Kategoria

Homo Sapiens, strona 53


cze 20 2009 BYT I NIE-BYT
Komentarze: 0

1) Kto, tak jak Ty, jeszcze raz powraca, jest odmieniony i niesie troskliwie to, co trzyma w dłoniach. Albowiem nasz byt jest otoczony przez nie-byt, który go ogranicza. W taki sam sposób na początek, który już jest, działa koniec, którego jeszcze nie ma. Gdy coś wybieramy, musimy jednocześnie z czegoś zrezygnować. I kto robi początek, robi też koniec. Jeśli zaakceptujemy nie-byt w bycie, tak jak koniec w początku, wtedy dzięki obu -chociaż oba nie istnieją - to, co zaczynamy, będzie wielkie. Jeśli odrzucimy koniec i nie-byt lub będziemy się ich bać, wtedy to, co zaczynamy, będzie mniejsze. 2) Każdy byt, o którym wiemy, jest ograniczony przez niebyt. Jasne, że nie-byt musi być większy i bardziej gęsty niż ograniczony przezeń byt. Jednakże nie-byt, chociaż go nie ma, działa na to, co jest - albo pomnażająco, albo pomniejszająco. Możemy tego doświadczyć sami. Na przykład, jeśli ktoś wybiera jakiś sposób życia zamiast innego, dla niego to, co wybrał, staje się bytem, a to, czego nie wybrał, staje się dla tego bytu ograniczającym niebytem. Jeśli ktoś ten byt, który wybrał, będzie bardziej szanował niż nie-byt, wtedy to, co wybrał, staje się mniejsze przez to, co dla jego bytu jest nie-bytem. A jeśli ktoś to, czego nie wybrał, uczci i uszanuje, wtedy to, co wybrał, dzięki nie-bytowi, który go ogranicza - chociaż go nie ma - staje się większe. Tak samo się dzieje, kiedy nie możemy wybrać sami, lecz los jedno nam daje, a od drugiego oddziela. Wtedy my to, co nam dane, cenimy mniej niż to, czego nam odmówiono. Kto chce całości, może ją mieć tylko razem z otaczającym go nie-bytem. Stajemy się więc całością, jeśli bierzemy jedno, a szanujemy drugie, którego wziąć nie możemy. I jeśli szanujemy to, co nam zostało dane przez los, nawet jeśli tęsknimy za tym, czego nam odmówiono. Choroby psychosomatyczne występują często u ludzi, którzy się ograniczają, biorąc tylko niewiele, a którzy to, czego nie biorą, uważają za mniejsze lub złe. Albo u ludzi, którzy to, co mają, uważają za gorsze, a to, co jest dla nich nieosiągalne, uważają za lepsze. Taki człowiek zazna ulgi, jeśli to, co dotychczas wykluczał, uważał za gorsze albo złe, uzna za równouprawnione i uczci z całego serca.

hjdbienek : :
cze 20 2009 ODRZUCENIE OBRAZÓW
Komentarze: 0

1) Zarówno zachodnia, jak i wschodnia mistyka uczą odrzucenia obrazów. Jungowska psychoterapia skłania nas niekiedy do tego, żeby obrazy brać za rzeczywistość. Jednak kiedy zrezygnujemy z obrazów - jest to coś zupełnie innego - dusza znajduje czasami tylko jeden obraz, który kondensuje rzeczywistość. 2) W gruncie rzeczy chodzi o to, żeby uwolnić się od umiłowanych obrazów - należy do nich również obraz nieba - i pozostać przy czystym oglądzie, oprzeć się pragnieniu wiedzenia więcej, niż to nam dostępne. Ziemia jest tylko metaforą tego ograniczenia. Chodzi wszak o wiele więcej niż o to, co znajduje się na powierzchni. Tajemnica nie jest negowana, również nie jest zastępowana ani interpretowana przez obrazy. Przeciwnie, jest szanowana dużo bardziej właśnie dzięki temu, że się z wszelkich obrazów rezygnuje. To trudniejsze, ale może najbardziej stosowne. 3) Dziękuję za Pańską książkę Zmartwychwstanie przed śmiercią. Podtytuł Praca terapeutyczna z tekstami biblijnymi pokazuje kierunek - tylko zważmy: Obrazy stoją przed tajemnicą i utrudniają niekiedy dostęp do niej. Aby ten dostęp uzyskać, trzeba czasami w ciemności stawić czoła ciemnościom. Tak - za sprawą nocy i skrajnego wyrzeczenia - dusza otwiera się na tajemnicę.

hjdbienek : :
cze 19 2009 WIELE I MAŁO
Komentarze: 0

Człowiek skupiony pozostaje w zgodzie ze sobą i swoim otoczeniem, nawet jeśli wiele spraw jest dla niego tajemnicą. To, co wspiera skupienie, przeżywamy jako zbawienne, a to, co zakłóca, jako szkodliwe. Niewiele skupia, wiele rozprasza. Jeśli za dużo nam się powie lub objawi, musimy - zamiast doświadczać - słuchać lub wierzyć, i to, co było skupione, ulega rozproszeniu. Twoje teksty często przekazują to, co twierdzą inni, a rzadko to, co z trudem i tylko skąpo pokazuje się „nabożeństwu" - by użyć słowa Heideggera. Dopiero to, co wynika z takiej nabożności, jednocześnie rozjaśnia i skupia.

hjdbienek : :
cze 18 2009 DROGI DUCHOWE
Komentarze: 0

1) Tak zwane drogi duchowe podejmują próbę skrócenia i uproszczenia tego, co - jeśli ma się udać - potrzebuje pełnej drogi i pełnego czasu. Twierdzenie, że chodzi wyłącznie o jaźń, ma w sobie coś ponętnego i jest pod wieloma względami słuszne. Ale wzięte absolutnie stanowi niebezpieczną formę pychy, albowiem zaprzecza naszym więziom oraz naszemu uwikłaniu. Pokorna duchowość uznaje uwikłania i zadowala się tym, czego potrzeba do działania. 2) Jak widzę, idziesz właściwą Tobie drogą. Okrężne drogi są istotne w życiu każdego człowieka. Poznaje się dzięki nim krajobraz. Buddyści są ludźmi bez matki, tak jak poszukiwacze Boga są ludźmi bez ojca. Kto wziął swego ojca, może z reguły zapomnieć o poszukiwaniu Boga. Być może, coś podobnego odnosi się do matki w przypadku buddystów. Żeby znaleźć właściwego męża, kobieta musi wziąć swoją matkę. Albowiem dopiero matka czyni z kobiety kobietę. Dziewczynie, która zostaje przy ojcu, najczęściej tylko czasami udaje się być kobietą. 3) Twoje teksty robią wielkie wrażenie. Czuje się długie, intensywne starania i wielką duchową siłę. Ale nacechowane są pewną zbytkowością i domagają się uzupełnienia o drugą stronę. 4) Dziękuję za wykłady o psychologii i mistyce. Dla mnie droga, którą podąża jednostka, wynika ze współdziałania wielu sił. Jeśli postrzegamy te siły jako całość, przeczuwamy, że są w służbie przeznaczenia, którego nie da się ująć naukowo. Zarówno psychoterapia, jak i medytacja mogą pozostawać w służbie tego przeznaczenia jako pomoc lub jako pokusa. Dlatego potrzebna jest metapozycja, która znajduje się ponad obiema. Trudno ją opisać, jednak da się ona niczym drzewo rozpoznać po owocach. Do tych owoców należą: mądrość, pokora, miłość, pogoda, odwaga, wdzięczność, zgoda na pełnię, granice i miarę. Ostatecznie chodzi o to, żeby spojrzeć własnej przemijalności prosto w oczy i uznać śmierć za koniec. 5) Dla mnie coraz ważniejsze staje się rozróżnienie między tym, co ja i inni robimy, a tym, jak ja i inni to, co się dzieje, potem wyjaśniamy. Interpretacja to bowiem tylko czubek góry lodowej. Decydujący jest nie początek, z którego się wyrusza, lecz punkt docelowy, miejsce, w którym droga się wypełnia. Tu spotykają się różne drogi. To pełna i spełniona jednia. W mojej opowieści o uczniach to, co w Daodejing (Tao-te-king) nazywa się jednią, pojawia się zaszyfrowane jako „wilgotna ziemia". Laozi (Lao-tse) nazywa to duchem doliny, który z głębi niczym korzeń żywi niebo i ziemię. Ale także Daodejing (Tao-te-king) trzeba po pewnym czasie zostawić za sobą, ażeby z powodu drogowskazu nie zapomnieć o miejscowości, do której on nas kieruje. 