Kategoria

Homo Sapiens, strona 33


lis 08 2009 Discovery HD - Zostać Mężczyzną w Afryce...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
lis 08 2009 Zmieniać się czy cierpieć?
Komentarze: 0

Każdy z nas starał się kiedyś zmienić swój umysł. Kiedy ostatnio usiłowałeś przestać o czymś myśleć, rzucić nałóg lub zmienić nieprzyjemne uczucie? Bez względu na to, czy chodzi o brak motywacji, wybuchowość, poczucie izolacji czy po prostu o pragnienie sukcesu, raz na jakiś czas każdy chciałby być inny. Każdy chciałby się zmienić. Być może podjąłeś nawet świadomą decyzję o zmianie, poparłeś ją postanowieniem w formie pisemnej i powiedziałeś o tym kilku znajomym. Wybrałeś kilka książek i kaset, może nawet zapisałeś się do klubu. Po kilku miesiącach książki pozostały przeczytane do połowy, taśmy się gdzieś zapodziały, a przyjaciele, zwłaszcza ci prawdziwi, byli na tyle mili, by Ci tego nie wypominać. Jeśli Twoje doświadczenia były choć trochę zbliżone do naszych, to wbrew najlepszym intencjom i prawdziwemu pragnieniu zmiany okazało się, że wciąż trwasz przy starych przyzwyczajeniach. Być może jednak udało Ci się odnieść fantastyczny sukces, a nawet osiągnąć ustalone cele. Wtedy patrzyłeś z bezsilnym przerażeniem, jak wszystko nieubłaganie wracało do stanu sprzed zmian. Jest to szczególnie powszechne doświadczenie łączące osoby próbujące pozbyć się kilku kilogramów lub zmienić styl życia. Co gorsza, wydaje się, że im większy wysiłek i starania włożone są w transformację, tym bardziej staje się ona ulotna i frustrująca. Część z nas uświadamia sobie, że jest to całkowicie sprzeczne ze światem, w którym żyjemy. W końcu wokół nas zmiany zachodzą z niewiarygodną szybkością. Patrzymy, jak nowe produkty coraz szybciej wypierają stare. Nasze dzieci grają w gry wideo, które ledwie rozumiemy. Okazuje się, że musimy się dodatkowo dokształcać tylko po to, by wykonywać pracę, którą już mamy. Słyszymy, że zmiana jest jedyną stałą w życiu, że jest wszędzie. Widzimy to i wierzymy, jednak do czasu, gdy chcemy zmienić siebie. Zastanawiamy się, o co w tym chodzi. Czy to my? Czy to, co chcemy zmienić, jest naprawdę takie trudne? Gdyby tak na chwilę przystanąć i spojrzeć na własne życie z trochę innej perspektywy, okazałoby się, że podlegamy stałym zmianom. W końcu na początku byliśmy ważącymi tylko parę kilo niemowlakami. Następnie staliśmy się dziećmi, potem nastolatkami, a teraz dorosłymi. Nasz wygląd co roku ulega w mniej lub bardziej widoczny sposób ciągłym zmianom bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie. Kiedyś nade wszystko na świecie lubiliśmy cukierki, masło orzechowe, lalki lub motocykle czy też coś zupełnie innego. I choć być może wciąż to lubimy, teraz znacznie ważniejsze stały się inne rzeczy, których kiedyś byśmy nigdy nie polubili. Z upływem lat uległy zmianie nasze zainteresowania, ewoluując od rowerów do piątkowych baletów, bonów skarbowych lub pudełek wędkarskich. Nawet teraz dałoby się na pewno wymienić rzeczy, które zmieniłeś bez żadnego problemu. To była jedna z tych sytuacji, nad którymi człowiek się nawet nie zastanawia. To było prawie tak, jakbyś odkrył, że robiłeś coś inaczej. Przestałeś po prostu jeść określoną potrawę lub ubierać się w jakimś stylu. A może znalazłeś nowe hobby. Nie zastanawiałeś się nad tym. Potrzebowałeś dopiero przyjaciół, by Ci uświadomili zmianę. „Cóż" — powiedziałeś — „Zmieniłem zdanie". Każda naprawdę skuteczna metoda zmiany musi wyjaśnić, dlaczego zmiana jest czasami dla nas niesamowicie trudna, a także wykorzystać tę niezwykłą łatwość, z którą niekiedy udaje się nam do tej zmiany doprowadzić. Gdyby się nad tym zastanowić, zmiana nie jest czymś, co zajmuje dużo czasu. Zdarza się natychmiast. Być może zawsze denerwowałeś się, stając przed grupą osób, aż pewnego dnia wstałeś i odkryłeś, że już tak nie jest. Przez lata siedziałeś przed telewizorem, po czym zdecydowałeś się pójść na spacer lub zająć się jakimś sportem. Znalazłeś czas, by wrócić do szkoły, lub włożyłeś dodatkowy wysiłek w kierunku nowej kariery. Być może zamartwiałeś się tym od tygodni, miesięcy lub lat. Nagle zauważyłeś, że się zmieniło. Kiedy wiesz, jak czegoś dokonać, reszta powinna być prosta. W końcu nie narzeka się, gdy samochód rusza bez kłopotów po przekręceniu kluczyka lub gdy pilot od telewizora prawidłowo wybiera kanały. To dość paradoksalne, że jesteśmy zachęcani do mierzenia znaczenia osobistej zmiany według trudności, stopnia cierpienia lub czasu, jaki nam ona zajęła. To ilustracja powiedzenia: „Bez pracy nie ma kołaczy". Jakby wszystko, co bolesne w życiu, było jednocześnie korzystne. Jeśli prawdą jest, że im większe cierpienie, tym większa korzyść, to powinniśmy go szukać zamiast unikać. Gdyby drogą do sukcesu była długa walka i cierpienie, wszyscy chodzilibyśmy do pracy na piechotę, wciąż używalibyśmy ołówków i poczty konnej. Ból jest sygnałem, że czas na zmianę. Jeśli poczujemy, że powierzchnia jest gorąca, odsuniemy rękę. Ból jest sygnałem, że stosowana metoda jest nieodpowiednia. Mówi nam, że czas coś zmienić. Długa walka bez sukcesu to znak, że to, co robiliśmy, nie działa. Czas zrobić coś innego, cokolwiek by to było. Czas zrozumieć, że ból, walka, cierpienie i czekanie to znaki, że czas spróbować innego podejścia. Są one zbędnymi dodatkami do procesu zmiany, które łatwo porzucić.

hjdbienek : :
lis 07 2009 Discovery HD - Zostać Mężczyzną w Afryce...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
lis 07 2009 Tworzenie zmiany
Komentarze: 0

Zanim jednak pomożemy stworzyć nowe możliwości myślenia, odczuwania i działania dla Ciebie i Twoich bliskich, chcielibyśmy pokrótce przedstawić się oraz podać krótkie informacje o tym, co robimy oraz jak pracujemy. Steve Andreas, magister nauk humanistycznych, współzałożyciel NLP Comprehensive, trener, autor i innowator NLP, siedzi i z uwagą słucha kobiety opisującej sytuacje, w których wypływa czasami na powierzchnię wstydliwe wydarzenie z przeszłości. Opowiada ona, jak to powtarzające się wspomnienie ogranicza jej uczucia i wybory życiowe. Steve delikatnie przerywa jej opowieść i prosi, by opisała, jak według niej powinno wszystko wyglądać. Kobieta rozpogadza się i opowiada o swoim pomyśle na nową karierę i inne życie. Steve zadaje kilka dość niezwykłych pytań o jej pierwsze przeżycie, potem drugie. Przynajmniej według niej są one niezwykłe. Nikt wcześniej nie pytał jej o to, czy jej wspomnienia są czarno-białe, czy kolorowe. Następnie zostaje przeprowadzona przez coś, co wydaje się być prostą wizualizacją, jednak na koniec jej oczy są pełne łez, ale nie smutku a radości. Czuje się uwolniona z przeszłości. Nie minęło trzydzieści minut. Do dziś pozostaje wolna od wspomnień. Charles Faulkner, trener, autor i ekspert w modelowaniu, kończy wywiad z najlepszym doradcą finansowym w pewnej firmie. Oto mężczyzna, którego myśli i opinie decydują o przepływie milionów dolarów dziennie. Charles wskazuje na notatki, które zapisał na tablicy. Językiem obrazków, słów i uczuć opisuje szczegóły strategii decydenta, korzystając z łatwo zrozumiałych pojęć. Do członków zespołu zaczyna powoli docierać, że mogą stosować te same praktyki, by znacznie podnieść własną umiejętność podejmowania decyzji. Reszta poranka upływa na zastosowaniu tych nowych umiejętności do wielu problemów i możliwości. Kelly Gerling, doktor, trener zespołowy i motywator przywódców wchodzi do sali konferencyjnej i obserwuje rozgrywającą się przed nim scenę. Widzi na twarzach napięcie i rozpacz. Stawką jest kierunek rozwoju firmy, a zarząd od tygodni jest w martwym punkcie. Na początek prosi każdego kierownika o spostrzeżenia związane ze wspomnianą sytuacją. Przyjmując do wiadomości ich obawy, prosi, by opowiedzieli o swoich wartościach. Nastrój na sali zaczyna ulegać zmianie. Jeszcze nikt z nimi w ten sposób nie rozmawiał. Zaczynają wierzyć w nadchodzące zmiany. Dwa dni później opracowują nowy plan strategiczny. Po roku przekazane na tych zebraniach wartości rozpowszechniają się w firmie, zwiększając morale i na powrót zmieniając przedsiębiorstwo w czołową firmę na rynku. Tim Hallbom, magister nauk społecznych, trener, autor i badacz zastosowania terapii (NLP) w profilaktyce zdrowotnej, dowiedział się właśnie od innowatora NLP, Roberta Diltsa, że reakcje alergiczne można porównać do fobii systemu odpornościowego. Choć nie ma prawdziwego niebezpieczeństwa z zewnątrz, reakcja systemu odpornościowego ciała jest tak silna, że on sam staje się zagrożony. Tim wspomina o tym uczestnikom pewnego seminarium, a jeden z nich oświadcza, że jest uczulony na wszystko. Okazuje się, że przy tak rozległej alergii pokarmowej stosowanie specjalnej diety kosztuje go ponad dwieście dolarów tygodniowo. Stosując metodę Roberta Diltsa, prowadzącą do zmniejszenia reakcji alergicznych, Tim pomaga mu zneutralizować pokarmy, które w jego przypadku wyzwalają alergię. Przeprowadzenie bardzo dokładnych i zachowawczych testów pozwala stwierdzić, że w ciągu kilku następnych dni wszystkie reakcje alergiczne znikły. A co ważniejsze, nigdy nie powróciły. Po kilku latach i kilku tysiącach wyleczonych przypadków Tim uczestniczy w oficjalnych badaniach klinicznych w ośrodku medycznym w Vail w stanie Kolorado w celu naukowego przebadania tej nowej metody. Robert McDonald, magister nauk ścisłych, trener, autor książek i uzdrowiciel uważa, że najgłębszymi relacjami w naszym życiu są nasze związki (relacje z ludźmi). W to samo chciałaby też wierzyć siedząca przed nim zrażona do siebie para. Robert pomaga się otworzyć najpierw jednej, potem drugiej stronie. Pozwala im oddzielić rozczarowania od marzeń i rozpalić ponownie to, co ich na początku połączyło. Następnie pomaga im odseparować się od starych współzależnych wzorców i uzyskać nowe poczucie pełni w sobie i dla siebie. Na koniec zaprasza parę do uczestniczenia w rytuale uzdrowienia, podczas którego wnoszą pełnię siebie do wspólnego, żywego i kochającego związku. Łzy pojawiają się nie tylko w oczach pary, ale i Roberta. Nie dość, że małżeństwo przetrwało, to jeszcze kwitnie. Gerry Schmidt, doktor, nauczyciel, trener i psychoterapeuta, czeka, aż dobrze ubrany mężczyzna na stanowisku kierowniczym uspokoi się i opanuje. Ponad rok temu uczestniczył on w wypadku, w którym w bok jego auta wjechał inny samochód. Mimo upływu czasu wciąż wpada w panikę, gdy z tej strony wyjeżdża na niego jakiś pojazd. Wie, że jest to irracjonalne, i przyszedł tu za namową kolegi. Gerry prosi, by opowiedział o miejscu, w którym to się stało, oraz jak mogło to wyglądać z drugiej strony ulicy, z okna przejeżdżającej taksówki lub patrolującego ulice helikoptera. Po krótkim czasie obaj śmieją się z tego, właściwie nie wiedząc dlaczego, a mężczyzna zaczyna sobie nawet z tego wypadku żartować. Po jednogodzinnej sesji wraca spokojnie do domu samochodem. Jego lęki nie powracają. Suzi Smith, magister nauk ścisłych, trener, autorka i badaczka zastosowania terapii w profilaktyce zdrowotnej, uważa się za żonę, matkę, badacza i trenera zespołowego. Jednak nie potrafi myśleć o sobie jako o międzynarodowym autorytecie nowej dziedziny psychologii i to wydaje się jej nienaturalne. Po prześledzeniu źródeł swoich odczuć odkrywa dużo wcześniejsze przeżycie. Rozumie, że jej uczucia pasują bardziej do niepewnej swej wiedzy nastoletniej uczennicy, którą oczywiście już nie jest. Ponieważ to ograniczające przekonanie powstrzymuje ją tylko od przekazywania ważnych odkryć dokonanych przez nią i jej współpracowników, postanawia je zmienić. Przypominając sobie chwile, w których czuła się pewna siebie i kompetentna, wykorzystuje te cechy, by przekształcić wspomnienie z dzieciństwa w coś twórczego i budującego. Cały proces zajmuje nie więcej niż 10 minut. Powyższe historie wydają się zapewne dość przerysowane i nieprawdopodobne, a nawet zakrawające na cud. Gdy po raz pierwszy usłyszeliśmy o podobnych rewelacjach i nam wydawały się czymś niemożliwym. Jednak teraz, gdy od ponad dziesięciu lat jesteśmy praktykami NLP, trenerami, konsultantami i doradcami, z tysięcy podobnych osobistych doświadczeń wiemy, że nagła, głęboka i trwała zmiana jest faktycznie możliwa. Jako współautorzy tej książki wiemy, że NLP przeciwstawia się temu, co zwykle uważa się za możliwe. To wydaje się wyolbrzymione i tak mało prawdopodobne, że niektórzy używają tego jako wymówki, by nigdy nie sprawdzić, jak jest naprawdę.Gdyby jednak przyjrzeć się uważnie ostatniemu wiekowi zmian, na pewno zadziwiłoby nas odkrycie, że samolot i samochód nie mają jeszcze stu lat. Pomysł przesyłania głosu i muzyki powietrzem do odległych miejsc bez drutów uważano za niemożliwy i niewart poważnych badań. Potem wynaleziono radio. Nowoczesna medycyna z chirurgią i zdumiewającymi lekami ma mniej niż 75 lat. Telewizja, która tak zdecydowanie zmieniła nasz wiek, nie ma jeszcze pięćdziesięciu lat, komputery osobiste zaś nawet dwudziestu. Większość ludzi nie ma pojęcia, że Zygmunt Freud, ojciec koncepcji ego, id i kompleksu Edypa, zaczął publikować swoje teorie w 1900 roku. Choć nikt nie chciałby jeździć samochodem z 1900 roku — przynajmniej nie na co dzień — wiele osób uważa, że psychologia nie uległa większym zmianom od czasów Freuda. Zdziwiliby się. Było wiele rewolucji psychologicznych, które zrewidowały nasze poglądy na umysł i poszerzyły możliwości wprowadzania zmian.

hjdbienek : :
lis 07 2009 Discovery HD - Zostać Mężczyzną w Afryce...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
lis 07 2009 Zmieniaj swój umysł
Komentarze: 0

"Największą rewolucją naszego pokolenia jest odkrycie, że człowiek, zmieniając swoje wewnętrzne nastawienie, może zmieniać zewnętrzne aspekty swego życia". — WILLIAM JAMES, wybitny amerykański psycholog Wkraczanie w świat przemian Ta publikacja odmieni Twoje życie. Jesteśmy o tym przekonani, gdyż zawarty w niej materiał zmienił już nasze. Jesteśmy trenerami i konsultantami organizacji NLP Comprehensive, której celem jest pomaganie innym w dotarciu do ich nieograniczonych zasobów wewnętrznych. Przedstawione w kolejnych częściach opisy wewnętrznej przemiany przydarzyły się prawdziwym osobom. W wielu przypadkach taka zmiana wymagała tyle czasu, co przeczytanie jej opisu. Wspomniane przemiany, do których należy między innymi zaliczyć przekształcenie lęku w pewność siebie, rozpaczy w pragnienie oraz rozpamiętywania przeszłości w działania pozwalające dojść do celu, są wynikiem określonych i możliwych do nauczenia technik. Owe techniki prezentowaliśmy już grupom doradców, konsultantów, trenerów, menedżerów, inżynierów, sportowców, przedsiębiorców, członków zarządów i rodziców, czyli przeróżnym grupom osób zainteresowanych efektywną osobistą i profesjonalną przemianą. Wspólnie zredagowaliśmy lub napisaliśmy ponad dziesięć kluczowych podręczników na temat omawianej technologii transformacji, a także wydaliśmy ponad trzy razy tyle programów na taśmach audio i wideo.Przez ostatnie dziesięć lat dzięki naszym książkom, taśmom i sesjom szkoleniowym z tą nową możliwością życia zapoznaliśmy miliony ludzi w przeróżnych sytuacjach i miejscach, poczynając od sal konferencyjnych, poprzez jednoklasowe szkoły i zapełnione audytoria, aż po onkologiczne sale szpitalne. Zaczynaliśmy jednak od czegoś zupełnie innego. Prawdopodobnie zaczynaliśmy tak jak Ty, czyli z niczym poza szczerym pragnieniem i nadzieją, że świadoma zmiana jest możliwa. Przez wiele lat analizowaliśmy różne kierunki psychologii i rozwoju własnej osobowości w poszukiwaniu sposobów urzeczywistnienia trwałej przemiany. Nasze odkrycia ocenialiśmy w oparciu o wyniki uzyskane w różnych sytuacjach i miejscach, począwszy od uniwersytetów i szkół z trudną młodzieżą po drogie seminaria szkoleniowe i cichą samoocenę. Niektórzy z nas na poszukiwaniu klucza do rzeczywistej i trwałej zmiany spędzili ponad dekadę. Kierowaliśmy się motywami osobistymi i zawodowymi. Chcieliśmy pomóc naszym klientom w przezwyciężaniu ich przeszłych trudności i nałożonych przez nich samych ograniczeń, by pomóc im ruszyć w dalszą przygodę ich własnego życia. Chcieliśmy wpływać na zysk firm i ludzi, którzy w nich pracują, zwiększając produktywność, dochód oraz osobistą satysfakcję. Chcieliśmy też zrobić coś dla siebie. Jako rzecznicy zmian pragnęliśmy zdobyć umiejętności wzbogacające tych, którzy już coś osiągnęli, oraz doprowadzające do rozwinięcia tego, co było już świetnie rozwinięte. Dla własnej satysfakcji chcieliśmy przejść od naprawy problemów do tworzenia możliwości. Zawsze wierzyliśmy, że możemy robić, być, mieć i stać się kimś więcej oraz że dotyczy to każdego z nas, także Ciebie. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek w historii ludzkości, wiele starych i nowych metod dąży do zwiększania ludzkiego potencjału i możliwości. Część z nich jest dobrze znana, począwszy od postawy pozytywnego myślenia, wizualizacji, afirmacji, odkrywania wewnętrznego dziecka, wyznaczania celów i indywidualnej siły. Być może wypróbowałeś już przynajmniej jedną z tych metod. Jeśli Twoje doświadczenia są podobne do naszych, niektóre z nich działały, a wyniki były prawdziwie zdumiewające. Zdarzało się jednak, że nie dawały one żadnego efektu bez względu na to, jak bardzo tego pragnęliśmy. To dlatego właśnie trwaliśmy w naszych poszukiwaniach prawdziwych źródeł zmian. Wiedzieliśmy, że część drogi już za nami. Chcieliśmy jednak konsekwentnie uzyskiwać podobne wyniki. Chcieliśmy dowiedzieć się, co powodowało różnicę między przypadkową lub tymczasową doraźną pomocą a głęboką trwałą zmianą. Chcieliśmy umieć celowo pomagać, by zmiana była transformacją, oraz nauczać innych, by potrafili dokonać tego dla siebie.

hjdbienek : :
lis 06 2009 Discovery HD - Zostać Mężczyzną w Afryce...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
lis 06 2009 CELEM JEST DROGA
Komentarze: 0

Jeśli w ogóle jest szansa na oświecenie, to mamy ją teraz, nie kiedyś w przyszłości. Teraz jest ten właściwy moment. Jak przeżyć życie, by z każdą chwilą każdy z nas - taki, jaki jest - stawał się coraz mądrzejszy, zamiast coraz bardziej się wikłać? Gdzie szukać źródła tej mądrości? Na tyle, na ile zrozumiałem nauki, odpowiedź na to pytanie sprowadza się do traktowania wszelkich doświadczeń jako części drogi. Wszystko ma swoje źródło, ulega przemianom i wydaje owoce, czyli zaczyna się, trwa jakiś czas i się kończy. Twierdzi się również, że ten środkowy etap zawiera w sobie zarówno przyczynę jak i skutek. Toteż prawdą jest, że "droga sama w sobie jest celem". Droga ta nie jest z góry ustalona. Jest ściśle związana z naszym doświadczeniem i nie może istnieć poza nim. Powstaje stopniowo, w miarę jak ewoluuje nasz świat, jak pojawiają się myśli i emocje. W niczym nie przypomina autostrady numer 66 do Los Angeles, gdzie w przybliżeniu możemy sobie zaplanować, po jakim czasie miniemy Nowy Meksyk i kiedy dotrzemy do Zachodniego Wybrzeża. Naszej duchowej drogi nie znajdziemy jednak na mapie. Wyłania się ona z chwili na chwilę, by zaraz potem zniknąć za naszymi plecami. Czujemy się, jakbyśmy jechali pociągiem, siedząc tyłem do kierunku jazdy. Nie widzimy, dokąd zmierzamy; wiemy tyko, gdzie już byliśmy. Te nauki dodają nam otuchy, mówią bowiem, że bieżące wydarzenia - wszystko, co przytrafia się nam w danej chwili, to źródło mądrości. Zawsze towarzyszy nam jakiś nastrój: smutek, złość, radość lub mieszane uczucia. To także jest częścią drogi. Gdy dostajemy w kość, rzadko staramy się docenić to doświadczenie jako źródło mądrości. W gruncie rzeczy jednym z powodów, dla których zdecydowaliśmy się wkroczyć na ścieżkę, była chęć uniknięcia takich niemiłych wypadków: "Gdy już dotrę do Zachodniego Wybrzeża, będę bezpieczny". Jednak to naiwne dążenie do uwolnienia się od niemiłych doznań jest w gruncie rzeczy subtelną formą autoagresji. Każdy, kto spędził dni, miesiące i lata usiłując rozwijać w sobie mądrość i dobroć, dążąc do harmonii ze światem, czerpał naukę z tego, co wydarzało się w danej chwili. W każdym momencie swego życia możemy starać się życzliwie i otwarcie odnosić się do wszystkiego, co nas spotyka. Zróbmy to właśnie w tej chwili. Jeśli w ogóle jest szansa na oświecenie, to mamy ją teraz, nie kiedyś w przyszłości. Teraz jest ten właściwy moment. Nie ma nic poza chwilą obecną; to ona określa naszą przyszłość. Innymi słowy, jeśli życzylibyśmy sobie większej pogody ducha, musimy już teraz dołożyć wszelkich starań, by wzbudzić w sobie ten nastrój. Przyszłość jest zatem sumą naszych działań w teraźniejszości. Gdy wpadniemy w tarapaty, nie pogrążajmy się w poczuciu winy, nie użalajmy nad sobą. Reakcje na cięgi, które zbieramy od losu, są jak zasiane nasiona, które kiedyś wykiełkują wpływając na nasze zachowanie wobec przyszłych wydarzeń. To od nas zależy, czy będziemy wówczas silniejsi czy też jeszcze bardziej podatni na urazy. Już dzisiaj zapracowujemy na nasz jutrzejszy nastrój, na nasze samopoczucie w przyszłym tygodniu, roku i przez resztę naszych dni. Czasem spotykamy kogoś, do kogo najwyraźniej los się uśmiecha. Intryguje nas, co on robi, że mu się tak dobrze wiedzie - chcielibyśmy, by z nami było podobnie. Taki stan rzeczy jest często wynikiem odwagi bycia w pełni przytomnym we wszystkich momentach swojego życia, nawet tych najbardziej mrocznych. Z całą pogodą ducha i wrażliwością, na jakie nas stać starajmy się bezpośrednio doświadczyć wszystkiego, co się wydarza. Tak właśnie dochodzi się do pierwotnej radości, tak osiąga się spokój. Kiedy zdajemy sobie sprawę, że droga jest celem samym w sobie, dochodzimy również do przekonania, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jak powiedział Trungpa Rinpocze: "Cokolwiek pojawi się w pomieszanym umyśle, staje się drogą. Wszystko da się zrobić. Na tym polega nieustraszoność. Tak brzmi ryk lwa". Nic nie jest niewykonalne. Wszystko ulega przemianom. Czasem, gdy los nas ciężko doświadcza, dziwimy się: "I tak ma wyglądać oświecenie?" Przypomnijmy sobie wówczas, na czym polega droga. To, co przykre, raczej budzi nas ze snu, niż do niego kołysze. To, co bolesne, uświadamia nam, że mamy nawyki, którym niekoniecznie jednak musimy ulegać. Wszystkie te niemiłe wydarzenia pokazują nam, gdzie jest nasze miejsce, i przypominają o naukach: o miłującej życzliwości, uważności i łagodności. Jednak nawet gdy staramy się żyć, mając to wszystko na uwadze, często, a właściwe stale znajdujemy się na rozdrożu, zastanawiamy się, co dalej. Ten rodzaj życia nie zapewnia nam poczucia bezpieczeństwa, nie daje żadnej pewności. Częstokroć a może i bezustannie zdarza nam się czuć jak na skrzyżowaniu dróg, gdy człowiek nie wie, co go spotka za chwilę. Często miewamy problem: co począć, gdy ktoś się na nas wścieka? Jak potraktować gniew budzący się w nas samych? Według nauk, zamiast skupiać się na gorączkowym rozwiązywaniu problemu, możemy wykorzystać daną sytuację jako doskonałą okazję, by otrząsnąć się ze snu i otrzeźwieć. Trudności pomagają nam przezwyciężyć ignorancję i dopingują nas, byśmy zebrali się na odwagę i wyruszyli w nieznane. Te nauki odnoszą się do najbardziej nawet przerażających scenariuszy stworzonych przez życie. Jean Paul Sartre powiedział, że do komory gazowej wejdziemy na dwa sposoby: dobrowolnie albo też nas tam wepchną. Taki mamy wybór. Jak zatem się zachowamy? Będziemy się szarpać i rozpaczać, czy raczej pogodzimy się z sytuacją? To dlatego można powiedzieć, że cokolwiek się pojawia, staje się drogą i wszystko, ale to wszystko jest możliwe i do przeprowadzenia. Na tym polega nieustraszoność. Takie możliwości mają zwykli ludzie - tacy jak my. *** Żyjemy w ciężkich czasach i zanosi się na to, że będzie jeszcze gorzej. Trungpa Rinpocze pozostawił po sobie wiele nauk podnoszących nas na duchu. Niestrudzenie i z pasją dzielił się wiedzą mogącą dać początek nowej epoce, w której ludzi cechowałaby odwaga, dobroć i otwartość na innych. W stopniu, w jakim sam pojąłem te płynące z głębi serca nauki przekazuję je teraz wam. Oby niczym ziarno w żyznej glebie przyjęły się i wydały plony dla pożytku wszystkich czujących istot, teraz i w przyszłości.

hjdbienek : :
lis 05 2009 Discovery HD - Zostać Mężczyzną w Afryce...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
lis 05 2009 ZATRZYMYWANIE KOŁA SANSARY
Komentarze: 0

Zwykle czujemy, że jest jakiś problem i staramy się go rozwiązać. To błąd. Spróbujmy zachować się w sposób nieprzewidywalny. Zróbmy coś, co odbiega od rutynowych działań. Nie stosujmy wciąż tych samych wykrętów, by nie być tu i teraz. W jakiś sposób tak się dzieje, że dharma wydaje nam się czymś odległym od życia. Traktujemy ją zwykle jako system filozoficzny lub przyspieszony kurs rozwoju i nawet gdy zachęca się nas do stosowania jej w codziennym życiu, w chwilach, gdy rzeczywiście potrzebujemy pomocy, wszelkie nauki nie na wiele się zdają. Gdy targają nami emocje, czujemy się zranieni lub bliscy samobójstwa, propozycja, by usiąść i pomedytować, wydaje się kiepskim żartem. Wielu z nas sądzi, że medytacja jest nieskuteczna i nie przystaje do realiów życia. Uważamy, że aby dotrzeć w głąb własnej psychiki, potrzebna jest pomoc psychologa i terapia grupowa. Nie widzę niczego złego w szukaniu fachowej porady. W wypadku wielu ludzi dobry psycholog może zdziałać cuda. Mając dystans do naszych problemów, może służyć pomocą w przezwyciężaniu lęku i rozwijaniu pozytywnego stosunku do rzeczywistości. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że dharma ma dużo większą moc oddziaływania. W sposób radykalny nie tylko pomaga nam pokonać nerwicę i depresję, lecz także dostrzec piękno w nas samych i w otaczającym nas świecie. Rzecz w tym, by mieć dość wiary w dharmę, by pamiętać o niej, gdy znajdziemy się na dnie, a świat wokół wyda się koszmarem. Nie uważajmy dharmy za odskocznię od prozy codziennego życia ani za ideał, do którego może kiedyś uda nam się dorosnąć. Traktujmy ją jak pożywną strawę lub pozbawione skutków ubocznych lekarstwo - panaceum na wszelkie dolegliwości. Musimy wykorzenić swoje nawyki, a w szczególności nawyki umysłu. Pamiętam dzień, gdy stało się dla mnie jasne, jak umysł kreuje rzeczywistość, w której żyjemy. Niewolniczo powielamy te same schematy zachowań, a one niezmiennie wywołują wciąż te same skutki. Refleksje takie ogarnęły mnie, gdy kończyły mi się pieniądze i zacząłem się z tego powodu niepokoić. Niemal fizycznie czułem ciężar odpowiedzialności, jaki na mnie spoczywał. Stopniowo strach przeradzał się w panikę. Czułem, że muszę koniecznie znaleźć jakieś wyjście. Dopóki tak się nie stało, nie mogłem ani na chwilę się odprężyć, dostrzec, że świat wokół rozkwita, cieszyć się blaskiem słońca. Ta sytuacja nie była niczym nadzwyczajnym. Wielokrotnie bywałem bez grosza, nigdy jednak aż tak nie wyprowadzało mnie to z równowagi. Nie wiem, dlaczego ten dzień był przełomowy. Być może zadziałały tu lata praktyki, gdy starałem się uczciwie i bezstronnie odnosić do wszystkich doświadczeń lub gdy medytując, wracałem wciąż na nowo do rzeczywistości. W każdym razie tamtego dnia dotarło do mnie, w czym rzecz. Nie będąc w jakimś szczególnie podniosłym stanie ducha, nagle zdałem sobie sprawę z tego, co robię. Mało tego, byłem w stanie powiedzieć sobie "stop". Przestałem miotać się nerwowo, jak to miałem w zwyczaju starając się wykorzystać każdą chwilę, by zrobić coś pożytecznego, by zapobiec jakiemuś nieszczęściu. Myśl "przecież tylko ja mogę uratować sytuację" przemknęła mi wtedy przez głowę. Zdecydowałem jednak poczekać i zobaczyć, jak świat sobie poradzi bez mojej interwencji. Może legnie w gruzach, lecz czasami po prostu trzeba dać mu tę szansę. Najtrudniej było powstrzymać się od działania. Bezczynność była czymś zupełnie sprzecznym z moim charakterem. Czułem się tak, jakbym próbował zatrzymać ogromne rozpędzone koło i obrócić je w przeciwnym kierunku. Na tym właśnie polega dharma: odmieniamy bieg rzeczy, działamy wbrew ustalonym nawykom, odwracamy proces kostnienia rzeczywistości, zatrzymujemy koło sansary. Pierwszym krokiem jest uchwycenie momentu, gdy staramy się wymknąć rzeczywistości. Zwykle czujemy, że jest jakiś problem i staramy się go rozwiązać. To błąd. Spróbujmy zachować się w sposób nieprzewidywalny. Zróbmy coś, co odbiega od rutynowych działań. Nie stosujmy wciąż tych samych wykrętów, by nie być tu i teraz. W buddyzmie często mówi się, aby postępować wbrew temu, co oczywiste. Słyszymy: "uczyń coś, co budzi twoją odrazę", "Spocznij na posłaniu nabitym gwoździami". Gdy Trungpa Rinpocze przebywał jeszcze w Tybecie, jego nauczyciel Khenpo Gangszar udzielił mu wskazówek, jak żyć w ten właśnie sposób. Nazwał je naukami o niedualistycznej naturze rzeczywistości. Gdy spytaliśmy Rinpocze, co stało się z jego mistrzem po ich ucieczce z Tybetu, odpowiedział, że dobiegły go wieści, iż podczas gdy inni skierowali się do Indii, Khenpo Gangszar udał się w stronę Chin. Ten rodzaj nauk zastosowany w życiu może w zasadniczym stopniu zmienić nasz sposób postrzegania rzeczywistości. Moim pierwszym krokiem była decyzja, by nie działać więcej siłą rozpędu. Był to rodzaj testu, jakiemu poddałem nauki Buddy, aby sprawdzić, czy istotnie to my sami tworzymy rzeczywistość, a wszystko, co postrzegamy, jest jedynie projekcją naszego umysłu. Każda cząstka mnie domagała się powrotu do starych nawyków. Wciąż jednak miałem w pamięci słowa nauk mówiące, że dopóki nie przestaniemy trzymać się kurczowo pojęcia dobra i zła, świat będzie nam się objawiał jako przyjazne bóstwa i groźne demony. Chciałem zbadać, czy to prawda. Nie bałem się, że przez takie eksperymenty popadnę w zbytnią surowość, gdyż wcześniej pod wpływem praktyki stałem się przyjaźnie nastawiony do swych myśli i emocji. Jakoś tak się dzieje, że zaprzyjaźnienie się z samym sobą jest warunkiem postępu w rozwoju duchowym. Zawsze, czy medytujemy czy słuchamy nauk, powinniśmy pamiętać o rozwijaniu życzliwości. Kiedyś, po zakończeniu kursu, który prowadziłem w Teksasie, pewien mężczyzna podziękował mi za wskazówkę, by uważać na ton głosu, gdy w czasie praktyki określamy to, co dzieje się w naszym umyśle jako myślenie. Gdy głos jest surowy, dobrze jest powtórzyć to, co się mówiło, raz jeszcze - łagodniej. "Naprawdę, wziąłem to sobie do serca" - powiedział. - "I teraz, gdy mój umysł gdzieś zawędruje, mówię do siebie - to tylko myśli, chłopie". Jednak nawet po latach praktyki wielu z nas przesadza z surowością. Medytujemy z poczuciem winy, jak gdyby ktoś miał nas rozliczyć z naszych błędów. Chcielibyśmy pozbyć się wstydu za siebie samych, boimy się, że ktoś w końcu odkryje, jak marnymi praktykującymi jesteśmy. Stare porzekadło głosi, że buddysta to ktoś, kto medytuje, lub ktoś, kto czuje się winny, że nie medytuje. I to wcale nie jest śmieszne. Zgodnie z jedną z najważniejszych wskazówek powinniśmy się odprężyć i rozpogodzić. W pracy z naszym rozchwianym, pomieszanym umysłem bardzo pomaga myśl, że praktykując, docieramy do łagodności, która jest w nas i pozwalamy jej się rozprzestrzeniać. Pozwalamy, by łagodność stępiła ostrze samokrytycyzmu i niezadowolenia. Niektórym jest o wiele łatwiej zaakceptować innych niż siebie samych. Wydaje się nam, że współczucie zarezerwowane jest dla innych i nigdy nie przychodzi nam do głowy, by odczuwać je wobec siebie. Z mojego doświadczenia wynika, że dopiero gdy odrzucimy wszelkie nakazy dotyczące praktyki, stopniowo zaowocuje ona większą przytomnością umysłu oraz ufnością. Krok po kroku, nic nie planując, pragnąc jedynie być uczciwym i życzliwym, stajemy się odpowiedzialni za swoje życie na tym nieprzewidywalnym świecie, w tej wyjątkowej chwili, w tym cennym ludzkim ciele. W końcu dojrzałem do tego, by zwolnić obroty napędzanego nawykami umysłu, stałem się mniej przewidywalny. Choć nie było to łatwe, zacząłem zachowywać się inaczej niż do tej pory. Odczuwałam coś, co Trungpa Rinpocze nazwał tęsknotą za sansarą, a co polegało na przemożnym pragnieniu, by rozwiązać jakiś problem. Jednak moja ciekawość nauk była silniejsza niż tęsknota za przeszłością. Wyruszałem w nieznane. A to, czego doświadczałem, było prawdziwe w przeciwieństwie do wzniosłych teorii, których tyle wcześniej poznałem. Nie wiedziałem, co się wydarzy, lecz wszystko było lepsze niż rutyna, którą pozostawiłem za sobą. Każde działanie, każda myśl i emocja mają znaczenie. Nie istnieje inna droga. To tu możemy zastosować nauki, tu możemy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego medytujemy. Jesteśmy na ziemi jedynie przez krótką chwilę. Nawet gdybyśmy dożyli 100 lat, nasze życie byłoby zbyt krótkie, by doświadczyć wszystkich jego cudów. Każde działanie, każda myśl, każde wymówione słowo jest dharmą. Czy jesteśmy gotowi, by łapiąc się na próbie uciekania od rzeczywistości, nie czuć przy tym zażenowania? Czy próbujemy ujrzeć w sobie nie stwarzającego problemy dziwoląga, lecz typową ludzką istotę, która w każdej chwili może zerwać z rutyną i stać się nieprzewidywalna? Z doświadczenia wiem, że gdy przybieramy taką postawę, nasze myśli zwalniają. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestrzeń wokół nas się powiększa, łatwiej jest nam oddychać, tańczyć i być szczęśliwym. Dharma ma moc uzdrawiania. Jest w stanie uleczyć nasze zastarzałe rany, których źródłem jest nie grzech pierworodny, lecz niezrozumienie - doświadczane od tak dawna, że już go nie dostrzegamy. Nauki mówią, by odnosić się ze współczuciem do siebie i do swoich uwarunkowań, wiedząc, że nie są one czymś niezmiennym. Tkwimy w pułapce starych nawyków, chwytamy i zatrzymujemy rzeczywistość, co wywołuje wciąż te same myśli i reakcje. Tak tworzymy swój świat. Gdy choć na moment staniemy się tego świadomi, automatycznie zbudzi się w nas sprzeciw. Będziemy zdolni odwrócić proces zastygania rzeczywistości, którą sami stwarzamy, powstrzymać kurczenie się obszaru naszych doświadczeń, zrzucić przygniatający nas ciężar i wyruszyć w nieznane. Gdyby ktoś chciał zapytać, jak to zrobić, odpowiedź jest prosta. Potraktuj dharmę, jako coś bardzo osobistego, zgłębiaj ją całym sobą i o nic się nie martw.

hjdbienek : :