Kategoria

Homo Sapiens, strona 11


lip 24 2010 Narodziny i śmierć: krążenie bez początku...
Komentarze: 0


Gdy rozmawiamy z pionierami psychologii, którzy odważyli się zająć „wyższymi", spirytualnymi rejonami naszej psychiki, napotykamy jako pierwszego jej sławnego przedstawiciela Carla Gustawa Junga (1875 - 1961). Jung interesował się wszelkimi nie-ortodoksyjnymi tematami, wśród nich także wschodnimi wyobrażeniami wiary, znajdującymi się chwilowo w centralnym punkcie nowej świadomości. Jest on przez wielu uważany za przecierającego drogi nowoczesnej psychologii, która była zaliczana do zakresu mistyki i ezoteryki, tak jak nowoczesna fizyka kwantowa dzisiaj przekroczyła już granice metafizyki.
Nic więc dziwnego, iż ta nowa psychologia zajęła się szerzej reinkarnacją. Badania prowadzono różnymi metodami, docierając daleko poza przeszłość naszej doczesnej osobowości, naszego dzieciństwa - w przeszłość naszej duszy, będącej o wiele starszą aniżeli liczymy sobie lat w naszym obecnym życiu.  Jakie znaczenie ma dla nas wiedza o naszym wcześniejszym życiu?.
Ta transpersonalna psychologia, określana jako postępowa gałąź nowej psychologii, zajmuje się życiem przed śmiercią z wewnętrznego rozpoznania, które może się w ludzkiej świadomości rozszerzyć w wymiar przekraczający nasze doczesne, ziemskie „ja" (transpersonalizm - przekraczanie osobowości albo wykraczanie poza osobowe „ja"). Jako jeden z twórców transpersonalistycznej psychologii ceniony jest Stanislav Grof, znany ze swoich psychodelicznych badań z LSD. „Pod wpływem środków psychodelicznych śmierć i ponowne narodziny przeżywane były często w poruszających obrazach, które są porównywalne z szamańską tradycją, z eschatologicznymi mitami, religijnymi misteriami.
Grof udowadniał swoimi eksperymentami, że człowiek w zmienionym stanie świadomości miejsca-czasu-kontynuacji wykracza poza granicę ludzkiego poznania i posiada przeżycia związane z narodzinami, odkrył, iż przeżycia śmierci i ponownego urodzenia stanowią odpowiednik przebiegu biologicznego porodu. Przebieg porodu jest przeżywany przez niemowlęta jako śmierć i ponowne narodziny. Dziecko ma wrażenie, że umiera i przeżywa wejście w nowy, całkowicie nieznany świat. Warunki, w jakich znajduje się po swoich narodzinach, są mu tak samo obce, jak umierającemu przejście na drugą stronę.
„Mówi się, że natura nie czyni żadnych skoków. Poród jest jednak takim skokiem. Gwałtowna zamiana między dwoma płaszczyznami bytu", mówi znany lekarz położnik Frederick Leboyer. Poród jest jakby runięciem bezpiecznego świata w ciele matki, z którym niemowlę związane jest sennymi przeżyciami. Pisze o tym Stanislav Grof: „Sposób śmierci i ponownych narodzin odpowiada trzeciemu klinicznemu stadium porodu. Gdy wypychanie przez kanał rodny jest zakończone, następuje natychmiastowa ulga i odprężenie". Niemowlę rozpoczyna swoją nową egzystencję jako odrębne indywiduum w świecie, któremu będzie musiało zaufać. Czy nie jest dla wszystkich jasne, jak ogromne znaczenie ma sposób, w jaki przyjmiemy tutaj nowego przybysza po ciężkim procesie przychodzenia na ten nowy świat? Niejedno biedne dziecko w błyszczącym oświetleniu i zimnej atmosferze sali porodowej, oślepione światłem tego świata, będzie zapewne sądziło, że zostało wpakowane do piekła! Dzięki takim ludziom, jak Frederick Leboyer, Elisabeth Kübler-Ross, Stanislav Grof i wielu innych, którzy swoje życie poświęcili badaniom cudu urodzenia i śmierci, mogliśmy w międzyczasie przygotować naszym dzieciom łagodne narodziny. Może będzie się nam także udawało coraz bardziej zamknąć nasz koniec życia „łagodną śmiercią"!
Jak nam wiadomo dzięki psychoterapeutycznym metodom rebirthingu, wiele naszych lęków i związanych z nimi przykładów zachowania (jak na przykład strach przed śmiercią, przed życiem, przed przyszłością, przed uduszeniem się, lęki egzystencjalne, lęki przed obrażeniami fizycznymi) jest następstwem przeżyć doznawanych podczas porodu. Ponowne przeżycie przebiegu porodu ma znaczenie uwalniające i lecznicze. Inne techniki psychoterapii, jak terapia metamorficzna, idą jeszcze o krok dalej, tzn. do okresu sprzed porodu albo nawet sprzed poczęcia.
Istnieją rzekomo paralele w przeżyciach przychodzącego na świat w czasie porodu i umierającego, które powodują bardzo podobne odczucia i konsekwencje. Publicysta naukowy Patrice van Eersel zgromadził mnóstwo materiałów o śmierci i „drugim świecie". Doszedł on do wniosku, że opisane przez Grofa doświadczenia wykazują zdumiewające paralele do przeżyć z pogranicza śmierci. Czy nie można wyciągnąć stąd ostatecznych wniosków, iż ponowne przeżycie i przypomnienie wcześniejszego życia oddziaływuje na nas tak samo pozytywnie? Później chcemy zająć się tym dokładniej.
Badaczom i przedstawicielom transpersonalnej psychologii zawdzięczamy, po pierwsze, że teoria reinkarnacji została tu podbudowana również od strony psychologicznej i, po drugie, że osiągnęliśmy zachodnie rozumienie zasad karmy: rozumiemy, iż doświadczenia, które poczyniliśmy w naszych poprzednich życiach, znajdują się w stosunku przyczynowo-skutkowym do naszego obecnego życia.

