Kategoria

Homo Sapiens, strona 83


wrz 26 2008 ZMIENIONA OSOBA.
Komentarze: 0

 

Nie formuluj zadnych zadan na swej drodze do swiadomosci. Twoje zachowanie powinno przypominac raczej przestrzeganie zasad obowiazujacych na przyklad w ruchu drogowym. Jesli nie respektujesz znakow drogowych, placisz mandat. Tu, w Stanach Zjednoczonych, jezdzi sie prawa strona jezdni, w Anglii lewa, w Indiach takze lewa strona jezdni. Nieprzestrzeganie przyjetych w danym kraju zasad kwalifikuje sie do ukarania mandatem. I nie ma tu miejsca na zranione uczucia, zadania, oczekiwania. Po prostu trzeba sie stosowac do wymogow okreslanych przez kodeksy ruchu drogowego.

Pytacie, gdzie tu jest miejsce na wspolczucie, na wine. Bedziecie wiedziec, skoro tylko sie przebudzicie. Jesli masz poczucie winy wlasnie teraz, to jakim sposobem moge ci to wyjasnic? Skad wiedzialbys, czym jest wspolczucie? Czasem ludzie chca nasladowac Chrystusa, ale kiedy malpa gra na saksofonie, nie oznacza to, ze stala sie muzykiem. Nie mozecie nasladowac Chrystusa przez powtarzanie jego zewnetrznych zachowan. Trzeba stac sie Chrystusem. Wowczas bedziecie miec rzetelne rozeznanie, co w konkretnej sytuacji nalezy zrobic, biorac pod uwage swoj temperament i charakter, oraz temperament i charakter osoby, z ktora sie zetkniecie. Nikt wowczas nie musi wam tego mowic. Aby tak czynic, trzeba byc tym, kim byl Chrystus. Zewnetrzne nasladownictwo wiedzie donikad. Jesli myslicie, ze wspolczucie oznacza miekkosc, to nie ma sposobu, bym mogl wam opisac, czym jest wspolczucie. Absolutnie zadnej mozliwosci, poniewaz wspolczucie moze byc czyms bardzo twardym. Wspolczucie zawierac moze spora dawke surowosci, moze ono solidnie toba wstrzasnac, moze tez "zakasac rekawy" i dokonac na tobie operacji. Wspolczucie moze miec bardzo rozne oblicza, moze byc bardzo delikatne, ale skadze juz teraz moglbys o tym wiedziec? Dopiero gdy staniesz sie miloscia - innymi slowy, gdy odrzucisz swe iluzje i przywiazania - dopiero wtedy bedziesz wiedzial.

W miare jak coraz mniej i mniej identyfikowal sie bedziesz ze swoim "ja", zapewnisz sobie coraz lepszy kontakt ze wszystkim i ze wszystkimi. A wiesz dlaczego? Poniewaz przestajesz sie bac, ze ktos cie zrani, ze nie bedzie cie lubil. Nie bedziesz pragnal wywierac na nikim dobrego wrazenia. Czy potrafisz wyobrazic sobie ulge polegajaca na tym, ze poczujesz sie uwolniony od tego wewnetrznego przymusu? Coz za ulga! Wreszcie szczescie! Nie odczuwasz juz koniecznej potrzeby wyjasniania wszystkiego. I dobrze. Bo tez co tu jest do wyjasniania. A nadto nie ma w tobie przymusu ani potrzeby przepraszania. O wiele bardziej wolalbym uslyszec, ze mowicie: "Obudzilem sie" niz "przepraszam". Wolalbym uslyszec, jak mowisz do mnie: "Obudzilem sie po naszym ostatnim spotkaniu, to, co ci uczynilem, juz wiecej sie nie powtorzy" niz: "Tak mi przykro z powodu tego, co zrobilem". Dlaczego ktos mialby wymagac przeprosin? Musisz zbadac te kwestie.. Nawet jesli ktos zrobilby ci jakies swinstwo, to nie ma tam miejsca na przepraszanie.

Nikt ci nie zrobil swinstwa. Zrobil swinstwo komus, kim - jak sadzil - jestes, ale nie tobie. Nikt nie odrzuca ciebie, odrzuca tylko to, kim jestes wedlug jego mniemania. Zreszta jest to bron obosieczna, nikt tez nie akceptuje ciebie. Dopoki ludzie sie nie obudza, po prostu akceptuja lub odrzucaja posiadane przez siebie wyobrazenie o tobie. Stworzyli sobie twoj wizerunek i albo go odrzucaja, albo akceptuja. Widzisz, jak gleboko to siega. Jest to nieco zbyt daleko idace wyzwolenie. Ale tez zobacz, jak latwo kochac wszystkich, kiedy nie identyfikujesz sie z tym, co oni wyobrazaja sobie na twoj lub tez na swoj temat. Wowczas latwo jest ich kochac - wszystkich.

Obserwuje "mnie", ale nie mysle o "mnie". Poniewaz myslace "mnie" czyni tak wiele zlego. I kiedy "mnie" poddaje wlasnej obserwacji, ciagle jestem swiadom, ze jest to jedynie refleksja. W rzeczywistosci nie mysli sie o "ja" i "mnie". Jestes jak kierowca samochodu, ktory ani na moment nie chce ze swej swiadomosci wyeliminowac obecnosci tego pojazdu. Mozna sobie przez chwile pomarzyc, ale zarazem nie mozna tracic swiadomosci tego, co nas otacza. Musisz byc zawsze czujny, ale tak, jak czuwa matka. Nie zbudzi jej ryk samolotow przelatujacych nad domem, ale uslyszy przez sen kwilenie swego dziecka. Jest czujna i w tym sensie - przebudzona. O przebudzeniu nic nie mozna powiedziec, mozna jedynie mowic o snie. Na przebudzenie mozna jedynie wskazac. Nie mozna niczego powiedziec o szczesciu. Szczescie nie da sie zdefiniowac, opisac mozna jedynie nieszczescie. Przestan byc nieszczesliwy, to zrozumiesz. Milosci nie mozna zdefiniowac, brak milosci mozna. Kiedy pozbedziesz sie braku milosci - zrozumiesz. Chcecie wiedziec, kto jest przebudzony? Dowiecie sie tego jedynie wtedy, gdy sie przebudzicie.

Czy zakladam, na przyklad, ze nie powinnismy formulowac zadnych zadan wobec dzieci? Powiedzialem: "Nie macie prawa formulowac zadnych zadan". Predzej czy pozniej dziecko bedzie musialo od was odejsc, zgodnie z nakazem Pana. I wowczas nie bedziecie mieli do niego zadnego prawa. W gruncie rzeczy nie jest to twoje dziecko i nigdy nim nie bylo. Nalezy do zycia, nie do ciebie. Nikt nie nalezy do ciebie. To, o czym mowisz, to wychowanie dziecka. Jesli chcesz dostac obiad, przyjdz miedzy dwunasta a pierwsza, bo pozniej obiadu nie dostaniesz. Czas. W ten sposob swiat funkcjonuje. Nie przyjdziesz na czas, nie dostaniesz obiadu. Jestes wolny, to prawda, ale i ponosisz konsekwencje swej wolnosci.

Kiedy mowie o tym, ze nie nalezy miec zadnych oczekiwan wobec innych, mam na mysli oczekiwania i wymagania sluzace wlasnemu dobremu samopoczuciu. Prezydent Stanow Zjednoczonych musi oczywiscie stawiac obywatelom pewne wymagania. Policjant takze. Ale sa to wymagania dotyczace ich zachowania - zasady ruchu drogowego, funkcjonowania organizacji, wlasciwych regul spolecznego wspolistnienia. Nie sa one formulowane jedynie po to, by prezydenta czy policjanta wprowadzic w dobry nastroj.

hjdbienek : :
wrz 25 2008 ZMIANA JAKO ŻĄDZA
Komentarze: 0

 

 

Nadal stoimy wobec wielkiego pytania: "Co zrobiłem, by zmienić siebie?" Mam wam do przekazania

zaskakującą niespodziankę, znakomita nowinę! Nie musicie nic robić w tej sprawie. Im więcej działań zaczniecie

podejmować w tym kierunku, tym będzie dla was gorzej. Jedyne, co macie zrobić, to zrozumieć. Pomyśl o kimś, z

kim mieszkasz lub z kim pracujesz, kogo nie lubisz, kto wzbudza w tobie negatywne uczucia. Spróbuję pomóc ci w

zrozumieniu tego, co w tobie się dzieje.

Po pierwsze, musisz zrozumieć, że negatywne uczucia istnieją wewnątrz ciebie. Ty jesteś za nie

odpowiedzialny, nikt inny. Ktoś inny na twoim miejscu zachowałby całkowity spokój i pełny luz wobec tej osoby. Nie

działałaby ona w najmniejszym stopniu na niego. Na ciebie jednak działa. A teraz, zrozum następną rzecz: tę

mianowicie, że czegoś żądasz. Masz pewne oczekiwania wobec tej osoby. Czy potrafisz to sobie uzmysłowić?

Powiedz do tej osoby: "Nie mam prawa niczego od ciebie żądać." Mówiąc tak odrzucasz swe oczekiwania. "Nie

mam żadnego prawa czegokolwiek od ciebie żądać. Będę oczywiście bronił się przed skutkami twych działań czy

nastrojów, czy czegokolwiek, ale możesz być tym, czym ty chcesz. Nie mam prawa stawiać ci żadnych żądań."

Zauważ, co się z tobą dzieje, kiedy to mówisz. Czy wyczuwasz w sobie jakiś opór przed wypowiedzeniem tych

słów? Mój Boże, ile jeszcze będziesz mógł odkryć tajemnic dotyczących twego "mnie". Pozwól wyjść na jaw temu

małemu dyktatorowi, tyranowi siedzącemu w tobie. Myślałeś, że jesteś potulnym barankiem, prawda? Nie, ja

jestem tyranem i ty nim także jesteś. Mała wariacja na temat: ja jestem osłem i ty jesteś osłem. Ja jestem

dyktatorem i ty jesteś dyktatorem. Chcę rządzić twoim życiem za ciebie, chcę ci powiedzieć bardzo dokładnie

czego oczekuję; jaki masz być, jak masz się zachowywać, i lepiej jeśli będziesz zachowywał się zgodnie z tym, co

mówię, w przeciwnym bowiem razie znienawidzisz samego siebie. Pamiętaj o tym, co mówiłem - wszyscy są

lunatykami.

Pewna kobieta opowiadała mi, że jej syn zdobył nagrodę w szkole. Była to nagroda za osiągnięcia w nauce i

sporcie. Cieszyła się bardzo z osiągnięć syna, ale kusiło ją, by mu powiedzieć: "Nie chełp się za bardzo tą

nagrodą, bo ci to zaszkodzi wówczas, gdy nadejdzie czas, że przestaniesz być tak dobry." Jej problem polegał na

tym, co zrobić, by ustrzec syna przed przyszłym rozczarowaniem, nie gasząc jego radości doznawanej w bieżącej

chwili.

Mamy nadzieję, że kiedy ona sama dojrzeje, to i on zrozumie, o co tu chodzi. Tu nie idzie o to, czy ona mu to

powie. Raczej o to, kim ona w końcu się stanie. Wtedy zrozumie. Wówczas będzie wiedziała, co i kiedy

powiedzieć. Nagroda była wynikiem rezultatów osiągniętych we współzawodnictwie, które może być okrutne, jeśli

zbudowane jest na nienawiści do samego siebie i innych. Ludzie osiągają dobre samopoczucie dzięki złemu

samopoczuciu innych, poprzez pokonywanie innych. Czyż nie jest to obrzydliwe? Ale dla domu wariatów jakże

znamienne!

Pewien amerykański lekarz opisał skutki współzawodnictwa w swoim życiu. Pojechał na studia medyczne do

Szwajcarii, gdzie studiowało wielu Amerykanów. Niektórzy z nich przeżyli szok, w momencie gdy zobaczyli, że nikt

nie wystawia tam stopni, nie wręcza żadnych nagród, nie ma listy dziekańskiej, brak też "pierwszych" oraz

"drugich" na roku. Na rok następny przechodziło się albo nie.

"Niektórzy z nas - pisze - nie mogli się po prostu z tym pogodzić. Zaczęliśmy paranoicznie podejrzewać, że jest

w tym jakiś haczyk". Część z nich przeniosła się do innych uczelni. Ci, którzy pozostali, odkryli nagle coś dziwnego,

czego nigdy nie zauważyli na uniwersytetach amerykańskich: studenci, najlepsi studenci pomagali innym w nauce,

dzielili się swymi sukcesami. Jego syn studiuje w amerykańskiej Akademii Medycznej i opowiada na przykład, jak

to w laboratorium studenci często demontują mikroskop - w taki sposób, by następny po nich musiał stracić kilka

minut na nastawienie ostrości. Współzawodnictwo. Muszą zwyciężyć, muszą być doskonali. Przytacza też piękną

historyjkę, która jest prawdziwa, choć może być traktowana jako doskonała metafora. Było w Ameryce takie małe

miasteczko, którego mieszkańcy zbierali się wieczorem, aby sobie pomuzykować. Mieli saksofonistę, perkusistę i

skrzypka. Byli to ludzie w starszym wieku. Gromadzili się wspólnie dla towarzystwa i czystej radości muzykowania,

choć w tej materii nie byli specjalnie dobrzy. Cieszyli się wspólnie spędzonym czasem, aż do momentu gdy

postanowili wybrać nowego dyrygenta, pełnego ambicji i energii. Nowy dyrygent powiedział im:

- Słuchajcie, musimy przygotować koncert dla miasta.

Stopniowo pozbywał się osób, które grały gorzej, wynajął zawodowych muzyków, którzy zastąpili starych.

Stworzył orkiestrę z prawdziwego zdarzenia, a nazwiska wszystkich muzyków umieszczono w miejscowej gazecie.

Czyż to nie cudowne znaleźć się w gazecie? Postanowili więc przenieść się do innego miasta i tam grać. Ale

niektórzy ze starych członków orkiestry ze łzami w oczach mówili:

- Jakże wspaniale było dawnej, kiedy graliśmy źle, ale z radością.

W ich życie wkradło się okrucieństwo, ale nikt go nie rozpoznał. Widzicie, jakimi lunatykami są ludzie!

Niektórzy z was pytali mnie, co miałem na myśli, mówiąc: "Rób swoje i bądź sobą, to jest w porządku". Ale ja

będę się bronił, będę sobą. Innymi słowy, nie pozwolę sobą manipulować. Będę żył swoim życiem, szedł swoją

drogą, pozwolę sobie na swobodę myślenia po swojemu, na niepodążanie za swymi skłonnościami i pożądaniami.

I będę ci mówił: "Nie", jeśli nie przyjmę twego towarzystwa. Nie dlatego, że wzbudzasz we mnie negatywne

uczucie. Bo już nie wzbudzasz. Nie masz nade mną władzy. Mogę po prostu pragnąć, by być z kimś innym.

Jeśli więc zapytasz:

"Może poszlibyśmy do kina?"

Odpowiem:

"Przykro mi, chcę iść z kimś innym. Wolę jego towarzystwo."

I to jest w porządku. Mówienie ludziom "nie" jest wspaniałą rzeczą, jest to część przebudzenia. Przebudzenie to

życie nie według reguł narzucanych mi przez innych, ale zgodnie z tym, jak tobie się wydaje. I zrozum, to nie jest

egoizm. Egoizmem jest wymaganie od innych, by żyli życiem, które akurat tobie wydaje się najwłaściwsze. To jest

egoizm. Żyć swoim życiem nie jest egoizmem. Egoizm zawiera się w żądaniu, by ktoś żył zgodnie z twoimi

upodobaniami, żył dla twojej próżności, dla twego zysku i twojej przyjemności. To jest naprawdę samolubstwo. Tak

więc będę chronił samego siebie. Nie będę czuł się zobligowany do bycia z tobą, nie będę czuł się zobowiązany do

przytakiwania twoim gustom. Jeśli twoje towarzystwo będzie miłe, będę się nim cieszył - nie uzależniając się od

niego. Ale nie unikam cię już z powodu jakichkolwiek negatywnych uczuć, które we mnie wzbudzasz. Nie masz już

takiej mocy.

Przebudzenie powinno być niespodzianką. Kiedy czegoś się nie spodziewasz, a to się zdarza, czujesz się

zaskoczony. Kiedy żona Webstera przyłapała go na tym, że całował pokojówkę, powiedziała mu, że jest bardzo

zaskoczona. Webster był jednak pedantyczny w doborze właściwych słów (jest to zupełnie zrozumiałe u autora

słowników), tak więc odpowiedział: "Nie, kochanie, ja jestem zaskoczony. Ty jesteś zdumiona!"

Dla niektórych przebudzenie staje się celem samym w sobie. Podporządkowują mu całe swe życie. Mówią: "Nie

będę szczęśliwy, dopóki nie osiągnę przebudzenia". W takim przypadku lepiej pozostać tam, gdzie się jest i po

prostu być świadomym sposobu swego bycia. Zwykła świadomość jest szczęściem w porównaniu z przymusem

reagowania przez cały czas na wszystko. Ludzie reagują tak szybko, bo nie osiągnęli zrozumienia. Przyjdzie czas,

że zrozumiesz, że są chwile, kiedy będziesz reagował w ukierunkowany sposób, nawet przy pełnej świadomości.

W miarę poszerzania świadomości reagować będziesz coraz rzadziej, a więc i działać będziesz coraz mniej. Ale

tak naprawdę nie ma to większego znaczenia.

Pewien uczeń powiedział swemu guru, że udaje się w jakieś odległe miejsce, by pomedytować i ma nadzieję,

że osiągnie tam oświecenie. Przysyłał więc swemu guru co sześć miesięcy wiadomości o tym, jakie czyni postępy.

Pierwsza informacja brzmiała: "Teraz rozumiem, co to znaczy zatracić siebie". Guru podarł kartkę i wyrzucił ją do

kosza na śmieci. Po następnych sześciu miesiącach otrzymał następną relację: "Teraz osiągnąłem wrażliwość na

wszystkie istoty". Guru podarł i to. Trzecia wiadomość dotyczyła kolejnych postępów: "Teraz pojąłem tajemnice

jedności i wielości". I ta kartka została podarta. Trwało to tak przez lata, aż w końcu nie nadeszła żadna

wiadomość. Po pewnym czasie guru zainteresował się ponownie losem ucznia i kiedy jakiś podróżnik udawał się w

tamte strony, poprosił go, by dowiedział się, co stało się z tym człowiekiem. Otrzymał wreszcie informację od

ucznia. Napisał on: "A jakie to ma znaczenie?" Kiedy guru to przeczytał, powiedział:

- Dokonał tego! Udało mu się w końcu! Udało!

Pewien żołnierz na polu bitwy upuścił swój karabin na ziemię, podniósł leżący kawałek papieru i przez czas

jakiś mu się przyglądał. Następnie pozwolił, by skrawek papieru upadł z powrotem na ziemię. Później poszedł w

inne miejsce i uczynił to samo. Koledzy sądzili, że niepotrzebnie naraża się na niechybną śmierć i potrzebuje

pomocy. Umieszczono go w szpitalu i zapewniono opiekę najlepszego psychiatry. Nie przynosiło to jednak żadnych

efektów. Wędrował po salach i podnosił kawałki papieru, przyglądał im się bezmyślnie i pozwalał spadać na ziemię.

W końcu uznano, że wojsko powinno się go pozbyć. Wezwano go więc i wręczono zaświadczenie o zwolnieniu z

armii. Wziął je bezmyślnie do ręki, spojrzał na nie i wykrzyknął:

- To jest to! Właśnie to!

Wreszcie znalazł to, czego szukał.

Tak więc zacznijcie uświadamiać sobie swój własny stan, jakikolwiek by on nie był. Przestańcie odgrywać rolę

dyktatora. Przestańcie zmuszać siebie do przyjmowania jakiegokolwiek kierunku. Wówczas pewnego dnia

pojmiecie, że dzięki zwykłej świadomości osiągnęliście to, do czego przedtem tak usilnie i nadaremnie dążyliście.

hjdbienek : :
wrz 24 2008 SOMNAMBULIZM
Komentarze: 0

 

 

O tym wszystkim mówią święte księgi, ale ty nie będziesz w stanie zrozumieć z nich ani słowa - zanim się nie

obudzisz. Ludzie pogrążeni we śnie czytają święte księgi i w oparciu o nie krzyżują Mesjasza. Musisz się obudzić,

aby pojąć sens tych świętych ksiąg. One mają sens jedynie dla przebudzonych. Podobnie i rzeczywistość. Nigdy

jednak nie będziesz w stanie oddać tego słowami; może bardziej za pomocą czynów. Ale i wówczas trzeba się

będzie upewnić, czy nie rzucasz się w działanie po to, aby uciec przed negatywnymi uczuciami. Wielu ludzi rzuca

się w wir działania pogarszając tylko sprawę. Nie przychodzą z miłości, lecz wypchani są negatywnymi uczuciami.

Poczuciem winy, złością, nienawiścią, pewnego rodzaju poczuciem niesprawiedliwości lub czymś podobnym.

Musisz upewnić się co do "swej" istoty, nim podejmiesz działanie. Musisz upewnić się co do tego, kim jesteś - nim

zaczniesz działać. Niestety, kiedy ludzie śpiący przechodzą do działania, zamieniają po prostu jedno okrucieństwo

na drugie, jedną niesprawiedliwość na drugą. I trwa to tak bez ustanku. Mistrz Eckhart mówi: "Nie przez działania

będziesz zbawiony (lub przebudzony, nazywaj to, jak chcesz), ale przez swe bycie. Nie to, co robisz, będzie

sądzone, ale to, czym jesteś". Co ci da karmienie głodnych, pojenie spragnionych, odwiedzanie więźniów?

Pamiętasz to zdanie ze św. Pawła: "Gdybym cały swój majątek rozdał na żywienie ubogich i własne ciało wydał

na spalenie, a miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże..." Nie twoje czyny, ale sposób bycia ma znaczenie. Wtedy

możesz działać. Możesz, ale nie musisz. Dopóki nie jesteś przebudzony, nie możesz o tym decydować.

Niefortunnie kładzie się cały nacisk na znaczenie tego świata, a bardzo mało uwagi poświęca się kwestii

przebudzenia. Kiedy się już przebudzisz będziesz wiedział, co robić albo czego nie robić. Jak wiecie, niektórzy

mistycy bywają bardzo dziwni. Jak Jezus, który mógł o sobie powiedzieć mniej więcej coś takiego: "Nie zostałem

posłany do tamtych ludzi, ograniczam się do tego, co mam czynić właśnie teraz. Później, być może..." Niektórzy

mistycy trwają w milczeniu. Niektórzy z nich śpiewają. Jeszcze inni zaciągają się na służbę. Nigdy nie można

przewidzieć, co zrobią. Kierują się własnymi prawami, dokładnie wiedzą, co ma być zrobione. "Rzuć się w wir

walki, ale serce twe niech trwa wśród kwiecia lotosu, u stóp Pana", jak to wam już wcześniej mówiłem.

Wyobraź sobie, że znajdujesz się w kiepskiej formie, w złym nastroju, ale ktoś pokazuje ci piękną okolicę.

Krajobraz jest piękny, jednak twój minorowy nastrój nie pozwala ci zobaczyć czegokolwiek. Kilka dni później

przechodzisz tą samą drogą i mówisz: "Wielkie nieba, gdzie ja byłem, że tego nie widziałem?" Wszystko staje się

piękne, kiedy ty się zmieniasz. Albo spoglądasz na drzewa i góry przez szyby zalane deszczem: wszystko wydaje

ci się rozmazane i bezkształtne. Masz ochotę wyjść i zmienić te drzewa i te góry. Poczekaj chwilę, sprawdź, jaka

jest pogoda. Kiedy umilknie burza i przestanie padać, wyjrzysz przez okno i powiesz: "Jakże inaczej to wszystko

wygląda." Widzimy ludzi i rzeczy nie takimi, jakimi są, ale takimi, jakimi my jesteśmy. Dlatego kiedy dwie osoby

patrzą na coś czy na kogoś, reagują w odmienny sposób. Postrzegamy rzeczy lub osoby nie takimi, jakimi one są,

ale zależnie od tego, jacy my jesteśmy.

Pamiętacie zdanie z Pisma Św. o tym, że dla kochających Boga wszystko przemienia się w złoto? Kiedy w

końcu się obudzisz, nie będziesz próbował robić dobrych rzeczy - one po prostu będą się wydarzać. Zrozumiesz

nagle, że wszystko, co cię spotyka, jest dobre. Pomyśl o ludziach, z którymi żyjesz i których chciałbyś zmienić.

Oceniasz ich jako niestałych, nierozważnych, niepewnych, zdradliwych. Ale kiedy ty się zmienisz, to i oni będą inni.

I ty będziesz inaczej na nich patrzył. Ktoś, kto wydawał się przerażający, teraz wyda się przestraszony. Ktoś, kto

wydawał się grubiański, również wyda się dręczony lękiem. Zupełnie nagle nikt nie będzie w stanie cię zranić. Nikt

nie będzie w stanie wymóc na tobie czegokolwiek. To coś takiego, jak na przykład wtedy, gdy zostawiasz na stole

książkę, ja ją podnoszę i mówię: "Usiłujesz coś na mnie wymóc - muszę bowiem tę książkę wziąć albo nie wziąć."

Jakże ludzie są zajęci oskarżając wszystkich dookoła, bombardując oskarżeniami życie, społeczeństwo, sąsiadów.

W ten sposób nic nie będziesz w stanie zmienić; utkniesz w swym koszmarnym śnie, nigdy się nie przebudzisz.

Przećwicz to tysiąckrotnie:

a) zidentyfikuj swe negatywne uczucia;

b) zaakceptuj, że są one w tobie, a nie na zewnątrz, w świecie;

c) nie traktuj ich jako integralnej części "ja", są one bowiem czymś przejściowym;

d) zrozum, że kiedy ty się zmienisz, zmieni się wszystko.

hjdbienek : :
wrz 23 2008 RACJĘ MA ŚWIAT
Komentarze: 0

 

 

 

 

 

 

 

Kiedy się przebudzisz, kiedy zrozumiesz, kiedy zobaczysz - porządek świata wyda ci się słuszny. Zawsze gnębi

nas problem zła. Istnieje niezwykle sugestywne opowiadanie o małym chłopcu wędrującym wzdłuż brzegu rzeki.

Spostrzega krokodyla złapanego w sieć. Krokodyl odzywa się do niego:

- Czy zlitujesz się nade mną i uwolnisz mnie? Być może wyglądam fatalnie, ale wiesz, to nie moja wina. Tak

mnie stworzono. Bez względu na mój wygląd bije we mnie serce matki. Przybyłam tutaj w poszukiwaniu pożywienia

dla moich małych i wpadłam w pułapkę.

Na to chłopiec:

- Gdybym pomógł ci uwolnić się z tej pułapki, złapałabyś mnie i pożarła.

Na co krokodyl:

- Czy myślisz, że zrobiłabym to swemu dobroczyńcy i wyzwolicielowi?

Chłopiec daje się przekonać i zdejmuje sieć, a krokodyl go łapie. Uwięziony pomiędzy szczękami krokodyla

mówi:

- A więc tym mi odpłacasz za mój dobry uczynek? Krokodyl odpowiada:

- No tak, synu, nie odnoś tego tak wyłącznie do siebie. Taki jest świat. Takie są reguły życia.

Chłopiec protestuje, wobec czego krokodyl składa propozycję:

- Zapytajmy kogoś, czy nie mam racji?

Wtem chłopiec spostrzega ptaka siedzącego na gałęzi i pyta:

- Ptaku, czy krokodyl ma rację?

Ptak odpowiada:

- Krokodyl ma rację. Spójrz na mnie. Pewnego razu wracałem do gniazda niosąc pożywienie dla moich małych.

Wyobraź sobie moje przerażenie, gdy zobaczyłem węża wspinającego się po cichu po pniu wprost ku gniazdu.

Byłem całkowicie bezradny. Wąż pożerał moje małe, jedno po drugim. Krzyczałem i piszczałem, ale bezskutecznie.

Krokodyl ma rację, takie jest prawo życia, tak skonstruowany jest świat.

Na co krokodyl:

- No widzisz.

Ale chłopiec nie rezygnuje i prosi:

- Zapytajmy jeszcze kogoś innego.

Krokodyl zgadza się. Na brzegu rzeki pasie się stary osioł.

- Ośle - mówi chłopczyk - czy krokodyl ma rację? Osioł odpowiada:

- Tak, ma całkowitą rację. Spójrz na mnie. Całe życie pracowałem ciężko dla mego pana i ledwo miałem co

jeść. Teraz kiedy jestem stary i bezużyteczny, pan wypuścił mnie i tak oto wędruję po świecie, czekając, aż jakiś

dziki zwierz zakończy dni mego życia. Krokodyl ma rację, takie jest życie, tak jest skonstruowany świat.

Krokodyl na to:

- No widzisz.

Chłopiec nie ustępuje:

- Daj mi jeszcze jedną, ostatnią szansę. Zapytajmy kogoś raz jeszcze. Pamiętaj o tym, jak byłem dobry dla

ciebie.

Krokodyl się zgadza. Chłopiec widzi przebiegającego królika i pyta:

- Króliku, czy krokodyl ma rację?

Królik siada i zwraca się do krokodyla:

- Powiedziałeś tak temu chłopcu?

Krokodyl mówi:

- Tak.

Na co królik:

- Poczekaj chwilę, musimy to przedyskutować. Krokodyl na to się zgadza.

- Jakże możemy dyskutować, skoro trzymasz tego chłopca w paszczy? - stwierdza królik. - Wypuść go, musi

wziąć udział w naszej naradzie.

A na to krokodyl:

- Jesteś sprytny, króliku. Jak go wypuszczę, to mi ucieknie.

Królik w odpowiedzi:

- Myślałem, że jesteś rozsądniejszy. Gdyby chciał uciekać, jedno uderzenie twojego ogona zabije go.

Krokodyl zgadza się z królikiem i wypuszcza chłopca.

Królik krzyczy:

- Uciekaj! - i chłopiec daje nogi za pas.

Wówczas królik zwraca się do chłopca:

- Czy nie przepadasz za mięsem krokodyla? Czy ludzie z twojej wsi nie lubią smacznych posiłków? Tak

naprawdę, to do końca nie wypuściłeś krokodyla z sieci. Tkwi w niej jeszcze. Dlaczego nie pójdziesz do swej wsi i

nie zawołasz swych ziomków?

Chłopiec tak czyni.

Mieszkańcy wioski przybywają z siekierami, włóczniami i kijami i zabijają krokodyla. Chłopcu towarzyszy jego

pies. Dostrzega królika, łapie go i zagryza. Chłopiec przybywa zbyt późno. Umierający królik mówi:

- Krokodyl miał rację, takie jest prawo życia.

Nie istnieje wyjaśnienie wszelkiego cierpienia, zła, męczarni, zniszczenia i głodu na świecie. Nigdy tego nie

wyjaśnisz. Możesz bawić się swymi wyjaśnieniami, religijnymi czy też innymi - ale nie wyjaśnisz tego nigdy. Bo

życie jest tajemnicą, co oznacza, że twój myślący umysł nie jest tego w stanie rozwikłać. Dlatego właśnie masz się

przebudzić i wtedy dopiero pojmiesz, że nie w świecie ukryte są problemy, ale że ty sam jesteś problemem.

 

hjdbienek : :
wrz 23 2008 CZTERY KROKI KU MĄDROŚCI
Komentarze: 0

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pierwszą rzeczą, jaką powinieneś zrobić, to ujawnienie negatywnych uczuć, których istnienia nawet sobie nie

uświadamiasz. Wielu ludzi żywi takie nie uświadamiane negatywne uczucia. Wielu jest przygnębionych, nie zdając

sobie sprawy z własnego przygnębienia. Dopiero, kiedy zetkną się z radością, uzmysławiają sobie, jak bardzo byli

przygnębieni. Nie można walczyć z nowotworem, jeśli nie został wykryty. Nie wytropisz szkodnika na farmie, jeśli

nie będziesz wiedział o jego istnieniu.

Po pierwsze zatem, musisz uświadomić sobie samo istnienie owych negatywnych uczuć. Pytasz, jakie to są

uczucia? Na przykład jesteś posępny. Posępny i w złym nastroju. Nienawidzisz siebie lub masz poczucie winy.

Uważasz, że życie jest bez sensu, czujesz się urażony, nerwowy, spięty. Wejdź najpierw w kontakt z tymi

uczuciami.

Po drugie (a jest to program czterostopniowy), musisz zaakceptować fakt, że uczucia te istnieją w tobie, a nie

na zewnątrz ciebie. Wydaje się to czymś banalnie oczywistym. Ale czy jest tak na pewno? Wierzcie mi, że nie.

Ludzie mają doktoraty z filozofii, są rektorami uniwersytetów, ale często nie są w stanie tego pojąć. W szkołach nie

uczono ich, jak żyć; uczono wszystkiego innego, ale nie tego. Jak to ktoś wyznał: "Otrzymałem niezwykle staranne

wykształcenie, wiele lat zajęło mi jego przezwyciężanie". I wyobraźcie sobie, właśnie tej kwestii dotyczy

duchowość. Oduczania się. Oduczania się tego bezużytecznego bagażu śmieci, którym cię karmiono.

Negatywne uczucia istnieją w tobie, nie w otaczającej cię rzeczywistości. Nie trudź się, by ją zmieniać. To

przecież szaleństwo! Nie próbuj zmieniać innych. Marnujesz czas i energię. Nie próbuj zmieniać współmałżonka,

szefa, przyjaciela, wroga i wszystkich pozostałych. Nie musisz zmieniać niczego. Negatywne uczucia są w tobie.

Nikt na świecie nie jest w stanie cię uszczęśliwić. Nic na świecie nie jest w stanie zranić cię lub skaleczyć. Nie ma

takiego zdarzenia, takich warunków, sytuacji czy osoby. Nikt ci tego nie powiedział? Mówili wręcz coś odwrotnego.

Teraz wiesz, dlaczego tkwisz w tym chaosie. Teraz możesz zrozumieć, dlaczego pogrążony jesteś we śnie. Nigdy

ci tego nie powiedziano. Ale jest to przecież samo przez się zrozumiałe.

Przypuśćmy, że deszcz przerwał ci miłą wycieczkę. Kto fakt ten przeżywa negatywnie? Deszcz czy ty? Co jest

przyczyną tego negatywnego uczucia? Deszcz czy twoje nastawienia? Kiedy uderzasz się kolanem w stół, stół ma

się dobrze. Zajęty jest realizowaniem tego, do czego został powołany - do bycia stołem. Ból jest w twoim kolanie,

nie w stole. Mistycy wciąż próbują nam przekazywać, że rzeczywistość, która nas otacza, jest najzupełniej w

porządku. Problemy tkwią nie w tej rzeczywistości, znajdują się one wyłącznie w ludzkich umysłach. Powinniśmy

dodać: w głupich, śpiących ludzkich umysłach. Sama rzeczywistość jest pozbawiona problemów. Zabierzcie z

Ziemi ludzi, a życie trwać będzie nadal, przyroda istnieć będzie nadal w całej swej krasie i intensywności. W czym

miałby znajdować się problem? Nie ma żadnego problemu. Ty jesteś tym problemem. To ty stworzyłeś problemy.

Utożsamiłeś "ja" z "mnie" i to właśnie jest ten problem. Uczucie to jest w tobie, nie w rzeczywistości.

Po trzecie, nie identyfikuj się z tym uczuciem. Nie ma ono nic wspólnego z "ja". Nie określaj istoty swego "ja" w

kategoriach tego uczucia. Nie mów: "Jestem przygnębiony". Jeśli byś powiedział: "To jest przygnębienie", byłbyś

bliższy prawdy. Gdy powiesz: "Depresja jest we mnie", to postępujesz właściwie tak, jak gdy stwierdzasz:

"Posępność jest we mnie". Ale niemądrze czynisz, gdy powiadasz: "Jestem posępny", gdyż definiujesz siebie w

kategoriach uczucia. Jest to twoje złudzenie, błąd. Jest w tobie - akurat teraz - przygnębienie, rozgoryczenie, ale

zostaw je w spokoju, niech sobie będą. Na pewno miną. Wszystko mija, wszystko. Twoje depresje i wzloty nie mają

nic wspólnego z twoim szczęściem. Są punktami na drodze zataczanej przez wahadło twego losu. Jeśli szukasz

silnych wrażeń i dreszczu emocji, przygotuj się na depresję. Czy pragniesz zażyć swego narkotyku? Przygotuj się

więc, że po jego zażyciu będziesz miał kaca. Ruch wahadła w jedną stronę nieuchronnie pociąga za sobą ruch w

przeciwną. Zjawisko to nie ma nic wspólnego z "ja", nie ma nic wspólnego ze szczęściem. Odnosi się to do "mnie".

Jeśli zapamiętasz to dobrze, jeśli powtórzysz to tysiąc razy, jeśli po wielokroć spróbujesz wykonać te trzy kroki, to

w końcu postępować będziesz właściwie. Być może nie będziesz potrzebował podejmować tych prób aż tyle razy,

może ci się to uda już za drugim razem. Nie wiem. Nie ma tu żadnej reguły. Ale spróbuj tego tysiąckrotnie, a uda ci

się dokonać największego odkrycia w swoim życiu. Do diabła z kopalniami złota na Alasce. Co zrobiłbyś z tym

złotem? Jeśli nie jesteś szczęśliwy, nie możesz żyć. A zatem znalazłeś już prawdziwe złoto. Jesteś królem, jesteś

księżniczką. Jesteś wolny, już cię naprawdę nie obchodzi, czy jesteś akceptowany czy odrzucany, nie sprawia ci to

żadnej różnicy. Psychologowie mówią nam, jak ważne jest poczucie przynależności. Gadanie! Dlaczego miałbyś

chcieć przynależeć do kogokolwiek? To już nie ma teraz znaczenia.

Jeden z moich przyjaciół opowiadał mi, że istnieje taki afrykański szczep, w którym kara śmierci polega na

ostracyzmie społecznym. Jeśli wyrzucą cię z Nowego Jorku lub z jakiegokolwiek miejsca twego zamieszkania, nie

umrzesz. Jak to się dzieje, że ci Afrykanie umierają? Ponieważ uczestniczą w zbiorowej głupocie ludzkości. Sądzą,

że nie należąc nigdzie, nie będą w stanie żyć. Podobnie mniema większość ludzi. Są przekonani, że muszą gdzieś

należeć. Ale ty nie musisz przynależeć do nikogo ani do niczego, do żadnej grupy. Nie musisz być nawet

zakochany. Kto ci wmówił, że musisz być zakochany? To, czego potrzebujesz, to wolność. To, czego potrzebujesz,

to kochać. I taka jest twa natura. A z tego, co mi mówisz, wynika, że chcesz być pożądany. Chcesz być

oklaskiwany, atrakcyjny, chcesz, by stadko małych małpek za tobą się uganiało. Marnujesz swoje życie. Obudź się.

Nie potrzebujesz tego. Możesz trwać w błogim szczęściu i bez tych atrakcji.

Społeczeństwo nie będzie uszczęśliwione tym, co mówię, ponieważ - jeśli to zrozumiesz i otworzysz oczy -

staniesz się dla niego zagrożeniem. Jak to możliwe, by kontrolować osobę taką, jak ty? Nikogo nie potrzebuje, nie

boi się krytyki, nie dba o to, co o niej myślą i co o niej mówią. Przecięła te wszystkie sznureczki, za pomocą których

nią sterowano. Nie jest już kukiełką. To niesie zagrożenie. Takiej osoby najlepiej się pozbyć. Mówi prawdę. Stała

się nieustraszona. Przestała być ludzka. - Właśnie ludzka! Proszę, cóż za paradoks: w końcu przecież stała się

istotą ludzką! Wydarła się ze swego zniewolenia, wydobyła się z wiezienia.

Nic nie usprawiedliwia negatywnych uczuć. Nie ma na świecie takiej sytuacji, która usprawiedliwiałaby ich

podtrzymywanie. Wszyscy mistycy zdarli sobie gardła, by to nam powiedzieć. Ale nikt ich nie słucha. Uczucia

negatywne są w tobie. W Bhagawad-Gicie, świętej księdze hinduizmu, Pan Kriszna mówi do Arjuny: "Rzuć się w

wir bitwy, ale serce twe niech trwa wśród kwiecia lotosu, u stóp Pana". Cudowna sentencja. Aby osiągnąć

szczęście, nie musisz robić nic. Mistrz Eckhart powiedział bardzo pięknie: "Boga nie osiąga się w procesie

dodawania duszy czegokolwiek, ale przez odejmowanie". Aby być wolnym niczego nie rób, ale coś odrzucaj.

Wówczas będziesz wolny.

Po czwarte: Jak zmieniać wszystko? Jak zmieniać siebie? Musisz wiele rzeczy zrozumieć, a właściwie jedną

rzecz, którą można wyrazić na wiele sposobów.

Wyobraźcie sobie pacjenta, który idzie do lekarza i mówi mu, na co cierpi. Doktor odpowiada:

- Rozumiem pańskie symptomy. Wie pan, co zrobię? Zapiszę lekarstwo dla pana sąsiada.

Pacjent odpowiada:

- Dziękuje, bardzo dziękuje. To bardzo poprawi moje samopoczucie.

Idiotyczne to, prawda? Ale właśnie tak czynimy. Osoba pogrążona we śnie sądzi, że poczuje się lepiej, jeśli

zmieni się ktoś inny. Cierpisz, bo śpisz, ale myślisz sobie: "Jakże piękne byłoby życie, gdyby ktoś inny się zmienił.

Jakże piękne byłoby życie, gdyby zmienił się mój sąsiad, żona, szef".

Zawsze chcemy, by dla naszego dobrego samopoczucia zmienił się ktoś inny. Ale czy nigdy nie pomyśleliście,

co by się stało, gdyby rzeczywiście twój mąż, twoja żona się zmienili? Byłbyś równie bezradny jak przedtem,

równie nie przebudzony jak dotąd. Ty jesteś tym, który ma się zmieniać, który musi zażyć lekarstwa. Twierdzisz:

"Czuję się dobrze, bo świat jest w porządku." Błąd! Świat jest w porządku, ponieważ ja czuję się dobrze. Tak

twierdzą wszyscy mistycy.

 

hjdbienek : :
wrz 22 2008 CO PRZESZKADZA SZCZĘŚCIU?
Komentarze: 0

 

 

To, co chcę powiedzieć, zabrzmieć może nieco pompatycznie, ale jest prawdziwe. Może stać się

najważniejszym momentem w waszym życiu. Jeśli uchwycicie, o co mi chodzi, złapiecie sekret przebudzenia.

Bylibyście szczęśliwi zawsze. Nigdy więcej nie bylibyście nieszczęśliwi. Nic już nie byłoby w stanie was zranić.

Dokładnie tak: nic. Jeśli wylejesz w powietrze czarną farbę, powietrze pozostanie bezbarwne. Nigdy nie zabarwisz

go na czarno. I ty możesz pozostać tak nienaruszony. Są ludzie, którzy osiągnęli to, co nazywam ludzkim

istnieniem. Nie zawładnął nimi nonsens bycia kukiełką rzucaną raz w jedną raz w drugą stronę. Nie doszło do głosu

pozwalanie zdarzeniom lub innym ludziom, aby dyktowali, jak się masz czuć. Ale czujesz się tak, a nie inaczej i

mówisz, że łatwo cię zranić. Ha! Ja ci mówię, że jesteś kukiełką. Zatem czy chcesz nią być nadal? Wystarczy

nacisnąć guzik i lecisz w dół - lubisz to? Jeśli jednak odmawiasz identyfikowania się z którąś z etykietek, większość

twoich kłopotów zniknie.

Będziemy mówić dalej o lęku przed chorobą i śmiercią, choć zazwyczaj obawiasz się tego, co może ci się

przydarzyć w życiu zawodowym. Pewien drobny biznesmen, pięćdziesięciolatek, sączy piwo w jakimś barze i

rozmyśla: "Gdy spojrzeć na wszystkich z mojej klasy, to widać, że im się w życiu udało". Idiota! Cóż to znaczy

"udało się". Ich nazwiska pojawiły się na łamach gazet? Czy według ciebie oznacza to jakieś osiągnięcie? Jeden z

nich jest prezesem korporacji, inny prezesem sądu, jeszcze inny kimś jeszcze. Małpy, wszyscy oni są małpami.

Kto ustala kryteria sukcesu? Wygłupione społeczeństwo! Głównym jego zadaniem jest utrzymywanie ludzi w

chorobie! Im szybciej zdasz sobie z tego sprawę, tym lepiej. Wszyscy oni są chorzy. To lunatyczni szaleńcy!

Zostałeś prezesem przytułku dla obłąkanych i jesteś z tego dumny, mimo iż to nic nie znaczy. Bycie prezesem

korporacji nie ma nic wspólnego z życiowym sukcesem. Posiadanie wielkich pieniędzy nie jest równoznaczne z

odniesieniem w życiu sukcesu. Odniesiesz sukces, jeśli się obudzisz! Wówczas nie musisz nikomu się tłumaczyć

ani wyjaśniać; nie obchodzi cię, jak o tobie ktoś myśli czy mówi. Nie masz zmartwień, jesteś szczęśliwy. I to

właśnie nazywam sukcesem. Dobra praca, dobra opinia, nie mają nic wspólnego ze szczęściem czy sukcesem.

Nic! Są całkowicie od tego niezależne. To, co niejednego dzisiaj naprawdę obchodzi, kryje się przede wszystkim w

obawie, co o nim pomyślą dzieci, najbliżsi sąsiedzi, jego żona. Powinieneś być sławny. Nasze społeczeństwo i

kultura wbija nam to do głowy rano i w nocy. Naśladujcie ludzi, którzy tego dokonali! Czego dokonali? Jedynie

zrobili z siebie głupców. Całą swą energię zainwestowali w coś, co pozbawione jest wartości. Przestraszeni i

zagubieni - są kukiełkami jak i cała reszta. Spójrz, jak dumnie stąpają po scenie. Spójrz, jacy są wytrąceni z

równowagi, jeśli przydarzy im się plama na koszuli. I ty to nazywasz sukcesem? Spójrz, jacy są przerażeni swoją

wizją, że gdzieś tam nie zostaną wybrani ponownie. I ty to nazywasz sukcesem? Są ciągle kontrolowani,

poddawani nieustannej manipulacji. Nie potrafią cieszyć się życiem. Stale są napięci i pełni lęku. Czy to jest dla

człowieka naturalne? Czy wiesz, dlaczego tak się dzieje? Z jednego tylko powodu. Ci ludzie utożsamiali się z

pewnymi etykietkami. Dokonali identyfikacji swego "ja" z pieniędzmi, stanowiskiem bądź zawodem. I to był ich błąd.

Słyszeliście historię o prawniku, który otrzymał rachunek za prace hydrauliczne? Mówi do hydraulika:

- Chcesz dwieście dolarów za godzinę roboty? Nawet ja tyle nie otrzymuję za swoją pracę.

A na to hydraulik:

- Ja też, jako prawnik, nie zarabiałem tak dużych pieniędzy.

Możesz być hydraulikiem, prawnikiem, biznesmenem czy księdzem, ale nie ma to istotnego znaczenia dla "ja".

Ciebie to nie dotyczy. Jeśli jutro zmienisz swój zawód, to tak, jakbyś wymienił ubranie. "Ja" pozostaje nietknięte.

Czy ty jesteś swoim ubraniem? Czy jesteś swoim imieniem? Czy jesteś swoim zawodem? Przestań się z nimi

utożsamiać! One przychodzą i odchodzą.

Jeśli to zrozumiesz, nic nie jest w stanie cię dotknąć. Podobnie jak i komplementy czy pochwały. Kiedy ktoś

mówi: "Jesteś wspaniały", to o czym on właściwie mówi? Mówi o "mnie", a nie o "ja". To "ja" nie jest ani wspaniałe,

ani kiepskie. "Ja" nie jest zwycięstwem ani porażką. Nie jest żadną z tych etykietek. Te przychodzą i odchodzą.

Zależnie od kryteriów ustalonych przez społeczeństwo. Zależą też od twych uwarunkowań. Uzależnione są od

humoru osoby, która przypadkiem akurat z tobą rozmawia. Nie mają nic wspólnego z "ja", które nie jest żadną z

tych etykietek. "Mnie" jest genialnie samolubne, głupie, dziecinne - jest to wielki, duży osioł. Może więc

zdobędziesz się na to, by powiedzieć: "Jestem osłem, wiem o tym od lat." Uwarunkowana osobowość - czego

więcej po niej się spodziewałeś? Dlaczego się z nią identyfikujesz? To przecież takie głupie! To nie jest "ja", to jest

po prostu "mnie".

Chcesz być szczęśliwy? Ciągle trwające szczęście nie ma swej przyczyny. Prawdziwe szczęście też nie ma

swej przyczyny. Nie możesz więc mnie uszczęśliwić. Nie jesteś moim szczęściem. Jeśli zapytasz przebudzoną

osobę: "Dlaczego jesteś szczęśliwa?" Odpowie ci ona: "A dlaczego by nie?" Szczęście jest naszym stanem

naturalnym. Szczęśliwość jest naturalnym stanem małych dzieci, do których Królestwo należy aż do chwili, gdy je

powstrzymamy i zarazimy głupotą społeczeństwa i kultury. Aby zdobyć szczęście, nie potrzebujesz niczego robić,

bo szczęścia zdobyć nie można. Czy ktoś z was wie dlaczego? Ponieważ już je mamy. Jakże można zdobyć coś,

co już się posiada? Dlaczego wobec tego nie doświadczacie go? Ponieważ musicie coś odrzucić. Musicie

zrezygnować ze złudzeń. Aby być szczęśliwym, niczego nie trzeba dodawać, trzeba coś jedynie odrzucić. Życie

jest łatwe, jest zachwycające. A jeśli jest trudne, to jedynie z powodu waszych złudzeń, waszych ambicji, waszej

chciwości i nienasycenia. Czy wiecie, skąd to wszystko się bierze? Z utożsamiania się z rozmaitego rodzaju

etykietkami.

hjdbienek : :
wrz 21 2008 ETYKIETKI
Komentarze: 0

Ważne jest nie to, by wiedzieć, kim lub czym jest "ja". Tego nigdy się nie osiągnie. Ważne jest to, aby odrzucić

etykietki. Jak mówią mistrzowie Zen: "Nie szukaj prawdy, po prostu odrzuć swoje poglądy". Odrzuć swoje teorie,

nie szukaj prawdy. Prawda nie jest czymś, czego się szuka, ona jest. Jeśli przestaniesz tkwić przy swoich

poglądach, pojmiesz to. Coś podobnego ma miejsce tutaj. Jeśli odrzucisz etykietki, którymi się posługujesz,

zrozumiesz to. Co rozumiem pod terminem "etykietka"? Każdą etykietkę, którą sobie możesz wyobrazić, być może

za wyjątkiem określenia "istota ludzka". Ja jestem istotą ludzką. Jasne, oczywiście, ale niewiele mówiące. Kiedy

jednak mówisz: "Jestem człowiekiem sukcesu" - to jest to już głupotą. Sukces nie stanowi części twego "ja".

Sukces jest czymś, co przychodzi i odchodzi, dziś może być twoim udziałem, jutro już nie. Sukces to nie jest "ja".

Mówiąc: "Byłem człowiekiem sukcesu" - myliłeś się, pogrążony byłeś w ciemności. Utożsamiałeś się z sukcesem.

To samo odnosi się do sytuacji, gdybyś powiedział: "Jestem nieudacznikiem, prawnikiem, biznesmenem". Wiesz,

co się stanie, jeśli zaczniesz identyfikować się z takimi rzeczami. Przylgniesz do nich, zaczniesz się martwić, że je

utracisz i stanie się to źródłem twoich cierpień. To właśnie miałem na myśli, kiedy poprzednio powiedziałem: "Jeśli

cierpisz, to znaczy, że śpisz." Chcecie znaku świadczącego, że śpicie? Oto on. Cierpicie. Cierpienie jest znakiem

braku kontaktu z prawdą. Cierpienie dane jest ci po to, abyś otworzył oczy na prawdę, żebyś mógł zrozumieć, że

gdzieś jest jakiś fałsz, tak samo jak ból fizyczny mówi o jakiejś niewydolności, o chorobie. Cierpienie wskazuje na

istnienie fałszu. Wyzwala się w kolizji z rzeczywistością. Kiedy twoje złudzenia zderzają się z rzeczywistością,

kiedy fałsz zderza się z prawdą, wówczas pojawia się cierpienie. Poza tym nie ma cierpienia.

hjdbienek : :
wrz 21 2008 ŚWIADOMOŚĆ I KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄ...
Komentarze: 0

Obserwować wszystko wewnątrz siebie i na zewnątrz, a jeśli coś ci się przydarzy - umieć patrzeć na to tak,

jakby przydarzyło się to komuś innemu. Nie komentować, nie osądzać, nie ustosunkowywać się do tego, nie

wpływać, nie usiłować zmieniać, tylko rozumieć. Czyniąc tak, zaczniesz sobie zdawać sprawę, że coraz mniej

identyfikujesz się ze swoim "mnie". Św. Teresa z Avili mówi, że pod koniec życia Bóg obdarzył ją szczególną łaską.

Co prawda, nie używa tego właśnie współczesnego pojęcia, ale do niego rzecz tę można sprowadzić: idzie o łaskę

nieidentyfikowania się z "mnie". Jeśli ktoś ma raka, a ja tej osoby nie znam, nie jestem tym faktem wcale

poruszony. Gdybym był przepełniony miłością i wrażliwością, być może byłbym w stanie tej osobie pomóc, choć

zapewne nie byłbym emocjonalnie poruszony sytuacją, w jakiej ona się znalazła. Jeśli przygotowujesz się do

egzaminu, mnie to nie porusza, mogę ci z filozoficznym spokojem poradzić: "Im więcej się tym będziesz

przejmował, tym gorzej wypadniesz. Dlaczego nie pozwolisz sobie na przerwę w nauce?" Lecz kiedy nadejdzie

dzień mojego egzaminu, wtedy okazuje się, że to całkiem inna sprawa. Dzieje się tak, gdyż utożsamiłem się z

"mnie" - z moją rodziną, moim krajem, moją własnością, moim ciałem, ze sobą samym.

Co by było, gdyby Bóg obdarzył mnie łaską nienazywania tych rzeczy moimi?

Byłbym ponad nimi, byłbym ponad identyfikacjami. To właśnie oznacza utracić siebie, zaprzeć się siebie,

umrzeć dla siebie.

hjdbienek : :
wrz 21 2008 STRACH - KORZENIE GWAŁTU
Komentarze: 1

Ktoś powiedział, że istnieją jedynie dwie rzeczy na świecie: Bóg i strach. Miłość i strach są właśnie tymi dwiema

rzeczami. Jest tylko jedno zło na świecie - strach, jest tylko jedno dobro na świecie - miłość. Czasami jedynie

inaczej są określane. Niekiedy miłość nazywana jest szczęściem, wolnością, pokojem, radością, Bogiem czy zgoła

czymś innym. Ale nieważne, jak ją   zwał. I nie ma na świecie takiego zła, które nie pochodziłoby ze strachu. Nie ma.

Ignorancja i strach, ignorancja wypływająca że strachu. Wszelkie zło pochodzi ze strachu i każdy gwałt z niego

się bierze. Osoba rzeczywiście pozbawiona agresji jest osobą, która nie ma w sobie strachu. Gdy obawiasz się

czegoś, stajesz się zły. Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz byłeś zły.

Idź dalej. Pomyśl, kiedy byłeś zły i jaki lęk krył się pod twoją złością. Czego bałeś się stracić? Co miano ci

zabrać, iż tak bardzo się bałeś? To tutaj tkwi przyczyna twej złości. Pomyśl o jakiejś złej osobie, być może to ty

jesteś źródłem jej strachu. Czy widzisz, jak jest przestraszona? Jest naprawdę wystraszona, bez żartów.

Ostatecznie są jedynie dwie rzeczy na świecie: miłość i strach.

Porzucam me rozważania w tym momencie, nieuporządkowane, i skupiam się to na jednej, to na drugiej

sprawie, powracając raz po raz do wcześniejszych tematów. Czynię tak dlatego, gdyż myślę, że jest to sposób na

uchwycenie tego, o czym mówię. Jeśli nie dotrę do ciebie za pierwszym razem, może uda mi się za drugim, a to,

co nie docierało do jednej osoby, może dotrze do drugiej. Omawiam rozmaite sprawy. Choć tak naprawdę mówię o

jednej. Nazywa się przebudzenie, nazywa się miłość, duchowość, wolność, świadomość czy jakoś tam jeszcze.

Naprawdę idzie tu o tę samą rzecz.

 

 

hjdbienek : :
wrz 21 2008 JAK ZDARZA SIĘ SZCZĘŚCIE
Komentarze: 0

 

 

Zbliż się do siebie samego. Dlatego właśnie powiedziałem wcześniej, że samoobserwacja jest tak wspaniałą i

niezwykłą rzeczą. Po jakimś czasie nie będziesz już potrzebował wkładać w to żadnego wysiłku, bo kiedy iluzje

zaczną się kruszyć, zaczniesz poznawać rzeczy, których nie da się opisać. To właśnie nazywa się szczęściem.

Wszystko się zmienia, a ty przywykniesz do świadomości.

Jest taka anegdota o uczniu, który przyszedł do mistrza i poprosił:

- Czy mógłbyś udzielić mi swej mądrości? Czy mógłbyś powiedzieć mi coś, co przeprowadzi mnie przez życie?

Ponieważ był to dzień, w którym mistrz zachowywał milczenie, podał jedynie uczniowi kartkę papieru. Napisane

na niej było: "Świadomość". Kiedy uczeń to zobaczył, powiedział:

- To zbyt mało. Czy mógłbyś przekazać mi coś więcej? Mistrz wziął kartkę z powrotem i napisał: "Świadomość,

świadomość, świadomość".

Uczeń na to:

- Dobrze, ale co to znaczy?

Mistrz znowu odebrał kartkę i napisał:

"Świadomość, świadomość, świadomość oznacza świadomość."

A to oznacza właśnie obserwację siebie. Nikt nie może ci pokazać, jak to się robi, gdyż wówczas podarowałby

ci jedynie metodę, sposób na zaprogramowanie ciebie. Ale obserwuj siebie sam. Kiedy prowadzisz rozmowę - czy

jesteś tego świadomy, czy jedynie identyfikujesz się z tą rozmową? Kiedy byłeś na kogoś zły, czy byłeś świadom

tego, że jesteś po prostu zły, czy też identyfikowałeś się ze swą złością? Czy później, kiedy miałeś chwilę czasu,

przeanalizowałeś swoje doświadczenie i starałeś się je zrozumieć? Z czego ta złość się brała? Co ją

spowodowało? Nie znam innej drogi do świadomości. Można jedynie zmieniać to, co poddaje się zrozumieniu. Nie

rozumiesz i nie uświadamiasz sobie tego, co tłumisz. Wówczas się nie zmieniasz. Ale kiedy to coś zrozumiesz, to i

to się zmieni.

Czasem zadają mi pytanie:

- Czy to uzyskiwanie świadomości jest procesem stopniowym, czy nagłym olśnieniem?

Są tacy szczęściarze, którzy doznają nagłego olśnienia. Po prostu stają się nagle świadomi. Inni dojrzewają

powoli, stopniowo. Widzą coraz więcej. Iluzje rozpadają się, rozmaite fałszywe wyobrażenia się złuszczają i osoby

te zaczynają docierać do rzeczywistości. W tej kwestii nie ma żadnej generalnej zasady.

Jak w znanej historii o lwie, który napotyka stado owiec, pośród których ze zdumieniem spostrzega lwa.

Takiego, który od maleńkości wychowany był przez owce. Beczał jak owca i poruszał się jak owca. Nasz lew ruszył

wprost ku niemu, a kiedy "owczy lew" stanął przed nim, drżał na całym ciele.

Lew zapytał go:

- Co robisz pośród tych owiec? A lew-owca odpowiedział:

- Jestem owcą.

- Nie. Nie jesteś. Pójdź ze mną.

Zaprowadził lwa-owcę do stawu i powiedział:

- Spójrz!

Gdy lew-owca zobaczył swe odbicie w wodzie, wydał z siebie potężny ryk i w tym momencie dokonała się

przemiana. Nigdy już nie był taki, jak kiedyś.

Jeśli masz szczęście i bogowie są dla ciebie łaskawi, albo jeśli przepełniony zostałeś łaską boską (możesz w

tym miejscu użyć każdego odpowiadającego ci terminu teologicznego), to będziesz mógł nagle zrozumieć, czym

jest "ja" i nigdy już nie będziesz tą samą osobą, co przedtem. Nigdy. Nic już nie będzie w stanie cię dotknąć i nikt

nie będzie w stanie cię zranić.

Nie będziesz się bał nikogo i niczego. Czy to nie jest wspaniałe? Będziesz żył jak król, jak królowa. To właśnie

oznacza królewskie życie. A nie głupoty w rodzaju umieszczania swego zdjęcia w gazecie albo posiadania wielkich

pieniędzy. To wszystko jest bufonada. Nie boisz się nikogo, bo zupełnie cię zadowala bycie nikim. Nie dbasz o

sukces ani o porażkę. Nic one dla ciebie nie znaczą. Zaszczyty i niełaska nic nie znaczą! Jeśli się wygłupiłeś, to też

nie ma znaczenia. Czyż nie znalazłeś się w znakomitym położeniu? Niektórzy ludzie osiągają je w pocie czoła, krok

po kroku, przez tygodnie i miesiące samoobserwacji. Nie mogę ci niczego w tym względzie obiecać. Choć nie

znam osoby, która nie dostrzegłaby wyraźnej różnicy w przeciągu paru tygodni. Zmienia się jakość ich życia, tak,

że nie muszą już wierzyć tylko na słowo. Widzą, że stali się inni. Inaczej reagują. Dokładnie rzecz ujmując, mniej

reagują, a więcej działają. Widzą rzeczy, których przedtem nigdy nie dostrzegali.

Jesteś wówczas bardziej energiczny, znacznie bardziej żywotny. Ludzie myślą, że jeśli nie będą wypełnieni

rozmaitymi pragnieniami, to upodobnią się do drewnianego kloca. W rzeczywistości jednak pozbywają się napięcia.

Jeśli wyzbędziesz się lęku przed przegraną, napięcia związanego z przymusem wygrywania, staniesz się sobą.

Będziesz rozluźniony. Nie prowadzi się samochodu z włączonymi hamulcami. A ty tak właśnie postępujesz.

Jest takie piękne powiedzenie autorstwa Tranxu, wielkiego chińskiego mędrca. Zadałem sobie trud, by nauczyć

się go na pamięć.

"Kiedy łucznik strzela nie dla wygranej, panuje nad wszystkimi swoimi władzami. Kiedy strzela, by wygrać

mosiężną klamrę, staje się nerwowy. Kiedy strzela, by zdobyć nagrodę wykonaną ze złota, staje się ślepy, widzi cel

podwójnie, a umysł go zawodzi. Umiejętności jego się nie zmieniły: to nagroda go rozdwaja. Zależy mu na niej!

Więcej myśli o niej niż o strzelaniu, a potrzeba zwycięstwa wysysa jego moc".

Czy nie opisano tutaj większości z nas? Jeśli żyjesz ot tak, dla niczego w szczególności, dysponujesz wówczas

wszystkimi swymi zdolnościami, posiadasz całą swą energię, jesteś odprężony, nie zależy ci. To, czy wygrasz, czy

przegrasz, nie ma znaczenia.

Istnieje więc życie mające ludzki sens. I takie powinno być życie. Może ono jednak realizować się jedynie

poprzez świadomość. I poprzez świadomość pojmiesz, że chwała nie znaczy nic. Jest społeczną konwencją. I to

wszystko. Dlatego to mistycy i prorocy nie dbają o nią ani trochę. Chwała lub hańba pozbawione były dla nich

wszelkiego znaczenia. Żyli w innym świecie, w świecie przebudzonych. Podobnie do sukcesu lub porażki nie

przywiązywali żadnej wagi. Trwali w postawie: "Ja jestem osłem i ty jesteś osłem, w czym więc problem?"

Ktoś kiedyś powiedział:

- Trzy najtrudniejsze dla istoty ludzkiej rzeczy nie mają związku ani z wyczynami fizycznymi, ani z osiągnięciami

natury intelektualnej.

Pierwsza z nich - to odwzajemnienie nienawiści miłością,

druga - przyjęcie odrzuconych,

trzecia - przyznanie się do błędu.

Są to jednak zarazem najłatwiejsze rzeczy pod słońcem, jeśli tylko nie zidentyfikowałeś się ze swoim "mnie".

Łatwo wówczas powiedzieć: "Myliłem się! Gdybyś znał mnie lepiej, wiedziałbyś, jak często sam jestem w błędzie.

Czego jednak oczekujesz po ośle?" Jeśli tylko nie identyfikujesz się z rozmaitymi aspektami "mnie", nikt nie jest w

stanie cię zranić. Początkowo rozmaite stare uwarunkowania będą starały się przebić i wówczas będziesz

przygnębiony i pełen lęku. Będziesz się smucił, płakał i tak dalej. - Nim byłem oświecony, byłem przygnębiony. Po

oświeceniu nadal jestem przygnębiony. Ale jest tu pewna różnica. Z tym przygnębieniem już się nie identyfikuję.

Czy wiesz, jak wielka to różnica?

Wykraczasz poza siebie i spoglądasz na depresję z góry, nie identyfikujesz się z nią. Nie robisz nic, by się jej

pozbyć, jesteś pełen woli życia, podczas gdy ona przechodzi przez ciebie i znika. Jeśli nie wiesz, co to oznacza, to

naprawdę masz wiele do zrobienia. A lęk, pytasz? Pojawi się, ale ciebie to już nie niepokoi. Dziwne! Lękasz się i

nie martwisz. Czyż to nie paradoks? A ty pozwalasz tej chmurze płynąć, bowiem im silniej z nią walczysz, tym

większą dajesz jej siłę. Chętnie natomiast obserwujesz, jak przepływa. Możesz być szczęśliwy w swym lęku. Czyż

to nie jest zwariowane? Możesz być szczęśliwy w swej depresji. Ale nie możesz sobie pozwolić na błędne

rozumienie szczęścia. Sądziłeś, że szczęście to ekscytacja i dreszcze. Nieprawda, one tylko powodują depresję.

Czy nikt ci o tym nie mówił? Jesteś podekscytowany, dobrze, ale właśnie torujesz sobie drogę do następnej

depresji. Przy okazji w ten sposób pielęgnujesz kryjący się w tobie lęk. Co zrobić, aby takie szczęście trwało nadal?

- To nie jest szczęście, to po prostu uzależnienie.

Ciekaw jestem, ile nie uzależnionych osób czyta tę książkę. Jeśli jesteś podobny do wielu innych, to myślę, że

jesteś uzależniony. Osób bez nałogów jest mało, bardzo mało. Nie patrz z góry na alkoholików i narkomanów - nie

jesteś lepszy, bardzo prawdopodobne, że jesteś w takim samym stopniu uzależniony, jak oni. Gdy po raz pierwszy

zajrzałem w ten nowy świat, wydawał mi się przerażający. Pojąłem, co to znaczy być samotnym, nie mieć żadnego

schronienia, aby porzucić wszystko i samemu być wolnym. Nie być dla nikogo kimś szczególnym i kochać

wszystkich - bo to jest prawdziwa miłość. Ogrzewa dobrych i złych w jednakowym stopniu. Powoduje, że deszcz

spada na świętych w takiej samej mierze, jak i na grzeszników.

Czy róża może powiedzieć: "Udzielę swej woni jedynie ludziom dobrym, którzy będą mnie wąchać, a nie zrobię

tego wobec ludzi złych?" Albo czy lampa może zadecydować: "Dam oświetlenie wyłącznie ludziom dobrym, a nie

będę świeciła dla złych." Albo drzewo: "Obdarzę swym cieniem tylko dobrych odpoczywających pode mną, zaś

złych ludzi nie ocienię."

A są to właśnie obrazy miłości.

Były obecne zawsze, zawarte w pismach, ale my nigdy ich nie dostrzegaliśmy. Byliśmy nazbyt pogrążeni w wizji

tego, co nasza kultura miłością nazywa, z jej pieśniami i poematami - a co tak naprawdę miłością nie jest; co

więcej: stanowi jej przeciwieństwo. Jest żądzą, kontrolą, posiadaniem. Jest manipulacją, strachem i niepokojem, a

to na pewno nie jest miłość. Podawano nam, że szczęście ma absolutną cenę, jest wakacyjną przystanią. Pamiętaj

jednak, że nie ma ono z tym nic wspólnego. Mamy swoje subtelne sposoby uzależniania swego szczęścia od wielu

rzeczy istniejących zarówno w nas, jak i poza nami. Mówimy: "Nie chcę być szczęśliwy, nim nie wyjdę z nerwicy."

Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Możesz być szczęśliwy razem ze swoją nerwicą. A czy chcesz usłyszeć jeszcze

lepsze wiadomości? Jest tylko jeden powód, dla którego nie doświadczasz tego, co w Indiach nazywają "anand" -

rozkoszą, szczęściem. Jest tylko jeden powód, że nie doświadczasz tego już teraz. A polega on na tym, że myślisz

czy też koncentrujesz się na tym, czego nie masz. W przeciwnym razie musiałbyś doświadczać błogostanu.

Jezus mówił rzeczy zgodne ze zdrowym rozsądkiem do ludzi świeckich, do głodnych, do biednych. Przynosił im

dobre nowiny: to dla was, weźcie. Ale kto tego słucha? Nikogo to nie obchodzi, lepiej jest spać.

hjdbienek : :