Uczniom, którzy stale prosili o słowa mądrości, Mistrz rzekł:
- Mądrości nie można wyrazić w słowach.
Objawia się ona w działaniu.
Kiedy jednak ujrzał, z jakim zapałem rzucają się do pracy, roześmiał się głośno i powiedział:
- To nie jest działanie.
To tylko ruszanie się.
Jeden z uczniów wyznał, że ma brzydki zwyczaj powtarzania plotek.
Mistrz powiedział z przekąsem:
- Samo powtarzanie plotek nie byłoby takie złe, gdybyś nie czynił tego z coraz większym mistrzostwem.
Mistrz zwykł twierdzić, że nie ma złych słów, o ile tylko używa się ich w odpowiednim kontekście.
Kiedy powiedziano mu, że jeden z jego uczniów ma nawyk przeklinania, zauważył:
- Wiadomo, że przekleństwo przynosi duchową ulgę, kiedy nie szukamy jej w modlitwie.
Uczeń upatrywał dogodnej chwili, w której mógłby powtórzyć Mistrzowi zasłyszaną na targu plotkę.
- Zaczekaj trochę - powiedział Mistrz. - Czy to, co chciałbyś nam powiedzieć, jest prawdziwe?
- Myślę, że nie.
- Może pożyteczne?
- Nie.
- A zabawne?
- Też nie.
- Dlaczego więc mielibyśmy tego słuchać?
Pewien szuler zwrócił się do Mistrza:
- Kiedy grałem wczoraj w karty, złapano mnie na oszustwie.
Moi partnerzy pobili mnie i wyrzucili przez okno.
Co radzisz mi zrobić?
Mistrz przeszył go spojrzeniem i odrzekł:
- Gdybym był na twoim miejscu, odtąd grałbym zawsze na parterze.
Odpowiedź ta zdumiała uczniów. Pytali:
- Dlaczego nie powiedziałeś mu, by przestał szachrować?
- Dlatego, że wiem, iż tego nie uczyni - brzmiała prosta i mądra odpowiedź Mistrza.
Uczeń zapadł w sen. Śniło mu się, że znalazł się w raju.
Jakież było jego zdziwienie, kiedy ujrzał tam Mistrza wraz z pozostałymi uczniami.
Wszyscy pogrążeni byli w medytacji.
- Czy to właśnie jest rajska nagroda? - wykrzyknął. - Przecież dokładnie to samo robiliśmy na ziemi!
Usłyszał głos:
- Głupcze! Myślisz, że ci medytujący, których widzisz są w raju?
Wprost przeciwnie: raj jest w tych, którzy medytują.
- Potrzebuję pomocy - natychmiast - inaczej oszaleję! Mieszkamy w małym pokoju - moja żona, moje dzieci i moi teściowie. Jesteśmy na granicy wytrzymałości, krzyczymy i wrzeszczymy na siebie. Ten pokój - to piekło!
- Czy obiecujesz, że spełnisz wszystko, co ci polecę - powiedział Mistrz z wielką powagą.
- Przysięgam, że spełnię wszystko.
Doskonale. Ile macie zwierząt?
- Krowę, kozę i sześć kur.
- Wprowadź je wszystkie do waszego pokoju.
I przyjdź do mnie za tydzień.
Uczeń przeraził się, ale przecież obiecał być posłusznym.
Wprowadził zwierzęta do pokoju.
Wrócił po tygodniu, w stanie godnym politowania, i skarżył się:
- Jestem kłębkiem nerwów. Ten brud, smród i hałas! Wkrótce chyba wszyscy postradamy zmysły!
- Wracaj do domu - powiedział Mistrz - i wyprowadź zwierzęta z pokoju.
Człowiek pobiegł szybko do domu. Następnego dnia wrócił, promieniejąc z radości.
- Jak cudowne jest życie! Wyprowadziliśmy zwierzęta. Nasz dom stał się rajem. Co za spokój, jak czysto i ile przestrzeni mamy dla siebie!
Mistrz uczył posługując się przypowieściami i opowiadaniami.
Uczniowie słuchali tego z przyjemnością, czasem jednak czuli się zawiedzeni, tęskniąc za czymś głębszym.
Mistrz był niewzruszony. Na wszystkie zarzuty odpowiadał:
- Drodzy moi, wciąż jeszcze nie rozumiecie, że właśnie w
opowiadaniu odległość między człowiekiem a Prawdą jest
najmniejsza. Innym razem powiedział:
- Nie gardźcie opowiadaniem. Zgubioną złotą monete można znaleźć za pomocą zwykłej świecy. Najgłębszą prawdę można odsłonić za pomocą zwykłej opowieści.
Młody uczeń cieszył się tak niezwykłą sławą, że zewsząd
przychodzili do niego uczeni, szukając rady i podziwiając jego wykształcenie.
Kiedy gubernator rozglądał się za doradcą, udał się do Mistrza i zapytał:
- Powiedz mi, czy to prawda, że ten młody człowiek wie tyle, ile się o nim mówi?
- Prawdę mówiąc - odpowiedział ironicznie Mistrz - ten facet czyta tyle, że nie wiem, jak mógłby znaleźć czas, aby cokolwiek wiedzieć.
Uczennica Mistrza przygotowywała przyjęcie weselne i oznajmiła, że z miłości do ubogich skłoniła rodzinę, by - wbrew zwyczajom - gości ubogich posadzono na honorowym miejscu, a bogatych blisko drzwi. Wpatrywała się w oczy Mistrza, oczekując jego pochwały.
Mistrz chwilę myślał, a potem powiedział:
- Moja droga, takie rozwiązanie nie byłoby zbyt szczęśliwe.
Nikt nie cieszyłby się na tym weselu.
Twoja rodzina czułaby się zakłopotana, bogaci goście obrażeni, a twoi biedni - byliby głodni, czuliby się bowiem zbyt skrępowani, by najeść się do syta.