Kategoria

Homo Sapiens, strona 8


paź 22 2010 Przypadek 3. Karmiczny wzór samozaparcia....
Komentarze: 0

 

Wcielenie w Grecji w czasach antycznych, w nieokreślonym europejskim kraju podczas inkwizycji i we Francji w czasie rewolucji francuskiej (1789-1799). Relacjonuje Andrea R., 40 lat, malarka, zamężna, troje dzieci.

Sytuacja przed powrotem


W rozmowach o jej przeżyciach we wcześniejszych wcieleniach Andrea opowiadała mi, iż zetknęła się z kilkoma inkarnacjami natury bardziej lub mniej dramatycznej, z których wszystkie miały wspólne konsekwencje dla jej obecnego życia. Mówiąc prościej, można by wzór karmiczny, który opanował Andreę przed terapią reinkarnacyjną, opisać przy pomocy pojęć: samozaparcie, dostosowanie, podporządkowanie, trudności w podejmowaniu decyzji, a jednocześnie wewnętrzny bunt przeciwko swojemu zachowywaniu się.
Andrea od dziecka podporządkowywała się życzeniom i wymaganiom ludzi, z którymi była związana uczuciowo. Zawsze czyniła to, czego inni od niej wymagali, jednak zawsze zdawała sobie sprawę z tego, iż zapiera się własnej tożsamości i własnych potrzeb. Wewnętrznie buntowała się przeciwko swojemu uległemu zachowaniu i bardzo ubolewała nad jego skutkami.
I tak na przykład nie osiągnęła zawodu, którego chciała się właściwie wyuczyć, lecz ten, który odpowiadał rodzicom. Po zakończeniu nauki bardzo szybko wyszła za mąż i zrezygnowała z jego wykonywania. Również ta rezygnacja stała w wyraźnej sprzeczności z jej właściwym wewnętrznym życzeniem. Z upływem lat jej stosunek do męża stał się wysoce problematyczny, gdy również musiała mu się podporządkować i nie mogła urzeczywistniać się tak, jak odpowiadało to jej osobowości. Andrea opisała swoje podstawowe, życiowe uczucia, które przez lata decydowały o tym, że zawsze czuła się obca i nie na swoim miejscu, zawsze czuła się jak outsajderka. Jakkolwiek cierpiała nad tym, to jednak w nie wyjaśniony sposób była bardzo ufna.
Trudności stały się dla Andrei powodem do szukania pomocy i możliwości ich rozwiązywania u różnych terapeutów. Na tej drodze doszła do przekonania, że korzenie jej problemów tkwią gdzieś w odległej przeszłości. Podczas najróżnorodniejszych psychoterapii Andrea dochodziła do granicy, której przekroczenie było całkowicie niemożliwe. Postępy i rezultaty leczenia nie zadowalały jej, szukała więc jakiejś efektywnej możliwości na gruncie, gdzie można by rozwiązać problemy i trudności związane z jej sposobem postępowania. Możliwość taką znalazła wreszcie w terapii reinkarnacyjnej, dzięki której mogła stać się człowiekiem takim, jakim w rzeczywistości jest.
Następnie Andrea relacjonowała niektóre związki karmiczne, odnalezione w swoich powrotach do poprzednich wcieleń.


Pierwszy powrót


„Znajdowałam się w antycznej Grecji. W tamtym życiu byłam inkarnowana jako chłopiec i dowiedziałam się, co oznacza przeżyć życie, które nie jest moim własnym życiem. W wieku mniej więcej siedmiu lat obiecałam umierającej matce zostać kapłanem. Na podstawie mojej przychylności i sytuacji, w jakiej złożyłam obietnicę, weszłam ochoczo na drogę, która była jednak sprzeczna z moją wewnętrzną istotą i nie odpowiadała absolutnie moim wyobrażeniom o przyszłości. Natychmiast dostrzegłam, że jedynie na skutek emocjonalnego przywiązania do matki będę musiała zrezygnować z własnego życia. Ale matka nie żyła i stąd też nie mogłam wycofać się z ówczesnej obietnicy.
W wieku dwunastu lat wstąpiłam do zakonu. Czułam się bardzo nieszczęśliwa i czułam, że właściwie znajduję się w całkowicie chybionym miejscu. A przecież odrzucałam tę myśl i pozostawałam w zakonie. Na podstawie „dobrowolnego przymusu", na drodze zakonnej, uczyłam się podporządkowania, i posłuszeństwa. Doświadczyłam osobiście, jak ciężko jest pogwałcić własną wolę i musieć żyć.
Do wieku dorosłego podciągnęłam się w owych ciężkich ćwiczeniach i egzaminach, które powinny ze mnie zrobić kapłana. Wreszcie byłam tak zaawansowana w edukacji, że mogłam wziąć udział w postępowaniu inicjacyjnym na przyszłego duchownego. Wybrani do czekających ich obowiązków uczniowie zostali przygotowani do ciężkich doświadczeń. Tylko ci, którzy sprostają twardym wymaganiom, będę mogli później założyć szaty kapłańskie. W ten sposób osiągnęłam znaczną wiedzę duchową. W związku z wtajemniczeniem na kapłana musiały być przeprowadzone określone próby odwagi. Zaczęłam się wobec tego faktu buntować. Mój opór wewnętrzny był tak silny, że otwarcie przeciwstawiłam się egzaminowi, aczkolwiek było mi wiadomo, w jakie wkraczam niebezpieczeństwo. Opór wobec inicjacji karany był śmiercią. Moi nauczyciele żądali ode mnie, abym jeszcze raz dokładnie przemyślała decyzję. Ponieważ rozumiałam, iż doświadczenia duchowe, którym podlegałam podczas kształcenia, były dla mnie bardzo ważne i pełnowartościowe, popadłam w pewnego rodzaju wewnętrzne rozdwojenie. Nie wiedziałam, jaką powinnam podjąć decyzję. Ostatecznie pozostałam jednak przy swoim uporze wobec poddawania się próbom. Jak przewidywały zasady zakonu, zostałam za to zabita".

Drugi powrót


W drugim i trzecim wcieleniu, jak relacjonowała Andrea w naszej rozmowie, zaistniał już pewien kontakt z jej dzisiejszym mężem. Ponieważ Andrea w prawie wszystkich wcieleniach, które przypomniała sobie w obecnym życiu, aby rozwiązać karmiczne konflikty, posiadała podobną strukturę osobowościową i podobny wzór zachowania, wydało mi się faktem szczególnie godnym uwagi, iż dwoje ludzi ponownie się spotyka, żeby wspólnie pracować nad ich indywidualnymi tematami. Wyglądało to tak, jakby dwoje partnerów scaliło się w ich karmicznym wzorze, tak że każdy napotykał swoje doświadczenie badawcze. Jeżeli owymi nośnymi elementami w obecnym życiu nie jest miłość i wspólne nowe zadania, partnerzy rozchodzą się bez resentymentów, uczuć winy czy zemsty wobec siebie, skoro jeden lub oboje przetworzyli i rozwiązali ich karmiczne wzory.
Ze zrozumiałych powodów Andrea nie chciała odtwarzać swojego życia z czasów inkwizycji ze wszystkimi szczegółami. Jak wiemy z historii, metody tortur i wykonywania wyroków przez inkwizytorów były tak niewyobrażalnie okrutne, że się ich bez potrzeby nie odtwarza. Stąd też chcemy opuścić tu dokładny opis tamtych wspomnień.
Ci, którzy są oswojeni z terapią reinkarnacyjną, wiedzą, że wystarczy minione doświadczenia jeszcze raz przeżyć i przecierpieć. Kto te doświadczenia sam czynił, relacjonuje je zapewne znacznie bardziej obciążony niż przy sprawozdaniu z nawet pełnego grozy filmu. Ostatecznie nie rozmawiamy chętnie w tonie gawędziarskim o ciosach losu, które musieliśmy znosić nawet w tamtym życiu! Dlatego też nie zależy mi na sensacyjnych relacjach, chodzi mi raczej o to, aby pokazać, jakie przeżywaliśmy, po części bardzo ciężkie, doświadczenia i jak możemy je dzisiaj rozwiązywać i uwalniać się od nich.
Powinno więc nam wystarczyć, że Andrea w tamtym wcieleniu już jako młoda kobieta zajmowała się leczeniem ludzi. Znała się na ziołach leczniczych i mogła pomagać wielu chorym. W języku inkwizycji wiele takich kobiet nazywano czarownicami, torturowano i palono je na stosach. Również Andrea doznała podobnego losu. W tamtym wcieleniu, w wieku około dwudziestu lat, została oskarżona jako czarownica i po pełnych męczarni torturach spalona na stosie. Katolicki inkwizytor, który kazał ją spalić, jest jej dzisiejszym mężem. Andrea doświadczyła, co znaczy znaleźć się bezradnie we władzy innego człowieka.

Trzeci powrót


W tamtym wcieleniu dzisiejszy mąż Andrei był jej bratem. Przypomniała ona sobie życie we Francji w czasie rewolucji francuskiej.
„Już jako dzieci byliśmy z moim bratem rywalami. Zabiegaliśmy o miłość matki. Gdy byliśmy dorośli, przenieśliśmy naszą rywalizację na kobiety. Byłem bardzo lekkomyślny i życiowo wesoły, ale też cokolwiek nieodpowiedzialny. Moje życie miłosne było rozpustne. Jakkolwiek byłem żonaty, nagminnie oszukiwałem moją żonę.
Brat był bardzo życzliwy wobec mojej żony i nie znosił mego postępowania. Denerwowały go bardzo moje awantury i miłosne afery. W beztroskim stylu życia nie brałem jednak poważnie tych zastrzeżeń i pogróżek, lekceważyłem je całkowicie, gdy wściekał się na mnie i bardzo mnie nienawidził. Pewnego dnia doszło do straszliwego zatargu, który tak się nasilił, że brata ogarnęła furia. Rzucił się na mnie i walczyliśmy ze sobą zaciekle. Nagle chwycił nóż i pchnął mnie nim. Ostatnie uczucie, jakie mogę sobie przypomnieć, to było niewiarygodne zdziwienie. Byłem całkowicie zdumiony tym wydarzeniem. W swojej beztrosce i otwartości nie mogłem wprost uwierzyć, że mój brat mnie zabił".

