ŚWIADOMOŚĆ
Komentarze: 0
Pojąwszy swe uwarunkowania, zrozumiemy również całokształt swej świadomości. Świadomość jest obszarem, na którym działa myśl, a także wszelkie wzajemne stosunki. Na tym obszarze odnajdujemy wszystkie motywy, intencje, pragnienia, przyjemności, lęki i strachy, natchnienia, tęsknoty, nadzieje, smutki i radości. Doszliśmy już do tego, że podzieliliśmy świadomość na aktywną i uśpioną, na wyższy i niższy jej poziom, to znaczy na codzienne myśli, uczucia i czynności znajdujące się na powierzchni świadomości oraz na będącą pod nią podświadomość, której nie znamy, ale która czasami daje znać o sobie poprzez pewne znaki, intuicję i sny. Zajmujemy się małym zakątkiem świadomości, który dla większości z nas stanowi całe nasze życie. Co do reszty, którą nazywamy podświadomością, ze wszystkimi jej motywami, lękami, cechami dziedzicznymi i rasowymi, nawet nie wiemy, jak się do niej dostać. Ale – zapytam was – czy w ogóle istnieje coś takiego jak podświadomość? Posługujemy się tym słowem bardzo swobodnie. Przyjęliśmy, że istnieje coś takiego, i wchłonęliśmy do swego języka wszystkie powiedzenia i cały żargon psychoanalityków i psychologów. Czy jednak istnieje podświadomość? I dlaczego nadajemy jej aż takie znaczenie? (Wydaje mi się, że podświadomość jest równie banalna i ograniczona jak umysł świadomy – równie ciasna, fanatyczna, uwarunkowana, pełna trwogi i tandetna). Czy możliwe jest pełne widzenie całego pola świadomości, a nie tylko jego części, fragmentu? Jeżeli potrafimy być świadomi całego pola, to działamy wówczas z pełną uwagą, a nie tylko z częściową uwagą. Jest to o tyle istotne, że nie ma wówczas tarcia – widzicie całe pole świadomości. Tarcie powstaje tylko wtedy, gdy świadomość, która jest całością myśli, uczuć i działań, dzielona jest na poziomy. Żyjemy fragmentami. Jesteś kim innym w biurze, kim innym w domu. Mówisz o demokracji, a w głębi serca jesteś autokratą. Mówisz o miłości bliźniego, a zabijasz go konkurencją. Każda nasza część działa i spostrzega niezależnie od drugiej. Czy jesteśmy świadomi tej fragmentaryczności w swym życiu? Czy jest możliwe, aby umysł, który w działaniu swym, w myśleniu, rozpadł się na części, był w stanie dostrzec całe pole świadomości? Czy jest możliwe, by spojrzeć na całość świadomości w sposób zupełny, całkowity? Dopiero osiągnięcie tego stanu oznaczałoby, że jest się w pełni istotą ludzką. Próbując zrozumieć całą strukturę swego "ja", swej jaźni, całą jej niezwykłą złożoność, postępować będziemy krok za krokiem, odkrywając warstwę za warstwą, badając każdą myśl, każde uczucie i każdy motyw. Uwikłamy się wtedy w analityczny proces, który może nam zająć tygodnie, miesiące i lata. Zaś gdy w procesie zrozumienia siebie wprowadzimy element czasu, będziemy musieli rozpatrzeć każdą formę zniekształcenia, gdyż jaźń jest złożoną istotą, poruszającą się, żyjącą, walczącą, pragnącą, odrzucającą i pozostającą bezustannie pod ciśnieniem i wszelkiego rodzaju wpływami. Odkryjemy wtedy sami dla siebie, że nie tędy droga; zrozumiemy, że jedyny sposób patrzenia na siebie to spojrzenie zupełne, bezpośrednie, bez uwzględniania czynnika czasu. Możemy siebie widzieć całkowicie tylko wtedy, gdy umysł nie jest podzielony na części. To, co ujrzymy wtedy, jest prawdą. Czy potrafimy to zrobić? Większość z nas tego nie potrafi, ponieważ większość z nas nigdy nie podeszła do problemu tak poważnie. Nigdy nie przyglądamy się sobie naprawdę. Nigdy. Spychamy winę na innych, usprawiedliwiamy siebie lub boimy się spojrzeć na siebie. Kiedy jednak popatrzymy na siebie w sposób pełny, wtedy skupimy całą swą uwagę, całą swą istotę – oczy, uszy, nerwy; będziemy obserwować w zupełnym zapomnieniu o sobie. Nie będzie wówczas miejsca na strach ani na sprzeczności. Dlatego też nie będzie i miejsca na konflikt. Uwaga nie jest tym samym, co koncentracja. Koncentracja polega na wyłączeniu; uwaga, która jest pełną świadomością, nie wyklucza niczego. Wydaje mi się, że większość z nas nie jest w pełni świadoma nie tylko tego, o czym mówimy, ale nawet swego otoczenia, barw, ludzi, kształtu drzew, chmur, ruchu, wody. Nie jesteśmy obiektywnie świadomi może dlatego, że tak bardzo zajmujemy się sobą, swymi drobnymi, błahymi problemami, swymi pojęciami, przyjemnościami, pragnieniami i ambicjami. Niemniej jednak dużo mówimy o pełni świadomości. Pewnego razu podróżowałem po Indiach samochodem. Kierowca prowadził wóz, a ja siedziałem obok niego. Za mną siedziało trzech panów dyskutujących z przejęciem o pełnej świadomości. Zadawali mi mnóstwo pytań na ten temat. W pewnej chwili kierowca zagapił się i, niestety, przejechał kozę. Trzej panowie nadal dyskutowali o pełni świadomości, zupełnie nieświadomi tego, co się stało. Gdy tym trzem panom, zastanawiającym się nad pełnią świadomości, wskazałem ten brak uwagi, byli bardzo zaskoczeni. Tak jest też z większością z nas. Nie zauważamy faktów zewnętrznych ani wewnętrznych. Jeżeli chcemy zrozumieć piękno ptaka, muchy, liścia lub człowieka w całej ich złożoności, to musimy zwrócić na nie całą uwagę, bowiem jest ona pełnią świadomości. Zwrócić całą uwagę możemy dopiero wtedy, gdy nas to obchodzi, to znaczy wtedy, gdy naprawdę pragniemy zrozumieć; wówczas, aby osiągnąć to zrozumienie, oddajemy temu całe serce i umysł. Taka przytomność umysłu podobna jest do wspólnego zamieszkiwania w jednym pokoju z wężem; obserwujemy wtedy każdy jego ruch, jesteśmy bardzo wrażliwi i czujni na najlżejszy wydany przez niego dźwięk. Taki stan uwagi skupia całą naszą energię – w tak czujnej świadomości objawia się w jednej chwili pełnia naszej istoty. Skoro już spojrzeliśmy w siebie tak głęboko, możemy pójść o wiele głębiej. Gdy mówimy "głębiej", nie chodzi nam o porównywanie. Myślimy z zasady za pomocą porównań: głęboki i płytki, szczęśliwy i nieszczęśliwy. Zawsze mierzymy, porównujemy. Czy jednak umysł nasz jest głęboki czy płytki? Kiedy mówię "mój umysł jest płytki, ciasny, ograniczony", to skąd ja to wiem? Stąd, że porównałem swój umysł z innym, który jest bardziej bystry, zdolniejszy, bardziej inteligentny i wrażliwy. Czy mogę coś wiedzieć o swej znikomości bez porównywania? Gdy jednak jestem głodny, nie porównuję tego głodu z wczorajszym swym głodem. Wczorajszy głód jest tylko wyobrażeniem, wspomnieniem. Jeżeli stale mierżę siebie, porównując się z kimś innym, walcząc o to, by być do kogoś podobnym, wtedy zaprzeczam temu, co jest mną. Zatem stwarzam iluzję. Jeśli jednak zrozumiałem, że wszelkie porównywanie prowadzi tylko do coraz większego złudzenia i coraz większej niedoli (podobnie jak wtedy, gdy analizując siebie, powiększam swą wiedzę, cząstka za cząstką, lub utożsamiam się z czymś poza sobą, czy to z państwem, czy to ze zbawicielem, czy też z jakąś ideologią), jeśli zatem zrozumiałem, że wszystkie takie procesy wiodą tylko do coraz większego konformizmu, a zatem i do coraz większego konfliktu – gdy wszystko to dostrzegam, odrzucam porównywanie całkowicie. Wtedy mój umysł przestaje poszukiwać. Zrozumienie tego punktu jest niezmiernie istotne. Umysł mój już dłużej nie porusza się po omacku, nie szuka, nie wątpi. Nie znaczy to wcale, że umysł mój jest zadowolony z tego, co jest, ale wolny jest przynajmniej od złudzeń. Umysł taki może się poruszać w całkiem innym wymiarze. Wymiar, w którym zwykle żyjemy, czyli nasze życie będące cierpieniem, przyjemnością i strachem, uwarunkowało nasz umysł, ograniczyło jego naturę. Wraz ze zniknięciem cierpienia, przyjemności i strachu (co nie znaczy, że już nie doznajecie radości; radość jest uczuciem całkiem innym od przyjemności) umysł zaczyna działać w innym wymiarze, w którym nie ma konfliktu ani poczucia "inności". Werbalnie nie możemy się już dalej posunąć. Tego, co leży poza tą granicą, nie da się wyrazić słowami, ponieważ słowo \ nie jest tą rzeczą. Do tego punktu możemy opisywać i wyjaśniać, ale żadne słowa czy wyjaśnienia nie są w stanie otworzyć ! tych drzwi. Otworzy je codzienna świadomość siebie i uwaga, czyli świadomość tego, jak i co mówimy, jak chodzimy, jak myślimy. Przypomina to porządkowanie pokoju i stałe utrzymywanie go w ładzie. Utrzymywanie ładu w pokoju jest ważne z pewnego punktu widzenia, ale całkiem nieważne z innego. Porządek w pokoju jest niezbędny, ale porządek nie otworzy drzwi ani okien. Tym, co otworzy drzwi, nie jest nasza wola ani pragnienie. Nie można zaprosić tego, co nieznane. Możemy jedynie utrzymywać pokój w porządku, co samo przez się jest cnotą, ale nie ze względu na to, co może sprawić, by być zdrowym, rozumnym, uporządkowanym. Może wtedy, jeżeli mamy dużo szczęścia, okno się otworzy i wleci powiew wiatru. Ale może się to nie stanie. Zależy to od stanu naszego umysłu. A stan ten możemy tylko sami zrozumieć, obserwując go i nie starając się nigdy go formować, nigdy nie stając po czyjejś stronie, nigdy nie oponując, nigdy nie wyrażając zgody, nigdy nie usprawiedliwiając, ani nie potępiając, nigdy nie osądzając, chodzi tu bowiem o obserwację bez osądu. I może dzięki tej czystej świadomości siebie otworzą się wreszcie drzwi i poznacie wymiar, w którym nie ma konfliktu ani czasu.
Dodaj komentarz