Komentarze: 0
Tajemnica która nas otacza
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 |
Jesteśmy wewnątrz prawdy i nie możemy wyjść poza nią. MAURICE MERLEAU-PONTY Czemuż nie cieszyć się tym, że mamy związek z Wszechświatem od jego początków? RALPH WALDO EMERSON To, że jestem tu i teraz, jest zwykłym zbiegiem okoliczności w kontinuum czasoprzestrzeni. Zbiór atomów ułożył się tak, że przypadkowo stał się częścią bardziej złożonej materii, a rezultatem końcowym była odrobina protoplazmy - ja. Jej składniki istnieją od zarania Wszechświata i będą istnieć zawsze. Ich odwiecznie zmieniające się kształty i formy zapełniają kosmos i zasadniczo nie ma różnicy, czy mieszczą się we mnie, czy też w pyle międzygwiezdnym. Ten świat pozorów nie jest na tyle niezmienny, by na długo się ostać. Jest złudzeniem, czymś, co filozofia hinduska nazywa maya - „to, czego nie ma". Źródłem złudzenia jest po prostu zmiana. Nasze zmysły nie lubią zmiany; ich specyfika powoduje pozorne zatrzymanie się świata. Wybierają odpowiednią część zmiany, zamykają ją „w fazie" i w ten sposób postrzegają tę zmianę jako niezmienną rzeczywistość. Lecz w najlepszym razie te uwięzione fazy są zaledwie nieznacznymi przystankami na drodze. Wibracja Wszechświata tak naprawdę odbywa się bez przerwy. Keats, poeta, znajdował w tym przyjemność. Pisał on: Poezja Ziemi nie ustaje nigdy; Poezja Ziemi nigdy nie umiera.; Dopóki z wiarą postrzegamy świat jako zbiór niezmiennych kształtów, dopóty uczestniczymy w rzeczywistości, której cechą jest zatrzymanie. Przepływ inteligencji zatrzymał się na stacji przy drodze. Gdy znów popłynie, rzeczywistość raz jeszcze się zmieni. Czasy, w jakich żyjemy, zapowiadają prawdziwie wielką zmianę. Po wiekach wyjaśniania, drobiazgowego analizowania i odkrywania tajemnic natury, nauka gotowa jest raz jeszcze włączyć się do przepływu inteligencji. Jak mówi laureat Nagrody Nobla, Ilia Prigogine, nauka teraz dojrzała wystarczająco, by zacząć szanować naturę. Jej następną fazę - kiedy to, być może, znowu odnajdziemy pierwotne pokrewieństwo z Wszechświatem - nazywa on „powtórnym oczarowaniem Naturą". Oczarowanie jest naszym stanem naturalnym. Mogę być odrobiną protoplazmy, ale w tym, tu i teraz, nie mogę wyjść z zadziwienia nad sobą i przestać się nad tym zadziwieniem zastanawiać. Być naprawdę zdrowym, to rozwijać się, a rozwijać się można tylko wtedy, gdy nasze poglądy są czyste, dopuszczają do zastanowienia się i nade wszystko, gdy nie są stałe. Nie ma nic stałego, a wynik całego życia zależy od przypadku. W Talmudzie, w opowieści o stworzeniu świata, jest wspaniałe zdanie. Otóż Bóg, stworzywszy świat, mówi: „Oby tylko się sprawdził!" To cecha boska, pozwolić życiu być takim, jakie jest. Tę przyrodzoną zdolność mają dzieci; z natury nie nudzą się, nie są cyniczne, ani przygnębione. Gdy nuda, cynizm i przygnębienie niepostrzeżenie wkradną się do naszego życia, wiemy, że nareszcie jesteśmy dorośli. Współczesna psychologia próbuje ustalić, w jakim wieku osobowość człowieka przestaje się rozwijać. Jak dotąd, granicy nie ustalono. Ewolucja jest procesem ciągłym; nauka nie zna jej końca, lecz jeszcze nie nazwała jej procesem inteligentnym. Obecnie koncepcja inteligentnej natury uważana byłaby za coś, co jest przedmiotem wiary; dla „twardego naukowca" mieści się co najwyżej w sferze wierzeń. Nauka nie akceptuje wierzeń, zaciemniają bowiem obiektywizm i dlatego nie poddają się dowodowi. Jednakże obecna rewolucja w nauce zaczęła się, gdy pewni myśliciele zrozumieli, że nie znajdujemy się poza naturą, i dlatego nie możemy natury oddzielać od naszego o niej wyobrażenia. Wiara i wierzenia są pierwotnymi siłami w naturze. Wszyscy w coś wierzymy; wartości przez nas przyjęte i rzeczy uznane za prawdziwe tworzą nasz system wierzeń. W podanym wcześniej przykładzie efektu placebo, wiara pacjenta w chemicznie obojętną pigułkę zaowocowała wyleczeniem. Działał tu tylko i wyłącznie system wierzeń, a jednak organizm podążył za nim po to, by osiągnąć skutek. Załóżmy, że pacjenta zapewnia się, iż podana mu pigułka z całą pewnością uśmierzy ból. Jeżeli przedtem otrzyma on zastrzyk leku blokującego działanie środków przeciwbólowych - efekt placebo nie wystąpi. Dowodzi to, że pacjent mocą swej wiary rzeczywiście wytwarza wewnętrzne cząsteczki uśmierzające ból (wcześniej wspomniane endorfiny), których działanie lek zablokował. Wiara nie ogranicza się do pigułek. Może ona tkwić we wszystkim i we wszystkich istotach i może wywoływać wszelkiego rodzaju reakcje biologiczne. Weźmy, na przykład, uzdrawianie. Wierzyć w nie musi zarówno ten, kto się temu poddaje, jak i - z całą pewnością - uzdrowiciel. W przypadkach remisji spontanicznej pacjent musi uwierzyć w siebie. Nikt, nawet niewierzący, nie może istnieć bez jakiegoś systemu wierzeń. Naukowiec z tradycyjnej szkoły obiektywnej metodologii może mówić, iż nie wierzy w nieskończoną inteligencję we Wszechświecie. Ilekroć jednak przeprowadza jakieś doświadczenie, wyraża tym samym swoje przekonanie, iż „gdzieś, tam" istnieje jakiś porządek możliwy do poznania, i że dzięki niemu, jego doświadczenie - jeśli powtórzy je poprawnie - da te same wyniki. Bez tego rodzaju wiary nie byłoby nauki. Wyższy stopień wiary osiąga się przy uznaniu i zrozumieniu istoty inteligencji na poziomie intelektualnym. Jest to wiara w świadome rozumowanie. Najwyższy stopień wiary osiągamy wtedy, gdy umysł nawiązuje kontakt z własną inteligencją poprzez doświadczenie. Umysł nie potrzebuje już uzasadnienia; wierzy w inteligencję natury, ponieważ w pełni odczuwa ją w sobie - jest z nią obeznany. Osiągnięcie wiary w jej największym przejawie dało człowiekowi głęboko zakorzeniony szacunek dla siebie: „Postanowisz rzecz, i stanie się tobie, a po drogach twoich będzie świecić światłość". Albo: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a będzie wam otworzone. " Dla kogoś, kto potrafi świadomie, w pełni uwierzyć w te słowa, nie ma niepowodzeń, nie ma cierpienia, nie ma choroby ani niedoli. Człowiek taki będzie miał poczucie siły, spokoju, żywotności i spełnienia. Zatem to, czego wiara może dokonać, nie zna granic, ponieważ zdolność inteligencji do tworzenia nowych postaci rzeczywistości nie ma granic. Bliższe staje się nam znaczenie tej oto sentencji wedyjskiej - Wszechświat jest makrokosmosem, człowiek jest mikrokosmosem. Gdy usunie się przepaść dzielącą nasze życie wewnętrzne i rzeczywistość zewnętrzną, natura raz jeszcze stanie się oczarowaniem. Wiara w inteligencję uniwersalną, według nauczyciela i pisarza Napoleona Hilla, „przywraca zdrowie tam, gdzie wszystko inne zawodzi, wbrew wszelkim zasadom nauki współczesnej. Leczy rany, łagodzi smutki i rozczarowania, niezależnie od przyczyn." Wiara jest niezbędna, gdy zmierzamy do samoświadomości.
Przed kilku laty skierował do mnie pacjentkę pewien słynny endokrynolog, profesor znanej akademii medycznej w Nowym Jorku oraz autor kilku podręczników na temat chorób wydzielania wewnętrznego. Okazało się, że jest ona bliską krewną profesora, co oczywiście wywołało moje zdziwienie. Czyż autorytet w tych sprawach nie wiedział więcej o chorobach rodzinnych niż jego były student? Wkrótce odkryłem przyczynę tego skierowania. Pacjentka cierpiała na dolegliwość kobiecą zwaną zespołem napięcia przedmiesiączkowego. Głównym jego objawem jest zatrzymywanie nadmiernej ilości płynów w organizmie podczas pewnych faz cyklu miesiączkowego, co powoduje przyrost wagi, wzdęcia i ogólne złe samopoczucie. Choć istnieje na ten temat wiele teorii, przyczyna tej dolegliwości nie jest dokładnie znana. Jedyną rzeczą, jaką lekarz w typowym, tradycyjnym leczeniu może zrobić, to zalecić ograniczenie spożycia soli i przepisać środki moczopędne, usuwające nadmiar płynów z organizmu. Może to być w pewnym stopniu skuteczne, ale na ogół nie powoduje trwałego ustąpienia objawów. Poza tym, środki moczopędne powodują ubytek potasu z organizmu, a co za tym idzie, osłabienie mięśni i bolesne skurcze. Moja pacjentka miała wszystkie objawy typowe dla tej choroby i wyjątkowo opornie reagowała na stosowane dotychczas leczenie. W pewnych fazach cyklu miesiączkowego potrafiła przybrać od ośmiu do dziewięciu kg i była groteskowo opuchnięta. Żaden strój na nią nie pasował, czuła się brzydka i przygnębiona, a środki moczopędne powodowały jedynie różne skutki uboczne. Pacjentka była zrozpaczona i groziło jej załamanie nerwowe. Po przeanalizowaniu sprawy powiedziałem jej uczciwie, że mogę jedynie przepisać jej inne środki odwadniające. Zgodziła się je wypróbować, lecz nowe tabletki również nie poskutkowały i nadal dokuczały jej te same objawy. Napisałem list do mego profesora wyjaśniając, że nie jestem w stanie jej pomóc. Kilka miesięcy później, w czasie posiłku w szpitalnym barze samoobsługowym, podeszła do mnie i przywitała się bardzo drobna, szczupła, atrakcyjna kobieta - była to owa pacjentka, zmieniona nie do poznania. Powiedziała mi, że jest całkowicie wyleczona, a jej wygląd to potwierdzał. Okazało się, że poszła do akupunkturzysty; po trzech czy czterech zabiegach cały nadmiar płynu zniknął i więcej się nie pojawił. Byłem zaskoczony. Jak to możliwe, że pomogło kilka igieł wkłutych na chwilę w różne części ciała, w miejsca, które — według medycyny zachodniej - nie mają rzeczywistego połączenia neurologicznego? Zatelefonowałem do jej akupunkturzysty. Był zadowolony, że mnie to interesuje i nie żałował czasu, by mi dokładnie wyjaśnić, na czym to leczenie polega. Ja jednak byłem bardzo rozczarowany. Opowiadał mi o „polach energetycznych" w różnych częściach ciała, o tym, jak przemieszcza energię od pępka do wątroby itp. Z medycznego punktu widzenia był to bełkot. Uważałem, że/jego wyjaśnienia są całkowicie nienaukowe i dlatego nie mają sensu. Po odłożeniu słuchawki starałem się sobie to wszystko racjonalnie wytłumaczyć — to wyleczenie wyglądało na jakiś dziw natury, a w najlepszym razie zadziałać tu mógł efekt placebo. Później jednak napotkałem pacjentów, którzy bez rezultatu leczyli się według tradycyjnych metod zachodnich, a uzyskiwali znakomite wyniki po zastosowaniu akupunktury. Nie mogłem dłużej powstrzymać ciekawości i postanowiłem wnikać głębiej w tajniki chińskiej medycyny. Odkryłem, że istnieje racjonalne wytłumaczenie przypadków, jakich byłem świadkiem. Niektóre zaczynałem nawet przekładać na własny język - język współczesnej nauki medycznej. Gdy już raz zmieniłem kurs, innymi słowy, gdy już raz otworzyłem nowy szlak dla wiedzy, wtedy zdałem sobie sprawę, że możliwości tworzenia zdrowia wykraczają poza to, czego nauczyłem się w czasie studiów medycznych. Otwarcie umysłu jest prawdziwym fenomenem. Gdy umysł mój był zamknięty, gdy przesłaniały go uprzedzenia, wyleczenie tej kobiety nie było dla mnie czymś realnym, choć przecież widziałem je na własne oczy. To wielka sprawa mieć umysł otwarty: pozwala on rzeczywistości ukazywać nam coś nowego, coś, co dotąd uważaliśmy za niemożliwe, a do czego wystarcza siła świadomości. Później udało mi się spojrzeć na to z drugiej strony. W dalszej części opisuję, jak zainteresowałem się skutecznością medytacji i nauczyłem prostej metody Transcendentalnej Medytacji. Zanim to nastąpiło, miałem bliżej nieokreślone uprzedzenia; medytacja kojarzyła mi się z mnichami, przesiadującymi latami na pustkowiu w himalajskich jaskiniach. Doświadczenie własne pozwoliło mi jednak zrozumieć, że prawidłowa medytacja to prosta technika umysłowa, niezmiernie korzystna dla zdrowia i w pełni ożywiające połączenia psychofizjologiczne. Gdy próbuję to wyjaśnić naukowcom i lekarzom, często nie chcą o tym słyszeć. Ich umysły są szczelnie zamknięte przez narosłe przesądy; uważają, że „to wszystko mistycyzm", a więc coś, co nie pokrywa się z rzeczywistością. A że jest to „medytacja" i polega na „subiektywnym przeżyciu", metoda ta musi być nienaukowa i bezsensowna. Nie sposób się rozwijać, gdy umysł jest zamknięty, a to dlatego, że właśnie umysł temu rozwijaniu służy. Jak już wiemy, żadna nowa gałąź wiedzy nie powstanie, jeśli nie otworzy się ścieżki do przepływu inteligencji. Człowiek o szerokim umyśle ma po prostu zwyczaj otwierania nowych szlaków. Raczej akceptuje, niż obawia się, że znajdzie w świecie coś nowego, jakieś odkrycie, które stanie się wyzwaniem dla jego uprzedzeń i obali uświęcone bożyszcza. Gdy inteligencja napotka nowy szlak, wtedy przepływa przez nas więcej życia. Złe nawyki to właśnie zużyte, utarte koleiny umysłu, ścieżki, które niegdyś wiodły ku wolności - pobudzały bowiem nowe myśli - a teraz prowadzą donikąd. Wystarczy przyjrzeć się niezdrowym umysłom ludzi kierujących się przesądami, by uświadomić sobie, że nietolerancja jest toksyczna; zatruwa człowieka, hamuje jego rozwój i uniemożliwia rozkwit prawdziwego zdrowia. Inteligencja jest jak woda, musi płynąć, by pozostać czysta. Umysł czysty, dociekliwy i otwarty jest wstępnym warunkiem zdrowego życia. Jeżeli jesteśmy otwarci na nowe możliwości w życiu, już sobie te możliwości udostępniamy - gotowość ponad wszystko.
Gdy elektron drga, Wszechświat się trzęsie Sir ARTHUR EDDINGTON Ten sam strumień życia, który dniem i nocą płynie w moich żyłach, przepływa przez świat tanecznym rytmem. RABINDRANATH TAOORE Natura działa w cyklach odpoczynku i aktywności. Żyjemy w pulsującym Wszechświecie, a jego pulsacje odbijają się w każdej sferze istnienia. Falowa natura światła, niezmiernie długie cykle życia gwiazd, przypływy i odpływy mórz na Ziemi, oddychanie wszystkiego, co żyje - to odmiany aktywności, występującej na przemian z odpoczynkiem. Starodawny tekst wedyjski z Indii głosi, iż Wszechświat jest makrokosmosem, a człowiek mikrokosmosem. Komórki nasze pulsują w rytmie nadawanym przez wszechświat jako całość. Przepływ inteligencji, który reguluje nasz umysł i ciało, kieruje się swymi własnymi cyklami i najlepiej działa wtedy, gdy cykle te są ściśle przestrzegane. Nauka współczesna nie wyrobiła sobie jeszcze jednoznacznej opinii, w jaki dokładnie sposób rytmy Wszechświata i rytmy biologiczne wzajemnie na siebie oddziaływają, lecz prosta obserwacja ujawnia cztery naturalne cykle, wyznaczające nasze rytmy rytmami własnymi. Są to: - obrót Ziemi wokół własnej osi, co tworzy cykl dnia i nocy, - krążenie Ziemi wokół Słońca, co tworzy cykl pór roku, - ruch Księżyca wokół Ziemi, postrzegany jako fazy Księżyca, co tworzy cykl miesiąca księżycowego, - przemieszczanie się sił grawitacyjnych Ziemi, Księżyca i Słońca przez cały rok, dostrzegane jako przypływy i odpływy. W ciągu kilku minionych stuleci nasza obserwacja tych rytmów była kierowana na zjawiska zewnętrzne, stąd teraz uważa się je raczej za zjawiska astronomiczne. Jednakże każda żywa istota, z człowiekiem włącznie, jest zaprogramowana biologicznie przez geny tak, by na te rytmy reagować. Ptaki nie wędrują w wyniku obserwacji pór roku, owoce nie dojrzewają, nasiona nie kiełkują, a niedźwiedzie nie zapadają w sen zimowy przypatrując się środowisku. Rytmy natury tkwią w nich samych i dlatego ich inteligencja funkcjonuje w stałych cyklach. Dni i pory roku mają też silny wpływ na człowieka. Olbrzymia większość ludzi nie mieszkających w miastach ciągle jeszcze budzi się i zasypia, sieje i zbiera plony, pracuje i odpoczywa, rozwija się i umiera zgodnie z rytmami ustalonymi przez naturę, nie przez człowieka. Rytmów tych nie musimy sobie uświadamiać, ponieważ są one w nas. Ważne jest natomiast uszanowanie ich i nie zmuszanie organizmu, by się im przeciwstawiał. Naukowe badania medyczne wykazują, iż równowaga płynów w komórkach i elektrolitów w surowicy krwi prawdopodobnie zmienia się wraz z fazami Księżyca; równowaga ta podąża za przypływami i odpływami oceanu. Skurcze serca powodują stały przebieg falowy strumienia krwi; różnorodne przebiegi falowe mózgu są tak skomplikowane, że naukowcy dopiero zaczynają je pojmować. Jeden z pierwszych badaczy, J. Lhermitte, określił to jako „coś uskrzydlonego i nieuchwytnego, czyli umysł". Wszystkie hormony ustrojowe są wydzielane falami, a stały ruch falowy, zwany ruchem perystaltycznym, pulsuje w przewodzie pokarmowym od przełyku po okrężnicę. Sądzę, iż znaczenie rytmów biologicznych stanie się bardziej oczywiste, gdy dane naukowe dostarczą nam ich wyraźniejszego obrazu, lecz już teraz uważa się, że zakłócenie ich naturalnych cykli może powodować procesy chorobowe. Na przykład u ludzi, którzy pracują w nocy. a śpią podczas dnia. występują zmiany w dziennym rytmie zarówno hormonów nadnerczy, kortyzolu, jak i pewnych hormonów przysadki. Pracujący nocą potrafią przystosować swoje nawyki do rozkładu zajęć, lecz jeśli komórkom ich w pełni się to nie udaje, wtedy zakłócenia rytmów biologicznych mogą objawiać się w postaci pewnej dezorientacji, podatności na przeziębienia i zakażenia oraz pobudzenia reakcji stresowych. Upłynie jeszcze trochę czasu, zanim medycyna określi dokładnie, w jaki sposób układ odpornościowy i system hormonów reagują na cykle naturalne, lecz każdy uważny obserwator dostrzega je wszędzie wokół siebie. Wraz z porą roku zmieniają się nasze emocje, zimą przeziębiamy się, wiosnę „czujemy w kościach", jesienią stajemy się zamyśleni i „dojrzalsi". Wiosną budzi się w nas miłość, zimą zaś zamykamy się w sobie. Różne dolegliwości też są związane z określonym czasem. Na przykład, wrzody krwawią najczęściej w okresie od września do stycznia; depresja „upodobała" sobie dni zimowe, szczególnie o zmierzchu, lub około północy. Fascynujące odkrycie w tej dziedzinie wiąże się z depresją. Są ludzie, których gnębi ona do tego stopnia, że myślą o samobójstwie, lecz tylko w zimie. Cierpią oni na tak zwany syndrom SAD1, czyli sezonowe zaburzenie uczuć. We krwi tych pacjentów stwierdzono wysoki poziom melatoniny, hormonu wydzielanego przez szyszynkę. Aby jego poziom obniżyć i złagodzić depresję, lekarze po prostu zalecają pacjentom częstsze spacery w słońcu. I właśnie to jest fascynujące - szyszynka reaguje na światło, mimo że gruczoł ten kryje się bezpiecznie pod czaszką i otoczony jest tkanką mózgową. Wydaje się, że zachowanie się tego gruczołu to nasz sposób monitorowania roku i jest najwyraźniej wynikiem zaprogramowania genetycznego. Nasza obecna egzystencja nie jest tak związana z naturą jak niegdyś bywało, więc łatwo o utratę kontaktu z rytmami wewnętrznymi. Technicyzacja umożliwia nastawianie własnych zegarów. Pracujemy, kiedy chcemy, śpimy, kiedy chcemy, praktycznie mamy do dyspozycji każde pożywienie, o każdej porze roku, stymuluje nas telewizja, muzyka, książki i gry o każdej godzinie. Tempo tego wieku jest częścią ewolucji, lecz jako lekarz stwierdzam, że najlepiej przystosowują się do niego ci pacjenci, którzy mają również poszanowanie dla wewnętrznych rytmów swego ustroju. To nic nowego. Ludzie prawdziwie zdrowi, odnoszący sukcesy to najczęściej ci, którzy za młodu nauczyli się dobrze spać nocą, znaleźć czas w ciągu dnia na chwilę spokoju, jeść bez pośpiechu, wstawać o świcie i wcześnie chodzić spać. W rzeczywistości cykl podstawowy, leżący u podłoża wszystkich innych cykli, to odpoczynek na przemian z aktywnością; dlatego też zapewnienie sobie dostatecznego wypoczynku jest kluczem do normalizacji wszystkich naszych wewnętrznych rytmów. W skład wszelkich terapii stosowanych przy zaburzeniach fizycznych i umysłowych wchodzi odpoczynek. Jednym z wrogów odpoczynku jest ciągła stymulacja. Lekkie pobudzanie mózgu przez cały dzień - nieświadomy nawyk u wielu osób — ogromnie utrudnia naturalne funkcjonowanie fal odpoczynku i aktywności. Ludzie cierpiący na różnorodne zaburzenia psychiczne, łącznie z tymi, których stan pogarsza zmęczenie i stres, niemal zawsze wykazują wzburzenie myśli i emocji. Są już jak gdyby pozbawieni swych wewnętrznych rytmów. Wydaje się, że pozostało tylko podniecenie. W bardzo podobnej sytuacji są ci, którzy nie mogą spać, dużo palą, nadużywają alkoholu, leków lub narkotyków oraz ci, których dręczą łagodne, przewlekłe depresje i niepokoje. Techniki oddziaływania psychicznego, omówione wcześniej, opierają się na przeplataniu odpoczynku z aktywnością. Techniki te są bardzo korzystne; przynoszą pełne zdrowie, ponieważ pozwalają nam nawiązać kontakt z tym jedynym cyklem, będącym podstawą wszystkiego, co zostało stworzone. Organizm nasz, poprzez geny, zarejestrował historię odpoczynku i aktywności sięgającą stworzenia Wszechświata. Tylko dzięki skoordynowaniu wszystkich poszczególnych cykli nieskończona inteligencja natury zdołała utworzyć szczeble ewolucji, od atomu poprzez cząsteczki, żywą tkankę po świadomy umysł. Sądzę, że jeśli mamy zamiar tworzyć zdrowie, to dobrze jest iść śladem cykli, dostrzeganych w naturze; budzić się według własnego, wewnętrznego zegara, a nie na dźwięk budzika, pozwolić sobie na trochę spokoju tuż po przebudzeniu i tuż przed zaśnięciem — innymi słowy, rano nie włączać natychmiast radia i nie oglądać telewizji w łóżku wieczorem; pracować w spokojnym, dobrze oświetlonym miejscu, nie włączając muzyki - niepotrzebne jest nam takie tło w biurze. Po każdym posiłku odpocznijmy w ciszy. Najlepiej, żeby ostatni posiłek przypadał w porze zachodu słońca, a przynajmniej na trzy godziny przed pójściem spać. Połóżmy się na piętnaście minut przed kolacją i na kilka minut po obiedzie. Samochód należy pro¬wadzić spokojnie i nie włączać w nim machinalnie radia. Spacerujmy codziennie w słońcu, przynajmniej tak długo, ile trzeba, by sobie uprzytomnić, że nasz prawdziwy zegar nastawiany jest przez Wszechświat.