Archiwum 21 marca 2009


Clipy 
mar 21 2009 Animusic - Aqua Harp
Komentarze: 0

hjdbienek : :
Nauka 
mar 21 2009 What The Bleep ?! Down The Rabbit Hole 10/14...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
mar 21 2009 Jak zostać radiestetą
Komentarze: 0

Wróciliśmy więc do pytania, w jaki sposób można zostać radiestetą albo po prostu osobą o zdolnościach różdżkarskich, która jest świadoma tego faktu i umie go wykorzystać. Łatwiejsza jest sytuacja w przypadku zdolności silnie rozwiniętych. Osoby szczególnie uzdolnione mogą powodować wychylenie różdżki bez przygotowania i treningu. Prawie wszyscy słynni profesjonalni różdżkarze donoszą, że ich inicjacja nastąpiła w momencie, gdy wzięli różdżkę do rąk, wszystko jedno z jakiej okazji. Jak grom z jasnego nieba spadała na nich świadomość własnych zdolności, które nierzadko dorównywały (albo przewyższały) zdolnościom tego różdżkarza, który wręczył im instrument. Może nawet dochodzić do dramatycznych reakcji; niekiedy różdżka w obcych rękach dosłownie staje dęba albo się wyrywa. Te czasem przerażające fenomeny są tylko przejawem wzajemnego oddziaływania sił między narzędziem a osobą wrażliwą, która dotąd nie wiedziała o swoich predyspozycjach. Jak znaczne bywają te siły, ukazuje fakt, że niekiedy różdżki reagują tak gwałtownie, iż obracają się albo nawet łamią. Stale się zdarza, że u niektórych różdżkarzy można obserwować ten efekt. Oczywiście, nie każdy może mieć nadzieję na takie przeżycia. To nic nie szkodzi, także mniejsze uzdolnienia można rozbudzić, doskonalić, a wreszcie wznieść się na wyżyny prawdziwego kunsztu. Jeśli tylko wiemy, jak to zrobić. Pierwszym krokiem powinno być nabranie zaufania do własnych ukrytych zdolności. Jeśli raz nabierzemy przekonania, że się nam udaje, to wszystkie dalsze kroki przyjdą dwakroć łatwiej. Od czego jednak zacząć? Istnieje proste ćwiczenie, dzięki któremu można odczuć wzajemne oddziaływanie między duchem a ciałem. Trzeba wziąć instrument radiestezyjny, przy czym dla celów tego testu najlepsze jest wahadełko; w tym przypadku jest absolutnie obojętne, czy będzie to rzeczywiste wahadełko, czy też obrączka, szyszka jodłowa albo jakikolwiek inny przedmiot zawieszony na sznurku. Kiedy tylko się uspokoi, zaczynamy się na nim koncentrować i mówić do niego w duchu, wydając mu polecenia, takie jak: „Wahadełko, kręć się w kierunku wskazówek zegara! Wahadełko, kołysz się od prawej ku lewej!" Nie jest ważne, jaka będzie treść polecenia. Po krótkim czasie wahadełko nas posłucha i zacznie wykonywać ruchy po okręgu albo wahania w obie strony, zależnie od wydanego polecenia. Ten test sprawdza się w stu procentach u każdego człowieka. Musi być tylko wykonany ściśle według opisu. Niesamowite, a więc tak łatwo można zostać radiestetą! Otóż jednak nie można. Ta prosta próba nie jest ani kluczem do tajemnej mocy wahadełka, ani do misteriów różdżkarstwa. Tajemnicze oddziaływanie na materię nieożywioną okazuje się bowiem reakcją czysto psychosomatyczną. Ten efekt, możliwy do zademonstrowania w każdym czasie i miejscu, jest nawet stale wykorzystywany jako argument przeciwko radiestezji. Dowodzi bowiem tylko tego, że ciało musi mimo woli słuchać rozkazów ducha, nawet jeśli nie ma takiego zamiaru (albo o tym nie wie). Istotnie nie możemy