Kategoria

Homo Sapiens, strona 57


maj 15 2009 BÓL I ROZSTANIE
Komentarze: 0

1) Postąpiłaś właściwie, nie godząc się na połowiczne rozwiązanie. Nie unikniesz bólu rozstania. Najłatwiej go znieść, przyjmując z wdzięcznością i zachowując wszystko dobre, co otrzymałaś od Twojego partnera, jednocześnie biorąc odpowiedzialność za swoją część, na przykład za to, że się z nim związałaś, chociaż wiedziałaś, że nie ma widoków na małżeństwo. Konieczny jest teraz następny krok do rzeczywistości, na przykład wyprowadzenie się do innego miasta i znalezienie nowej pracy. 2) Twój list sugeruje to, na co teraz przyszła kolej: ból i rozstanie. Albowiem teraz Wasze drogi biegną osobno. Rozstanie okaże się łatwiejsze, jeśli to, co było wartościowe i piękne, weźmiesz i zatrzymasz jako dar i jeśli będziesz pamiętać, że każdy związek, bez względu na to, jak bardzo był ważny, ma swój koniec. Niekiedy tym końcem jest dopiero śmierć, jednak często rozstanie musi nastąpić wcześniej, ponieważ związek dotarł do celu i teraz trzeba zrobić miejsce na coś nowego. 3)Ból powstaje, jeśli odmawiamy zgody na to, co było, jako na coś, co musi minąć, i na coś, co prowadzi dalej. 4) Droga prowadzi naprzód. To, co zostało w tyle, może działać tylko wtedy, kiedy zostanie zniesione przez to, że idziemy dalej. 5) Przyjmij, że ten związek minął, jednak zachowaj dla siebie to, co było w nim piękne. Ty chcesz tego, co partner już ma. To, co byłoby dla Ciebie przyszłością, jest już dla Twojego partnera przeszłością. Ponieważ chodzi tutaj o codzienną ludzką sytuację, terapia raczej by Cię osłabiła, niż dodała Ci siły. 6) W Twojej obecnej sytuacji potrzeba Ci odwagi przyjęcia bólu. Poszukiwanie własnej lub cudzej winy działa jak namiastka prawdziwego bólu. Związki kończą się także bez czyjejkolwiek winy. Najczęściej każdy partner jest tylko uwikłany na swój sposób. Im głębszy był związek i im dłużej istniał, tym mocniejszy ból. Kto bez oporu podda się temu bólowi, może przeboleć rozstanie i poczuje się wolny do czegoś nowego. Może wtedy bez gniewu zostawić partnera, a nawet dzielić z nim uczucia. Ten ból jest jak umieranie i zmartwychwstanie.

hjdbienek : :
maj 14 2009 ROZSTANIE
Komentarze: 0

1) Wpadłaś ze swoim przyjacielem. Teraz ważne jest, żebyś sama wzięła za to odpowiedzialność i poniosła tego konsekwencje oraz żebyś nie spychała winy na niego, tym bardziej że chyba chodzi o człowieka zaburzonego. Dlatego zrezygnuj z usprawiedliwień bądź z zemsty. Dopiero wtedy będziesz znowu wolna. 2) Widać, że postanowienie rozstania się z mężem jest już przesądzone. Moje uwagi odnoszą się więc do tej sytuacji. Ważne przy rozstaniu jest to, że nie musi być winnych. Dlatego na próżno szukać powodów w kimś lub w sobie. Wystarczy stwierdzić, że związek nie ma przyszłości. Podawane powody są z reguły uproszczone i nie oddają złożoności procesów ani rozmaitych zależności. Dlatego lepiej od początku zrezygnować z obwiniania kogokolwiek. Wtedy nie musimy też nikomu niepotrzebnie sprawiać bólu. Rozstanie jest procesem bolesnym. Niektórzy czekają, żeby się dosyć nacierpieć i tym niejako wykupić sobie prawo do rozstania. Ale to tylko pogarsza wszystko. Rozstanie oznacza też, że oboje partnerzy mają szansę na nowy początek. „Niewinny" odmawia niekiedy „winnemu" nowego początku, ażeby go nie odciążyć. Wtedy staje się to obciążeniem dla obojga. Lepiej jest, jeśli każdy bierze od partnera i zachowuje to, co mu zostało podarowane. Szczególny wkład drugiego partnera każdy musi teraz sam w sobie rozwijać względnie wziąć go jako dar na przyszłość. I każdy bierze na siebie swoją część odpowiedzialności. To znaczy, jest gotów odpowiadać za skutki swojego działania, nie obarczając nimi drugiego i nie stawiając żądań większych niż to konieczne i właściwe. Rozstanie stanowi dla wierzących katolików również problem natury religijnej, który uruchamia inne procesy. Trzeba wiedzieć, czy dorosło się do tego, by temu sprostać. Ważne jest również uczciwe rozwiązanie spraw finansowych, przy czym ten, kto aktywnie dąży do rozstania, musi być gotowy na większe ustępstwa. 3) Nie mogę Cię pocieszyć. Wdałaś się w coś, co nie ma przyszłości. Jeśli będziesz tego żałować, pozostanie złudzenie „Gdybym jednak...". Ale możesz pogodzić się ze skutkami. Wtedy staniesz się wolna do czegoś nowego. 4) Ten, kto chce się rozwijać, potrzebuje własnego terytorium. A więc uwolnij się od zależności, wyrównując poprzez oddawanie. Jeśli nie możesz oddać, podziękuj, biorąc. 5) Zgódź się z tym, że obecna sytuacja jest skutkiem także Twojego działania, i przyznaj swojemu mężowi, że jego odejście jest dla niego konieczne i właściwe. W ten sposób znajdziesz pokój. Oboje zgódźcie się na ból rozstania. Jeśli stawicie czoła temu bólowi, wypalą się gniew i zarzuty. 6) Jeśli ktoś Ci mówi, że nie może bez Ciebie żyć albo że się zabije, jeśli z nim nie zostaniesz, wtedy jedynym rozwiązaniem jest natychmiastowe rozstanie. W Waszej sytuacji szukanie pomocy u psychoterapeuty osłabia Wasze własne widzenie i odpowiedzialność. A więc zaufaj własnemu widzeniu i działaj tak szybko, jak to możliwe. 7) Moim zdaniem najlepsze rozwiązanie polegałoby na tym, że się Pan rozwiedzie z żoną i złoży wniosek o prawo opieki nad całą czwórką dzieci. Poczucie winy znika, jeśli się wyraźnie stawi czoła skutkom swojego działania. Nie wolno Panu wobec żony wchodzić w rolę winnego. Dziwny początek Pana związku z żoną ma dla niej skutki, których nie wolno Panu brać za nią na siebie.

hjdbienek : :
maj 14 2009 WIERNOŚĆ I NIEWIERNOŚĆ
Komentarze: 0

1) To, co się zdarzyło cztery lata temu, jeśli dobrze widzę, teraz się nie liczy. Wtedy nie byliście w związku małżeńskim ani nie byliście pewni, czy chcecie się pobrać. Liczy się to, co opowiedziałeś jej o innym związku, wiedząc dobrze, że ją to zrani. Ona musi przede wszystkim wybaczyć Ci powiedzenie tego, a nie tylko czyn. Poza tym jest tak, że jeśli nie uda się Wam wkrótce przyznać sobie prawa do nowego początku, to chyba lepiej będzie, jeśli się rozstaniecie i każde z Was zacznie od nowa. 2) Jeśli mąż się dowie o miłości żony do swojego brata, wtedy pomocne może się okazać to, żeby mu powiedziała: „Bardzo mi ciebie brakowało". Jeśli jednak mąż się nie dowie, wówczas żona powinna pozwolić, żeby to odeszło w przeszłość. 3) Masz wiele pytań. Nie umiem na nie odpowiedzieć jednoznacznie, ponieważ w wierności chodzi o konflikt, w którym różne wartości walczą o uznanie. Dlatego wierność, chociaż jest dobra, może być straszna, a niewierność, chociaż chętnie ją osądzamy, może niekiedy być stosowna, ba, nawet konieczna. Jeśli ktoś nie kocha, nie szanuje i nie pożąda swojego partnera jak równego sobie, lecz zachowuje się raczej jak ojciec lub matka, to ten partner szuka kochanka lub kochanki, żeby odnaleźć relację równy-z-równym, którą utracił. A jeśli jednemu z partnerów nie udało się odejście od rodziców, wtedy poza związkiem równy-z-równym szuka on w kochance lub w kochanku brakującej matki lub brakującego ojca. Często wtedy wybiera partnera znacznie starszego lub znacznie młodszego. Szczególnie trudne staje się to wtedy, gdy ktoś poza związkiem partnerskim nie tylko pożąda kogoś innego, lecz kocha go w sposób nie do uniknięcia. 4) Okazujesz swojej partnerce wierność, jakiej dzieci dochowują matce. Dlatego też Twoje uczucie Cię zwodzi. Ona nie zasługuje na Ciebie. 5) Wierność, o której piszesz, jest wiernością dziecka wobec rodziców. Jeżeli ktoś jest wierny partnerowi w ten sposób, żąda za dużo i go obciąża, albowiem wtedy ten partner musi być wierny jak rodzice wobec dziecka.

hjdbienek : :
maj 13 2009 ZAZDROŚĆ
Komentarze: 0

Zapytaj najpierw siebie, czy on jest dla Ciebie właściwym partnerem, partnerem na życie. Jeśli nie, nie potrzebujesz robić sobie wyrzutów z powodu zazdrości. Ty i tak nie myślisz o tym, żeby go zachować. Ale jeśli on jest tym właściwym partnerem, zapytaj siebie, czy jesteś gotowa domagać się od niego równych praw dla siebie. Jeśli uczyniłaś siebie małą, to stań się tak wielka jak on. Jeśli on rzeczywiście nie jest Ci wierny, każ mu odejść. Wierność to wysokie, ważne dobro i Ty masz prawo się jej domagać, jeśli chcesz tego mężczyznę na życie, pod warunkiem że Ty również jesteś gotowa do wierności.

hjdbienek : :
maj 12 2009 WINA I UWIKŁANIE
Komentarze: 0

1)Odkrycie, że dobre i niewinne czyny miewają też przykre skutki, wiąże się często z wielkim rozczarowaniem. Byłoby nam lżej, gdyby mimo braku wyraźnego powodu znalazł się winny, nawet jeśli mielibyśmy nim być my sami. Nie wydaje mi się, żeby w Pani przypadku było tak, że jeden z trojga uczestników zawinił w stosunku do drugiego, a jednak rezultat dla nich wszystkich okazał się bolesny; dla każdego miał przykre konsekwencje. Można się przed tym bronić tak, jak gdyby obrona była możliwa, albo można się bronić, nie broniąc się wcale. 2)Niekiedy ludzie powołują się na mnie, podejmując decyzje, za które nie chcą brać winy na siebie. Cytują zdania, których ani tak nie powiedziałem, ani tak nie rozumiałem. To odnosi się również do zdania, o którym wspomniałeś. Chciałbym Ci też zwrócić uwagę na coś jeszcze: Związki mogą się rozpadać dlatego, że partner albo partnerzy nie mogli być inni, niż byli, i nie mogli działać inaczej, niż działali, albowiem każdy jest na swój sposób związany lub uwikłany. Dlatego wiele zmian nie zależy od naszej woli. Musimy się pogodzić z tym, co przychodzi, a wtedy się okaże - tak jak się Tobie zdarzyło - że sporo rzeczy ma jednak dobre zakończenie.

hjdbienek : :
maj 11 2009 PRZECIWSTAWNE SUMIENIA
Komentarze: 0

Każdy człowiek ma inne sumienie, ponieważ sumienie kieruje się tym, co obowiązywało w rodzinie pochodzenia. Dlatego dwoje ludzi może sobie wyrządzić zło, a jednak każde z nich może mieć przy tym czyste sumienie. Są uwikłani i nic nie da szukanie winnego, ponieważ w gruncie rzeczy winnego nie ma. Ale dwoje ludzi może też, gdy ich sumienia się zgadzają, w jednym czasie z czystym sumieniem czynić dobro i wspólnie cieszyć się szczęściem. W końcu każdy musi zdecydować, co umożliwia mu jego własny, jemu właściwy rozwój. Dlatego niekiedy trzeba od nowa ustawić zwrotnice. Bez rozpoczynania walki albo wojny, lecz stanowczo i w skupieniu.

hjdbienek : :
maj 10 2009 PARA W KRYZYSIE
Komentarze: 0

1)„Uczciwość" jest zazwyczaj bronią i dlatego na niewiele się zdaje. Ponieważ najwyraźniej nie wytrzymujesz zbytniej bliskości żony, powinna Ci ona pozwolić, żebyś przy każdym uzewnętrznieniu sympatii do niej robił niewielkie ograniczenie. A ponieważ to gest z jej strony, wolno jej za każde ograniczenie, które Ty robisz, życzyć sobie jakiegoś drobiazgu. 2)Na płaszczyźnie, na której Ty i Twój mąż rozmawiacie ze sobą i argumentujecie, zysk i strata są bez znaczenia, tak samo jak posiadanie racji i jej brak. Pamiętaj, że zarówno pozostanie razem, jak i rozstanie się nie jest ani dobre, ani złe, i nie jest ani porażką, ani sukcesem. A może rozwiązanie tkwi w czymś skromnym, zwykłym i prostym. PS Nie stawiaj zbytnio na swoją odwagę. 3)Odnoszę wrażenie, że odchodzisz z małżeństwa. Wiele Twoich duchowych kontaktów zewnętrznych ma charakter ubocznych związków, nawet jeśli częściowo głęboko ukrytych. Są trzy rozwiązania. Albo zostaniesz z mężem ze wszystkimi tego konsekwencjami, przede wszystkim z gotowością dawania. Albo rozstaniesz się z nim ze wszystkimi tego konsekwencjami, na przykład z gotowością samodzielnego troszczenia się o siebie. Albo świadomie zgodzisz się na obecną sytuację, uznając, że wykorzystujesz w pewnym stopniu swojego męża, i zrezygnujesz z zarzutów wobec niego. Wydaje mi się, że ostatnie rozwiązanie najbardziej wchodzi w grę. Możesz odrzucić to, co napisałem, ale tylko pod warunkiem że pozostaniesz w zgodzie ze swoim najgłębszym przekonaniem lub przynajmniej sama przyjrzysz się bliżej swojej sytuacji. Wiedza, która wykracza poza to, co jest konieczne do działania, paraliżuje działanie. 4)Para może zostać razem, jeśli partnerzy wzajemnie przyznają sobie prawo do własnej drogi i jeśli ich drogi nie są zbyt różne. Jeśli drogi się rozchodzą, tak iż kwestionowana jest wspólna przyszłość, wtedy - ze względu na wierność wobec siebie i własnego przeznaczenia - konieczne może się okazać rozstanie. Przy tym nikt nie musi być winny. W takim wypadku dobro, które się wzięło od partnera, z wdzięcznością bierze się do własnej przyszłości, i pozwala się partnerowi wziąć dobro, które się mu dało, do jego przyszłości. I trzeba się zmierzyć z bólem, który pociąga za sobą każde rozstanie z ważnym partnerem. 5)Jakaś ważna instancja w Tobie zdaje się dostrzegać, że związek nie ma przyszłości, podczas gdy inna instancja stara się przekonać pierwszą, że jej spostrzeżenie jest błędne. To wszystko, co mam odwagę Ci powiedzieć. 6)Istnieje wiele sposobów uporania się z problemem. Jeden polega na tym, że potraktujesz swojego męża jako męża na całe życie i że inne więzi zostawisz za sobą, na przykład więzi z rodzicami. Drugi -że będziesz pytać siebie nie tylko o to, co chcesz mieć dla siebie, lecz także o to, co chcesz podarować mężowi. Jednakże trzeba pamiętać, że czas ciąży jest czasem wyjątkowym, w którym kobieta i jej potrzeby są najważniejsze. Dlatego też dopiero wtedy, kiedy dziecko przyjdzie na świat, będziecie musieli na nowo poszukać wyjścia. 7)Niektórym ludziom trudno pojąć, że również to, co myślą skrycie lub planują, działa w systemie, zwłaszcza gdy pozostaje to w sprzeczności z tym, co mówią i robią. 8)Twój partner daje Ci wyraźny sygnał, że nie chce się na Ciebie zdecydować, i dobrze, żebyś wzięła to poważnie. Jednak ciesz się związkiem dopóty, dopóki trwa. 9)Należy ufać, że niektóre rzeczy same się dobrze ułożą, jeśli się zdobędziesz na cierpliwość, na przykład jeśli w głębi duszy dasz wolność i swojemu mężowi, i swojemu synowi. Jeśli się zatem uzbroisz w cierpliwość, będzie się w nich mogła rozwinąć dobra siła. 10)Związki między ludźmi są udane takie, jakie są, a nie takie, jakie być powinny. 11)Potraktuj poważnie uwagę swojego męża, że on Cię już nie kocha, i sama złóż pozew rozwodowy. To on musi poszukać sobie mieszkania i się wyprowadzić. Jeśli odmówi, Ty to zrób. 12)Bardzo wiele związków kobiety z mężczyzną przebiega wedle wzorca związku córki z matką. Na przykład, kobietę ogarnia wściekłość na męża, ale jest to wściekłość, którą jako dziecko żywiła do matki. Nienawiść do matki i wściekłość na nią powstają często wtedy, gdy został zatrzymany albo uniemożliwiony ruch dziecka ku matce. Twój opis potwierdza, że tak właśnie jest w Twoim przypadku. Rozwiązanie polega na tym, że Ty - poniekąd jako dziecko - jeszcze raz podejmiesz ten ruch ku matce (wewnętrzny proces) i mimo wspomnień oraz lęku pozwolisz mu dotrzeć do celu. Bądź cierpliwa tak długo, aż Ci się uda. 13)Zarzut męża z powodu Twojego „potknięcia" jest niewspółmierny do czynu i w tej formie jest hipokryzją. Każdy ma prawo do paru grzechów. 14)Ponieważ nie znam Twojej partnerki i ponieważ chodzi o kwestie bardzo osobiste, nie mogę zająć w tej sprawie stanowiska. Jednak dam Ci pod rozwagę bardziej ogólne spostrzeżenia: Zbawienną rzeczą jest przyznać sobie i partnerowi prawo do rozczarowania albo winy, albo uwikłania, albo błędu i dać obojgu uczciwą szansę rozwiązania konfliktu. W obliczu realnej ciąży chyba łatwiej zrezygnować z palenia niż ze względu na ciążę potencjalną. Ułatwiłbyś partnerce zadanie, gdyby w pierwszym okresie, poniekąd jako rekompensaty, mogła sobie zażyczyć czegoś specjalnego. Pomocna może się okazać również myśl, że nałogi powstają wtedy, kiedy ktoś został przyjęty bardziej przez matkę niż przez ojca. Konkretnie Twoja partnerka mogłaby sobie wyobrazić, że wiele dobrych rzeczy, na przykład smaczne kąski przy posiłku, bierze od ojca. Moglibyście też wspólnie wymyślić zabawne rytuały. - Zadanie obcowania z człowiekiem o odmiennej historii, odmiennym sposobie widzenia i odmiennych celach pojawia się również w każdej innej relacji. 15)Zacznij od tego, że Tobie przysługuje kierownictwo, i pozyskaj żonę łagodnością, która jednak umie siebie chronić. Wytwórz sobie obraz Waszej wspólnej przyszłości, w której Twoje i jej życzenia współdziałają harmonijnie. Wciąż wyobrażaj to sobie w szczegółach i zaufaj, że taki wzorzec pociągnie za sobą urzeczywistnienie. 16)Po pierwsze nie możesz nic mówić o swoim potknięciu, inaczej obarczysz partnera ciężarem, który Ty sama musisz dźwigać. Po drugie ze sposobu, w jaki rozważasz obydwa związki, wynika, że jeden z nich wyraźnie przeważa. Drugi wydaje się piękny tylko dlatego, że przeżywasz go bez zobowiązań i obciążeń, które są związane z pełnią rzeczy. Po trzecie nowy związek był dla Ciebie ważny. Przyjmij go zatem jako dar. Ale zachowa on swoją wartość, być może, tylko wtedy, gdy go teraz zakończysz. Szczęście kosztem drugiego człowieka trwa z reguły krótko. 17)Z tego, co piszesz, wynika jasno, że się zdecydowałeś, a ja nie mogę i nie powinienem zajmować w tej sprawie stanowiska. że każda decyzja przynosi zarówno zysk, jak i stratę - wiesz, i widzę, że jesteś gotowy na jedno i na drugie. Życzę Ci, byś działał tak, aby to było dobre dla wszystkich. 18)Rozwiązanie jest trudne, jeśli za bardzo potrzebujesz drugiego człowieka do tego, co nie zostało wypełnione w dzieciństwie. Lepiej się żyje, gdy oboje partnerzy patrzą na coś trzeciego, wspólnego, na przykład na dzieci. 19)Pozwól sobie na chwilę wytchnienia od miłości i pozostań jakiś czas sama. Kto chce dać za dużo, zawstydza drugiego. Kto chce sprostać za wysokim wymaganiom, czyni rewanż niemożliwym. Zwykła miłość jest najpewniejsza. Kiedy drugi człowiek nabiera dla nas takiego znaczenia, jakie na przykład matka ma dla dziecka, zatem - jak dla dziecka - szczęście i życie zależy od posiadania tej osoby i jej miłości, wtedy rzeczywistość staje się obłąkana. 20)Teraz, gdy zrezygnowałaś z dalszych prób urodzenia dziecka, ważne jest, żebyś się razem ze swoim mężem zaangażowała w to, co dotyczy Was obojga. Świadome postanowienie zaangażowania się na przykład w jego firmie byłoby takim krokiem. 21)Twojego przyjaciela łączy specyficzna więź z matką, wobec której ma on szczególne zobowiązania. Będzie Ci lżej, jeśli to uznasz i jeśli w nim będziesz szanować i czcić jego matkę. 21)Być może, jest konieczne, żebyście oboje wrócili do punktu, w którym Wasze drogi się rozeszły, ażeby od tego miejsca iść dalej wspólną drogą. 22)JeŜeli w związku lub w rodzinie są problemy, partnerom lub rodzicom wolno tylko w skrajnych przypadkach szukać pomocy na zewnątrz, i tylko na krótko. W przeciwnym razie odbierają sobie odwagę i mogą jedynie zaszkodzić związkowi. Wy zaszliście najwyraźniej za daleko. To prawda, że wiele problemów ma korzenie w przeszłości. Często jednak szuka się w przeszłości czegoś,co może zostać rozwiązane tylko w teraźniejszości. Wydaje mi się, że po prostu nie chcesz przyjąć wielu sygnałów, które Ci daje Twoja żona. Musicie sprawdzić, każde dla siebie, czy chcecie tego związku, i jeśli któreś z Was nie chce, wtedy to drugie musi pozwolić mu odejść. Wszelkie próby zatrzymania mogą tylko zaszkodzić. Często boimy się spojrzeć prawdzie w oczy, ponieważ boimy się bólu z powodu straty. Szukamy wtedy raczej przyczyn i winy w sobie i w partnerze. Ale związki się kończą i bez tego, że ktoś jest zły lub winny. Jeśli stawimy czoła bólowi i jeśli przebolejemy rozstanie w prawdziwym tego słowa znaczeniu, wtedy jest możliwy nowy początek, a partnerzy mogą uczciwie wynegocjować, co jeszcze wymaga uregulowania. 23)Nawet jeśli tak jest, że wiele z tego, co w przeszłości nie zostało załatwione, współokreśla przyszłość, to jednak zbyt długie patrzenie wstecz nie pozwala zauważyć tego, co w przyszłości byłoby możliwe i konieczne. Wszak rzeka czerpie siłę nie tylko ze źródła, lecz także ze spadku terenu, po którym płynie do morza. 24)Dam Ci pewien obraz. Stań z otwartym sercem pomiędzy matką a ojcem, przed swoją żoną i dziećmi, i pozwól, żeby Twoje serce biło w harmonii ze wszystkimi. 25)Wiele problemów powstaje z powodu opisu i jest podsycane przez powtarzanie tego opisu. Jeżeli opis prowadzi do umniejszenia wartości, jest już z tego powodu fałszywy. Prawidłowa interpretacja, która pomaga, jest zawsze nacechowana szacunkiem. 26)Pogódź się z tym, że ten związek nie ma żadnych szans. Czerp z niego jednak dopóty, dopóki trwa. 26)Dwie rzeczy wydają mi się stosowne. Po pierwsze docenisz to, że Twój partner chce się z Tobą ożenić, a także mieć z Tobą drugie dziecko. Po drugie dasz jasno pierwszeństwo swojej rodzinie przed swoją pracą. Stawiając warunki zawarcia małżeństwa, zmniejszasz szansę na to, że partner sam się zmieni. Gdy pozwolisz mu zrobić to w swoim czasie z miłości do Ciebie, wtedy szansa na to, że on się zmieni, będzie większa. 27)Istnieją w związku problemy uwarunkowane jednostronnie. W takim wypadku pomaga, jeśli partner zachowuje się przez pewien czas tak, jak gdyby czuwał przy łóżku chorego, ale bez wtrącania się. 28Obecnie Ty ponosisz konsekwencje zachowania swojego męża. Rozwiązanie stanie się możliwe dopiero wtedy, gdy on sam będzie musiał ponosić te konsekwencje. Dla Ciebie ważne jest, żebyś działała, zamiast reagować. Ale stanie się to możliwe dopiero wtedy, gdy będziesz wewnętrznie gotowa na wszystko. To znaczy, że pogodzisz się także z rozstaniem, nawet jeśli ono oznacza, że sama będziesz się musiała troszczyć o siebie i o dzieci. Wtedy będziesz miała siłę, cokolwiek się zdarzy. 29)Intymność należy tylko do tych, którzy ją ze sobą przeżyli. Jeżeli partner pyta drugiego o sprawy intymne we wcześniejszych związkach lub jeśli sam zdradza coś intymnego z wcześniejszych związków, niszczy zaufanie i łamie związek. Również wobec osób trzecich trzeba szanować i chronić własną i cudzą intymność. Spójrz na swojego partnera jak na kogoś, kto chciał i chce tego, co przeżył, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Potem się wycofaj, jak gdybyś zapomniała o tym, co od niego wydobyłaś.

hjdbienek : :
maj 09 2009 ROZWÓJ W ZWIĄZKACH
Komentarze: 0

Nie sądzę, że związek można rzeczywiście zredukować do decyzji „tak albo nie". Twoje życie toczy się dalej - osadzone w Twoich relacjach, a jego życie toczy się dalej - osadzone w jego relacjach. Relacje te mogą i muszą zachować moc. Są zbyt ważne, żeby można je było pominąć. Nowe może przyjść, cokolwiek to będzie, jednak trzeba cierpliwie poczekać. Ogrodnik, zanim coś zasadzi lub wyrwie, patrzy i się zastanawia. Moja rada jest następująca: Rób to, co i tak byś zrobiła, co Tobie i tak by odpowiadało, i pozwól nowemu, żeby towarzyszyło Ci z oddali jak muzyka rozbrzmiewająca w tle. Współgraj przy tym z całością. Związki muszą się rozwijać. Jeśli odmawia się zrobienia koniecznego następnego kroku, na przykład wzięcia ślubu, wtedy zaczynają marnieć. Przeto trzeba rozważyć, czy związek ma przyszłość, a więc może się jeszcze rozwijać i Wy tego chcecie, czy też przez Waszą zwłokę związek się wyczerpał.

hjdbienek : :
maj 08 2009 POTRZEBOWAĆ SIEBIE NAWZAJEM
Komentarze: 0

Partnerstwo i małżeństwo dochodzą do skutku, jeśli dwoje potrzebuje siebie nawzajem i jeśli w dużej mierze każde otrzymuje od drugiego to, czego potrzebuje. Z Twojego listu wnoszę, że wprawdzie kochasz swojego męża, ale go nie potrzebujesz, a to, czego potrzebujesz, czerpiesz z innych źródeł i dlatego nie ma wspólnej podstawy trwałej wzajemnej więzi. Terapia tu nie pomoże. Logiczną konsekwencją takiej sytuacji byłoby to, czego Twój mąż się obawia i do czego jednocześnie dąży. PS Z powodu faktów nie trzeba mieć wyrzutów sumienia. Czasami zachowywałaś się tak, jak gdybyś nie potrzebowała mężczyzn. Teraz więc szanuj ich, a w głębi duszy daj im wolność. Najpierw swojemu mężowi, potem swojemu ojcu i jeszcze temu czy innemu mężczyźnie, który również wchodzi w grę. Powstrzymaj się od działań, dopóki nie nadarzy się okazja. Teraz, wydaje mi się, trzeba zachować cierpliwość. Bądź jednak czujna, żebyś dostrzegła lukę, gdy się pojawi.

hjdbienek : :
maj 07 2009 Różnice wieku
Komentarze: 0

Masz 37 lat. Różnica wieku nie może być jeszcze taka, żeby zagrażała związkowi - nie chceszv chyba wziąć najmłodszej. Oto reguła: Jeżeli oboje partnerzy mają przyszłość jeszcze przed sobą, to istnieje dla nich wspólna podstawa. Jeśli jednak jedno z nich ma przyszłość już za sobą, drugie zaś przed sobą, wtedy konflikt gwarantowany. Drugi partner czuje się wtedy oszukany i mści się za to. Widać to, gdy starszy mężczyzna, który był już żonaty i ma dzieci, bierze młodą kobietę. Co do Twojego pytania o różnicę wieku partnerów, zakładam, że masz na myśli konkretny przypadek. Konkretnie mógłbym Ci, być może, udzielić odpowiedzi, ogólnie jest to trudne. Wiele zależy od tego, czy ma to być związek na całe życie czy tylko tymczasowy i ograniczony.

hjdbienek : :