paź 17 2008

I. 1. TRZECH ŚWIĄTOBLIWYCH EGOISTÓW


Komentarze: 0

 

 

 

 

 

 

Przed paru dniami przyszło do mnie trzech świątobliwych egoistów.

Pierwszy był

 

Sanjasinem, (tj.

człowiekiem, który się wyrzekł świata); drugi

orientalistą, a zarazem wyznawcą wszechludzkiego braterstwa; trzeci

pracował z całym przekonaniem nad urzeczywistnieniem wspaniałej

utopii. Każdy z nich był całkowicie oddany swej pracy i patrzył z góry na

działalność i postawę życiową innych ludzi, każdy też czerpał natchnienie

i siły z własnych przekonań. Wszyscy trzej byli namiętnie przywiązani do

swych poglądów, a w każdym na swój sposób zaznaczała się dziwna

bezwzględność.

Mówili mi - zwłaszcza ów utopista, - iż gotowi są wyrzec się wszystkiego

dla swych przekonań, nawet siebie i przyjaciół poświecić. Byli na pozór

łagodni i skromni - najbardziej ten od braterstwa - a jednak była w nich

jakaś twardość, nieczułość serca i owa szczególna nietolerancja,

właściwa ludziom którzy się czują czymś lepszym od innych. Uważali się

za wybranych, którzy są powołani do wskazywania drogi innym bowiem

sami posiedli wiedzę i są pewni swej słuszności.

Sanjasin

 

w toku poważnej rozmowy, stwierdził że przygotowuje się do

następnego żywota. Obecny - mówił - może mu dać niewiele, albowiem

potrafił już przeniknąć na wskroś wszystkie światowe ułudy i oswobodzić

się od doczesnych spraw. Przyznawał iż ma pewne wady, oraz trudności

w koncentracji, ale - dodał - w następnym wcieleniu musi dorosnąć do

ideału, który już dziś widzi przed sobą. Całe jego zainteresowanie i

energia skupiały się w przekonaniu iż ma się stać kimś wybitnym w

następnym swym życiu. Rozmawialiśmy dość długo a on wciąż podkreślał

z naciskiem doniosłość jutra, przyszłości. Przeszłość - mówił - istnieje

tylko w związku z przyszłością, a teraźniejszość jest jeno przejściem w

przyszłość; "dziś" może być ciekawe tylko przez wzgląd na jutro. Gdyby to

jutro nie istniało, po cóż byśmy mieli podejmować jakiekolwiek wysiłki?

Można by równie dobrze wegetować, lub jak cielę trwać w miłym spokoju.

Całe życie było dlań nieustannym przesuwaniem się przeszłości w

przyszłość poprzez chwilową teraźniejszość; powinniśmy więc używać jej

- mówił, - aby się stać w przyszłości człowiekiem wybitnym - silnym,

rozumnym, współczującym. Zarówno teraźniejszość, jak przeszłość

przemijają, ale w jutrze dojrzewa owoc. Podkreślał wciąż iż dziś jest jeno

szczeblem i nie należy o nie zbytnio się troszczyć, ani mu nadawać

wielkiego znaczenia, trzeba natomiast widzieć jasno ideał jutra przed sobą

i wytrwale ku niemu dążyć, a osiągnie cię cel. Teraźniejszość

niecierpliwiła go i męczyła niewymownie.

Wyznawca braterstwa był bardziej wykształcony, używał też bardziej

poetycznego języka; umiał świetnie operować słowami, mówił łagodnie,

miękko i przekonywująco. On również stworzył idealny obraz siebie w

przyszłości. Musi stać się nie byle kim. Idea ta wypełniała jego serce,

toteż już zawczasu starał się gromadzić swoich przyszłych uczniów.

Śmierć - mówił - jest piękna, gdyż zbliża nas do tej boskiej wizji nas

samych w przyszłości; a myśl o niej czyni nam życie w tym brzydkim i

smutnym świecie znacznie łatwiejszym.

Pragnął gorąco przetwarzać i upiększać świat i pracował szczerze dla

urzeczywistnienia braterstwa ludzi. Uważał iż ambicja wraz z

nieodłącznym od niej okrucieństwem i amoralnością jest nieodzowna na

tym świecie gdzie wszak należy niejednego dokonać; twierdził również, iż

chcąc prowadzić różne organizacyjne prace, trzeba - niestety - mieć dość

twardą rękę. Praca nasza jest ważna, - mówił - gdyż ma pomagać

ludzkości, więc każdy kto się jej przeciwstawia musi być odsunięty -

oczywiście łagodnie. Organizacja stworzona dla wykonywania tej pracy

ma najwyższą wartość, toteż nie możemy dopuścić aby jej utrudniano.

"Inni mają swoje drogi i metody - dodał, - ale w istocie nasza jest

najważniejsza, a każdy kto nam w tej pracy przeszkadza, nie jest jednym

z nas."

Utopista był dziwnym połączeniem idealisty i człowieka na wskroś

praktycznego. Ewangelią jego nie było dawne, lecz nowe; w to

 

nowe

wierzył bez zastrzeżeń. Twierdził, iż wie co przyszłość niesie, albowiem ta

nowa ewangelia dokładnie ja, przepowiedziała. Planem jego było najpierw

szerzyć zamęt, a potem organizować i przeprowadzać swoje.

Teraźniejszość - mówił - jest zgniła, trzeba ją zburzyć doszczętnie i

dopiero po zniszczeniu jej coś nowego zbudować. Trzeba poświęcić

teraźniejszość dla jutra; człowiek przyszłości jest ważny, los człowieka

dzisiejszego ma małe znaczenie. "Wiemy dobrze, jak stworzyć tego

człowieka przyszłości" - mówił - "możemy z łatwością ukształtować jego

umysł i urobić serce, ale aby dokonać czegoś dobrego, musimy wpierw

zdobyć władzę; gotowi jesteśmy poświęcić siebie i innych, aby stworzyć

nowy porządek na świecie; zniszczymy każdego, kto nam stanie na

drodze, bowiem jakość środków nie ma żadnego znaczenia; cel uświęca

wszystkie środki".

"Dla osiągnięcia ostatecznego celu tj. pokoju, można używać każdej formy

gwałtu i przymusu; dla zapewnienia swobody jednostce w przyszłości,

ucisk i tyrania są dziś nieuniknione. Gdy pochwycimy władzę w swe ręce,"

- stwierdzał - "będziemy używali wszelkiego rodzaju przymusu, byle za

wszelką cenę zbudować nowy porządek na świecie; by zorganizować

bezklasowe społeczeństwo, nie mające żadnych kapłanów. Nie odstąpimy

nigdy od naszej podstawowej tezy, zjednoczyliśmy się z nią całkowicie,

ale będziemy zmieniać strategię i taktykę w zależności od zmieniających

się warunków. Planujemy, organizujemy i działamy w jednym celu: by

zniszczyć człowieka dzisiejszego, a stworzyć człowieka jutra".

Sanjasin,

 

wyznawca braterstwa i utopista, wszyscy trzej żyją dla jutra, dla

przyszłości. Nie mają, w zwykłym tego słowa znaczeniu, wygórowanych

ambicji, nie pragną zaszczytów, bogactwa, sławy czy uznania; ambicje ich

są o wiele subtelniejsze. Utopista utożsamił się z pewną grupą i wierząc w

jej siłę był pewien iż jest zdolna nadać nowy kierunek życiu całego świata;

wyznawca braterstwa marzył o wzniesieniu się na wyżyny; a

 

Sanjasin

o

osiągnięciu swego celu - doskonałości. Wszyscy trzej są pochłonięci

swym własnym stawaniem się, rozwojem i ekspansją swego "ja". I nie

dostrzegają że właśnie te pragnienia

 

zaprzeczeniem pokoju,

braterstwa, prawdziwego szczęścia.

Ambicja w jakiejkolwiek formie - żywiona w imieniu grupy, czy z

pragnienia osobistego zbawienia lub duchowych osiągnięć - jest

tłumieniem i odwlekaniem bezpośredniego czynu. Pragnienie wybiega

zawsze w przyszłość; chęć stania się czymś jutro, kiedyś, w przyszłości,

hamuje czyn w "dziś". A właśnie "dzisiaj" o wiele więcej znaczy aniżeli

jutro; chwila obecna zawiera całość czasu; dogłębne zrozumienie tego

wyzwala nas z więzów czasu. Stawanie się czymś dokonuje się zawsze w

czasie, jest jego przedłużaniem, a więc i przedłużaniem męki. Stawać się

jest czymś zgoła innym aniżeli

 

być.

Być można tylko w teraz, a wejść w

stan

 

bytu

jest największą z przemian. Stawanie się czymś jest jeno formą

ciągłości, przedłużaniem czasu; a przemiana dogłębna i całkowita, może

dokonać się tylko w "

 

teraz"; tylko w teraz można być

.

hjdbienek : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz