GWAŁT – GNIEW – USPRAWIEDLIWIANIE I...
Komentarze: 0
Strach, przyjemność, smutek, myśl i gwałt są wzajemnie powiązane. Większość z nas znajduje przyjemność w używaniu przemocy, w pałaniu niechęcią do kogoś, nienawiścią do jakiejś szczególnej rasy lub grupy ludzi, antagonistycznymi uczuciami do bliźnich. Ale w umyśle, w którym wszelka skłonność do stosowania przemocy zanikła, panuje stan radości różniącej się całkowicie od przyjemności stosowania przemocy oraz od towarzyszącego temu konfliktu uczuć nienawiści i strachu. Czy możemy dotrzeć do samego źródła przemocy i uwolnić się od niego? Jeżeli nie, to będziemy żyć w ciągłej walce. Jeśli chcesz w ten sposób żyć – a najwyraźniej większość ludzi tego chce – to tylko tak dalej. Jeśli powiadasz: "Przepraszam, ale przemoc i gwałt nigdy nie ustaną" – to nie możemy się ze sobą porozumieć, gdyż już udało ci się zablokować. Jeśli jednak powiadasz, że możliwy jest inny sposób życia, to możemy się ze sobą porozumieć. Zastanówmy się więc – my, którzy możemy się porozumieć – czy w ogóle można całkowicie położyć kres każdej formie przemocy w nas samych i mimo to żyć nadal w tym potwornie brutalnym świecie. Sądzę, że jest to możliwe. Nie chcę mieć w sobie ani tchnienia nienawiści, zazdrości, niepokoju czy strachu. Pragnę żyć całkowicie w pokoju. Co nie znaczy, że chcę umrzeć. Chcę żyć na tej cudownej ziemi, tak obfitej, tak bogatej i tak pięknej. Pragnę patrzeć na drzewa, kwiaty, rzeki, łąki, na kobiety, chłopców i dziewczęta, a równocześnie żyć całkowicie w pokoju z samym sobą i ze światem. Czy mogę to zrobić? Jeśli potrafimy obserwować przemoc, nie tylko poza sobą, w społeczeństwie (wojny, rozruchy, antagonizmy między narodami i walki klasowe), ale również w nas samych, to może potrafimy wyjść poza krąg przemocy. To bardzo złożony problem. W ciągu wielu kolejnych stuleci człowiek stosował gwałt i przemoc. Na całym świecie religie starały się to poskromić i żadnej się to nie udało. Toteż jeśli mamy dotrzeć do sedna tego problemu, musimy – jak mi się zdaje – traktować go co najmniej bardzo poważnie, jako że wprowadzi on nas na całkiem nowe obszary. Jednakże jeśli dla intelektualnej rozrywki chcemy tylko pobawić się tym problemem, to nie zajdziemy daleko. Myślicie może, że wy sami traktujecie tę sprawę bardzo poważnie, ale dopóki inni ludzie na świecie nie odniosą się do niej równie poważnie i nie będą gotowi, by cokolwiek dla niej uczynić, dopóty na nic zda się cały wasz wysiłek. Ja nie dbam o to, czy inni traktują rzecz poważnie czy nie. Sam traktuję ją poważnie, i to wystarczy. Nie jestem stróżem mego bliźniego. Sam, jako istota ludzka, przeżywam bardzo mocno problem przemocy i chcę dopilnować, abym sam jej nie używał. Lecz nie mogę powiedzieć ani wam, ani nikomu innemu: "Nie dopuszczaj się gwałtu!" Nie miałoby to sensu, jeśli wy sami tego nie chcecie. Jeżeli więc naprawdę chcecie ten problem pojąć, to kontynuujmy wspólnie podróż badawczą. Czy problem gwałtu istnieje poza nami czy w nas? Czy chcecie rozwiązać problem w otaczającym was świecie, czy też opatrujecie znakiem zapytania samą skłonność do gwałtu, którą macie w sobie? Jeżeli jesteście wolni od niej w sobie, to wyłania się pytanie: "Jak mam żyć w świecie pełnym przemocy, gwałtu, zaborczości, zachłanności, chciwości i brutalności? Czy nie zostanę zniszczony?" Jest to nieuniknione pytanie, które nieustannie się powtarza. Gdy ktoś zadaje takie pytanie, to – moim zdaniem – nie żyje w pokoju. Kto bowiem żyje w pokoju, nie ma takich problemów. Może być uwięziony, bo odmawia wstąpienia do wojska, lub rozstrzelany za odmowę udziału w walce, ale to, że będzie rozstrzelany, nie jest dlań problemem. Niezmiernie ważną sprawą jest to zrozumieć. Staramy się zrozumieć gwałt jako fakt, a nie jako pojęcie. Jako fakt, który istnieje w istocie ludzkiej, a istota ludzka to ja sam. Aby przeniknąć ten problem, muszę być w stosunku do niego zupełnie bezbronny, otwarty. Muszę siebie wystawić przeciw sobie – niekoniecznie siebie przeciw wam, bo wy możecie nie być zainteresowani. Lecz ja muszę się znajdować w takim stanie umysłu, który chce ujrzeć tę sprawę prawidłowo aż do końca, nie zatrzymując się w żadnym punkcie i nie mówiąc, że dalej nie pójdę. Jest dla mnie oczywiste, że jestem skłonną do gwałtu istotą ludzką. Doświadczyłem skłonności do gwałtu w gniewie, w swych seksualnych popędach, w nienawiści, w stwarzaniu wrogości, w zazdrości i temu podobnych sytuacjach. Doświadczyłem tego, poznałem to i mówię sobie: "Chcę zrozumieć cały ten problem – nie tylko jakiś jego fragment, na przykład w postaci wojny, ale też tę agresywność człowieka, która istnieje w zwierzętach i stanowi ich cząstkę". Gwałt to nie tylko zabijanie bliźnich. Skłonność do niego przejawia się, gdy używam ostrych słów, gdy czynię gest wyrzucający kogoś za drzwi, gdy ze strachu jestem posłuszny. Gwałtem jest więc nie tylko zorganizowana rzeź w imię Boga, społeczeństwa lub kraju. Gwałt może być o wiele subtelniejszy, o wiele głębszy, my zaś usiłujemy zgłębić ten problem gwałtu aż do dna. Czy jesteście hindusami, muzułmanami czy chrześcijanami, Europejczykami czy kimkolwiek innym, jest w was skłonność do gwałtu. Czy wiecie, dlaczego tak jest? Bo oddzielacie się od reszty ludzkości. Rodzicie gwałt, oddzielając się od reszty ludzi z powodu wiary, narodowości, tradycji. Toteż człowiek, który stara się zrozumieć gwałt, nie należy do żadnego kraju, do żadnej religii, do żadnej partii politycznej czy systemu partyjnego. Zajęty jest wyłącznie próbą pełnego zrozumienia ludzkości. Istnieją dwa podstawowe sposoby myślenia o problemie gwałtu. Jedni twierdzą, że "skłonność do gwałtu jest człowiekowi wrodzona", inni zaś, że "gwałt jest wynikiem społecznego i kulturalnego dziedzictwa, w którym żyje człowiek". Nas jednak nie obchodzi kwestia, do której szkoły należymy. To nie ma znaczenia. Ważny jest fakt, że jest w nas skłonność do gwałtu, a nie uzasadnienie tego. Najpospolitszym objawem gwałtu jest gniew. Uważam, że gdy ktoś zaatakuje moją żonę czy siostrę, słusznie jestem zły. Gdy ktoś napada na mój kraj, atakuje moje pojęcia, zasady czy mój sposób życia, to mam prawo popaść w gniew. Gniewam się również, gdy podważa się moje błahe poglądy lub zmienia nawyki. Gdy ktoś nadepnie mi na odcisk lub obrazi mnie, popadam w gniew. Gdy ktoś ucieka z moją żoną i ogarnia mnie zazdrość, wówczas uważam, że mam prawo być zazdrosny, bo żona jest moją własnością. W każdym z tych wypadków gniew jest moralnie usprawiedliwiony. Ale zabijanie dla kraju jest też usprawiedliwione. O co więc nam chodzi, gdy mówimy, że gniew stanowi cząstkę gwałtu? Czy myślimy o gniewie w kategoriach jego "słuszności" lub "niesłuszności" ze względu na nasze skłonności lub środowiskowe wzorce, czy też chcemy obserwować sam gniew? Czy w ogóle istnieje słuszny gniew? Czy jest tylko sam gniew? Nie ma dobrego czy złego wpływu. Jest tylko wpływ. My sami, gdy nam to nie dogadza, nazywamy go złym wpływem. Już samo to, że chronimy i osłaniamy swą rodzinę, kraj, kawałek barwnej tkaniny zwany flagą, wierzenia, idee, dogmaty, każdą rzecz, której pragniemy lub którą posiadamy – już sam fakt ochraniania oznacza gniew. I to gniew bez wyjaśniania czy usprawiedliwiania go, bez mówienia "muszę chronić swe dobro", "miałem prawo się rozgniewać" lub "gniewać się, cóż za nonsens!" Czy potrafimy patrzeć na gniew sam w sobie? Czy potrafimy patrzeć nań całkiem obiektywnie, co oznacza, że ani go nie bronimy, ani nie potępiamy? Czy potrafimy? Czy mogę obserwować kogoś z was, jeśli jestem usposobiony do niego wrogo, lub jeśli myślę, że jest to cudowna osoba? Mogę to uczynić tylko wtedy, gdy potrafię nań patrzeć z pewną uwagą, wolną od każdego z tych uczuć. Czy zatem potrafię w ten sam sposób patrzeć na gniew, to znaczy tak, że jestem wtedy otwarty w stosunku do problemu, że nie stawiam oporu, że obserwuję to niezwykłe zjawisko, nie reagując na nie? Bardzo trudno jest patrzeć na gniew beznamiętnie, gdyż stanowi on cząstkę mnie, ale próbuję to robić. Jestem ludzką istotą skłonną do gwałtu bez względu na to, czy jestem czarny, żółty, biały czy czerwony. Nie obchodzi mnie, czy tę skłonność do gniewu odziedziczyłem, czy też wytworzyło ją we mnie społeczeństwo. Interesuje mnie tylko pytanie o to, czy w ogóle można się od niej uwolnić. Uwolnić się od skłonności do gwałtu to dla mnie wszystko. Jest to dla mnie ważniejsze niż seks, pożywienie czy stanowisko, gdyż gwałt mnie zatruwa. Niszczy mnie i niszczy świat, a ja chcę to zrozumieć, chcę się go pozbyć. Czuję się odpowiedzialny – nie są to puste słowa – i mówię do siebie: "Mogę coś zrobić tylko wtedy, gdy będę sam wolny od gniewu, od gwałtu, od przynależności do grupy". I to poczucie, że muszę zrozumieć swą skłonność do gwałtu, zaszczepia we mnie ogromną siłę i pasję odkrywania. Ale by uwolnić się od skłonności do gwałtu, nie mogę jej tłumić, nie mogę się jej wyprzeć, nie mogę powiedzieć: "Tak, jest ona częścią mnie i trudno" albo: "Nie chcę jej mieć". Muszę się jej przyjrzeć, muszę ją zbadać, muszę się dobrze z nią zapoznać, a nie mogę tego osiągnąć, jeśli będę ją potępiał lub usprawiedliwiał. A my potępiamy ją lub usprawiedliwiamy. Dlatego powiadam: "Na razie wstrzymuję się zarówno z potępianiem jej, jak i z usprawiedliwianiem". A jeśli chcecie położyć kres gwałtowi i przemocy, jeśli chcecie położyć kres wojnom, to ile chcecie w to włożyć energii, dać z siebie? Czy nic to dla was nie znaczy, że zabija się wasze dzieci, że bierze się do wojska waszych synów, tam zaś dopuszcza się wobec nich przemocy i wydaje na rzeź? Nic to was nie obchodzi? Na Boga, jeśli was to nie obchodzi, to co was porusza? Troska o pieniądze? Miłe spędzanie czasu? Zażywanie narkotyków? Czy nie widzicie, że ta skłonność do gwałtu, która jest w was, jest zgubą dla waszych dzieci? Czy może dostrzegacie to tylko jako problem oderwany od rzeczywistości? Zatem, jeśli was to interesuje, starajcie się całym sercem i umysłem rozwiązać problem. Nie rozsiadajcie się wygodnie, mówiąc: "Dobra, powiedz nam o tym wszystkim". Podkreślam, że nie możecie ani gniewu, ani skłonności do przemocy obserwować oczyma, które potępiają albo usprawiedliwiają, i że jeśli gwałt i przemoc nie są dla was palącym problemem, to nie uda wam się tych dwóch odczuć usunąć. Musicie się więc najpierw uczyć. Musicie uczyć się, jak obserwować gniew – jak obserwować swego męża, żonę lub dzieci. Musicie słuchać polityków i uczyć się, w jaki sposób nie jesteście obiektywni, dlaczego potępiacie lub usprawiedliwiacie. Powinniście dowiedzieć się, że potępiacie i usprawiedliwiacie, albowiem stanowi to element struktury społecznej, w której żyjecie; że jesteście uwarunkowani jako Niemcy, Hindusi, Murzyni, Amerykanie czy ktokolwiek, kim się akurat urodziliście, z całym zamroczeniem umysłu, które to uwarunkowanie powoduje. Aby nauczyć się, aby odkryć coś zasadniczego, musicie mieć zdolność do wnikania głęboko. Jeśli dysponujecie tępym narzędziem, to nie możecie wniknąć głęboko. To, co czynimy, jest ostrzeniem narzędzia, którym jest umysł. Umysł ten został stępiony przez wszelkie usprawiedliwienia i potępienia. Możecie wnikać głęboko tylko wtedy, gdy wasz umysł jest ostry jak igła, a twardy jak diament. Nie ma sensu siedzieć i pytać: "W jaki sposób mogę uzyskać taki umysł?" Musicie tego chcieć, tak jak chcecie zjeść posiłek. Chcąc mieć taki umysł, musicie najpierw zobaczyć, że tym, co go stępiło i ogłupiło, jest poczucie zabezpieczenia, które tworzy wokół was mur i stanowi część potępienia lub usprawiedliwienia. Jeśli umysł potrafi się tego pozbyć, wtedy można go obserwować, badać, przenikać i może dojść do stanu pełnej świadomości całego problemu. Powróćmy więc do kwestii centralnej. Czy można z siebie wykorzenić skłonność do gwałtu? Powiedzieć komuś: "Nie zmieniłeś się, dlaczego?" – stanowi już formę przemocy. I ja tego nie robię. Nie chcę was przekonywać do czegokolwiek. To sprawa waszego życia, nie mojego. To, w jaki sposób żyjecie, jest waszą sprawą. Pytam się tylko, czy jest możliwe dla istoty ludzkiej, żyjącej psychicznie w społeczeństwie, uwolnić się wewnętrznie od skłonności do gwałtu i przemocy? Jeśli jest to możliwe, to już sam ten proces uwalniania się wykształci odmienny sposób życia w świecie. Większość z nas zaakceptowała przemoc jako sposób życia. Dwie straszne wojny nie nauczyły nas niczego oprócz budowania coraz większej ilości przegród między ludźmi – to znaczy pomiędzy wami a mną. Ale ci z nas, którzy pragną uwolnić się od przemocy – jak mają to zrobić? Nie sądzę, aby można było cokolwiek osiągnąć na drodze analizy, czy to naszej własnej, czy "lekarskiej". Może potrafimy zmienić nieco siebie, żyć nieco spokojniej, z nieco większym uczuciem miłości, ale samo przez się nie da nam to pełnego postrzegania. Muszę jednak wiedzieć, jak analizować, bowiem umysł mój staje się niezwykle ostry, gdy analizuje. Te cechy ostrości, uwagi i powagi doprowadzą nas do pełnego postrzegania. Nie ma takich oczu, które dzięki jednemu "rzutowi oka" mogłyby od razu zobaczyć cały problem. Taka jasność widzenia jest możliwa tylko wtedy, gdy się potrafi dostrzec szczegóły. Potem można dokonać skoku. Niektórzy z nas, chcąc uwolnić się od gwałtu i przemocy, wymyślili utopijne pojęcie "niestosowania przemocy". Sądzimy, że hołdując ideałowi przeciwstawnemu przemocy, będziemy mogli się od niej uwolnić. Ale to niemożliwe. Mieliśmy i mamy niezliczone ideały, wszystkie księgi święte są ich pełne, a mimo to nadal używamy przemocy. Dlaczego więc nie zająć się samą przemocą? Dlaczego mamy zapomnieć o tym słowie? Jeśli chcemy zrozumieć to, co dzieje się teraz, musimy poświęcić temu całą uwagę i użyć całej swej energii. Rozpraszamy tę uwagę i energię, gdy tworzymy fikcyjny, idealny świat. Czy możemy całkiem porzucić ideał? Człowiek, który traktuje rzecz poważnie i gorąco pragnie odkryć, czym jest prawda, czym jest miłość, nie ma w ogóle żadnego pojęcia na ten temat. Żyje tylko tym, co jest. Aby badać fakt, jakim jest skłonność do przemocy, nie możemy go osądzać, z chwilą bowiem, gdy zajmiemy stanowisko potępiające, przestaniemy go widzieć takim, jakim jest. Gdy mówimy, że kogoś nie lubimy lub nienawidzimy, jest to faktem, choć brzmi strasznie. Jeśli się temu faktowi przyglądamy i wnikamy weń całkowicie, wtedy on znika. Jeśli mówimy: "Muszę przestać nienawidzić" czy: "W sercu mym powinna być miłość", wtedy żyjemy w obłudnym świecie o podwójnych kryteriach. Żyć całkowicie, żyć w pełni, w teraźniejszości – to żyć tym, co jest, tym, co jest teraz, bez usprawiedliwiania. Wtedy problem rozumiemy tak całkowicie, że się z nim rozstajemy, albowiem jasne widzenie problemu oznacza, że jest on rozwiązany. Czy jednak potrafimy jasno ujrzeć oblicze gwałtu i przemocy – oblicze przemocy nie tylko z zewnątrz, ale i od wewnątrz – to znaczy, czy potrafimy uwolnić się całkowicie od przemocy, nie przyjmując ideologii mającej nas od przemocy uwolnić? Wymaga to bardzo głębokich medytacji, a nie tylko słownej zgody lub sprzeciwu. Przeczytaliśmy wiele twierdzeń, ale czy naprawdę je zrozumieliśmy? Nasz umysł jest uwarunkowany, podobnie jak sposób życia, cała struktura społeczeństwa, w którym żyjemy. Nie pozwala nam to spojrzeć na fakt i uwolnić się od niego natychmiast. Powiadamy: "Przemyślę to, zastanowię się, czy mogę uwolnić się od gwałtu. Spróbuję się uwolnić". Jest to jedno z najokropniejszych stwierdzeń, jakie możemy uczynić. Nie ma miejsca na próbowanie, na robienie tego, na co możemy sobie pozwolić. Albo to robimy, albo nie. Oto gramy na zwłokę, gdy dom się pali. Dom się pali z powodu przemocy i gwałtu w całym świecie oraz w nas samych, a my mówimy: "Pozwól, że to przemyślę. Jaka ideologia jest najlepsza, by ugasić pożar?" Jeżeli dom się pali, to czy można się spierać o kolor włosów człowieka, który niesie wodę?
Dodaj komentarz