Niech żyje koegzystencja
Komentarze: 1
Świat się nie zawalił wskutek klęski uznawanego w XIX w. mechanistycznego ładu kosmicznego. Podobnie np. psychokineza bynajmniej nie unieważnia praw dźwigni, a wahadełko, które się kręci „samo z siebie", nie zmusza do wyrzeczenia się zasad termodynamiki. Nie ma powodów do wszczynania wojny światopoglądowej. Niech żyje koegzystencja, hasło stale propagowane przez polityków. Ostatecznie w dawnych wiekach nauki humanistyczne i przyrodnicze wspaniale ze sobą współistniały, wydając wiedzę, której i dziś nie trzeba traktować jako przestarzałej. Była to właśnie wiedza ezoteryczna czy też okultystyczna (co przecież nie oznacza nic innego jak „wiedza ukryta"). Wiele z tego aktualnie odkrywamy - przeważnie niezamierzenie. Więcej jeszcze czeka na swoje odkrycie. A przy tym często właściwie trudno jest mówić o wiedzy ukrytej, jest ona jedynie pomijana. Na przykład prastara idea dualizmu. Szperając w przeszłości, natrafiamy na nią na każdym kroku: jin i jang, Agarthi i Shambala (centrum dobra i zła; idea podchwycona przez Karola Maya w Ardystanie i Dżynistanie), biała i czarna magia, manicheizm, anima i animus, duch i materia, ciało i dusza, Chrystus i antychryst aż po „syzygię" Junga, która stara się ująć psychologicznie dualizm mityczny. A w tak zwanej trzeźwej rzeczywistości? W fizyce aż się roi od dualizmów: fala i cząstka, parzystość, symetria, materia i antymateria, dyssymetria spinu i skręt aminokwasów, biegunowość (albo też brak pojedynczych biegunów), komplementarność itd. Mimo woli przychodzi na myśl powiedzenie, że z racjonalizmu doprowadzonego do ostateczności lęgnie się to, co fantastyczne. Może to być proces ciągły. Żadne stulecie nie ma monopolu na wiedzę (albo jej brak). Różnice występują we wstępnych uwarunkowaniach, a zatem różnie są także przedstawiane wyniki poznania. Któż zaręczy, że badacze, filozofowie albo mędrcy w dawnych czasach nie mogli dojść do podobnie elementarnych wniosków jak Einstein czy Bohr - albo jeszcze bardziej elementarnych? David Bohm, uczeń Oppenheimera, uważa, że kosmos przedstawia sobą „porządek zespolony", którego wyrazem są teorie nowej fizyki. On sam „upraszcza" tę niejasną deklarację, definiując jej sens, jak następuje: „zgodnie z mechaniką kwantową świat zjawisk wyrasta z głębiej tkwiącego porządku, z którym jest zespolony"... Aha. Nawet wykształcony człowiek naszych czasów nie wpadnie a priori na taką wizję świata. A jednak kardynał Mikołaj z Kuzy (jako alchemik znany pod nazwiskiem Nicolaus Cusanus, zm. 1644) posługiwał się pojęciem „zespolenia" . Cusanus wyrażał stosunek świata do bytu absolutnego następującymi pojęciami: „zespolenie" (complicatio) i „rozwinięcie" (explicatio): Wieczność byłaby zarówno zespoleniem, jak i rozwinięciem czasu. Brzmi to w pewien sposób nowocześnie. Cóż, przypadkowy zbieg okoliczności, prawda? Oczywiście, prawdopodobnie tak samo, jak fakt, że czakrany w jodze (ośrodki energii) znajdują się w miejscach splotów nerwów, o których aż do czasów nowożytnych nic nie było wiadomo. Jedno nie ulega najmniejszej wątpliwości: Jeśli się gruntownie i wytrwale uprząta gruzy ignorancji i pseudo-wyższości, pod którymi spoczywa tak wiele tajemnej wiedzy, to nieuchronnie odkrywa się zdumiewające rzeczy, których nie można przypisać przypadkowi ani pozbyć się stwierdzeniem, że są jedynie rezultatem interpretacji. Wzorcowym przykładem tego jest alchemia. Szczególnie z racji zawartego w naukach alchemicznych wymogu, aby wiedzy nie wypuszczano po prostu na ludzkość jak dżina z butelki, ale by była zależna od etyki. Taka zasada nieuchronnie prowadzi do zaszyfrowania wiedzy. Może jakiś przykład? Na wszystkich poziomach alchemii mamy do czynienia z metodą oczyszczania przez powtarzanie jakiegoś procesu niezliczoną ilość razy. Historycy albo przyrodoznawcy mają na to - o ile w ogóle zajmują się czymś tak „niekonkretnym" - przekonywające wyjaśnienie. Chodzi tu, mówią, o wewnętrzną przemianę samego alchemika, o jego psychiczną transmutację do wyższej wiedzy i oświecenia. Jeśli wodę do sporządzenia eliksiru trzeba destylować tysiące razy, to działania te mają charakter czysto medytacyjny. Służą one ćwiczeniu cierpliwości, woli i siły wewnętrznej. Nie ma to nic wspólnego z prawdziwą fizyką ani chemią. Psychologowie spieszą z potwierdzeniem tego, wysuwając najoryginalniejsze teorie - od słabości libido do działania superego. „Przypadkiem" jednak w trakcie tego ćwiczenia cierpliwości można wzbogacić normalną wodę, uzyskując wodę ciężką, ową substancję przemieniającą zbiornik wody w bombę wodorową, w której wybucha gwiezdny ogień. Jedna jaskółka nie czyni wiosny. Idźmy więc dalej... Pisma alchemiczne zawierają wskazówki dla techników, dotyczące sposobu oczyszczania metali. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu każdy chemik był gotów przysiąc na wszystkie świętości, że choćby metal lub metaloid oczyszczać w nieskończoność, to jego właściwości w żaden sposób nie ulegną zmianie. Dziś znany jest proces topienia strefowego, pozwalający na uzyskanie czystego germanu, krzemu (do tranzystorów, komputerów itd.) i wielu innych substancji. Metale i metaloidy jednak zmieniają swoje właściwości wskutek oczyszczania. Nasza nowa wiedza pozwala nam zrozumieć wiedzę dawną, zaszyfrowaną z obawy przed jej nadużyciem. Ta ostrożność jest aż nadto usprawiedliwiona, jeśli wziąć pod uwagę obecny stan naszego świata. Dla alchemików najwidoczniej było oczywiste, że wiedza, której nie towarzyszy mądrość i dojrzałość wewnętrzna, musi przynieść fatalne następstwa. Obecnie doświadczamy tego na własnej skórze, a nasze dzieci czeka prawdopodobnie coś jeszcze gorszego. Alchemiczne samoograniczanie się w nauce i technice nie mogłoby dzisiaj nikomu zaszkodzić. Alchemicy nie są zresztą wcale cechem nieudolnych wytwórców złota, pogrążonych w medytacji słupników czy zwykłych szarlatanów. Wprost przeciwnie: Albert Wielki (Albertus Magnus, 1193-1280) opisał skład chemiczny bieli ołowianej, minii i cynobru oraz otrzymał potaż (węglan potasu). Paracelsus (Teophrastus Bombastus von Hohenheim, 1493-1541) odkrył cynk, wprowadził do zastosowania w medycynie związki chemiczne i sformułował zasady leczenia, których wartości do dziś nie zdołało przewyższyć żadne lekarstwo ani żadna forma terapii. Basilius Valentinus (XV w.) opisał eter dwuetylowy i kwas solny. Blaise Vigenere (1523-1596) odkrył kwas benzoesowy. A to tylko kilku wybitnych alchemików. Nie mniejsze wrażenie robią rozsypane od niechcenia okruchy anachronicznej wiedzy. W 1728 r. Pater Castel powiedział o relacji między grawitacją a światłem: Gdyby usunąć ciężkość świata, usunięto by równocześnie światło... Nie ma potrzeby posuwania się do myślowej ekwilibrystyki, aby dostrzec zdumiewającą zbieżność z geometrią czasoprzestrzeni Einsteina, wiążącą ze sobą światło i siłę ciążenia.
Dodaj komentarz