mar 04 2009

Astrologia


Komentarze: 0

Rodzi się dziecko. Dla jego rodziców oznacza to spełnienie największego pragnienia ich życia. Pióro nie zdoła opisać ich uczucia szczęścia, gdy mały człowiek otwiera oczy, wydaje pierwszy okrzyk albo instynktownie chwyta dużą rękę dorosłego. Potem jednak zdarza się czasem, że jak grom z jasnego nieba spada nieszczęście: młode życie gaśnie, ledwie się zaczęło. Niespodziewanie, nieubłaganie i bezlitośnie. Potem nic już nie jest takie samo jak przedtem. Medycyna zna przyczynę takich nagłych zgonów. Jest nią choroba określana jako ROS = Respiratory Distress Symptom -postnatalne porażenie oddechowe, która powoduje śmierć w ciągu pierwszych trzech godzin po urodzeniu. Nie ma natomiast lekarstwa na nią ani sposobów jej zapobiegania. Nie można wcześniej rozpoznać podatności na RDS, bo zagrożone noworodki nie różnią się niczym od pozostałych. Przeważnie już w momencie, w którym lekarze spostrzegają, że z dzieckiem „coś jest nie tak", ratunek jest spóźniony. Większość par pragnących mieć dziecko chciałaby, niczym tonący, chwycić się choćby brzytwy, aby zapobiec tej strasznej groźbie. Jednak, jak się zdaje, medycyna nie widzi takiej możliwości. Jest wszakże taka dziedzina wiedzy (której klasyczna nauka na ogół nie chce nawet przyjąć do wiadomości, nie wspominając już o przyznawaniu jej kompetencji w rozwiązywaniu problemów medycznych), w obrębie której odkryto zdumiewające prawidłowości w związku z ROS. Mamy na myśli astrologię, uznaną za temat tabu. Na podstawie dokumentacji 24 000 urodzeń, zebranej w północno-wschodnich stanach USA w 1977 r, zespół badawczy pod kierownictwem Larry'ego MicheIsona starał się dociec, czy metodami astrologii udałoby się wykryć prenatalnie w tej liczbie dzieci jakieś charakterystyczne cechy u 122 niemowląt, które zmarły na RDS. Najpierw przeprowadzono studia pilotażowe, a następnie - dla pewności - powtórzono badania. Przy użyciu komputerów przeanalizowano tysiące parametrów astrologicznych dla 122 ofiar RDS i 145 zdrowych noworodków. Wszystkie te dzieci pochodziły z tego samego terenu, dzięki czemu podstawowe warunki były w przybliżeniu identyczne. Z początku nieunikniona wydawała się kolejna kompromitacja astrologii, albowiem pod względem miesiąca, dnia czy minuty urodzenia niemowlęta zmarłe na RDS niczym się nie różniły od dzieci z grupy kontrolnej. Inaczej już było ze znakami zodiaku, gdzie występowały znamienne prawidłowości: na przykład znacznie więcej niemowląt chorych na RDS rodziło się pod znakiem Wodnika niż Lwa. W sumie badacze wyodrębnili 18 parametrów astrologicznych, które wydawały się znaczące dla ewentualnego prognozowania ROS. Spośród nich z kolei 11 dawało podstawy do przypuszczeń, że mają one szczególną wagę. Specjalnie obmyślona procedura analityczna miała posłużyć do oceny tych jedenastu parametrów pod kątem ich przydatności prognostycznej. Uzyskane rezultaty ujęto w tabelę, którą można było zweryfikować praktycznie. Wyłonił się następujący obraz: w grupie kontrolnej 145 zdrowych niemowląt metoda astrologiczna pozwalała przewidzieć w 64 procentach, że urodzą się zdrowe, natomiast w grupie dzieci zmarłych na ROS dokładność ich identyfikacji na podstawie horoskopu wynosiła 74 procent (!) W sumie odsetek trafnych prognoz sięgał 69 procent, co znacznie przekracza odsetek, którego należałoby oczekiwać na podstawie przypadkowego prawdopodobieństwa. Psychologowie Hans Jiirgen Eysenck i David Nias, którzy zajmowali się wynikami tych analiz, uważają wprawdzie, że nawet tak wyrafinowana strategia nie wyklucza możliwości błędu, ale że może to jednak mieć duże znaczenie dla praktyki lekarskiej. Wyniki, jakie uzyskali Larry Michelson i jego koledzy, zdaniem profesora Eysencka i docenta Niasa, zasługują na uwagę. Gdyby istotnie udało się tą drogą zawczasu wykryć tak znaczny odsetek niemowląt z grupy ryzyka RDS, to dla osiągnięcia takiego celu warto zaakceptować cenę nieortodoksyjnego podejścia do pewnych elementów ryzyka. Dla wszystkich, którzy mają już pewne doświadczenie w astrologii albo zechcą się nią zainteresować, podajemy poniżej wspomnianą tabelę zawierającą jedenaście parametrów astrologicznych. Im więcej punktów procentowych widnieje w kolumnie z prawej strony tabeli, tym większe prawdopodobieństwo, że wiąże się z tym podatność na ROS. Obie ostatnie pozycje z wynikiem ujemnym mają znaczenie odwrotne: pozwalają wnioskować o braku podatności na ROS. Aspekt Księżyca do połowy sumy Wenus i środka nieba - 2,78 Aspekt Merkurego do połowy sumy węzła księżycowego i środka nieba - 2,41 Regent VI domu w domu III (placidus) - 1,62 Aspekt środka nieba do połowy sumy Słońca i węzła księżycowego - 1,48 Słońce w Wodniku - 1,30 Trygon Słońca i asteroidy Juno - 1,29 Sekstyl Jowisza i Neptuna - 0,99 Mars w I, IV, VII albo X domu - 0,83 Regent II domu w domu X - 0,54 Ascendent w Strzelcu -0,70 Kwadrat albo kwinkunks między Słońcem a Neptunem -1,08 Większości czytelników ten zestaw parametrów prognostycznych niewiele powie, gdyż należą one już do wyższej szkoły astrologii. Poprzestańmy zatem na razie na stwierdzeniu, że astrologia, potępiana przez jednych, a żarliwie broniona przez drugich, zdaje egzamin także w świetle kryteriów nauki. Co zresztą nie pozostaje bez następstw. U schyłku naszego stulecia, w którym zaiste nie brakowało przewrotów, nieśmiało zaczyna się pojawiać coś w rodzaju naukowego oddźwięku albo przynajmniej merytorycznej dyskusji z misterium astrologii. Coraz rzadziej są w użyciu określenia takie jak „nienaukowe wróżenie z gwiazd". Punktem odniesienia dla większości osób wypowiadających się w tych sprawach bez uprzedzeń jest monumentalne dzieło dwojga psychologów francuskich Michela i Francoise Gauquelin, które na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza było wielokrotnie publikowane na całym świecie. Ten imponujący, często cytowany i jeszcze częściej poddawany analizie materiał to istny róg obfitości pełen frapujących poszlak sugerujących istnienie związku między osobowością człowieka a pozycją planet w momencie jego narodzin, który trudno wytłumaczyć racjonalnie. Profesor Eysenck i docent Nias stwierdzają wprost: „Dzięki temu, że Gauquelin przez cały czas w licznych dokumentach publikował wszystkie szczegóły dotyczące swojej pracy, istnieje możliwość oceny stosowanych przezeń planów i metod. Dokonaliśmy takiej oceny i nie zdołaliśmy odkryć żadnych poważnych błędów; wprost przeciwnie -byliśmy pod wrażeniem wielkiej staranności, z jaką materiał został zgromadzony i przeanalizowany". Mimo to całkowicie iluzoryczna byłaby wszelka myśl o prawdziwie naukowej akceptacji astrologii. W gruncie rzeczy nie można nawet mówić o zbliżeniu stanowisk, gdyż jedna ze stron (nauka) zazwyczaj wzbrania się choćby tylko przyjąć do wiadomości istnienie drugiej strony (astrologii).

hjdbienek : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz