paź 23 2010

Przypadek 4. Porodowy uraz z poprzedniego...


Komentarze: 0


Relacjonuje Katarzyna M., 30 lat, tłumaczka, zamężna.

Sytuacja przed powrotem do poprzedniego wcielenia


Katarzyna opowiada, że już jako młoda dziewczynka dostrzegała silne uczucie winy wobec własnej matki, które było jednak całkowicie nieusprawiedliwione. Miała nieokreślone uczucie, jak gdyby jej matka poniosła wielką ofiarę, wydając ją na świat jako swoją córkę. Stąd też wydawało się jej, że przypomina matce wiele cierpienia swoim pełnym temperamentu usposobieniem i żywotnością. Podkopywało to wciąż jej radość życia. Już jako nastolatka Katarzyna popadała w depresję, zatajała jednak wewnętrzne rozterki i wstydziła się ich. Czuła się bardzo winna za to, kim była. Jako dorosła, jest pełna udręki z powodu wątpliwości co do tego, jaką jest czy też może być kobietą i matką. Jest opanowana przez nie wyjaśniony strach, czy będzie w stanie urodzić dziecko, mimo że była całkowicie zdrowa. Bardzo bała się ciąży i dlatego szukała partnera, który nie przywiązywałby wagi do dzieci. Jednocześnie była z tego powodu bardzo nieszczęśliwa i odczuwała coraz głębsze wewnętrzne konflikty. Przez okres około dziesięciu lat Katarzynę dręczyły senne zmory, które zawsze miały ten sam temat: jest w ciąży i dziecko w jej ciele jest wciąż zagrożone na najróżnorodniejsze sposoby lub nie może wydać go na świat. Niezdolność do urodzenia odczuwała tak, jak gdyby miała to dziecko pozbawić życia, dlatego również w snach czuła się głęboko winna.

Powrót


„To przeżycie nie jest łatwe do opisania, gdyż odbiega ono od naszych normalnych wyobrażeń. Chciałabym jednak spróbować ująć je w odpowiednie słowa, gdyż jestem nim najgłębiej poruszona. Każdy człowiek przeżył swoje narodziny i wspomnienie tego faktu w nim pozostaje. Przez świadome, ponowne przeżycie faktu urodzin stało się dla mnie jasne, co to oznacza, gdy człowiek przychodzi na świat.
Widzę się zamknięta w miękkich, czerwonych ścianach. Przede mną ciągnie się ciemny kanał, który wydaje się pulsować. Czuję się w jakimś ruchu, który niesie mnie tak, jak gdybym nic nie ważyła. Słyszę lekki szum i czuję, jak się przekręcam. Wszystko wydaje się być w ruchu. Jestem niespokojna i podniecona. Ten ruch wydaje się mnie dotyczyć, ale mam uczucie, jak gdybym nie mogła nic robić. Nagle zostaję wciśnięta w ten kanał i wokół mnie staje się bardzo ciasno.
Następnie dostrzegam to wydarzenie z dwóch różnych perspektyw. Czuję się unoszona. Pode mną widzę kobietę (moją matkę), która właśnie wydała na świat dziecko. Niekiedy ona krzyczy, co jest mi całkiem obce. Drugą perspektywą jest wyobrażenie doznanego przejścia w ciele matki. Dostrzegam ruch fal, które mnie cisną i pchają. Kanał rodny rozszerza się i znów napina, przy czym całe moje ciało jest zgniecione. Odczuwam w związku z tym wielką odrazę, bronię się przed tym, co się dzieje, a moje ciało znajduje się w straszliwej walce.
Jednocześnie czuję się tak (jako ciało, które akurat zostało wypchnięte z kanału rodnego), jakbym szybowała. Ta moja część jest wobec tego zdarzenia absolutnie obojętna, prawie tak, jakbym była podzielona na dwie części i obserwowała ów fizyczny proces z góry.
Po chwili fizyczna walka uspokoiła się cokolwiek. Czuję więcej spokoju. Ruch wypychający ulega złagodzeniu. Kanał rodny pulsuje lekko, ściska się i otwiera znowu. W momencie otwarcia dostrzegam światło.
Na płaszczyźnie duchowej jednocześnie rozgrywa się wstrząsający dramat. Czuję, że nie chciałabym w to ciało z powrotem wrócić. Dla mojej duszy to udręka wchodzić znów do tamtego ciała. Przeżywam, jak ciężko przychodzi mi się ucieleśnić. Nagle widzę dwie istoty otoczone światłem. Owe świetlne kształty są moimi pomocnikami albo, jak mówimy, moimi aniołami stróżami. Mówią do mnie, w obecności moich duchowych pomocników czuję się spokojniej, czuję, że do nich należę i nie chcę się od nich odłączać. Gdy jednak udaję się w dół ciała, wydaje mi się, że ich zgubiłam. W sposób pełen miłości uświadamiam sobie, iż tak nie jest. Rozumiem, że one są wciąż ze mną związane, także wtedy, kiedy ja ostatecznie będę w tym ciele zanurzona. One mnie przekonały, iż to był mój wybór przybrania sobie ciała, co teraz jest realizowane. Moja wewnętrzna walka ustała całkowicie. Zaczynam rozumieć i czuję się coraz bardziej pogodzona z ucieleśnieniem.
Podczas owych duchowych wydarzeń opuszczałam się coraz bardziej w kierunku ciała, aż nagle znalazłam się w nim całkowicie. W tym momencie dostrzegłam ramiona ściśle przylegające do mojego ciała. Ściany wokół mnie są bardziej miękkie i moje ciało nie boli już tak silnie jak przedtem. Nagle stało się bardzo jasno i dostrzegam, że dotykają mnie czyjeś ręce. Chwyciły mnie za ramiona i głowę. Potem poszło już bardzo szybko. Wszystko jest znów w ruchu i nagle znalazłam się na zewnątrz ciała mojej matki. Wokół mego ciała i szyi owinięta jest pępowina. Czuję się jak zasznurowana. Zostałam położona na białym podkładzie. Potem widzę, jak te ręce szybko zdejmują z mej szyi pępowinę, uciskają piersi, przy czym otwierają się me usta. Zaczynam rzęzić. Wtedy powoli wpływa powietrze do mego wnętrza, co powoduje silny ból. Moje spostrzeżenia są teraz bardzo płynne i ograniczone.
Widzę ciało matki leżące przede mną. Czuję się spokojna, ale również podniecona. Wszystko jest dla mnie nowe i obce. Ktoś, kogo nie widzę, trzyma mnie w ramionach. Moje spojrzenie skierowane jest na matkę. Ona płacze, a jej ręce chcą mnie objąć. Po chwili cofa je z powrotem i więcej się nie rusza. Jedna kobieta podchodzi do jej łóżka i przykrywają białym nakryciem. Zrozumiałam, że ona nie żyje. Druga pani wchodzi do tego pomieszczenia i zabiera mnie stamtąd. Patrzę w jej twarz i widzę, że nosi ona szpiczasty czepek z długim welonem. Może powinnam na koniec wyjaśnić, że w tym wcieleniu urodziłam się jako chłopiec".
Katarzyna opowiada, iż po owym przeżyciu bolało ją całe ciało. Czuła się rzeczywiście tak wyczerpana, jak gdyby ciężki poród, w czasie którego omal sama nie umarła, przeżywała jeszcze raz również fizycznie. Jednocześnie odczuwała głębokie wyzwolenie, jak gdyby ona była właśnie nowo narodzona.
Na podstawie tego doświadczenia staje się jasne, dlaczego Katarzyna nosi w sobie tak głębokie poczucie winy. W przedstawionym wyżej wcieleniu czuła się nieświadomie odpowiedzialna za śmierć własnej matki. Jak w opisie tego powrotu pokazano, nowo narodzone dziecko przeżywa dokładnie to, co się dzieje. Z płaszczyzny duszy zrozumiała, że matka zmarła po ciężkim porodzie.
Dusza Katarzyny w czasie tamtych narodzin z trudem zdecydowała się na ucieleśnienie w postaci człowieka. Wynikało to z twardej fizycznej i duchowej walki, prowadzącej do urojonego doświadczenia porodowego. Katarzyna opisała, jak sama omal nie umarła - pępowina udusiła ją prawie i była zapewne tak osłabiona, że musiała być reanimowana. Zauważyła, że uciskano jej pierś, co jest dowodem na to, iż konieczne było pobudzenie działalności serca.
Doświadczenie znoszenia w czasie porodu wielkiego bólu, a nawet zagrożenia śmiercią, utrwaliło w Katarzynie pewien wzorzec, który tak często pojawiał się w jej snach. Ona czuje paniczny strach przed urodzeniem dziecka. W sumie zachowała w pamięci, że urodzenie dziecka stanowi zarówno dla matki, jak i dziecka sytuację zagrażającą ich życiu. Wyjaśnia to, dlaczego z jednej strony czuła się winna wobec swojej matki, z drugiej zaś sama uważała się za niezdolną do tego, by zostać matką. Jej sny wskazywały bardzo wyraźnie, iż boi się porodu, przez co ma znów poczucie winy wobec dziecka. Obawiała się, że dziecko musiałoby doświadczać tych samych cierpień, które ona przeżywała. Ponieważ w opisanym wyżej wcieleniu matka i dziecko zagrożeni byli śmiercią, można na tej podstawie wyjaśnić związek między lękami a poczuciem winy w obecnym życiu Katarzyny. Aż do powrotu do poprzednich wcieleń nie miała ona żadnej możliwości świadomego przetworzenia własnego porodowego urojenia, dlatego też wypływało ono na powierzchnię we wciąż powtarzających się snach.

Rezultaty terapii


Po powrocie, jak również przetworzeniu jedynego związanego z nim karmicznego tematu, Katarzyna mogła świadomie przetransformować swój uraz. Uświadomiła sobie przyczyny jej niejasnych dotąd lęków i poczucia winy, po czym pojawiło się nieopisane uczucie uwolnienia. Odczuła je tak, jakby strach przed macierzyństwem i poczucie winy literalnie rozpłynęły się w powietrzu. Dziś jest pełna radości życia i energii. Cieszy się nadchodzącą ciążą i na moment, gdy będzie mogła swemu dziecku podarować życie.

hjdbienek : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz