Kategoria

Homo Sapiens, strona 52


cze 26 2009 Z teorii komunikacji niewerbalnej
Komentarze: 0

Na przełomie wieków jesteśmy świadkami olbrzymiej ekspansji badań socjologicznych i psychologicznych związanych z językiem ciała. Wielu naukowców zadaje sobie pytanie: czym jest w istocie komunikacja niewerbalna? Jak funkcjonuje język ciała w powiązaniu ze słowem i jak wpływa na nasze życie codzienne? Czy uczymy się języka ciała, czy może jest on instynktowny? Komunikacja, w sensie przekazu informacji, jest pojęciem o bardzo szerokim zastosowaniu. Jeśli mówimy o ludziach, wówczas kanałem komunikacyjnym mogą być słowa (komunikacja werbalna) lub język symboli, zwany inaczej językiem kodu (komunikacja niewerbalna). Komunikacja niewerbalna służy zazwyczaj do uzupełnienia mowy, do wspomożenia lub wzmocnienia przekazywanej wiadomości. Schyłek XX wieku przyniósł znaczny postęp w dziedzinie badań nad komunikacją niewerbalną. Przyczyniły się do tego m.in.: rozwój technik rejestracji magnetofonowej, magnetowidowej, elektromiografia czy też urządzenia, którymi można dokładnie rejestrować ruch każdej części ciała oraz przy współpracy technik komputerowych wykreślać płynność tego ruchu. Prace zapoczątkowane w latach sześćdziesiątych przez J. Fasla, A. Mehrabiana, R.L. Birdwhitela i wielu innych utorowały drogę współczesnej nauce na temat zachowań pozawerbalnych. Na potrzeby dalszych rozważań porozumiewanie się możemy zdefiniować jako proces, dzięki któremu jednostka przekazuje i otrzymuje informacje. Informacjami, które należy przekazać, są fakty, myśli i uczucia. Sposób ich przekazywania to: - mowa (komunikacja werbalna); - gesty (komunikacja niewerbalna); -symbole obrazkowe; -symbole pisma. W istocie język jest czymś więcej niż środkiem porozumiewania się. Odgrywa on zasadniczą rolę w porządkowaniu doświadczeń i stabilizowaniu świata. Przez odpowiednie posługiwanie się językiem człowiek zapewnia sobie zaspokojenie swoich potrzeb biologicznych, zwraca na siebie uwagę, a także może sterować zachowaniem innych. Język jest więc niezbędnym czynnikiem w procesie opisu i kształtowania rzeczywistości. W języku ciała możemy wyróżnić cztery typy ekspresji niewerbalnej: • Mimikę twarzy-wyraz twarzy. • Kinezjetykę - pozycja ciała, postawa, gesty i inne ruchy ciała. • Proksemikę - przestrzenna odległość między ludźmi, którzy wchodzą ze sobą w interakcje. • Parajęzyk - m.in. cechy głosu, wysokość i natężenie oraz tempo mówienia, wahania, błędy oraz inne zakłócenia płynności mowy.

hjdbienek : :
cze 25 2009 Mowa i język
Komentarze: 0

Mowa i język są potężnym czynnikiem rozwoju człowieka, rozwoju jego psychiki i tym wszystkim, co pozwala mu na zdystansowanie się w procesie ewolucji od pozostałych naczelnych. Oczywiście, rozwój mowy odbywał się stopniowo i bardzo powoli. Przypuszcza się, że człowiek w swoim pierwotnym okresie posługiwał się czymś w rodzaju pramowy. Istotą pramowy mogło być wzajemne sygnalizowanie zmian zjawisk i przedmiotów w otaczającym świecie , w aspekcie ich przydatności do życia. Z jednej strony wypowiadanie dźwięków mownych (nadawca), z drugiej ich odbieranie i słyszenie musiały mieć swoje określone ośrodki nerwowe, te z kolei przyczyniły się do wykształcenia ośrodków ruchowych mowy znajdujących się w przedniej i dolnej okolicy czołowej, natomiast ośrodek czuciowy mowy zlokalizował się w tzw. okolicy słuchowej mózgu. Znaki pisane i drukowane odbierane są za pomocą ośrodka ciemieniowego, natomiast ze skomplikowanymi odruchami warunkowymi mowy pozostają w ścisłym związku: cała przednia połowa płatów mózgowych, płat skroniowy i ciemieniowy. Rozbudowujące się coraz bardziej ośrodki mowy zmieniały postać mózgowia i kostną jamę czaszki. Wynika z tego, iż mowa zrodziła się w warunkach społecznego życia prehistorycznego człowieka. Praczłowiek wytwarzający narzędzia potrzebował własnego kodu dodatkowych porozumień. Świadoma działalność i rozwijająca się z nią ściśle mowa doprowadziły człowieka od prehistorycznych, bliskich zwierzęcym, form bytowania do dzisiejszego rozwoju cywilizacyjno-kulturowego. Mimo iż powszechnie sądzi się, że język ciała dany jest nam niejako w sposób naturalny, to jednak jego wkład w wielkie bogactwo psychiki współczesnego człowieka jest imponujący. Pramowa skupiała się bardziej na roli oczu, rąk i wyrazie mimicznym, niż na rozumieniu tego, czym jest mowa w dzisiejszym ujęciu. Od najdawniejszych czasów zmiany mimiki twarzy uważano za wyraz emocji. Do zmian mimicznych dołączają się zwykle ruchy rąk, a niekiedy i całego ciała, zwane ruchami pantomimicznymi. Ten specyficzny kod językowy na pewnym etapie rozwoju człowieka uzewnętrzniał się w formie obrzędowej lub tanecznej, jednak wyrażał jego uczucia. W 1844 roku Ch. Bell postawił śmiałą hipotezę, że zmiany mimiczne wywodzą się z działań praktycznych. Odsłanianie i szczerzenie zębów jest pozostałością z okresu, gdy używano ich do gryzienia i atakowania wroga. K. Darwin uważał, że każda funkcja wyrazowa powstała z funkcji praktycznej, która wykształciła się na jednej z trzech dróg: jako szczątkowa postać rzeczywistych ruchów (np. szczerzenie zębów), jako autentyczna postać zespołu ruchowego (np. śmiech i łkanie) lub zespół współruchu wynikającego z rozładowania napięcia nerwowego na drogi motoryczne (np. dygotanie ciała w gniewie).

hjdbienek : :
cze 24 2009 Komunikacja niewerbalna
Komentarze: 0

Jak wynika z obliczeń niemieckiego naukowca, Alberta Mehrabiana, tylko 7 procent informacji czerpiemy ze słów, 35 procent wnioskujemy z tonu głosu i aż 55 procent z języka ciała. Na system komunikacji niewerbalnej składają się nie tylko nasze zachowania i gesty, ale także tony, półtony, postawy i nastroje. Na ich podstawie można odgadnąć prawdziwe intencje rozmówcy, a nawet przewidzieć, jak zachowa się ten ktoś za chwilę. Praktyka potwierdza, że nie można wysnuwać wniosków na podstawie pojedynczych gestów. Wymowa ich bowiem może być fałszywa. Dopiero zespół gestów i zachowań umożliwia poznanie tego, co się kryje za wypowiadanymi słowami. Nic zatem dziwnego, iż język ciała, gestów i zachowań zyskuje ostatnio coraz bardziej na popularności. Z powodzeniem wykorzystywany jest również w biznesie. Ma on zastosowanie podczas negocjacji, narad, rozmów indywidualnych, przy przyjmowaniu kandydatów do pracy oraz w wielu innych sytuacjach. Poniższe opracowanie przybliża głównie te tajniki komunikacji niewerbalnej, które mogą znaleźć praktyczne zastosowanie w różnych sytuacjach życiowych.

hjdbienek : :
cze 23 2009 BÓL POJEDNANIA
Komentarze: 0

Pojednanie i pokój stają się możliwe, jeśli się uczci i uszanuje ofiary. Jeśli wygnańcom i zapomnianym znów przyzna się miejsce, które zostało im odebrane. Jeśli się z nimi zapłacze nad bezprawiem i nieszczęściem, które się stało. W Jerozolimie chodzi się do Yad Vashem, miejsca pamięci ofiar, i płacze. W Hiroszimie chodzi się do miejsca pamięci ofiar, i płacze. Jednak jeśli w Jerozolimie Niemiec płacze, a ktoś mu powie: „Jesteś przecież Niemcem", on nie może już płakać. I jeśli w Hiroszimie płacze Amerykanin, a ktoś mu powie: „Jesteś przecież Amerykaninem", wtedy on nie może już płakać. Jest ból, który pozwala odbyć pokutę, który leczy i daje pojednanie z ofiarami. Wtedy do głosu dochodzą ofiary, a nie ich mściciele. Żywi mogą przygotować im drogę i przestrzeń. Milczą, gdy mówią umarli. Ps. Być może, czują się Państwo po przeczytaniu tego czy innego listu jak owa kobieta, która zapytała mnie, co ma zrobić, albowiem we wszystkim wiedzie się jej dobrze. Tylko pali papierosy na umór. Napisałem do niej krótki list, trochę zaszyfrowany (przykro mi, że go nie zachowałem). Po tygodniu przyszła odpowiedź. Kobieta czytała mój list wielokrotnie i wciąż go jeszcze nie rozumie. Tylko, o dziwo, już nie pali. Chyba nigdy nie wiemy tego, co jest. Jednak, być może, pojmujemy to, co pomaga!

hjdbienek : :
cze 22 2009 PRZEZWYCIĘŻENIE PRZESZŁOŚCI
Komentarze: 0

Jestem zdania, że z tak bolesną przeszłością najlepiej obejść się jak Lot, gdy wychodził z Sodomy - nie oglądać się za siebie. W przeciwnym razie dzieje się tak, jak gdyby umarli byli żywi, a żywi - umarli.

hjdbienek : :
cze 21 2009 ŻYCIE I ŚMIERĆ
Komentarze: 0

1) Śmierć jest końcem, rzeczywistym doświadczeniem. Wszystko inne to koncepty i nadzieje. Nie chodzi mi o to, żeby zwiastować jakąś prawdę, ale o to, że chcę brać poważnie doświadczenie, które jest nam dostępne. Spróbuj inaczej podejść do danej Ci rzeczywistości. Działanie zgody na śmierć jako na koniec porównaj z działaniem nadziei na to, że po śmierci życie toczy się dalej. Rozważ to pod kątem siły, która zostaje uwolniona lub spętana. 2) Zacznij patrzeć do przodu i zaniechaj dociekania przyczyn. Rozwiązania można znaleźć również bez badania przyczyn, tym bardziej że kiedy dociekamy przyczyn psychicznych, wiele rzeczy pozostaje czystą hipotezą. Przy spojrzeniu do przodu chodzi zrazu o polemikę ze śmiercią. W Twoim wieku - tak czy inaczej - przyszła na to pora. Trzeba też spojrzeć w oczy chorobie. Co prawda, dopóki traktujesz ją jak wroga, dopóty mobilizujesz wiele sił, a być może, jesteś nawet w stanie przedłużyć swoje życie. Ale jaką treść ma takie życie? Również z chorobą trzeba się zaprzyjaźnić, a nawet na nią zgodzić, jeśli jest ona Twoim losem. To znaczy: Włączyć się w szereg tych, którzy wiedzą, że mają mało czasu, i którzy ten czas po prostu żyją, żyją, żyją - całkowicie w teraźniejszości. Pokorna zgoda uwalnia siły, które uczynią cennym ofiarowany Ci czas - czy będzie on krótki, czy długi. 3) W Twoim przypadku chodzi o pogodzenie się z własnym ograniczeniem, a ostatecznie z własnym końcem. Zresztą każdy człowiek musi kiedyś tego dokonać i nikt nie jest w stanie mu w tym ulżyć. Kto się zgodzi na własne ograniczenie, bierze wszystko, co pozostaje, jako dar i wypełnia to, dopóki jego czas trwa. 4) Dla każdego przychodzi czas, że musi się zaprzyjaźnić ze śmiercią, a tym samym ze swą ułomnością, która prowadzi do śmierci. Tego bardzo osobistego zadania nie wolno odwlekać terapią ani bagatelizować. Kto je wykona, ten się odnajdzie i weźmie wszystko, co mu życie daje w darze, i zrobi to, co jemu oraz innym przyniesie dobro. Jeśli pielęgnowanie starej przyjaźni jest jedną z takich rzeczy, zrób to. 5) Twoje serce się odezwało i ostrzegło Cię. W ramach terapii opowiem Ci historię: Do pewnego lekarza przyszła praktykantka. Zawsze wiedziała wszystko lepiej. Gdy lekarz nie mógł już wytrzymać krytyki, zaprowadził dziewczynę na cmentarz i pokazał groby. „Spójrz - powiedział - wszyscy, którzy tu leżą, byli moimi pacjentami. Pomagałem im, jak umiałem, a jednak umarli. I pewnego dnia ja też będę leżeć tu z nimi". Praktykantka ucichła i od tego czasu dobrze się im współpracowało. 6) Pokój zapanuje dopiero wtedy, gdy śmierć uznasz za koniec. Czy chcesz robić tak, jak dwóch skazańców idących na śmierć? Stoją nad grobem i zwalczają się pogardą wobec śmierci. Na zwycięzcę czeka podwójny grób. 7) Boisz się, że nie będziesz żył dłużej niż 51 lat. Pomoże Ci, jeśli się nastawisz na to, że możesz umrzeć w tym właśnie czasie. Jednak zanim nadejdzie ta chwila, możesz jeszcze tak wiele zrobić ze swoim życiem, że na końcu będziesz mógł powiedzieć: „Dobrze żyłem". A jeżeli, być może, pożyjesz trochę dłużej, przyjmij to jako dar. 8) Doświadczyłeś: Kto się pokłoni przed śmiercią, staje się poważny. Wraz z Tobą składam pokłon przed śmiercią Twojego brata. To, co zostaje, jest cenne. 8) Tam, gdzie działa los, możemy się tylko pokłonić, wiedząc, jak jesteśmy ograniczeni my sami i nasze życie oraz jak bardzo ograniczeni są inni ludzie. Wtedy to, co nam zostało z życia, możemy przyjąć jako łaskę, jako dar - i wypełnić aż po brzegi. 9) Szukasz w sobie winy za samobójstwo ukochanej kobiety, starasz się złagodzić ból. Ale lepiej będzie, jeśli stawisz czoła bólowi z powodu jej śmierci. Albowiem śmierć jest głucha na nasze argumenty. Musisz los ukochanej widzieć oddzielnie. Pokłoń się przed jej śmiercią i uczcij swoje życie, dopóki trwa. Teraz odpowiedź na Twoje pytania: - Nie przejmuj żadnej odpowiedzialności za cokolwiek, co należało do niej. Zostaw wszystko jej dzieciom i krewnym. - Nie rozmawiaj ani z uczestnikami warsztatów, którzy ją znali, ani z jej mężem. Pozwól, żeby wszystko przeminęło. 10) Lęk przed śmiercią czuje ten, kto nie bierze swojego życia. Dzieje się tak przede wszystkim wtedy, gdy ktoś (jak było to w Twoim przypadku) został uratowany z sytuacji poważnie zagrażającej życiu - ale ratunek przyszedł wtedy, gdy on już skończył ze swoim życiem. Przed Tobą zadanie: Życie podarowane Ci na nowo - weź jako dar, bez żadnych zastrzeżeń, a także bez ukrytej chęci płacenia za ten dar. Byłaby ona bowiem próbą uchylenia się od pokory. Każdy ma swoje życie i swoją śmierć, tak jak Ty masz swoje życie i swoją śmierć. Tutaj każdy jest dla siebie i każdy sam. 11) Przed samobójstwem Twojego brata i przed jego losem musisz się pokłonić, muszą się też pokłonić Twoi rodzice. Jeśli szukamy winnych, to zachowujemy się tak, jak gdyby oni mieli albo jak gdybyśmy my mieli cudzy los w ręku. Gdy tylko dopuścimy do siebie tę myśl, tracimy nasze centrum. Pokłon zaś jest wyrazem pokory. Kłaniając się, czujemy cały ból straty, ale to ból, który uzdrawia i daje pojednanie. Gdybyś chciała wystąpić jako mścicielka, przyjmując, że wolno Ci obciążyć winą Twojego ojca, sugerowałabyś, że Twój brat szuka zemsty. Wtedy jego śmierć nie przyniosłaby pokoju, nieszczęście musiałoby toczyć się dalej. Kilka dni temu czytałem piękny wiersz Rilkego „Orfeusz. Eurydyka. Hermes". I w nim piękne zdanie o Eurydyce: „Niosła swą umarłość w sobie jak pełnię". W taki sposób można widzieć śmierć. Albowiem tak jak życie musi pochodzić z czegoś większego, co było przed nim, tak też śmierć nie może prowadzić do pustki, lecz tylko do czegoś większego, co przed nami zawsze już jest i co po nas przychodzi. 12) Dołączam opowieść na temat „śmierci". Być może, zainspiruje Cię ona. Śmierć jest w tej opowieści przyjacielem i strażnikiem życia. Ludziom, którzy się boją śmierci, zalecam niekiedy, żeby się przed nią pokłonili. Wtedy śmierć często zatrzymuje się w miejscu. I jeszcze coś. Jeśli komuś umrze bliska osoba, ten ktoś nie odważa się już nieskrępowanie brać swojego życia jako daru. Takiemu człowiekowi mówię, żeby spojrzał na zmarłą osobę, pokłonił się przed nią i powiedział jej: „Nie żyjesz. Ja pożyję jeszcze trochę. Potem też umrę". Jeśli pozwolisz, żeby to zdanie działało, doświadczysz jego tajemnicy. 13) Stosowna postawa wobec śmierci polega na tym, że oddajemy jej pokłon i pozostawiamy jej decyzję, kiedy przyjdzie. 13) Są dwa sposoby patrzenia na koniec. Jeden polega na tym, że ze względu na koniec zapominamy o tym, co mamy, a drugi na tym, że ze względu na koniec cieszymy się tym, co mamy, dopóki trwa. 14) Dociekanie przyczyn zwalnia nas z żałoby. Działa strasznie. Niech Pani pozwoli dziecku, żeby mogło żyć i umrzeć zgodnie z własnym losem, i proszę zostawić je wtedy w spokoju. 15) Jest tak, jak gdyby śmierć rozdzielała nas tylko pozornie lub powierzchownie i jak gdybyśmy czuli więź, która umieszcza śmierć i życie w większej całości. A my, chociaż żyjemy, żyjemy tylko trochę, potem również umieramy. Wiedza o tym „trochę" wiąże nas, jeszcze za życia, ze zmarłymi i pozwala nam wypełnić po brzegi czas, który nam pozostał. 16) Z NLP (Neurolingwistycznego Programowania) znana jest metoda zwana wyrównaniem kotwicy. Będąc w dobrej sytuacji - na przykład w regresji jako syty, zadowolony niemowlak - otwieramy się na wspomnienie niedobrej sytuacji - na przykład niebezpieczeństwa uduszenia. Wtedy dochodzi do walki między tymi uczuciami, w której wyniku niedobre uczucie zostaje zneutralizowane. Najwyraźniej to przeżyłeś. Jeśli w trakcie sesji terapeutycznej pojawia się u kogoś niezwykłe uczucie, na przykład pragnienie śmierci, trzeba tę osobę przenieść w bezpieczną sytuację, w której może się ona przyjrzeć temu, co niedobre. Można na przykład zastosować holding, jak matka dziecku. Metodę holdingu opisuje piękna książka Gdybyś mnie mocno trzymał Jiriny Prekop. Holding można też stosować u dorosłych, jeśli się ich, zastępując matkę lub ojca, trzyma jak dziecko. Gdy czują się bezpiecznie, wtedy można skonfrontować ich z traumatyczną sytuacją i spowodować w ten sposób wyrównanie kotwicy. 17) Twoje odczucie bycia wykorzystaną, ponieważ jest niewspółmierne w stosunku do sprawy, którą opisałaś, prawdopodobnie przejęłaś od jakiejś kobiety, u której było ono uzasadnione, na przykład od babki lub ciotki. Rozwiązanie w takim wypadku polega na tym, że stajesz obok tej kobiety i patrzysz na nią z miłością tak długo, aż ona stanie się duża, a Ty mała. Napad duszności był dla Ciebie czymś takim, jak doświadczenie śmierci. Weź je jako takie i zgódź się na nie. Nie wiemy, jak przyjdzie nam umrzeć, i jest mądrze już teraz pokłonić się przed tym sposobem, w jaki kiedyś spotka nas śmierć. Wtedy spokojnie możemy patrzeć na to, co nam pozostało. 18) Oto moje odpowiedzi na Twoje pytania. - Uczcij to, że Twój mąż daje Ci na utrzymanie. Zamiast się procesować, byłoby lepiej poprosić go o trochę więcej, jeśli tego potrzebujesz. - Uszanujesz swoją matkę, jeśli pieniądze, które ona Ci ofiarowała, wydasz także na swoje utrzymanie. - Musisz uznać, że jesteś chora i że być może, pozostało Ci niewiele czasu. Spójrz chorobie i śmierci w oczy i poproś śmierć, gdy ją sobie wyobrazisz naprzeciw siebie, żeby dała Ci wskazówkę, co jest dla Ciebie stosowne. Zachowanie spokoju i oszczędzanie się w każdym razie wydają się właściwe. 19) W Pani przypadku pierwszeństwo ma terapia medyczna. Może Pani wesprzeć poprawę swojego stanu i wyzdrowienie, jeśli - chociaż zabrzmi to dość dziwnie -zobaczy Pani śmierć po swojej stronie jako przyjaciela i strażnika życia, odwróci się do niej, spojrzy jej w twarz i głęboko się przed nią pokłoni. Ona jest ostateczną rzeczywistością, która wszystko, co znamy, kończy: życzenia, winę, zwycięstwo i porażkę, wolność i kajdany. 20) Wyzdrowienie jest dla Pani możliwe chyba tylko wtedy, gdy po zmarłym dziecku odprawi Pani żałobę, otwierając się na ból, jaki przystoi kochającej matce. Niech Pani weźmie je do swego serca. 21) Wydaje mi się, że Pani lęk przed zachorowaniem na raka stoi na pierwszym planie. Dokładnie rzecz biorąc, chodzi o spotkanie ze śmiercią, najpierw ze śmiercią dziecka z powodu poronienia, a potem dopiero z własną. Proponuję, żeby Pani wzięła z miłością zmarłe dziecko i złożyła je w ramiona śmierci. Powierzyła jej dziecko z miłością i jednocześnie wzięła je do własnego serca, z miłością i bólem.

hjdbienek : :
cze 21 2009 ŻAL I LOS
Komentarze: 0

Poddałbym się żalowi, gdy się pojawi, to znaczy, wycofałbym się, nie kierował jego biegiem ani nie wpływał na to, jaki znajdzie wyraz. Żal wydaje się często niewspółmierny do bodźca, jednak jeśli mu się poddamy, szybko mija i czujemy się wtedy wolni do czegoś nowego. Słowo, które odgrywa przy tym kluczową rolę, brzmi „szkoda". Ten żal wywołało przede wszystkim zaniedbanie, którego już nie da się nadrobić i które nas tak boli. Jednak doświadczenie pokazuje, że jeśli się w pełni poddamy żalowi i bólowi, wtedy mija uczucie straty. Inaczej bywa w wypadku zagrożenia ciężkim losem. Zagrożenie naszego życia i naszego zdrowia jest realne. Nie jest w naszej mocy, by to zmienić. W naszej mocy jest jednak to, jak sobie z tym radzimy. Poznałem kiedyś podczas warsztatu młodego człowieka, który w wyniku porażenia dziecięcego był tak niepełnosprawny, że mógł tylko poruszać trochę głową i jedną ręką. Oto opowieść, która go podtrzymywała na duchu: Ktoś potyka się podczas wspinaczki nad przepaścią i zawisa na linie. Nie jest w stanie się podciągnąć. Patrzy w górę i widzi, że mysz przegryza linę. Jedną ręką dosięga skały, na której rośnie maleńki krzaczek z dwiema poziomkami. Zrywa je, bierze do ust i mówi: „Jakie słodkie". Może też być i tak, że uczucie zagrożenia przez zły los jest wspomnieniem wcześniejszych zdarzeń. Wtedy pomaga poddanie się temu uczuciu.

hjdbienek : :
cze 21 2009 POŻEGNANIE NA STAROŚĆ
Komentarze: 0

1) Kiedy się ma 66 lat, pożegnania nabierają szczególnej jakości. Niektóre pożegnania kładą czemuś kres i dzięki temu czynią nowe możliwym. Na starość pożegnania mają w sobie coś ostatecznego. Stoją w cieniu zbliżającej się nocy. Czynią człowieka samotnym i sprawiają mu ból. Na takie pożegnanie nadszedł czas dla Ciebie. Przede wszystkim pożegnaj się z żoną, a dopiero później ze swoją obecną, młodszą kobietą. Kto się otwiera na ból rozstania, będzie wolny od zarzutów, wątpliwości i winy. Na starość takie pożegnanie jest też pojednaniem z końcem. Wtedy dopiero to, co zostaje, zjawia się w świetle wieczornego słońca w szczególnym blasku. 2) Wydaje mi się, że przyszła pora pożegnania. Po pierwsze - z przeszłością. Kto od pewnego wieku szuka wciąż rozwiązania w przeszłości, traci czas, który mu jeszcze pozostał. Po drugie nie ominie Pana chyba pożegnanie ze szkołą, która stała się Pańskim dziełem. W przeciwnym razie będzie się Pan żywił raczej nadzieją niż tym, co Pana napełnia. Po trzecie - pożegnanie z żoną. Mam na myśli wewnętrzną rezygnację, antycypowane umieranie. Wtedy, być może, na innej płaszczyźnie stanie się możliwa wspólnota, w którą jednak wpisana jest samotność. Psychoterapia odwróciłaby tylko uwagę. Dlatego ociągam się również ze złożeniem Panu konkretnej propozycji.

hjdbienek : :
cze 21 2009 ŁASKA
Komentarze: 0

1)Szczególne doświadczenia, które poczyniłeś, sprawdzają się w działaniu. To łaska, która przychodzi i odchodzi. Dlatego nie wolno jej szukać ani próbować jej zrozumieć. Działa ona niezależnie od naszego rozumienia. 2) Rzeczy niezwykłe rozpoznaje się po tym, że żywią, a jednak nie można ich zatrzymać. 3) Kto - jak Ty - przeżył, ten był również niesiony i chroniony. Krokiem uzdrawiającym byłoby (nawet teraz) pokłonienie się przed tą siłą i ponowne zawierzenie jej.

hjdbienek : :
cze 20 2009 WIARA
Komentarze: 0

1) Twoją książkę przeczytałem natychmiast. Im dłużej czytałem, tym wyraźniej mi się wydawało, że zamiast zostawić umarłym grzebanie ich umarłych, raz jeszcze oddajesz im cześć. I to mi przypomniało, jak byłem poruszony, gdy jakiś czas temu czytałem zbiór esejów Reinholda Schneidera Bez wykrętów. Czułem, jak bardzo ten człowiek cierpiał, ponieważ brał poważnie wiarę i kościół. Jednak ostatecznie w "Zimie w Wiedniu" musiał zobaczyć, że jego wiara i jego cierpienie były próżne. Moje właściwe pytanie brzmi: Cóż zatem, jeśli nasza wiara była fałszywa i tylko ludzka? Jeśli Bóg nie wysłuchał Jezusa, lecz go opuścił i Jezus wciąż jeszcze spoczywa w grobie? I jeśli Bóg nie daje ani sobie pomóc, ani siebie użyć, ani siebie przymusić? Jeszcze jedna zupełnie świecka uwaga. W walce o władzę między pasterzem a owcami całą władzę mają owce; albowiem owce istnieją bez pasterza, ale nie ma pasterza bez owiec. 2) Z wiarą i niewiarą jest zapewne podobnie jak z niewinnością i winą. One także występują tylko razem. Jeśli na przykład patrzę na stworzenie i ufam mu, naruszam, być może, wiarę w objawione słowo, i odwrotnie. Wiara prowadzi często do żądania ulepszenia świata, chociaż on przecież, według wiary, został stworzony przez Boga. Często, kiedy chcemy poprawić świat zgodnie z zasadami wiary, zakłócamy go i niszczymy. Wiara we wszechmogącego Boga nie przeszkadza nam bynajmniej postępować ze światem jeszcze lepiej niż sam Bóg. Pytania i problemy zatem nie mają końca.

hjdbienek : :