestała na imieniu, opowiadając ściśle przebieg zajścia: Allan „Al" Showery zakradł się do jej mieszkania pod pozorem naprawy telewizora. W rzeczywistości chodziło mu o jej biżuterię, którą miał zamiar podarować swojej przyjaciółce. Tak też zrobił po morderstwie. Teresita podała nawet numer telefonu osób mogących zidentyfikować biżuterię. Dla małżonków Chua tego było już za wiele i poszli na policję, gdzie jednak nie wzbudzili zbytniego entuzjazmu. Po kilku dniach policjanci z braku jakiegokolwiek innego tropu poddali przesłuchaniu Allana Showery. Ten zeznał, że obiecał Teresicie naprawę jej telewizora, potem jednak zapomniał o tym. Przyjaciółka Showery'ego zeznała, że dał jej pierścionek jako „spóźniony prezent gwiazdkowy" . Sprawa nabrała rumieńców dopiero dzięki przekazanemu we śnie numerowi telefonu. Należał on do krewnych zamordowanej, którzy byli w stanie zidentyfikować pierścionek i pozostałą biżuterię. W obliczu tych równie jednoznacznych jak niewytłumaczalnych dowodów Showery się załamał i przyznał do zbrodni. Tym sposobem doszło do pierwszego „spirytualnego zeznania świadka" w dziejach amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Kiedy za Allanem Showery zamknęły się bramy więzienia, niezwłocznie opuszczono na ten niewygodny przypadek kryminalny kurtynę zapomnienia. To sprawdzony sposób postępowania w przypadku wszelkich wskazówek dotyczących spraw nie wyjaśnionych. Wydaje się on być tym pilniejszym nakazem chwili, im trudniej jest odrzucić zagadkowe sprawy jako urojenie.

hjdbienek : :