hjdbienek : :
lip 23 2010 Wielowymiarowa istota człowieka
Komentarze: 0


Albert Einstein swoją słynną formułą E = mc2 (energia równa się masa razy prędkość światła do kwadratu) zrewolucjonizował nasz pogląd na świat. Wyrażając rzecz w sposób uproszczony, da się wyprowadzić z teorii względności, iż materia może zmieniać się w energię i na odwrót. W związku z uosabianiem duszy jako człowieka oznaczałoby to, że ciało fizyczne jest manifestacją energii i że może w ten sam sposób przekształcić się w inną, niematerialną formę. Według szkoły ezoterycznej może to być potwierdzone z innego punktu widzenia. Zgodnie z naukami spirytualistycznymi każde ciało materialne nie jest niczym innym niż sprężoną energią, zatem na okres trwania naszego fizycznego życia posiadamy także nasze fizyczne ciało. Jeden interesujący wyjątek stanowi światło: posiada ono jednocześnie podwójną naturę, mianowicie, tak zwany falowy i cząstkowy charakter.
Ale, jak w międzyczasie dowiedzieliśmy się, każdy człowiek obok ciała fizycznego w jeszcze większym stopniu posiada ciało niematerialne. Te tak zwane delikatne ciała energetyczne otaczają ciało fizyczne w postaci otoczki niewidzialnej dla normalnego oka. Promieniowanie energetyczne lub emanacja jednego z owych ciał energetycznych, tzw. ciała eterycznego, może być dostrzeżone bądź stać się widoczne przez pozazmysłowe postrzeganie albo takie metody, jak fotografia Kirliana. Jako ludzie, przyjmujemy więc nie tylko szczelną, grubo materialną postać fizyczną, lecz równocześnie posiadamy mniej szczelny, z delikatnej materii skonstruowany, nasz byt.
Czy nie jest całkowicie wyobrażalne, że umierając faktycznie opuszczamy jedynie nasze ciało fizyczne? I czy nie może tak być, że nasza dusza po śmierci w każdej chwili potrafi znów uformować ciało fizyczne, jak uczyniła to w naszym obecnym życiu?
Zatem nicości w ogólnie przyjętym sensie być nie może. Podobnie gdy materia rozkłada się, jej energia zostaje zatrzymana. Wszystko znajduje się w płynnym procesie zmian, tak jak pożywienie, które przyjmujemy, zmienia się w energię. Materia i energia są niczym innym jak dwoma różnymi formami prasubstancji, z której powstało życie. Ten stan faktyczny znany jest w fizyce pod nazwą prawa zachowania energii. Dał mu wyraz w 1845 roku niemiecki fizyk Juliusz Robert Mayer. Ta wartość stała, w obu formach egzystencji: materialnej i energetycznej, wydaje się być światłem. A światło jest tym, co umożliwia nasze ziemskie życie (mamy tu na myśli fotosyntezę - z greckiego phōs: światło - rośliny bez światła nie mogłyby rosnąć). Także nasze przejście na „tamtą stronę" opromienione jest światłem, jak wiemy już z relacji przeżyć z pogranicza śmierci. „Ten twój duch jest nierozłącznie blaskiem i pustką w formie przepełnionej światłem, on nie zna narodzin ani śmierci, dlatego jest on Buddą nieśmiertelnego światła", jak się mówi w tybetańskiej Księdze zmarłych.
Światło jest wielką tajemnicą wszelkiego bytu. Ono wydaje się przenikać nasze życie obecne i nasze życie po śmierci. Może dusza ma charakter światła? Byłaby ona wtedy nieprzemijającą energią, która przeniknęła do fizycznego ciała i poprzez śmierć może się znów zmienić.
Co ma wspólnego światło z reinkarnacją? Czy nie odeszliśmy zbyt daleko od właściwego tematu? Tak tylko się wydaje, albowiem wkraczamy tu na obszar, gdzie możemy domyślać się wyjaśnienia czegoś, co wydaje się być nie wyjaśnialne.
U Yoganandy czytamy na ten temat: „W wielkim odkryciu Einsteina szybkość światła (300.000 km na sek) jest decydującym czynnikiem teorii względności. Uczony ten udowodnił na podstawie równania matematycznego, że szybkość światła z ludzkiego punktu widzenia jest jedyną wartością stałą w zmieniającym się wciąż świecie [...] Szybkość światła jest nie tylko dlatego wartością stałą, że jej wielkość dochodzi do absolutnego znaczenia, lecz ponieważ żadne poruszające się ciało, którego masa rośnie wraz z szybkością, nie mogłoby kiedykolwiek osiągnąć szybkości światła. Żeby to inaczej wyrazić: tylko ciało materialne, którego masa jest nieskończona, mogłoby kiedykolwiek poruszać się z prędkością światła".
Człowiek jest istotą wielowymiarową. W zależności od tego, jak bardzo podniesiemy szybkość energii naszego ciała, otwieramy dla nas pewne możliwości, które w naszym ciele z delikatnej materii i w wymiarze świadomości są ukryte.
Na podstawie fenomenu światła Yogananda wyjaśnia bardzo przejrzyście, jak funkcjonują tak zwane cudy, na przykład cud poza cielesnej podróży (zwany często podróżą astralną), materializowanie i dematerializowanie się przedmiotów, praktykowanie różnych form leczenia (leczenie duchowe, leczenie na odległość, leczenie przez kładzenie ręki na głowie, które określane są ustami ludu jako „cudowne uleczenia"). Od jogów poznaliśmy cud chodzenia po ogniu i chodzenia po wodzie. Relacje naocznych świadków potwierdzają istnienie mistrzów, którzy siłą woli mogą w środku lata spowodować zamarznięcie jeziora. To nie są bajki. Wskazujemy tylko fenomeny w charakterze „cudów", ponieważ albo nic nie wiemy o tych zjawiskach, albo wiemy bardzo niewiele.
W dawnych czasach było o nich wiadomo znacznie więcej. Dostarczały tej wiedzy różne systemy jogi, rozwijały się określone techniki oddychania i wiele innych, określanych dziś jako ezoteryczne drogi ćwiczeń. Chodziło o to, żeby otworzyć ludziom nowy obszar pełnego światła, o egzystencji którego niewielu z nas wie i do którego w normalny sposób nie znajdziemy żadnego dojścia. W normalny sposób nie rozporządzamy po prostu jeszcze odpowiednimi ramami odniesienia, pozwalającymi nam poruszać się między tymi i innymi wymiarami, pisze spirytualna uzdrawiaczka i terapeutka reinkarnacyjna Chris Griscom.
W świetle powyższych uwag przeżycia z pogranicza śmierci są bardzo przekonujące. A więc nie mogłoby być tak, że śmierć jest faktycznie tylko procesem przemiany, w trakcie której zmienia się ciało fizyczne i nasza dusza w zmienionym stanie istnieje w innej rzeczywistości? Jeśli jest to realne, nasza dusza lub, jak moglibyśmy ją nazwać, nasza wewnętrzna istota może w każdej chwili znów zamanifestować się fizycznie, to znaczy odnowiona ucieleśnić się na ziemi!

hjdbienek : :
lip 17 2010 Śmierć jest tylko przejściem
Komentarze: 0


  Pewna bardzo „młoda" jeszcze gałąź badań prowadzi nas do ugruntowania wiedzy o reinkarnacji: tanatologia, inaczej nauka badająca przyczyny śmierci, jej oznaki i zjawiska z nią związane zachodzące w organizmie. Są to więc badania nad umieraniem, fenomenem przeżyć w stanie śmierci klinicznej, a więc u ludzi, których działanie mózgu zostaje wyłączone i którym ustała praca serca, co określane jest śmiercią kliniczną, po której jednak jest się przywróconym do życia. Zgromadzona w świecie wielka ilość materiału o tego rodzaju przypadkach potwierdza, że wysoki procent reanimowanych miało tak zwane przeżycia z pogranicza śmierci.
Przeżycia większości osób reanimowanych, opisywane podobnie, przedstawiają poza cielesne doświadczenia, których zaznawali umierający znajdując się już poza swoją cielesną powłoką. Ich życie przewinęło się przed nimi w krótkim czasie jak film, przy czym zostały przypomniane najdrobniejsze szczegóły. Czuli, jak gdyby przesuwali się przez tunel promieniujący światłem, które jednak nie oślepiało, przeciwnie, odczuwane było raczej jako przyjemne. To światło wywoływało uczucie nieskończonego szczęścia, wszechobejmującej miłości i wiedzy o sobie samym. Wielu ludzi relacjonowało też o anielskich istotach, zmarłych przyjaciołach albo krewnych, znów spotkanych w czasie śmierci klinicznej.
Szwajcarski architekt Stefan von Jankovich, opowiadał o swoich przeżyciach bezpośrednio po ciężkim wypadku drogowym, podczas gdy w oczach lekarzy był już nieżywy: „Czuję, że szybuję, unoszę się i jednocześnie słyszę cudowne dźwięki. Widziałem harmonijne kolory i formy. Miałem jakieś uczucie, że ktoś mnie woła, pociesza, prowadzi wciąż wyżej, w inny świat, w który mogłem wkroczyć jak nowicjusz. Byłem bez reszty szczęśliwy".

Przeżycia z pogranicza śmierci klinicznej długo jeszcze oddziałują na ludzi, którzy ich doświadczyli. Wielu odczuwa prawdziwe przeobrażenie, a ich osobowość i postawa życiowa ulegają pozytywnym zmianom. Z tego też powodu wielu ludzi po przeżyciach w stanie śmierci klinicznej przestaje odczuwać strach przed śmiercią. Oni przeżyli ją jako przejście do innego stanu, tak jak jest to opisane w starych przekazach, np. w tybetańskiej Księdze zmarłych (Bardo Thódol), która została przez Tybetańczyków zrozumiana raczej jako Księga życia".
Rodzi się pytanie, czy nie chodzi tu o wizje albo spełnienie życzeń wobec śmierci, wywoływanych przez naszą fantazję? Na to jasną odpowiedź daje szwajcarska lekarka dr Elisabeth Kübler-Ross, najbardziej chyba znana w naszych czasach na świecie badaczka umierania: „Jest dla tych faktów prosty dowód rzeczowy, który przy tych, bliskich śmierci, przeżyciach musi wykluczyć projekcję myśli życzeniowych. Dowód ten uzyskujemy od niewidomych, którzy w stanie śmierci klinicznej przestają być niewidomymi. Gdyby w ich przeżyciach chodziło tylko o projekcję życzeniową, nie byliby w stanie podać koloru swetra, wzoru krawata albo najdokładniejszego wzoru, koloru i kroju poszczególnych części garderoby, jaką w tym momencie mieli na sobie jej posiadacze. Przepytaliśmy cały szereg niewidomych o ich przeżycia z pogranicza śmierci. Byli oni nie tylko zdolni powiedzieć nam, kto pierwszy opuścił pokój albo kto dokonywał zabiegów reanimacyjnych, lecz byli w stanie opisać nam z całą dokładnością wygląd i części ubrania uczestników; posiadali więc zdolność, jaką niewidomy w żadnym wypadku nie rozporządza".
Również Stefan von Jankovich po czołowym zderzeniu odkrytym alfa-romeo z samochodem ciężarowym, po którym to wypadku musiał leczyć swoje ciężkie obrażenia przez trzy lata, będąc całkowicie bez przytomności, nie znajdował się w położeniu, kiedy mógłby swoimi normalnymi pięcioma zmysłami poczynić następujące obserwacje: „Aczkolwiek w tych okolicznościach właściwie już nie żyłem, dostrzegłem, że doszedł do mnie jakiś mężczyzna w spodenkach kąpielowych z małą torbą w ręku. Mówił literackim językiem niemieckim, odmiennie niż pierwszy lekarz posługujący się dialektem berneńskim i zaczął z nim widoczną sprzeczkę. Potem ukląkł i zajął się mną. Jego twarz mogłem sobie bardzo dokładnie utrwalić. Gdy kilka tygodni później wszedł on do mojego szpitalnego pokoju, już w normalnym ubraniu, rozpoznałem go natychmiast". Od tego to właśnie człowieka w spodenkach kąpielowych - lekarza, który w czasie podróży urlopowej przypadkowo znalazł się na miejscu wypadku - Stefan von Jankowich otrzymał drugi, ratujący mu życie zastrzyk i po pół minuty bezruchu jego serce zaczęło ponownie bić. Przeżycia z pogranicza śmierci przekazują nam więc wiadomości, że po prostu nie umieramy, gdy ustaje praca naszego serca i ustają prądy mózgowe. Raczej wydaje się, iż jest w nas coś, co egzystuje poza naszym ciałem, w innym stanie świadomości. Jeśli zatem mówimy o nieśmiertelności duszy, mamy na myśli tę naszą niematerialną część. Przeżycia z pogranicza śmierci nie są wprawdzie dowodem na to, że urodzimy się ponownie, potwierdzają nam one jednak, że istnieją jeszcze inne płaszczyzny bytu lub wymiary świadomości, w których dalej istniejemy, nie fizycznie, lecz duchowo, umysłowo i energetycznie, tak jak doświadczyliśmy i poznaliśmy to w naszym życiu ziemskim.
Wychodzimy z założenia, iż nasza dusza jest nieśmiertelna, wszystko jedno, jakie zastosujemy przy tym wyobrażenia wiary. Śmierć nie jest wygaśnięciem egzystencji, lecz tylko przejściem do innej formy istnienia, gdzie indywidualna i psychiczna osobowość manifestuje się w innym kształcie. Czy gąsienica, z której poczwarki wykluwa się motyl, żyje dalej w zmienionej formie motyla? Gąsienica przestała istnieć, a więc jest martwa? „Śmierć jest po prostu wyjściem z fizycznego ciała i to w taki sam sposób, jak motyl wychodzi ze swojego kokonu", mówi Elisabeth Kübler-Ross w swej książce O śmierci i życiu potem.
Badanie umierania prowadzi nas dzisiaj do prastarego sądu, iż po naszej fizycznej śmierci żyjemy nadal. Ale czy narodzimy się znów jako człowiek, tu, na tej ziemi?

hjdbienek : :
lip 16 2010 Przeżycia deja-vu: „spojrzenie wstecz"...
Komentarze: 1

  Prawie każdy z nas miał w swoim życiu — świadomie lub nieświadomie — pewnego rodzaju wspomnienie wcześniejszego życia. Mieliście już tak zwane przeżycie deja-vu? Słowo deja-vu pochodzi z francuskiego i oznacza „już raz widziane". Gdy znajdujecie się w obcym mieście albo krajobrazie i macie intensywne uczucie: „ja już tutaj byłem", aczkolwiek wiecie na pewno, że nigdy dotąd tu nie byliście, ulegacie wtedy przeżyciu deja-vu. Przeżycie to nie ma nic wspólnego z faktem, że jesteście owym miejscem szczególnie zafascynowani i tak bardzo pociąga was ono swoim urokiem. Z pewnością byliście już w wielu miejscach na świecie, które były przynajmniej tak samo piękne i podniecające lub w inny sposób wywoływały w was intensywne, uczuciowe poruszenie. Przy przeżyciu deja-vu macie uczucie, że to miejsce nie jest obce. Wszystko wydaje się już skądś znane i jakby oswojone. Może rzeczywiście byliście już tutaj w swoim życiu!
Moje pierwsze deja-vu miało miejsce w Rzymie i to akurat w tym czasie, kiedy zacząłem interesować się tematem reinkarnacji. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o nim specjalnie dużo i fakt ten niewiele mógł mi wyjaśnić.
Odbywałem wówczas z moją najlepszą przyjaciółką podróż po Włoszech. Spędzaliśmy ferie nad morzem i na koniec urlopu chcieliśmy jeszcze odbyć małą „podróż kulturalną". Planowaliśmy więc udać się do Pizy, potem na kilka dni do Florencji i przez Bolonię, jezioro Comer wracać do domu.
Na autostradzie z Pizy do Florencji zobaczyliśmy kierunkowskaz: do Rzymu. Postanowiliśmy spontanicznie nie jechać do Florencji, lecz do Rzymu. Włączyłem kierunkowskaz i znaleźliśmy się na rozwidleniu dróg do miasta. Do Rzymu dojechaliśmy już nocą. Jakkolwiek było ciemno, czułem się tak, jak bym wrócił do domu. Prowadziłem przez miasto, jakbym był kierowany przez przewodnika. W tym czasie nie mieliśmy żadnego planu miasta ani przewodnika. Szybko znaleźliśmy kwaterę w pobliżu katedry św. Piotra. Wszystko przebiegało tak sprawnie, że aż nas to dziwiło. Ostatecznie Rzym nie jest małym miastem! Każdy, kto już raz jechał samochodem przez wielkie miasto, wie, jaki się czuje zagubiony. Aczkolwiek ja również zawsze myślałem z obawami o podobnych błądzeniach w obcych miastach, w Rzymie wydawało mi się całkiem inaczej! Obojętne o jakiej porze dnia, jazda po mieście sprawiała mi przyjemność, zawsze udawało mi się znaleźć drogę i ciągle myślałem: „czuję się tak, jakbym był tu sto razy". Przy czym należy dodać, że byłem tu właśnie po raz pierwszy w życiu.
Mego pierwszego uświadomienia przeżycia deja-vu doświadczyłem w rzymskim amfiteatrze Koloseum i krótko potem w katakumbach, w podziemnych grobach chrześcijan przy Via Appia. Tutaj szukali schronienia pierwsi chrześcijanie podczas ich prześladowań, aby uniknąć męczeńskiej śmierci, gdy rzucani byli lwom na pożarcie i poddawani innym przerażającym torturom. Było to w czasie, kiedy w Rzymie dla rozbawienia ludu organizowano „chleb i igrzyska". Chrześcijanie, wtedy jeszcze pogardzani jako outsajderzy i mniejszość, stawali się ofiarami dekadencji i perwersji. Ale rozważania te nasunęły mi się w myślach dopiero po moim przeżyciu deja-vu.
Gdy zwiedzaliśmy Koloseum, czteropiętrową budowlę w formie elipsy na 45.000 osób, przy przechodzeniu przez zacienione arkady opanowało mnie uczucie przestrachu. Wyczuwałem fizyczne męki i cierpienia właśnie w tym miejscu im zadawane. Ogarnęła mnie nagle potworna wściekłość, która wydawała mi się całkowicie niezrozumiała, a nawet absurdalna. Do tego momentu nie wiedziałem jeszcze, dlaczego zawładnęły mną takie uczucia. Dotąd w czasie zwiedzania innych, godnych obejrzenia i czyniących duże wrażenie, osobliwości Rzymu nigdy nie doznawałem innych uczuć niż turystyczną ciekawość i pełen czci podziw. Nie mogłem wyjaśnić sobie moich reakcji. Również moja przyjaciółka, z którą spędzałem czas w pełnej harmonii, nie wiedziała, dlaczego opuściłem Koloseum w takim popłochu i po pobycie w nim byłem tak wstrząśnięty. Nie wracaliśmy więcej do tej sprawy, poprzestając na tym, że stare ruiny okazały się dla mnie pełne grozy.
Kilka dni później znaleźliśmy się w drodze do katakumb. Nie mogłem się prawie doczekać wejścia do nich i byłem strasznie podniecony. Katakumby wolno było zwiedzać wyłącznie z przewodnikiem, aby nie zbłądzić w labiryncie przejść. Przyłączyliśmy się więc do jednej z grup i o zmierzchu zeszliśmy do podziemnego świata. Nagle odczułem całkiem dokładnie: „Znam to miejsce. Już tutaj byłem". Cała ta nieprawdopodobnie zaskakująca historia odżyła znów we mnie. Byłem dogłębnie poruszony i moje wnętrze nurtowały najbardziej pogmatwane uczucia. Po tej wizycie dręczyły mnie straszliwe senne zmory. Niczym na filmie widziałem prześladowania chrześcijan w Rzymie, tak jak według historycznych źródeł musiały się one naprawdę rozgrywać. Gdy powiedziałem o śnie mojej przyjaciółce, ta po krótkim namyśle stwierdziła: „No, może ty rzeczywiście żyłeś wtedy jako chrześcijanin".
Przeżycia deja-vu mogą wzbudzić w nas, jak wspomnieniowy błysk, przypomnienie przeszłości. Inny rodzaj przeżyć deja-vu występuje nierzadko przy bardzo intensywnych, spontanicznych stosunkach uczuciowych: przeżyliście już zapewne, że poznajecie jakiegoś człowieka, mając uczucie: „wydaje mi się, jakbym tego człowieka znał już całą wieczność", chociaż spotkaliście się z nim pierwszy raz w tym życiu. W niewyjaśniony sposób czujecie się wobec tego człowieka tak spoufaleni, jak gdybyście byli starymi przyjaciółmi, którzy spotkali się po długim czasie niewidzenia. Jeżeli później rozmawiacie z nim o tym, ustalicie zapewne, że od pierwszego wejrzenia obaj myśleliście, iż musieliście znać się już całe życie. Wasze wzajemne zrozumienie jest tak głębokie, jak gdybyście znali duszę drugiego, jak gdybyście się znów odnaleźli!
Często określamy takie stosunki jako pokrewieństwo duchowe. Czy nie może być tak, że ów człowiek był wam znany - nie w tym, lecz w poprzednim życiu?

hjdbienek : :
lip 11 2010 Eksperymenty reinkarnacyjne udowadniają...
Komentarze: 0


  W Niemczech, jak w wielu innych krajach, a przede wszystkim w USA, od dobrych dwudziestu lat prowadzone są eksperymenty reinkarnacyjne. Jednym z pionierów w tym zakresie jest Thorwald Dethlefsen, który chwycił „gorące żelazo" ponownego narodzenia już wtedy, gdy reinkarnacja była jeszcze uważana za fenomen skazany na wygnanie w obszar mistyki albo odrzucony jako nienaukowy. Reinkarnacja stanowiła przez długi okres coś dla „bajarzy" odległych od rzeczywistości, poświęcających swój czas gonieniu za urojeniami. Niemniej jednak eksperymenty te budziły zainteresowanie publiczności, a niektóre z nich nie wydają się zbyt proste, dające się łatwo, „od ręki", udowodnić.
Dethlefsen demonstrował powroty do wcześniejszego życia podczas wprowadzania badanych przez siebie osób (mediów) w stan hipnozy. Gdy zaczynały one opowiadać wydarzenia ze swego wcześniejszego życia, przeprowadzał z nimi wywiady i kreślił sprawozdania z poprzednich wcieleń. W ten sposób gromadził obszerny materiał z najróżnorodniejszych epok, przekonujący o inkarnacjach. Był to wyrazisty dowód, że wchodzące w grę osoby zostały w tym życiu ucieleśnione.
Relacje jego mediów wykazywały znajomość różnorakich szczegółów, które nie mogły być inaczej wyjaśnione aniżeli tak, jak w opisanym wcześniej przypadku amerykańskiej gospodyni domowej, która nagle zaczęła mówić po hebrajsku. Również Dethlefsen opisywał w swoich książkach tego rodzaju fenomeny. Jak mogła osoba badana (medium), nie posiadająca szczegółowych wiadomości historycznych, mówić w sposób zgodny z rzeczywistością o wcześniejszych warunkach, ubiorach, potrawach, zwyczajach, obrzędach, zwłaszcza że nie mogła się przygotować, nie wiedząc, w jaki okres, do jakiego kraju i w jaką sytuację życiową zostanie przeniesiona? Z pewnością nawet biegły historyk miałby duże trudności w przedstawieniu dawnego życia w sposób tak zgodny z rzeczywistością, otoczeniem społecznym i związanymi z nim wrażeniami.

hjdbienek : :
lip 10 2010 Gospodyni domowa nagle mówi biegle po hebrajsku...
Komentarze: 0

    Pewien przypadek w Ameryce spowodował dużą sensację. Gospodyni domowa, która w swym obecnym życiu nie uczyła się żadnych obcych języków, mogła pod wpływem hipnozy mówić po hebrajsku. Posługiwała się tym językiem w formie już dzisiaj nigdzie na świecie nie nauczanej i w której istnieje bardzo niewiele przekazanego materiału. Pod wpływem hipnozy kobieta ta zaczęła nagle mówić obcym językiem, początkowo zacinając się nieco, później już całkowicie płynnie. Na podstawie rejestracji związków dźwiękowych można było ponad wszelką wątpliwość zidentyfikować ów język jako staro-hebrajski.
Przypadek ten postawił uczonych wobec zagadki: jak kobieta mogła posiąść znajomość języka, uwzględniając nawet fakt, że znajdowała się w stanie hipnozy, którego nigdy w życiu się nie uczyła, a nawet nie słyszała ani nie czytała o nim? Również obca sugestia była w tym przypadku wykluczona, gdyż sam hipnotyzer ledwo mógł porozumieć się z nią w owym języku. Dla badaczy reinkarnacji był to niedwuznaczny dowód, iż kobieta w swoim wcześniejszym życiu żyła jako Hebrajka. O przypadkach, w których osoba hipnotyzowana dla celów badawczych (często zwana również medium) wykazuje nieoczekiwanie znajomość obcych języków, istnieje sporo informacji w opracowaniach studyjnych. „W odniesieniu do wielu tych przypadków, wydaje się całkowicie wykluczone, aby wcześniejsze życie mogło być interpretowane jako akt fantazji" - pisze Thorwald Dethlefsen, ekspert w zakresie reinkarnacji1. Wspomina on o dalszych przypadkach porównywalnych do opisanego wyżej fenomenu językowego Amerykanki: o pewnej angielskiej nauczycielce wychowania fizycznego, mówiącej językiem staroegipskim, i mężczyźnie, który w czasie hipnozy mógł pisać w dwudziestu ośmiu językach. Można sobie również przypomnieć wiele innych umiejętności, ujawnianych w sytuacji, gdy ktoś zostaje pod wpływem hipnozy przeniesiony do swego dawnego życia. Często można talent, wywołany z pobudzonej pamięci, uczynić przydatnym w obecnym życiu lub do niego nawiązać.
Talent wielu genialnych artystów daje się wytłumaczyć wcześniejszym życiem. Znany amerykański lekarz terapeuta reinkarnacyjny wskazuje w związku z tym na Mozarta, który w wieku pięciu lat był już znanym geniuszem muzycznym.
Według opinii Jusseka, w przypadku Mozarta chodzi o duszę, która swój muzyczny talent doskonaliła w wielu wcześniejszych inkarnacjach. Mozart w wieku pięciu lat dał swój pierwszy koncert, wyczyn osiągnięty przez dziecko, który przekracza wiedzę muzyczną na ten temat.
Istnieje wiele takich przypadków, gdy ludzie nagle przypominają sobie umiejętności nabyte we wcześniejszym życiu i obecnie ponownie opanowane. Przykładowo, pewna młoda kobieta umiała wykonywać egipskie tańce obrzędowe, mimo że w obecnym życiu nie uczyła się kiedykolwiek choćby zbliżonych do nich tańców.
Sam przeżyłam taką sytuację przed laty, gdy nieoczekiwanie okazało się, iż potrafię uprawiać prastare praktyki szamańskie, mimo że nigdy nie czytałem żadnej książki na temat szamanizmu. Do tego momentu nie miałem pojęcia, że to ceremonialne zachowanie się ma związek ze starą szamańską tradycją. Po latach przez przypadek zawarłem znajomość z szamanem, który wykonał ten sam znany mi od lat rytuał. Można sobie wyobrazić, jak wielkie było moje zdumienie, gdy rozpoznałem ów rytuał co do szczegółu. Dopiero teraz stało się dla mnie oczywiste, iż zachowywałem się jak prawdziwy szaman. Jak to było możliwe? Jedynym wyjaśnieniem, jakie mogłem znaleźć, było to, że już kiedyś żyłem jako szaman albo indiański medyk.
Dowód na poprzednie życie?

hjdbienek : :
lip 09 2010 Mały chłopiec odnajduje rodziców ze swej...
Komentarze: 0


W Indiach badany był przypadek pięcioletniego chłopca, który ze swojej ostatniej inkarnacji, co oznacza życie przed jego obecnym życiem, mógł przypomnieć sobie niemal wszystkie szczegóły.
W to życie, nie trwające jeszcze zbyt długo, został on wcielony właśnie w Indiach. Poprzednio zmarł w wieku około pięciu lat na skutek pokąsania przez psa w świątyni, nieopodal domu jego rodziców. W swoim obecnym życiu chłopiec w najdrobniejszych szczegółach opisał wieś, skąd pochodził, jego ówczesny dom rodzicielski, a także ówczesnych rodziców.
Pewien amerykański badacz reinkarnacji zwrócił na chłopca uwagę i na podstawie dokonanego przez niego opisu podjął poszukiwania wsi, w której chłopiec jakoby miał żyć. Po długich poszukiwaniach udało mu się odnaleźć wieś odpowiadającą opisowi małego Hindusa. Pojechał z chłopcem do tej wsi, leżącej daleko od jego obecnego miejsca zamieszkania. Dziecko w czasie jego obecnego życia nigdy jeszcze jej nie widziało. To, co się wydarzyło, jest niemal niewyobrażalne. Chłopiec rozpoznał wieś natychmiast. Odnalazł świątynię, gdzie został pogryziony, i własny dom. W wiejskich annałach badacz natrafił na wpis, z którego wynikało, że przed mniej więcej pół wiekiem mały chłopiec zmarł na skutek pogryzienia przez psa. Na podstawie owego wpisu mógł on ustalić nazwisko chłopca i jego rodziców.
Kilkoro starych ludzi, którzy jeszcze żyli we wsi, przypomniało sobie nawet ten wypadek. Wiedzieli także, dokąd przenieśli się rodzice chłopca po jego śmierci. Badacz udał się z chłopcem do wskazanego miejsca zamieszkania jego poprzednich rodziców. Istniało prawdopodobieństwo, że oni również żyją!
I tak też było: oboje starzy ludzie byli bardzo speszeni, gdy pięcioletni obcy dla nich chłopiec z odległej okolicy utrzymywał, że w poprzednim życiu byli jego rodzicami. Wszakże mógł on im opowiedzieć o sprawach, o których był w stanie wiedzieć tylko ich syn. Ostatecznie dowody tak bardzo się nagromadziły, że wszyscy zostali przekonani, iż ów mały Hindus jest faktycznie ponownie narodzonym chłopcem, zmarłym kiedyś na skutek pogryzienia przez psa. Odnalazł on swoich rodziców z poprzedniego wcielenia.
Jest to tylko jedno z wielu sensacyjnych sprawozdań, które znaczący badacz reinkarnacji udokumentował w swoich studiach1. Dzieci bardzo często mogą przypominać sobie jeszcze wcześniejsze własne życie. Wszelako w naszym zachodnim świecie nie są one poważnie traktowane, szybko zapominają wspomnienia albo wcale nie garną się do ich ujawniania. Ponadto w miarę upływu czasu przejmują od dorosłych negatywne nastawienie do śmierci.
Dowód na wcześniejsze życie?

hjdbienek : :
lip 06 2010 Reinkarnacja: wiara czy ponownie odkryta...
Komentarze: 0

"Ja jestem dzisiaj,
Ja jestem wczoraj.
Ja jestem jutro.
Moje powtarzające się narodziny przechodzą.
Pozostaję młody i pełen sił".
  (Agiptisches Totenbuch, 64 Kapitel)

"Wewnętrzne jądro człowieka, to, co każdy z nas mógłby nazwać „duchem", jest małą kroplą z boskiego źródła. Jako taki, jest nieprzemijający i wieczny, albowiem życie nie może wygasnąć".
   (George Trevelyan)

"Być urodzonym dwa razy nie jest niczym bardziej cudownym niż być urodzonym jeden raz. Zmartwychwstanie jest jednym i wszystkim natury".   (Voltaire)

Reinkarnacja (łac. reincarnatio - ponowne wcielenie) jest nauką o ponownych narodzinach duszy ludzkiej. Pojęcie ponownego wcielenia istnieje we wszystkich wschodnich religiach. Zakotwiczona w hinduizmie i buddyzmie nauka o zasadzie karmy (starohinduskie — czyn, uczynek, dzieło) i wędrówce dusz pochodzi stąd, że logicznym następstwem zasady karmy są ponowne narodziny człowieka. Według tego prawidła człowiek musi się tak długo ponownie wcielać, „aż wzbudzi w sobie świadomość swojego dziecięctwa bożego" , jak wyraża to Paramahansa Yogananda.
Na Zachodzie myśl o reinkarnacji w okresie wczesnego chrześcijaństwa także była rozpowszechniona, aż została w roku 553, na II Soborze w Konstantynopolu, określona jako błędna wiara. Stanowisko takie zajmowali też gnostycy, jak również liczni ojcowie kościoła, a wśród nich Klemens z Aleksandrii, Origines (obaj w III w.) i święty Hieronim (VI w.). Podobnie wśród katolickich wyznawców wiary, apostolstwa, znajdujemy wypowiedzi o śmierci i ponownych urodzinach: „[...] ukrzyżowany, zmarły i pogrzebany, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał". Słowo „piekło" jest tu bardzo niejasne. Od prachrześcijańskich czasów nie piekło, lecz Hades był przez nie rozumiany. Znajdujemy w nim wskazówkę na fazę przechodzenia zmarłego w inny wymiar świadomości, jak zostało to opisane w liczących tysiąclecia starych pismach innych kultur i w podobny sposób w egipskiej i tybetańskiej księgach zmarłych.
W naszych czasach, które określane są jako nastanie nowej epoki — New Age — ma miejsce połączenie zachodniej i wschodniej wiedzy. Stare nauki tajemne, najróżnorodniejszych tradycji, wchodzą coraz silniej w nasze życie i wciąż więcej ludzi przyznaje się do prowadzenia życia duchowego, kształtującego ich świadomość. Ezoteryzm nie jest zatem wiedzą tajemną, dostępną tylko nielicznym wtajemniczonym. Stoimy raczej przed globalnym skokiem świadomości, co znajduje swój niepośledni wyraz w tym, że wielu z nas wybrało indywidualną duchową drogę, aby na niej dotrzeć do wnętrza, do zrozumienia, wyleczenia i świadomości.
Wszystko jedno, którą szkołę ezoteryczną uznamy za przynależną nam, do której duchowej nauki albo do wskazówek których nauczycieli się zastosujemy, na której indywidualnej drodze doświadczeń się znajdziemy, wcześniej lub później zetkniemy się z reinkarnacją.
Czy pogląd, że przeżywamy na ziemi wiele egzystencji, jest sprawą tylko czystej wiary, czy też może istnieją dowody podbudowujące myśli o reinkarnacji? Odpowiedź brzmi jednoznacznie: Tak, istnieją dowody! Dysponujemy już wystarczającymi materiałami, które mogą nas przekonać o ponownych wcieleniach ludzi, przy czym rozróżniamy tu między subiektywnymi i obiektywnymi dowodami.
Ci z nas, którzy w powrocie do dawnego wcielenia (czy to w trakcie terapii reinkarnacyjnej bądź przy pomocy innej metody.) przeżyli jedno albo więcej wcześniejszych wcieleń, wiedzą, że nie dali się zwieść ani wizji, ani halucynacji, ani swej własnej wyolbrzymionej fantazji. Istnieją jednoznaczne znamiona, przy pomocy których można z dużą dozą pewności rozróżnić fantazyjną podróż od faktycznego przeżycia i rozpoznania życia poprzedniego, ale do tego wrócimy jeszcze później.
Doświadczenia te są subiektywne, lecz zdumiewająco podobnie przeżywane przez wszystkich ludzi, dlatego nie możemy ich wskazać ręką. Ludzie, którzy ponownie przeżyli swoje wcześniejsze wcielenia, mogą obecnie własne okoliczności życiowe i stosunki lepiej rozumieć. Wiele można wyjaśnić w związku z wcześniejszym życiem. Problemy, których po prostu nie potrafiliśmy rozwiązać, mimo że usilnie do tego dążyliśmy, powikłania, które wydawały się nierozwiązywalne, i stosunki, które odczuwaliśmy jako decydujące, stają się nagle przejrzyste i zrozumiałe. Wiedza o wcześniejszym życiu może rozwikłać wiele znaków zapytania w naszym obecnym życiu. Reinkarnacja wnosi światło do świadomości o nas samych, naszej drodze duchowej, wiedzy o historii i rozwoju ludzkości jako kolektywu.
Do tej samej subiektywnej wiedzy o dalszym życiu dochodzą ludzie, którzy doświadczyli tzw. przeżycia pośmiertnego. Doświadczeniami ze śmiercią kliniczną zajmują się badania śmierci albo tanatologia. Ci, którzy dokonywali doświadczeń z poprzednimi życiami, wiedzą o tym. Relacje wielu ludzi przypominających sobie wcześniejsze życie mogą nam służyć za przekonujący dowód, że nie żyjemy tylko jeden raz. Wielu badaczy reinkarnacji na całym świecie zajmowało się nimi i to tak dalece, jak tylko było to możliwe. Relacje były sprawdzane, przy czym analizujący dochodzili, po części, do zdumiewających rezultatów, co jako ustalenia badaczy śmierci możemy przyjąć za obiektywne dowody reinkarnacji.
Następnie chciałbym ci, drogi czytelniku, na podstawie subiektywnych doświadczeń i obiektywnych orzeczeń dostarczyć rzutu oka na życie przed i po naszym życiu, aby cię zachęcić do potwierdzenia twojej wiary lub byś mógł uzyskać nowe perspektywy dla cudu życia!

hjdbienek : :
lip 04 2010 Znaczenie reinkarnacji dla naszego obecnego...
Komentarze: 0


   Jesteśmy różnymi ludźmi, a jednak w naszym życiu następuje wiele wydarzeń, które dotyczą i poruszają nas w jednakowy sposób. Należą do nich narodzenie, śmierć i „tamten świat". Gdy spotykamy się ze śmiercią, nieuchronnie nasuwają się nam pytania: Co nastąpi potem? Czy po śmierci istnieje życie? Czy dusza jest nieśmiertelna, a jeżeli tak, to w jakiej formie będzie egzystowała po opuszczeniu naszego ciała? I wreszcie pytanie, stanowiące centralny temat tej publikacji: Czy narodzimy się ponownie?
Na wszystkie te kwestie możemy znaleźć odpowiedzi, które przybliżą nieco prawdę o naszej doczesnej egzystencji.
Gdybyśmy obserwowali życie, śmierć i ponowne narodziny jako jedną całość, rozszerzylibyśmy naszą samowiedzę i obraz świata o wymiar, nad którego granicę tak często wracaliśmy i która nam się w ten sposób zatarła. Zbyt boleśnie uświadamiamy sobie tę stratę, gdy będziemy wobec śmierci odczuwali uczucie strachu, bezsilności i bezradności. Dla wielu ludzi śmierć już oznacza bolesną granicę okresu życia i świadomość tego faktu wydaje nam się nie do zniesienia. Gdybyśmy wiedzę o reinkarnacji uczynili czymś obcym sobie, odrzucalibyśmy fakt, że każdy z nas musi kiedyś umrzeć.
Gdy zajmujemy się reinkarnacją, spotykamy się przede wszystkim nieuchronnie ze śmiercią. Wreszcie ponowne narodzenie oznacza przecież, iż po śmierci istnieje życie i nasza dusza faktycznie jest nieśmiertelna. Ta wiedza o ponownym wcieleniu może nam dopomóc w pozbyciu się strachu przed śmiercią, o ile będzie ona uzyskana na podstawie własnego doświadczenia, nie zaś poprzez przyjęcie wyobrażeń wiary. Moim zdaniem, nie uda nam pogodzić się ze śmiercią, jeżeli nie zajmiemy się życiem wcześniejszym. Dlaczego tak jest?
Każde życie kończy się śmiercią fizyczną - „fizyczną", ponieważ „tylko" opuszczamy nasze ciało. Stąd też śmierć jest procesem, który przeżywamy w każdym życiu, przy czym jest obojętne, czy wierzymy w wiele kolejnych naszych istnień, czy też wyłącznie w jedno. Śmierć, tak samo jak narodziny, stanowi elementarną część składową naszej ludzkiej egzystencji, dlatego powinniśmy ją traktować ze znajomością rzeczy. Z terapii reinkarnacyjnej wiemy już dzisiaj, że możemy wrócić pamięcią do naszego wcześniejszego życia i związanej z nią śmierci. Okazuje się przy tym, iż sposób, w jaki zmarliśmy, ma wpływ na nasze dzisiejsze życie.
„Gdy urodziny stanowią pierwszą twardą próbę wytrzymałości naszego życia, to śmierć jest momentem, w którym musimy zostawić po sobie wszystko nie dokończone" - tak napisał amerykański terapeuta reinkarnacyjny dr Morris Netherton. I dalej: „[...] jedna z przyczyn, która powoduje, że myśl o śmierci jest dla tak wielu ludzi nie do zniesienia, leży w powracających wspomnieniach poprzedniej śmierci, także ból, strach i niepewność wielu wcześniejszych doświadczeń śmierci obciążają śmierć »aktualną«".
Być może osiągnęliśmy akurat pewien punkt rozwoju, w którym możemy bardziej świadomie skonfrontować narodziny ze śmiercią.
Łagodny poród jest dzisiaj szeroko praktykowany, co wskazuje na naszą wzrastającą świadomość przychodzenia na świat. W tych samych rozmiarach rozszerza się wiedza i metody badaczy umierania, którzy przecierają drogi do świadomej i łagodnej śmierci jako przejścia do innej formy istnienia (nie mylić z eutanazją!). Gdy powiążemy wyniki badań nad śmiercią (tanatologia) z badaniami nad reinkarnacją i terapią, możemy uzyskać całkiem nowe nastawienie do śmierci i życia (traktując życie i śmierć jako całość).
Każdy człowiek w swoim życiu musi wcześniej czy później skonfrontować się ze śmiercią, zwłaszcza gdy jego życie znajduje się w niebezpieczeństwie, zagrożone jest przez chorobę lub przez czyjąś śmierć, którą on sam czuje się zagrożony. W naszym zachodnim świecie zdarza się wciąż jeszcze często, że zajmowanie się śmiercią traktowane jest jako tabu; powstrzymujemy się od rozmów na jej temat, gdy ktoś z naszego otoczenia jest nią zagrożony. Wobec nieuleczalnie chorych zataja się, w miarę możliwości, ich stan i wielu lekarzy tak samo jak współczujący członkowie rodziny jest zdania, że lepiej jest czynić choremu fałszywą nadzieję aniżeli powiedzieć prawdę o stanie jego zdrowia. Ilu ludzi zostało przez to pozbawionych możliwości uświadomienia sobie kresu swojego życia i zajęcia się śmiercią! Okazuje się nie być paradoksem, iż śmierć, jako część składowa życia, która pojawia się w roli nieuchronnego faktu, zostaje przez wielu przemilczana ze strachu.
Już sam nasz język wskazuje bardzo dokładnie, że śmierć traktujemy jak wroga: mówimy, że jesteśmy nią „zagrożeni", umrzeć „musimy". Tak jak mówimy dziecku, że nie rozumie pewnych spraw, tak odmawiamy umierającemu zdolności rozwijania jego indywidualnego rozumienia życia i śmierci, a tym samym odbieramy mu szansę uczenia się i narastania możliwości świadomego objaśnienia jego sytuacji. Traktujemy śmierć jak ciemne, nieszczęsne misterium i przeszkadzamy sobie wzajemnie w głębszym w nią wniknięciu. Aby ochraniać krewnych umierającego, przemilczamy wobec jego bliskich rzeczywisty stan jego zdrowia, ci zaś robią wszystko, by zataić prawdę wobec chorego. Obie strony czynią to ze strachu przed śmiercią i stratą ukochanego człowieka.
Smutek z powodu utraty kogoś bliskiego jest całkowicie naturalny. Przeżywamy go jako okres wielkiego bólu, podczas którego stopniowo rozluźniamy się i uczymy radzić sobie z naszą nową sytuacją. W podobny sposób umierający może wykonać to smutne zadanie i świadomie przygotować się do swojego odejścia, jeżeli stworzymy mu do tego warunki.
W tym celu jednak konieczne jest przezwyciężenie strachu przed śmiercią. Dopóki będziemy odczuwać śmierć jako coś strasznego i groźnego, będziemy zaprzeczać jej wobec umierającego. Wychodzimy oczywiście z założenia, że umierający tak samo jak my nie chce uwierzyć w swoją śmierć. Czy może tak być, abyśmy w tym ważnym czasie zostawili go, nikczemnie, samemu sobie? Wszyscy wyczuwamy intuicyjnie, kiedy „nasz czas nadszedł", tak jak zwierzę, które wraca do spokojnego miejsca, gdy czuje zbliżającą się śmierć. Możemy wprawdzie próbować cokolwiek się łudzić, lecz w swoim najgłębszym wnętrzu każdy wie, kiedy mija czas jego życia na tej ziemi.
Wielu ludzi ze strachu przed śmiercią wyraża chęć „szybkiego końca" bądź łagodnego uśpienia. Sądzą oni, że można wsadzić głowę w piasek i w ten sposób uniknąć konfrontacji z owym drażliwym tematem. Jest faktem, iż możemy jeszcze żywić różnorakie pobożne życzenia, nie wiemy, kiedy i jak umrzemy, ale jedno jest pewne, to mianowicie, że umrzemy, i tego tematu nie powinniśmy unikać, póki jeszcze jesteśmy przy życiu.
Pierwsze pytanie, które powinniśmy sobie postawić, brzmi: dlaczego czujemy lęk przed śmiercią? Pobudzenie naszego strachu wynika stąd, iż śmierć jest dla nas wielką niewiadomą. Nie wiemy, co nas oczekuje, co przed nami stoi. Jesteśmy przywiązani do życia i boimy się je utracić lub nie wyczerpać go całkowicie. Jeśli chcemy te obawy przezwyciężyć, musimy sobie, po pierwsze, uświadomić, że śmierć jest faktem, którego nie unikniemy. Już przez samą świadomość, iż życie nie trwa wiecznie, będziemy je intensywniej odczuwali i wykorzystywali. Nie przywiązujmy zatem tak dużego znaczenia do spraw błahych, a koncentrujmy się na tych, na których nam szczególnie zależy. Wiedza o śmiertelności naszego fizycznego ciała prowadzi do tego, że coraz mocniej i mocniej dążymy do takiego urzeczywistniania się, jakie najbardziej odpowiada naszej istocie. Stąd też możemy się mniej obawiać, że czegoś zaniedbamy albo że życie przepłynie obok nas.
Drugi krok związany jest z faktem bliższego zajęcia się „nieznanym".
Gdy w Anglii uruchomiona została pierwsza lokomotywa, ludzie uciekali przed nieznanym pojazdem jak przed potworem. Dzisiaj wydaje nam się śmieszne obawiać się kolei lub wręcz uciekać przed nią. Czujemy jednak lęk przed obcym. Jeżeli natomiast jesteśmy z czymś obeznani, znika nasz lęk i zyskuje najprawdziwszy sens słowo „zaufanie". Gdzie jest zaufanie, nie istnieje strach.
We wszystkich religijnych wyobrażeniach wiary, włącznie z chrystianizmem, życie rozpatrywane jest jako całość, która od narodzin i śmierci odgradzana jest przejściem od jednego do innego bytu. Nieśmiertelna dusza człowieka znajduje się w ciągłym okrężnym ruchu - od urodzenia do śmierci i ponownego urodzenia. Śmierć jest jakby drzwiami przez które wkraczamy do innego świata, nazywanego przez nas „drugą stroną". Prawie każde z nas nosi w sobie wiarę w nieśmiertelność duszy, ową część swojej indywidualnej religijności, przy czym z religią w sensie słownym pojmowane jest zwrotne nawiązanie do tego, co boskie albo duchowe (łac. religare — znów się, z powrotem wiązać).
Gdy zatem pytamy o śmierć, wnikamy faktycznie w obszar innego świata. Innego świata, ponieważ on, jako przeciwny biegun wobec świata doczesnego, łączy religijny i duchowy aspekt ludzi i pozbawia możliwości obserwowania go przy pomocy naszych pięciu zmysłów. Do tego niezbędne są organy świadomościowe, o których w naszej docześnie zorientowanej egzystencji często zapominamy. Śmierć, przez którą opuszczamy nasze ciało i nie „wchodzimy" w cielesną formę na tamtym świecie, wymaga od nas także zmiany w świecie doczesnym „od zewnątrz do wnętrza". Stąd też mogą nam pośredniczyć w wiedzy o życiu jako całości tylko nauki ezoteryczne (ezoteryczny - zwrócony do wnętrza, w przeciwieństwie do egzoterycznego - kierowanego na zewnątrz).
Tak więc musi być dla nas jasne, że tylko na drodze ezoterycznej możemy wniknąć w to, co jest nieznane w śmierci i w to, co po niej nastąpi. Świat doczesny jest ograniczony przez śmierć. Wszystkiego, co nas potem czeka, doświadczamy dopiero wówczas, gdy będziemy gotowi uznać się za wewnętrznie otwartych. Wiedza o reinkarnacji rzuca całkiem nowe światło na życie i śmierć. To, co mogliśmy doświadczyć w życiu poprzednim (w śmierci), może dla naszego obecnego życia stanowić największą korzyść, gdyż otrzymujemy obszerny obraz naszej prawdziwej istoty i drogi rozwojowej. Możemy nie rozwiązane sytuacje z poprzedniego życia przetworzyć i uwolnić się od dawnego cierpienia. Terapia reinkarnacyjna pokazała nam, iż przez nawrót do wcześniejszego życia jesteśmy na drodze do wyleczenia najgłębszych ran duszy. Dlatego zajęcie się wiedzą o reinkarnacji równocześnie daje w naszym obecnym życiu możliwość uzyskania ozdrowienia cielesno-duchowego.

hjdbienek : :
lip 03 2010 Dzień 21. Życie jest cudowne — jeśli...
Komentarze: 0

Ten dzień odpoczynku mógłbyś zacząć od złożenia sobie gratulacji za to, że wytrwałeś aż do dzisiaj. Życie każdego z nas coś znaczy — tak naprawdę znaczy bardzo wiele zarówno dla nas samych, jak i dla innych. Klasyczny film Franka Capry Życie jest cudowne przypomina nam, że nasze żywoty są ze sobą splecione na bardzo wielu poziomach. Jednak mimo tego że co roku film ten wyświetlany jest w różnych stacjach po kilkadziesiąt razy, niewielu z nas znajduje dość czasu, aby zauważyć sieć wzajemnych połączeń, które tworzą fakturę naszego życia.
Poświęć więc teraz kilka chwil, aby w wyobraźni cofnąć się w przeszłość i odnaleźć zarówno małe, jak i znaczące sytuacje, w których wpływałeś na świat wokół Ciebie w pozytywny sposób. Być może pomagałeś rodzeństwu odrabiać prace domowe albo wygrałeś grę z przyszłym sportowcem bądź udzieliłeś wskazówek przyjacielowi stojącemu na życiowym rozdrożu — mogłeś też pomóc bezdomnemu czy wyrazić opinię, która spowodowała wstrzymanie kiepskiego projektu. Możliwe też, że wsparłeś kiedyś organizację charytatywną. Poszukaj sytuacji, w których Twoje słowa lub czyny wpłynęły na czyjeś życie. Sporządź ich listę — wymień je razem z ich skutkami, nawet jeśli ujawniły się one dopiero wiele lat później. Niekiedy czyny, które najbardziej cenią inni, nie są tymi, które sami cenimy najbardziej. Zdecyduj również, jak ważny bywałeś dla innych — znajdź też sytuacje, które okazały się ważne dla Ciebie. Niewielka „zmiana kursu" we właściwym momencie może zadecydować o tym, jak potoczą się czyjeś losy. Dysponując tymi wszystkimi doświadczeniami jako dowodami na to, że nawet codzienne czynności mają duże znaczenie, poświęć kilka chwil, aby wypisać działania, które chciałbyś podejmować w przyszłości i które będą mieć wpływ na życie innych ludzi oraz na kształt otaczającego Cię świata. Gdy je zapiszesz, zastanów się, w jakich okolicznościach chciałbyś je podejmować, i zacznij cieszyć się, że żyjesz!

Jesteś częścią żyjącego wszechświata — nawet teraz, gdy czytasz tę publikację. Zauważ, jakie znaczenie dla rozwoju owego wszechświata miały działania, które podejmowałeś. Zastanów się nad tym, czego dowiedziałeś się dzięki tej publikacji — nad tym, jak jeszcze mógłbyś stać się aktywnym uczestnikiem otaczającego Cię świata w najbliższych tygodniach, miesiącach i latach. Zacznij chcieć, pragnąć i marzyć. Jeżeli chcesz, od jutra możesz zacząć nowy cykl ćwiczeń. Dziś zrób dla siebie coś, co naprawdę uwielbiasz. Wąchaj kwiaty, oglądaj zachód słońca, poczuj deszcz, tańcz w rytm muzyki i dotknij czyjegoś serca. Podziękuj sobie i podziękuj Twojemu Stwórcy. Przeżyj ten cud zwany życiem. Zasługujesz na to.

hjdbienek : :