kwi 29 2009

Czarodziejska kraina barw i obrazów


Komentarze: 0

 W reklamie istnieją tak zwane „obrazy tachystoskopowe". Metoda ich stosowania, obecnie zabroniona ze względu na działanie hipnotyczno-manipulacyjne, polega na wplataniu do reklamówki albo filmu zdjęć pokazywanych przez tak krótką chwilę, że świadomość ich w ogóle nie zauważa, dochodzą natomiast do podświadomości. Wspomniane obrazy, które, co zrozumiałe, przedstawiają przede wszystkim zachwalane produkty albo nazwy producentów, stają się wbrew naszej woli częścią naszej osobowości i niewiele możemy na to poradzić. Nie jest to zbyt miła świadomość. W szkołach magii, zajmujących się rozwijaniem naszej wizualnej jaźni, stosuje się systemy z pozoru przypominające tę technikę manipulacji, jednak ze znakiem odwrotnym. Na przykład medytacjom na temat glifu (symbolicznego rysunku) kabalistycznego Drzewa Życia towarzyszą nagle zaczynające świecić albo rozbłyskujące barwy, więcej, barwy są podstawątej medytacji. Często nie docenia się doniosłości tej sprawy, choć poza tym waga kolorów w magii praktycznej jest poza dyskusją. Istnieje wiele publikacji o wzajemnym oddziaływaniu między psychiką a kolorami. Znany szwajcarski psychoterapeuta Max Luscher opracował test kolorów, nazwany od jego nazwiska, którego prostota i precyzja nie przestają zadziwiać; prowadzi się terapie barwami i stosuje się określone kolory lecznicze w walce przeciwko uporczywym chorobom. Wzrokowiec może pogłębić swoją wrażliwość na odbiór koloru kilkoma ćwiczeniami, które same w sobie nie noszą jeszcze magicznego charakteru. Jeśli będziemy się przez dłuższy czas wpatrywać w kolorowy obrazek, najlepiej prosty motyw utrzymany w jednej barwie podstawowej, np. czerwonej, a następnie nagle skierujemy wzrok na białą płaszczyznę, to będzie się nam wydawało, że widzimy na jej tle przed chwilą obserwowaną figurę, co prawda w barwie dopełniającej. Jeśli przedmiot był czerwony, to będzie go widać jako zielony na białym tle. Jest to znany efekt fizjologiczny. Można jednak pójść jeszcze dalej. Jeśli narysujemy koło albo wielokąt, podzielimy tę figurę na kilka czerwonych czy też zielonych segmentów i w środku każdego z nich umieścimy mniejszą figurę w barwie dopełniającej, to otrzymamy rysunek, który mógłby wyglądać mniej więcej tak jak przedstawiony poniżej (nie musi mieć dokładnie takiej formy jak ten, ważna jest zasada przemienności barw dopełniających). Rysunek ten jest zatem naszym instrumentem medytacji, naszą mandalą. Samo ćwiczenie wymaga wytrwałości i skupienia. Wpatrujemy się w koło (wielokąt), koncentrując się przy tym na jednej z dwóch barw. Jest to męczące i po pewnym czasie prowadzi do chwilowej dekoncentracji. Spojrzenie ześlizguje się z motywu, pojawia się nieostrość widzenia. W tym momencie dochodzi, można powiedzieć, do przebijania tej z barw, w którą się nie wpatrywaliśmy. Jeśli wybraliśmy kolor czerwony, zaświeci się zielony, zaraz jednak znowu czerwony, zielony, czerwony itd. Zacznie się wibracja barwna, koło (wielokąt) zacznie jak gdyby pulsować życiem. Takie oscylacje kolorów mają głęboki wpływ na tajemne komórki naszej psychiki. Na późniejszym etapie można rysunek wprawić w obrót, co spowoduje intensyfikację, pogłębienie i rozszerzenie efektu zmiany osobowości. Pamiętajmy, że tego ćwiczenia nie wolno mylić z terapią kolorów. Jest ono raczej jedną z wielu różnorodnych form medytacji, za pomocą których można się uwrażliwić na wszechobecne i docierające do nas z zewnątrz drgania. Dodatkowym czynnikiem jest znaczenie specjalnych kolorów w ezoteryce, odpowiednio do danej tradycji ezoterycznej. Byłoby przesadą, gdyby stwierdzić, że tych kilka przykładów pozwala uznać szczebel podstawowy za załatwiony. Wręcz przeciwnie, istnieją niezliczone formy medytacji ukierunkowane wizualnie lub akustycznie, które nam pozwalają na życzenie wprowadzić się w stan otwartej albo poszerzonej świadomości. Szczegółowo opisane metody miały tylko pokazać, jak powinna wyglądać zasada postępowania. Każdy może na swój użytek wypracować osobistą formę, całkowicie różną od tego, co tu przedstawiono. Decydującym czynnikiem jest i pozostanie wywołana przez to wewnętrzna przemiana. Jeśli nawet nie pójdziemy dalej, „zadowalając się" nabytą zdolnością medytacji, to już przez to samo można skierować swoje życie ku lepszemu. Potwierdzi to każdy, kto wcześniej przytłoczony problemami, życiem w pośpiechu, dręczony wątpliwościami, samotnością i przekonany o bezsensie życia, zdołał potem zmobilizować siły do wkroczenia na drogę naprawy przez zatopienie się w sobie. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przerastające go troski zmalały, znikły lęki, a pełen pogody spokój zajął miejsce ustawicznej gonitwy. Mógłby ktoś teraz wysunąć zarzut, że w tym wszystkim nie ma nic prawdziwie „magicznego". Medytacja... mantry... autosugestia... mandale... typy barw... trening autogeniczny, wydaje się, że te pojęcia są sobie równoważne. W gruncie rzeczy tak też jest, gdyż w centrum znajduje się zawsze ten sam czynnik: nasz duch i jego ukryte siły.

hjdbienek : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz