Otwarty duch
Komentarze: 0
To tylko wrażenie, bo w gruncie rzeczy nie istnieją żadne rzeczywiste różnice w zasadzie funkcjonowania wahadełka i różdżki. Oba te instrumenty pokazują, że nasza nieświadomość odebrała sygnały, i oba pozwalają te sygnały zrozumieć. Jedynie „mowa" wahadełka jest bardziej zróżnicowana i daje dostęp do szerszego pasma odpowiedzi. Różdżka nie wydaje się tak uniwersalna, za to jednak jest szczególnie czuła w jednej określonej dziedzinie - właśnie różdżkarstwie. Dlaczego tak jest, trudno odpowiedzieć z pewnością. Niektórzy argumentują, że po prostu łatwiej jest chodzić z drewnianym widelcem, metalową pętlą czy temu podobnymi przedmiotami niż ze swobodnie się kołyszącym wahadełkiem, gdy inni są przekonani, że podział na wahadełko i różdżkę nastąpił przypadkowo i został utrwalony przez tradycję. Jeszcze inni wysuwają dalsze przypuszczenia. Jednym słowem, znowu nic dokładnie nie wiemy. Nie jest to zresztą ważne. Nikt nie wie, co konkretnie się dzieje, gdy łykamy aspirynę czy około 700 innych lekarstw (tak utrzymuje angielski badacz), jednak łykamy je mimo to. I to z niejakim skutkiem. Funkcje naszego ciała są równie niezbadane jak głębie kosmosu. O ukrytych procesach chemicznych i fizycznych przebiegających w nas mamy tylko bardzo, bardzo niejasne wyobrażenie; biologiczne mechanizmy kontrolne po większej części tkwią w ciemnościach, a misteria ducha ludzkiego są nimi w istocie. Kto może się dziwić, że setki lekarstw powstają metodą prób i błędów, jeśli biologia nie jest nawet w stanie wyjaśnić, jak na przykład funkcjonuje homeostaza, dzięki której temperatura naszego ciała jest utrzymywana w pewnym zakresie na stałym poziomie, niezależnie od tego, czy na dworze pada śnieg, czy praży słońce. Tym mniej jest więc możliwe poznanie owych tajemniczych mechanizmów, które każą wahadełku się kołysać, a różdżce wychylać, oraz ścisłe określenie dziedziny ich zastosowań. Prawdopodobnie już w zamierzchłej przeszłości radiestezja (jakkolwiek brzmiała jej ówczesna mistyczna nazwa) została podzielona na dwa obszary zastosowań: „domowy" i „zewnętrzny". W tamtych czasach, kiedy nie było jeszcze map, nad którymi można by stosować wahadełko, osoba wrażliwa, szaman, mędrzec itp. musiał wyjść na dwór, aby na miejscu szukać z różdżką wody, podczas gdy wahadełko oddawało cenne usługi, gdy przyszedł do niego ktoś potrzebujący pomocy. W ten sposób mogły powstać różne dyscypliny jednej i tej samej sztuki. A tradycje mają tę właściwość, że kształtują przekonania. Być może wahadełko i różdżka od stuleci funkcjonują w tak odmienny sposób, ponieważ od pokoleń ludzie nie umieją sobie tego inaczej wyobrazić. Za takim wnioskiem przemawiałoby wszystko, co dotychczas przedstawiliśmy. Jakkolwiek się sprawy mają, czy powodem jest psychologiczna postawa oczekiwania, czy nieznane zasady przyrody, wahadełka zazwyczaj się kręcą, a różdżki wychylają. Jest całkiem możliwe, przy wolnym od uprzedzeń podejściu do radiestezji, opracowanie czegoś w rodzaju alfabetu Morse'a dla różdżki, który pozwoli z nią pracować podobnie jak z wahadełkiem, a jednocześnie doprowadzenie wahadełka do krążenia nad żyłami wodnymi pod gołym niebem - ale po co? Bardziej praktyczne jest bez wątpienia postępowanie takie jak do tej pory (tradycyjne). Tak więc krąg radiestezji się zamyka. Jest ona, jak się dość jednoznacznie okazało, praktycznie zorientowaną drogą - można by niemal powiedzieć: rzemiosłem - umożliwiającą wkroczenie w głąb naszej nieświadomości, gdzie w niezbadany sposób komunikujemy się z wszechświatem, przestrzenią i czasem. Jednocześnie oferuje ona instrumentarium świadomej komunikacji: wahadełko i różdżkę. Niektórzy umieją wyławiać fragmenty informacji z wielkiego jeziora wiedzy także bez tych „protez". Australijscy aborygeni potrafią na przykład bezpośrednio wyczuwać wodę. Oni po prostu wiedzą, gdzie ona jest, i testy laboratoryjne wykazują, że ich ciała reagują na nią mikroskopijnymi skurczami mięśni. Im różdżka nie jest potrzebna. Za to jednak najwidoczniej „wydolność mózgu" (wiedza, horyzonty itd.) odgrywa ważną rolę w określeniu indywidualnej wrażliwości. Lepiej rejestrowana, jak się zdaje, jest taka docierająca do nas informacja, która nam coś mówi, niż obca nam i pozbawiona odpowiednika. Ta druga prawdopodobnie w ogóle „przejdzie bokiem". Zawęża to znacznie możliwości australijskich aborygenów, a poszerza nasze (przynajmniej w dziedzinach, które nas interesują). W tej sytuacji chętnie godzimy się z tym, że potrzebne nam są „protezy". Szczególnie, jeśli mogą nam one przekazać cenne wiadomości. Zrozumieć je musimy co prawda sami... Żona wspomnianego pisarza Colina Wilsona prowadziła doświadczenia różdżkarskie w publicznie dostępnym więzieniu w Bodmin, w angielskim hrabstwie Comwall. Doświadczonej radiestetce towarzyszyli dwaj początkujący adepci. W dwóch miejscach w ponurych piwnicach wychylały się także różdżki początkujących. Jak się potem okazało, do tych nieoczekiwanych reakcji dochodziło w celi śmierci, gdzie skazani czekali na egzekucję, i w samej celi straceń. Jakie „specjalne" informacje mogły tam zostać odebrane za pomocą różdżki, to chyba jasne, i także biorący udział w eksperymencie nie mieli w tym względzie wielu wątpliwości. Jeśli wziąć pod uwagę, że pierwotnym celem doświadczenia było tropienie podziemnych żył wodnych - których tu co prawda nie było - to stanie się jasne, jak wrażliwa i bogata w niespodzianki jest „relacja trójkąta" informacja-człowiek-różdżka (albo wahadełko) i że tym więcej wiedzy można zaczerpnąć z wszechświata, im więcej jej mamy sami i jesteśmy tego świadomi. „Otwarty duch" jest jeszcze o wiele bardziej pożądany, niż mówi znane powiedzenie. Wahadełko i różdżka mogą być jego czułkami". Kto sądzi, że zabrnęliśmy już zbyt daleko w marzycielstwo i myślenie życzeniowe, pozbawione solidnej podstawy, tego spieszymy zapewnić, że tak nie jest. „Otwarty duch", który jest też miły filozofom i wizjonerom, może zostać - co się tyczy radiestezji - radykalnie „zamknięty" środkami materialnymi (przy czym nie mamy na myśli morderstwa ani podobnych rzeczy). Wystarczy owinąć wokół głowy tuż nad uszami cienki pasek aluminium albo przykleić do czoła kwadrat z folii aluminiowej, aby ustał odbiór sygnałów radiestezyjnych. Wykazały to eksperymenty naukowe. Nawet sam Wilhelm de Boer traci wtedy od razu swoje więcej niż nadludzkie zdolności. Takie to proste; a niewiele bardziej skomplikowane jest przeciwieństwo: wykorzystanie niezliczonych możliwości radiestezji, a zatem naszych utajonych sił duchowych...
Dodaj komentarz