Komentarze: 0
Słońce już zaszło, a sylwetki drzew rysowały się wyraźnie na tle ciemniejącego nieba. Szeroka, majestatyczna rzeka płynęła spokojnie i cicho; księżyc podnosił się znad horyzontu, wychylając się spoza pni dwóch wielkich drzew, ale długie cienie nie kładły się jeszcze na ziemię.
Szliśmy spadzistym brzegiem rzeki, a potem ścieżyną biegnącą wzdłuż zielonych, pszenicznych pól. Starożytna to była droga; liczyła wiele stuleci, tysiące ludzi od wieków nią chadzało; była bogata w tradycję i ciszę. Biegła między polami, wśród wielkich mangowych drzew i opuszczonych świątynek. Duże ciemniejące plamy ogrodów zaznaczały się wyraźnie w zbliżającym cię zmierzchu, a urocza woń groszków pachnących unosiła się w powietrzu. Ptaki układały się po gniazdach do snu, a w dużym stawie odbijały się pierwsze gwiazdy.
Przyroda nie była słodka ani łaskawa w ten wieczór. Drzewa spowite milczeniem i mrokiem wydawały się surowe i skupione w sobie. Minęło nas na rowerze paru żywo rozprawiających wieśniaków i znów zapanowała ta sama głęboka cisza, spokój który nastaje, gdy rzecz wszelka zdaje się samotna i w sobie skupiona.
Ale samotność ta nie jest samotnością bolesną ani przerażającą, jest ona inna. Jest to samotność samego istnienia, niczym nie skażona, bogata pełnią, doskonała. To drzewo tamaryszku opodal, samo w sobie skupione, jest tylko i jedynie sobą. Podobnie samą, zwartą i całkowitą w sobie jest ta samotność. Człowiek jest sam - jak ogień, jak kwiat, ale nie zdaje sobie sprawy z ogromu i nieskazitelności tego stanu. Tylko trwając w takiej samotności można wejść w kontakt i prawdziwe obcowanie ze wszystkim co nas otacza. Ta samotność to nie zamykanie się, ani odpychanie czegokolwiek bądź. Jest ona oczyszczeniem, uwolnieniem się od wszelkich motywów, pragnień, dążeń i celów. Samotność ta nie jest wytworem umysłu ani jego celem; nie można jej chcieć. Gdy taka chęć się w nas pojawia jest ona tylko ucieczką od smutku iż nie potrafimy z niczym wejść w żywy kontakt, w prawdziwe zjednoczenie.
Samotność bolesna to osamotnienie, z jego lękiem i udręką, nieunikniony skutek działania naszego małego "ja". Właśnie ten proces odosabniania się - czy to ograniczony i ciasny, czy w swym zasięgu szeroki - stwarza zamęt, chaos, konflikty i cierpienia. Odosabnianie się nie może nigdy zrodzić prawdziwej samotności; musi ono całkowicie zniknąć, aby mogła się pojawić samotność istotna. Ta jest jednolita i niepodzielna; a odosabnianie się jest zawsze dzieleniem i wyodrębnianiem. To, co jest samo w sobie samotne, jest zarazem giętkie, a więc wytrzymałe. Tylko owo samoistnie samotne może wejść w kontakt z tym, co jest bezgraniczne i bezprzyczynowe. Dla człowieka który, zna taką samotność - życie jest wieczne, nie ma dlań śmierci. Bo to, co jest samoistne nie może przestać być.
Księżyc wznosił się teraz ponad wierzchołki drzew, a cienie stawały się coraz ciemniejsze i głębsze. Pies gdzieś zaszczekał gdyśmy przechodzili koło wioski, wracając brzegiem rzeki. Nurt jej był tak cichy, iż chwytał odbicie gwiazd i świateł wielkiego mostu w oddali. Na wysokim brzegu stały dzieci; aż do nas dobiegał ich śmiech i kwilenie jakiegoś niemowlęcia. Rybacy wytrząsali i układali swe sieci. Nocny ptak cicho przeleciał. Z drugiego brzegu dolatywała tęskna pieśń, słowa jej brzmiały wyraźnie i przejmująco. Oto znów ta wszechprzenikająca samotność życia, które samo w sobie skupione trwa.