6) Twój list i Twoje wskazanie na dziedziny, w których nie ma zarozumiałości, trafiają mi do serca. Czuję się obdarowany i uszczęśliwiony. Dziękuję Ci za to. Wszyscy powracamy do praźródła. Dokądkolwiek siła źródła nas pchnęła i jakkolwiek nas ukształtowała, różnica zostanie zniesiona. Jednakże dopóki trwa, dopóty dusza może antycypować koniec i może, mimo wszystkich różnic, czuć się równa wszystkim. 7) Teraz należy iść za własną gwiazdą. Traci się ją z oczu, jeśli zezuje się w bok, ku innym. 8) Zwlekam z poleceniem Ci kogoś, kto wprowadziłby Cię do medytacji. Medytacja jest pomocna jako przygotowanie do działania. Wyizolowana prowadzi łatwo do wyobcowania z rzeczywistości. 9) Cieszę się, że mam w Panu kogoś, kto zarówno inspiruje, jak i kwestionuje, i kto zmusza mnie do precyzyjniejszego myślenia. Rozróżnienie między wiarą objawienia a wiarą stworzenia nie wytrzymuje kryteriów ścisłego myślenia. Nie publikowałbym też czegoś takiego, ale Gunthard Weber włączył do Dwojakiego szczęścia moje raczej przypadkowe uwagi poczynione podczas warsztatu, a ja nie chciałem mu w tym przeszkadzać. Chodziło mi przy tym raczej o dialektykę wiary i niewiary, dokładniej o spostrzeżenie i wiarę (względnie nadzieję wbrew lepszej wiedzy). A więc o to, że wiara jest zawsze zaprzeczeniem rzeczywistości. Zaprzeczenie to niweczy zarówno wiarę, jak i byt, który ze względu na wiarę zostaje usunięty z pola widzenia jako nieistniejący. To, co rzeczywiście myślę, zawarłem w Dwojakim szczęściu w krótkim akapicie, który poprzedza rozdział „Wiara stworzenia a wiara objawienia". Wiele moich opowieści to parodie, które wydobywają na jaw ukrytą stronę, niekiedy nieco frywolnie. Swoją siłę czerpią jednak z powszechnie znanych tekstów. Piękne zdanie: „Cóż mżŜe wiedzieć ktoś, kto nie zaznał cierpienia", jest wspomnieniem z moich studenckich lat. Od tamtego czasu mi towarzyszy. Nie pamiętam już pierwotnego kontekstu. Nieistotne, czy pochodzi z Biblii, czy nie, to ważkie zdanie. Jeśli chodzi o Biblię, jestem niedowiarkiem. Dla mnie to ludzka księga, która mnie zarówno fascynuje, jak i oddala od mojego centrum. Dlatego nie kieruję się w mojej pracy pojęciami biblijnymi. Co znaczą: pokora, porządek, żal, miłość, prawo, bezprawie, wina, niewinność, sumienie, nawet łaska, wynika z uważnego patrzenia. Dla mnie są to prawdy ziemi. W zgodzie z ziemią sprawuję też władzę, która może wydawać się kapłańska, jednakże stoi w służbie pojednania z wykluczonymi lub zapomnianymi, lekceważonymi albo zdyskredytowanymi. Często władza ta ratuje życie i dlatego zdaje się wielka. Jednak nie ma zamiaru ratować życia, ponieważ pozostając w zgodzie z tym, co straszne, zachowuje dystans, jeśli nie da się uniknąć złego. Teologicznych rozpraw doktorskich, które zajmują się tym rodzajem pracy (lub duszpasterstwa), nie znam. Uważam je zresztą za niebezpieczne. Mogą niszczyć kościelne duszpasterstwo, zamiast je wspierać, kiedy ziemia - na przykład - pojawia się jako niosąca zbawienie i święta. 10) Wstyd ma wiele postaci. Po pierwsze łączy się z sumieniem, które wiąże nas z grupą. Pojawia się, gdy zostaniemy przyłapani na przekroczeniu jakiegoś zakazu lub naruszeniu wartości tej grupy. Ale istnieje też inny wstyd, który jest szacunkiem wobec tajemnicy. Chroni to, co wielkie, i dlatego jest temu bliski.

hjdbienek : :
cze 16 2009 DOŚWIADCZENIE I MYŚLENIE
Komentarze: 0

1) Twoje przemyślenia pobudziły mnie do tego, żeby przyjrzeć się przeciwieństwu pomiędzy doświadczeniem i wglądem a tym, co tylko pomyślane, oraz żeby uwzględnić skutki tego przeciwieństwa. Oto mój przyczynek do naszej rozmowy. Doświadczeniem mogą się stać tylko procesy. Jeśli doświadczenie zostanie zakomunikowane zgodnie z doświadczeniem, prowadzi do doświadczenia. Dlatego zbędne jest udowadnianie doświadczeń, albowiem one udowadniają się same poprzez proces, który staje się doświadczeniem. Myśli potrafię zrozumieć, nawet jeśli nie odpowiada im jakaś doświadczalna rzeczywistość. Mogą być piękne, składne i ciekawe, nie muszą być prawdziwe. Zachodzi niebezpieczeństwo, że moje doświadczenie zacznę mierzyć myślami i z nimi porównywać. Wtedy zawierzę myślom, zamiast zaufać doświadczeniu. Ten proces niesie zagrożenie wyobcowania. Porzucenie myśli na rzecz doświadczenia daje skupienie. I chociaż coś tracę, doświadczam pełni i zysku. Jeśli natomiast zostawię doświadczenie, które wynika z przeżytego procesu i z wglądu, tylko dlatego, że myślę inaczej, przeżyję to jako zanik centrum i stratę. Wgląd jest duchową częścią doświadczenia, zawsze prowadzi do skupienia. Jeśli jest komunikowany, prowadzi do skupiającego spełnienia. Myśl, nawet jeżeli jest to myśl o doświadczeniu, ma w porównaniu z wglądem słabsze działanie. W porównaniu z wglądem, który jest pełny i prosty, myśl jest cząstkowa i skomplikowana. 2)Na końcu liczy się prawda duszy urzeczywistniająca się w działaniu. Zawsze polega na przekroczeniu tego, co potoczne, i na podjęciu ryzyka. Dlatego prawda za każdym razem okazuje się nowa, a przecież zawsze pozostaje ta sama. Wtedy nie pomaga ani stawianie pytań, ani stawianie zarzutów. Pomocna jest natomiast wymiana doświadczeń, jeśli są odważne i poważne.

hjdbienek : :
cze 15 2009 WIDZENIE I SŁUCHANIE
Komentarze: 0

Chciałbym zwrócić uwagę na pewne rozróżnienie: - Dziecko chce przynależeć i postrzega świat oczami ludzi, na których jest zdane i których kocha. Skoro zobaczy, ile jest warte dla innych, przyjmuje to ze wszystkimi tego konsekwencjami. Kiedy system otwiera się na nowe wartości, wtedy dziecko też idzie nową drogą i robi to chętnie, ponieważ kocha. Dziecko, nawet jeśli jest kierowane i prowadzone, może polegać na tym, co widzi i co samo - być może, tylko intuicyjnie - poznaje. -Jeśli dziecku głosi się moralność, przestaje patrzeć, a zaczyna słuchać. Wtedy nie może samo poznawać i sercem iść za tym, co poznało. Musi słuchać i być posłuszne. Zamiast samemu widzieć rzeczy i podążać za poznaniem, ma się podporządkować.

hjdbienek : :
cze 14 2009 DWOJAKA WIEDZA
Komentarze: 0

1O) Po pewnym czasie pojawia się coś takiego, jak podarowana wiedza, podarowane zrozumienie, podarowana zdolność decydowania, udzielania rady, prowadzenia oraz podarowana siła. Ale dar ten jest dostępny tylko w razie potrzeby - rzadko w innych okolicznościach - i dlatego nie można ani się go nauczyć, ani go nauczać. 2) Kto znalazł swoje centrum i umie je odnajdować, ten pewnie kroczy naprzód, cokolwiek inni o tym powiedzą lub pomyślą. 3) Jeśli zdobywamy nowe doświadczenie, trzeba pozwolić, żeby na nas działało. Z jednej strony musimy pozostać całkowicie nastawieni na zewnątrz, a z drugiej jednocześnie musimy to doświadczenie sprawdzić na własnym wnętrzu jako całości. Po pewnym czasie zauważymy, co jest prawidłowe i na co teraz kolej. To jest jak czucie, ale bez emocji, nawet bez obrazów, coś całkiem innego niż myślenie czy rozważanie. Gdy się kierujemy tym w działaniu, wiemy, że współgramy ze sobą i z większą całością. 4) Kto współbrzmiąc z większą całością, ufa dobremu losowi, ten czeka - nawet mimo zewnętrznych pozorów, zarzutów i lęków. To wielki duchowy wyczyn. Ciągłe rozważanie dowodzi natomiast braku zaufania. Znikają kierownictwo i zrządzenia losu, jest się zdanym na siebie samego. Ufanie dobremu losowi jest jak antycypacja umierania, i dlatego jedyne wsparcie stanowi pokora. 5) Niektóre trudności się utrzymują, ponieważ ich rozwiązanie uzależniamy od zaistnienia określonych warunków. Lepiej zaufać, że to, co istotne, się ułoży, gdy przyjdzie właściwy czas. Często jednak naszymi planami wchodzimy losowi w drogę. 6) To, że najpierw postrzegasz różne wymiary tego świata, a później odnajdujesz je w lekturach, jest chyba skutkiem kontemplacji. Nasza troska o innych się zmniejsza, jeśli zaufamy, że prowadzi ich - tak jak nas - dobra siła. Skupienie stanowi kryterium ingerowania lub zaniechania. Jeśli w działaniu jestem skupiony, to będzie dobrze, jeśli robię się niespokojny, wysiłek pójdzie na marne. Podobnie jest z zaniechaniem. W razie wątpliwości należy raczej poniechać działania. 7) Dobrze mi robi, gdy czasami otrzymuję informację zwrotną, jak teraz od Ciebie. To dodaje mi odwagi do polegania na wewnętrznym kierownictwie we mnie i w innych, nawet jeśli pozory przemawiają przeciwko temu. Jeśli ktoś doświadczył, że istnieją dobre zrządzenia losu i kierownictwo, kiedy się podąża za cichą duszą, wtedy on już nie chybi tego, co istotne. Przypomnienie daje mu zaufanie i siłę. 8) Wielka dusza często się wycofuje, gdy zamiast zwrócić się do niej, szukamy rady i pomocy na zewnątrz. Tylko jeśli ona sama zaprowadzi nas na zewnątrz, możemy pójść za nią, nie osłabiając siebie samych. Kto słucha własnej duszy i poddaje się jej kierownictwu, ten zostawia za sobą dzieciństwo, jest sam i jest wolny. Jeśli chodzi o Twoją matkę, to może lepiej, żebyś zobaczył siebie jako dziecko, które idzie obok niej, a nie przed nią. 9) Zapominanie jest wyrazem duchowej dyscypliny i ma coś wspólnego z podążaniem dalej. Daodejing (Tao-te-king) powiada, że Mędrzec nie zatrzymuje się przy swoim sukcesie, idzie natychmiast dalej. Oczywiście, to samo odnosi się także do niepowodzenia i do pragnienia bycia pamiętanym. Ty też pogódź się z tym, że czasem mylnie Cię oceniają, i idź dalej. Bywamy, z niewyjaśnionych powodów, wikłani w szczęśliwe okoliczności i tak samo w nieszczęśliwe. Zgodzić się trzeba na obydwa ich rodzaje. I zaniechać pytania: Dlaczego? Albowiem każda odpowiedź jest ucieczką przed tym, co jest i co działa. 10) Zupełność osiągniemy raczej, powierzając się dobrej sile, która działa przez nas, niż próbując wpływać na kierunek jej działania. Ta siła troszczy się w stosownym czasie zarówno o siebie, jak i o przeciwsiłę. 11) Kto się zadaje z wróżkami i podobnymi osobami - zamiast się powierzyć dobremu kierownictwu, które działa w jego duszy - może się nagle poczuć sterowany z zewnątrz. Skutkiem tego jest panika. Dlatego zaufaj znów wewnętrznemu kierownictwu. 12Doceń swoją dotychczasową drogę życiową i znajdź następny krok, w pewnym sensie jako kontynuację tej energii, która płynęła dotychczas. Jeśli zamiast słuchać swojego centrum, weźmiesz sobie jako wskazówkę jakiś ideał z zewnątrz, stanie się to dla Ciebie przeszkodą. Jeśli mamy uczucie pustki, często pomaga wyobrażenie sobie, że nasze własne korzenie sięgają w głąb, aż do wody, która płynie w ukryciu, wody, która daje pełny udział w całości. 13) Myślę, że zwlekam, bo danie propozycji służyłoby raczej osłabieniu niż wzmocnieniu. Również żądając równowagi, trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy służy ona rozwiązaniu czy też raczej je uniemożliwia. Wydaje się ważne, żebyś pozostał skupiony w sobie tak długo, aż z Twego centrum przyjdzie wgląd, który pokaże Ci wyjście. 14) Często, jeśli zdani jesteśmy na siebie samych, tryska w ogrodzie źródło. 15) Nie chodzi chyba o to, że potrzebujesz rady, lecz o to, że zapewne przyzwyczaiłeś się do sięgania po radę z zewnątrz. Przez to ryzykujesz utratę kontaktu z własnym centrum. Cierpliwości. 16)Jeśli chodzi o Twoje pytanie dotyczące brata i Twojej rodziny, to jest stosowne powierzenie ich wewnętrznie dobremu losowi. Nasze zmartwienia raczej zakłócają głębsze działanie, niż je wspierają. Jest o tym piękne zdanie Rilkego: „Z czym się zmagamy, jest tak małe,/jak wielkie, co się z nami zmaga". Nasze miary, co jest właściwe lub szkodliwe -jeśli spojrzeć wstecz - nie mogą sprostać temu, co się dzieje. 17) O jednym pamiętajcie w Waszej pracy: O szacunku wobec tajemnicy, która istnieje wszędzie, i o zgodzie na własną miarę. Uczymy się, patrząc. Patrzenie ma na względzie skutki i koniec, nie dba o to, co przekazały nam teorie. 18) Na próżno patrzysz wstecz. Pora patrzeć przed siebie i nastawić się na to, co pozostaje. To, co pozostaje, daje nowy początek. 19) Wglądy są darem i dlatego nie ma się do nich prawa własności. A więc Pan ma swobodę posługiwania się moimi wglądami, uzupełniania ich oraz rozwijania poprzez własne wglądy. Ale jak Pan wie z własnego doświadczenia, dla każdego co innego jest właściwe, albowiem pełnia zawsze jest w ruchu. 20) Dusza wędruje dziwnymi ścieżkami. Wszystkie prowadzają niezawodnie do centrum. 21) Patrzysz wstecz i tym samym powstrzymujesz to, co nadchodzi.

hjdbienek : :
cze 13 2009 POZA PSYCHOTERAPIĄ
Komentarze: 0

1) Nie przystoi mi dawanie Ci rady w sprawie zmiany miejsca studiów. Jednak dam Ci pewną wskazówkę. Niektórym pomaga, jeśli wyobrażą sobie w duszy dokładnie i konkretnie, czego rzeczywiście chcą, ale świadomie nie podejmują żadnych działań, lecz trwają w stanie wewnętrznej gotowości. Często potem coś się zdarza, jednak zazwyczaj trochę później, niż oni by sobie tego życzyli. 2) Wydaje mi się, że obecnie potrzeba czynów, a nie terapii. 3) Żadna terapia nie może zastąpić rodziców. Ale może, niekiedy, do nich doprowadzić. 4) Nawet jeśli czyjeś słowa brzmią przekonująco, nie zwalnia to słuchacza z obowiązku sprawdzenia, co z tego, o czym się mówi, jest wskazane i da się zastosować. Rozwiązania można oczekiwać tylko od siebie, a nie od kogoś innego. Stawianie wymagań to przede wszystkim wewnętrzna postawa, która musi i może znaleźć zewnętrzny wyraz, na przykład w terapii. Stawiając wymagania, staję się równorzędny wobec drugiego człowieka i traktuję go jako równorzędnego wobec siebie. Z okoliczności wynika, w jakim stopniu jest konieczne i wskazane wyrażanie wymagań. Kto ma wewnętrzną odwagę stawiania wymagań, może je wyrazić lub zaniechać ich wyrażenia. W Twoim przypadku zaniechanie wydaje mi się lepsze. 5) Jeśli na jakimś warsztacie uda się komuś pomóc, jest to jak łaska, zarówno dla klienta, jak i dla terapeuty. Żądanie pomocy od terapeuty, i to dokładnie w tym zakresie, który klient sam określa, przenosi tajemnicę i dar na płaszczyznę macherstwa. W rezultacie uzdrawiające źródło wysycha. 6) Uważam, że jestem jak ktoś, kto stoi na brzegu i patrzy na kogoś, kto walczy z falami. A jednak wciąż stoi, ponieważ pojmuje, że może tylko pozostawać w odwodzie. Jeszcze wskazówka. Zachowaj godność także na pamiątkę swoich rodziców. 7) To, co opisujesz, jest częścią wymagań, które się pojawiają, gdy na poważnie wchodzi się w pracę zawodową. Zbyt wczesne poszukiwanie pomocy z zewnątrz niekiedy bardziej osłabia, niż pomaga. O zawodzie, który stawia tak wielkie wymagania, po prostu nie można i nie wolno zapomnieć w czasie wolnym. To, co uważasz za zło albo słabość, jest częścią dorosłego życia. 8) Po przeczytaniu Twojego listu widzę, że Ty, po pierwsze, dokładnie wiesz, co trzeba zrobić, a po drugie, że masz też siłę do działania. Siła łatwo znika, jeśli się innych, na przykład mnie, próbuje wykorzystać, zamiast wziąć na siebie ryzyko i ból. 9) Kto zbyt szybko szuka pomocy na zewnątrz, łatwo słabnie. 10) To pięknie, że świat jest tak bogaty. Gdy jedne drzwi się zamykają, inne się otwierają. 11) Twój wykład jest bardzo inspirujący. Na przykład myślę, że Narcyz chce z powrotem do ojca. Być może, jest to wskazówka, że musi umrzeć, ponieważ żyje w strefie wpływów matki. Piękni mężczyźni są przecież maminsynkami. Zgorszyłem się tym, że zrównujesz ducha i myślenie logiczne. Myślenie logiczne jest dla mnie bezduszne. Byłoby duchowe wtedy, gdyby zmierzyło się z własnymi założeniami i potrafiło im sprostać. Myślenie logiczne jest wszak próbą ucieczki przed paradoksami życia, a w rozwiniętej formie - mechanizmem obronnym. 12) Czasami mam wrażenie istnienia skumulowanej siły, która trwa w stanie gotowości. Być może, czujesz się słaba dlatego, że ta siła pozostaje skrępowana, choć powinna płynąć. 13) Przeczytałem Pański wyczerpujący list. Widzę tu mistrza przy pracy, który - choć to nie przystoi - ukrywa się. Pokrewna dusza dotykająca najgłębszego wnętrza. On jest chyba jedynym, który potrafi wkroczyć i któremu wolno to zrobić, ponieważ ma tajemne prawa i tajemną wiedzę. Inni, pośród nich także ja, muszą zostać w tyle i czekać. 14) Mam taki obraz: Jeśli spełnię Twoje życzenie, osłabi to i mnie, i Ciebie, a tym samym raczej zagrozi temu, co zostało osiągnięte, niż to wesprze. Również tu, jak często bywa, największa siła skupia się w tym, co się dzieje mimochodem. 15) Nie wolno Ci ingerować. Zostaw każdego jego własnej dobrej duszy i tej wielkiej duszy, która wszystkimi kieruje, jednak każdym inaczej. W przeciwnym razie się zamęczysz. 16) Zastanawia mnie w Pani opisach, że mąż, ojciec, matka i syn są winni, każde z nich w szczególny sposób. Żadne z nich nie stawiło jednak czoła skutkom swojego zachowania. Również nikt inny nie skonfrontował ich z tymi skutkami. Rozwiązanie, jeśli w ogóle jest jeszcze możliwe, ukrywa się tutaj, a nie w psychoterapii. 17) Jeśli ludzie uważają, że ktoś jest opętany i że muszą z niego wypędzić diabła, wtedy w tym kimś dochodzi do głosu, być może, tylko zło, które inni popełnili i zanegowali w sobie. Kiedyś kilku terapeutom pewien chłopiec wydał się tak zły, że uznali go za opętanego. Okazało się, że jego matka na złość mężowi usunęła wiele dzieci. Terapeuci chcieli „biednej kobiecie" pomóc terapią, zamiast w pełni skonfrontować ją z jej winą oraz ze skutkami tej winy. Tak wielkie diabły stają się aniołami, a małe anioły diabłami. 18) Znałem szefa wielkiego domu towarowego, który chciał zostać terapeutą i najwyraźniej miał do tego szczególną smykałkę. Brał udział w wielu szkoleniach terapeutycznych. Kiedyś przyszedł na kolejny warsztat, ale większość czasu był duchowo nieobecny, pożegnał się i napisał mi później: „Gdy wróciłem do mojej firmy i usiadłem w moim dyrektorskim fotelu, wiedziałem - tu jest moje miejsce". 19) Zamiast za innych dźwigać ich winy, można przecież dźwigać ich szczęście. 20) Porada, o którą Państwo prosicie, byłaby stosowna, gdyby chodziło o ludzi niedoświadczonych. A Państwo jesteście w pełni świadomi zakresu oraz ryzyka zarówno jednej, jak i drugiej decyzji. Rozkładanie odpowiedzialności na wiele cudzych ramion ograniczałoby Państwa jako parę w miłości i w sile, odebrałoby decyzji - którą w końcu to Państwo podejmujecie - godność i wielkość . 21) Niekiedy ciało jest osłem, który niezwykłą reakcją powstrzymuje człowieka, jak onegdaj osioł proroka Balaama, od kroczenia dalej niebezpieczną drogą odwodzącą od bożego zadania. To wydaje mi się istotne. Śmierć matki na dolegliwości uszne jest na drugim miejscu. Rozwiązaniem byłoby powiedzenie: „Jeśli cierpienie i śmierć z powodu uszu jest moim losem, to się z tym zgadzam". Wtedy obecna troska okaże się przedwczesna.

hjdbienek : :
cze 13 2009 ETYKA OSÓB POMAGAJĄCYCH
Komentarze: 0

Uważam Twoje myśli o postawie osób pomagających za ważne i - w dobrym znaczeniu tego słowa - budzące niepokój. Przychodzi mi do głowy cytat z Biblii: „Nie stawiajcie oporu złemu"16. Dla mnie zło i marność są integralną częścią systemu oraz korzeniem dobra. Myślę, że ten, kto doszedł do postulowanej przez Ciebie postawy moralnej, najprawdopodobniej przyjął - z konieczności - w tej czy w innej formie również postawę przeciwną. Dlatego patrzę na „niedobre" postępki z pewnym spokojem.

hjdbienek : :
cze 12 2009 POSŁUGIWANIE SIĘ OPOWIEŚCIAMI
Komentarze: 0

 1) Jeśli chodzi o Twoje opowieści, chciałbym Cię ostrzec. Są wśród nich bowiem również takie, które tylko opisują problem. Ponieważ nie zawierają rozwiązania, mogą prowadzić do rezygnacji. Opowieści, które pochodzą z najlepszej części nas, zawierają dobre rozwiązanie dla wszystkich, nawet jeśli pozostaje ono w tle i w ukryciu. 2) W dobrej opowieści -jak w dobrej terapii - nikt nie zostaje wykluczony z miłości. 3) Historia o Józefie powiada: Urodzony później wynosi się ponad swoich braci i z tego powodu upada. 4) Do listu dołączam opowieść dla moczącej się dziewczynki. W bajce tej jest mowa o tym, jak się zakręca kapiący kran lub naprawia rynnę. Może znajdziesz w tym inspirację do stworzenia własnych historii, które opowiesz dziecku cierpiącemu na zaparcie. Nadają się do tego opowieści o oddawaniu, robieniu miejsca i o uldze. Odpowiedź 5) Nasza córka rośnie szybko i ma już pięć lat. Gdy robiła jeszcze do łóżka, usłyszałem przypadkowo w radiu Twoje Opowieści. Opowiedzieliśmy jej historię o Czerwonym Kapturku, wariant z uszczelnianiem rynny... i od tego czasu łóżko jest suche. Co za dziwny traf!

hjdbienek : :