Kategoria

Homo Sapiens, strona 71


gru 31 2008 Nieświadomość zwykła a nieświadomość...
Komentarze: 0

Co rozumiesz przez różne poziomy nieświadomości? Jak ci zapewne wiadomo, u osoby śpiącej fazy śnienia nieustannie przeplatają się z fazami snu bez marzeń. Podobnie na jawie większość ludzi jedynie oscyluje między nieświadomością zwykłą a głęboką. Nieświadomość zwykła polega na tym, że utożsamiasz się z własnymi myślami i emocjami, z reakcjami, sympatiami i antypatiami. Dla większości ludzi jest to normą. W stanie tym kieruje tobą egotyczny umysł, natomiast Istnienie pozostaje poza obrębem świadomości. Nie doznajesz wtedy dotkliwego bólu, nie jesteś głęboko nieszczęśliwy, lecz czujesz prawie nieustanne, ledwo uchwytne skrępowanie, niezadowolenie, znudzenie albo zdenerwowanie: rodzaj szumów elektrostatycznych, stale trzeszczących w tle. Tak bardzo wrosły one w „normalne życie", że możesz ich wręcz nie zauważać, podobnie jak nie zauważasz cichego, ciągłego szmeru - na przykład pomruku klimatyzacji, dopóki urządzenie na chwilę się nie wyłączy. Dopiero gdy zapada nagła cisza, czujesz ulgę. Wiele osób sięga po alkohol, narkotyki, jedzenie, uprawia seks, pracuje albo ogląda telewizję, a nawet załatwia sprawunki, używając wszystkich tych zajęć w charakterze środka znieczulającego, którym bezwiednie próbują zagłuszyć niepokój, swój podstawowy stan. Czynność, która mogłaby być skądinąd bardzo przyjemna, gdyby oddawać się jej z umiarem, nabiera wtedy cech natręctwa lub nałogu, a jedynym efektem jest krótkotrwała, powierzchowna ulga. Typowe dla nieświadomości zwykłej skrępowanie ustępuje miejsca związanemu z nieświadomością głęboką bólowi - a więc dotkliwszemu i wyrazistszemu cierpieniu - kiedy coś „nie układa się", kiedy ego staje w obliczu zagrożenia, pojawia się większa przeszkoda lub niebezpieczeństwo, gdy ponosisz stratę (rzeczywistą bądź urojoną) na poziomie sytuacji życiowej, czy wreszcie popadasz w konflikt z osobą, z którą pozostajesz w związku intymnym. Nieświadomość głęboka stanowi wzmocnione wydanie nieświadomości zwykłej; różnica między nimi ma charakter nie jakościowy, lecz ilościowy. W stanie zwykłej nieświadomości nawykowy opór czy też negacja tego, co jest, daje początek skrępowaniu i niezadowoleniu, z którym większość ludzi godzi się jako z życiową normą. Kiedy w obliczu jakiejś przeszkody lub zamachu na ego opór się wzmaga, pojawia się silna reakcja negatywna — gniew, ostry lęk, agresja, depresja itd. Głęboka nieświadomość często świadczy o tym, że uaktywniło się ciało bolesne, a ty utożsamiłeś się z nim. Nie byłoby przemocy fizycznej, gdyby nie głęboka nieświadomość. Z łatwością dochodzi ona do głosu również i wtedy, gdy tłum lub nawet cały naród wytwarza zbiorowe pole negatywnej energii. Najlepszym wyznacznikiem poziomu świadomości jest to, jak sobie radzisz z życiowymi trudnościami. Kogoś, kto i tak był już nieświadomy, wpędzają one w tym głębszą nieświadomość, natomiast osobie i bez tego świadomej pomagają świadomość wyostrzyć. Dzięki przeszkodzie możesz się przebudzić", ale możesz też pozwolić, żeby cię jeszcze głębiej uśpiła. Sen, którym jest nieświadomość zwykła, staje się wtedy koszmarem. Jeśli nie umiesz być obecny nawet w normalnych okolicznościach - na przykład gdy siedzisz sam w pokoju, chodzisz po lesie albo słuchasz tego, co ktoś mówi - z całą pewnością nie uda ci się zachować świadomości, kiedy coś zacznie się „nie układać", napotkasz trudnych ludzi lub sytuacje, poniesiesz stratę albo staniesz w obliczu jej groźby. Pozwolisz, żeby twoja reakcja (zawsze w gruncie rzeczy motywowana takim czy innym lękiem) narzuciła ci kierunek postępowania, i dasz się wciągnąć w głęboką nieświadomość. Trudności są twoim sprawdzianem. Tylko to, jak sobie z nimi radzisz, może pokazać tobie i innym ludziom, jaki osiągnąłeś poziom świadomości, ani trochę natomiast nie świadczy o nim to, jak długo potrafisz wysiedzieć z zamkniętymi oczami lub jakie miewasz wizje. Jest więc niezmiernie ważne, aby być możliwie najbardziej świadomym w zwykłych sytuacjach, gdy wszystko mniej więcej gładko się toczy. Rośnie dzięki temu twoja moc, płynąca z tego, że jesteś obecny. Wytwarza ona w tobie i wokół ciebie pole energetyczne o wysokiej częstotliwości. Nic, co nieświadome bądź negatywne, żaden konflikt ani przemoc nie zdoła przekroczyć granic tego pola i w nim przetrwać, tak jak ciemność nie przetrwa w obecności światła. Kiedy nauczysz się obserwować własne myśli i emocje - a to, co nazywam obecnością, polega w znacznej mierze właśnie na takim obserwowaniu - możesz się zdziwić, gdy po raz pierwszy zauważysz rozbrzmiewający gdzieś w tle „szum" zwykłej nieświadomości i spostrzeżesz, jak rzadko (jeśli w ogóle kiedykolwiek) czujesz się we własnym wnętrzu naprawdę swobodnie. Na poziomie myślenia odkryjesz w sobie silny opór w postaci osądów, niezadowolenia i umysłowych projekcji, które odrywają cię od teraźniejszości. Emocje będą natomiast podszyte skrępowaniem, napięciem, nudą lub zdenerwowaniem. Wszystko to są przejawy działania umysłu, który po swojemu staje okoniem.

hjdbienek : :
gru 31 2008 Nieświadomość zwykła a nieświadomość...
Komentarze: 0
bynajmniej nie między świadomością a nieświado¬mością, lecz jedynie między różnymi poziomami nieświado¬mości. Nieświadomość zwykła a nieświadomość głęboka Co rozumiesz przez różne poziomy nieświadomości? Jak ci zapewne wiadomo, u osoby śpiącej fazy śnienia nieustannie przeplatają się z fazami snu bez marzeń. Podobnie na jawie większość ludzi jedynie oscyluje między nieświa¬domością zwykłą a głęboką. Nieświadomość zwykła polega na tym, że utożsamiasz się z własnymi myślami i emocjami, z reakcjami, sympatiami i antypatiami. Dla większości ludzi jest to normą. W stanie tym kieruje tobą egotyczny umysł, na¬tomiast Istnienie pozostaje poza obrębem świadomości. Nie doznajesz wtedy dotkliwego bólu, nie jesteś głęboko nieszczꜬliwy, lecz czujesz prawie nieustanne, ledwo uchwytne skrępo¬wanie, niezadowolenie, znudzenie albo zdenerwowanie: ro¬dzaj szumów elektrostatycznych, stale trzeszczących w tle. Tak bardzo wrosły one w „normalne życie", że możesz ich wręcz nie zauważać, podobnie jak nie zauważasz cichego, ciągłego szme¬ru - na przykład pomruku klimatyzacji, dopóki urządzenie na chwilę się nie wyłączy. Dopiero gdy zapada nagła cisza, czujesz ulgę. Wiele osób sięga po alkohol, narkotyki, jedzenie, uprawia seks, pracuje albo ogląda telewizję, a nawet załatwia sprawun¬ki, używając wszystkich tych zajęć w charakterze środka znie¬czulającego, którym bezwiednie próbują zagłuszyć niepokój, swój podstawowy stan. Czynność, która mogłaby być skądinąd bardzo przyjemna, gdyby oddawać się jej z umiarem, nabiera wtedy cech natręctwa lub nałogu, a jedynym efektem jest krót¬kotrwała, powierzchowna ulga. Typowe dla nieświadomości zwykłej skrępowanie ustępu¬je miejsca związanemu z nieświadomością głęboką bólowi - a więc dotkliwszemu i wyrazistszemu cierpieniu - kiedy coś „nie układa się", kiedy ego staje w obliczu zagrożenia, pojawia się większa przeszkoda lub niebezpieczeństwo, gdy ponosisz stratę (rzeczywistą bądź urojoną) na poziomie sytuacji życio¬wej, czy wreszcie popadasz w konflikt z osobą, z którą pozo¬stajesz w związku intymnym. Nieświadomość głęboka stano¬wi wzmocnione wydanie nieświadomości zwykłej; różnica między nimi ma charakter nie jakościowy, lecz ilościowy. W stanie zwykłej nieświadomości nawykowy opór czy też negacja tego, co jest, daje początek skrępowaniu i niezado¬woleniu, z którym większość ludzi godzi się jako z życiową normą. Kiedy w obliczu jakiejś przeszkody lub zamachu na ego opór się wzmaga, pojawia się silna reakcja negatywna — gniew, ostry lęk, agresja, depresja itd. Głęboka nieświadomość często świadczy o tym, że uaktywniło się ciało bolesne, a ty utożsami¬łeś się z nim. Nie byłoby przemocy fizycznej, gdyby nie głębo¬ka nieświadomość. Z łatwością dochodzi ona do głosu również i wtedy, gdy tłum lub nawet cały naród wytwarza zbiorowe pole negatywnej energii. Najlepszym wyznacznikiem poziomu świadomości jest to, jak sobie radzisz z życiowymi trudnościami. Kogoś, kto i tak byt już nieświadomy, wpędzają one w tym głębszą nieświa¬domość, natomiast osobie i bez tego świadomej pomagają świa¬domość wyostrzyć. Dzięki przeszkodzie możesz się przebu¬dzić", ale możesz też pozwolić, żeby cię jeszcze głębiej uśpiła. Sen, którym jest nieświadomość zwykła, staje się wtedy kosz¬marem. Jeśli nie umiesz być obecny nawet w normalnych okolicz¬nościach - na przykład gdy siedzisz sam w pokoju, chodzisz po lesie albo słuchasz tego, co ktoś mówi - z całą pewnością nie uda ci się zachować świadomości, kiedy coś zacznie się „nie ukła¬dać", napotkasz trudnych ludzi lub sytuacje, poniesiesz stratę albo staniesz w obliczu jej groźby. Pozwolisz, żeby twoja reak¬cja (zawsze w gruncie rzeczy motywowana takim czy innym lę¬kiem) narzuciła ci kierunek postępowania, i dasz się wciągnąć w głęboką nieświadomość. Trudności są twoim sprawdzianem. Tylko to, jak sobie z nimi radzisz, może pokazać tobie i innym ludziom, jaki osiągnąłeś poziom świadomości, ani trochę na¬tomiast nie świadczy o nim to, jak długo potrafisz wysiedzieć z zamkniętymi oczami lub jakie miewasz wizje. Jest więc niezmiernie ważne, aby być możliwie najbardziej świadomym w zwykłych sytuacjach, gdy wszystko mniej wię¬cej gładko się toczy. Rośnie dzięki temu twoja moc, płynąca z tego, że jesteś obecny. Wytwarza ona w tobie i wokół ciebie pole energetyczne o wysokiej częstotliwości. Nic, co nieświa¬dome bądź negatywne, żaden konflikt ani przemoc nie zdoła przekroczyć granic tego pola i w nim przetrwać, tak jak ciem¬ność nie przetrwa w obecności światła. Kiedy nauczysz się obserwować własne myśli i emocje - a to, co nazywam obecnością, polega w znacznej mierze właśnie na takim obserwowaniu - możesz się zdziwić, gdy po raz pierwszy zauważysz rozbrzmiewający gdzieś w tle „szum" zwykłej nieświadomości i spostrzeżesz, jak rzadko (jeśli w ogóle kiedykolwiek) czujesz się we własnym wnętrzu naprawdę swo¬bodnie. Na poziomie myślenia odkryjesz w sobie silny opór w postaci osądów, niezadowolenia i umysłowych projekcji, które odrywają cię od teraźniejszości. Emocje będą natomiast podszyte skrępowaniem, napięciem, nudą lub zdenerwowaniem. Wszystko to są przejawy działania umysłu, który po swojemu staje okoniem.
hjdbienek : :
gru 30 2008 Utrata teraźniejszości: sedno urojeń...
Komentarze: 0

Nawet jeśli uznam bez zastrzeżeń, że czas tak naprawdę jest złudzeniem, czy spowoduje to w moim życiu jakiekolwiek zmiany? Dalej będę musiał żyć w świecie, poddanym całkowitej dominacji czasu. Intelektualna zgoda to tylko jeszcze jedno wierzenie, masz więc rację, że nie spowoduje ona w twoim życiu większych zmian. Aby rzeczywiście uświadomić sobie prawdę, o której mówię, musisz zgodnie z nią żyć. Dopiero gdy każda komórka ciała jest tak bardzo obecna tu i teraz, że aż wibruje życiem, a ty przeżywasz każdą chwile jako kroplę radości Istnienia, jesteś wyzwolony z czasu. Ale mimo to muszę jutro zapłacić rachunki, a potem tak jak wszyscy zestarzeję się i umrę. Jak więc mogę twierdzić, że uwolniłem się od czasu? Jutrzejsze rachunki nie są problemem. Podobnie jak rozpad fizyczny. Problemem jest utrata teraźniejszości, a raczej sedno wszelkich urojeń, które z byle sytuacji, zdarzenia czy emocji robi osobisty problem i powód cierpienia. Utracić teraźniejszość to utracić Istnienie. Kiedy wyzwalasz się z czasu, przestaje ci być potrzebna przeszłość jako budulec tożsamości i przyszłość jako narzędzie spełnienia. Jest to najgłębsza przemiana świadomości, jaką można sobie wyobrazić. W pewnych rzadkich wypadkach dokonuje się ona w sposób dramatyczny i radykalny, raz na zawsze. Dochodzi do niej zazwyczaj dzięki rezygnacji z wszelkiego oporu w obliczu straszliwego cierpienia. Większość ludzi musi jednak na tę przemianę zapracować. Kiedy doznałeś już kilku pierwszych przebłysków świadomości niepoddanej czasowi, zaczynasz oscylować między sferą czasu a sferą obecności. Najpierw uświadamiasz sobie, jak rzadko twoja uwaga bywa naprawdę skupiona tu i teraz. Ale ta wiedza, że nie jesteś obecny, to i tak wielki sukces: równa się ona bowiem obecności, nawet jeśli początkowo olśniewa cię tylko na parę sekund czasu zegarowego, aby zaraz znowu ci umknąć. Potem jednak coraz częściej sam postanawiasz skoncentrować świadomość w obecnej chwili, zamiast w przeszłości lub przyszłości, a choć raz po raz stwierdzasz, że teraźniejszość znów ci się wymknęła, potrafisz już gościć w niej nie tylko przez kilka sekund, lecz - wedle zewnętrznych miar czasu zegarowego - spędzasz tu i teraz dłuższe okresy. Zanim więc na dobre zadomowisz się w stanie obecności, czyli osiągniesz pełną świadomość, przez pewien czas poruszasz się ruchem wahadłowym między świadomością a nieświadomością, między obecnością a utożsamieniem z umysłem. Teraźniejszość umyka ci, ale raz po raz do niej wracasz. Prędzej czy później obecność staje się twoim normalnym stanem. Większość ludzi w ogóle tego stanu nie zna albo miewa go sporadycznie, w krótkich i rzadkich przebłyskach, nie zdając sobie sprawy, co się wtedy tak naprawdę dzieje. Przeważnie wahają się bynajmniej nie między świadomością a nieświadomością, lecz jedynie między różnymi poziomami nieświadomości.

hjdbienek : :
gru 29 2008 Radość istnienia
Komentarze: 0

Ilekroć chcesz sprawdzić, czy przypadkiem nie dałeś się porwać nurtowi czasu psychicznego, możesz posłużyć się prostym kryterium. Zadaj sobie pytanie: czy w tym, co teraz robię, jest radość, swoboda i lekkość? Jeśli ich nie ma, znaczy to, że czas przysłania obecną chwilę, a życie jest dla ciebie brzemieniem albo walką. Jeśli w tym, co robisz, nie ma radości, swobody i lekkości, niekoniecznie znaczy to, że musisz zacząć robić coś innego. Niekiedy wystarczy zmienić tylko sposób działania. „Jak" zawsze jest ważniejsze niż „co". Spróbuj poświęcić znacznie więcej uwagi samemu działaniu aniżeli skutkowi, który chcesz dzięki niemu osiągnąć. W pełni skup się na tym, co niesie z sobą teraźniejszość - cokolwiek by to było. Skupienie wymaga zarazem pełnej zgody na to, co j e s t, bo nie zdołasz w pełni skupić się na czymś, przed czym jednocześnie się wzbraniasz. Gdy tylko uszanujesz teraźniejszość, ulotni się cała niedola i mozół, a życie popłynie radośnie i swobodnie. Kiedy twoje działania wynikają ze świadomego kontaktu z obecną chwilą, we wszystkim, co robisz - nawet w najprostszych czynnościach -jest doskonałość, staranie i miłość. Nie przejmuj się więc owocami swoich działań, skup się tylko na działaniu. Owoc sam się pojawi. Jest to potężna praktyka duchowa. W Bhagawadgicie - która zawiera jedną z najstarszych i najpiękniejszych nauk duchowych, jakie w ogóle istnieją - brak przywiązania do owoców własnych działań nosi miano karma jogi. Określa się ją jako „drogę uświęconego działania". Kiedy wyzbywasz się nawyku uciekania przed teraźniejszością, radość Istnienia przenika wszystko, co robisz. Gdy tylko ogarniasz swoją uwagą teraźniejszość, doznajesz wrażenia obecności, cichego bezruchu, spokoju. Przyszłość nie jest już potrzebna jako źródło spełnienia czy satysfakcji - nie oczekujesz, że cię zbawi. Nie przywiązujesz się więc do efektów tego, co robisz. Ani porażka, ani sukces nie może zmienić twojego wewnętrznego jestestwa. Odnalazłeś życie, przesłonięte sytuacją życiową. Pod nieobecność czasu psychicznego twoje poczucie .ja" wyrasta z samego Istnienia, nie zaś z twojej osobistej przeszłości. Nie odczuwasz już zatem psychicznej potrzeby stawania się kimś innym, niż jesteś. Tam, w świecie, na poziomie sytuacji życiowej, możesz nawet zdobyć majątek, posiąść wiedzę, odnieść sukces, uwolnić się od tego czy tamtego, ale w głębszym wymiarze Istnienia już teraz jesteś pełny, jesteś cały. Czy w tym stanie pełni zachowam zdolność i chęć dążenia do zewnętrznych celów? Oczywiście, ale już bez złudnych nadziei, że coś lub ktoś w przyszłości zbawi cię albo uszczęśliwi. W sferze sytuacji życiowej mogą, owszem, być rzeczy, które warto jeszcze osiągnąć czy zdobyć. Jest to bądź co bądź świat upostaciowiony, przestrzeń zysków i strat. Lecz na głębszym poziomie już teraz jesteś pełny i gdy to sobie uświadamiasz, wszystkiemu, co robisz, towarzyszy rozigrana, radosna energia. Ponieważ uwolniłeś się od czasu psychicznego, w twoich dążeniach nie ma już ponurej determinacji: nie powoduje tobą lęk, gniew, niezadowolenie ani potrzeba stania się kimś. Ale nie pozostaniesz też bierny, sparaliżowany lękiem przed porażką, która dla ego jest utratą siebie. Kiedy twoje poczucie "ja" wyrasta z Istnienia, kiedy wyzbyłeś się psychicznej potrzeby „stawania się", ani twoje szczęście, ani tożsamość nie zależy od efektów tego, co robisz, toteż lęk cię nie zniewala. Nie szukasz stałości tam, gdzie nie sposób ją znaleźć: w świecie upostaciowionym, w świecie zysków i strat, narodzin i śmierci. Nie wymagasz, żeby rozmaite sytuacje, okoliczności, miejsca czy osoby uszczęśliwiały cię, a potem nie bolejesz nad tym, że nie dorosły do twoich oczekiwań. Wszystko jest uszanowane, ale nic nie ma znaczenia. Formy - postaci - rodzą się i umierają, lecz ty świadom jesteś wieczności, którą są podszyte. Wiesz, że „temu, co prawdziwe, nic nie może zagrozić". Gdy trwasz w takim właśnie stanie Istnienia, jak może ci się nie powieść? Przecież już ci się powiodło

hjdbienek : :
gru 28 2008 Skok kwantowy w ewolucji świadomości...
Komentarze: 0

Miewam, co prawda, przebłyski tego wyzwolenia spod władzy umysłu i czasu, o którym mówisz, ale napór przeszłości i przyszłości jest tak silny, że są to u mnie tylko krótkie migawki. Mechanizm, który sprawia, że świadomość jest w swoim działaniu skrępowana czasem, tkwi głęboko w ludzkiej psychice. My tutaj zajmujemy się jednak czymś, co stanowi element gruntownej przemiany, jaka właśnie się dokonuje w zbiorowej świadomości kuli ziemskiej i dalszych rejonów: otóż świadomość ta budzi się ze snu o materii, formie i oddzieleniu. Następuje kres czasu. Rozbijamy klisze umysłowe, które przez całe eony dominowały nad ludzkim życiem i spowodowały niewyobrażalny bezmiar cierpień. Nie używam tu słowa „zło". Lepiej powiedzieć „nieświadomość" lub „niepoczytalność". Rozbicie dawnego trybu funkcjonowania świadomości lub raczej nieświadomości to nasze zadanie czy też coś, co nastąpi tak czy owak? Pytam, czy zmiana ta jest nieunikniona? To kwestia punktu widzenia. Sprawcze działanie i samoistne zdarzanie się stanowią w gruncie rzeczy jeden proces: skoro jesteś zrośnięty z całokształtem świadomości, nie możesz rozgraniczyć tych dwóch zjawisk. Nie ma jednak stuprocentowej gwarancji, ze ludziom w tej sprawie się powiedzie. Proces ten nie przebiega w sposób nieunikniony ani automatyczny. Nieodzownym jego elementem jest twoje współdziałanie. Jakkolwiek byś na to patrzył, będzie to skok kwantowy w ewolucji świadomości, a zarazem nasza jedyna szansa przetrwania jako gatunku.

hjdbienek : :
gru 27 2008 Wszelkie problemy to urojenia umysłu...
Komentarze: 0

Wszelkie problemy to urojenia umysłu Czuję się, jakby zdjęto ze mnie wielki ciężar. Jest mi lekko, l jasno... ale moje problemy wciąż na mnie czekają, prawda? Nie są rozwiązane. Czy nie robię przed nimi tylko chwilowego uniku? Choćbyś nawet trafił do raju, twój umysł po niedługim czasie też powiedziałby: „tak, ale...". W sumie nie chodzi o rozwiązanie problemów, lecz o dostrzeżenie, że one po prostu nie istnieją. Są tylko sytuacje, z którymi trzeba albo jakoś się rozprawić, albo dać im spokój i zaakceptować je jako element Jestestwa" obecnej chwili, dopóki same się nie zmienią lub nie okaże się, że już dojrzeliśmy do rozprawy z nimi. Problemy są tworami umysłu i żeby przetrwać, potrzebują czasu. W namacalnej teraźniejszości nie przetrwają. Skup całą uwagę tu i teraz i powiedz mi, jaki w tej właśnie chwili masz problem. Nie odpowiadasz, bo nie można mieć problemu, kiedy uwaga jest bez reszty skupiona na teraźniejszości. Owszem, może ci się zdarzyć sytuacja, z którą będziesz musiał się uporać albo pogodzić. Ale po co zaraz robić z niej problem? Po co z czegokolwiek robić problem? Czy samo życie nie jest wystarczająco dużym wyzwaniem? Po co ci problemy? Umysł bezwiednie się w nich kocha, ponieważ nadają ci one coś w rodzaju tożsamości. To całkiem normalne - i niepoczytalne. Pojawienie się „problemu" oznacza, że roztrząsasz w myślach daną sytuację, nie mając jednak szczerego zamiaru ani rzeczywistej możliwości podjęcia już teraz jakichkolwiek działań, i że nieświadomie wplatasz ten „problem" w swoje poczucie ,ja". Przytłoczony sytuacją życiową, przestajesz czuć, że żyjesz, istnie-jesz. Lub też dźwigasz w umyśle obłędne brzemię stu różnych spraw, które załatwisz albo może będziesz musiał załatwić w przyszłości, zamiast skupić się na tej jednej jedynej rzeczy, którą masz szansę zrobić właśnie teraz. Zadając sobie problem, równocześnie zadajesz ból. A przecież wystarczy dokonać prostego wyboru, podjąć prostą decyzje: bez względu na to, co jeszcze się zdarzy, nigdy już nie zadam sobie bólu. Nie zadam sobie żadnych więcej problemów do rozwiązania. Ten prosty wybór jest zarazem bardzo radykalny. Nie dokonasz go, dopóki naprawdę nie przeje ci się cierpienie, dopóki nie poczujesz, ze naprawdę masz dość. I nie zdołasz spełnić tego postanowienia, jeśli nie dotrzesz do potęgi teraźniejszości. A kiedy przestaniesz zadawać sobie ból, nie będziesz go również zadawał innym. Przestaniesz też kalać piękną ziemię, swoją przestrzeń wewnętrzną i zbiorową psychikę ludzkości negatywną aurą, która powstaje przy stwarzaniu problemów. Jeśli zdarzyło ci się kiedyś znaleźć o włos od nagłej śmierci, wiesz, że nie był to problem. Twój umysł nie miał czasu na wygłupy, więc z tej niebezpiecznej sytuacji nie zrobił problemu. Kiedy pojawia się rzeczywiste zagrożenie, umysł nieruchomieje, ty zaś osiągasz stan całkowitej obecności tu i teraz; władzę nad tobą przejmuje coś, co jest od ciebie nieskończenie potężniejsze. Właśnie dlatego tyle słyszy się opowieści o całkiem przeciętnych ludziach, którzy stali się nagle zdolni do niebywale odważnych czynów. W każdej ekstremalnej sytuacji są tylko dwie możliwości: albo wyjdziesz z niej cało, albo nie. Ale czy ocalejesz, czy zginiesz, tak czy owak nie jest to problem. Niektórych ludzi ogarnia gniew, gdy mówię, że problemy są urojeniem. Boją się, że pozbawię ich poczucia tożsamości. A przecież tyle czasu zainwestowali w swoje fałszywe poczucie ,ja". Przez wiele lat bezwiednie definiowali własną tożsamość, oglądając ją przez pryzmat swoich problemów i cierpień. Kim byliby bez niej? Znaczna część tego, co ludzie mówią, myślą i robią, motywowana jest lękiem, który zawsze bierze się oczywiście stąd, że człowiek skupia się na przyszłości i nie ma kontaktu z teraźniejszością. A ponieważ w teraźniejszości nie istnieją problemy, nie istnieje też w niej lęk. Jeśli powstanie sytuacja, z którą będziesz musiał na bieżąco się uporać, postąpisz w sposób przejrzysty i celny - pod warunkiem, że twoje działania wynikną ze świadomego kontaktu z teraźniejszością. Będą też wtedy zapewne skuteczniejsze. Twoja reakcja nie będzie efektem musztry, którą w przeszłości odbył umysł, lecz intuicyjnym odzewem na teraźniejszą sytuację. Ilekroć zaś uwięziony w czasie umysł zechce zareagować po swojemu, przekonasz się, że osiągniesz lepszy skutek, jeśli zamiast działania wybierzesz zaniechanie: skupione trwanie w teraźniejszości.

hjdbienek : :
gru 26 2008 Odkrywanie życia, przesłoniętego sytuacją...
Komentarze: 0

Nie rozumiem, jak mogę się teraz wyzwolić. Akurat w tej chwili jest mi w życiu bardzo ciężko. Takie są fakty i okłamywałbym się, gdybym próbował sobie wmówić, że wszystko gra, podczas gdy tak naprawdę nic nie jest w porządku. Teraźniejszość to dla mnie jedno wielkie nieszczęście; wcale mnie nie wyzwala. Tylko dzięki nadziei, że w przyszłości może nastąpić poprawa, jakoś jeszcze się trzymam. Wydaje ci się, że skupiony jesteś na teraźniejszości, a tak naprawdę twoją uwagę bez reszty pochłania czas. Nie możesz być nieszczęśliwy, a zarazem w pełni obecny. To, co nazywasz swoim „życiem", jest, mówiąc ściślej, twoją „sytuacją życiową". Rozgrywa się ona w czasie psychicznym: w przeszłości i przyszłości. Pewne dawne zdarzenia nie potoczyły się po twojej myśli. Wciąż wzbraniasz się przed tym, co niegdyś się wydarzyło, i stawiasz też opór teraźniejszości. Nadzieja dodaje ci sił, lecz zarazem przykuwa twoją uwagę do przyszłości, tym samym utrwalając w tobie skłonność do negowania obecnej chwili, a więc i twoją udrękę. Owszem, moja dzisiejsza sytuacja życiowa jest wynikiem minionych zdarzeń, ale unieszczęśliwia mnie właśnie ta obecna sytuacja oraz fakt, że nie widzę z niej wyjścia. Zapomnij na chwilę o sytuacji życiowej i skup się na życiu. A co to za różnica? Sytuacja życiowa trwa w czasie. Życie istnieje teraz. Sytuacja życiowa jest tworem umysłu. Życie jest naprawdę. Spróbuj odnaleźć „wąską furtkę, wiodącą do życia". Nazywa się ona Teraźniejszość. Spróbuj zawęzić swoje życie do obecnej chwili. W twojej sytuacji życiowej może być mnóstwo problemów, tak jak w większości życiowych sytuacji, ale przyjrzyj się, czy masz jakiś problem w tej oto chwili. Nic jutro ani za dziesięć minut, tylko teraz. Masz teraz jakikolwiek problem? Kiedy przytłaczają cię problemy, nie ma miejsca na to, żeby pojawiło się coś nowego, jakieś rozwiązanie. Staraj się więc przy każdej sposobności tworzyć to miejsce, tworzyć przestrzeń, dzięki której odkryjesz życie, przesłonięte sytuacją życiową. W pełni wykorzystuj swoje zmysły. Bądź tam, gdzie jesteś. Rozejrzyj się. Nic interpretuj, tylko po prostu patrz. Zobacz światło, kształty, barwy, faktury. Uświadom sobie milczącą obecność każdej rzeczy. Uświadom sobie przestrzeń, dzięki której wszystko istnieje. Posłuchaj dźwięków; nie oceniaj ich. Posłuchaj ciszy, ukrytej pod dźwiękami. Dotknij jakiegoś przedmiotu - obojętne jakiego - i rozpoznaj w nim Istnienie. Obserwuj rytm swojego oddechu; poczuj, jak powietrze wpływa i wypływa, poczuj w ciele energię życiową. Pozwól wszystkiemu po prostu być, w tobie samym i na zewnątrz. Dopuść do głosu .Jestestwo" wszystkich rzeczy. Wniknij głęboko w teraźniejszość. Pozostawiasz za sobą zabójczy świat umysłowych abstrakcji. Wydobywasz się ze sfery obłąkanego umysłu, który wysysa z ciebie energię życiową, tak samo jak zwolna zatruwa i niszczy Ziemię. Budzisz się ze snu o czasie i wchodzisz w jawę teraźniejszości.

hjdbienek : :
gru 25 2008 Postawa negatywna i cierpienie zakorzenione...
Komentarze: 0

Przekonanie, że przyszłość będzie lepsza od teraźniejszości, nie zawsze jest złudne. Teraźniejszość bywa naprawdę okropna, a w przyszłości sytuacja może się przecież poprawić i często rzeczywiście się poprawia. Przyszłość zazwyczaj okazuje się powtórką z teraźniejszości. Mogą, co prawda, nastąpić powierzchowne zmiany, ale prawdziwa przemiana zdarza się rzadko i zależy od tego, czy umiesz być dostatecznie obecny, żeby rozpuścić przeszłość, docierając do teraźniejszej mocy. To, co wydaje ci się przyszłością, jest nieodłącznie związane z twoim stanem świadomości w tej oto chwili. Jeśli twój umysł dźwiga ciężkie brzemię przeszłości, czeka cię kolejna jej porcja. Przeszłość przedłuża własne trwanie, korzystając z tego, że jesteś nieobecny. Poziom twojej świadomości przesądza o tym, jaki kształt przybierze przyszłość - którą możesz oczywiście przeżyć wyłącznie jako teraźniejszość. Choćbyś wygrał dziesięć milionów dolarów, byłaby to zaledwie naskórkowa zmiana. Tyle tylko, że wpojone ci schematy zachowań powielałbyś w bardziej niż dotąd luksusowym otoczeniu. Ludzie nauczyli się rozszczepiać atom. Zamiast zatłuc drewnianą maczugą dziesięć czy dwadzieścia osób, jeden człowiek może więc dziś zabić milion. Wystarczy, że naciśnie guzik. Czy zatem od czasów maczugi cokolwiek naprawdę się zmieniło? Skoro o tym, jaki kształt przybierze przyszłość, decyduje poziom twojej świadomości w danej chwili, cóż przesądza o poziomie twojej świadomości? To, w jakim stopniu potrafisz być obecny. A więc tylko Teraz może nastąpić prawdziwa zmiana, jedynie Teraz możesz rozpuścić przeszłość. Wszystko, co negatywne, bierze się z nagromadzenia czasu psychicznego i z oporu przed teraźniejszością. Źródłem skrępowania, niepokoju, napięcia, stresu, trosk — wszelkich form lęku -jest nadmiar przyszłości i niewystarczająca obecność tu i teraz. Poczucie winy, żal, uraza, rozgoryczenie, smutek, pretensja i wszelkie inne rodzaje pamiętliwości spowodowane są nadmiarem przeszłości i niedostateczną obecnością w teraźniejszej chwili. Większość ludzi nie bardzo potrafi uwierzyć, że w ogóle osiągalny jest stan świadomości, w którym nie pojawia się już nic negatywnego. A tymczasem drogę do takiego właśnie stanu wyzwolenia wskazują wszystkie nauki duchowe, obiecując zbawienie bynajmniej nie w jakiejś urojonej przyszłości, lecz tu i teraz. Być może nie potrafisz dostrzec, że to czas jest przyczyną twojego cierpienia i problemów. Składasz je na karb konkretnych sytuacji życiowych i z konwencjonalnego punktu widzenia masz, owszem, rację. Dopóki jednak nie uporasz się z podstawowym zaburzeniem umysłowym, z którego problemy wynikają - z przywiązaniem do przeszłości i przyszłości oraz z negacją teraźniejszości - będziesz tylko zastępował stare dylematy nowymi. Gdyby jakimś cudem jeszcze dziś uwolniono cię od problemów i od wszystkiego, co uważasz za przyczynę swojego cierpienia czy nieszczęścia, ale nie stałbyś się bardziej obecny, bardziej świadomy, stwierdziłbyś wkrótce, że osacza cię podobna kombinacja problemów lub przyczyn cierpienia, niby wszędzie za tobą podążający cień. W gruncie rzeczy istnieje tylko jeden problem, a jest nim sam umysł, uwięziony w czasie. Nie wierzę, że kiedykolwiek uda mi się dotrzeć do punktu, w którym całkowicie uwolnię się od problemów. Masz rację, że nie wierzysz. Nigdy nie zdołasz dotrzeć do tego punktu, bo już w nim jesteś. Nie da się znaleźć zbawienia w czasie. Nie możesz wyzwolić się w przyszłości. Kluczem do wolności jest obecność, toteż wolny możesz stać się tylko teraz

hjdbienek : :
gru 24 2008 Czas psychiczny jako rodzaj obłędu...
Komentarze: 0

Jeśli popatrzysz, jak działanie czasu psychicznego przejawia się w życiu zbiorowym, przestaniesz wątpić, że jest on chorobą umysłową. Przybiera postać ideologii - komunizmu, socjalizmu narodowego czy innego nacjonalizmu - lub skostniałych wierzeń religijnych, w które wpisane jest założenie, że najwyższe dobro leży gdzieś w przyszłości, a zatem cel uświęca środki. Cel jest ideą, punktem ulokowanym w przyszłości, wyprojektowanej z umysłu, i po dotarciu do tego właśnie punktu osiągalne wreszcie stanie się zbawienie w takiej czy innej formie (szczęście, spełnienie, równość, wolność itd.). Droga do owej ziemi obiecanej często wiedzie poprzez zniewalanie, torturowanie i mordowanie ludzi w teraźniejszości. Szacuje się, że aż pięćdziesiąt milionów wymordowano dla sprawy komunizmu, aby urządzić „lepszy świat" w Rosji, w Chinach i gdzie indziej. Jest to przygnębiający przykład tego, jak wiara w przyszłe niebo potrafi stworzyć teraźniejsze piekło. Czy można więc wątpić, że czas psychiczny to ciężka i niebezpieczna choroba umysłowa? A jak ten schemat działania umysłu realizuje się w twoim życiu? Czy nieustannie usiłujesz dotrzeć gdzieś, gdzie jeszcze cię nie ma? Czy większość twoich przedsięwzięć to tylko środki, a nie cele? Czy spełnienie stale jest tuż, tuż? A może doznajesz go jedynie dzięki krótkotrwałym przyjemnościom, takim jak seks, jedzenie, picie, narkotyki lub rozmaite podniety ł atrakcje? Czy zawsze koncentrujesz się na tym, żeby stać się kimś, coś zdobyć albo osiągnąć? Czy uganiasz się za coraz to nowymi dreszczami lub rozkoszami? Czy wierzysz, że jeśli posiądziesz więcej dóbr materialnych, to dostąpisz większego niż dotąd zaspokojenia, będziesz nareszcie dość dobry albo psychicznie spełniony? Czy czekasz na kogoś - mężczyznę bądź kobietę - kto nada twojemu życiu sens? Kiedy świadomość pozostaje w normalnym, nieoświeconym stanie utożsamienia z umysłem, moc i nieskończone możliwości twórcze, które skrywa w sobie teraźniejszość, całkowicie przesłania czas psychiczny. Z twojego życia znika wtedy dźwięczność, świeżość, poczucie cudowności. W myśleniu, emocjach, zachowaniach, reakcjach i pragnieniach raz po raz przejawiają się stare schematy niby bez końca powtarzane refreny, zapisany w umyśle scenariusz, który wyposaża cię w jakąś tam tożsamość, ale zniekształca lub przesłania rzeczywistość bieżącej chwili. Umysł nabawia się obsesji na punkcie przyszłości jako azylu, w którym próbuje się chronić przed niezadowalającą teraźniejszością.

hjdbienek : :
gru 23 2008 Wyzwolenie z czasu psychicznego
Komentarze: 0

Naucz się posługiwać w sprawach praktycznych pewnym rodzajem czasu, który można by nazwać „czasem zegarowym". Natychmiast jednak wracaj do stanu teraźniejszej świadomości, kiedy ze sprawami praktycznymi już się uporasz. Unikniesz dzięki temu nawarstwiania się „czasu psychicznego", w którym utożsamiasz się z przeszłością i odczuwasz nieustanny przymus wybiegania w przyszłość. Czas zegarowy to nie tylko uzgadnianie terminów spotkań czy planowanie podróży. To także uczenie się na błędach i wyciąganie z przeszłości pewnych nauk, dzięki którym unikamy ciągłego powtarzania tych samych pomyłek. Wytyczanie celów i dążenie do nich. Przewidywanie przyszłych zdarzeń na podstawie prawidłowości i praw fizycznych, matematycznych oraz innych reguł, wyuczonych w czasie minionym, a także podejmowanie odpowiednich kroków, obmyślonych na podstawie owych przewidywań. Lecz nawet w sferze praktycznej, w której nie możemy się obejść bez odniesień do przeszłości i przyszłości, najistotniejszym elementem pozostaje teraźniejszość. Każda lekcja wyniesiona z przeszłości okazuje się adekwatna i znajduje zastosowanie teraz. Wszelkie planowanie i dążenie do konkretnego celu odbywa się teraz. Ludzie oświeceni zawsze koncentrują się głównie na chwili obecnej, zachowują jednak marginalną świadomość upływu czasu. Innymi słowy, nadal posługują się czasem zegarowym, ale nie włada już nimi czas psychiczny. Kiedy ćwiczysz się w tej sztuce, uważaj, żeby z czasu zegarowego bezwiednie nie wytworzyć czasu psychicznego. Jeśli na przykład popełniłeś niegdyś błąd i dziś czerpiesz z niego naukę, posługujesz się czasem zegarowym. Ale jeśli rozpamiętujesz to dawne potknięcie i budzi się w tobie skłonność do samokrytyki, poczucie winy czy wyrzuty sumienia, z dawnego błędu budujesz „siebie" i „swoje": w ten sposób błąd staje się elementem poczucia ,ja" i oto wkrada się czas psychiczny, który nieodmiennie towarzyszy fałszywemu poczuciu tożsamości. Pamiętliwość zawsze świadczy o tym, że człowiek dźwiga ciężkie brzemię czasu psychicznego. Kiedy wyznaczasz sobie cel i do niego dążysz, posługujesz się czasem zegarowym. Wiedząc, dokąd zmierzasz, zarazem z szacunkiem i z możliwie największą uwagą śledzisz każdy krok, jaki stawiasz w danej chwili. Jeśli zaś nadmiernie skupisz się na wytyczonym celu (ponieważ szukasz szczęścia, samourzeczywistnienia, a może masz nadzieję, że gdy spełnisz zamiar, zyskasz pełniejsze poczucie własnego ,Ja"), już nie szanujesz teraźniejszości, lecz sprowadzasz ją do roli szczebla na drodze w przyszłość - szczebla, który sam przez się nic nie jest wart. Czas zegarowy staje się wtedy czasem psychicznym. Twoja podróż przez życie nie jest już odtąd przygodą, tylko obsesyjnym pędem do tego, żeby gdzieś dotrzeć, coś osiągnąć, odnieść sukces. Nie widzisz już przydrożnych kwiatów ani nie czujesz ich zapachu, nie dostrzegasz też piękna i cudowności życia, które rozkwita wszędzie wokół ciebie, kiedy jesteś tu i teraz. ∫ Rozumiem, że teraźniejszość jest arcyważna, ale nie do końca mogę się z tobą zgodzić, kiedy twierdzisz, jakoby czas był całkowitym złudzeniem. Kiedy mówię: „czas jest złudzeniem", nie wygłaszam stwierdzenia filozoficznego, tylko przypominam o pewnym prostym fakcie. Jest on tak oczywisty, że może trudno ci go pojąć, może nawet wydać się nieistotny, lecz gdy już raz w pełni do ciebie dotrze, ta nagła świadomość potrafi przeciąć jak miecz

hjdbienek : :