Wróżbiarstwo
Komentarze: 0
Wróżby mniej wyrafinowanych kulturalnie (można by też powiedzieć, zdegenerowanych) Germanów były odpowiednio radykalne: wróżono z wnętrzności składanych w ofierze zwierząt i ludzi. Tłumaczono jednak również głosy zwierząt i wróżono z rozsypanych runów. W średniowieczu w Europie przez bardzo długi czas panował istny szał zaklęć czarnoksięskich, w osobliwej harmonii łączący pogańską wiarę w demony i polowania na czarownice. Rządy sprawowały dobre i złe duchy, a najbardziej światli ludzie epoki oddawali się wszelkim znanym praktykom magicznym. W XVIII w. wróżbiarstwo podobno niemal znikło z powierzchni ziemi. Ten wniosek niektórych historiografów może okazać się przedwczesny, gdyż liczba okultystycznych publikacji w czasach oświecenia raczej rosła zamiast maleć. „Element nieezoteryczny" epoki stanowiła natomiast być może idąca z tym w parze skłonność do racjonalizowania wszystkiego (z tego okresu pochodzą pierwsze „naukowe" objaśnienia wampirów i innych strzyg). Prawdziwy regres wróżbiarstwa można stwierdzić właściwie tylko w XIX w., a i wówczas jedynie w kręgu wyższych sfer i sytego mieszczaństwa. Prosty lud i wieśniacy również w tym stuleciu byli zaprzysięgłymi zwolennikami swoich tradycyjnych wróżb. Co prawda chodziło głównie o wróżby miłosne albo małżeńskie. W wieku XX, w którym pierwszy człowiek stanął na Księżycu, ogień gwiazd jest posłuszny naszej woli, a substancja genetyczna człowieka daje się kształtować jak glina, liczba wróżbiarzy jest większa niż we wszystkich kulturach antycznych razem wziętych. W użyciu są stare i nowe wróżby. Wciąż jeszcze ludzie wróżą z ręki i żyłek na liściach roślin, tłumaczą zjawiska przyrody i formy „przypadkowe", patrzą w lustro albo kryształowe kule, interpretują sny albo imiona, wróżą z kart albo z drgnień mięśni. Wachlarz możliwości jest szeroki. Pojawiły się formy nowoczesne, jak np. wróżby motorowe. Szczególny przypadek stanowi kontynent afrykański. Afryka jest klasyczną krainą wróżbiarstwa. Ludzie tamtejsi w pewnych regionach wciąż jeszcze do pewnego stopnia żyją w zgodzie z naturą, a większość tradycji afrykańskich opiera się nadal na religiach animistycznych, przypisujących duszę całej przyrodzie. Wróżby były w Afryce od niepamiętnych czasów uznawane - i wykorzystywane - jako najbardziej przydatny instrument do walki z przestępczością. Rozróżnia się ściśle wróżby intuicyjne - kiedy np. szaman węchem wykrywa złoczyńcę - i dedukcyjne. Te ostatnie posługują się precyzyjną techniką w celu wykrycia zbrodni. Obie formy korzystają w jakiś sposób ze zdolności ducha ludzkiego, jednak ta druga czyni to w bardziej zrytualizowanej postaci, wskutek czego w większym stopniu należy do naszych obecnych rozważań. Na Czarnym Lądzie wróży się z gałązek, drewna, noży, garnków, trucizn, korzeni, zwierząt, tarki, kart i setek innych przedmiotów. Jakkolwiek niektóre wróżby mogą się wydawać dziwaczne, każda z nich ma znaczenie dla jakiegoś ludu - i „funkcjonuje" na jego użytek. Tak np. sudańskie plemię Azande dzień w dzień nawet dla rozstrzygnięcia najbardziej banalnych kwestii praktykuje wróżby z trucizn, które polegają całkiem po prostu na sprawdzaniu, czy dana osoba przeżyje dawkę substancji podobnej do strychniny, czy nie. Choć pod wpływem białych powoli przechodzą oni do wykorzystywania w charakterze sprawdzianu kur zamiast ludzi, nie zmienia to ich bezwarunkowej wiary w skuteczność benge (tak nazywa się ta wróżba z trucizn). Nie mając do dyspozycji dostatku trucizny i kur, mężczyzna w tej społeczności prawie się nie liczy. Jednak również ubogi Azande nie ma powodu do rozpaczy, bo może skorzystać z taniej wersji, wróżby z termitów, nazywanej dakpa. I nie