PRZEGRAĆ WYŚCIG SZCZURÓW
Komentarze: 0
Powróćmy do tej pięknej sentencji z Ewangelii, że trzeba zatracić siebie, by się odnaleźć. Myśl ta obecna jest w prawie całej literaturze religijnej, we wszystkich religiach, w całej literaturze mistycznej. Jak można zatracić siebie? Czy kiedykolwiek próbowałeś coś stracić? To prawda: im usilniej czegoś próbujesz, tym trudniej to osiągnąć. Tracisz rozmaite rzeczy przez to, iż nadmiernie pragniesz je osiągnąć. Tracisz, gdyż nie jesteś tego świadom. No tak, jak zatem obumrzeć dla siebie samego? Mówimy tu oczywiście o śmierci, a nie o samobójstwie. Żąda się od nas obumarcia, a nie pozbawiania się życia. Przysporzenie jaźni bólu, cierpienie, byłoby jedynie umocnieniem jaźni. Dawałoby to przeciwny od zamierzonego efekt. Nigdy nie jesteś tak przepełniony swym "ja", jak wtedy gdy cierpisz. Nigdy nie jesteś tak skoncentrowany na sobie, jak wtedy gdy jesteś przygnębiony. Nigdy nie jesteś bliższy zapomnienia siebie, jak wówczas gdy jesteś szczęśliwy. Szczęście uwalnia cię od "ja". To cierpienie, ból, nędza i depresja wiąże cię z "ja". Zauważ, jak świadomy jesteś swego zęba, gdy cię boli. Kiedy ten ból ustąpi, nie uświadamiasz sobie nawet, iż twój ząb istnieje. Tak samo jest z głową, gdy cię nie boli. Jakże inaczej jest wtedy, gdy ból rozsadza ci głowę. A więc założenie, że możesz się wyprzeć swego "ja" poprzez przysporzenie mu bólu, negowanie go, umartwianie - jak to tradycyjnie pojmowano - jest całkowicie fałszywe, błędne. Zatracenie "ja" oznacza obumarcie, rozpłynięcie się, oznacza zrozumienie jego prawdziwej natury. Kiedy pojmiesz ja, ono zaniknie, przestanie istnieć. Przypuśćmy, że któregoś dnia ktoś puka do drzwi mojego pokoju. - Proszę wejść - mówię. - Czy wolno zapytać kim pan jest? On zaś odpowiada: - Jestem Napoleonem. - Czy to nie ten Napoleon... - Ten właśnie. Bonaparte. Cesarz Francji. - Co też pan mówi! - odpowiadam i myślę, że lepiej wobec tego faceta mieć się na baczności. - Może Wasza Wysokość raczy usiąść - mówię. - Słyszałem, że ksiądz nieźle sobie radzi z rozwojem duchowym. Mam problem natury duchowej. Obawiam się, że teraz trudniej mi będzie ufać Bogu. Moja armia walczy w Rosji, a ja spędzam bezsenne noce, zastanawiając się, jak to się zakończy. - No tak, Wasza Wysokość, mógłbym coś na to poradzić. Sugerowałbym raczej przeczytanie rozdziału szóstego według Mateusza: "Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną, nie pracują ani przędą". W tym momencie zaczynam się zastanawiać, kto jest bardziej szalony, ten facet czy ja. Ale brnę dalej z tym lunatykiem. Tak właśnie na początku postępuje wobec ciebie mądry guru. Towarzyszy ci, traktując serio twoje problemy. Otrze kilka łez z twoich oczu. Jesteś wariatem, ale jeszcze o tym nie wiesz. Wkrótce musi nadejść chwila, kiedy wytrąci ci z ręki broń i powie: - Skończ z tym. Nie jesteś Napoleonem. W słynnych dialogach Katarzyny ze Sieny, Bóg miał jej powiedzieć: "Ja jestem tym, który jest, ty jesteś tą, której nie ma". Czy kiedykolwiek doświadczyłeś swego nieistnienia? My na Wschodzie mamy obrazowe przedstawienie tego przeżycia. Jest to obraz tancerza i tańca. Bóg jest tancerzem, a stworzenia boskie tańcem. Nie jest tak, że Bóg jest wielkim tancerzem, a ty jesteś małym tancerzem. O nie! Nie jesteś tancerzem w ogóle. Ciebie się tańczy! Czy kiedykolwiek tego doświadczyłeś? A może kiedy człowiek odzyskuje rozum i zdaje sobie sprawę, że nie jest Napoleonem, nie przestaje istnieć? Istnieje nadal, ale nagle uzmysławia sobie, że jest czymś innym, niż myślał. Utracenie swojego "ja" oznacza, iż nagle zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy zupełnie kimś innym, niż dotąd sądziliśmy. Myślałeś, że jesteś w samym centrum? Teraz doświadczasz siebie jako satelity. Myślałeś, że jesteś tancerzem, teraz doświadczasz siebie jako tańca. Są to tylko analogie, obrazy, nie możesz więc ich traktować dosłownie. Daję ci tylko klucz, wskazuję kierunek. To są tylko wskazówki. Pamiętaj o tym. Nie możesz trzymać się ich nazbyt kurczowo. Nie traktuj ich zbyt dosłownie.
Dodaj komentarz