Analiza


Andrea w jej greckim wcieleniu doświadczyła tego, że aby spełnić życzenie matki, prowadziła całkowicie obce sobie życie. Doznała wewnętrznego rozdwojenia i samozaparcia. Mimo posiadanej możności przetwarzania, osiągnęła punkt, gdy wszystkie podejmowane przez nią wysiłki zawodziły. Podjęła więc decyzję, że musi pozostać wierną sobie, chociaż groziła jej kara śmierci.
Andrea doświadczyła bardzo dokładnie jednego: jak to jest, kiedy człowiek urzeczywistnia się w sposób sprzeczny ze swoją istotą. Przeżywała związane z tym uczucia, jak uczucie obcości, samo rezygnacji, podporządkowania własnych życzeń i potrzeb oraz dostosowywania się do żądań innych. Znajdowała się w stanie ciągłej wewnętrznej walki, która skończyła się tym, iż sama jednak podjęła rozstrzygającą decyzję. To bardzo trudne dla niej rozstrzygnięcie wtedy nie było jeszcze karane śmiercią.
Ów nie rozwiązany konflikt znów wydostał się na powierzchnię w tym życiu. Andrea jeszcze raz przyjęła karmiczny wzór w swoim zachowaniu, w którym podporządkowała się swoim rodzicom i partnerowi. Znów czuła, iż sama zapiera się siebie i coraz mocniej dąży do tego, aby wreszcie stanąć na własnych nogach. Jej wewnętrzny bunt nie dawał się już stłumić. Jednocześnie narastał w niej strach przed ukaraniem, jeżeli przeciwstawi się innym ludziom.
Jako ofiara inkwizycji, Andrea doświadczyła przemocy ludzi, którzy mogli decydować o jej życiu lub śmierci. W tamtym wcieleniu, akuszerki i znającej się na leczeniu, służyła zdrowiu swoich bliźnich. Musiała jednak przejść przez straszliwe doświadczenie okrutnego gwałtu innych ludzi na niej.
W rywalizacji ze swoim bratem we francuskim wcieleniu Andrea żyła bardzo egoistycznie i bez poczucia odpowiedzialności. Doświadczyła więc czynienia tego, co się chce bez względu na innych. Używała przyjemności i była ślepa na głębsze uczucia bliźnich. Z prawie dziecinną naiwnością przyglądała się agresji, którą wywołała w bracie. Absolutnie nie była świadoma, jakie nieszczęścia ją obciążają. We własnej niefrasobliwości znajdowała się ponad realnością, tak jak gdyby nie miała z nią nic do czynienia. Stąd też będzie bardzo trudno doprowadzić ją do tej właśnie realności.
Także w tamtym wcieleniu nie mogła rozwiązać swego dążenia do niezależnego urzeczywistniania się i kształtowania życia według własnego życzenia. Wprawdzie przeprowadziła swoją wolę, ale popadła w drugą krańcowość i postępowała lekkomyślnie i nieodpowiedzialnie.
Te trzy inkarnacje, które Andrea relacjonowała, wskazują bardzo dokładnie, jaki karmiczny temat chciałaby ona rozwiązać. Z jednej strony zależy jej na tym, aby duchową wiedzę oddać w służbę ludzkości, z drugiej strony chciałaby móc urzeczywistniać się w sposób od nikogo niezależny. W oparciu o jej karmiczne wzory taka synteza przez długi czas była uciążliwa. Sądziła, że należy albo ofiarować się i podporządkować władzy innych, albo bez względu na innych wyłamać się. To wyjaśniało jej ciągły bunt i opór, którego ostatnio nie mogła przełamać. Była nieprzystosowana i nie postępowała według swoich wewnętrznych impulsów. Znamienne dla Andrei poczucie odpowiedzialności i jej głęboka wiedza wydawały się stać w sprzeczności z jej dążeniem do urzeczywistniania się i swobodnego rozwoju.
Struktura osobowościowa męża Andrei wskazuje silnie na problematykę władzy, stąd też nasilanie jej własnych problemów w małżeństwie.
Widać tu bardzo dokładnie, jak dwa karmiczne wzory dwojga ludzi mogą się uzupełniać. Władcze postępowanie męża Andrei skłaniało ją znów do podporządkowania się, a jednak jej wewnętrzny bunt nie pozwalał na takie dalsze postępowanie. Andrea zmierzyła się ze swoimi konfliktami i ostatecznie uwolniła się w gruntownym procesie poznawczym i w procesie przetwarzania.

Rezultaty terapii


Terapia Andrei trwała około roku. W tym czasie często zapadała, przed swoimi powrotami do dawnych wcieleń, na zapalenie spojówek. Wskazywało to, jak silnie ciało może być uzależnione od wewnętrznych procesów wyjaśniających. Andrea dowiadywała się bardzo wiele o swoich poprzednich wcieleniach i to, co widziała, było po części bardzo bolesne. Na dostrzeganie karmicznych problemów na płaszczyźnie fizycznej reagowały jej oczy, podczas gdy przed poszczególnymi powrotami „wydawała się już prawie zamknięta w sobie". Zapalenie spojówek po powrocie w interesujący sposób szybko zanikało. Oznaczało to, że Andrea faktycznie mogła uwolnić się od bolesnych doświadczeń i przetworzyć je. Jej ciało dostarczało ścisłych dowodów tyczących jej psychicznego samopoczucia.
Dziś Andrea ma rozwiązane problemy karmiczne. W jej życiu zewnętrznym znalazły swoje skutki zmiany wewnętrzne. Andrea uczy się nowego zawodu, który odpowiada jej własnej istocie. Urzeczywistnia się bez uczucia winy i polega w pełni i całkowicie na sobie. Gdy ją poznałam, stała przede mną jako świadoma i wrażliwa kobieta. Miałam uczucie, jak gdyby stał przede mną ktoś, kto odnalazł sam siebie i kroczy swoją drogą. Nic więc dziwnego, że Andrea na pytanie, jaki nadać jej w książce pseudonim, odpowiedziała: „Nie muszę wcale zmieniać personaliów. Stoję całkowicie i w pełni za tym, co tu opowiedziałam".

hjdbienek : :
paź 17 2010 Przypadek 2. Fenomen głosowy
Komentarze: 0


Pierwszy powrót do poprzedniego wcielenia: śmierć w jaskini żmij. Południowa Ameryka w indiańskim buszu, czas nieokreślony. Drugi powrót: śmierć przez ścięcie, Francja w czasie rewolucji francuskiej (1789 - 1799). Relacja Reinera A., 27 lat, studenta śpiewu, nieżonatego.

Sytuacja przed powrotem do dawnego wcielenia
Reiner relacjonuje, że już jako dziecko radował się bardzo śpiewem. Posiadał przepiękny głos i śpiewał publicznie w różnych chórach. W wieku dwunastu lat nagle całkiem stracił głos. Od tego momentu ulegał on przez całe lata wielu najróżnorodniejszym chorobom szyi, krtani, szczęk, przełyku itp. Jego fizyczne cierpienia uczyniły mu z życia na ponad dziesięć lat piekło. Do tego doszło duchowe obciążenie i ból, że nie będzie mógł nigdy śpiewać, co ostatecznie prowadziło do ciężkiej depresji.
Udał się do jednego z niezliczonych terapeutów. Jednak w niewyjaśniony sposób stan Reinera pogarszał się coraz bardziej. Pewnego dnia stracił również słuch. Jego ciężkie położenie zmuszało go do chodzenia od jednego lekarza i terapeuty do następnych. W ten sposób pewnego dnia poddał się terapii reinkarnacyjnej. Dalszymi symptomami,  które wydawały się wskazywać na nie przetworzone przeżycia z wcześniejszego wcielenia, były różne wyolbrzymione i częściowo nierealistyczne lęki, którymi reagował w przypadku dotknięcia jego szyi. Przykładowo, wpadał po prostu w panikę, gdy ktoś dotknął z tyłu jego szyi albo chciał objąć go ramieniem. Ponadto często miał duże trudności u dentysty z otworzeniem ust i nierzadko w takich i podobnych sytuacjach następował u niego szczękościsk.
Reinera prześladował narastający lęk przed żmijami i innymi gadami. Obrazy żmij wywoływały w nim długotrwały i głęboki wstręt i odrazę. Jego reakcje uderzająco przekraczały normalną miarę strachu przed żmijami i pająkami.
W naszych rozmowach Reiner opowiadał, że podczas terapii reinkarnacyjnej przypominał sobie więcej wcieleń pozostających w ścisłym związku z okolicami szyi i ze śpiewem. W nawiązaniu do nich zrelacjonował dwa powroty, w których „czerwona nić" między jego problemami z głosem w obecnym życiu może być szczególnie wyraźnie dostrzeżona.

Pierwszy powrót
„Widzę się jako mała dziewczynka, mniej więcej dziesięcio - dwunastoletnia. Moje włosy są czarne i dosyć potargane. Mam na sobie prostą, podobną do worka, krótką sukienkę z grubego materiału. Jestem sama w gęstej puszczy. Wokół mnie wysokie drzewa i nieprzenikniona gęstwina. Z małego wzgórza widzę polanę. Chodzi o miejsce religijnego kultu indiańskiego. Indianie poustawiali tu swoje świętości - drewniane rzeźby z wielkimi oczami i ustami. Usta tych figur mają zęby. Między brwiami znajduje się tak zwane trzecie oko, w które powkładane są diamenty i inne kamienie szlachetne wielkiej wartości. Statuy symbolizują bóstwa miejscowych plemion.
Na pagórek zakradłam się w zamiarze kradzieży tych szlachetnych kamieni. Wiem, że miejsca kultu są surowo strzeżone i znane mi jest niebezpieczeństwo, jakie mi grozi. Każdy, kto hańbi indiańskie świętości, jest karany śmiercią.
Rozglądając się dookoła, idę cicho, ostrożnie do jednej statuy. Prostuję się, aby uchwycić kamień z trzeciego oka i wyjąć go. To udaje mi się także. Gdy opuszczałam z powrotem rękę, zawiesiłam się swoją narzutką na ostrych zębach rzeźby. Przepełniona strachem próbowałam wracać. Nagle z lasu, który otaczał polanę, wyłonili się różnokolorowo pomalowani Indianie, ozdobieni piórami i różnymi kamieniami.
Zdrętwiałej ze strachu udaje mi się jeszcze ukradzione diamenty schować szybko do ust. Ale Indianie zauważyli kradzież i natychmiast dostrzegli, że kamienie próbuję ukryć w ustach. Nie mam żadnej szansy ucieczki.
Jeden Indianin zażądał ode mnie natychmiastowego zwrotu diamentu. Jednak w mojej dziecinnej nadziei, że uda mi się uciec, kręcę przecząco głową i bronię się przed otworzeniem ust. Dwaj silni Indianie chwytają mnie za ręce i mocno trzymają, trzeci natomiast odgiął mi głowę do tyłu i ścisnął nos. Wiję się z całej siły, usiłuję się uwolnić. Czwarty Indianin podszedł do mnie z przodu. W jednej ręce trzymał zaostrzony kawałek drzewa, w drugiej duży kamień. Zaostrzony kij wsadził mi między zęby, rozwarł siłą szczęki, wyjął diament z moich ust, a obu pozostałym, którzy wciąż jeszcze trzymali mnie za ramiona, wydał rozkaz zastosowania wobec mnie kary. Obaj Indianie odprowadzili mnie stamtąd i wrzucili do jaskini pełnej żmij. Sparaliżowaną z przerażenia, dotykają mnie, groźnie syczą wokół. Na nogach czuję ich zimne ciała. Ten widok i kotłowanina pełzających i syczących wokół mnie zwierząt doprowadza mnie do obłędu. Nagle czuję, jak ciężka, gruba żmija wspina się na mnie. Wiem, że zaraz będę umierała. Centymetr po centymetrze ta wielka żmija sunie do góry. Jak sparaliżowana przeżywam owo przerażające zdarzenie, aż jej głowa wysunęła się ponad moje barki. Swoim grubym ciałem owinęła się wokół mojej szyi i udusiła mnie. Śmierć przyjęłam po tych pełnych grozy przeżyciach jako prawdziwe wyzwolenie".

