paź 17 2008

UTOŻSAMIANIE SIĘ


Komentarze: 0

 

 

Co jest przyczyną, że identyfikujemy się z czymś poza sobą, z grupą,

organizacją, narodem? Dlaczego nazywam siebie chrześcijaninem,

hindusem czy buddystą, albo zostają członkiem którejś z niezliczonych

sekt? Należymy do tej czy też innej, religijnej albo politycznej grupy, dzięki

tradycji lub przyzwyczajeniu, dzięki własnemu impulsowi lub przesądom,

czy też z lenistwa albo naśladownictwa. A wzorując się na innych

utożsamiamy się z daną grupą, co kładzie kres wszelkiej twórczej myśli i

rozumieniu; i człowiek staje się pionkiem w rękach partyjnego czy

religijnego kierownika, albo swego ulubionego przywódcy.

Parę dni temu ktoś powiedział iż czuje się wyznawcą Krishnamurtiego, o

kimś innym zaś wspomniał, że tamten należy do innej grupy. Ale mówiąc

to nie zdawał sobie zupełnie sprawy, co znaczy taka przynależność; a nie

był to wcale człowiek niemądry, był kulturalny, oczytany, rozsądny, nie był

też sentymentalny i nie traktował spraw emocjonalnie, raczej odwrotnie,

patrzył jasno i trzeźwo.

Dlaczegóż został wyznawca, Krishnamurtiego ? Najpierw szedł za

wzorem innych, należał do rozmaitych grup i organizacji, aż wreszcie

poczuł się nimi znużony i znalazłszy nowego człowieka stał się jego

wyznawcą i z nim się utożsamił. Ze słów jego można było wywnioskować

że swe poszukiwania uważa za skończone. Zarzucił kotwicę, i na tym

kończy swe wędrówkę odkrywczą. Wybrał i nic już nie będzie mogło

ruszyć go z tego stanowiska. Zapuści teraz wygodnie korzenie i będzie

stosował się z żarliwością do wszystkiego co było już, lub jeszcze będzie

powiedziane.

Czy takie utożsamianie się z innym człowiekiem jest dowodem miłości?

Czy obejmuje ono odkrywcze eksperymentowanie? Czy może odwrotnie,

wszelkie utożsamianie się kładzie kres miłości i samodzielnemu

odkrywaniu? Wszak identyfikowanie się z czymkolwiek bądź jest formą

posiadania, stwierdzaniem własności, a czyż uczucie posiadania nie jest

zaprzeczeniem miłości? Uważać coś za swą własność to upewnić się w

poczuciu bezpieczeństwa, otaczać się murem, który nas chroni i czyni

niedosięgalnym. W każdym utożsamianiu się kryje się zawsze mniej lub

bardziej subtelny opór, a czyż miłość jest rodzajem samoobronnego

oporu? Czy miłość może w ogóle istnieć tam gdzie jest samoobrona?

Miłość jest bezbronna, giętka, odbiorcza, jest najwyższą wrażliwością, a

identyfikowanie się niweczy wszelką wrażliwość; nie idzie ono nigdy w

parze z miłością, jedno wyklucza drugie. Identyfikowanie się z

czymkolwiek bądź jest w samym swym założeniu procesem myślowym,

który dąży do zabezpieczenia się i ekspansji; w tym procesie stawania się

czymś, człowiek musi bronić się i sprzeciwiać, posiadać i odrzucać; może

w nim zdobyć więcej sprytu i twardości, ale cóż to ma wspólnego z

miłością? Utożsamianie się niweczy wolność, a tylko w pełnej swobodzie

może istnieć ta najwyższa forma wrażliwości jaką jest miłość.

Czy identyfikowanie się z czymś jest potrzebne aby móc odkrywać i

eksperymentować? Czy sam akt poddania się czemuś, czy komuś, nie

ucina wszelkiej możliwości dociekliwego badania ? Nie można doznać

szczęścia jakie rodzi się z prawdy, gdy nie eksperymentujemy w

odkrywaniu siebie. A identyfikowanie się uniemożliwia odkrywczość; jest

ono jedną z odmian lenistwa; jest jakby doświadczaniem zastępczym -

poprzez kogoś innego - a więc czymś sztucznym i nieprawdziwym.

Aby móc samemu doświadczać, trzeba skończyć z wszelkim

utożsamianiem się, jak i ze strachem; lęk uniemożliwia prawdziwe

doznania. A u podłoża wszelkiego utożsamiania się - z człowiekiem,

grupą, ideologią, czy teorią - kryje się zawsze strach. Lęk zawsze się

czemuś przeciwstawia, coś tłumi, budzi chęć samoobrony; a w tym stanie

czyż można się puścić na nieznane morza? Nie da się znaleźć prawdy i

szczęścia jeżeli nie podejmiemy takiej odkrywczej wędrówki, badając

drogi i działania naszego "ja". Wszak nie można odpłynąć od brzegu

stojąc na kotwicy. Utożsamianie się jest schronem. A wszelkie schronienie

wymaga obrony; a to, co jest bronione niszczeje szybko. Identyfikowanie

się z czymkolwiek sprowadza nieodmiennie swe własne zniszczenie; stąd

powstają ustawiczne starcia i konflikty pomiędzy różnymi wiernościami.

Im bardziej staramy się utożsamić z czymś albo odwrotnie walczymy

przeciw temu, tym większe powstają w nas przeszkody ku rozumieniu.

Gdy jasno zdamy sobie sprawę z całego procesu utożsamiania się z

różnymi, zarówno zewnętrznymi jak wewnętrznymi, czynnikami i

zrozumiemy że jego zewnętrzne wyrazy są tylko projekcją naszej własnej

wewnętrznej chęci i potrzeby, dopiero wówczas prawdziwe odkrywanie i

radość stają się możliwe. Ale człowiek, który się z czymś na stałe

utożsamił, nigdy nie pozna wolności. A tylko w wolności jawi się Prawda.

hjdbienek : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz