Kategoria

Homo Sapiens, strona 9


wrz 24 2010 REINKARNACJA JAKO CZĘŚĆ SKŁADOWA CAŁOŚCIOWEJ...
Komentarze: 0


SZCZEBLE

Jak każdy kwiat przekwita i każda młodość
Ustępuje starości, kwitnie każdy stopień życia,
Kwitnie każda mądrość i każda cnota,
I nie może trwać wiecznie.
Serce przy każdym odgłosie życia
Musi być gotowe do pożegnania i nowego początku,
Aby w męstwie i bez żalu
Wstąpić w nowe związki,
A w każdym początku tkwi czar,
Który nas chroni i pomaga nam żyć.
Powinniśmy pogodnie kroczyć z przestrzeni w przestrzeń,
Nie przywiązując się do żadnej jak do ojczyzny,
Duch świata nie chce nas krępować i zacieśniać.
Ledwo przywykliśmy swojsko i po domowemu do kręgu życia,
Grozi nam gnuśność.
Tylko ten, kto jest gotów do wymarszu i podróży,
Może wyrwać się z obezwładniającego przyzwyczajenia.
Może także jeszcze godzina śmierci będzie
Nam nowe przestrzenie młodo wysyłać naprzeciw.
Wołanie życia do nas nie skończy się nigdy...
Dalej śmiało, serce, pożegnaj się i bądź zdrowe!

Hermann Hesse


W ostatniej analizie nasze trudności brały się przeważnie stąd, że straciliśmy kontakt z naszą prastarą wiedzą, która jest w nas nagromadzona.


C. G. Jung

hjdbienek : :
wrz 04 2010 Pozytywne skutki nauki o reinkarnacji i terapii...
Komentarze: 0


Nie tylko znajomość nauki o reinkarnacji, lecz także rzeczywiste przypomnienie wcześniejszego życia (np. powrót do niego) może mieć dla naszego obecnego bytu różne korzystne i pomocne skutki:
1. Wyzbywamy się lęku przed śmiercią.
2. Odnajdujemy motyw przewodni („czerwoną nić") naszego życia.
3. Poznajemy nasze karmiczne związki.
4. Przetwarzamy nie rozwiązane sytuacje i lęki z naszego wcześniejszego życia, w rezultacie czego możemy się uwolnić i wyleczyć z uwarunkowanych karmicznie fizycznych i duchowych dolegliwości.
5. Nawiązujemy kontakt z naszym wyższym „ja", z kosmiczną albo duchową świadomością.
6. Osiągamy większą samowiedzę.
Zatem zajmowanie się reinkarnacją w ogólności, jak również szczególnie naszym osobistym powrotem do poprzednich wcieleń, może wywrzeć znaczny pozytywny wpływ na naszą obecną egzystencję.

hjdbienek : :
wrz 03 2010 Terapia reinkarnacyjna
Komentarze: 0


Przechodzimy zatem do następnego punktu: komu i w jakim momencie życia przydatny jest powrót do poprzednich wcieleń? Ogólnie można powiedzieć: każdemu, kto ma uczucie, że ta znajomość będzie pomocna dla jego rozwoju, szczególnie jeżeli ustalimy, iż znajdujemy się w ślepej uliczce, odkryjemy powracający przymus powtarzania lub odczuwamy nie dające się zlokalizować lęki niepewności. To wszystko wskazuje na nie pokonane konflikty w poprzednim życiu. Takie dolegliwości psychosomatyczne oraz choroby chroniczne o każdym stopniu zaawansowania mogą tkwić korzeniami we wcześniejszej egzystencji. Dr Netherton pisze: „W ramach mojej pracy zajmowałem się praktycznie wszystkimi problemami ludzkich zachowań, od trudności seksualnych i ciężkich fobii aż do zakłóceń, które mogły się wydawać nieznacznymi, jak chroniczne przeziębienia, migreny, jąkanie. Ale także chorobami znajdującymi się po drugiej stronie zwykłego leczenia psychologicznego, jak rak czy epilepsja, i leczyłem je z pozytywnymi wynikami".
Nie ostatnią, znaczną pomocą okazują się nawroty pamięci do wcześniejszych wcieleń, które mogą być konfrontowane ze śmiercią lub z umieraniem. W zależności od tego, jaka tematyka albo problematyka jest w naszym obecnym życiu aktualna, w powrocie przypominamy sobie związki z tymi sytuacjami w poprzednich wcieleniach. Stąd ma to często pozór stykania się w życiu pełnym cierpień tylko z bolesnymi albo okrutnymi doświadczeniami. Ale każdy człowiek prowadził także harmonijny, spokojny i szczęśliwy byt i w określonej inkarnacji uczynił nawet wiele dla swojego duchowego rozwoju. Jesteśmy właśnie w sytuacji, gdy przypominamy sobie zarówno nasze pozytywne życie, jak również inne, w których dokonywaliśmy sennych doświadczeń. Przeważnie dzieje się tak dlatego, że znów nawiązujemy do wiedzy lub rozbudzają się w nas talenty, które nagromadziliśmy w tamtych kreatywnych wcieleniach. Nie rozwiązane problemy i cierpienia z wcześniejszego życia wywierają jeszcze teraz problematyczny wpływ na nas.
W terapii reinkarnacyjnej w pierwszym rzędzie chodzi o trudne, pełne cierpienia i wypełnione problemami doświadczenia z wcześniejszego życia. Kiedy przypominamy je sobie i wewnętrznie przeżywamy, możemy je przetworzyć i uwolnić się od nich, przy czym zadaniem terapeuty jest towarzyszenie nam w tej trudnej sytuacji związanej z naszą przeszłością tak, abyśmy mogli konfrontować się z tamtymi bólami, lękami albo agresją. Jednocześnie rozpoznajemy, w jakich dawnych wzorcach byliśmy umieszczeni, które nie zakorzeniły się w nas w naszym obecnym życiu, lecz są rezultatem dawno minionego czasu.
Jak już zostało powiedziane, w terapii reinkarnacyjnej chodzi o przebieg leczenia w jednakowy sposób oddziaływający na ciało i na psychikę. Trzeba zatem postawić pytanie, czy powrót do minionego życia w transie pod wpływem hipnozy daje te same efekty.
Istnieje na nie bardzo jasna odpowiedź. Aby uwolnić się od symptomów, będących następstwem trudnych i nie rozwiązanych przeżyć we wcześniejszych wcieleniach, musi się najpierw dojść w swoim rozwoju psychicznym do punktu, w którym istnieje wewnętrzna gotowość i dojrzałość do przetworzenia. Po drugie, żeby wyciągnąć rzeczywiste i trwałe korzyści z powrotu do dawnych wcieleń, konieczne jest świadome ich przetwarzanie. Ów ostatni warunek może też wyjaśnia, dlaczego niektórzy ludzie, stojący, w związku ze swoimi medialnymi zdolnościami, do dyspozycji w badaniach hipnotyzerskich, nie mogą zrobić niczego szczególnego dla swojej obecnej sytuacji życiowej w momencie wywołanego pod hipnozą przypomnienia. Z tego też powodu eksperymenty hipnotyzerskie często bardziej służą badaniom nad reinkarnacją aniżeli osobom poddanym tym badaniom. Oczywiście, dla jednych powroty do przeszłości pod hipnozą mogą być właściwe, innym znów odpowiadają metody bardziej odmienne. Jak przy wszystkich fizycznych i psychicznych terapiach, każdy musi znaleźć dla siebie - i w danym przypadku trochę popróbować - sposób powrotu do przeszłości jemu osobiście najbardziej odpowiadający.

hjdbienek : :
sie 29 2010 Powrót do poprzedniego życia
Komentarze: 1


W powrocie do poprzedniego życia znów przeżywamy inkarnację jako całość, tzn. przeżywamy nasze ówczesne życie i rodzaj śmierci, którą to zakończyliśmy je. Tak jak w obecnym życiu odczuwamy wszelkie możliwe okoliczności naszej śmierci jako straszne przeżycie. Wydarzenie samej śmierci ma w interesujący sposób znaczenie przejścia. Wielu ludzi relacjonuje pobyt po drugiej stronie, inni przechodzą natychmiast do ich ponownych narodzin w następnym życiu.
Okresy czasu, spędzane między dwoma inkarnacjami w innym istnieniu, są silnie zróżnicowane. Można wyjść z założenia, że nie ma reguł ogólnych, według których można by ustalić moment ponownego wcielenia. Niektóre dusze podlegają kolejnej inkarnacji po krótkim upływie czasu (mniej więcej dziesięciu do pięćdziesięciu lat), inne znów dopiero po dłuższym okresie, przy czym czasem przekraczane jest kilka stuleci. Czasowe rozbieżności dwóch inkarnacji zależą właśnie od indywidualnej ewolucji duszy, jak również od rodzaju doświadczeń w każdorazowym życiu. Dusza poszukuje najbardziej odpowiedniego momentu do ponownego wcielenia, żeby osiągnąć zamierzone doświadczenia badawcze. Potem gdy owo indywiduum przedsięweźmie jakieś zadania, dusza ucieleśnia się bardzo szybko, by odnaleźć podobną rzeczywistość, albo wybiera późniejszy moment, w którym znajduje inne warunki życiowe. W żadnym jednak razie kolejne pobyty na ziemi nie są wybierane przypadkowo. Dusza wstępuje na swoją drogę rozwojową raczej według przygotowanego, pełnego sensu planu, jakkolwiek droga ta może być zmieniana w zależności od tego, o jakie doświadczenia chodzi w każdorazowym wcieleniu.
Jak już zaznaczyłem, istnieją ludzie spontanicznie przypominający sobie wcześniejsze życie. Przypadki te częściej obserwujemy u dzieci, które nagle zaczynają relacjonować swoje poprzednie wcielenia, dorośli natomiast minione inkarnacje przypominają sobie często w swoich przeżyciach deja-vu. Szczególnie podatni na tego rodzaju proces są ludzie o właściwościach medialnych, mogący się przemieszczać w swoje wcześniejsze inkarnacje. Jak u narodów z innych obszarów kulturowych, ponowne przeżycia mediów mają najczęściej miejsce w stanie transu.
Prócz tak zwanych spontanicznych powrotów, możemy dziś spowodować celowymi metodami przypomnienie naszego wcześniejszego życia. Klasyczną techniką tu stosowaną jest hipnoza. Jednak w nowoczesnej terapii reinkarnacyjnej rezygnuje się w znacznym stopniu z hipnozy. Niektórzy terapeuci posługują się specjalnymi technikami odprężeniowymi, aby wywołać stan świadomości, w którym nagromadzone w podświadomości, we wcześniejszych wcieleniach, doświadczenia mogłyby być ponownie przywołane.
Wielu terapeutów reinkarnacji faworyzuje metody powrotów do dawnych wcieleń, w czasie których pacjent jest w stanie pełnej świadomości, ażeby przeżywane powtórnie senne wydarzenia z poprzedniego życia mógł on natychmiast przetworzyć. W ten sposób może on  pokonywać przeszłość i przeszkodzić jej w zapanowaniu nad teraźniejszością - pierwszym i najważniejszym krokiem do prawdziwej, wolnej samorealizacji" - pisze terapeuta reinkarnacyjny dr Morris Netherton.
Metody nowoczesnej terapii reinkarnacyjnej charakteryzują się, w przeciwieństwie do hipnozy, tą przewagą, iż mogą być zastosowane wobec każdego człowieka. Przy hipnozie pojawia się problem, iż wielu ludzi nie reaguje na nią. Na temat ilości ludzi nie reagujących na hipnozę istnieją bardzo zróżnicowane opinie, mieszczące się w przedziale od 50 do 90 procent. Według różnych źródeł wśród 10 osób tylko jedna może być rzeczywiście zahipnotyzowana. Hipnoza polega na doprowadzeniu przy pomocy obcej sugestii do stanu transu, wymagającego pewnej podatności albo medialności hipnotyzowanego. Stąd też możemy uznać za poważny postęp, iż nowoczesna terapia reinkarnacyjna z jej metodami umożliwia wielu ludziom powrót do poprzedniego życia.
Jeżeli nasze wspomnienia z wcześniejszego wcielenia są całkowicie w nas zgromadzone, mogą być przywołane również bez hipnozy, zwłaszcza gdy nie uniemożliwia tego faktu silny opór pozbawionego świadomości. Takie przypadki zdarzają się jednak bardzo niewielu osobom. Doświadczeni terapeuci, mimo tej blokady, są przeważnie w stanie również wtedy znaleźć dojście do drzemiącej pamięci u pozbawionego świadomości, naturalnie pod warunkiem, że pacjent sam jest do tego gotów.
Terapeuta reinkarnacyjny, dr Baldur R. Ebertin, wyjaśnia pojęcie świadomości reinkarnacyjnej jako centrum pamięci, w którym gromadzone są wszystkie doświadczenia poprzednich wcieleń. „Możemy ustalić, że nasza przeszłość, a zwłaszcza przeszłość z wcielenia poprzedzającego nasze obecne życie, jest w nas daleko bardziej czujna aniżeli to normalnie przyjmujemy. Istnieje jednak pytanie, z którego zbiornika wspomnień, z której pamięci korzystamy, gdy chodzi o wspomnienia z naszych wcześniejszych egzystencji. Wiemy tylko, że musi istnieć pewien rodzaj pamięci sięgającej bardziej wstecz niż dotąd sądziliśmy. Według moich dotychczasowych doświadczeń terapeutycznych w zakresie reinkarnacji, musimy wyjść z założenia, że istnieje coś takiego, jak »świadomość reinkarnacyjna« - jak to nazwałem". Wyłania się więc pytanie, kiedy przypominamy sobie wcześniejsze życie i mamy szansę doń powrócić pamięcią. Ogólnie biorąc, możemy wyjść z założenia, iż wtedy możemy zdecydować się na powrót i faktycznie przeżyć w pamięci wcześniejsze wcielenie, gdy osiągniemy taki punkt naszego duchowego rozwoju, gdzie stanie się ważne określenie karmicznych związków w naszym życiu.
Kolejne kryterium zasadza się na otrzymywaniu wciąż coraz większego wglądu w nasze poprzednie wcielenia, abyśmy chcieli rozwijać aktualną świadomość i posuwać do przodu własny duchowy rozwój. Wyrażając się prościej, można by powiedzieć, że jest dla nas właściwe to, gdy przypominamy sobie wydarzenia z poprzednich wcieleń, i tak samo właściwe jest, jeśli nie znajdziemy „świadomego" dojścia do naszego wcześniejszego życia. Każdy człowiek wcześniej lub później uzyskuje wiedzę o swojej ogólnej ewolucji. Często nie jest to jednak jeszcze właściwy moment dla przypominania, ponieważ wiedza o naszej przeszłości bardziej by nam przeszkadzała niż byłaby pożądana. Stąd też byłoby bardzo niebezpiecznie dokonywać powrotu do poprzednich wcieleń tylko dlatego, że stało się to obecnie modne. Wielu ludzi udało się w ten sposób na wycieczkę, która nie ma nic wspólnego z prawdziwym samopoznaniem lub rozwojem osobowości. Pewna dama opowiadała mi, że na jakimś seminarium, którego tematem była reinkarnacja, nagle została otoczona wyłącznie koronowanymi głowami. Uczestnicy grupy rzekomo przypominali sobie swoje poprzednie wcielenia, gdy byli cesarzami, królami, egipskimi faraonami lub podobnymi znakomitościami. Aczkolwiek żyją wśród nas zapewne ponownie narodzeni byli cesarze, królowie czy nawet egipscy faraonowie, to jednak powinniśmy być bardzo czujni i kontrolować się, czy nie podlegamy tak zwanemu wyobrażeniu życzeniowemu lub prowadzącej do błędu dynamiki grupy.
Zaprzyjaźniona ze mną terapeutka powiedziała, iż niektórzy ludzie, wymuszając przez fałszywą ciekawość powrót do dawnych wcieleń, mogą utracić równowagę duchową. Dlatego też gdy chodzi o faktyczne przypominanie wcześniejszych inkarnacji i ponowne przeżywanie związanych z tym uczuć, powinniśmy zawsze słuchać naszego wewnętrznego głosu, a nie powierzchownej ciekawości. Rzeczywiste przypomnienie i faktyczne ponowne przeżycie wcześniejszych wcieleń odbywa się w mgnieniu oka i w sytuacji, gdy chcemy przekroczyć naszą przyszłość z jej nie rozwiązanymi konfliktami.
W tym tkwi właściwy sens przypominania poprzednich wcieleń. Tematu reinkarnacji nie powinniśmy degradować do poziomu rozmów na przyjęciach towarzyskich. Buddyjski nauczyciel, czcigodny lama Sogyal Rinpoche, zapytany o terapię reinkarnacyjną według jego rozumienia, w jednym z wywiadów odpowiedział: „Jeśli nie istnieje dostatecznie jasne przekonanie, można w tym doświadczeniu utkwić. To jest pewne niebezpieczeństwo. Dlatego wymaga to prawdziwej czujności i uwagi. Ruch New Age jest wysoce interesujący. To dobrze. Ale problemem jest to, że wielu grzęźnie i utyka na mieliźnie. Wtedy czynione są doświadczenia dla wycieczki".
Jego sąd może dać także odpowiedź na pytanie, dlaczego po urodzeniu pozornie zapominamy o naszych wcześniejszych wcieleniach. Po narodzinach musimy się najpierw rozeznać w nowym życiu. Ożyliśmy fizycznie i będziemy ufali otoczeniu. Między nami i naszym środowiskiem tworzy się sieć stosunków i rozpoczynamy gromadzenie doświadczeń, prowadzących do naszego duchowego rozwoju. Musimy przy tym inscenizować naszą osobistą „historię życia" i dokumentować ją przez grę wymienną od wewnętrznego do zewnętrznego świata, aby konkretnie i na własnym ciele doświadczyć, gdzie są nasze newralgiczne punkty. Jeśli „uciska nas but" fizycznie bądź psychicznie, zaczynamy w określonej sytuacji uczyć się rozwiązywania stojących przed nami problemów. Od tej chwili może się rozpocząć ozdrowieńczy lub poznawczy proces. Gdybyśmy jednak w każdym momencie wiedzieli o naszym wcześniejszym wcieleniu, ten rozwój byłby niemożliwy.
Przybliży to następujący przykład. Przyjmijcie, że jako dziecko mieliście trudne stosunki z ojcem lub matką, które polegały na nie rozwiązanym konflikcie z poprzedniego życia. Od samego początku wiedzieliście o tym konflikcie, możliwe, iż byliście opanowani poczuciem winy albo uczuciami nienawiści i nie mogliście ułożyć sobie takich stosunków z ojcem lub matką, w których owa karmiczna niezgoda objawiałaby się w taki sposób, aby jej rozwiązanie uczynić potrzebnym.
Przypatrzmy się jeszcze jednemu przykładowi. Wyobraźcie sobie, że wasz syn był we wcześniejszym życiu waszym małżonkiem i wiedzieliście o tym od jego narodzin. Czy moglibyście traktować go wyłącznie jako waszego syna i pozwolilibyście rosnąć mu tak, jak odpowiada mu to teraz w jego obecnym życiu? Z pewnością byłoby to dosyć pogmatwane, gdybyście musieli ciągle myśleć, że niemowlę w waszych rękach jest waszym wcześniejszym mężem. Stąd mógłby powstać możliwy „zaplanowany" konflikt waszego syna, przez który chciałby on tę karmiczną sytuację podjąć na nowo, zmienić ją i nigdy więcej jej nie urzeczywistniać.
„Wszystko w swoim czasie", mówi przysłowie. Jeżeli przypominamy sobie wcześniejsze życie, to znaczy, że nadszedł właściwy moment, gdy wsteczna pamięć i ponowne przeżycie są rzeczywiście potrzebne i dla nas korzystne. Nie powinniśmy więc próbować wywoływać wspomnień z wcześniejszego życia tylko z czystej ciekawości, wkraczamy bowiem intelektem w bieg naszego życia i możemy przeszkadzać życiowym doświadczeniom.

hjdbienek : :
sie 28 2010 Strach przed śmiercią i śmiertelny strach...
Komentarze: 0


W okresie naszego życia doświadczamy różnych spotkań ze śmiercią. Niektórzy ludzie już w trakcie dzieciństwa przeżywają śmierć krewnych lub przyjaciół. Gdy jesteśmy dorośli, konfrontacja z tymi doświadczeniami wraca do nas często. Nasi dziadkowie i rodzice stają się pomału coraz starsi i mamy świadomość tego, że kiedyś ich stracimy. Wydaje się, jak gdybyśmy przez śmierć innych mogli łatwiej w czasie naszego życia przygotować się do własnej śmierci. Reagujemy przy tym w sposób bardzo zróżnicowany. Wszakże dla nikogo z nas owa konfrontacja nie jest przyjemna, gdyż wywołuje ona, tkwiące w nas głęboko, lęki przed oczekiwaniem śmierci.
W związku z tym przychodzą mi na myśl dwa wydarzenia z mojego dzieciństwa, które nastrajają mnie bardzo refleksyjnie. Czy jest możliwe, byśmy wszyscy posiedli głęboką wiedzę, która by nam pozwoliła na intuicyjne rozumienie śmierci? Jeżeli tak, czy możemy zatem, nawiązując znów do naszej świadomości, uwolnić się od lęku przed śmiercią? Podążając śladem tych myśli, chciałbym krótko opowiedzieć w tym miejscu dwie „anegdoty" z własnego życia.
Zawsze byłem wielkim miłośnikiem zwierząt. Jako dziecko miałem złotego chomika, o którego, będąc w wieku szkolnym, troszczyłem się ze świadomością odpowiedzialności o jego rozwój. Osiągnął on, jak na chomika, „dumny wiek" sześciu lat. Pewnego ranka znalazłem go nieżywego w klatce i o mało nie pękło mi serce. Przez tydzień nie chodziłem do szkoły, ponieważ z żalu po nim zwyczajnie rozchorowałem się. Jedyną moją pociechą były rozmowy prowadzone z „kochanym Bogiem", gdy sam leżałem w łóżku. Wyjaśniałem Bogu, który, jak w to wierzyłem, chciał mieć mojego Goldi u siebie, jak powinien się z nim obchodzić. Prosiłem go stanowczo, aby tak kochał mojego chomika, jak ja go kochałem. Kochany Bóg obiecał mi zrobić wszystko dla mojego Goldi i starać się o to, żeby było mu tak samo dobrze jak u mnie. To uspokoiło mnie i oddałem go Bogu. Zaufanie do Boga uleczyło mój ból.
Dlaczego opowiadam zdarzenie z mojego dzieciństwa? Czynię tak, bowiem do dzisiaj fascynuje mnie, iż ja o tę śmierć nie mogłem się w żaden sposób gniewać. Byłem ogarnięty głębokim smutkiem, ale moje zaufanie do czegoś wyższego, do mojego „kochanego Boga", nie przynosi mi najmniejszej ujmy. Akceptowałem tę śmierć i w tym momencie uległ złagodzeniu mój ból, ponieważ byłem związany z boskością.
Drugie wydarzenie związane ze śmiercią miało miejsce, gdy osiągnąłem wiek jedenastu lat. Mój dziadek, którego kochałem ponad wszystko, był umierający. Rodzice szeptali o tym, by trzymać nas z daleka od owego straszliwego w ich oczach wydarzenia. Naturalnie, wiedzieliśmy wszyscy, że dziadek umrze. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego dorośli czynią taką tajemnicę ze stanu zdrowia dziadka.
Pewnego wieczoru leżałem w łóżku i słyszałem bardzo dokładnie głos, który do mnie mówił: „Dziadek chce umrzeć". Ów głos był pełen miłości i rozumiałem jednoznacznie, co chce mi powiedzieć. Aczkolwiek serdecznie lubiłem dziadka i lgnąłem do niego, w tym momencie czułem się jego sprzymierzeńcem. Wydawało mi się, iż dorośli swoim zachowaniem usiłują przeszkodzić mu w jego zamiarze. Z dziecięcą naiwnością powiedziałem następnego ranka przy śniadaniu moim rodzicom: „Dziadek chce umrzeć". Omal nie zostałem wytargany za uszy. Wywołałem falę oburzenia i poruszenia w rodzinie.
Dzisiaj mogę sobie wyobrazić, że to zdanie dla ludzi nie akceptujących śmierci i traktujących ją jako coś strasznego wydawało się czymś mrożąco niemądrym. Wtedy jednak nie mogłem tego zrozumieć. Raczej pytałem siebie, dlaczego oni tak bardzo boją się śmierci, ostatecznie nie byli tymi, którzy mieli umierać, lecz mój dziadek, a on przecież chciał odejść. Zawsze odnosiłem się do niego z pełnym zaufaniem i dlatego jego decyzję uważałem za właściwą. Nie pozwoliłem się zbić z tropu. Po śmierci dziadka potwierdziłem to w mojej dziecinnej wierze. Rodzina zebrała się przed bramą cmentarza. Rodzice chcieli jeszcze wraz z pozostałymi dorosłymi wejść do pomieszczenia, gdzie znajdowały się zwłoki i ostatni raz spojrzeć na zmarłego, natomiast ja z bratem miałem czekać przed budynkiem, w którym została wystawiona trumna. Tam było „nie dla dzieci". Byłem bardzo wzburzony, że nie wolno mi było zobaczyć mojego ukochanego dziadka i nie godziłem się na to. Tak więc rozkazałem mojemu bratu, aby nie ruszał się z miejsca, i sam udałem się do wnętrza budynku. Nie mogłem wiedzieć, gdzie znajdują się zwłoki dziadka, musiałem więc zajrzeć do każdej trumny, które były wystawione za grubą szybą. Nie czułem żadnego strachu ani dreszczy przy oglądaniu zwłok, przeciwnie, oni byli tak spokojni, że nie potrafiłem sobie wyobrazić, co też tak strasznego przeżyli.
Ostatecznie stanąłem przed trumną mojego dziadka. Rodzina już wyszła, mogłem więc całkowicie sam i w pełnym spokoju przyjrzeć mu się. Wydawało mi się, iż dziadek uśmiecha się do mnie. Promieniował uduchowieniem, które odczuwałem w sercu i wiedziałem w tym momencie, że postąpiłem słusznie: śmierć nie była okrutna. Jednocześnie wyczułem, że dziadek był obecny, aczkolwiek dla mnie było całkowicie oczywiste, iż człowiek leżący w trumnie po prostu śpi. Raczej rozumiałem to tak, jak gdyby udał się bez swojego ciała w daleką podróż, tak że mogę z nim mieć nie tylko fizyczny kontakt.
Większość z nas wzrasta w środowisku, w którym śmierć jest traktowana jako coś negatywnego. Uczymy obawiać się śmierci jak naszego najgorszego wroga, dlatego też zwalczamy ją wszelkimi środkami, jakie (z pomocą całej naszej ludzkiej wynalazczości) możemy uzyskać. Ostatecznie wobec żadnego wydarzenia w naszym życiu nie jesteśmy tak bezsilni, jak wobec śmierci. A przecież nie musi tak być!
W innych obszarach kulturowych śmierć ma znaczenie jako samo przez się zrozumiały stan naszego życia, który traktuje się z taką samą ufnością, jak życie po tej stronie. Także dzieci wykazują jeszcze niewiele strachu przed śmiercią, co może być spowodowane faktem, że one jeszcze nie wiedzą, czym jest śmierć. Sądzę jednak, iż każda istota ludzką od momentu swoich narodzin posiada wrodzoną wiedzę o życiu i śmierci.
W tym miejscu byłoby pożądane rozróżnienie między strachem przed śmiercią a strachem dotyczącym samej śmierci. Strach śmierci odczuwa każda żyjąca istota, zarówno człowiek, jak i zwierzę (według najnowszych badań także rośliny), w momencie gdy ich istnienie jest zagrożone. Ów strach uzewnętrznia się u umierającego, także w agonii, w walce ze śmiercią. Każda istota żyjąca jak najdłużej opiera się śmierci. Również ludzie, którzy są całkowicie pogodzeni ze swoim odejściem, z rozstaniem się z życiem, też bronią się przed umieraniem. Także osoby, które już od dawna akceptowały śmierć, zanim przez chorobę albo wiek skonfrontowały ją z umieraniem, i mogą powiedzieć jak Elizabeth Kübler-Ross: „Ja w ogóle nie boję się śmierci" w jakimś okresie swojego życia albo sami, albo poprzez innych ludzi stoczyli walkę przeciwko śmierci. (Dlatego nie są oni mężnymi bohaterami, bohaterowie różnią się od nich tym, że nigdy śmierci się nie bali!) Wynika to z biografii innych ludzi, o których wiemy z całą pewnością, iż faktycznie i w prawdziwym tego słowa znaczeniu włączyli śmierć do okresu swojego życia. Niezbędne jest tu podjęcie ryzyka przemyślenia tego rodzaju swoich lęków i przeciwstawienia się im.
Dlaczego tak jest? Strach śmierci polega na obawie utraty życia. Można więc wysnuć wniosek, że ludzie, którzy traktowali życie jak udrękę, powinni przyjmować własną śmierć z zadowoleniem. A jednak i oni walczą o swoje dalsze życie. Z ust wielu psychologów słyszymy opinię, iż strach przed śmiercią jest w rzeczywistości strachem przed życiem. Jeśli jednak przyjrzymy się problemowi jeszcze uważniej, stwierdzimy, że odczuwamy strach tylko w takich sytuacjach, gdy zagrożony jest rozwój naszego życia albo jest on ograniczony. W rzeczywistości w życiu chodzi tylko o to, żeby żyć. Impuls do istnienia jest tak silny, iż obawiamy się niemożności urzeczywistnienia, wyczerpania życia i rozstania się z nim.
Nie możemy sobie wyobrazić, że - jako nasza dusza albo nasza wyższa tożsamość — sami rozstrzygamy o tym, aby opuścić nasze ciało, gdy uznamy, że doświadczenia naszego życia są ukończone. Badacze umierania, jak Elizabeth Kübler-Ross, są przekonani, iż każdy człowiek wie dokładnie, kiedy umrze. Proces umierania może być bardzo ciężki, ale śmierć, jednak, przeciwnie. Ona jest tragedią tylko dla pozostałych przy życiu bliskich ze względu na stratę ukochanego człowieka. Nasz strach przed śmiercią dotyczy tylko „tej strony": obawiamy się choroby, cierpień, utraty bliskich, obawiamy się tego, że nie wyczerpaliśmy w pełni życia, ale również i tego, co nas czeka po drugiej stronie, co jest nam nieznane.
Jeśli mogliśmy się w pełni i całkowicie rozwijać w sposób zgodny z naszą istotą, nie wpadniemy na myśl, że jesteśmy sobie jeszcze coś winni. Mogliśmy doświadczyć życia w całej jego pełni, i stąd wyrasta zaufanie, iż troszczyliśmy się o wszystko. Wtedy ów strach nie istnieje, tak jak u dziecka, które było rzeczywiście kochane, rozwija się absolutne zaufanie do świata (tak zwane zaufanie pierwotne).
Gdzie miłość, tam również zaufanie, a gdzie zaufanie, tam nie ma strachu!
Gdy nawiązujemy do naszej wyższej tożsamości, możemy czerpać ze źródła użyczonej nam wiedzy. Owa wyższa tożsamość nie jest fikcją, lecz częścią każdego człowieka, którą często określamy jako „głos wewnętrzny", jako naszą intuicję, nasze duchowe ciało, naszą tożsamość bądź naszą wyższą świadomość. Jakichkolwiek terminów byśmy nie używali, tą częścią naszej istoty wiążemy się z duchowością, boskością, z niej wysnuwamy zaufanie i wiedzę, iż każdy człowiek wybiera moment swojej śmierci, aby w określonym czasie zostać ponownie narodzonym w nowym ciele. Tak jak dziecko jest jeszcze związane z owym duchowym aspektem i okazuje mu pełne zaufanie, my możemy osiągnąć świadomość o życiu, śmierci i ponownych narodzinach, jeśli tę część w sobie otworzymy.
Słowa te nie zostały pomyślane jako tania pociecha. Smutku z powodu straty bliskiego człowieka lub naszego własnego życia nie można wypowiedzieć słowami. Jedynie głębokie wewnętrzne rozumienie cyrkulacji, od narodzin poprzez śmierć do ponownego narodzenia, dokonującej się według indywidualnej prawidłowości, może nam nasz strach i smutek złagodzić!
Jeżeli poznaliśmy powrót do własnego minionego życia i wiemy, że faktycznie nie żyjemy tylko jeden raz, możemy pozbyć się wielu lęków i niepewności przed śmiercią i drugim światem
.

hjdbienek : :
sie 27 2010 Jakie znaczenie ma dla nas wiedza o naszym...
Komentarze: 0

   "A więc gdy śmierć zabiera ludzi, wtedy umiera tylko to, co jest śmiertelne; ale to, co jest nieśmiertelne, pozostaje nietknięte i unika śmierci".
Platon


Czy dla naszego życia ma znaczenie to, że zajmujemy się i osiągamy wiedzę o naszym wcześniejszym życiu? Jeżeli wyjdziemy z założenia, iż my, ludzie, jesteśmy tak różni, a przecież mamy wiele elementarnych wspólnych spraw, jak np. świadomość naszej śmierci, to z pewnością dla każdego człowieka istotne jest, aby na swój sposób wytłumaczył sobie śmierć i tamten świat. Niemal każdy stawia sobie raz i drugi pytanie, co też stanie się z nim po śmierci. Wielu ludzi odczuwa wielki strach przed nią i próbuje myśl o niej odsuwać od siebie jak najdalej. Ale wiemy przecież wszyscy, że śmierci nie unikniemy i myśl ta jest dla nas bolesna, nawet straszna.
Jeżeli jednak pewni jesteśmy już tego faktu, że pewnego dnia umrzemy, jesteśmy również gotowi zająć się pytaniem, jaki stan rzeczy nastąpi wraz ze śmiercią. Zapewne nie taki, by miał wywoływać lęk i strach. Dlaczego moment śmierci miałby nas spychać do czarnego lochu nieświadomości, gdzie bylibyśmy bezsilni i skazani całkowicie na siebie samych?
Śmierć jest nierozłącznie związana z życiem. Gdy mówimy o życiu, to jednak zawsze myślimy o życiu i śmierci - tak jak gdy mówimy o dniu, który składa się z dnia i nocy. Podobnie możemy określić życie jako „tę i tamtą stronę". Śmierć jest zatem tylko jednym aspektem całości, którą nazywamy życiem.
Gdy zajmujecie się więc wiedzą o reinkarnacji, należycie zapewne do ludzi, którzy nie chowają głowy w piasek. Stąd też zgodzicie się może ze mną, jeżeli stwierdzę, że życie nie jest przypadkowym produktem procesów biochemicznych, które tak samo przypadkowo ulegnie rozkładowi w nicość. Przecież już słowo „przypadek" jest samo w sobie fałszywie interpretowane. W rzeczywistości oznacza ono swoje przeciwieństwo: „przypadkowy" znaczy, że coś mi wypadło (w tym sensie, że „dokładnie na mnie wypadło albo na mnie trafiło"!). Przypadkami są więc wydarzenia objawiające się z nieuchronną prawidłowością. A kosmos (z greckiego) oznacza porządek!
Należy w znacznym stopniu przypisać zorientowanym na rozum naukom przyrodniczym, iż człowiek wciąż odkrywa coraz więcej kosmicznych zasad, jak są one przedstawiane w naukach ezoterycznych. Zbadaliśmy ciało fizyczne i materię oraz jej prawidłowościom daliśmy wyraz w formułach matematycznych, fizycznych, chemicznych. Dzięki temu ta strona naszego bytu stała się bardziej uchwytna, a w konsekwencji wyzbyliśmy się wielu lęków związanych z ziemskim światem, ponieważ został on objaśniony.
Zbliżamy się jednak nieuchronnie do granicy, przy której nasze formuły i wyjaśnienia zawodzą - śmierci w charakterze przejścia na tamtą stronę. Tutaj nie da się zastosować naszych ziemskich prawideł, dlatego też rodzi się strach przed niewiadomym, oczekującym nas w momencie fizycznej śmierci.
Kiedy zaczynamy zajmować się śmiercią, automatycznie nasuwa się również pytanie dotyczące „drugiego świata". Ów obszar życia wciąż należy do sfery wiary. Jedni wierzą, że znajdziemy się w niebie lub w piekle, inni uważają tę drugą stronę za boski raj, inni znów za przestrzeń, gdzie dusza zatrzymuje się aż do ponownego narodzenia. Wszystkie te wyobrażenia wiary są naturalnie ułamkowe, otwarte i nie stanowią całej prawdy. Wiedza dotycząca życia, duszy i stworzenia jest tym dostępniejsza, im bardziej nasza świadomość otwiera się na wszelkie nowe doświadczenia i perspektywy. W rezultacie znajdziemy się na tej drodze, gdy ucieleśnimy się jako ludzie.
Gdy zajmujemy się śmiercią, ponownymi narodzinami i naszą własną reinkarnacją, gromadzimy na drodze do świadomości te fragmenty wiedzy, które pomogą nam posiąść więcej zrozumienia i dać wgląd w rejony życia wymykające się naszemu fizycznemu poznaniu. Z relacji ludzi reanimowanych bądź znajdujących się w medialnym kontakcie z drugim światem - i, jeśli chcemy, z własnego doświadczenia z naszym poprzednim życiem - możemy wyciągnąć wartościowe oraz potrzebne wnioski dla naszego własnego, obecnego życia.

hjdbienek : :
sie 22 2010 Podsumowanie. Karmiczne związki między...
Komentarze: 0


Zasada karmy znajduje się w ścisłym związku z ponownymi narodzinami. Dostarczy nam odpowiedzi na pytanie, dlaczego mamy przebywać na ziemi w wielu wcieleniach.

1. Zasada karmy we wschodnim przedstawieniu wiary mówi, że w tym życiu tworzymy warunki dla naszych następnych wcieleń (przyczyna - działanie - zasada).

2. Każde życie oznacza zadanie badawcze. Dlatego możemy uznać zadanie za wykonane, jeżeli rozwiążemy je w tym życiu, w przeciwnym razie w każdym kolejnym życiu nawiązujemy znów do tego nie rozwiązanego zadania.

3. W zależności od tego, o jakie zadania życiowe chodzi w naszym obecnym życiu, świadomie szukamy koniecznych dla niego okoliczności życiowych i związanych z nami osób. Stąd też nie podlegamy jakiemuś nieznanemu losowi, lecz sami określamy doświadczenia pożądane dla rozwoju naszej osobowości.

4. Tak zwane przymusy powtarzania są wskazówkami na uwarunkowany karmicznie sposób zachowania albo ugruntowaną już w poprzednich wcieleniach problematykę, którą w tym życiu znów podejmujemy i chcemy doprowadzić do realizacji.

5. Wiele naszych obecnych stosunków zostało zawiązanych już w poprzednich wcieleniach. Uczestniczące w nich osoby odnajdują się ponownie w tym życiu, aby razem dalej opracowywać wspólny temat. W takim przypadku mówimy o karmicznych stosunkach. Ludzi, z którymi jesteśmy w jakiś szczególny sposób związani losowo, z dużym prawdopodobieństwem znaliśmy już w poprzednich wcieleniach, dlatego pozornie nie wyjaśnione konflikty stają się przejrzyste i mogą być świadomie rozwiązane.

6. Opierając się na karmicznych związkach, możemy stwierdzić, że między naszym obecnym i poprzednim życiem rozpięta jest „czerwona nić", na podstawie której możemy poznać dokładnie nasze życie jako całość, jak również naszą drogę rozwojową.

7. Także w szczególności niezwykłe talenty, obszary zainteresowań i skłonności wiążemy ze zdolnościami rozwiniętymi we wcześniejszych życiach. W ten sposób dają się wyjaśnić pozornie nie wyjaśnione szczególnie genialne uzdolnienia i talenty.

8. Niektórzy duchowni, nauczyciele i mistrzowie przybierają ponownie fizyczne ciało, aby stojąc u boku, uczyć i wspomagać swoich uczniów i ludzkość. Do nich należy dalajlama, który już w dziecięcym wieku odnajdywany jest w każdej nowej inkarnacji przez swoich mnichów, w przygodowy niemal sposób. Jak w przypadkach innych inkarnowanych mistrzów, okazuje się, że już w okresie dzieciństwa mogą oni przypominać sobie własną duchową wiedzę i poprzednie inkarnacje.

hjdbienek : :
sie 21 2010 Ponowne odnalezienie ucieleśnionego dalajlamy...
Komentarze: 0

O swoim odnalezieniu dalajlama relacjonuje, że najwyższy rangą grupy poszukującej, lama Kewtsang Rinpoche z klasztoru Sera, przebrał się za służącego, natomiast jego służący Losang przedstawił się jako zwierzchnik mnichów. Ta zamiana ról miała pewien szczególny powód. Dalajlama opowiada: „Przed wejściem do naszego domu jacyś nieznajomi spotkali się z moimi rodzicami, którzy zaprosili Losanga (przebranego za najwyższego rangą lamę) do naszego domu, podczas gdy prawdziwy lama i pozostali zostali przyjęci w pomieszczeniach dla służby. Tutaj znajdowało się najmłodsze dziecko rodziny. Wkrótce mały dojrzał lamę, podszedł do niego i chciał mu koniecznie wejść na kolana. Lama, który mając na sobie płaszcz z jagnięcia był nie do rozpoznania, miał jednak na szyi wieniec z róż, należący do trzynastego dalajlamy. Malec odkrył ten wieniec i błagał o niego.
Dziecko, mimo przebrania najwyższego rangą, natychmiast poczuło do niego pociąg, jak gdyby rozpoznało w nim lamę. Następnie dwuletni chłopiec poddany został egzaminowi. Musiał on, przykładowo, rozpoznawać przedmioty, które należały do trzynastego dalajlamy (a więc stanowiły jego własność w jego ostatnim wcieleniu, co powinien on w ten sposób rozpoznać), wśród nich bęben, laski podróżne albo inne religijne lub ceremonialne należące do dalajlamy. Zdał on wszystkie egzaminy, tak że najwyższy rangą lama Kwestang Riponche mógł go zidentyfikować jako ponownie wcielonego dalajlamę. Wyjaśnił on to następująco: „Małe dzieci, które uległy reinkarnacji, zwykle pamiętają przedmioty i osoby z ich poprzedniego życia. Niektóre potrafią cytować święte pismo, mimo że nie uczyły się go". Wiadomo również o Jezusie, że jako dwunastoletni chłopiec wchodził do świątyni, aby prowadzić z faryzeuszami uczone rozmowy. „I wydało się, że po trzech dniach znaleziono go w świątyni siedzącego między uczonymi w piśmie, którzy słuchali go i stawiali mu pytania. A wszyscy, którzy go słuchali, dziwili się jego rozumowi i jego odpowiedziom". Skąd mógł on, jako syn prostego cieśli, osiągnąć to wykształcenie i wiedzę? Jezus, jak to wynika z różnych źródeł, przygotowywał się do swoich zadań już we wcześniejszych inkarnacjach.
A więc również Jezus nawiązywał do swojej karmicznej nici. W ten sposób możemy zrozumieć, dlaczego duchowi nauczyciele, mistrzowie lub oświeceni, jak ich też często nazywamy, już jako dzieci wykazują takie niezwykłe duchowe zdolności.

hjdbienek : :
sie 17 2010 Karmiczny stosunek mistrz - uczeń
Komentarze: 0


Dalsze warianty stosunków karmicznych powstają między duchowymi nauczycielami i ich uczniami. Ludzie, od których mogliśmy zdobywać wiedzę i rozwijającą się świadomość w poprzednich wcieleniach, stoją częściowo obok nas i w tym życiu. Aczkolwiek większość oświeconych mistrzów nie ucieleśniła się, lecz utrzymuje z nami kontakt w innym wymiarze, to jednak niektórzy duchowi nauczyciele zdecydowali się całkiem świadomie przybrać ludzkie ciało. Możliwość przebywania razem z ucieleśnionym mistrzem stanowi dużą pomoc.
W odniesieniu do tego obszaru problematyki czytamy u Alice Boiley: „Jak złota nić snuje się przez wszystkie religie świata i pisma święte ta nauka pośrednika, który może być nazywany Mesjaszem, Chrystusem albo Avatarem (sanskr. Który zstąpił z wysokiego miejsca, za zezwoleniem tego miejsca, dla pomyślnej przyszłości tej ziemi)"1. Avatar ucieleśnił się w określonym czasie jako pośrednik między boskością a ludźmi z dwóch powodów: „pierwszym jest nieznana i niezbadana głęboka przyczyna, która go do tego przyjścia skłoniła, drugim - usilne żądanie albo błagalne wołanie samej ludzkości. To zstąpienie na ziemię, aby przynieść nam doniosłą zmianę i poprawę, aby powołać do życia nową cywilizację albo przywołać «prastare obszary» i przez to przybliżyć ludziom żyjącego Boga - jest w tym czynie wydarzeniem duchowym".
Jednym z mistrzów, który się świadomie ucieleśnił, jest dalajlama. Dalajlama oznacza ucieleśnienie najwyższej istoty, bodhisattwy Avalokiteshewary, stąd też reprezentuje on absolutny ideał egzystencji ludzkiej w postaci boga-króla. Po rozwiązaniu klasztoru przez Chińczyków dalajlama schronił się w Indiach, gdzie żyje do dzisiaj w zadowalających warunkach.
Wiadomo, że uczniowie dalajlamy po jego śmierci, stosownie do prastarego rytuału, udają się na poszukiwania jego nowego wcielenia. Wędrują oni przez bezludny świat gór Tybetu, aby w odległych wsiach szukać chłopca, który wcielił się w zmarłego dalajlamę. Od stuleci udało się mnichom nie jeden raz rozpoznać duszę dalajlamy we wcieleniu chłopca.
W zdumiewający sposób chłopiec świadomie i całkowicie dobrowolnie poddał się opiece mnichów. Opuścił bez wahania swój dom rodzinny, by udać się do pałacu dalajlamy - Pontala w tybetańskiej stolicy Lhasa dla odbycia wieloletniej klauzury. Rodzice chłopca nie otrzymali za oddanie go żadnego świadczenia wzajemnego, stąd też należy całkowicie wykluczyć, że został on sprzedany.
Rzeczą niezwykłą u tego chłopca jest jego zdolność do życia w całkowitej izolacji i odosobnieniu oraz poddawanie się wieloletnim ćwiczeniom, aż do osiągnięcia wieku, w którym obejmie oficjalnie urząd dalajlamy. Znawcy tego twardego czasu przygotowań wyjaśniają, że „normalne" dziecko nie byłoby w stanie przeżyć go w całkowitej samotności bez rodziców, rodzeństwa i zabaw bez uszczerbku psychicznego. Odnaleziony chłopiec wytrzymał to jednak i ochoczo znosił przygotowania na swój wysoki urząd. Ów fenomen daje się wyjaśnić tylko w taki sposób, że w przypadku chłopca rzeczywiście chodzi o ponowne wcielenie dalajlamy.
Dzisiejszy czternasty dalajlama opisuje swoje odnalezienie przez tybetańskich mnichów w rodzinnym domu, gdy miał akurat dwa lata. Był to syn rolników urodzony w okolicy, która w tym czasie stanowiła już terytorium chińskie, co bardzo utrudniało odnalezienie go i późniejszy wyjazd do Tybetu.

hjdbienek : :
sie 15 2010 Dziecko odczuwa karmiczny stosunek do Indian...
Komentarze: 0

   Jako mała chłopiec, czułem szczególny pociąg do Indian. Nie tak bardzo, bym, jak prawie wszyscy koledzy, był zafascynowany Winnetou i Oldem Shatterhandem i aby ci dwaj bohaterowie wyciskali piętno i uskrzydlali moją wyobraźnię. Było to cokolwiek inaczej. Już jako dziesięcioletni chlopiec znosiłem z księgarń dokumentacyjne relacje, dotyczące życia i historii Indian. Odczuwałem głęboką skłonność do tego ludu i związek z nim, który jednak nie miał nic wspólnego z dziecięcymi zachwytami. Doznawałem natomiast niemal fizycznego i bolesnego upokorzenia i poniżenia, których musieli doświadczać Indianie. Czasem tak bardzo przejmowałem się tą okrutną pogardą, jaka na wiele sposobów była ich udziałem, że miałem uczucie, jakbym sam był Indianinem. Biali byli dla mnie całkowicie obcy, podczas gdy wewnętrznie czułem się związany z Indianami i do nich przynależny.
W wieku mniej więcej piętnastu lat miałem niezapomniane przeżycie z Indianinem, które - dziwnie to brzmi - zdarzyło się w Amsterdamie. Byłem wraz z moimi rodzicami w podróży, w czasie której odwiedziliśmy to miasto. Mój ojciec zabrał nas na wycieczkę statkiem po amsterdamskich kanałach. Na schodach prowadzących na górny pokład nagle stanął naprzeciw mnie Indianin. Aczkolwiek był on całkiem „normalnie" ubrany i nie miał długich, czarnych włosów z pióropuszem, zidentyfikowałem go natychmiast jako Indianina. Musiałem stać przed nim tak bardzo zaskoczony, że aż mnie dostrzegł. Jego spojrzenie trafiło mnie w „środek serca". Opowiedziałem ojcu swoje przeżycie i pokazałem mu tego mężczyznę. Ojciec zapewnił mnie, że tu musi rzeczywiście chodzić o prawdziwego Indianina. Byłem więc całkowicie pewny, gdyż ojciec w czasie podróży do Ameryki zwiedzał rezerwaty indiańskie i poznał tam prawdziwych Indian osobiście. Wydarzenie to długo nie dawało mi spokoju. Musiałem wciąż myśleć o tym Indianinie, a nocami śniłem o nim.
W przeżyciu tym nie ma nic godnego uwagi, dziwne się jednak wydaje, że byłem nim tak głęboko zmieszany. Ostatecznie w stan podobnego zamętu uczuciowego mógłby mnie przecież wprawić Murzyn albo Chińczyk, ale to był właśnie Indianin. Jest jeszcze wiele dalszych, często ledwie widocznych wskazówek, dotyczących mojego całkiem osobistego stosunku do Indian. Dzisiaj wiem już, że w moim wcześniejszym życiu żyłem jako Indianin. Po tym odtworzeniu pamięci poznałem tę „czerwoną nić", która mnie już od mojej indiańskiej inkarnacji łączy z obecnym życiem, gdyż już jako dziecko czułem swoje niejasne powiązania między mną a Indianami. Często zdarzają się w naszym obecnym życiu fakty, których nie możemy sobie wyjaśnić bądź w szczególności znaleźć ich korzeni w naszym wcześniejszym życiu. Wszystko, czego doświadczamy, przyjmujemy do wiadomości. Czego jeszcze nie załatwiliśmy albo nie możemy rozpoznać, jest w nas nagromadzone i przy pomocy różnych metod może być uświadomione. Nasze życie jest jak scenariusz, w którym kolejne życia następują po sobie niczym sceny w filmie. Nasza indywidualna historia ukazuje się w nim jak czerwona nić, którą ponownie podejmujemy. Zmieniamy przy tym tylko kulisy i kostiumy.

hjdbienek : :