Drugi powrót
„Znajduję się w wytwornym salonie w towarzystwie francuskiej szlachty i daję występ wokalny. W kosztownej sukni stoję obok fortepianu i śpiewam.
Nagle słychać z zewnątrz straszliwy tumult. Krzyki dochodzą do tego pomieszczenia, drzwi otwierają się gwałtownie i do środka wpada dzika, uzbrojona tłuszcza. Szlachta zostaje przez powstańców okrutnie wyrżnięta.
Nagle kilku rewolucjonistów dostrzegło i otoczyło mnie. Przyglądają mi się pożądliwie i stroją sobie ze mnie ordynarne żarty. Staję się obiektem sadystycznej zabawy i ogólnego szyderstwa. Przywódca tej strasznej bandy podszedł do mnie, pogroził mi szablą i polecił zaśpiewać. Stałam śmiertelnie przerażona. Wszędzie w sali leżą krwawiące ciała gości wieczornego spotkania, z których część jęczy i rzęzi. Sfora czeka na mój występ. Drżącym głosem śpiewam bez fortepianu pośród jęków i lamentów rannych. Mój śpiew brzmi tak cienko i słabo, że powstańcy trzęsą się ze śmiechu, drwią i naśmiewają się ze mnie. Mają zabawę z mego upokorzenia i udręki. Ja się wstydzę, trzęsę się i szlocham tak, że całe moje ciało drży. Gdy nie mogłam wydobyć z siebie już głosu, przywódca tego ludowego powstania szablą odciął mi głowę".

Analiza
W obu wcieleniach naruszona została szyja - raz przez uduszenie, raz przez ścięcie głowy. Wyjaśnia to nadwrażliwość, jaką Reiner okazywał w tym życiu już od wczesnej młodości dla szyi, gardła i zębów (rozwarcie szczęk przez Indianina w puszczy). Również we francuskim wcieleniu obdarzony był śpiewaczym talentem. Okrutne przeżycie z rewolucjonistami spowodowało głębokie urojenia, które stały się przyczyną iż również w tej egzystencji wykonywanie śpiewu zostało zakłócone.
W swoim obecnym życiu Reiner podjął ponownie nie rozwiązany temat. Już jako dziecko ujawniał talent śpiewaczy i chciałby go urzeczywistniać Nagła utrata głosu i inne fizyczne oraz psychiczne symptomy zmuszały go, po prostu, do zajęcia się tymi elementami swojego ciała.
Ponieważ Reiner w obu dotychczasowych wcieleniach na skutek gwałtownego urazu szyi utracił życie nie miał możliwości przetworzenia urazowych przeżyć, dlatego też musiał uzyskać możliwość wyciągnięcia owej problematyki na zewnątrz. Docierała do niego z jednej strony przez wolę śpiewania, a z drugiej przez ściśle z nią związane fizyczne nasilające się cierpienia, które przeszkadzały urzeczywistnieniu jego chęci. Z powodu tych uzewnętrznianych uporczywie fizycznych oraz duchowych problemów, których tradycyjnymi metodami nie można było wyleczyć, Reiner został zmuszony zająć się nimi głębiej. Ostatecznie dotarł on do karmicznych korzeni swojego problemu mianowicie, do wiedzy, że ma nagromadzonych w sobie więcej wcieleń. Również ta niezwykła obawa przed żmijami została w związku ze śmiercią w jaskini wyjaśniona.
Reiner opowiadał o dalszych interesujących fenomenach ze swojego życia, których wyjaśnienie znalazło się we wcieleniu z okresu rewolucji francuskiej
Jego nauczyciela muzyki zastanawiało, iż zawsze cofał się do tyłu, gdy śpiewał obok pianina lub fortepianu. Aczkolwiek publiczne śpiewanie sprawiało mu wielką radość, odczuwał zawsze nie wyjaśnioną potrzebę cofania się. Znów w tym przypadku dostrzegam paralelę do przeżyć francuskiej śpiewaczki, zmuszanej przez swoich morderców do śpiewania. Owa zmora zachowała się w duszy Reinera. W każdym razie, gdy śpiewał przed publicznością, wkraczało nie uświadomione wspomnienie tamtej sytuacji i powodowało tak samo nie uświadomiony impuls cofania się przed zagrożeniem. Po powrocie do opisanego wcielenia zaniknęła całkowicie potrzeba cofania się.

Rezultat leczenia
Prócz zaniknięcia opisanych już symptomów, Reiner po zakończeniu terapii znowu mógł śpiewać. Faktycznie odzyskał on w pełni swój głos, tak że mógł podjąć studia wokalne. Opisane powroty do dawnych wcieleń miały miejsce już wiele lat temu. Reiner nie miał więcej podobnych problemów albo zachorowań w tym zakresie. Jest on nadzwyczaj utalentowany i śpiewa już od dłuższego czasu publicznie z dużymi sukcesami

hjdbienek : :
paź 16 2010 Powrót do poprzedniego wcielenia
Komentarze: 0


„Jestem młodą, może dwudziestoletnią, kobietą i żyję we Włoszech, w Toskanii. Moja rodzina jest bardzo wytworna. Należymy do szlachty, jednak nie do arystokracji. Jestem pełna wdzięku, nieśmiała, powściągliwa, ale niespecjalnie piękna, a do tego jeszcze usposobiona artystycznie, uczuciowo, współczująco i społecznie. Mam dwie starsze siostry. Jedna jest prawdziwą pięknością, ale zimna i egoistyczna. Podziwiam ją potajemnie, aczkolwiek ona traktuje mnie pogardliwie.
Pewnego dnia zostaliśmy zaproszeni na wielki bal. Odbywał się on w domu francuskiej rodziny szlacheckiej. Znajdowałam się z moją siostrą w sali balowej. Wyglądała pięknie, ale też i ja w swojej kosztownej toalecie byłam bardzo piękna. Czułam się bardzo dobrze. Nagle zostałyśmy pozdrowione przez przystojnego młodego mężczyznę. Przedstawił się jako syn właścicieli domu. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, lecz on interesował się tylko moją siostrą. Poprosił ją do tańca i można się było dokładnie zorientować, jak bardzo podnieca go jej chłodny dystans.
Smutna patrzyłam na tych dwoje tańczących. Miałam nadzieję, że ów młody mężczyzna wyczuje zimną i wyrachowaną naturę mojej siostry i nie zakocha się w niej. Wiedziałam, że ona igra z uczuciami mężczyzn. Nie mogła go uszczęśliwić, do tego ja byłam powołana!
A jednak udało się mojej siostrze uwieść go. Zawsze dostawała to, co chciała! Próbowałam tego młodego człowieka bronić przed nią, lecz on wyśmiał mnie i sądził, że jestem tylko zazdrosna. Czułam się przydybana i upokorzona. Wkrótce potem poślubił moją siostrę. Ona przeniosła się do niego do Francji, ja pozostałam w domu moich rodziców we Włoszech. Pewnego dnia otrzymaliśmy wiadomość, że ojciec młodego szlachcica umarł. Udaliśmy się w podróż do Francji, aby wziąć udział w pogrzebie. Strasznie się bałam ponownie spotkać tego młodego człowieka, gdyż wciąż jeszcze kochałam go.
W czasie naszych odwiedzin szybko zorientowałam się, że młody szlachcic jest nieszczęśliwy. Moja siostra tyranizowała go. Trwoniła jego pieniądze i miewała stosunki z innymi mężczyznami. Ponieważ był o wiele słabszy i bardzo wrażliwy, nie mógł się bronić przed jej postępowaniem. Trzymała go całkowicie w garści, natomiast on był wobec niej całkowicie uległy i unikał jakiejkolwiek konfrontacji.
Pewnego dnia spostrzegłam, że mój szwagier już od rana pije. W jego pokoju znalazłam w szufladzie różne trunki. Byłam przerażona i odczułam potrzebę dopomożenia mu. Ale było mi wstyd, ponieważ nie uprawniona przeszukałam jego szufladę, co przemilczałam. W jakiś czas potem wróciłam z rodzicami do Włoch.
Minęło kilka lat. Jestem wciąż jeszcze niezamężna i ciągle żyję w domu rodziców. Pewnego dnia otrzymałam list od siostry. Prosiła mnie usilnie, bym przyjechała do Francji. Była bardzo chora, a jej mąż nie mógł się nią opiekować. Aczkolwiek nie ceniłam specjalnie mojej siostry, czułam się zobowiązana zastosować się do jej życzenia. Pojechałam więc do Francji. Po przybyciu na miejsce udałam się natychmiast do jej pokoju. Znalazłam ją bardzo mizerną i osłabioną. Opowiedziała mi, że wydała na świat dziecko, które jednak po ciężkim porodzie umarło. Później zorientowałam się, że zostałam przez nią okłamana. Oczekiwała dziecka od innego mężczyzny i przy próbie przerwania ciąży była bliska śmierci.
Poszukałam szwagra i znalazłam go w jego pokoju całkowicie pijanego. Ucieszył się jednak, gdy mnie zobaczył i prosił, abym pozostała tam, gdyż ani on, ani moja siostra nie byli w stanie zajmować się domem i służbą. Jakkolwiek zdawałam sobie sprawę z tego, jak wielki ciężar biorę na siebie, zgodziłam się z miłości do niego.
Stałam się więc dziewczyną do wszystkiego. Starałam się utrzymać dom w porządku, nadzorować personel, grać rolę pielęgniarki i towarzyszki mojej siostry oraz troszczyłam się o mojego zawsze pijanego szwagra.
On był przekonany, iż moja siostra nigdy nie wróci całkowicie do zdrowia. Była prawie zawsze za słaba, aby wstać, i cały czas leżała w łóżku. Jej stan czynił ją niezadowoloną i grymaśną. Zamieniała się w rodzaj złej jędzy i szykanowała mnie z czystej złośliwości. Znosiłam jej zachowanie, ponieważ chciałam być w pobliżu szwagra. Mijały lata i szwagier okazywał mi coraz więcej zainteresowania. Żył całkowicie zamknięty w sobie, jedynie ze mną przebywał chętnie i prowadziliśmy długie rozmowy. Czuł się rozumiany przeze mnie. W całkowitej tajemnicy zaistniał między nami cierpiętniczy stosunek.
Stan zdrowia siostry pogarszał się coraz bardziej. Odczuwałam wobec niej jednocześnie współczucie i niechęć. Czasem przyłapywałam się na myślach, że chciałabym, by umarła. Chętnie rozpoczęłabym z moim szwagrem życie od początku. Byłam całkowicie przekonana, że byłby ze mną szczęśliwy. Czas płynął, lecz nic nie zmieniało się w naszym położeniu. Byłam szczęśliwa, że szwagier odwzajemniał moją miłość i nieszczęśliwa ze względu na nasze potajemne stosunki. Pewnego dnia ustaliłam, iż jestem w ciąży. A przecież, oczekiwanie dziecka od mężczyzny, którego kochałam, ze względu na nasz stan musiało być ukrywane. Szwagier był zrozpaczony. On również cieszył się z naszego dziecka, lecz nie widział wyjścia. Byliśmy oboje zbyt tchórzliwi, aby ujawnić nasz stosunek. Najlepszy byłby mój wyjazd, lecz nie mogłam się zdobyć na pozostawienie go. Mogłam jeszcze ukrywać brzemienny stan przy pomocy odzieży, ale już niedługo każdy będzie mógł dostrzec, że jestem przy nadziei. Mój brzuch był coraz większy, ja zaś miałam uczucie, że siostra zaczyna się czegoś domyślać. Sytuacja się zaostrzała.
Szwagier znów zaczął pić. Uciekał w świat swoich lęków i zostawiał mnie samą sobie. Pewnego dnia usłyszałam krzyki dochodzące z pokoju siostry. Pędzę schodami do góry i jestem świadkiem straszliwej kłótni. Ona wie o naszym stosunku i żąda od szwagra, bym natychmiast opuściła ten dom. Nagle woła głośno o pomoc. Otwieram drzwi i wpadam do pokoju. Mój szwagier, który jest całkowicie pijany, stracił panowanie nad sobą i próbował  ją udusić przy pomocy poduszki. Ten widok jest dla mnie szokiem i stanęłam jak osłupiała. Gdy odzyskałam panowanie nad sobą, siostra leżała nieruchomo w łóżku. Szwagier wyczerpany opuścił pokój.
Podchodzę bliżej i ściągam z jej twarzy poduszkę. »Ona nie żyje«, myślę. W przekonaniu, że szwagier ją zamordował, popadam w panikę. On zostanie skazany jako morderca, a ja nie będę go oglądała. »On musi uciekać i to natychmiast«, postanowiłam. Wydawało mi się to jedynym rozwiązaniem. Gorączkowo rozważam, dokąd on może się udać. Muszę go z pewnością wysłać, zanim morderstwo zostanie wykryte. Idę do pokoju szwagra. Całkowicie apatyczny leży na kanapie i chociaż ledwo sam może mówić, rozumie, co chcę mu powiedzieć.
Nagle widzę drogę wyjścia. W mojej ojczyźnie pewien mój daleki krewny jest opatem odległego klasztoru. Tam może się schronić! Piszę list do tego opata, w którym proszę o udzielenie szwagrowi schronienia. Jak opętana przygotowuję ucieczkę mojemu ukochanemu. Pakuję mu najpotrzebniejsze rzeczy i prowiant, robię szkic położenia klasztoru i siodłam konie. Gdy byłam pewna, że nie ma w pobliżu żadnego służącego, wyprowadziłam mojego szwagra. Opuściliśmy dom przez tylne drzwi. Na zewnątrz panowała ciemna noc. Idziemy cicho do stajni. Ja płaczę, a szwagier bierze mnie w ramiona. »Gdy się to znów uspokoi, przyjedziesz i wyprowadzisz mnie z klasztoru. Przeniesiemy się do innego kraju i zaczniemy wraz z naszym dzieckiem nowe życie«. Wsiadł na konia, ja dałam mu szkic i list. »Kocham cię i będę każdego dnia czekał na ciebie«, zapewnił mnie na pożegnanie i odjechał. Patrzę za nim, aż zniknął w ciemnościach nocy.
W domu ustaliłam, co muszę następnie czynić, by zatuszować morderstwo. Jakkolwiek byłam już całkowicie wyczerpana, musiałam udać się do pokoju siostry, żeby usunąć ślady walki. Zbliżam się do jej łóżka. Poduszka zakrywała jeszcze połowę jej twarzy. Podnoszę ją do góry, by nią wstrząsnąć i wsunąć pod jej głowę. Wszystko ma tak wyglądać, jak gdyby zmarła śmiercią naturalną. Ponieważ była już tak długo chora, może lekarz nie wysunie żadnych podejrzeń. Gdy chciałam ułożyć ją w normalnym położeniu, dostrzegłam, że bardzo lekko oddycha!
W nieopisanej panice wybiegam do mojego pokoju, zamykam się i padam nieprzytomna. Gdy obudziłam się, był już jasny dzień. Z przemęczenia i rozpaczy jestem prawie niezdolna do zebrania myśli. Nagle ktoś puka do drzwi. »Kto tam?«, pytam przerażona. Rozpoznałam głos lekarza i wpuściłam go do środka. Natychmiast zorientował się, w jak złym stanie się znajduję. Dał mi środek na uspokojenie i wysłał pokojówkę po śniadanie, potem usiadł i zrelacjonował mi swoją wizytę u siostry. Ona jest wprawdzie bardzo osłabiona, ale opowiedziała mu o próbie morderstwa. Obwiniła również mnie jako pomocnicę. Lekarz uważał za swój obowiązek porozumieć się z policją. »Chociaż do tej pory nie mogę znaleźć żadnego dowodu potwierdzającego oświadczenie pani siostry, muszę zastosować się do jej życzenia. Ona upiera się, aby panią i pani szwagra wskazać jako morderców«.
Położenie wydaje mi się bez wyjścia. Ucieczka szwagra będzie dodatkowo wzmacniała podejrzenie, a moja ciąża była oczywistym motywem. Również mnie pozostawała natychmiastowa ucieczka. »Chcę z nim i z moim dzieckiem żyć na wolności«, to była ta myśl, która dała mi siłę decydować się na wszystko. Ulżyło mi to, że morderstwo nie doszło do skutku i cieszyłam się, iż będę mogła odwiedzić niezwłocznie szwagra w jego kryjówce. Także ja zapakowałam tylko najpotrzebniejszą odzież i jedzenie, założyłam na siebie lekką, ciepłą narzutkę i niepostrzeżenie opuściłam dom. Mój stan nie pozwalał mi na jazdę konną. Zagrażałoby to dziecku. Idę więc pieszo i mam nadzieję nająć na kilka dni powóz.
Kiedy było jeszcze jasno, znalazłam się na właściwej drodze w pobliskim lesie. Tu nikt nie będzie szukał kobiety w zaawansowanej ciąży. Gdy się ściemni, wejdę znów na gościniec. W ten sposób przez kilka dni nie będę odnaleziona. Jak się spodziewałam, po niecałym tygodniu przejeżdżał obok powóz, jadący w kierunku południowym. Z uczuciem ulgi wsiadłam do niego i wracałam do mojej ojczyzny.
Aby wejść do domu, znów czekam, aż się ściemni. Nie chciałam być przez nikogo widziana, gdy będę szukała rodziców. Zapewne otrzymali już od siostry wiadomość, być może szuka mnie także już tutaj policja. Gdy zapadł zmierzch, wśliznęłam się przez służbowe wejście do domu rodziców. Wchodzę do pokoju mojej matki, która zbladła ze strachu, gdy mnie ujrzała. Jak to przewidywałam, rodzice wiedzą już o wszystkim.
Matka jest bardzo smutna z powodu tego nieszczęścia, które wtargnęło do naszej rodziny. Powiedziała mi, że ojciec chce mnie natychmiast wydać policji, gdy tylko pojawię się w domu. Ale matka kocha mnie jak przedtem. Kazała mi wziąć gorącą kąpiel w jej łazience, przyniosła mi świeżą odzież i coś do jedzenia. Mogłam tę noc spędzić w jej pokoju, ale znów musiałam opuścić dom, zanim obudzi się służba.
O świcie ubieram się i rozstaję z matką. Dała mi trochę pieniędzy i wyśliznęłam się znów na zewnątrz. Z bolącym sercem żegnam się z moim ukochanym domem, którego już nigdy nie ujrzę.
Ponieważ od kilku dni po raz pierwszy dobrze się wyspałam i najadłam, czułam się bardzo uspokojona. Udaję się na polną drogę i wędruję na południowy zachód, gdzie znajduje się klasztor, w którym ukrywa się szwagier. Z powodu ciężaru dziecka, które znajduje się w moim brzuchu, posuwam się wolno do przodu. Pieniędzmi matki mogę jednak opłacić nocleg i jedzenie u rolnika albo w gospodzie. Czyni to mój uciążliwy, pieszy marsz nieco lżejszym. Ponieważ w tej pustej okolicy nie jeżdżą powozy, potrzeba mi kilku tygodni, aby dotrzeć do klasztoru. Wreszcie docieram tam i pełna radości pukam do drewnianych drzwi. Otwiera mi jakiś mnich. Jest bardzo zdziwiony tak niezwykłym gościem, ale wyraża jednocześnie gotowość przyprowadzenia opata. Szczęśliwa padam na ławkę na podwórku klasztoru i czekam. Opat pozdrowił mnie przyjaźnie, a ja wyjaśniłam mu przyczyny przybycia. Ledwo mogę doczekać się mojego ukochanego. Gdy jednak opat wahał się, zorientowałam się, że coś się tu nie zgadza. Po długim milczeniu poinformował mnie, że szwagier wstąpił do zakonu i chce zostać mnichem. Jestem przerażona.
Gdy znów odzyskałam mowę, proszę go zapłakanym głosem, abym mogła sama porozmawiać ze szwagrem. Opat okazał mi współczucie i posłał jednego mnicha, by go przyprowadził. Po pewnym czasie mnich wrócił i powiedział mi, że szwagier nie chce mnie widzieć. On zdecydował się czynić pokutę i resztę swojego życia spędzić w klasztorze, dlatego też nie chce ze mną rozmawiać. Jak ogłuszona opuściłam klasztor. Usiadłam na pniu drzewa i płakałam aż do zmroku. Dziecko rusza się w moim brzuchu i wiem, że nigdy nie będzie ono miało swojego domu. Drogę do rodzinnego domu mam zamkniętą, mój ukochany porzucił mnie, pieniądze są na wyczerpaniu. Dokąd mam się udać? Co mam począć ze sobą i dzieckiem? Rodziła się we mnie rozpacz i nieprzytomna złość. Ślepa nienawiść do szwagra objęła mnie w posiadanie. Bez celu błądziłam po nocy. Nagle stanęłam nad głębokim wąwozem. Przede mną prostopadła przepaść słabo oświetlona przez księżyc. Widzę tę głębię. Z dala dociera do mnie szum górskiego strumienia. Długi czas stoję i wpatruję się w tę głębię. Łzy spływają mi po twarzy i modlę się. Potem proszę moje dziecko o wybaczenie i śpiewam mu ostatnią i jedyną pieśń, którą jego matka powinna mu śpiewać. Z tą smutną pieśnią na ustach skaczę w przepaść - oboje jesteśmy nieżywi".

Analiza

W opisanym wyżej wcieleniu Krystyna została gorzko rozczarowana przez mężczyznę. W odróżnieniu od chwiejnego charakteru jej ówczesnego ukochanego, posiadała ona bardzo mocną osobowość i zdolność kochania. Znalazło to swój wyraz w tym, że w chaotycznych stosunkach w domu swojej siostry przyjęła na siebie rolę pomocnicy. Krystyna wzięła na siebie wielki ciężar. W jej własnej strukturze osobowości zdolność do bezinteresowności, miłości bliźniego oraz poświęcenie nie są jeszcze wyzwolone, tzn. Krystyna ma jeszcze do opanowania nie wykonane zadanie badawcze. To zadanie badawcze znajduje swój wyraz w jej świadomości i braku poczucia własnej wartości. Krystyna czuje się poddaną siostry. Jako kobieta uważa się za mniej wartościową niż siostra, aczkolwiek doskonale zna jej słabe punkty.
Ów kompleks mniejszej wartości ujawnia się bardzo dokładnie w momencie, gdy Krystyna zakochała się w młodym szlachcicu i jednak natychmiast się wycofała, gdy ten zainteresował się jej siostrą. Krystyna cierpi i wycofuje się. W czasie tego wcielenia krystalizuje się bardzo jasno, jak Krystyna coraz mocniej rozpracowuje „swój temat". Wplątuje się w skomplikowany stosunek miłosny z partnerem, który wprawdzie jej miłość  odwzajemnia, lecz jest zbyt słaby i egoistyczny, aby w pełni odpowiedzialnie i w sposób prawy dać wyraz swoim uczuciom. Również on jest uwikłany w swoją karmę i znajduje się w sytuacji, która musi się nieuchronnie zaostrzyć. Jego rzeczywista ucieczka, brak odpowiedzialności i egoizm wychodzą na jaw, gdy porzuca Krystynę krótko przed urodzeniem wspólnego dziecka. Tym samym wprowadza ją na drogę bez wyjścia. Krystyna nie może się przeciwstawić ani swojemu ukochanemu, ani rodzicom, ani społeczeństwu, unika więc konfrontacji i wybiera śmierć. Gdyby Krystyna posiadała poczucie własnej wartości, oceniłaby swoje położenie całkiem inaczej i odpowiednio do tego również inaczej by się zachowała.
Zadanie badawcze Krystyny w tamtym wcieleniu nie zostało jeszcze zakończone, podejmuje je ona ponownie w obecnym życiu. Szuka partnera, z którym jednak obawa związania się wynika z jej poczucia mniejszej wartości, kompleksu mniejszej wartości wobec mężczyzn. Stale powtarza sytuację, w której zostaje porzucona, gdy ma partnera i powinno dojść do trwałego związku. Również nie przetworzona złość i rozpacz wypływają na powierzchnię w tych dezintegrujących stosunkach. Dlatego nosi ona w sobie w tym życiu poczucie winy (wobec siebie samej i nie narodzonego dziecka), bowiem w omówionym tu wcieleniu stosunki między matką i dzieckiem zostały przez nią zawinione. Dlatego w teraźniejszym życiu tak bardzo pragnie tego, aby ofiarować dziecku życie i dać mu miłość matczyną, którą wtedy czuła w sobie, a która jednak wskutek okoliczności nie mogła być urzeczywistniona.
Jak widać w przypadku Krystyny, karmiczny wzorzec ciśnie bardzo silnie na rozwiązanie, które doprowadziłoby do tego, by nasilenie jej cierpień w obecnym życiu nie pogłębiało się więcej.

Wyniki leczenia

Terapia reinkarnacyjna Krystyny trwała mniej więcej rok. W tym czasie przetworzyła ona opisane wyżej wcielenie, jak również kilka innych, które także łączyły się z owym zespołem tematów. Mogła przezwyciężyć uczucie mniejszej wartości, pozbyła się nieufności wobec mężczyzn oraz obawy, że zostanie porzucona. Rozpłynął się również jej lęk egzystencjalny, gdy zrozumiała, że - po pierwsze - w obecnej rzeczywistości potrafi sobie bardzo dobrze radzić i - po drugie - że są partnerzy, którzy mają poczucie odpowiedzialności za dziecko i kobietę. Zrozumiała, iż warta jest tego, aby pokochał ją mężczyzna, który spełni jej wymagania, a ona całą swoją istotą odpowie w ten sam sposób.
Rok po ukończeniu terapii Krystyna poznała swojego dzisiejszego męża. Rok później wyszła za mąż i wkrótce urodziła dziecko. Krystyna czuje się dzisiaj, jakby uwolniła się od wielkiego ciężaru i wiedzie harmonijne oraz szczęśliwe życie.

hjdbienek : :
paź 10 2010 Relacje z doświadczeń poprzedniego życia...
Komentarze: 0

Nowe przeżycie
Znów widzę opadającą zasłonę
I bliskie staje się obce,
Nowe gwiezdne przestrzenie migocą,
Zatrzymana we śnie dusza kroczy.
Znów w nowych kręgach
Układa się wokół mnie świat
I widzę siebie, zarozumiałego starca,
Przedstawionego jako dziecko.
Przecież z wcześniejszych urodzeń
Wydobywa się odległe wspomnienie:
Gwiazdy spadały, gwiazdy się rodziły
I przestrzeń nigdy nie była pusta.
Dusza pochyla się i wznosi,
Oddycha w nieskończoności,
Z pozrywanych nici snuje się
Nowa i piękniejsza boska szata.


Te rzeczywiste relacje powinny dostarczyć wglądu w konkretne rezultaty i związki wcześniejszego życia z teraźniejszością. Ludzie, którzy relacjonowali swoje powroty, rozpoznawali prawdziwość owych przeżyć poprzez długotrwałe skutki ponownego przeżycia i przetworzenia karmicznego konfliktu oraz dlatego, że każdorazowo w obszarach ich świadomości następowała faktyczna transformacja.
Wszystko to, co zostało tu odtworzone, dokonało się konkretnie, jest więc wolne od podejrzeń, że są to wytwory pragnień wypływające z fantazji. Pierwotnym znaczeniem słowa „fantazja" jest wyobraźnia. Jak często w toku swej historii musiała ludzkość odkrywać, iż pewne zagadnienia nie przystawały do rzeczywistości, ponieważ przekraczała ona jej wyobrażenia! Dobrym przykładem są pionierskie osiągnięcia wielu naukowców, przyrodników i genialnych myślicieli, jak na przykład Galileo Galilei. W związku ze swoim odkryciem, że Ziemia kręci się wokół Słońca, a nie na odwrót, jak dotąd uznawano, omal nie został spalony na stosie. Na żądanie Kościoła musiał publicznie odwołać swoje „heretyckie" twierdzenie, aby uniknąć pewnej śmierci.

Przypadek 1. Melodramat miłosny
Wcielenie we Francji i Włoszech w XVIII wieku relacjonuje Christina S., 31 lat, architekt wnętrz, zamężna, 1 córka (9 miesięcy).
Sytuacja w obecnym życiu przed moim powrotem do poprzedniego wcielenia
„Już jako młoda kobieta tęskniłam do trwałego związku. Marzyłam o »człowieku mojego życia«, który mnie poślubi, i o jednym dziecku. Jednak wszystkie moje stosunki kształtowały się problematycznie. Zakochałam się kilka razy na łeb na szyję w mężczyznach, którzy, jak się wkrótce okazywało, nie chcieli wiązać się na stałe. Myśli o małżeństwie i dziecku uciekały przeważnie bardzo szybko. Czułam się wciąż porzucona i doznawałam wobec moich byłych partnerów uczucia nieopisanej wściekłości i goryczy. Z upływem lat stałam się w związku z tym nieszczęśliwa i zawiedziona. Popadłam w straszliwy kompleks bezwartościowości i myślałam, że żaden mężczyzna nie chce ze mną żyć. Dlatego też stawałam się coraz mniej pewna siebie i nieufna przy nawiązywaniu każdego nowego stosunku. Ostatecznie doszłam do tego, iż nie byłam w stanie nawiązać z pełnym zaufaniem nowego związku. Zrezygnowałam i straciłam nadzieję na szczęśliwe życie z jednym partnerem i wspólnym dzieckiem. Zamknęłam się w sobie przed moimi uczuciami i zajęłam się pracą. Z biegiem czasu rozwijały się u mnie objawy psychosomatyczne, które sygnalizowały mi na płaszczyźnie zarówno fizycznej, jak i duchowej, że moje życie uczuciowe z powodu bólu, cierpienia i nie zaspokojonej tęsknoty zostało całkowicie wytrącone z równowagi. Symptomów tych nie można było nie dostrzegać i rozumiałam, iż nie mogę dłużej ich ukrywać i kompensować. Spróbowałam zbadać istotę rzeczy, dotyczącą moich problemów, w psychoterapii i w samodoświadczalnej grupie. Wkrótce dowiedziałam się, że podlegam przymusowi powtarzania. Pociągał mnie zawsze dokładnie taki typ mężczyzny, który absolutnie nie odpowiadał moim potrzebom i mojej strukturze uczuciowej. W ten sposób dowiedziałam się bardzo wiele o mojej osobowości. Nauczyłam się odzyskiwać pewność siebie i poczucie własnej godności oraz akceptowania samej siebie.
Jednak mimo tych pozytywnych rezultatów w mojej świadomości, zasadniczo stosunki nie uległy zmianie. W dalszym ciągu byłam zmuszona rozprawiać się z tymi samymi problemami. W ten sposób poznałam pewnego dnia »czerwoną nić«, która ciągnęła się przez całe me życie. Od tego momentu wiedziałam, iż mój problem ma karmiczną podstawę. W związku z tym poddałam się terapii reinkarnacyjnej, gdzie te przypuszczenia zostały potwierdzone".

hjdbienek : :
paź 09 2010 Indywidualne doświadczenia z powrotami do...
Komentarze: 0

Zmarłem jako minerał i stałem się rośliną,
jako roślina zmarłem i stałem się zwierzęciem,
zmarłem jako zwierzę i stałem się człowiekiem.
Przy mojej następnej śmierci sprawię sobie skrzydła
i pióra jak anioł;
wtedy wzbiję się jeszcze wyżej niż anioł –
czego wy nie moglibyście wymyślić.
Ja będę.

Wielu ludzi doświadczało w taki czy inny sposób powrotów do wcześniejszego życia. Owe doświadczenia w zależności od tego, w jakiej sytuacji życiowej się znajdujemy, kształtują się bardzo różnie. Wspólnym mianownikiem wszystkich powrotów do dawnego wcielenia wydaje się być jednak ich efekt terapeutyczny. Powrót stwarza możliwość wejrzenia w ukryte związki i pomaga nam w wyjaśnieniu i rozwiązaniu naszych aktualnych problemów. Jak już niejednokrotnie próbowałem tu wykazać, możemy uwolnić się od problemów naszego obecnego życia przez to, że znajdziemy główny motyw związany z wcześniejszym wcieleniem i poznamy ukryte zadania badawcze w aktualnym życiu. Obnażamy jedynie ich istotę i stajemy się w ten sposób świadomi tematyki przyczynowej. Nasze doznania w teraźniejszym życiu staną się pełne sensu, zrozumiemy o jakie doświadczenia nam właściwie chodzi i dlaczego wydarzenia w bieżącej egzystencji są tak inscenizowane, że jesteśmy, siłą rzeczy, popychani do centralnego tematu, który chcemy rozwiązać. Dlatego też w terapii reinkarnacyjnej chodzi o to, aby problematykę obecnego życia przetworzyć emocjonalnie w stosunku do sytuacji z życia poprzedniego. Czysto rozumowe poznanie karmicznego związku albo karmicznego wzoru nie wystarcza, by rzeczywiście uwolnić się od dawnego wzorca uczuciowego. Chris Griscom bardzo zrozumiale wyłożył, że wszystkie doznania, które przeżyliśmy w okresie wielu naszych wcieleń, gromadzą się w nas, a ich suma utrwala tak zwany wzór uczuciowy. Jeżeli we wcześniejszym życiu musieliśmy przeżywać wiele strachu, to uczucie strachu mamy zapisane jak na taśmie dźwiękowej. W sytuacji powodującej strach w obecnym życiu wywołujemy gdzieś z pamięci strach zakodowany wcześniej, nie mający nic wspólnego z występującą w tym właśnie momencie sytuacją. Odczuwamy teraz sumę wszystkich „pokrewnych co do istoty" lęków, które łączymy z naszym aktualnym położeniem.
„Gdy tracimy ciało fizyczne, pozostaje jednak nietknięte nasze ciało emocjonalne i szuka sobie jedynie powiązania z kodem genetycznym, z DNA następnego ciała, w którym potem zamieszkujemy i przez które to ciało emocjonalne może potem dalej działać.
To »dawne« ciało emocjonalne wnosi do »nowego« ciała fizycznego wszystkie tamte spostrzeżenia, doświadczenia, sposoby reagowania i postrzeganie rzeczywistości, które zostały nagromadzone w innych ciałach i w innych czasach".
Chris Griscom unaocznia tu bardzo przejrzyście, dlaczego nasze obecne życie może być tak mocno uzależnione od doświadczeń i uczuć z poprzednich wcieleń. Kiedy umieramy, tracimy ciało fizyczne, jednak wszystkie inne obszary tożsamości pozostają zachowane w całości w naszej duszy.
Dr Netherton opisuje przypadek, gdy pewien adwokat, posiadający dobrze prosperującą kancelarię, w określonych sytuacjach reagował nie wyjaśnionymi lękami egzystencjalnymi. Zawsze były one bezpodstawne, tym bardziej że jego egzystencja nie została nigdy zagrożona. W czasie powrotów w przeszłość stało się jasne, iż adwokat reagował na pewien „wyzwalacz" wzorem uczuciowym, którym był nacechowany. Stąd też był on nękany nierealistycznymi albo przesadnymi lękami, pojawiającymi się bez karmicznych podstaw.
„Umysł i rozsądek nie kontrolują ciała emocjonalnego! Za to ciało emocjonalne kontroluje naszą egzystencję na wszystkich płaszczyznach świadomości na tej planecie i pozostaje ono w tyle w rozwoju świadomościowym. Tak można na przykład zlecić ciału emocjonalnemu: nie chcę się więcej złościć".
Jeśli przy pomocy doświadczonego terapeuty przeniesiemy się w poprzednie wcielenie i doznamy na nowo uczuć związanych z daną sytuacją oraz nauczymy się je przetwarzać, wówczas usuniemy odpowiednie programy, które są zakodowane w naszym ciele emocjonalnym. Zmienimy w rezultacie nasz wzorzec odczuwania i odbierzemy teraźniejszość w innym kontekście. Wspomniany wyżej adwokat mógł się wyleczyć w ten sposób, mógł swoją obecną sytuację życiową oceniać realistycznie, to znaczy tak, jak ona mu się w tym momencie kształtowała. Dlatego też jego siły i umiejętności kreatywne nie są obecnie zaangażowane w kontrolowanie i pokonywanie tamtych dawnych lęków. Może on swoją energię przenosić odtąd na teraźniejszość, w jakiej się obecnie znajduje.
Na podstawie tego modelu ciała emocjonalnego możemy wiedzieć, dlaczego powrót do dawnego życia kształtuje się indywidualnie, w różnorodny sposób. U każdego człowieka w aktualnym życiu chodzi o ściśle określony temat albo zespół tematów. Jeżeli je rozwiązaliśmy i w „wyzwolonym stanie" zintegrowaliśmy się z naszym „ja", możemy przejść do następnego punktu. Jak już powiedziano, uwalniamy się od ciężaru, który pochłaniał nasze siły i tym samym osłabiał naszą aktywność na innych obszarach. Przetworzenie karmicznego konfliktu wyzwala wiele energii. Czujemy się „rozluźnieni", „uwolnieni", „wzmocnieni" i będąc „nieobciążonymi", mamy szansę rozwijać się w nowej formie. W powrocie faktycznie możemy dostrzec przeżycia z poprzednich wcieleń i doświadczyć ich w teraźniejszości.
Chris Griscom porównuje ów fenomen przepływu przeszłości z wcześniejszego wcielenia w nasze obecne życie do roli filmowej: „W roli filmowej zgromadzone są wszystkie działania od początku do końca, ale my widzimy każdorazowo tylko jedno z nich. Gdybyśmy jednak nie jeden projektor, lecz wiele tak ułożyli, że wokół nas byłoby obrazowanych wiele pojedynczych ujęć tej roli filmowej, wtedy dostrzegalibyśmy jednocześnie wszystkie działania w tym filmie".
Przekonanie, że w nas samych mamy zakodowane wspomnienie własnych narodzin, pochodzi z psychoterapeutycznej metody Rebirthinga lub z psychodelicznej terapii Stanislava Grofa. Wspomnienie to możemy w sobie rozbudzić podobnie jak reminescencje z poprzedniego życia i z procesu umierania. Nasza dusza ogarnia cały okres naszej egzystencji, gdyż sama jest ponadczasowa.
Czas jest czynnikiem relatywnym, który obowiązuje tylko na ziemi. Jak wiemy z lotów w kosmos, w chwili gdy opuścimy atmosferę naszej planety, nie da się już stosować czasu ziemskiego. Prof. A. E. Wilder Smith pisze na temat tego fenomenu: „ gdy wsiądę do rakiety i wylecę w kosmos na 10 lat z prędkością światła, będę o 10 lat starszy, a moja żona, która pozostała na ziemi, dwadzieścia cztery lata. Kiedy wylecę w kosmos na 20 lat i wrócę z powrotem, okaże się, że moja żona zmarła przed 36000 lat. Jeżeli udałoby mi się wylecieć na 60 lat i powrócić, byłbym rzeczywiście o 60 lat starszy, ale ziemia byłaby trudna do rozpoznania, gdyż byłaby starsza o 5 milionów lat".
W obliczu tego uznanego faktu możemy przyjąć, iż świadomość, jako komponent naszej duszy, nie jest związana z odbiorem jedynej realności. Wyjaśnia nam to przypominanie sobie z poprzednich wcieleń wszystkich doświadczeń natury fizycznej i poza fizycznej, które dusza kiedyś zgromadziła.
Jeśli określonymi metodami poszerzymy własną świadomość, otworzymy się do odebrania wszystkich tych zakodowanych w nas zdarzeń. Poznamy i zrozumiemy wszystkie związki (powiązania) i będziemy mogli zlikwidować urazy, które nieznane do tej pory tkwiły ukryte w naszym wnętrzu.
W dalszych częściach publikacji przedstawię rozmowy z ludźmi, którzy doświadczyli powrotów do poprzednich wcieleń. Skoncentrowałem się przy tym na pytaniu, jaki wpływ mają owe doświadczenia na osobowość i postawę życiową każdego z nich. W krótkiej analizie, nie pretendującej do kompletności, zostaną naświetlone związki karmiczne między obecnym życiem a opisaną inkarnacją.
W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na jeden ważny moment. Z własnego doświadczenia, jak i z wywiadów przeprowadzonych z moimi rozmówcami, którzy przeżyli powroty do wcześniejszych inkarnacji wynika bardzo jednoznacznie, iż korzystny przebieg terapii reinkarnacyjnej, jak każdej innej uwieńczonej sukcesami terapii, zależy od dwóch czynników.
Po pierwsze, istotną rolę odgrywa w tym przypadku świadomość i wewnętrzne nastawienie terapeuty. Na przejście do poprzednich wcieleń terapeuta nie może i nie wolno mu mieć wpływu. W terapii reinkarnacyjnej sama dusza jest prawdziwym terapeutą. Ona określa, które z naszych poprzednich wcieleń przypominamy sobie i które doświadczenia oraz zdarzenia powtórnie przeżyjemy. Tylko ona wie, która reminiscencja z poprzedniego wcielenia ma związek z naszym obecnym wzorem życia. Nie jesteśmy w stanie tak łatwo zajrzeć we własną przeszłość, jak przewraca się kartki w albumie. Otrzymujemy informację nam dostarczoną, korzystną w tej fazie naszego duchowego rozwoju.
Dlatego terapia reinkarnacyjna wymaga bardzo wielu umiejętności i zakłada, że terapeuta jest wolny od jakichkolwiek życzeń manipulacyjnych. Nie wolno mu skierowywać pacjenta w jakąś określoną stronę, za to wczuwając się musi orientować się w prowadzeniu jego duszy. W ten sposób towarzyszy mu w procesie uzdrawiającym, który nie da się przewidzieć i kierować przez nikogo innego, jak tylko przez samą duszę.
Drugim czynnikiem jest wewnętrzne nastawienie, z jakim podchodzimy do własnej przeszłości. Jak już podkreśliłam, powinniśmy sobie wyjaśnić, czy nie jesteśmy opanowani przez żądzę sensacji, aby dowiedzieć się czegoś na temat naszych wcześniejszych wcieleń. Jak długo pobudzani jesteśmy czystą ciekawością, tak długo nie będą naszym udziałem żadne wspomnienia, i nawet ryzykujemy przy tym doznaniem rozczarowania.
Ponadto, jak w przypadku każdej innej terapii, nie powinniśmy oczekiwać „cudownych ozdrowień". Wiele osób, mających w teraźniejszym życiu problemy, przechodzi z jednej terapii na drugą, aby przy pomocy którejś metody uwolnić się od swoich konfliktów. Jeśli jedna z tych metod się nie powiodła, wypróbowywują następną. Poznałam wielu takich, którzy pozbyli się pieniędzy, lecz nie pozbyli się własnych problemów. Prawdziwa terapia rozwija się wewnątrz i tylko sama dusza może doprowadzić nas do naszej własnej harmonii. Tylko my sami wiemy, kim jesteśmy w naszej najgłębszej wewnętrznej istocie i jak możemy się zgodnie z nią rozwijać.
Gdy więc czytamy o rzeczywiście cudownych sukcesach terapii reinkarnacyjnej, nie spieszmy natychmiast do kolejnego terapeuty. Dajmy się bardziej zainspirować wsłuchiwaniem się w samego siebie i intuicyjnym wyczuciem, czy nadszedł odpowiedni czas na powrót do poprzedniego życia. Wyróbmy sobie jasność co do naszych motywów. Spytajmy własnej duszy i jeśli rzeczywiście posłuchamy jej głosu, zostaniemy poprowadzeni dokładnie tam, gdzie w jednej chwili otrzymamy najlepszą pomoc dla naszego osobistego rozwoju.
Także ci, którzy nie potrafią zżyć się z myślą o reinkarnacji i jej oddziaływaniu na nasze teraźniejsze życie, mogą z pewnością przy pomocy relacji zaprezentowanych w następnym rozdziale, opartych na faktach, znaleźć kilka bodźców, które być może pociągną za sobą nowe spojrzenie na istotę ludzkiej duszy. Z psychologii wiemy już od dawna, jak bardzo psychika uformowana jest przez nasze doświadczenia życiowe (w obecnym życiu). W zależności od tego, jak byliśmy traktowani jako dzieci, tak też jeszcze w życiu dorosłym zachowujemy się według wzorców przyswojonych sobie w dzieciństwie. Dzisiaj prawie nikt nie zakwestionuje twierdzenia, że dzieciństwo ma ogromny wpływ na nasze późniejsze życie. W swoim znanym, głęboko psychologicznym studium Podstawowe formy lęku Fritz Riemann pokazuje, iż lęki w dużej mierze zależne są od naszej osobistej biografii, historii naszego stawania się. Jak daleko rozciągniemy przedział czasu naszej osobistej biografii, może to skłonić nas do rozmyślań
.

hjdbienek : :
paź 08 2010 Sny
Komentarze: 0


Rozwijane od czasu Zygmunta Freuda i Karola Gustawa Junga teorie snów spowodowały, że sny odgrywają w psychoterapii istotną rolę. Wiemy, iż poprzez sny możemy uzyskać dostęp do naszej nieświadomości. Interpretacja symboliki sennej i sennych wydarzeń może nam pomóc w głębszym wejrzeniu w naszą psychikę. Niektóre sny mogą zawierać nawrót pamięcią do naszej poprzedniej egzystencji. Pisze o tym Baldur R. Ebertin: „Są sny, których nie można wyjaśnić aktualną symptomatyką pacjenta. W takich przypadkach zaleca się terapeutom poszukiwanie tej nie wyjaśnionej problematyki w poprzednich wcieleniach".
Także w naszych snach mogą pojawić się wspomnienia reinkarnacyjne. Dlatego też zaobserwujcie, czy szczególnie naładowane emocjami sny i zmory senne pojawiają się ponownie w dłuższych okresach czasu. Być może śnicie o wcześniejszych epokach i przeżywacie znów we śnie, zgodne z wcześniejszą rzeczywistością, sceny z historycznych miejsc?
Wielu ludzi nie potrafi sobie przypomnieć swych snów. Można jednak ćwiczyć własną „pamięć senną" różnymi prostymi metodami. Jedna możliwość polega na tym, aby wieczorem przed zaśnięciem postanowić sobie natychmiast po obudzeniu myśleć o swym śnie i postawić pytanie: „Co mi się śniło"? Jest interesujące, że często po przebudzeniu przypominamy sobie jako pierwsze nasze ostatnie postanowienie, które uczyniliśmy przed zaśnięciem (zakładając, że o tych postanowieniach myśleliśmy świadomie). Można też przed zaśnięciem sugerować: „Gdy jutro się obudzę, chciałbym przede wszystkim pamiętać o swoim śnie".
Aby wykształcić pamięć o snach, zaleca się w początkowym okresie treningu zapisywać je krótko.
Sny są częścią odmiennego stanu świadomości. Gdy śnimy, nie znajdujemy się w świecie codziennej, czujnej jaźni. A jednak przeżywamy senne wydarzenia jak rzeczywistość, nawet ciało reaguje na nasze przeżycia w tym innym wymiarze osobowości. Rozpoznajemy to po oznakach fizycznych, że - przykładowo - pod wpływem snu pocimy się lub czujemy bicie serca. I odwrotnie, przez niektóre sny czujemy się odświeżeni i wzmocnieni.
Dzięki snom regularnie doświadczamy, iż nasza dusza związana jest nie tylko z płaszczyzną realną. Jest ona raczej wielowymiarowa, tzn. nie jest związana z czasem ani z przestrzenią.

hjdbienek : :
paź 03 2010 Stosunek do ludzi, zwierząt domowych, roślin;...
Komentarze: 0


Stosunki ludzkie często są miejscem nie rozwiązanych konfliktów karmicznych. Nie najrzadziej zdarza się, że jesteśmy z określonym człowiekiem związani w nadzwyczaj pozytywny, harmonijny i sprawdzony sposób. Zastanówcie się, czy w waszym otoczeniu macie do jakiegoś człowieka szczególnie serdeczny, pełen zaufania stosunek. Czy w odniesieniu do tej osoby dostrzegacie jakiś rodzaj duchowego pokrewieństwa? Jeśli ustalicie, że w kręgu przyjaciół albo w rodzinie znajduje się taka osoba, to może tu chodzić o karmiczny stosunek. Może przeżyliście już z nią jedno życie albo nawet więcej, gdzie wspieraliście się nawzajem, pożądaliście albo rozwijaliście się na wspólnej drodze duchowej.
Z drugiej strony przeżywamy decydujące o losie związki, które znamionują się cierpieniami, walką, siłą oraz intensywnymi uczuciami, namiętnościami i zemstą, co znamy z wielu tragicznych lub melodramatycznych filmów. Wielu ludzi żyje z innym człowiekiem w stosunku, w którym przez nie dający się pozornie odmienić los są jakby skuci ze sobą. Nierzadko są to więzy w wysokim stopniu emocjonalne. Uczucia wyrażane słowami: „chętnie bym cię zabił", „powinien on pokutować za to całe życie" i tym podobne są dowodem na nie rozwiązany konflikt, którego przyczyny mogą leżeć nie tylko w obecnym życiu. Niekiedy konflikty te przybierają tak dramatyczny przebieg, iż jest niezrozumiałe, jak mogą tak ciężkie problemy i zatargi powstać w tak krótkim czasie wspólnej życiowej egzystencji. Może uczestnicy owych stosunków mają czasem nawet uczucia typu: „Nie jestem w stanie pojąć sam siebie. Nie wiem, dlaczego stale reaguję tak gwałtownie, przesadnie się obrażam, jestem pełen złości i nienawiści' Tego rodzaju karmiczne stosunki mogą u obu partnerów wywoływać głębszą rozpacz, depresję, poczucie winy itp. Gdybyście w waszym życiu znaleźli związek analogiczny do opisanego, możecie z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że z waszym partnerem — bądź to rzeczywiście z partnerem życiowym, bądź też z innym członkiem rodziny — rozgrywacie jakiś „dawny" konflikt, w który oboje byliście uwikłani. W takim przypadku nasza dusza pragnie rozwiązania zaistniałego problemu, chce uwolnić się od prastarego ciężaru, stojącego obecnie na drodze waszego szczęścia i waszej samorealizacji. Również w tym przypadku niezmiernie pomocne okazuje się uświadomienie sobie owego „dawnego konfliktu" i przetworzenie karmicznego doświadczenia.
Także w stosunku do zwierząt lub roślin możecie przekonać się o waszej karmie. Czy odczuwacie wobec jakiegoś zwierzęcia pozornie bezpodstawny lęk? Jeśli taki przypadek ma miejsce, być może mieliście w waszym poprzednim wcieleniu bardzo nieprzyjemne doświadczenia. Jeżeli czujecie przed określonym zwierzęciem prawdziwie śmiertelny lęk, istnieje możliwość, że kiedyś byliście przez to zwierzę pozbawieni życia.
Czy posiadacie zwierzę domowe, do którego czujecie głęboko przyjazny stosunek? Jeżeli tak, to wyraźna wskazówka, że pozostajecie z duszą tego zwierzęcia z karmicznym związku. Na płaszczyźnie duchowej człowiek i zwierzę znajdują się w taki sam sposób, jak na przykład rodzice i dzieci. Wydawać się to może nieprawdopodobne, ale nieprzypadkowo otrzymaliście wasze domowe zwierzę. Pomyślcie, jak wiele zwierząt okazało się pomocnikami człowieka! Wszystkie żyjące istoty są powiązane między sobą nie tylko na płaszczyźnie materialnej i fizycznej, ale także na wyższej — duchowej. Może dostrzegacie stosunek do waszych zwierząt również w tym aspekcie. Poszłabym zapewne zbyt daleko, gdybym stwierdziła, że mamy także karmiczny stosunek do naszych pokojowych roślin. A jednak i rośliny, i drzewa mogą nam dawać bardzo dokładne wskazówki co do naszego wcześniejszego życia. Jeżeli znacie się szczególnie dobrze na ziołach i posiadacie umiejętność ich stosowania, być może żyliście kiedyś jako doświadczony uzdrowiciel ziołami. Również zapalony ogrodnik ma, być może, więcej „wewnętrznej" wiedzy o przyrodzie niż sam przypuszcza. Powinniście przyłapać się na tym, jak rozmawiacie z określonymi drzewami, jak pod nimi rozmyślacie albo nawet odczuwacie je jako miejsce siły, ochrony i wiedzy. Posiadacie głęboką wiedzę o istocie drzew, która jest wam dzisiaj przekazywana tylko w starych zwyczajach, legendach i podaniach. W dawnych czasach drzewa istniały jako świętości. Może nieświadomie rozpoznajecie ich znaczenie, gdyż we wcześniejszym wcieleniu żyliście wśród ludu, który znał widzialne i niewidzialne nici łączące człowieka z przyrodą. W takim przypadku mogliście żyć jako Indianin, znachor, szaman, kapłan u Celtów, w czasach starych, pogańskich Germanów lub jako czarownica w średniowieczu (słowo „czarownica" źródłowo oznacza kobietę, która pielęgnowała wiedzę i była biegła w sztuce leczenia), ale nie tylko, bowiem wśród innych narodów także istniały kulty drzew, jak na przykład u Persów, Greków albo Rzymian.
Jak widzicie, można się również czegoś dowiedzieć o drodze własnej duszy poprzez indywidualny stosunek do roślin.

hjdbienek : :
paź 02 2010 Lęki, fobie, przymus powtarzania i stale...
Komentarze: 0


