W związku z przedstawionymi wcześniej relacjami chciałbym jeszcze przekazać wywiad, jaki przeprowadziłem na temat reinkarnacji z psychologiem dr. Paulem Meienbergiem. Pan Meienberg w swojej praktycznej działalności traktuje reinkarnację jako jedną z form pełnej terapii. W tej wysoce interesującej rozmowie otworzyły mi się zupełnie nowe perspektywy i możliwości całościowej terapii i samoodnalezienia, których nie chciałbym przed nikim ukrywać.
Pytanie: Kiedy zostało podane do wiadomości uprawianie z kimś całościowej terapii, przy której została zastosowana reinkarnacja jako możliwość doświadczalna?
P. Meienberg: Zasadniczo terapię tę może stosować każdy człowiek. Nie ma jakichś specjalnych warunków, jak np. ten, że ktoś jest szczególnie spirytualnie zorientowany. Dobrze jest, gdy istnieją już inne doświadczenia terapeutyczne, bowiem zawsze ułatwia to leczenie, jeśli ktoś nad sobą popracował i poważnie się zastanowił nad sobą. Często zalecało się nawet, obok tej pracy, stosowanie jeszcze wspierającej terapii fizycznej, jak np. techniki oddychania.
U każdego człowieka, posiadającego uczucie silnego przywiązania się do jednego wzorca i przeżywającego w tym związku zastój, technika powrotu jest wskazana. Zawsze, gdy ma się uczucie, że za jakimś problemem ukryta jest jakaś długa historia, można dokonywać powrotu bez specjalnego stosowania techniki albo przygotowań. Ważne jest, aby pacjent był gotów zrezygnować ze swoich lęków i oporów, by rzeczywiście otworzył swoją duszę i mógł zanurzyć się w swoim wnętrzu.
Jak wyjaśnić komuś, kto mało wie o reinkarnacji albo wątpi w ponowne narodziny, co dzieje się podczas powrotu?
W całościowej terapii chodzi nie tylko o to, by punkt ciężkości położyć na wcześniejszych wcieleniach. Celem działania jest raczej doprowadzenie do własnego wewnętrznego spokoju i do odnowienia kontaktu ze swoją duszą albo swoją wyższą tożsamością. Jeżeli się z tą instancją ponownie zwiąże i dostąpi wewnętrznego spokoju, wypłyną z tego wnętrza obrazy, które powstają bez współdziałania lub interwencji rozumu czy zwykłej świadomości. W ten sposób można odkryć ograniczenia i amnezję w tym życiu, można uwolnić przeszłość człowieka od dawnego zamglenia, można przy tym przeżyć swoje dzieciństwo bezpośrednio we wszystkich szczegółach i w obszarach, do których przy pomocy normalnej psychoanalizy nie da się dotrzeć. To jest okres czasu od poniżej dwóch lat aż do narodzin, a nawet do okresu ciąży.
Dzisiaj wiemy z niezliczonych udokumentowanych i sprawdzonych przypadków z całego świata, że możemy poza czasem naszego porodu i ciąży przypominać sobie także nasze wcześniejsze życie. Takimi sprawami należy się zająć, jeśli nie chce się zamknąć w sobie zrozumienia z najróżniejszych zakresów badawczych na tym obszarze. Jeśli więc w trakcie powrotu wynurzają się w nas obrazy, których nie możemy przyporządkować naszemu obecnemu życiu, istnieje wtedy możliwość, iż przypominamy sobie jakąś sytuację z wcześniejszej przeszłości. Mogą się w nas pojawiać obrazy, w których dostrzegamy inną epokę, inne ubiory itd. Obrazy te, albo wydarzenia przeżywane w sobie jak jakiś film, posiadają własną moc, od której nie możemy się uwolnić. Czujemy, że mają one z nami coś wspólnego i rozpoznajemy je. Wiemy, że nie fantazjujemy, ponieważ emocjonalnie uczestniczymy w owym wewnętrznym przeżyciu, również fizycznie i umysłowo jesteśmy związani z tymi wydarzeniami. Ciało wielu ludzi reaguje tak intensywnie, że nie ma wątpliwości, iż te wewnętrzne procesy faktycznie dotyczą nas samych.
Jeżeli więc w trakcie terapii zdarza się, iż przypominamy sobie wcześniejsze życie, nasuwa się pytanie, jak mamy obchodzić się z tymi przeżyciami. Dla rezultatów terapii jest przy tym bez znaczenia, czy rzeczywiście wierzymy w to, że osoba, z którą identyfikujemy się w naszym wewnętrznym przeżyciu, to właśnie my, że o nas tu chodzi. Możemy sobie wyjaśnić ów fenomen tym, iż to właśnie my faktycznie przeżywaliśmy owo życie. Inna możliwość polega na tym, że nasza dusza przygotowała scenę, na której wszystkie zewnętrzne okoliczności i aktorzy są tak aranżowani, że jesteśmy obsadzeni w roli, w której możemy przeżyć w pełni swój „aktualny" materiał konfliktowy. Dusza inscenizuje dla nas dramat, w którym sami jesteśmy głównym wykonawcą. Przez to konflikty zostaną rozpoznane, a dynamika naszych uczuć i sposób myślenia mogą zostać wyartykułowane, zaś wewnętrzne problemy zostaną prześwietlone i staną się uchwytne tak, że będziemy mogli je rozwiązać i od nich się uwolnić. Jeśli komuś odpowiada to bardziej, może sobie owe wewnętrzne wydarzenia w tak zwanym powrocie również podobnie wyjaśnić. Istnieją dziś możliwości sprawdzenia relacji z tych przeżyć. W wielu wypadkach występują historyczne fakty, które można sprawdzić. Na podstawie starych akt, dokumentów, wyglądu zabudowań itd. da się udowodnić, co przeżywało się w czasie powrotu. Wypływają przy tym zapomniane od dawna źródła, na podstawie których można uzyskać potwierdzenie prawdziwości swoich wspomnień. Wielu ludzi po powrocie z poprzedniego wcielenia skutecznie ich poszukiwało. Zatwardziali sceptycy mogli zatem wciąż jeszcze utrzymywać, że być może wczuwało się ewentualnie w inne, cudze życie. Należałoby się jednak kiedyś zastanowić, czy nie jest się cokolwiek zbyt sofistycznym!
W terapii całościowej nie ma więc żadnego znaczenia, czy wierzymy w reinkarnację. Możemy się informować i kształtować nasz własny pogląd. W powrocie chodzi w pierwszym rzędzie o to, aby zagłębić się w pokładach swojej duszy, otworzyć się dla tej wewnętrznej instancji. Powoduje to uzdrowienie i uwolnienie od konfliktów poprzez samoterapię. Nasza własna dusza i duchowe źródła, z którymi ponownie jesteśmy związani, nie przykładają wagi do tego, czy jesteśmy ateistami, czy też nie. Ważne jest, byśmy z naszej duszy albo z poziomu naszego wyższego „ja", jak ten obszar możemy nazywać, mogli uzyskać niewyobrażalną pomoc. Możemy znaleźć dojście do nas samych i naszej wewnętrznej głębi, gdy otworzymy te drzwi. Czy chcemy to uczynić, czy też nie, zależy całkowicie od nas samych. Gdy przez prowadzenie własnej duszy zagłębiamy się w nasze wewnętrzne wydarzenia, będzie nam udzielona konkretna pomoc. Jak więc wyjaśnimy sobie swoje doświadczenia, jest sprawą wtórną.
Jaką rolę odgrywa terapeuta przy tej wewnętrzno-świadomościowej pracy i jakie motywacje powinien mieć pacjent w odniesieniu do tej terapii i do terapeuty?
Przy tej terapii stawia się zawsze pytanie o własną odpowiedzialność pacjenta. Zawsze najpierw wyjaśniam, jakie oczekiwania zostaną wobec mnie postawione. Musimy uznać, że terapeuta nie jest wszechwiedzący i nie ma gotowych, patentowanych rozwiązań. Dlatego też powinniśmy wyrastać ponad obciążanie kogoś winą. Jak długo obciążamy odpowiedzialnością za nasze konflikty rodziców, społeczeństwo itd., wymigujemy się od własnej odpowiedzialności. Powinniśmy raczej sami siebie zapytać, czego możemy doświadczyć i czego nauczyć się z naszych trudności w stosunkach z innymi ludźmi. Możemy dojść do własnych problemów także całkiem inaczej, gdy uznamy je za wezwanie, które doprowadziło nas do ściśle określonego punktu naszego osobowościowego rozwoju.
Kto jest gotów przyjąć własną odpowiedzialność, rzeczywiście przejdzie przez swoje lęki, opory, ograniczenia. Tylko wtedy ta terapia może stać się samoterapią. W naszym wnętrzu wiemy wszystko. Często mówi się w związku z tym „wpatrywać się w siebie". Na tej wiedzy możemy w pełni polegać. Nasza dusza nie będzie od nas zbyt wiele wymagała ani nas krzywdziła, szukajmy więc z nią wewnętrznego dialogu. Jeżeli nasze problemy skierujemy w formie pytania do wnętrza, otrzymamy odpowiedź pochodzącą z naszej własnej wewnętrznej mądrości.
Terapeuta nie wie, co pacjent przeżył, jak przebiegało jego dzieciństwo itd., wie to tylko sam pacjent. Dlatego chodzi o to, aby przyłączyć się do wewnętrznego prądu wspomnień. Terapeuta wchodzi w kontakt z duszą, ponadto wspomaga on jako partner w rozmowie wyjaśnianie i przejmuje analityczną część myślenia podczas procesu wewnętrznego rozwoju zdarzeń.
Stan świadomości, w którym człowiek znajduje się w czasie powrotu do poprzedniego wcielenia, osiąga o wiele większą głębię niż tylko przeżywanie obrazów. Można byłoby porównać go z głębokim stanem medytacji. Stan ten nie znosi racjonalnego myślenia. W momencie, kiedy się ono włącza, wychodzi się z owego stanu w mgnieniu oka. Jak tylko człowiek zacznie się zastanawiać, urywa się kontakt. Tutaj właśnie zadanie terapeuty polega na tym, aby ingerować wyjaśniająco, gdy ze strachu czy z oporu wraca się na intelektualną płaszczyznę myślową i przerwało się na chwilę duchowy kontakt.
Terapeuta wspomaga pacjenta w cichym wejściu w siebie i swobodnym rozwoju zdarzeń. Większość ludzi uważa, że musieliby nawet w ich własnej terapii czegoś dokonać. Tę presję na osiągnięcie czegoś możemy pokonać, ucząc się ufać naszej duszy i jej prowadzeniu i pozwalając swobodnie przepływać zdarzeniom.
Przy tej formie samoterapii, przez wewnętrzne prowadzenie, terapeuta nie potrzebuje żadnego konceptu. O wiele skuteczniej prowadzi, gdy również sam orientuje się w tym prowadzeniu. Prawdziwym terapeutą jest sama dusza.
Czy można wykluczyć, że przy przejściu do innego wcielenia nie ulegnie się złudzeniu?
Tutaj ponownie wracamy do znaczenia motywacji pacjenta. Gdy ktoś przychodzi z czystej ciekawości i spodziewa się po przejściu w inne wcielenia możliwości samoprzedstawienia, można z pewnością założyć, iż dusza spłata mu figla. Zdarza się to wtedy, gdy ktoś sobie wmówi, że musiał być kiedyś Kleopatrą.
Z doświadczenia mogę powiedzieć, iż podczas prawdziwego, szczerego powrotu do poprzedniego wcielenia nie odsłania się personaliów, gdyż te są całkowicie nieistotne dla rozwoju osobowości i przetworzenia konfliktu. Nie jest ważna wiedza, kim się było, lecz jakie miało się doświadczenia i jaki wpływ mają one na nasze obecne życie. Dlatego dusza nie odsłania nic, co z jej punktu widzenia jest całkowicie niepotrzebne. Na poziomie duszy jest obojętne, jaką rangę mieliśmy czy też jak się nazywaliśmy. Jeśli mielibyśmy być w poprzednim życiu jakąś znaczącą osobistością, to w tym życiu bylibyśmy nawet uchronieni przed byciem wyniosłym, jeżeli nie doświadczymy tożsamości z tą osobą.
Kiedy samemu chce się przeprowadzić terapię, pozostaje się naturalnie w rzeczywistym wewnętrznym przeżywaniu, co ma bezpośreni związek z aktualnymi konfliktami. Emocjonalna i fizyczna reakcja na ten proces pokazuje bardzo wyraźnie, czy chodzi tu o przeżycia, które rzeczywiście mają związek z naszym „ja". Jeśli wykazuje się szczere zainteresowanie terapią, jest się wówczas prowadzonym przez duszę najkrótszą drogą w kierunku doświadczeń, które są absolutnie zgodne, czuje się wtedy całkowicie jednoznacznie: „To jest to!" Gdy się doświadczy, jak człowiek uwalnia się od niesamowitego brzemienia, które niósł całe życie, nie ma żadnej wątpliwości co do prawdziwości tego przeżycia.
Warunkiem nawiązania kontaktu z duszą jest szczere pragnienie pracowania nad sobą i konfrontowania się z własnym wnętrzem. Kiedy zaistnieje ten związek, wówczas wykluczone jest jakiekolwiek złudzenie. Uzdrawiające działania, jakie przynosi przetworzenie urazów, obojętne, czy tkwią one korzeniami w dzieciństwie, narodzinach, ciąży czy wcześniejszym życiu, są najlepszym dowodem na prawdziwość doświadczeń, których dokonało się podczas przejścia do innego wcielenia.