lut 26 2009

W poszukiwaniu „rozleglejszej wiedzy"...


Komentarze: 0

Nauka jest budowlą wzniesioną z faktów, podobnie jak dom jest budowlą wzniesioną z cegieł; jednak samo nagromadzenie faktów ma równie mało wspólnego z nauką, co sterta cegieł z domem. Z pewnością jest trudno - i z każdym dniem coraz trudniej - nadać sens swemu życiu albo w ogóle odkryć jakiś sens w świecie. Palące pytanie: „Po co właściwie to wszystko?", albo zostaje bez odpowiedzi, albo skłania do udzielania odpowiedzi tak różnych, że prawie nie sposób ich ze sobą pogodzić. Jedynym stałym punktem naszego bytu jest - jak się zdaje - potrzeba odkrycia takiego punktu. Innymi słowy, takiej wizji świata, która się „na coś zda". Czysta nauka nie jest przy tym zbyt pomocna. Co gorsza, jak się zdaje, woła ona gromkim głosem „Stój!" wobec każdej myśli zmierzającej w „niepoważnym" kierunku, zawsze gotowa do popierania czystego materializmu argumentami zimnymi jak lód i jasnymi jak szkło. Jak się rzekło, tak się tylko wydaje. Naprawdę bowiem obraz wszechświata według dzisiejszego stanu nauk przyrodniczych jest jeszcze bardziej dziwny, niż zawsze się obawialiśmy, ani o włos bardziej konkretny od reinkarnacji, aury czy karmy. Jedyna różnica polega prawdopodobnie na tym, że zjawiska fizyczne dają się wyrazić metodami matematycznymi, ezoteryczne nie; ale to już wszystko. Przyznał to nie kto inny tylko sam Albert Einstein już wiele dziesiątków lat temu. Powiedział on: „Pojęcia i podstawowe prawa, na których opiera się teoria, są dowolnymi wytworami ducha człowieka, których nie da się usprawiedliwić ani naturą ducha ludzkiego, ani w żaden inny sposób a priori. Jeśli twierdzenia matematyki odnoszą się do rzeczywistości, nie są pewne; a jeśli są pewne, nie dotyczą rzeczywistości". Można to wyrazić w bardziej prowokujący sposób: Coś może być dokładnie takie, jakim się nam przedstawia, albo dokładnie na odwrót. Wiedzieć nie będziemy tego nigdy. Fizyka jest nauką elementarną, być może najbardziej elementarną ze wszystkich nauk. Jej podstawowa teza o niepoznawalności „rzeczy samej w sobie" powinna właściwie obowiązywać we wszystkich dziedzinach - od historii do archeologii, od biologii do medycyny, od teorii ewolucji do psychologii itd. Czy powinniśmy zatem wyrzucić wiedzę odziedziczoną po ojcach jak zbędny balast i zastąpić ją czymś innym? Nie, nie powinniśmy tego robić. Oznaczałoby to bowiem tylko zamianę jednego poddaństwa na inne. Bardziej sensowne jest odrzucenie przeświadczenia, że nie może istnieć to, co istnieć nie powinno, i zastanowienie się nad tym, co istnieje de facto (jeśli nawet sprzeciwia się to utartym koncepcjom nauki). Prawdopodobnie istnieje niewidzialna historia (tak zatytułowała Margret Boveri, niemiecki entomolog, drugą część swego obszernego dzieła historycznego pt. Der Verrat im 20. Jahrhundert), niewidzialna nauka, istnieją niewidzialne społeczeństwa, niewidzialne istoty, niewidzialne siły i niewidzialne struktury wszelkiego rodzaju. Krótko mówiąc, istnieje niewidzialna - inna - rzeczywistość, która nam się objawia jedynie w postaci maleńkich elementów puzzli. Każdy z nas ma dostęp do innych elementów i konstruuje z nich inny obraz kryjącej się za nimi rzeczywistości. (Nowoczesna fizyka kwantowa nie mówi zresztą niczego innego.) Teraz pozostaje jeszcze tylko krytyczne pytanie: Czy istnieją takie elementy, z których można złożyć rzeczywistość fantastyczną? Istnieją. Oczywiście, nie są one uporządkowane i starannie poukładane, przypominają raczej kolorowe kule dokładnie wymieszane w worku. Jednak także beznamiętne przyrodoznawstwo nie jest w stanie zaproponować mniej chaotycznej wizji kosmosu, przeciwnie, stokroć bardziej dziwaczną. „Słowem się tnie jak ostrza świstem"*, zauważa Mefistofeles w pierwszej części Fausta Goethego, zwracając się pośrednio do każdego, kto jest rzecznikiem większej - w ostatecznym sensie także ezoterycznej - prawdy, aby zaprezentował fakty. Spróbujmy zatem walczyć faktami w obronie tej wizji świata. Jest to możliwe, ale nie takie proste. Punkty wyjścia można znaleźć wszędzie i nigdzie. Pełen chaosu jest już świat widzialny, „oficjalny". Dlatego najlepiej chyba będzie nawet się nie zbliżać do ukrytej Drugiej Rzeczywistości, posługując się mechanistycznym porządkiem choćby Izaaka Newtona (który i w oczach uznanej nauki w specjalnych dziedzinach odsłużył już swoje). Zamiast tego rozłóżmy najróżnorodniejsze odłamki ukrytej rzeczywistości równoległej. Rzeczywistości, która wyraźnie kłóci się ze znaną nam oficjalną wersją (czy to w historii, w działalności badawczej, czy gdzie indziej). Jeśli będziemy patrzeć bez uprzedzeń, to tu i ówdzie zwrócą naszą uwagę sprzeczności; rozbieżności między prostoliniowym, przyczynowym i odartym z tajemnicy światopoglądem rodem z podręcznika a tym, co zdaje się dziać „tam, na zewnątrz".

hjdbienek : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz