paź 12 2008

CZAS – SMUTEK – ŚMIERĆ


Komentarze: 0

 

 

Kusi mnie, by powtórzyć historię o wielkim uczniu, który udał się do Boga i poprosił, by Ów nauczył go prawdy.

Biedny Bóg rzekł: "Przyjacielu mój, dziś jest tak gorąco, proszę cię, przynieś mi szklankę wody". Uczeń wyszedł i

zapukał do drzwi pierwszego napotkanego domu. Otworzyła mu je piękna młoda kobieta. Uczeń zakochał się w

niej, wkrótce ożenił się z nią, mieli kilkanaścioro dzieci. Ale oto pewnego dnia zaczął padać deszcz. Padał

nieprzerwanie. Wezbrały strumienie, ulice zostały zalane, a domy porwane przez wodę. Uczeń i jego żona wzięli

dzieci na plecy, a gdy woda zaczęła ich zalewać, uczeń zawołał: "Panie, proszę cię, ocal mnie!" Pan odrzekł

wówczas: "A gdzie jest ta szklanka wody, o którą cię prosiłem?"

Jest to trafna opowieść, gdyż większość z nas myśli w kategoriach czasu. Człowiek żyje w czasie. Wymyślanie

przyszłości stało się jego ulubioną zabawą w ucieczkę.

Sądzimy, że w miarę upływu czasu mogą się w nas dokonać zmiany, że stopniowo da się w nas zaprowadzić

porządek – krok za krokiem i dzień po dniu. Ale czas nie przynosi ładu ani pokoju. Musimy więc przestać myśleć w

kategoriach stopniowości. Znaczy to, że dla pragnącego pokoju nie ma jutra. Musimy zaprowadzić ład natychmiast.

Gdy pojawia się rzeczywiste niebezpieczeństwo, czas znika. Następuje natychmiastowe działanie. Ale my nie

dostrzegamy niebezpieczeństwa wielu naszych problemów i dlatego wynajdujemy czas jako środek ich

przezwyciężenia. Czas nas oszukuje, gdyż nie czyni nic, by nam pomóc w przeprowadzeniu zmiany w nas samych.

Czas jest ruchem podzielonym przez człowieka na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, a człowiek, dopóki go

dzieli, dopóty pozostaje zawsze w konflikcie.

Czy uczenie się jest sprawą czasu? Pomimo upływu wielu tysięcy lat nie nauczyliśmy się, że istnieje lepszy

sposób życia niż nienawiść i wzajemne zabijanie. Jeśli mamy zmienić to życie, z którego zrobiliśmy coś tak

monstrualnego i bezsensownego, to zrozumienie problemu czasu ma wielkie znaczenie.

Po pierwsze, należy zrozumieć fakt, że możemy patrzeć na czas tylko z tą świeżością i niewinnością umysłu,

którą już mieliśmy. Tak gnębią nas i wprawiają w zamieszanie liczne nasze problemy, że zgubiliśmy się w tym

zamieszaniu. Cóż robi człowiek, który zgubił się w lesie? Co czyni przede wszystkim? Zatrzymuje się. Zatrzymuje

się i rozgląda dokoła. Ale my, im bardziej jesteśmy zakłopotani i zagubieni w życiu, tym szybciej gonimy w koło,

szukając, pytając, żądając i żebrząc. Toteż pierwszą rzeczą, którą bym zaproponował, jest zatrzymanie się. Gdy

zatrzymamy się wewnętrznie, psychicznie, umysł nasz stanie się bardzo spokojny, bardzo jasny. I wtedy będziemy

mogli spojrzeć na kwestię czasu.

Problemy istnieją tylko w czasie, to znaczy wtedy, gdy mamy do czynienia z jakimś zagadnieniem w sposób

niezupełny. To niezupełne zetknięcie się z nim stwarza problem. Gdy stawiamy czoło jakiejś trudności życiowej w

sposób częściowy, fragmentaryczny, lub staramy się uciec od niej, czyli walczymy z nią poprzez niepoświęcanie jej

uwagi, wówczas stwarzamy sobie problem. A problem trwa tak długo, jak długo nie poświęcamy mu pełnej uwagi i

jak długo spodziewamy się, że "pewnego dnia" rozwiążemy go.

Czy wiemy, czym jest czas? Nie czas na zegarku, nie czas chronologiczny, lecz czas psychologiczny? Jest to

przerwa pomiędzy pojęciem a działaniem. Oczywiście pojęcie służy osłanianiu samego siebie. Jest to wyobrażenie

własnego bezpieczeństwa. Działanie jest zawsze natychmiastowe. Nie należy ono ani do przeszłości, ani do

przyszłości. Czyn zawsze ma miejsce w teraźniejszości. Ale działanie jest tak niebezpieczne, tak niepewne, że

przystosowujemy się do wyobrażenia, które – jak mamy nadzieję – zapewni nam pewne bezpieczeństwo.

Przyjrzyjmy się temu w nas samych. Mamy pewne pojęcie o tym, co jest dobre, a co złe, czym jestem ja, czym

jest społeczeństwo, i zgodnie z tym wyobrażeniem czy koncepcją działamy. Działanie w zgodzie z pojęciem

odbywa się przez przybliżanie się do niego i stąd rodzi się zawsze konflikt. Pojęcie, przerwa i działanie. W przerwie

znajduje się pole czasu. Przerwa jest w swej istocie myślą. Gdy myślimy, że jutro będziemy szczęśliwi, wtedy

wyobrażamy sobie, jak osiągamy pewien rezultat w czasie. Myśl na podłożu obserwacji, pragnienia i ciągłości tego

pragnienia, które jest podtrzymywane przez inną myśl, powiada: "Jutro będę szczęśliwa. Jutro osiągnę

powodzenie. Jutro świat będzie piękny". Tak to myśl stwarza tę przerwę, która jest czasem.

Teraz pytamy, czy możemy zatrzymać czas? Czy możemy żyć w takiej pełni, aby dla myśli nie było jutra, o

którym by myślała? Bo czas to smutek. To znaczy, że wczoraj lub przed tysiącem wczorajszych dni kochałeś czy

miałeś przyjaciela, który odszedł. Pamięć o tym trwa w tobie. Wspominasz różne przyjemne i nieprzyjemne chwile,

oglądasz się wstecz, pragniesz, masz nadzieję, żałujesz. I w ten sposób, wałkując to wciąż na nowo, myśl rodzi

smutek i nadaje czasowi ciągłość.

Dopóki istnieje ten przedział czasu zrodzony przez myśl, dopóty musi istnieć smutek, musi istnieć ciągłość lęku.

Toteż narzuca się pytanie, czy można zlikwidować ten przedział? Jeśli mówicie: "Czy to się kiedykolwiek

skończy?", to jest to już pojęciem, już chcecie coś osiągnąć. Dlatego macie znowu przerwę na myślenie. Znowu

jesteście schwytani.

Zajmijmy się teraz sprawą śmierci. Dla większości ludzi jest wielkim problemem. Wiemy, że śmierć towarzyszy

nam każdego dnia. Czy można spojrzeć jej w oczy w sposób tak całkowity, żeby w ogóle nie robić z niej problemu?

Aby w ten sposób stawić jej czoło, trzeba odrzucić wszelkie wierzenia, nadzieje i wszelki lęk. W przeciwnym razie

zetkniemy się z nią z już gotowym wnioskiem, wyobrażeniem i obmyślonym niepokojem, a tym samym, zetkniemy

się z nią w czasie.

Czas to przedział pomiędzy obserwatorem a przedmiotem obserwowanym. Oznacza to, że obserwator, czyli ty,

obawiasz się spojrzeć w oczy temu, co nazywa się śmiercią. Nie wiesz, co to znaczy. Wierzysz w reinkarnację,

zmartwychwstanie, w coś zwanego duszą, atmanem, istotą duchową, która nie zna czasu i którą obdarzasz

różnymi imionami. Ale czy sam stwierdziłeś, że dusza istnieje? Czy też jest to pojęcie przekazane? Czy istnieje coś

trwałego, ciągłego, co jest poza myślą? Jeżeli myśl może o tym myśleć, to znajduje się to w obrębie pola myśli, i

dlatego nie może być trwałe. W polu myśli nie istnieje nic trwałego. Odkrycie, że nie ma nic trwałego, ma ogromne

znaczenie, gdyż tylko wtedy umysł jest wolny, tylko wtedy można obserwować. Wynika z tego wielka radość.

Nie można się lękać nieznanego, bo nie wiecie, czy nieznane istnieje. Wobec tego nie ma się czego lękać.

Śmierć jest słowem, a to właśnie słowo, wyobrażenie, z którego wyrasta myśl, stwarza strach. Tak więc albo

uzasadniacie rozumowo swój strach przed śmiercią i zgłaszacie swój sprzeciw wobec tego, co nieuniknione, albo

wynajdujecie niezliczone wierzenia mające chronić was od strachu przed śmiercią. Dlatego istnieje luka pomiędzy

wami i rzeczą, której się lękacie. W tej przerwie czasowo-przestrzennej musi istnieć konflikt, który oznacza lęk,

niepokój i rozczulanie się nad sobą. Myśl, która rodzi lęk przed śmiercią, mówi: "Odsuń to, unikaj tego, trzymaj się

od tego jak najdalej, nie myśl o tym". Ale wy myślicie o tym. Gdy mówicie: "Nie chcę o tym myśleć", już myślicie, jak

uniknąć tej myśli. Boicie się śmierci, bo odsuwacie ją od siebie.

Oddzieliliśmy życie od umierania. Przedział między życiem i umieraniem jest strachem. Ten przedział, ten czas,

stworzony został przez strach. Życie jest naszą codzienną udręką, codzienną obelgą, smutkiem i zamętem. Tylko

czasem otwiera się okno na zaczarowane morza. Nazywamy to życiem i lękamy się umrzeć, choć jest to koniec

niedoli. Wolimy raczej lgnąć do tego, co znane, niż spojrzeć w oczy nieznanemu. Znane to nasz dom, meble,

rodzina, własny charakter, praca, wiedza, sława, nasza samotność, nasi bogowie. To małe istnienie kręcące się

nieustannie w kółko zgodnie z ograniczonym schematem zgorzkniałej egzystencji.

Mniemamy, że życie jest zawsze teraz, a umieranie czeka nas w odległym czasie. Nigdy jednak nie podaliśmy

w wątpliwość, czy ta walka o codzienne życie jest w ogóle życiem. Chcemy poznać prawdę o reinkarnacji,

pragniemy dowodów istnienia duszy po śmierci, nasłuchujemy, co mówią jasnowidzący i jakie są wyniki badań

psychologicznych. Ale nigdy nie pytamy, jak należy żyć, żyć codziennie z radością, z zachwytem, pięknie.

Zaakceptowaliśmy życie takim, jakim jest, z całą jego udręką i rozpaczą, przyzwyczailiśmy się do niego i myślimy o

śmierci jako o rzeczy, której należy starannie unikać. Ale śmierć jest niezwykle podobna do życia, gdy wiemy, jak

należy żyć. Nie można żyć, nie umierając. Nie można żyć, jeśli w każdej minucie nie umieracie psychicznie. Nie

jest to tylko rozumowym paradoksem. By żyć całkowicie, by żyć w pełni każdego dnia, jak gdyby każdy dzień miał

w sobie nowy czar, trzeba umierać dla wszystkiego, co wczorajsze, bowiem w przeciwnym razie żyje się

mechanicznie, a zmechanizowany umysł nie może nigdy poznać, czym jest miłość lub czym jest wolność.

Większość z nas boi się umrzeć, bo nie wie, co to znaczy żyć. Nie wiemy, jak należy żyć, i dlatego nie wiemy,

jak należy umierać. Dopóki boimy się życia, dopóty będziemy się bać śmierci. Człowiek, który nie boi się życia, nie

boi się też poczucia niezabezpieczenia, bowiem rozumie, że psychicznie, z wewnętrznego punktu widzenia,

bezpieczeństwo nie istnieje. A gdy nie ma poczucia bezpieczeństwa i jest tylko nie mający końca ruch, wtedy życie

i śmierć są tym samym. Człowiek, który żyje bez konfliktu, który żyje w pięknie i miłości, nie lęka się śmierci, bo

kochać to umierać.

Jeśli umieracie dla wszystkiego, co znacie, włączając w to swą rodzinę, pamięć, wszystko, co odczuwaliście,

wtedy śmierć okazuje się oczyszczającym i zarazem odmładzającym procesem. Wtedy śmierć rodzi

nieskazitelność. A tylko nieskazitelni są żarliwi, nie zaś ludzie, którzy wierzą lub chcą odkryć, co dzieje się po

śmierci.

Aby odkryć teraz, co się dzieje, gdy umieracie, musicie umrzeć. To nie żart. Musicie umrzeć, nie fizycznie, lecz

psychicznie, wewnętrznie, umrzeć dla rzeczy, które pokochaliście i dla rzeczy, które napawają was goryczą. Jeśli

umrzecie dla jednej ze swych przyjemności, najmniejszej lub największej, oczywiście bez przymusu, to wówczas

będziecie wiedzieć, co to znaczy umierać. Umierać to mieć umysł całkowicie pusty, wolny od codziennych

pragnień, przyjemności i udręk. Śmierć jest odnową, przemianą, w której myśl w ogóle nie działa, bo myśl jest

stara. Gdy pojawia się śmierć, pojawia się coś całkiem nowego. Wolność od tego, co znane, jest śmiercią. I wtedy

żyjecie.

hjdbienek : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz