Jedność jest wszystkim i wszystko jest...
Komentarze: 0
W każdej kropli soków zawiera się pełna wartość całego drzewa MAHARISHI MAHESH YOOI Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu. WILLIAM BLAKE, Poezje wybrane Rzeczywistość istnieje, ponieważ na nią przystajemy. Ilekroć rzeczywistość się zmienia, zmianie ulega też nasza na nią zgoda. W historii nauki nazywa się to zmianą paradygmatu. Teoria paradygmatów została po raz pierwszy sformułowana przez znanego profesora historii nauki, Thomasa Kuhna w książce The Structure of Scientific Revolutions, w której przedstawił paradygmat jako strukturę naukową, objaśniającą rzeczywistość. Struktura ta niczym parkan ogradza wszystkie fakty naukowe danej chwili; jest ucieleśnieniem bieżącego poglądu na świat. Na przykład, do roku 1453 wszyscy zgadzali się, że Słońce wschodzi na wschodzie i zachodzi na zachodzie. Pogląd ten potwierdzały zmysły i wszelkie wydarzenia komentowane przez naukę były z tym faktem zgodne. Jednakże w XV wieku nastąpiła zmiana. Obserwatorzy zaczęli zauważać nowe wydarzenia w naturze. Ponieważ natura jest nieskończona i wszechobecna, poprawniej byłoby stwierdzić, że zauważono teraz rzeczy niegdyś niedostrzegane lub niechętnie postrzegane. Kiedy Kopernik postawił hipotezę, że to nie Słońce przesuwa się po niebie, lecz Ziemia obraca się wokół Słońca, nastąpiła rewolucja - stary paradygmat został odrzucony. Rewolucja to właściwe słowo na określenie tego procesu, jako że wszystko, co dawna rzeczywistość przedstawiała, musiało być ponownie interpretowane. Coś z tym kramem trzeba było zrobić, wymagał on upo-rządkowania. Należy przy tym rozumieć, że nikt świadomie nie dążył do zmiany paradygmatu. Analizując dokładnie przeszłość widzimy, iż teorie Kopernika, Galileusza i Newtona wniosły niezmiernie interesującą i bogatą rzeczywistość. Ludzie im współcześni byli innego zdania; każdy, kto uznawał powszechnie przyjęte zasady, i poważnie do nich podchodził, szczerze przeciwstawiał się „nowej nauce". Paradygmat nie jest sam w sobie faktem, lęcz koncepcją. Po to, by zmienić rzeczywistość, koncepcja musi być uznana za słuszną, a to może nastąpić tylko na poziomie świadomości zbiorowej. Prym wiodą geniusze tej miary co Newton i Einstein - można by powiedzieć, że oni przyspieszają powstanie nowej rzeczywistości, ale jeżeli ma ona być zaakceptowana jako coś „realnego", to muszą wszyscy za nimi podążyć. Dziś, ponad pół wieku po powstaniu ogólnej teorii względności, jej przesłanki nie są powszechnie znane. Jeszcze przed piętnastu laty uważano, że względność jest pojęciem zbyt trudnym dla uczniów szkół średnich i nawet sami nauczyciele fizyki często mieli o niej zaledwie wyobrażenie. A jednak jest ona realna. Rzeczywistość jest tym, na co się godzimy. Każdy, kto patrzy na naturę oczami Einsteina i następnych dwóch generacji nowych fizyków, ten rozumie, że nastąpiła wielka zmiana, w wyniku której runą w końcu wszystkie powszechnie panujące poglądy. Natura jest nieskończona i dlatego żaden paradygmat naukowy nie jest w stanie jej w pełni wyjaśnić. Z chwilą, gdy zmienimy nasze spojrzenie na rzeczywistość, okaże się, że natura może nam ofiarować dużo więcej. Trzeba jasno zrozumieć, że rzeczywistość może się zmieniać, ilekroć nasze spojrzenie na naturę i jej nieskończone możliwości zacznie się tej zmiany domagać. Na ogół nie bierze się tego pod uwagę. Na przykład pogląd, iż Ziemia naprawdę obraca się wokół Słońca, a nie na odwrót, uważa się za niezbitą prawdę. W rzeczywistości jest to wyłącznie sprawa perspektywy. Zarówno Ziemia, jak i Słońce, zawieszone są w pustej przestrzeni. Ruchy ich są częścią większego ruchu rotacyjnego naszej Galaktyki, sama zaś Galaktyka z ogromną szybkością ucieka od źródła Wielkiego Wybuchu. To, czy wierzymy, że Ziemia porusza się wokół Słońca, czy też, że Słońce krąży wokół Ziemi zależy od tego, gdzie stoimy, czego chcemy się dowiedzieć i jak się do tego zabieramy. W średniowieczu astrolodzy interesowali się głównie sprawami, które były dobrze zrozumiałe przy umieszczeniu Ziemi w centrum ich map astrologicznych. Jeżeli jednak chcemy być bardzo dokładni, lepiej i prościej będzie wyrysować Układ Słoneczny ze Słońcem w centrum, wtedy bowiem wszystkie planety poruszać się będą wokół niego po regularnych orbitach eliptycznych. Według starego systemu planety musiały cofać się i wykonywać tak zwany „ruch wsteczny". Patrząc na nocne niebo wydaje nam się, że planety ten właśnie ruch wykonują. Taka była rzeczywistość starego systemu i po dziś dzień wyczytujemy to na mapach astrologicznych. Nie akceptujemy faktów, które nie pasują do naszego widzenia świata. Czasami dowiadujemy się, a nawet sami obserwujemy, że nowotwór złośliwy samorzutnie się cofnął, że można być umysłowo sprawnym, mimo iż została usunięta część mózgu, że ktoś umysłowo upośledzony, bez pobierania nauki, może siąść i zagrać koncert fortepianowy Czajkowskiego, że ktoś umysłowo niedorozwinięty potrafi w jednej chwili wykonać zawiłe obliczenia matematyczne, czy też że człowiek może chodzić po rozżarzonych węglach (to tylko kilka ciekawych przykładów opublikowanych w ostatnich latach). Wydarzenia te ciągle nie są dla nas realne, gdyż brak nam do tego podstaw. Podstawy te to, po pierwsze, nowe wyjaśnienia tych faktów, lepiej uzasadnione niż dotychczas oraz, po drugie, zmiana w świadomości zbiorowej, zdolna w pełni tworzyć nową rzeczywistość. Zmierzam do tego, iż zdrowie doskonałe jest realne dla każdego, że każdy może poszerzyć swój udział w nieskończonej inteligencji. Cokolwiek umysł człowieka potrafi sobie wyobrazić, to umysł człowieka może osiągnąć. Rozległy obszar natury, dotąd nie wyjaśniony przez panujący obecnie światopogląd i przez naukę współczesną, wkrótce się odsłoni. Gdy to nastąpi, świadomość zbiorowa odkryje przed człowiekiem rzeczywistość znacznie bogatszą niż ta, jaką znał do tej pory. Jest to doprawdy jedyny powód, dla którego ludzkość, zbiór indywidualnych umysłów, zmienia swoje spojrzenie na rzeczywistość; możliwość rozwoju jest nam przynależna. Nasze umysły są nieodłączną częścią natury i dlatego mamy swój udział w jej ewolucji, w sile, która sprawia, że wszystko w naturze rozwija się, by ujawniać nieskończone możliwości inteligencji. To zrozumiałe, że każdy nowy paradygmat wywołuje sprzeciw. Każdy paradygmat wyjaśnia wszystko. Nasz obecny paradygmat zakłada na przykład, że jest „niemożliwe", by wewnętrzna rzeczywistość człowieka i zewnętrzna rzeczywistość świata w pełni z sobą harmonizowały; my go akceptujemy. Nowy paradygmat również wyjaśni wszystko, a poza tym wyjaśni więcej. Oto niektóre oznaki tych zmian i sprawy, które doczekają się wyjaśnienia: 1. Gdy pewną liczbę szczurów doświadczalnych wdroży się do nowego zadania, na przykład, nauczy się je przebiegać przez zawiły labirynt, jak stwierdzają niektórzy badacze, szczury w innych częściach świata wykonują to samo zadanie znacznie łatwiej. Szczury owe nie są powiązane genetycznie z pierwszą grupą; są to po prostu szczury nie mające żadnego fizycznego kontaktu ani sposobu porozumiewania się z grupą eksperymentalną. Wydaje się, że są bardziej pojętne tylko dlatego, że pierwsza partia szczurów już się tego zadania wyuczyła. 2. Jeszcze bardziej fascynująca jest historia małp japońskich, żyjących w warunkach naturalnych na wyspie Koshima, z dala od głównych wysp Japonii. Ta naukowa opowieść stała się dość znana za sprawą biologa angielskiego, Lyalla Watsona, który opisał ją w swej książce Lifetide. (Napisał on szereg urzekających książek o wydarzeniach w przyrodzie będących wyzwaniem dla świata nauki.) Tuż po II wojnie światowej naukowcy japońscy, prowadzący badania nad tymi stadami małp pozostawili na plaży ulubione przez nie słodkie ziemniaki. Jednakże pokrył je piasek i małpy nie mogły ich jeść. Później, w roku 1952, pewna młoda małpka, samiczka zwana przez naukowców Imo, wpadła na pomysł znoszenia ziemniaków do strumienia i tam je obmywała. Znalezienie takiego oryginalnego rozwiązania wymagało inteligencji, którą Watson nazywa geniuszem, porównywalnym z odkryciem przez człowieka koła. Pozostałe młode małpki obserwowały Imo, pojęły o co chodzi i wkrótce wiele z nich też myło swoje ziemniaki. Po pewnym czasie wszystkie młode małpki -myły brudne pożywienie, choć - co ciekawe - dorosłe, co najmniej pięcioletnie osobniki robiły to tylko wtedy, gdy bezpośrednio naśladowały młodsze małpki. Jesienią owego roku wiele małp na wyspie Koshima myło swoje pożywienie, teraz już w morzu, jako że „geniusz" stada, Imo odkryła, iż słona woda nie tylko obmywa pokarm, ale dodaje mu smaku. Według oceny Watsona, postępowało tak 99 małp. Aż pewnego wieczoru nauczyła się tego setna małpka. Oto jak Watson opisuje niezwykłe zjawisko, jakie potem zaobserwował: Przystąpienie do tego setnej małpy było, jeśli chodzi o liczbę, przekroczeniem swego rodzaju progu, było w jakimś sensie przełomem, od tego bowiem wieczoru robiły to prawie wszystkie małpy w tym stadzie. Co więcej, nawyk ten, jak się zdaje, przeskoczył naturalne bariery i samorzutnie - niczym kryształy gliceryny w zapieczętowanych laboratoryjnych słojach - pojawił się w stadach na innych wyspach i na lądzie stałym w Takasakiyama. W myśl teorii ewolucji Darwina i jej wersji zmodernizowanej przez genetyków, rzecz taka nie jest możliwa. Jak można samorzutnie przekazać jakąś cechę gatunkowi tej samej generacji, w dodatku jednocześnie i w kilku oddalonych od siebie miejscach? Wspomniana przez Watsona gliceryna w słojach jest takim samym przykładem. Tutaj nowe zachowanie nie było nawet wyuczone przez gatunek żyjący. Spowodowanie krystalizacji gliceryny jest niezmiernie trudne, a jednak, po pierwszej udanej próbie gliceryna samorzutnie skrystalizowała się w szczelnie zamkniętych słojach w innych laboratoriach. Tak, jak w „fenomenie setnej małpy" i tutaj inteligencja oddziaływała na samą siebie, przeskakując bariery tego, co „niemożliwe". Tymczasem takie jest właśnie naturalne zachowanie inteligencji - wpływa na siebie, sama sobą, poprzez siebie. Nie zna żadnych absolutnych granic. Inteligencja oczywiście nie przeskakuje ich bezładnie. W pełni szanuje własne ścieżki, ale wie też, jak otwierać nowe. Tworzy nowe realia, gdy zachodzi taka potrzeba. Komentując omawianą przez nas świadomość zbiorową, Watson wypowiedział znaczącą uwagę: „Być może, gdy wystarczająco wielu z nas uważa, iż coś jest prawdziwe, to staje się ono prawdziwe dla wszystkich". Einstein mówił bardzo podobnie o swoich ideach zawartych w teorii względności. Jeżeli świadomość zbiorowa jest realna, to powinniśmy móc coś z jej pomocą osiągać. Mając to na uwadze, organizacja Transcendentalnej Medytacji przeprowadziła doświadczenia, by dowiedzieć się, czy świadomość zbiorową da się pobudzić i sprawić, aby pomagała lepiej żyć. Rezultaty tych eksperymentów są fascynujące, ponieważ dostarczają autentycznych dowodów na istnienie nowego paradygmatu. Dotychczas przeprowadzono kilkadziesiąt eksperymentów, przytoczę tu wyniki tych najciekawszych. Z badań opublikowanych w roku 1976 przez psychologa dr Candace Borlanda wynika, że kiedy w jakimś mieście rozpoczyna medytacje 1% mieszkańców, to automatycznie następuje tam spadek wskaźnika przestępczości. Dotyczy to 11 miast amerykańskich, w których udokumentowano, że 1% ludności opanował technikę TM. Spadek przestępczości wyniósł tam aż 16%, podczas gdy w podobnych miastach -jak zresztą w całej Ameryce w owym czasie - wskaźnik przestępczości wzrastał. Badanie to było wielokrotnie powtarzane w setkach miast i miasteczek, zawsze z podobnym rezultatem. W roku 1979 na Uniwersytecie Massachusetts w Armherst zebrała się liczna grupa medytujących techniką TM. W czasie sesji odbywały się tam w określonych porach dnia medytacje grupowe. Fizjolodzy z Międzynarodowego Uniwersytetu Maharishiego w Iowa mierzyli tam czynność mózgu osób medytujących w tym samym czasie (mowa o zaawansowanej technice TM-Sidhis). Nie mając żadnego kontaktu z grupą w Armherst, nie znając pory medytacji tamtej grupy, medytujący w Iowa wykazywali zwiększoną koherencję fal mózgowych dokładnie wtedy, gdy grupa w Armherst zaczynała swoją medytację. Takiej zgodności fal mózgowych nie odnotowano ani przed, ani po tych właśnie porach dnia.. Zimą roku 1983, bardzo duża grupa medytujących, licząca około 7500 osób, zebrała się na konferencji w Iowa, gdzie między innymi odbywały się medytacje grupowe TM, oraz zaawansowane medytacje techniką TM-Sidhis. Socjologowie przestudiowali wtedy kilkanaście zmiennych, mogących oddziaływać na poziom świadomości zbiorowej. Stosując sprawdzone, nowoczesne metody statystyczne stwierdzili oni występowanie pewnych godnych uwagi zmian. Dokładnie w tym czasie poprawiła się sytuacja na rynku papierów wartościowych; po miesiącach stagnacji nastąpiło znaczne ożywienie, akcje szły ostro w górę aż do ostatniego dnia konferencji. Z chwilą, gdy medytacje grupowe 7500 osób zakończyły się, na tymże rynku nastąpił równie gwałtowny spadek. Zmieniły się też inne wskaźniki, choć nie tak wyraźnie. Odnotowano mniej wypadków samochodowych, mniej przyjęć do szpitali, zmniejszył się wskaźnik przestępczości, w dziennikach nie tak często pojawiały się informacje o konfliktach międzynarodowych. Rezultaty te wydają się niewiarygodne, dopóki nie zrozumiemy, iż rzeczywistość kształtuje się na poziomie świadomości zbiorowej. Wówczas wyniki te stają się wielce obiecujące i dają szansę tworzenia wartościowej i postępowej rzeczywistości. W ciągu ostatnich 15 lat podobne wyniki uzyskano w dziesiątkach eksperymentów testujących wpływ medytacji na krajowy wskaźnik przestępczości, konflikty zbrojne, wypadki samochodowe, występowanie chorób i różne inne wydarzenia wpływające na jakość życia. Według obowiązującego paradygmatu, są to zmienne zupełnie z sobą nie powiązane. Nie ma żadnego powodu, dla którego miałyby one jednocześnie i samorzutnie ulegać poprawie, podobnie jak brak jest uzasadnienia, by wiązać tę poprawę z medytacją grup ludzi w oddalonych od siebie miejscach. Tymczasem powód istnieje - inteligencja jest jedna. Jeśli inteligencja indywidualna może spontanicznie wpłynąć na czyjeś wyleczenie, wnieść więcej pogodnych, pełnych miłości myśli, usunąć wewnętrzny stres i nastawić umysł na postawy pozytywne, to tego procesu nic nie powstrzyma — jego zasięg będzie coraz większy. Rzeczywistość mamy wspólną i to co jest rzeczywistością jednostki, jest rzeczywistością ogółu. Na poziomie świadomości zbiorowej wszyscy akceptujemy tę właśnie jedyną rzeczywistość. Jest to konieczne, gdyż można ją stwarzać wyłącznie poprzez wspólną inteligencję, inaczej by tej rzeczywistości nie było. Inteligencja jest jedna, tylko przejawia się na nieskończenie różnorodnych szlakach. Nowy paradygmat powstaje z wielu różnych źródeł. Wspomnieliśmy już o nowej fizyce, która zapoczątkowała zmianę paradygmatu wprowadzając teorię względności. Niektórzy fizycy opowiadają się za tym, by uznać świadomość zbiorową za jedyną hipotezę mogącą uczynić zrozumiałym ten Wszechświat, który postrzegamy i który uznajemy za realny. Biolog brytyjski, dr Rupert Sheldrake, prowadzi pionierskie badania nad „ukrytą siłą", która mogłaby wytłumaczyć takie sprawy jak fenomen setnej małpy. Uważa on, iż zmiany w strukturze roślin i zwierząt mogą de facto powstawać na poziomie bardziej subtelnym niż poziom DNA. Innymi słowy, zamiast opierać się tylko na fizycznej strukturze genów, bada on ich cechy abstrakcyjne, czyli informację przez nie kodowaną. Geny, jak wiemy, nie są czymś tylko fizycznym; przekazują one nagromadzoną wiedzę o całej ewolucji. Dr Sheldrake utrzymuje, że istnieją pola informacji, które właśnie nadają życiu kształty, jakie postrzegamy. Te „pola morfogenetyczne" kształtują życie, zanim przybierze ono swój kształt fizyczny. W istocie reprezentują one „myśli" samej natury. Koncepcja pola jest w nowej fizyce podstawą wielu rozważań. To, co niegdyś uważano za oddzielne elektrony, lub oddzielne fale świetlne, teraz postrzega się jako przejawy nieskończonych pól. Pola te są „realną" rzeczywistością; to, co dostrzegamy, to tylko lokalne wydarzenia w tych polach. Sheldrake rozszerza koncepcję pola na biologię, a badający TM wprowadzają tę koncepcję w sferę ludzkiej świadomości. Tak właśnie rozszerza się paradygmat, obejmując kolejne dziedziny, dopóki wszystko, co się rozpadło , nie znajdzie się w jego zasięgu. Dlaczego świadomość miałaby być polem? Badający TM - dr R.Keith Wallace, dr Michael Dillbeck i dr David Orme-Johnson, wysunęli koncepcję pola świadomości, by wyjaśnić wyniki wspomnianych tu eksperymentów. Jak mogą dwa mózgi oddziaływać na siebie na odległość? Jak może medytacja małych, czy też dużych grup wpływać na spadek wskaźnika przestępczości? Uzbrojeni w setki rzetelnych wyników badań naukowcy zajmujący się TM odczuli potrzebę wyjaśnienia ich i skorzystali z nowego paradygmatu. Jeżeli pojmujemy świadomość ludzką jako nieskończone pole, którego lokalnym wyrazem jest każdy poszczególny człowiek, wówczas wiarygodne staje się zjawisko, że jedna część pola może oddziaływać na drugą. Tak dokładnie wygląda działanie pól w fizyce. Kompas w dowolnym miejscu pola magnetycznego Ziemi automatycznie ustawi się w tym polu tak, że wskaże północ. A zatem, jeżeli proces transcendowania pozwala indywidualnie doprowadzić umysł do równowagi i osiągnąć stan maksymalnej koherencji mózgu, logiczne wydaje się, że skutki tego być może odczują także inne umysły. „Ukryta siła" w polu świadomości nadaje kształt owym skutkom, które następnie pojawiają się w postaci rzeczywistości. Siła przestaje być czymś tajemniczym z chwilą, gdy zrozumiemy, że jest nią świadomość. Świadomość, torując inteligencji drogę na poziomie jaźni, sprowadza dobroczynne skutki medytacji. Na szerszej płaszczyźnie wywołuje dobroczynny wpływ na większy obszar inteligencji, jakim jest społeczeństwo. Prowadzący badania nad TM nazwali ogólny wpływ, jaki wywiera medytacja, efektem Maharishiego. Maharishi Mahesh Yogi w swych naukach o świadomości jako pierwszy przewidział, że proces transcendowania może powodować zmiany na odległość. Jest to najważniejsza cecha efektu pola. Przewidział on również, że do wywołania tego efektu wystarczy niewielka grupa ludzi. Podstawą tych domysłów raz jeszcze była fizyka, w której dobrze znane są przypadki, kiedy to przy zmianie niewielkiej ilości cząstek uzyskiwano zmianę całości. Na przykład, jeśli namagnetyzuje się 1 % atomów w sztabce żelaza, pozostała część sztabki też się magnetyzuje. To samo dotyczy reakcji chemicznych; wystarczy, że zareaguje 1% roztworu, a prawie natychmiast następuje reakcja całości. Wiele innych efektów fizycznych, w tym laser, działa na tej samej zasadzie. Następnie ten sam sposób myślenia odniesiono do świadomości człowieka. Lyall Watson doszedł do wniosku, iż jeśli wystarczająco dużo z nas uzna coś za prawdziwe, staje się to prawdziwe dla wszystkich. Efekt Maharishiego dowodzi, że do tego nie trzeba zbyt wielu z nas. Ważnym przełomem było tu odkrycie, iż efekt ten musi zachodzić na poziomie głębszym niż poziom myśli. W czasie procesu transcendowania medytujący nie rozmyśla o przestępstwach, o wojnie, chorobie i tym podobnych sprawach i nie usiłuje tego zła pokonać. Po prostu otwiera on swą świadomość na poziom jaźni, na świadomość, jaka istnieje, zanim zrodzą się myśli. Po czym inteligencja samorzutnie dokonuje reszty. Oto komentarz prowadzących badania nad TM: „Ta niezwykła, nowa technika tworzenia spójności w świadomości zbiorowej mogłaby prowadzić nie tylko do polepszenia jakości życia w miastach, jak na to wskazują badania nad przestępczością, lecz także do rozwiązywania konfliktów międzynarodowych i do utrwalania pokoju na świecie". Innymi słowy, efekt Maharishiego może się rozprzestrzeniać. Jedna, pokojowo nastawiona, nie narzucająca się, lecz spójna świadomość ma niezwykłą siłę - dowodzi tego życie Ghandiego, Matki Teresy i wielu innych, mniej znanych osób. Jeżeli nasza świadomość potrafi rozwinąć się i im dorównać, to wpływ ten jeszcze bardziej się poszerzy. Jeżeli potrafimy pogłębić naszą świadomość tak, aby przekroczyła ona nawet ich doświadczenia, wpływ ten będzie trwały. Trwałe uzdrawianie i trwały pokój realne są tylko na płaszczyźnie naszego bytu. Dopóki to, czym jesteśmy, oddzielone jest od natury, dopóty natura nam nie pomoże, nawet nasza własna natura. Wielki filozof niemiecki, Martin Heidegger, powiedział, iż groźba, jaka zawisła nad ludzkością, wywodzi się z wewnątrz. Nadciąga ona, ponieważ człowiek przeciwstawia się przepływowi natury, czyli Bytu, a przecież ma z nim współżyć. „Natura ludzka zawiera się w stosunku Bytu do człowieka." Ten byt jest naszym źródłem. Próba życia poza nim niweczy wszystko: „Świat nie uzdrawiany staje się niegodny." Ludzi przeraża bomba atomowa, lecz sednem sprawy jest świat bez uzdrawiania - to w nim tkwi niebezpieczeństwo, głosi Heidegger. Wszelkie inne zagrożenia - wojna, choroba, nienawiść, śmierć - stąd się wywodzą. Nowe spojrzenie na świat niesie z sobą koniec wszystkich zagrożeń. Heidegger pisze: „Tam, gdzie istnieje niebezpieczeństwo, rozwija się też to, co przed nim ratuje." Wystarczy powrócić do swego źródła, do swego bytu, a natura sama się uzdrowi. Nie trzeba być naukowcem, by zrozumieć, dlaczego nowa rzeczywistość ostro toruje sobie drogę przez nasze umysły. Świat nie uzdrawiany jest dla nas nie do przyjęcia. Choroba nie jest czymś naturalnym. I nie jest to tylko sprawa cierpienia. W samej głębi naszego jestestwa choroba nas obraża, ogranicza bowiem naszą wolność, a utrata wolności to jedyna rzecz, której inteligencja nigdy nie będzie tolerować. Serce rośnie na samą myśl o zdrowiu, szczęściu i miłości. Kiedy zaczynamy tworzyć zdrowie, ten niegodny świat, wzniesiony przez nasze umysły, przekształca się w rzeczywistość wyższego rzędu, w świat serca. Serce ludzkie ogarnia wszystko, co żyje, swoim współczuciem. Jest wewnętrznym królestwem świata, większym od całej obiektywnej przestrzeni. Nasze myśli są niczym doradca, szepczący królowi do ucha. Nawet najmądrzejszy, nie on jest królem. Królem są serce i umysł, uczucia i inteligencja, wszystkie w jednym. Ponieważ zaś każda istota ludzka w sobie je zawiera, każda też może sobą rządzić. Na poziomie naszego bytu mamy wszelką władzę, jaka tylko jest potrzebna do tworzenia nowej rzeczywistości. Gdy nasza świadomość zawita znów u swego źródła, problemy życiowe znikną. Uzmysłowimy sobie, że one właściwie nie istnieją. W rezultacie wyłoni się inny świat. Uzdrowiony i uświęcony.
Dodaj komentarz