Prawie pewną wskazówką nie przetworzonych przeżyć z wcześniejszego życia są silne lęki i powtarzające się przymusy. Fobie mają często bardzo dokładny związek z sennymi wydarzeniami, które nie znajdowały miejsca w tym życiu.
Strach przed ogniem można by wytłumaczyć śmiercią przez spalenie (np. na stosie). Strach przed zamkniętym pomieszczeniem, ciemną piwnicą, starym sklepieniem można wyjaśnić wcześniejszymi przeżyciami w sali tortur, więzieniem lub innymi podobnymi wydarzeniami, w których bezbronna osoba została zdana na przemoc swojego dręczyciela, nie mając żadnych możliwości ucieczki.
Strach przed wodą można tłumaczyć wcześniejszą śmiercią przez utonięcie, lęk wysokości przez możliwy śmiertelny upadek z dużej wysokości. Klaustrofobia może być tłumaczona publicznym wykonaniem wyroku bądź tym, że dana osoba została stratowana w tłumie lub musiała stać pod pręgierzem.
Strach przed mężczyznami może być uwarunkowany zgwałceniem albo innymi gwałtownymi poczynaniami mężczyzn we wcześniejszym życiu. W taki sam sposób daje się wytłumaczyć strach przed kobietami na podstawie nieprzyjemnych karmicznych doświadczeń, jak otrucie, stosunek zależności, poddaństwo itp.
Te i inne urazy z poprzednich wcieleń mogą wywoływać w nas bardzo długotrwałe następstwa w formie różnych lęków. Dzięki terapii reinkarnacyjnej wiemy, iż owe lęki, fobie, dają się usunąć, jeżeli związane z nimi urazowe wydarzenia jeszcze raz przeżyjemy i przetworzymy je. Również powtarzające się przymusy i wydarzenia, przy których mamy uczucia: „dlaczego zdarza mi się wciąż to samo?" albo „wszystko jedno, co ja robię, wydaje mi się, że doświadczenia te nadciągają niemal magicznie".
Jeśli macie skłonności do wypadków albo skaleczeń, starajcie się zapamiętywać, których części ciała one dotyczą i jakie następstwa każdorazowo powodują te obrażenia dla waszego życia (poza faktem, że czujecie fizyczne cierpienie i ból).
Choroby także mogą pozostawać w karmicznym związku z wcześniejszymi wcieleniami. Możliwe, że chcemy zajmować się w obecnym życiu wzorem karmicznym, ujawniającym się w postaci choroby. Jednak w przypadku zachorowania nie można ogólnie wnioskować o przyczynach karmicznych, jak na przykład przy fobiach i lękach. Choroby mają do czynienia z indywidualną drogą rozwojową człowieka, który specjalnie cierpi na tę określoną przypadłość. Jeśli chce się rozpoznać głębszy sens choroby, należy bardzo wnikliwie zająć się kulisami duchowego rozwoju danego człowieka.
„Wiemy, że nasze ciało dąży do tego, aby funkcjonować zdrowo i bez zakłóceń. Wielu nazywa ten fenomen »wewnętrzną siłą ozdrowieńczą«. Rozwijane przez cybernetykę w ostatnim czasie modele były bardzo bliskie temu poglądowi. Mówi się tutaj o systemie »homeostatycznym«, co oznacza, że chodzi tu o system regulacyjny naszego ciała, który stara się wytwarzać stan stałej równowagi. O ile sprawcy chorób pojawiają się w naturalnych stosunkach, nie zagrażają one ciału. Dopiero gdy zostaną »specjalnie« zablokowane środki obronne organizmu przez psychiczne sterowanie, wówczas wewnętrzne wpływy tego typu mogą zostać wykorzystane jako sprawcy chorób" - pisze Thorwald Dethlefsen. Choroby przekazują nam obserwacje z obszaru duszy. Są one próbą wyciągnięcia na światło dzienne i przetworzenia nie rozwiązanych konfliktów na płaszczyźnie fizycznej. Doświadczenia terapii reinkarnacyjnej wskazują, iż psychosomatyczne związki mogą powstawać nie tylko w tym życiu, ale mogą tworzyć się przez szereg wcieleń. Stąd też zdarzają się przypadki, w których przez świadome przetworzenie prawdziwych przyczyn choroby, także na płaszczyźnie fizycznej, osiąga się ozdrowieńcze skutki.
Wielu ludzi w okresie swojego życia ustala, iż są bardziej podatni na wypadki niż inni. W takim przypadku znaczną korzyść stanowić może przemyślenie, jakie sytuacje psychiczne związane są z przytrafianiem się owych zdarzeń. Istniejące przed wypadkiem szczególne obciążenia duchowe, napięcia, konflikty? Jakie zmiany zachodzą w naszym życiu w wyniku tych wypadków? Czy zostaliście może przez taki wypadek „wysadzeni" z waszej dotychczasowej sytuacji zawodowej, finansowej czy też osobistej? Mieliście może po wypadku spokój i czas dla siebie samego, czego poprzednio nie byliście w stanie osiągnąć? Na jaką część ciała zaczęliście po wypadku zwracać szczególną uwagę?
Katalog pytań moglibyśmy prezentować jeszcze długo. W ten sposób poznajecie historię swojego życia, badacie i śledzicie karmiczne nici między chorobami, operacjami a określonymi wydarzeniami, które miały miejsce w poprzednich wcieleniach.

hjdbienek : :
wrz 26 2010 Talenty, skłonności, niechęci; wyraziste...
Komentarze: 0

Zwróćcie uwagę na to, jakie macie szczególnie ekscentryczne, może nie dające się wyjaśnić, talenty i upodobania. To samo dotyczy niechęci i zachowań obronnych. Czujecie się powołani, w ścisłym tego słowa znaczeniu, do określonych zadań? Któreś miejsce zamieszkania albo pracy odpowiada wam szczególnie? Jeżeli przy którymś z tych pytań dostrzeżecie coś charakterystycznie uderzającego, może to oznaczać, iż z danym miejscem łączy was jakiś związek z poprzedniego życia.
Jak już zaznaczono, często odnajdujemy u artystów i innych genialnych ludzi wcześniejsze życie, w którym ich talenty mogły się rozwinąć, dlatego też w aktualnym życiu nawiązują oni do dawnych doświadczeń. Ponieważ nie są początkującymi, robią tak zdumiewająco szybkie postępy i osiągają prawdziwe mistrzostwo, stąd nierzadko czują już bardzo wcześnie prawdziwe powołanie do swoich zadań. Odwrotnie spotykamy się z przyczyn karmicznych z niechęcią, antypatią i postawami obronnymi. Wszystko, co odpędzamy od siebie, fanatycznie zwalczamy, czego nie pochwalamy, czym pogardzamy, może być oparte na nieprzyjemnych doświadczeniach z poprzednich wcieleń. Zawsze, gdy w tym życiu nie mamy wyjaśnienia dla intensywnych albo wręcz spotęgowanych reakcji uczuciowych, przyczyna może tkwić jeszcze głębiej.

hjdbienek : :
wrz 25 2010 Kilka sugestii dla wykrycia własnych wcieleń...
Komentarze: 0


Przechodzimy zatem od części teoretycznej do praktycznej. Jak już teraz wiemy, każdy człowiek posiada zbiornik pamięci, gdzie zapisane są wszystkie dotychczasowe egzystencje, w których był on ucieleśniany jako indywidualna dusza. Te nagromadzone informacje w większym stopniu wpływają na nasze codzienne życie niż zdajemy sobie z tego sprawę. Pomyślmy tylko o przeżyciach deja-vu. Gdybyśmy byli więc trochę bardziej uważni dla nas, dla naszych nawyków i cech osobowościowych, moglibyśmy wnieść do własnych doświadczeń życiowych wiele z naszej przeszłości. Także wy, szanowni czytelnicy, możecie podążać waszymi śladami ku przeszłości bez konieczności poddawania się hipnozie. Chciałabym was do tego zachęcić.
Pozwólcie się prowadzić intuicji, pomyślcie jednak o następujących warunkach. Przykładajcie więcej uwagi do wrażeń uczuciowych niż do racjonalnych rozważań. Jeżeli zastanowicie się nad tym, do jakich krajów was szczególnie ciągnie, rozważcie, czy nie chodzi tu o uczuciowy (magiczny) pociąg, czy też tylko dlatego chętnie podróżujecie po tym kraju, że znajomi lub przyjaciele zachęcają was do tego. Uważajcie, proszę, na to, co rzeczywiście wypływa z was samych.

Plany urlopowe; kraje magicznie przyciągające; przeżycia deja-vu; sztuka kucharska obcych krajów; chęć podróży.

Przemyślcie w spokoju, do których krajów chętnie jeździcie, a może nawet jeździcie do nich częściej, ponieważ tam czujecie się szczególnie dobrze? W którym kraju są wam szczególnie bliskie: ziemia, ludzie, obyczaje, sposób zachowania, kuchnia itd.? Jest może taki kraj, gdzie czujecie się jak u siebie w domu? To samo odnosi się do kraju, w którym czujecie głęboką chęć wejrzenia w siebie: tam bezwarunkowo muszę się jeszcze udać (ale nie dlatego, że będąc zapalonymi alpinistami, pragniecie jechać do Nepalu, aby zdobywać Mount Everest).
Zawsze, gdy odkrywacie takie uczucie, iż z niewyjaśnionych przyczyn, w sposób czysto emocjonalny, ciągnie was do określonego kraju, jakiegoś krajobrazu, miasta itd., może to być dowodem na to, że już znacie ów kraj. Prawdopodobnie już w nim żyliście.
Niedwuznacznych przykładów na wcielenia w innych krajach dostarczają przeżycia deja-vu. Jeżeli przypomnicie sobie takie przeżycie, możecie być prawie pewni, że wasza świadomość reinkarnacyjna przez przywołanie sobie owego napotkanego miejsca została zaktywizowana i przeniknęła do waszej normalnej, codziennej świadomości. Faktycznie rozpoznaliście ten krajobraz albo tę miejscowość! Tak jak w tym życiu przypominacie sobie kraje i miasta, które już odwiedzaliście, możecie sobie przypomnieć również okolice, w których zatrzymaliście się przed tym życiem.
Są ludzie, którzy prowadzą ruchliwy, koczowniczy tryb życia, inni są znów zasiedziali i bardzo niechętnie opuszczają swoje ulubione otoczenie. Pewną moją przyjaciółkę ciągnęło dziesięć lat przez historię świata. Nigdzie na świecie nie mogła osiedlić się na stałe, coś ją formalnie wyganiało. Później opowiadała mi, że w jednym ze swoich wcześniejszych wcieleń była faktycznie Cyganką. Również w tym życiu, już jako dziecko, miała często „przypadkowe" spotkania z Cyganami. Już wtedy czuła wyraźne upodobanie do tych „jeżdżących ludzi". Jako mała dziewczynka uciekała kilka razy z domu, ponieważ czuła nie wyjaśniony pociąg do cygańskiego życia.
Inni ludzie popadają znów w pozornie niepotrzebne lęki, jeśli gdzieś wyjeżdżają bądź zmieniają miejsce zamieszkania. W takich przypadkach może się to nierzadko łączyć z wcześniejszym życiem, gdy dana osoba musiała opuścić swój dom pod przymusem. Być może zostali oni wypędzeni lub w inny sposób zmuszeni do ucieczki. W historii ludzkości takie losy były bardzo liczne. Przypomnienie podobnych przeżyć prowadzi często do tego, że i w obecnym życiu ludzie są opanowani strachem, aby nie utracić swojego domu. Stąd też popadają w panikę przy najmniejszej zmianie miejsca.

hjdbienek : :