Zmieniać się czy cierpieć?
Komentarze: 0
Każdy z nas starał się kiedyś zmienić swój umysł. Kiedy ostatnio usiłowałeś przestać o czymś myśleć, rzucić nałóg lub zmienić nieprzyjemne uczucie? Bez względu na to, czy chodzi o brak motywacji, wybuchowość, poczucie izolacji czy po prostu o pragnienie sukcesu, raz na jakiś czas każdy chciałby być inny. Każdy chciałby się zmienić. Być może podjąłeś nawet świadomą decyzję o zmianie, poparłeś ją postanowieniem w formie pisemnej i powiedziałeś o tym kilku znajomym. Wybrałeś kilka książek i kaset, może nawet zapisałeś się do klubu. Po kilku miesiącach książki pozostały przeczytane do połowy, taśmy się gdzieś zapodziały, a przyjaciele, zwłaszcza ci prawdziwi, byli na tyle mili, by Ci tego nie wypominać. Jeśli Twoje doświadczenia były choć trochę zbliżone do naszych, to wbrew najlepszym intencjom i prawdziwemu pragnieniu zmiany okazało się, że wciąż trwasz przy starych przyzwyczajeniach. Być może jednak udało Ci się odnieść fantastyczny sukces, a nawet osiągnąć ustalone cele. Wtedy patrzyłeś z bezsilnym przerażeniem, jak wszystko nieubłaganie wracało do stanu sprzed zmian. Jest to szczególnie powszechne doświadczenie łączące osoby próbujące pozbyć się kilku kilogramów lub zmienić styl życia. Co gorsza, wydaje się, że im większy wysiłek i starania włożone są w transformację, tym bardziej staje się ona ulotna i frustrująca. Część z nas uświadamia sobie, że jest to całkowicie sprzeczne ze światem, w którym żyjemy. W końcu wokół nas zmiany zachodzą z niewiarygodną szybkością. Patrzymy, jak nowe produkty coraz szybciej wypierają stare. Nasze dzieci grają w gry wideo, które ledwie rozumiemy. Okazuje się, że musimy się dodatkowo dokształcać tylko po to, by wykonywać pracę, którą już mamy. Słyszymy, że zmiana jest jedyną stałą w życiu, że jest wszędzie. Widzimy to i wierzymy, jednak do czasu, gdy chcemy zmienić siebie. Zastanawiamy się, o co w tym chodzi. Czy to my? Czy to, co chcemy zmienić, jest naprawdę takie trudne? Gdyby tak na chwilę przystanąć i spojrzeć na własne życie z trochę innej perspektywy, okazałoby się, że podlegamy stałym zmianom. W końcu na początku byliśmy ważącymi tylko parę kilo niemowlakami. Następnie staliśmy się dziećmi, potem nastolatkami, a teraz dorosłymi. Nasz wygląd co roku ulega w mniej lub bardziej widoczny sposób ciągłym zmianom bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie. Kiedyś nade wszystko na świecie lubiliśmy cukierki, masło orzechowe, lalki lub motocykle czy też coś zupełnie innego. I choć być może wciąż to lubimy, teraz znacznie ważniejsze stały się inne rzeczy, których kiedyś byśmy nigdy nie polubili. Z upływem lat uległy zmianie nasze zainteresowania, ewoluując od rowerów do piątkowych baletów, bonów skarbowych lub pudełek wędkarskich. Nawet teraz dałoby się na pewno wymienić rzeczy, które zmieniłeś bez żadnego problemu. To była jedna z tych sytuacji, nad którymi człowiek się nawet nie zastanawia. To było prawie tak, jakbyś odkrył, że robiłeś coś inaczej. Przestałeś po prostu jeść określoną potrawę lub ubierać się w jakimś stylu. A może znalazłeś nowe hobby. Nie zastanawiałeś się nad tym. Potrzebowałeś dopiero przyjaciół, by Ci uświadomili zmianę. „Cóż" — powiedziałeś — „Zmieniłem zdanie". Każda naprawdę skuteczna metoda zmiany musi wyjaśnić, dlaczego zmiana jest czasami dla nas niesamowicie trudna, a także wykorzystać tę niezwykłą łatwość, z którą niekiedy udaje się nam do tej zmiany doprowadzić. Gdyby się nad tym zastanowić, zmiana nie jest czymś, co zajmuje dużo czasu. Zdarza się natychmiast. Być może zawsze denerwowałeś się, stając przed grupą osób, aż pewnego dnia wstałeś i odkryłeś, że już tak nie jest. Przez lata siedziałeś przed telewizorem, po czym zdecydowałeś się pójść na spacer lub zająć się jakimś sportem. Znalazłeś czas, by wrócić do szkoły, lub włożyłeś dodatkowy wysiłek w kierunku nowej kariery. Być może zamartwiałeś się tym od tygodni, miesięcy lub lat. Nagle zauważyłeś, że się zmieniło. Kiedy wiesz, jak czegoś dokonać, reszta powinna być prosta. W końcu nie narzeka się, gdy samochód rusza bez kłopotów po przekręceniu kluczyka lub gdy pilot od telewizora prawidłowo wybiera kanały. To dość paradoksalne, że jesteśmy zachęcani do mierzenia znaczenia osobistej zmiany według trudności, stopnia cierpienia lub czasu, jaki nam ona zajęła. To ilustracja powiedzenia: „Bez pracy nie ma kołaczy". Jakby wszystko, co bolesne w życiu, było jednocześnie korzystne. Jeśli prawdą jest, że im większe cierpienie, tym większa korzyść, to powinniśmy go szukać zamiast unikać. Gdyby drogą do sukcesu była długa walka i cierpienie, wszyscy chodzilibyśmy do pracy na piechotę, wciąż używalibyśmy ołówków i poczty konnej. Ból jest sygnałem, że czas na zmianę. Jeśli poczujemy, że powierzchnia jest gorąca, odsuniemy rękę. Ból jest sygnałem, że stosowana metoda jest nieodpowiednia. Mówi nam, że czas coś zmienić. Długa walka bez sukcesu to znak, że to, co robiliśmy, nie działa. Czas zrobić coś innego, cokolwiek by to było. Czas zrozumieć, że ból, walka, cierpienie i czekanie to znaki, że czas spróbować innego podejścia. Są one zbędnymi dodatkami do procesu zmiany, które łatwo porzucić.
Dodaj komentarz