tylko... W tym miejscu wydaje się wskazane przerwać wyliczanie. Ten wróżbiarski róg obfitości to oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej. Opisami wróżb można by zapełnić (i już zapełniono) setki stron. Nie potrzebujemy tego robić. Zarysowana różnorodność miała tylko pokazać, do jakiego stopnia duch człowieka jest związany z wróżbiarstwem, a raczej, na ile jest ono jego naturą. Faktycznie każda rozrywka ma korzenie we wróżbiarstwie, jest próbą zgłębienia w formie zabawy planów opatrzności. Szachy były pierwotnie rytualną grą wróżbiarską, wszystkie gry w karty wywodzą się z archaicznych prawzorów, a wszelkiego rodzaju mierzenie siły nie jest niczym innym niż odmianą sądów bożych. Tak więc znowu podjęliśmy nić przewodnią. I-Cing i tarot miały jak najprecyzyjniej naświetlić pierwotnego, przenikającego wszystko „ducha wyroczni" ze wschodniego i zachodniego punktu widzenia, niczym dwie strony tego samego medalu. Taki dualizm dobrze pasuje do naszych rozważań. Naturalnie, powyższe przedstawienie tego tematu nie rości sobie pretensji do kompletności czy wręcz „absolutnej prawdy". Pominęliśmy z pewnością wiele szczegółów, inne zostały przedstawione w nieortodoksyjny sposób, a jeszcze inne poddano śmiałej interpretacji. Na to wszystko zgoda. Z pewnością naszą argumentację dałoby się przedstawić także na podstawie kabalistyki, numerologii, magii runów czy geomancji (która z dużą dozą pewności była patronką tarota). Byłby to jednak być może nie tak ścisły wywód, jak w przypadku tych dwóch fascynujących systemów wróżbiarskich z ich złożoną strukturą, synchronistycznym charakterem i wypracowanym językiem symboli. Są one, jak się zdaje, podstawowymi filarami i najjaśniej manifestuje się w nich „zasada". Ani wcześniejsze, ani współczesne, ani późniejsze systemy wyroczni nie są tak obszerne, dogłębne, precyzyjne i konkretne - jeśli postępować z nimi umiejętnie. Tego postępowania można się nauczyć. Można je także traktować jako rozbudzanie i trening utajonych zdolności duchowych o różnorodnym charakterze. Techniki ezoteryczne mogą najwidoczniej wydobyć na światło dzienne ukryty w nas potencjał. Każda metoda to inny aspekt, zawsze w zgodzie ze specyfiką danego człowieka, który ją wybrał, tym się zapewne kierując. Astrologia czy radiestezja, I-Cing czy tarot, każdy system jest środkiem pomocniczym do nadania kształtu „sile w nas". Przez nią możemy zyskać harmonię ze wszystkim, świadomie stosować tę harmonię i wzrastać duchowo. Już te siły, które dotąd ujawniliśmy, można bez wątpienia rozwijać, ćwiczyć i utrwalać. Tak więc rodzi się pytanie o wymiar tych naszych ukrytych zdolności - i o skutki ich rozbudzenia. Stajemy przy tym nieuchronnie przed problematyką dobra i zła, która jest bardziej złudna, niż można by sądzić w pierwszym momencie. Zasadniczo praktyki i techniki ezoteryczne oraz proces ich przyswajania związane są z procesem samooczyszczenia i dojrzewania (będziemy o tym mówić bardziej szczegółowo). Jak to jednak wygląda w przypadku „naturalnych talentów" i „czarnych magów"? Od razu z góry zaznaczymy, że trzeba zachować ostrożność w klasyfikowaniu, jeśli nawet w tym czy innym przypadku ocena wydaje się uprawniona. (Takie przypadki omówimy na wstępie.) Generalnie w dziedzinie ezoteryki powinno się raczej wyrzec myślenia tradycyjnymi kategoriami, gdyż niezależnie od tego, jakie stwarzają pozory „prawdziwi ezoterycy" i jak są oceniani przez swoich współczesnych i potomność, ich prawdziwej istoty prawie nie sposób w pełni zgłębić. Odnosi się to w równej mierze do czarowników, magów i boskich królów dawnych czasów, jak do słynnych osobistości okultystycznych z bliskiej przeszłości i teraźniejszości.
Dodaj komentarz