Komentarze: 0
Tajemnica która nas otacza
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
"Jestem żoną i matką" - mówiła, - "ale zdaje mi się, że utraciłam wszelką zdolność kochania, jakbym więdła i usychała wewnętrznie. Pracuję społecznie, ale więcej dla zabicia czasu niż z przekonania, gdyż widzę całą błahość tych działalności. Nic mnie naprawdę nie interesuje. Niedawno zrobiłam sobie dość długie wakacje, usuwając się od rodzinnych obowiązków i społecznych prac, i próbowałam malować; ale nie potrafiłam włożyć w to duszy. Czuję się martwa i beztwórcza, przytłoczona jakimś dojmującym niezadowoleniem, głęboko nieszczęśliwa. Jestem jeszcze młoda, a przecie przyszłość mi się wydaje mroczna i beznadziejna. Myślałam o samobójstwie, ale jakoś wydało mi się to nazbyt niedorzecznym wyjściem. Czuję w sobie coraz większy zamęt i nie widzę końca tej męki." Wokół czego skupia się ta męka? Czy chodzi tu o stosunek z jakimś człowiekiem, czy z ludźmi w ogóle? "Nie, to nie to. Te tragedie są już poza mną, wyszłam z nich nawet nie zanadto poraniona. Po prostu wszystko wokół mnie tonie w mroku, nic mnie nie interesuje, nic nie daje najmniejszego zadowolenia." Czy dręczy panią jakieś jedno niepokojące zagadnienie czy też jest to niezadowolenie ogólne, protest przeciwko wszystkiemu? Musi być gdzieś głęboko ukryta jakaś udręka, jakiś lęk, którego pani zapewne nie jest wcale świadoma. Czy chce pani odkryć to, odsłonić i dotrzeć do sedna? "Oczywiście, wszak po to przyszłam, bo już naprawdę nie mogę tak dłużej żyć. W niczym nie widzę żadnej wartości, a przy tym zapadam raz po raz na zdrowiu." Choroba może być ucieczką od siebie i wszystkiego co panią otacza. "Tak, jestem przekonana iż tak jest. Ale jak na to poradzić? Ogarnia mnie po prostu rozpacz. Zanim stąd wyjdę muszę zobaczyć jakieś rozwiązanie." Czy konflikt zachodzi pomiędzy dwoma konkretnymi faktami, czy też pomiędzy rzeczywistym, aktualnym faktem a fikcją? Czy jest to niezadowolenie które nietrudno byłoby zaspokoić, czy też udręka i rozpacz niemal bez widocznej uchwytnej przyczyny? Na niezadowolenie można znaleźć z łatwością jakieś lekarstwo, taki czy inny środek zaradczy, coś co zaspokoi ukryte pragnienie, można znaleźć dlań jakieś ujście; ale męka która jest zarazem buntem przeciw wszystkiemu, nie da się ukoić i uśmierzyć myślą, ani uleczyć żadnym intelektualnym sposobem. Czy ten protest powstał bo w niczym nie mogła pani znaleźć zaspokojenia swego wewnętrznego głodu, czy zniknął by jeśliby naraz przyszło coś prawdziwie radosnego? Czy nie chodzi pani właśnie o takie trwałe samozadowolenie? "Nie, to jeszcze nie to. Naprawdę nie szukam wcale samozadowolenia, tak mi się przynajmniej wydaje. Wiem tylko że mam w sobie zamęt, że czuję mękę i konflikt, że nie widzę żadnego wyjścia i jestem w rozpaczy". Gdy pani mówi "konflikt", musi on być z kimś, lub z czymś, czy to z mężem, dziećmi, z otoczeniem, czy na polu działalności społecznej. A jeśli - jak pani mówi - konfliktu z tym nie ma, w takim razie jest to chyba sprzeczność pomiędzy tym czym pani jest, a tym, czym pani chciałaby być, czyli pomiędzy ideałem a aktualnym stanem, między tym co jest, a mitem o tym co powinno by być. Stworzyła pani zapewne ideał siebie i może cały zamęt i rozterka pochodzą z chęci dociągnięcia się do tego ideału, dorównania wyobrażonemu przez siebie wzorowi. Zmaga się pani starając się być czymś, czym pani nie jest. Czy nie o to chodzi? "Zaczynam dostrzegać źródło mej męki. Zapewne ma pan słuszność." Starcie zachodzi pomiędzy konkretnym faktem a fikcją, mitem, pomiędzy tym, czym pani jest, a tym czym pani chce być; treść tego mitu musiała kształtować się od dawna, od dzieciństwa, rozszerzała się z biegiem czasu i zyskiwała na głębi, zapuszczając w pani korzenie, na przekór aktualnym faktom, kontrastując jaskrawo z pani prawdziwym stanem; zresztą mit zmieniał się nieco zależnie od ciśnienia warunków. Ów mit, jak wszystkie ideały, wyobrażenia, utopie, jest w wyraźnej sprzeczności z tym co jest, ze stanem faktycznym, a więc mit staje się ucieczką od tego czym pani rzeczywiście teraz jest. To uchodzenie wywołuje nieuniknione a jałowe starcie przeciwieństw; a wszelkie takie wewnętrzne czy zewnętrzne starcia są czcze i beztwórcze, rodzą, zamęt i bezwład. Więc - jeśli mi wolno powiedzieć - męka pani powstała ze sprzeczności pomiędzy tym czym pani jest, a czym chciałaby pani być, czyli wyobrażonym ideałem, mitem o sobie samej. Mit, ideał, to ucieczka, to urojenia naszej własnej wyobraźni, nie mające żadnego realnego pokrycia. Prawdą aktualną jest to, czym pani jest, a stokroć ważniejsza jest ta prawda pani obecnej, dzisiejszej, aniżeli wyobrażenia czy marzenia, o tym, czym pani by mogła, chciała, lub powinna być. Można zrozumieć to co jest, ale nie da się pojąć tego czym powinno się być. Nie można ogarnąć rozumieniem urojenia, można tylko zrozumieć w jaki sposób ono powstaje, jak się tworzy. Mit, fikcja, ideał nie mają znaczenia, są jeno końcowym punktem, czy skutkiem pewnego procesu; ważne jest natomiast zrozumienie całego procesu który im dał początek. Aby zrozumieć to czym jesteśmy - czy to będzie przyjemne czy przykre - mit, ideał czy też wyobrażenie przyszłego możliwego stanu powinny całkowicie z naszej psychiki zniknąć. Dopiero gdy się one rozwieją, można się zmierzyć z tym co jest, natomiast aby je zrozumieć, trzeba móc na tym jednym skupić uwagę, a usprawiedliwianie siebie czy też potępianie rozprasza uwagę; odciągają ją również porównania, które są jeno oporem przeciwko temu co jest, podobnie jak i wszelkie umyślne wyrabianie swego charakteru, czy też wysiłki lub postanowienia w rodzaju: "muszę zrobić, muszę zrozumieć". Wszystko co odciąga i rozprasza uwagę jest przeszkodą w szybkim i bystrym obserwowaniu chwili obecnej; ta nie jest statyczna, jest ciągle w ruchu, zmienia się, płynie; chcąc iść za jej ruchem musimy mieć umysł wolny, nie związany żadnymi wierzeniami, wyzbyty doszczętnie zarówno żądzy zwycięstw, jak lęku przed klęską. Tylko w cichej, jasnej a odbiorczej czujności może odsłonić się przed nami to, co jest. A odkrywanie to wychyla się poza czas.