Komentarze: 0
Jeśli sądzicie, że poznawanie samego siebie jest ważne tylko dlatego, że ja lub ktokolwiek inny powiedział wam, że jest to ważne, to obawiam się, iż kończy się całe nasze wzajemne rozumienie. Jeśli jednak zgadzamy się, że pełne zrozumienie siebie jest sprawą życiowo doniosłą, to możemy podjąć szczęśliwie staranne i inteligentne dociekania, bowiem nasz wzajemny kontakt ma zupełnie inny charakter. Nie wymagam od was wiary; nie występuję jako autorytet. Nie mam niczego do nauczenia: żadnej nowej filozofii, żadnego nowego systemu, żadnej nowej "ścieżki" do rzeczywistości – ścieżki, której nie ma, tak samo jak nie ma ścieżki do prawdy. Wszelki autorytet, jakiegokolwiek byłby rodzaju, szczególnie zaś autorytet w dziedzinie myśli i pojmowania, jest szkodliwy i zły. Nauczyciele niszczą swych uczniów i, odwrotnie, uczniowie swych nauczycieli. Musicie być sami sobie nauczycielami i swymi własnymi uczniami. Musicie stawiać pod znakiem zapytania wszystko, co ludzie przyjmują za wartościowe i niezbędne. Jeśli nie idziecie za nikim, czujecie się tym samym bardzo samotni. Bądźcie więc samotni. Dlaczego boicie się samotności? Ponieważ zobaczyliście siebie takimi, jakimi jesteście, i stwierdziliście, że jesteście puści, tępi, głupi, źli, winni i niespokojni, że stanowicie małe, tandetne, wybrakowane istoty. Stawcie czoło temu faktowi; przyjrzyjcie się mu i nie uciekajcie przed nim. Z chwilą gdy zaczynacie uciekać, rodzi się w was strach. Wnikając badawczo w głąb siebie, nie izolujemy się od reszty świata. I nie jest to wcale niezdrowy proces. Na całym świecie ludzie są zaplątani w te same codzienne problemy, toteż badając samych siebie, nie popadamy wcale w nerwicę, ponieważ nie ma różnicy pomiędzy jednostką a zbiorowością. To jest faktem. Stworzyłem świat taki, jakim ja jestem. Nie dajmy się więc zagubić w tej walce pomiędzy częścią a całością. Muszę stać się świadomy całego pola swego "ja", będącego świadomością jednostki i społeczeństwa. Tylko wtedy, gdy umysł wykracza poza indywidualną i społeczną świadomość, mogę być dla siebie światłem, które nigdy nie gaśnie. W którym więc momencie zaczniemy rozumieć samych siebie? Skoro jestem tutaj, jak mam studiować siebie, obserwować siebie i dostrzegać, co teraz dzieje się wewnątrz mnie? Obserwować siebie mogę tylko w powiązaniu ze światem, gdyż życie jest powiązaniem. Na nic się nie zda siedzenie w kąciku i medytowanie nad sobą. I nie ma sensu. Nie mogę istnieć sam przez się. Istnieję tylko w związkach z ludźmi, rzeczami i pojęciami; studiując swój stosunek zewnętrzny tak do rzeczy i ludzi, jak i do siebie samego, zaczynam rozumieć siebie. Wszelka inna forma rozumienia jest tylko abstrakcją, a nie mogę studiować siebie jako abstrakcji; nie jestem abstrakcją. Dlatego muszę studiować siebie takiego, jakim teraz jestem – jakim jestem, a nie jakim pragnę być. Rozumienie nie jest intelektualnym procesem. Zdobywanie wiedzy o sobie i uczenie się siebie samego to dwie różne sprawy, gdyż wiedza, którą gromadzicie o sobie, stanowi zawsze przeszłość, a umysł obciążony przeszłością jest smutnym umysłem. Uczenie się samego siebie nie jest podobne do uczenia się języka obcego, technologii czy jakiejś dyscypliny naukowej. Musielibyśmy gromadzić i zapamiętywać informacje, bo niedorzecznością byłoby ciągle zaczynać wszystko od nowa. Psychologicznie rzecz biorąc, uczenie się samego siebie odbywa się zawsze w teraźniejszości, natomiast wiedza dotyczy zawsze przeszłości. Ponieważ większość z nas żyje w przeszłości i zadowala się przeszłością, wiedza nabiera dla nas szczególnej wartości. Dlatego też wielkim szacunkiem obdarzamy erudytów, ludzi bystrych i sprytnych. Jednak gdy będziecie stale się uczyć, jeśli będziecie się uczyć w każdej minucie, jeśli będziecie się uczyć, patrząc i słuchając, patrząc i działając, to stwierdzicie wtedy, że uczenie się jest nieustannym ruchem poza przeszłością. Jeśli mówicie, że uczycie się siebie samych stopniowo, krok za krokiem, po trochu, to nie badacie wówczas siebie takich, jakimi jesteście, ale za pośrednictwem nagromadzonej wiedzy. Uczenie się implikuje wielką wrażliwość. Nie ma wrażliwości tam, gdzie istnieje jakieś pojęcie dotyczące przeszłości i dominujące nad teraźniejszością. Wówczas umysł nie jest już ani szybki, ani giętki, ani czujny. Większość z nas nie jest wrażliwa nawet fizycznie. Przejadamy się, nie dbamy o racjonalną dietę, nadmiernie palimy i pijemy, tak iż ciała nasze stają się ociężałe i niewrażliwe, a jakość uwagi tępieje w samych organizmach. Jakże bowiem umysł może być rześki, wrażliwy i jasny, jeśli sam organizm jest ociężały i tępy? Możemy być wrażliwi na sprawy, które nas osobiście dotyczą. Jednak aby istniała pełna wrażliwość na wszystko, co wiąże się z życiem, nie może być najmniejszego rozdziału między organizmem a psyche. Zarówno organizm, jak i psyche, muszą być w ciągłym ruchu. Aby cokolwiek zrozumieć, trzeba tym żyć, trzeba to obserwować, poznać całą treść tego, naturę, strukturę, ruch. Czy próbowaliście kiedykolwiek żyć z sobą? Jeśli tak, to dostrzegliście, że nie jesteście stanem statycznym, lecz raźną, żywą istotą. Aby jednak żyć z żywą istotą, umysł wasz musi być również żywy. A nie dojdzie do tego, póki jest uwięziony w sieci opinii, osądów i wartości. By obserwować ruch własnego umysłu, serca i całej swej istoty, musicie mieć wolny umysł. Nie taki umysł, który się zgadza lub nie zgadza, stając po którejś stronie w sporze czy dyskutując nad nieważnymi słowami, lecz raczej umysł, który kieruje się intencją zrozumienia. Osiągnięcie tego stanu jest bardzo trudne, gdyż większość z nas nie wie, jak patrzeć na własną istotę lub słuchać jej, tak samo jak nie umiemy patrzeć na piękno rzeki lub słuchać podmuchu wiatru wśród drzew. Gdy coś potępiamy lub usprawiedliwiamy, wówczas nie możemy tego widzieć jasno; nie możemy także, gdy umysł nasz nieustannie mówi. Nie obserwujemy wtedy tego, co jest, lecz oglądamy tylko wyobrażenia, które sami stworzyliśmy. Każdy z nas ma wyobrażenie tego, co myśli lub czym powinien być, i to wyobrażenie, ten obraz, kompletnie uniemożliwia zobaczenie siebie takiego, jakim się jest. Patrzeć na coś prosto to jedna z najtrudniejszych umiejętności. Ponieważ umysł nasz jest bardzo złożony, przeto utraciliśmy cechę prostoty. Nie mam tu na myśli prostoty ubioru lub pożywienia, noszenia opaski na biodrach, bicia rekordu postu czy jakiejś niedojrzałej niedorzeczności, której oddają się święci asceci. Mam na myśli prostotę, która potrafi patrzeć na rzeczy bezpośrednio, bez lęku, która pozwala nam widzieć siebie samych bez jakichkolwiek zniekształceń, widzieć samych siebie takimi, jakimi teraz właśnie jesteśmy. Oznacza to, że jeżeli właśnie kłamiemy, zarazem widzimy, iż kłamiemy – nie skrywamy tego przed sobą, ani nie uciekamy przed tym faktem. Aby zrozumieć siebie, potrzeba nam również wiele pokory. Jeśli ktoś powiada "znam siebie", to już przestał uczyć się samego siebie. Gdy ktoś mówi "nie mam czego uczyć się o sobie, bo jestem tylko kłębkiem wspomnień, pojęć, doświadczeń i tradycji", również przestał uczyć się samego siebie. Z chwilą gdy coś osiągnęliście, koniec z niewinnością i pokorą; z chwilą gdy doszliście do jakiegoś wniosku lub też gdy zaczynacie badania, opierając się na wiedzy, koniec z prawdą, bo każde żywe pojęcie przekładacie natychmiast na terminy wzięte z przeszłości. Kiedy natomiast nie macie w niczym oparcia, gdyż nie macie pewności i nic nie osiągacie, wtedy właśnie osiągacie wolność patrzenia. Gdy patrzycie na coś wolni, to jest to zawsze nowe. Człowiek pewny siebie jest martwą istotą. Jakże jednak możemy być wolni, by patrzeć i uczyć się, jeśli umysł nasz od chwili urodzenia aż do śmierci jest urabiany przez określoną kulturę zgodnie z jej ciasnym wzorcem? W ciągu wielu stuleci zostaliśmy uwarunkowani narodowością, kastą, klasą społeczną, tradycją, religią, językiem, wychowaniem, literaturą, sztuką, obyczajem, konwenansem, propagandą wszelkiego rodzaju, ekonomicznym naciskiem, spożywanym pokarmem, klimatem, w jakim żyjemy, naszą rodziną, naszymi przyjaciółmi, naszymi doświadczeniami – jednym słowem wszelkim wpływem, jaki potrafimy wymyślić. Dlatego właśnie nasza odpowiedź na każdy problem jest uwarunkowana. Czy jesteś świadomy tego, że jesteś uwarunkowany? To jest pierwsze pytanie, jakie powinieneś sobie postawić, zanim spytasz siebie o to, jak uwolnić się od swego uwarunkowania. Może nigdy nie będziesz od tego wolny. Jeżeli ktoś mówi "muszę się od tego uwolnić", to może wpaść w inną pułapkę, którą będzie stanowić inna forma uwarunkowania. Czy jesteś więc świadom swego uwarunkowania? Czy wiesz, że nawet gdy, patrząc na drzewo, mówisz "to jest dąb" lub "to jest drzewo banianu", użycie nazwy drzewa należącej do wiedzy botanicznej tak warunkuje twój umysł, że słowo wchodzi pomiędzy ciebie a właśnie widziane drzewo. By wejść w kontakt z drzewem, musisz położyć na nim dłoń, a słowo w tym dotknięciu nic ci nie pomoże. Skąd wiecie, że jesteście uwarunkowani? Co wam o tym mówi? Skąd wiecie, że jesteście głodni? Nie z teorii, lecz dzięki aktualnemu stanowi głodu. Analogicznie: jak odkrywacie fakt uwarunkowania? Czy nie przez reakcję na jakiś problem, wyzwanie? Na każde wyzwanie odpowiadacie zgodnie ze swym uwarunkowaniem, a ponieważ to uwarunkowanie nie jest wystarczające, reakcja będzie zawsze niewłaściwa. Czy z chwilą, gdy staniecie się go świadomi, owo uwarunkowanie rasą, religią i kulturą da wam poczucie uwięzienia? Weźcie pod uwagę jedną tylko formę uwarunkowania – narodowość. Stańcie się go w pełni świadomi. Stwierdźcie, czy lubicie je, czy też buntujecie się przeciw niemu. Jeśli czujecie się zbuntowani, to czy chcecie przedrzeć się przez nie na wolność? Jeśli zaś buntujecie się przeciw temu uwarunkowaniu, to czy chcecie również przebić się przez wszelkie inne uwarunkowania? Jeśli wasze uwarunkowanie sprawia wam zadowolenie, to nie zrobicie nic. Jeśli jednak nie jesteście zeń zadowoleni, to z chwilą, gdy je sobie uświadomicie, przyjdzie zrozumienie, że nigdy nic poza nim nie czynicie. Nigdy! I dlatego zawsze żyjecie w martwej przeszłości. Do jakiego stopnia jesteście uwarunkowani, będziecie w stanie stwierdzić dopiero wtedy, gdy pojawi się konflikt w trakcie ciągłego doznawania przyjemności lub unikania bólu. Gdy wszystko wokół ciebie układa się szczęśliwie, gdy żona cię kocha, a ty kochasz ją, gdy macie ładny dom, dzieci, dużo pieniędzy – wówczas nie jesteście wcale świadomi swego uwarunkowania. Gdy jednak pojawia się zakłócenie – żona zaczyna oglądać się za kimś innym, tracicie pieniądze, pojawia się zagrożenie wojną, dotyka was ból czy niepokój – wtedy zauważacie, że jesteście uwarunkowani. Gdy zwalczacie jakieś zakłócenie lub bronicie się przeciw jakiemuś zewnętrznemu lub wewnętrznemu zagrożeniu, wtedy widzicie, że jesteście uwarunkowani. A że większość z nas często przeżywa kłopoty, powierzchownie czy głęboko, już one same świadczą, że jesteśmy uwarunkowani. Dopóki rozpieszczamy zwierzę, jego reakcje są łagodne, z chwilą jednak gdy je uderzymy, ujawnia całą gwałtowność swej natury. Życie, polityka, sytuacja ekonomiczna, strach, brutalność, smutek zarówno świata, jak i własny – wszystko to sprawia nam kłopot, a wskutek tego uświadamiamy sobie, jak bardzo jesteśmy uwarunkowani. I cóż mamy począć? Pogodzić się z kłopotami i niepokojem i żyć z nimi, jak czyni to większość z nas? Przyzwyczaić się do nich tak, jak człowiek przyzwyczaja się do bólu w krzyżu? Znosić je cierpliwie? W każdym z nas istnieje skłonność do znoszenia cierpliwie trudności, przyzwyczajania się do nich i potępiania za nie okoliczności. "Ach, gdyby sytuacja była normalna, byłbym inny", powiadamy. Albo mówimy: "Dajcie mi szansę, a pokażę wam, na co mnie stać". Mówimy także: "Jestem przygnieciony niesprawiedliwością tego wszystkiego", bowiem zawsze zrzucamy winę za swoje niepowodzenia na innych, na środowisko lub sytuację ekonomiczną. Jeśli człowiek przyzwyczaja się do kłopotów, znaczy to, że jego umysł stał się przytępiony. Podobnie można przyzwyczaić się do otaczającego piękna w takim stopniu, że się go już nie zauważa. Człowiek staje się obojętny, twardy i gruboskórny, a umysł jego tępieje coraz bardziej. Jeśli przyzwyczailiśmy się do kłopotów, to staramy się chociaż od nich uciec, już to zażywając leki lub narkotyki, już to przystępując do jakiejś grupy politycznej, już to krzycząc, pisząc, udając się na mecz piłki nożnej, do świątyni, już to znajdując sobie jeszcze inną formę spędzenia czasu. Dlaczego uciekamy przed faktami? Boimy się śmierci – na przykład – i wynajdujemy sobie wszelkiego rodzaju teorie, wierzenia i nadzieje, aby ukryć fakt śmierci, lecz fakt ten nadal istnieje. Aby zrozumieć fakt, musimy mu się przyjrzeć, a nie uciekać od niego. Większość z nas boi się zarówno żyć, jak i umrzeć. Boimy się o swoją rodzinę, obawiamy się opinii publicznej, utraty pracy, lękamy się o swoje bezpieczeństwo. Boimy się jeszcze stu innych rzeczy. Po prostu: boimy się – a nie: boimy się tego czy tamtego. Dlaczego jednak nie możemy stawić czoła temu faktowi? Stawić czoło faktowi można tylko w teraźniejszości. Jeśli nigdy nie pozwalamy mu być obecnym, bo zawsze przed nim uciekamy, tym samym nie możemy stawić mu czoła. Ponieważ zaś wytworzyliśmy całą sieć sposobów uciekania, przeto jesteśmy w niej uwięzieni. Jeżeli jednak jesteśmy choć trochę wrażliwi i poważni, musimy sobie uświadomić nie tylko swoje uwarunkowania, ale także niebezpieczeństwa, jakie z tego wynikają. Skutkiem tych uwarunkowań jest brutalność i nienawiść. Dlaczego zatem nie działamy, skoro dostrzegamy niebezpieczeństwo swego uwarunkowania? Czy dlatego, że jesteśmy leniwi, a lenistwo jest brakiem energii? A przecież nie zabrakłoby nam energii, gdybyśmy zobaczyli bezpośrednie zagrożenie fizyczne, na przykład węża na ścieżce przed sobą, przepaść lub pożar. Dlaczego więc nie działamy, gdy widzimy niebezpieczeństwo wynikające z uwarunkowania? Czy nie działalibyśmy, gdybyśmy dostrzegli, że zagraża nam nacjonalizm? Odpowiecie, że nie dostrzegacie niebezpieczeństwa. W rozumowym procesie analizy potraficie dostrzec, że nacjonalizm prowadzi do samozagłady, ale brak w tym spostrzeżeniu ładunku emocjonalnego. Ożywiacie się dopiero wtedy, gdy ten składnik emocjonalny jest obecny. Skoro dostrzegacie niebezpieczeństwo swego uwarunkowania tylko jako pojęcie intelektualne, nigdy nic przeciw niemu nie zrobicie. Gdy widzi się zagrożenie tylko jako pojęcie, powstaje konflikt między pojęciem a działaniem. Ten konflikt pochłania waszą energię. Będziecie działać tylko wtedy, gdy uwarunkowanie i wynikające z niego zagrożenie będziecie widzieć bezpośrednio, tak jakbyście widzieli przepaść. Bowiem widzieć w ten sposób, to zarazem działać. Większość z nas idzie przez życie nieuważnie, reagując bezmyślnie, podobnie jak środowisko, w którym się wychowaliśmy. Takie reakcje stwarzają tylko nowe więzy, nowe uwarunkowania. Z chwilą jednak, gdy zwrócimy całą uwagę na swoje uwarunkowania, nagle zobaczymy, że jesteśmy wolni od przeszłości, że odpada ona od nas zupełnie naturalnie.