lip 16 2010

Przeżycia deja-vu: „spojrzenie wstecz"...


Komentarze: 1

  Prawie każdy z nas miał w swoim życiu — świadomie lub nieświadomie — pewnego rodzaju wspomnienie wcześniejszego życia. Mieliście już tak zwane przeżycie deja-vu? Słowo deja-vu pochodzi z francuskiego i oznacza „już raz widziane". Gdy znajdujecie się w obcym mieście albo krajobrazie i macie intensywne uczucie: „ja już tutaj byłem", aczkolwiek wiecie na pewno, że nigdy dotąd tu nie byliście, ulegacie wtedy przeżyciu deja-vu. Przeżycie to nie ma nic wspólnego z faktem, że jesteście owym miejscem szczególnie zafascynowani i tak bardzo pociąga was ono swoim urokiem. Z pewnością byliście już w wielu miejscach na świecie, które były przynajmniej tak samo piękne i podniecające lub w inny sposób wywoływały w was intensywne, uczuciowe poruszenie. Przy przeżyciu deja-vu macie uczucie, że to miejsce nie jest obce. Wszystko wydaje się już skądś znane i jakby oswojone. Może rzeczywiście byliście już tutaj w swoim życiu!
Moje pierwsze deja-vu miało miejsce w Rzymie i to akurat w tym czasie, kiedy zacząłem interesować się tematem reinkarnacji. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o nim specjalnie dużo i fakt ten niewiele mógł mi wyjaśnić.
Odbywałem wówczas z moją najlepszą przyjaciółką podróż po Włoszech. Spędzaliśmy ferie nad morzem i na koniec urlopu chcieliśmy jeszcze odbyć małą „podróż kulturalną". Planowaliśmy więc udać się do Pizy, potem na kilka dni do Florencji i przez Bolonię, jezioro Comer wracać do domu.
Na autostradzie z Pizy do Florencji zobaczyliśmy kierunkowskaz: do Rzymu. Postanowiliśmy spontanicznie nie jechać do Florencji, lecz do Rzymu. Włączyłem kierunkowskaz i znaleźliśmy się na rozwidleniu dróg do miasta. Do Rzymu dojechaliśmy już nocą. Jakkolwiek było ciemno, czułem się tak, jak bym wrócił do domu. Prowadziłem przez miasto, jakbym był kierowany przez przewodnika. W tym czasie nie mieliśmy żadnego planu miasta ani przewodnika. Szybko znaleźliśmy kwaterę w pobliżu katedry św. Piotra. Wszystko przebiegało tak sprawnie, że aż nas to dziwiło. Ostatecznie Rzym nie jest małym miastem! Każdy, kto już raz jechał samochodem przez wielkie miasto, wie, jaki się czuje zagubiony. Aczkolwiek ja również zawsze myślałem z obawami o podobnych błądzeniach w obcych miastach, w Rzymie wydawało mi się całkiem inaczej! Obojętne o jakiej porze dnia, jazda po mieście sprawiała mi przyjemność, zawsze udawało mi się znaleźć drogę i ciągle myślałem: „czuję się tak, jakbym był tu sto razy". Przy czym należy dodać, że byłem tu właśnie po raz pierwszy w życiu.
Mego pierwszego uświadomienia przeżycia deja-vu doświadczyłem w rzymskim amfiteatrze Koloseum i krótko potem w katakumbach, w podziemnych grobach chrześcijan przy Via Appia. Tutaj szukali schronienia pierwsi chrześcijanie podczas ich prześladowań, aby uniknąć męczeńskiej śmierci, gdy rzucani byli lwom na pożarcie i poddawani innym przerażającym torturom. Było to w czasie, kiedy w Rzymie dla rozbawienia ludu organizowano „chleb i igrzyska". Chrześcijanie, wtedy jeszcze pogardzani jako outsajderzy i mniejszość, stawali się ofiarami dekadencji i perwersji. Ale rozważania te nasunęły mi się w myślach dopiero po moim przeżyciu deja-vu.
Gdy zwiedzaliśmy Koloseum, czteropiętrową budowlę w formie elipsy na 45.000 osób, przy przechodzeniu przez zacienione arkady opanowało mnie uczucie przestrachu. Wyczuwałem fizyczne męki i cierpienia właśnie w tym miejscu im zadawane. Ogarnęła mnie nagle potworna wściekłość, która wydawała mi się całkowicie niezrozumiała, a nawet absurdalna. Do tego momentu nie wiedziałem jeszcze, dlaczego zawładnęły mną takie uczucia. Dotąd w czasie zwiedzania innych, godnych obejrzenia i czyniących duże wrażenie, osobliwości Rzymu nigdy nie doznawałem innych uczuć niż turystyczną ciekawość i pełen czci podziw. Nie mogłem wyjaśnić sobie moich reakcji. Również moja przyjaciółka, z którą spędzałem czas w pełnej harmonii, nie wiedziała, dlaczego opuściłem Koloseum w takim popłochu i po pobycie w nim byłem tak wstrząśnięty. Nie wracaliśmy więcej do tej sprawy, poprzestając na tym, że stare ruiny okazały się dla mnie pełne grozy.
Kilka dni później znaleźliśmy się w drodze do katakumb. Nie mogłem się prawie doczekać wejścia do nich i byłem strasznie podniecony. Katakumby wolno było zwiedzać wyłącznie z przewodnikiem, aby nie zbłądzić w labiryncie przejść. Przyłączyliśmy się więc do jednej z grup i o zmierzchu zeszliśmy do podziemnego świata. Nagle odczułem całkiem dokładnie: „Znam to miejsce. Już tutaj byłem". Cała ta nieprawdopodobnie zaskakująca historia odżyła znów we mnie. Byłem dogłębnie poruszony i moje wnętrze nurtowały najbardziej pogmatwane uczucia. Po tej wizycie dręczyły mnie straszliwe senne zmory. Niczym na filmie widziałem prześladowania chrześcijan w Rzymie, tak jak według historycznych źródeł musiały się one naprawdę rozgrywać. Gdy powiedziałem o śnie mojej przyjaciółce, ta po krótkim namyśle stwierdziła: „No, może ty rzeczywiście żyłeś wtedy jako chrześcijanin".
Przeżycia deja-vu mogą wzbudzić w nas, jak wspomnieniowy błysk, przypomnienie przeszłości. Inny rodzaj przeżyć deja-vu występuje nierzadko przy bardzo intensywnych, spontanicznych stosunkach uczuciowych: przeżyliście już zapewne, że poznajecie jakiegoś człowieka, mając uczucie: „wydaje mi się, jakbym tego człowieka znał już całą wieczność", chociaż spotkaliście się z nim pierwszy raz w tym życiu. W niewyjaśniony sposób czujecie się wobec tego człowieka tak spoufaleni, jak gdybyście byli starymi przyjaciółmi, którzy spotkali się po długim czasie niewidzenia. Jeżeli później rozmawiacie z nim o tym, ustalicie zapewne, że od pierwszego wejrzenia obaj myśleliście, iż musieliście znać się już całe życie. Wasze wzajemne zrozumienie jest tak głębokie, jak gdybyście znali duszę drugiego, jak gdybyście się znów odnaleźli!
Często określamy takie stosunki jako pokrewieństwo duchowe. Czy nie może być tak, że ów człowiek był wam znany - nie w tym, lecz w poprzednim życiu?

hjdbienek : :
barachiel
16 lipca 2011, 16:11
Mam deza wi od 2 tygodni POMOCY Moj mail barachiel@wp.pl

Dodaj komentarz