Kategoria

Homo Sapiens, strona 42


sie 11 2009 Środki uzależniające
Komentarze: 0

Termin środki „rekreacyjne" najogólniej odnosi się do rozmaitych substancji zażywanych po to, aby polepszyć, zniekształcić, lub w inny sposób oddziaływać na percepcję. Z początku ucieka się do nich, gdyż dostarczają przyjemnych przeżyć. W naszym społeczeństwie źródłem przyjemności może stać się wiele środków, głównie zaś alkohol, opiaty (morfina, kodeina, heroina), marihuana, kokaina oraz różne halucynogeny, takie jak meskalina czy LSD. Lista tych substancji mogłaby być znacznie dłuższa; zmieniają one chemizm mózgu i dlatego mówi się, że wpływają na psychikę. Ten, kto jest przeciwny używaniu kawy, herbaty, a nawet cukru może mieć powody, by nazywać je narkotykami. W ostatnim dziesięcioleciu naukowców zafascynowało odkrycie, iż mózg ludzki zdolny jest syntetyzować substancje chemiczne bardzo podobne do opiatów. Nazwali je endorfinami, od „end-" oznaczającego „wewnętrzny" i „orfin" mającego ten sam rdzeń co słowo morfina. Te „wewnątrzustrojowe opiaty" są naturalnymi środkami uśmierzającymi organizmu i faktycznie okazują się o wiele silniejsze niż leki przeciwbólowe kupowane w aptekach. Ostatnie badania wykazały także, iż mózg posiada odrębne receptory reagujące na te endorfiny. Zażywany przez nas opiat z zewnątrz (zwany opiatem egzogenicznym) wpływa przeciwbólowo na mózg działając dokładnie na te same receptory. To, że takie receptory w ogóle istnieją, oznacza, że muszą czemuś służyć; wydaje się, iż wewnętrzne i zewnętrzne opiaty pełnią tę samą funkcję - ponieważ działają na te same receptory. Na mózg może jednak wpływać też szereg substancji wyliczonych na początku, w tym bardzo silnych, zmieniających psychikę, halucynogenów. Sądzimy, że w mózgu muszą istnieć receptory reagujące również na nie i na ich odpowiedniki (substancje chemiczne o tej samej wartości). Innymi słowy, musimy być zdolni, przynajmniej w pewnym stopniu, do syntetyzowania takich narkotyków wewnątrz naszego organizmu; w przeciwnym razie, po co powstałyby receptory, które je wiążą? Wniosek ten podsuwa nam odpowiedź na trudne pytanie: dlaczego człowiek od niepamiętnych czasów poszukuje leków wpływających na psychikę i nimi eksperymentuje? Być może świadomość organizmu ludzkiego ma znacznie szerszy zasięg niż przypuszczamy. Narkotyki zmieniające psychikę najwyraźniej dlatego w ogóle działają , bo nasz wewnętrzny system receptorów jest do nich przystosowany. Pozostaje do wyjaśnienia dokładnie, jaki, naturalny, zdrowy stan umysłu i ciała mógłby wywoływać zmienione stany świadomości jako normalną część życia. Możliwe, że gdy nasze zapotrzebowanie na takie stany nie jest zwyczajnie zaspokajane, mamy skłonność do wypełniania tej luki odpowiednikami z zewnątrz. Jednakże odpowiedniki farmakologiczne, nie wytwarzane samorzutnie dla nas przez wrodzoną mądrość ustroju, są toksyczne. Wzrastające ostatnio przyjmowanie tych narkotyków ujawniło prawdę, że reakcje toksyczne towarzyszą niemal każdemu z nich. Na przykład, do niedawna uważano, iż marihuana jest stosunkowo bezpieczna, teraz okazało się, że ujemnie wpływa na układ odpornościowy. Podstawowy składnik aktywny w marihuanie (THC) w dużym stężeniu gromadzi się, między innymi, w śledzionie. Śledziona jest ważnym miejscem wytwarzania limfocytów T, stanowiących wyspecjalizowaną część systemu immunologicznego i pełniących ważną rolę w zwalczaniu zarówno nowotworów, jak i różnych infekcji. W organizmach osób regularnie palących marihuanę, limfocyty T walczą z chorobą mniej skutecznie niż normalnie. Nie tylko jest ich mniej, ale są osłabione i wolniej się rozmnażają w obliczu sił wroga, na przykład w trakcie zakażenia bakteryjnego. Dane o osłabieniu układu odpornościowego, jakie następuje przez nawyk palenia marihuany, jak dotąd nie zyskały należnego im rozgłosu. Jedno z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Columbia wykazało jasno, iż liczba przeciwciał, po jednym miesiącu intensywnego palenia marihuany, drastycznie się u jej palaczy zmniejszyła. Nawet po całkowitym rzuceniu palenia oznaki te występowały jeszcze przez pięć tygodni, po czym następował bardzo wolny powrót przeciwciał do normalnego poziomu. Chociaż to odkrycie immunotoksyczności (uszkodzenia układu odpornościowego) jest najbardziej uderzające w przypadku marihuany, powstaje również przy uzależnieniu od innych narkotyków. Jeśli nastawienie do zażywania środków odurzających zdecydowanie się nie zmieni, mamy przed sobą perspektywę masy ludzi, którzy przyjmując je stają się coraz bardziej podatni na choroby. Narkotyki te są szkodliwe również dlatego, że rzeczywiście zmieniają psychikę przez bezpośrednie oddziaływanie na tkankę mózgową. Z codziennych obserwacji wynika, że euforia wywołana narkotykami z czasem przeradza się w coś zupełnie innego. Człowiek zażywający narkotyki wszelkiego typu, nie tylko ma skłonność do uzależnienia się od nich i wymaga coraz to większych dawek, aby zaspokoić swoje potrzeby; zmienia się też u niego faktyczne oddziaływanie narkotyku na mózg. W miejsce przyjemnych doznań pojawia się ospałość, reakcja ucieczki, depresja, apatia i inne, wyniszczające stany psychiczne. Czasami lekarze określają to jako „ukryte stany umysłu", ale jest także możliwe, że ciągłe zażywanie narkotyków już rzeczywiście zmieniło strukturę tkanki mózgowej. Ośrodki mózgowe, odpowiedzialne za emocje i rytmy biologiczne, stymulowane są przez wiele narkotyków i mamy dowody na to, że ten sztuczny wzlot prowadzi do pewnego rodzaju przeciążenia lub wypalenia wewnętrznego. Nie muszę rozwodzić się nad tym, że zażywanie narkotyków wyrządza młodym ludziom wielką krzywdę i sprawia, iż trudne przejście do dorosłości staje się jeszcze trudniejsze; może młodego człowieka wypaczyć. Narkotyki najwyraźniej są bezpośrednią przyczyną przestępstw, wypadków, samobójstw i zabójstw. Jak się później dowiemy, osiągnięcie naturalnego, dobroczynnego wzlotu świadomości może być wielkim krokiem naprzód w rozwoju osobowości. Narkotyki mogą, na krótko, taki stan naśladować, ale tak naprawdę są jego wrogami. Palenie, picie i narkomania istnieją, gdyż zaspokajają naturalne, nieposkromione pragnienia. Aby znaleźć odpowiedź na rodzące się wraz z tym problemy, musimy raz jeszcze przyjrzeć się umysłowi ludzkiemu. Dlaczego niektórzy tak gorąco pragną środków pobudzających psychikę? Czy możemy je zastąpić innymi bodźcami - takimi, które nie wymagają czynnika z zewnątrz - a byłyby rzeczywiście przydatne w naprawdę zdrowej egzystencji? Moją odpowiedzią jest zdecydowane „tak". Istnieją techniki dające znacznie więcej radości i bardziej pobudzające do życia niż alkohol, nikotyna i inne środki toksyczne. Dowiemy się o nich w drugiej części tej publikacji.

hjdbienek : :
sie 10 2009 Alkohol
Komentarze: 0

Nikt już teraz nie zaprzecza, że alkoholizm jest chorobą. Wskaźnik śmiertelności wśród alkoholików jest wyraźnie wyższy od średniej (wielkość ta wzrasta jeszcze bardziej, gdy są również palaczami). U długoletnich alkoholików wskaźnik śmiertelności jest trzykrotnie wyższy niż u osób niepijących. Umierają oni najczęściej z powodu chorób układu trawiennego, niedożywienia, samobójstw i wypadków samochodowych. Często występuje też uszkodzenie mięśnia sercowego, tkanki mózgowej, wątroby, trzustki oraz żołądka. Gdy chodzi o sporadyczne picie alkoholu, wydaje się natomiast, że i społeczeństwo i środowisko lekarskie przyjmują inną postawę. Niektórzy lekarze wręcz sugerują, iż małe ilości alkoholu mogą nawet oddziaływać korzystnie. Zazwyczaj uważają, że wypicie jednego kieliszka, Na przykład wina, czasowo obniża ciśnienie krwi, uwalnia od zahamowań i zmartwień. Warto zauważyć, że pacjenci, zapytani w ankiecie „Co rozumie się przez nadmierne picie alkoholu?" w odpowiedzi oznaczali „nadmiar" jako ilość przewyższającą swe własne spożycie. Uważam, że alkohol jest toksyną. Osłabia jasność percepcji i koordynację motoryczną. Zatruwa serce, wątrobę i mózg w sposób, jak się zdaje, nieodwracalny. Przyczynia się do bezsensownej śmierci w wypadkach samochodowych, sięgających 25 tys. rocznie. Coś, co nawet w małych ilościach jest tak szkodliwe, na pewno nie może przyczyniać się do zdrowia; dlatego zalecam całkowitą abstynencję. Co najczęściej powoduje powstawanie nałogu? Predyspozycja do alkoholizmu może być dziedziczna, może też być skutkiem wychowania. Okazuje się, że bliźnięta, rozdzielone w dzieciństwie i osobno wychowywane, gdy dorosną przejawiają podobne skłonności do picia alkoholu. Jeśli jedno z nich staje się alkoholikiem, z drugim dzieje się podobnie, mniej więcej w tym samym czasie. Inni popadają w nałóg z wolna, lecz systematycznie, poczynając od przypadkowego picia w młodości. Znamienne jest przy tym to, że zarówno picie alkoholu, jak i palenie tytoniu zaczynają się najczęściej w wieku dojrzewania, w okresie gdy świadomość własnej osobowości jest jeszcze niejasna i nie ukształtowana. Pomaga to obydwu nawykom zakorzenić się na głębokim poziomie osobowości i sprawia, że trudno jest tę utrwaloną postawę psychiczną zastąpić zdrowymi wzorcami myślowymi dorosłych. Podobnie jak w przypadku palenia, leczenie alkoholizmu wymaga samodzielnej, głęboko sięgającej zmiany postawy. Prowadzone z powodzeniem programy grupowe, na przykład „Anonimowych alkoholików", pomagają w dokonaniu takiej wewnętrznej przemiany. Bez niej nic doprawdy nie uda się zmienić.

hjdbienek : :
sie 09 2009 Palenie papierosów, alkohol i środki uzależniające...
Komentarze: 0

Gdyby społeczeństwo odrzuciło papierosy, alkohol iśrodki „rekreacyjne" szpitale mielibyśmy prawie puste. Znaczny procent pacjentów trafia do szpitala z powodu choroby, której początków bądź pogorszenia można doszukać się właśnie w paleniu tytoniu, piciu alkoholu, nałogowym zażywaniu marihuany lub silniejszych narkotyków, a czasami w połączeniu ich wszystkich. Pokrótce omówię niebezpieczeństwo, jakie to stwarza dla zdrowia. Wszyscy wiemy doskonale, że palenie, picie oraz narkomania i lekomania mają bardzo niewielkie poparcie w społeczeństwie. Ostrzeżenia, dobre chęci, a nawet kampanie uświadamiające nie na wiele się jednak tutaj przydają. Powstaje więc ważne pytanie - na czym to faktycznie polega, co zrobić, żeby pozbyć się tych wyraźnie groźnych nałogów. Palenie papierosów Ponad 70 min Amerykanów pali, ponieważ się przyzwyczaili do nikotyny - wielu lekarzy powiedziałoby, że się od niej uzależnili. Nikotyna jest trucizną, do której organizm może się przyzwyczaić, podobnie jak przyzwyczaja się do alkoholu. Gdy raz organizm przezwycięży początkowy wstręt do nikotyny, „przyjemne" skutki palenia podtrzymują nawyk. Te przyjemności tkwią w dużym stopniu w psychice - palacz traktuje papierosy jako środek pobudzający lub odprężający, zależnie od swej potrzeby psychicznej. Palenie niewątpliwie bardzo przyczynia się do powstawania chorób serca i nowotworów, naszych dwóch głównych zabójców. Choroba wieńcowa serca jest pięćdziesięciokrotnie częstsza u palaczy niż u niepalących. W porównaniu z niepalącymi, osoby wypalające jedną paczkę papierosów dziennie, osiem razy częściej mogą zachorować na raka płuc. Prawdopodobieństwo to wzrasta osiemnastokrotnie, jeśli wypala się od jednej do dwóch paczek dziennie i dwudziestojednokrotnie, gdy wypala się ponad dwie paczki dziennie. Aktualny wskaźnik śmiertelności, w porównaniu z niepalącymi, jest wśród palaczy 70% wyższy w przypadku choroby wieńcowej serca, 500% wyższy w przypadku zapalenia oskrzeli i raka oraz 1000% wyższy w przypadku raka płuc. U palaczy istnieje znacznie większe prawdopodobieństwo wystąpienia różnych innych chorób, między innymi rozedmy płuc, wrzodów, nowotworów ust, przełyku, żołądka i pęcherza moczowego. Tak zwane papierosy o niskiej zawartości substancji smolistych często zawierają większe ilości innych toksyn, a papierosy o niskiej zawartości nikotyny skłaniają palacza do częstszego palenia. Nie ulega wątpliwości, iż palenie jest rodzajem choroby i wymaga natychmiastowej uwagi lekarzy. Opracowano wiele programów, aby pomóc ludziom rzucić palenie i prawie wszystkie mogą być skuteczne. Programy grupowe, sponsorowane przez American Cancer Society OSmerykańskie Stowarzyszenie do Walki z Rakiem) oraz przez szpitale, okazały się bardzo skuteczne. W grupach tych otrzymuje się życzliwą zachętę innych palaczy usiłujących zerwać z nałogiem, co jest bardzo pomocne w czasie zwalczania przedłużających się objawów prawdziwego uzależnienia nikotynowego. Badania wykazały, że nie ma jakiejś jednej skutecznej metody. Osoby, którym udało się rzucić palenie, zwykle próbowały to robić kilkakrotnie, stosując różne metody, aż do całkowitego uwolnienia się od nałogu. Jestem przekonany, iż palenie kończy się wraz z pojedynczą "mutacją" w mózgu nasuwającą myśl, „Nie mam już na to więcej ochoty". Jednocześnie intuicyjnie palacz uświadamia sobie „Mogę rzucić palenie, łatwo sobie z tym poradzę". Innymi słowy, to nie leczenie zadziałało, a raczej dopiero co powstałe przekonanie, że to właściwie nie jest trudne. Jeżeli pozwoli się mu dotrzeć do psychiki, wtedy już każde leczenie będzie skuteczne, w tym również zwyczajne zaprzestanie palenia. W rzeczywistości lekarze przyczyniają się do tego, że pacjentom trudno jest zerwać z nałogiem; utrwalają myśl, jak ciężka to sprawa, a na poparcie tego dają szczegółowy opis głodu nikotynowego. Pozwalają niewłaściwej postawie, nieprawidłowemu widzeniu rzeczywistości zakorzenić się w umysłach swych pacjentów. Sądzę, iż pomaga to zrozumieć, dlaczego ludzie robią sobie krzywdę i palą, mimo, że są świadomi grożącego im niebezpieczeństwa. Chęć rzucenia nałogu przychodzi wtedy, gdy pojęcie niebezpieczeństwa nie jest obecne.

hjdbienek : :
sie 09 2009 Rola odżywiania, czyli związek między...
Komentarze: 1

Chociaż ogólnie głośno mówi się, że istnieje związek między powstawaniem raka a sposobem odżywiana, środowisko medyczne, a właściwie całe środowisko naukowe, bardzo opieszale podchodziło do jego ustalenia. Ostatnio jednak bardzo wielu naukowców doszło do przekonania, że takie powiązanie istnieje. The National Research Council (Krajowa Rada Badań Naukowych USA) wydała raport zatytułowany Diet, Nutrition and Cancer {Dieta, odżywianie a nowotwór złośliwy). Stanowi on, jak dotąd, najbardziej wszechstronny przegląd ogólnoświatowych badań nad sposobem odżywiania i powstawaniem nowotworów złośliwych, lecz jak to jest w zwyczaju - zastrzega się, że dowody na związek między nimi ciągle nie są wystarczające. Niemniej Rada ta zamieściła następujące wskazówki dietetyczne, mające pomóc w zapobieganiu nowotworom: 1. W codziennym pożywieniu należy znacznie ograniczyć tłuszcze. U przeciętnego Amerykanina tłuszcze stanowią około 40-45% wszystkich pobieranych kalorii dziennie. Raport zaleca obniżenie do 30%, co dla wielu osób oznacza zmniejszenie ilości tłustych potraw o połowę. Rada zauważa, iż spożycie tłuszczów łączy się z pewnymi odmianami nowotworów, z rakiem piersi, okrężnicy, gruczołu krokowego, a dowody tego związku są niewątpliwe. Właśnie te odmiany nowotworów są głównymi zabójcami w naszym społeczeństwie. 2. Należy spożywać więcej gruboziarnistych produktów zbożowych, świeżych owoców oraz warzyw, szczególnie tych, które zawierają dużo witaminy C. Rada zwraca również uwagę na owoce i warzywa bogate w beta-karoten — organiczną substancję chemiczną, którą organizm przekształca w witaminę A. Zawarty on jest w ciemnozielonych warzywach liściastych, marchwi, dyni i we wszystkich odmianach kapusty, takich jak brokuły, brukselka oraz kalafior. 3. Należy bardzo ograniczyć spożycie produktów konserwowanych solą, marynowanych lub wędzonych. Do nich należą: kiełbasa, boczek, parówki, ryby wędzone oraz szynka. Rada nie zaleca jeszcze diety całkowicie bezmięsnej, lecz w dalszej części publikacji podam argumenty przemawiające za taką dietą. 4. Należy zachować umiar w piciu alkoholu. Dając to zalecenie Rada wskazuje na ścisłe powiązanie alkoholu z rakiem jamy ustnej, przełyku i żołądka. Wprawdzie zezwala na picie alkoholu, lecz czyni to bardzo ostrożnie. Jestem przekonany, że alkohol, w każdej ilości, naraża osobę pijącą na wyższe ryzyko zachorowania na raka. 5. Należy unikać preparatów witaminowych w dawkach przekraczających dzienne zapotrzebowanie. Uzasadnia się to tym, że niektóre witaminy, szczególnie witaminy A i E w dużych ilościach mogą być toksyczne. Lekarze jednak rzadko się z tym spotykają; moim zdaniem, preparaty witaminowe korzystnie wpływają na organizm. Na przykład, witaminy A, C i E prawdopodobnie odgrywają pewną rolę w zapobieganiu rakowi, choć optymalne ich dawki nie zostały ustalone. Witaminy C i E działają jako przeciwutleniacze, neutralizujące działanie pewnych czynników rakotwórczych. Witamina A pomaga w zahamowaniu niektórych przedrakowych zmian w błonach komórkowych. Zazwyczaj podaję moim pacjentom dodatkowe zalecenia co do sposobu odżywiana, codziennych przyzwyczajeń i zapobiegania nowotworom. Oto one: 1. Nie pal tytoniu. Dym tytoniowy nie tylko bezpośrednio wywołuje raka płuc, ale zmniejsza odporność na czynniki rakotwórcze znajdujące się w powietrzu, a także na inne substancje, które same w sobie nie są rakotwórcze. 2. Nie przejadaj się. Otyłość ma związek z dużą zachorowalnością na pewne rodzaje raka, szczególnie raka macicy i nerek. 3. Nie pij alkoholu, nawet w małych ilościach. 4. Unikaj nadmiaru gorącej kawy i herbaty oraz coli. Zbyt duże ilości gorącej herbaty wiąże się w Japonii z powstawaniem raka żołądka. Wydaje się, że zachorowalność na raka trzustki jest większa wśród osób pijących dużo kawy, to znaczy więcej niż trzy filiżanki dziennie. Kawa, herbata, czekolada i cola zawierają dużo substancji zwanych metyloksantynami. Zachodzi podejrzenie, że wywołują one pewne reakcje komórkowe, uwrażliwiające te komórki na niektóre hormony, choć zależności te nie są w pełni jasne. Niemniej doradzam ostrożność. 5. Pożywienie winno obfitować w błonnik i inne części nietrawione. Istnieje związek między rakiem okrężnicy a niskobłonnikową dietą Zachodu. Błonnik zawarty w pełnym ziarnie, owocach i warzywach prawdopodobnie neutralizuje substancje potencjalnie rakotwórcze, gdy przechodzą one przez jelita podczas trawienia. W każdym razie, jeżeli pożywienie zawiera dużo błonnika, jest się mniej narażonym na raka okrężnicy. 6. Unikaj mięsa i ryb z rusztu oraz wszelkich potraw przypalonych. Dowiedziono zupełnie wyraźnie, iż opiekanie nad węglem drzewnym wytwarza z przypalonych tłuszczów substancje rakotwórcze. 7. Zażywaj dodatkowo preparaty witaminowe, jeśli twoje pożywienie jest ubogie w witaminy A, C i E. 8. Unikaj żywności spleśniałej i nieświeżej. Wiadomo, że pleśń wytwarza substancje rakotwórcze. 9. Nie ograniczaj swego pożywienia do ciągle tych samych kilku potraw. Wyżywienie urozmaicone może zapobiec pobraniu zbyt dużych ilości tych samych substancji rakotwórczych, w tym także naturalnych, wytwarzanych prawdopodobnie przez różne warzywa, żeby obronić się przed owadami lub zakażeniem grzybami, choć ta dziedzina nie jest jeszcze przez naukowców bliżej poznana. 10. Jedz z umiarem i pij jak najwięcej czystej wody (sprawa toksyn przemysłowych w naszej wodzie pitnej coraz częściej wywołuje zaniepokojenie). Zalecenia dodatkowe podam w puźniejszych częściach publikacji ale już teraz widać, że jeśli mamy zapobiegać nowotworom, podejście do diety powinno być - w ogólnych zarysach - zbliżone do tego, jakie zaleca się w przypadku pozostałych chorób cywilizacyjnych. Poza tym, olbrzymią ilość wyodrębnionych czynników, przyczyniających się do powstawania raka podzielić można na dwie, szeroko pojęte kategorie: - czynniki zewnętrzne, w tym wirusy, substancje rakotwórcze i niekorzystny wpływ środowiska; - czynniki wewnętrzne, związane z żywicielem, (o znaczy z osobą chorą na raka. To właśnie one wywołują w samym organizmie podatność na !ę chorobę. Teoretycznie prawie wszystkim nowotworom złośliwym można zapobiec, jeśli będzie się unikać czynników przyczynowych (choć wyłączenie ich wszystkich nie wydaje się możliwe), a nade wszystko, jeśli zwiększy się swoją odporność. W sumie, to co już o raku wiemy pozwoli nam wnikliwiej poszukiwać połączenia między umysłem a ciałem.

hjdbienek : :
sie 08 2009 Techniki oddziaływania psychicznego i samoistna...
Komentarze: 1

Z badań medycznych uczymy się coraz więcej o związku umysłu i ciała w różnych chorobach i rak nie jest tu wyjątkiem. Rzadkim, lecz wśród chorych na raka dobrze znanym zjawiskiem jest „spontaniczna remisja", czyli całkowite cofnięcie się nowotworu z przyczyn zupełnie nieznanych. Lekarze regularnie zajmujący się chorymi na raka wiedzą doskonale, że pacjenci nastawieni bardzo pozytywnie radzą sobie o wiele lepiej niż ci z postawą negatywną, bezradni i pełni rozpaczy. W roku 1975, dr Carl Simonton, specjalista chorób nowotworowych opisał przebieg leczenia i nastawienia do niego 152 pacjentów chorych na raka. Reakcję każdego pacjenta na leczenie oceniano według skali od celującej do słabej. Dwudziestu pacjentów wykazało się celującą reakcją na leczenie. Wszyscy oni przyjmowali - jako to określono - postawę pozytywną. Czternastu z nich było w bardzo ciężkim stanie przed rozpoczęciem leczenia i - według wszelkich dostępnych danych statystycznych -miało mniej niż 50% szans na przeżycie pięciu lat. Dwudziestu dwóch pacjentów wyjątkowo źle znosiło leczenie. Ponadto, wszyscy negatywnie oceniali swoją sytuację. Te pozytywne i negatywne postawy są w rzeczywistości dalszym ciągiem pozytywnych lub negatywnych procesów myślowych. Postawy pozytywne wytwarzają potężne emocje, takie jak wiara, nadzieja, odwaga, szczęście i zaufanie. Skrajnym przeciwieństwem są postawy negatywne; wywołują one równie potężne uczucia lęku, wrogości, bezradności i rozpaczy. Tak więc nastawienie do choroby nie jest czymś, co można by lekceważyć. Gdy myślimy o zdolności organizmu do zwalczania kryzysu i w grę wchodzi postawa pozytywna i negatywna, to tak jakbyśmy przechodzili dwie różne choroby - jedną uznajemy za uleczalną, drugą zaś za nieuleczalną. Czy postawy pozytywne można tworzyć, czy też muszą one wynikać z usposobienia? Różne metody oddziaływania psychicznego, w tym terapie wizualne, rokują nadzieje na to, że staną się środkiem wspomagającym w leczeniu raka. W jednej z takich metod mówi się pacjentom, żeby wyobrazili sobie swoją chorobę, jej leczenie i obronę swego organizmu, tworząc własne, konkretne ich wizje. Jedni widzą bitwy w kosmosie, drudzy przepływające masy światła i ciemności. Kiedyś spotkałem się z taką techniką. Było to fascynujące. Do mego gabinetu zgłosiła się pacjentka na badania lekarskie w związku z podaniem o pracę. Była energiczną, młodą kobietą, wyjątkowo inteligentną i sympatyczną. Analizując jej kartę chorobową odkryłem, że u pacjentki tej kiedyś rozpoznano non-Hodgkin lymphoma - chłoniaka nieziarniczego węzłów chłonnych. Poradzono jej wtedy, aby leczyła się w jednej z najbardziej znanych klinik, związanej ze słynną Akademią Medyczną w okolicach Bostonu. Tam przeprowadzono wstępną fazę chemioterapii. Nowotwór był w stadium krańcowo zaawansowanym, określonym jako stadium lV B, co oznaczało między innymi zajęcie szpiku kostnego. Pacjentka była niezmiernie osłabiona ubocznym działaniem leków i postanowiła przerwać leczenie. Zarówno jej ojciec, jak i matka byli lekarzami, była więc pod silną presją całej rodziny, aby dalej prowadzić leczenie. Nie uległa temu naciskowi, opuściła kraj i na rok zamieszkała w małym miasteczku europejskim. Przestudiowała tam dokładnie proste techniki wizualizacji dr Simontona, po czym samodzielnie je stosowała. Po roku wróciła do Bostonu. Zauważyła, że jej powiększone węzły chłonne oraz nieprawidłowe zmiany w różnych częściach ciała samoistnie się zmniejszyły. Gdy badano ją ponownie na oddziale chorób nowotworowych tego samego szpitala, gdzie poprzednio przebywała, wszyscy lekarze byli ogromnie zdziwieni całkowitym brakiem jakichkolwiek oznak, iż pacjentka chorowała na raka. Chcieli się dowiedzieć, jaką chemioterapię stosowała i gdzie się leczyła. Gdy powiedziała im, że nie poddała się żadnej dodatkowej, standardowej metodzie leczenia, lecz zupełnie samodzielnie stosowała technikę Simontona, reakcja lekarza była typowa dla tego środowiska. Dowiedziała się, że jej powrót do zdrowia znany jest jako samoistna remisja, zabrakło natomiast dalszej dyskusji i wyjaśnienia, na czym samoistna remisja polega. Uznali, iż sam termin zwalnia ich od omówienia tego zjawiska. Podobnie jak wielu naukowców i lekarzy, nie chcieli weń wnikać. Tymczasem pacjentka stosowała konkretną metodę i przynajmniej w jej umyśle istniał związek między tą metodą a osiągniętymi wynikami klinicznymi. Niedawno miałem inny przypadek. Pacjentka z rakiem płuc, wyjątkowo dobrze reagująca na naświetlanie i chemioterapię, w dwa lata po wyleczeniu zwierzyła mi się, że codziennie rano siadywała z zamkniętymi oczami i powtarzała przez mniej więcej 10 minut: „Będę się czuła lepiej, całkowicie wyzdrowieję". Powiedziała, iż była szczerze przekonana, że tak się stanie i w pełni wierzyła w swoją formułkę. Powtarzała to cztery lub pięć razy dziennie, ale nie mówiła o tym nikomu, nawet mnie. Dopiero w kilka lat później wyjawiła swój sekret. Teraz, po trzech latach od pierwszej fazy leczenia, nie występują u niej żadne objawy kliniczne raka płuc. O przypadkach tych wspomniałem później kilku moim pacjentom, doradzając im, aby nie mówili nikomu, że stosują taką metodę. Miała to być ścisła tajemnica; obawiałem się, że negatywne komentarze rodziny i przyjaciół mogłyby zmniejszyć skuteczność tej techniki. Jestem przekona¬ny - a wynika to z dotychczasowych obserwacji tych pacjentów - że wracają do zdrowia szybciej niż inni. Usilnie zalecam też, żeby nadal prowadzili leczenie naświetlaniami, chemioterapię lub poddali się zabiegowi chirurgicznemu, jeśli onkolog, specjalista chorób nowotworowych uzna to za konieczne. Uważam też, iż techniki oddziaływania psychicznego odgrywają ważną rolę i co najmniej wspierają proces leczenia. Jestem głęboko przekonany, że można wyodrębnić typ osoby podatnej na nowotwory. Jednocześnie wierzę, że raka można przezwyciężyć, że można zarówno mu zapobiec, jak i go wyleczyć przez przyjęcie właściwej postawy psychicznej. Wyjaśniałem już, że komórki nowotworowe, w bezrozumnym, bezużytecznym rozmazaniu tracą kontakt ze swą podstawową inteligencją, umiejętnością działania na poziomie genetycznym, które powinno regulować prawidłowy podział komórek. W nie wyjaśniony sposób owe techniki oddziaływania psychicznego przywracają inteligencję przez działanie z poziomu świadomości umysłu — jedna inteligencja w naszym ustroju oddziaływa na drugą i sprowadza ją do normy. Najbardziej obiecujące jest to, iż leczenie ma swe źródło w ustroju pacjenta i zachodzi dzięki połączeniu umysłu z ciałem.

hjdbienek : :
sie 07 2009 Aktualne metody leczenia nowotworów
Komentarze: 0

Całkowicie zadowalająca metoda nie istnieje. Obecne możliwości to: Zabieg chirurgiczny. Jeśli guz występuje tylko w jednym narządzie lub jego części, wtedy czasami usunięcie go (lub tej części) może być skuteczne. Zdarza się to jednak rzadko. Zabieg chirurgiczny często okalecza, co jest źródłem rozpaczy pacjentów, i może spowodować poważne zaburzenia czynnościowe wywołane usunięciem z organizmu sprawnego narządu. Naświetlania. Niektóre komórki nowotworowe giną pod wpływem naświetlania jonizującego lub wysokiej dawki promieni rentgenowskich. Problemem jest oczywiście to, że napromienianie uszkadza jednocześnie prawidłowe, zdrowe komórki. Ten sposób leczenia może wywołać daleko idące skutki uboczne oraz utratę sił pacjenta, który będzie czuł się bardzo osłabiony i chory. Naświetlanie właściwie nowotworów nie leczy. Chemioterapia. Stosowanie leków, czyli chemioterapia, jest skuteczna w przypadku niektórych rodzajów raka. Leki te powodują jednak liczne, poważne objawy uboczne: znaczne osłabienie i utratę sił, nudności, wymioty, utratę włosów oraz impotencję i bezpłodność. Powodując zmniejszoną odporność organizmu, o czym już wspomniałem, chemioterapia może sprawić, iż pacjent będzie bardziej podatny na inne rodzaje raka.

hjdbienek : :
sie 07 2009 Nowotwory złośliwe
Komentarze: 0

Mianem nowotworu złośliwego określa się nieprawidłowy rozrost komórek w organizmie. Nieprawidłowe komórki dokonują inwazji na normalną tkankę i przerzucają się na inne organy, powodując ich niewłaściwe funkcjonowanie, a w końcu ich zniszczenie. Ocenia się, że na czterech Amerykanów u jednego pojawi się w ciągu życia jakaś postać nowotworu. Chociaż nie określono jeszcze dokładnie przyczyny jego powstawania na poziomie molekularnym, powszechnie wiadomo, że występuje wiele różnych rodzajów nowotworów i że pewne czynniki zewnętrzne wyraźnie przyczyniają się do powstawania określonych odmian. Przyczyny powstawania nowotworów złośliwych Wirusy. Dość już dokładnie ustalono, iż raka mogą wywoływać pewne wirusy. Na przykład, wirus EB, który zazwyczaj jest czynnikiem zakaźnym w pospolitej chorobie - mononukleozie, może wywołać chłoniaka Burkitta, swoisty nowotwór złośliwy węzłów chłonnych. Wywołuje on także raka nosogardzieli, atakującego nos i jamę ustną. Oczywiście nie u wszystkich osób chorych na mononukieozę rozwija się rak. W rzeczywistości zostaje nim dotknięta tylko niewielka, wręcz znikoma liczba osób wystawionych na działanie tego wirusa. Dlaczego wirus wywołuje raka u jednych, a u drugich nie? Dokładny powód nie jest znany. Wydaje się jednak, że niektórzy ludzie są bardziej podatni na różnego rodzaju choroby, w tym na choroby nowotworowe. Ma tu swój udział wiele czynników, między innymi stan zwany immunosupresją. Termin ten oznacza zmniejszoną odporność ustroju lub utratę zdolności zwalczania jakiejś choroby, zwykle infekcji lub choroby nowotworowej, Co może spowodować immunosupresję? Kryje się za tym kilka czynników, między innymi wirusy, używanie narkotyków, niedożywienie. W niektórych przypadkach obniżenie odporności następuje w wyniku wytwarzania przez organizm mało swoistych przeciwciał, nieodróżniających szkodliwych czynników zewnętrznych od komórek własnego ciała. W takich sytuacjach układ obronny ustroju nie potrafi odróżnić „ja" od „nie ja", a odporność na atakujące drobnoustroje zmniejsza się, co może spowodować zakażenie lub chorobę nowotworową. Jakie by nie były tego przyczyny na poziomie komórkowym czy biochemicznym, raz jeszcze okazuje się, że zrozumienie własnego „ja" jest niezmier¬nie ważne. Czynniki rakotwórcze. Szereg czynników rakotwórczych wyodrębniono w pewnych rodzajach żywności, w niektórych środowiskach pracy i w określonych związkach chemicznych. Wyraźnie udowodniono, że są to między innymi: - dym tytoniowy - wiąże się z powstawaniem raka płuc, jamy ustnej, oskrzeli i z rakiem pęcherza moczowego, - azbest — powoduje raka płuc, - chlorek winylu - przyczyna raka wątroby, - uran - prawdopodobnie przyczyna raka płuc, - barwniki naftalenowe - wywołują raka pęcherza moczowego, - azotany i azotyny - używane zazwyczaj do konserwowania mięsa, są jedną z przyczyn żołądka i jelit. Pewne hormony i leki, w tym niektóre stosowane w leczeniu nowotworów, mogą również wpływać na ich powstawanie. Naświetlanie promieniami jonizującymi, nadmierna dawka promieni rentgenowskich lub zbyt długie przebywanie na słońcu to także znane przyczyny raka. To samo dotyczy wielu składników przemysłowych, od typowej sadzy z komina do arszeniku, smoły i płynu do czyszczenia chemicznego na sucho. Gdy substancje rakotwórcze występują łącznie, ryzyko jeszcze bardziej wzrasta; szczególnie niebezpieczne jest połączenie dymu papierosowego i azbestu; znacznie zwiększają też one niebezpieczeństwo ze strony innych substancji rakotwórczych. Poza tymi udowodnionymi czynnikami istnieje spora grupa produktów żywnościowych powiązanych z występowaniem nowotworów na tyle silnie, że stają się bardzo podejrzane. Nowotwory uznaje się coraz częściej za chorobę stylu życia, której można zapobiec zmieniając swoje przyzwyczajenia. Poświęca się więc coraz więcej uwagi takim sposobom odżywiania, które zmniejszyłyby ryzyko zachorowania. Pod koniec rozdziału omawiam ten ważny problem bardziej szczegółowo. Inne przyczyny zachorowań. Przypuszcza się, iż ludzie dziedziczą skłonność do występowania nowotworów, choć dokładny mechanizm tego nie jest jeszcze znany. Wszystkie komórki mają zdolność do normalnego rozmnażania się poprzez DNA. Gdy ta samoczynna zdolność zostaje utracona i komórka zaczyna rozmnażać się bez kontroli, daje ona początek swej własnej linii „nieśmiertelnych" komórek. Dzieje się wtedy, gdy w którymś z chromosomów znajdujących się w jądrze komórkowym, jakiś maleńki fragment zakodowanej nici DNA zmienia się w onkogen, czyli gen nowotworowy. Komórka taka rozmnaża się dziko i bezużytecznie, niszcząc inne, użyteczne komórki. W zasadzie mechanizm ten jest obecnie dobrze znany. Problemem jest, jak powiązać proces na poziomie genetycznym z rozległym środowiskiem powietrza, wody, pożywienia oraz z osobniczymi cechami dziedzicznymi. Duże zainteresowanie budzi rola stresu w powstawaniu nowotworów. Nasze komórki potrafią reagować na stres w sposób bezpośredni i całkiem skuteczny. Stres jest wewnętrzny, a nie zewnętrzny, jak ludzie zwykle sądzą. Rzeczywisty stres to percepcja zewnętrznego bodźca przez mózg lub inną określoną część ciała — jest to pewnego typu reakcja. W rezultacie tej reakcji następują zmiany w układzie mięśniowo-szkieletowym, nerwowym, wydzielania wewnętrznego (odpowiedzialnym za ważne hormony) i w układzie odpornościowym. Nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób stres powiązany jest z powstawaniem nowotworów. Według współczesnych teorii stres jest uruchamiany przez wydzielane z przysadki hormony, takie jak ACTH, które następnie powodują wydzielanie przez nadnercza innego hormonu, kortyzolu. Wiadomo, iż kortyzol zmniejsza odporność organizmu na choroby, gdyż hamuje wytwarzanie przeciwciał i limfocytów T, które są wytwarzane przez grasicę i odpowiedzialne za nadzór nad chorobami w układzie immunologicznym. Prześledziwszy łańcuch wydarzeń od stresu do osłabienia reakcji immunologicznej, naukowcy dochodzą do wniosku, iż w rezultacie organizm staje się bardziej podatny na wirusy i czynniki rakotwórcze. W codziennej praktyce, po prostu obserwując pacjentów, niektórzy lekarze stwierdzają, że istnieje wyraźny związek pomiędzy stresem psychologicznym a powstawaniem raka. Niezależnie od tego, czy nowotwór powstaje przez obecność „hormonów stresowych" we krwi, czy nie, istotne wydaje się to, że choroba częściej dotyka osoby samotne, owdowiałe i rozwiedzione niż pozostające w związku małżeńskim; wiadomo też, że stres jest silniejszy u ludzi samotnych. Analizy osobowości pacjentów chorych na raka mogą też wykazywać, iż ludzie ci mają skłonność do tłumienia silnych emocji i nie pozwalają sobie na swobodne wyrażanie swych uczuć. W jakiś sposób środowisko wewnętrzne chorego, przytłumione przez stres i nie znajdujące dla niego ujścia, zmierza w kierunku raka. Uważam to za bardzo ważne, gdy myślę o strategii zapobiegania nowotworom złośliwym.

hjdbienek : :
sie 06 2009 Discovery HD - Granice ludzkich możliwości:...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
sie 06 2009 Udar mózgu
Komentarze: 0

To samo stwardnienie i uszkodzenie naczyń krwionośnych, które powoduje zawał serca, jest także przyczyną udaru, lecz w tym przypadku uszkodzony jest mózg. Udar następuje wtedy, gdy jedno z naczyń krwionośnych prowadzących do mózgu ulegnie zamknięciu lub pęknie. Skutki uszkodzenia mózgu zależą od tego, jak duży był obszar niedokrwienia lub jak masywne było krwawienie. Łagodne udary mogą powodować osłabienie mięśni, zaburzenia wzroku, kłopoty z wysławianiem się i inne uszkodzenia organów zmysłów. Następstwem ciężkich udarów są porażenia lub śmierć. Jedynym sposobem leczenia udarów mózgów jest fizykoterapia; może ona wpłynąć na przywrócenie uszkodzonych lub utraconych funkcji. Pomimo dużego postępu w tej dziedzinie całkowity powrót do zdrowia po ciężkim udarze jest rzadkością. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest profilaktyka. Przyczyny udaru wiążą się przeważnie ze zmianami w całym układzie krążenia, stąd wcześniejsze partie tekstu na temat chorób serca dotyczą także udaru mózgu. Powtórzmy: palenie, podeszły wiek, nadciśnienie i przypadki udaru w rodzinie stwarzają szczególnie wysokie ryzyko, choć wszystko, co przyczynia się do powstania miażdżycy naczyń krwionośnych może także doprowadzić do wystąpienia udaru.

hjdbienek : :
sie 06 2009 Choroby serca i zawał serca
Komentarze: 0

Choroba wieńcowa serca jest zabójcą numer jeden w Stanach Zjednoczonych i innych krajach rozwiniętych. Choroba ta polega na zwapnieniu tętnic serca, naczyń krwionośnych przenoszących do serca tlen. Gdy w stwardniałej i zwężonej tętnicy wytworzy się skrzep całkowicie zamykający jej światło, pozbawiony tlenu fragment mięśnia serca ulega martwicy, czyli zawałowi (infaretus myocardii). Rozległy i ciężki zawał serca kończy się oczywiście śmiercią, zazwyczaj kilka godzin po jego wystąpieniu. Jakie są najczęstsze czynniki ryzyka zawału serca? 1. Otyłość: ludziom otyłym zawał serca zagraża częściej niż ludziom szczupłym. 2. Nadciśnienie: ten poważny czynnik ryzyka omówiłem dość obszernie wcześniej. 3. Stres: uważa się, iż stres psychiczny jest istotnym czynnikiem ryzyka w chorobach serca. Niektóre autorytety naukowe nakreśliły nawet odrębny typ osobowości, zwany typem A, o większej niż normalnie predyspozycji do choroby naczyń wieńcowych. Człowiek typu A (zwykle mężczyzna) jest agresywny, niecierpliwy, przepracowany. Nieustannie zajęty pilnymi sprawami nie potrafi odprężać się; jego podstawową chorobą jest to, że ciągle się śpieszy. Lekarze kwestionują istnienie wyraźnie zarysowanej osobowości typu A, lecz nie ulega wątpliwości, że wrogość, strach, czy inny silny stres psychiczny może przyczynić się do choroby serca. 4. Podwyższone stężenie cholesterolu: wysoki poziom cholesterolu we krwi, czyli hipercholesterolemię, stwierdza się częściej u osób z chorobą naczyń wieńcowych. Cholesterol jest tłuszczowym związkiem chemicznym, czyli lipidem, znajdującym się zarówno w pewnych pokarmach, jak i w naszej krwi. Człowiek, którego pożywienie obfituje w ten składnik, ktoś, kto na przykład jada dużo jajek lub ciemnego mięsa, zwykle ma podwyższony poziom cholesterolu we krwi. Zatem ryzyko wyraźnie wiąże się bezpośrednio ze sposobem odżywiania. Badania wykazały, że duże ilości pożywnego jedzenia na ogół zwiększają ryzyko zwapnienia naczyń krwionośnych. 5. Palenie tytoniu: palacze są znacznie bardziej narażeni na zawał serca (i na raka) niż niepalący. Rozważmy tylko trzy czynniki ryzyka — nadciśnienie krwi, wysoki poziom cholesterolu i palenie; ryzyko zawału serca jest prawie podwojone, gdy u danej osoby wystąpi jeden z tych czynników, zwiększa się czterokrotnie, gdy występują dwa z nich i ośmiokrotnie, gdy wystąpią wszystkie trzy jednocześnie. 6. Brak ruchu: zawały serca częściej występują u osób nieaktywnych i u tych, które raczej prowadzą siedzący tryb życia. 7. Inne, bardziej swoiste czynniki ryzyka związane są z cechami dziedzicznymi. Ryzyko zwiększa się, jeżeli w rodzinie były przypadki zawałów serca. Obciążająca jest nie leczona cukrzyca i podeszły wiek. Klasycznym czynnikiem ryzyka była zawsze płeć męska, lecz to się z wolna zmienia, ponieważ kobiety - korzystając z przywilejów świata mężczyzn - też palą, są otyłe, zażywają mało ruchu i są narażone na napięcia kojarzone z osobowością typu A. Z listy tej wynika wyraźnie, że większość czynników ryzyka możemy ograniczyć. Mamy wpływ na otyłość, palenie, brak ruchu, stres i w dużym stopniu na wysokie ciśnienie krwi. Wydaje się więc, że chorobie naczyń wieńcowych można zapobiegać. Mimo to, jej występowanie w naszym społeczeństwie tylko nieznacznie się obniża. Dlaczego niektórzy z nas potrafią usunąć czynniki ryzyka, a innym się to nie udaje? I tym razem, jak sądzę, odpowiedź znajdziemy w lepszym zrozumieniu samych siebie, w odkryciu, czym dokładnie jest owo „ja", które ma klucz do samokontroli - nie tej powierzchownej, niszczącej samokontroli typu A, lecz niezawodnej, spontanicznej, zrelaksowanej samokontroli będącej częścią prawdziwego zdrowia.

hjdbienek : :