ignorować takich rozkazów. Polecenia dla wahadełka w rzeczywistości są kierowane do ręki, która je trzyma. Bez naszego świadomego udziału ramię i ręka zaczynają wykonywać mikro ruchy, na skutek których wahadełko się waha albo kręci w koło. Ćwiczenie to jest często wykonywane przed rozpoczęciem treningu autogenicznego. Ma ono dać trenującym pewność, że ich ciało jest posłuszne rozkazom ducha, że możliwe jest sugerowanie ciepła, ciężkości itd. Sceptycy nierzadko wskazują na ten czysto fizjologiczny mechanizm, aby zdemaskować radiestezję jako - łagodnie mówiąc - oszukiwanie samego siebie. W pierwszej chwili odczuwa się skłonność do zaakceptowania tej argumentacji. Jeśli więc w ostatecznym rezultacie sam radiesteta powoduje wychylenia różdżki albo kręcenie się wahadełka (jeśli nawet nie robi tego świadomie), to co właściwie zostaje z wiedzy ezoterycznej? Niemało. Można bowiem argumentację tę także odwrócić. Wtedy tylko np. różdżka zamienia się z różdżkarzem na miejsca, co oznacza, że człowiek jest anteną, a różdżka wychylającą się wskazówką - i już znowu wszystko do siebie pasuje. Duch człowieka rejestruje ów niewidoczny strumień informacji, zawierający także dane o lokalizacji podziemnych żył wodnych, ukrytych przedmiotów i wielu innych sprawach, i wywołuje skurcze mięśni, za których sprawą wahadełko zaczyna się poruszać, a różdżka staje dęba. Człowiek kanalizuje zatem wiedzę kosmiczną, nad której naturą i uniwersalnym działaniem już się trochę zastanawialiśmy. To on odbiera, reaguje, a także dokonuje ostatecznej interpretacji. Ma tu swój udział intuicja. Człowiek odbiera, nieświadomie sygnalizuje ten fakt, zdaje sobie sprawę, że nadeszła informacja, i następnie może ją świadomie wyrazić. Tak mogłoby to przebiegać i chyba tak właśnie jest. Duch radiestety jest otwarty na morze informacji, w którym my wszyscy brodzimy z nieczułymi zmysłami. Niekiedy coś udaje się nam zauważyć, jednak „zdrowy rozsądek", który jest produktem naszej kultury, każe nam przejść nad tym do porządku dziennego. I tak brniemy dalej... Możemy jednak otworzyć naszego ducha. Opisane doświadczenie z wahadełkiem to był początek; wiemy, że za pośrednictwem wahadełka albo różdżki można wzmocnić i uwidocznić bardzo słabe, niezauważalne odczucia, przenikające nasze ciało i ducha, które bez takiej pomocy przeszłyby nie zauważone. Na tej samej zasadzie przyrządy pomiarowe podnoszą za pomocą wychylających się wskazówek lub jakichkolwiek innych wskaźników na poziom naszej świadomości takie zjawiska jak magnetyzm, radioaktywność, promieniowanie podczerwone i wiele innych. Tak więc wróciliśmy do kwestii natury informacji, które w ten sposób mogą zostać zarejestrowane (może powinno się raczej mówić o inspiracjach). Wielokrotnie wspominana nadludzka wrażliwość takich radiestetów jak Mullins albo de Boer na wpływy, których obecność jest wykrywana jedynie przez wielkie przyrządy pomiarowe, może skłaniać do błędnego wniosku, że tu tkwi wyjaśnienie. Jednak sprawa nie jest aż tak prosta. Wahania ziemskiego pola magnetycznego, jakie są zdolni rejestrować owi supergwiazdorzy wśród radiestetów, raczej nie zawierają informacji na temat ilości wody, którą można wydobyć z danej głębokości, mierzonej w litrach na godzinę. A już zupełnie nie wyjaśnia to takich dokonań jak wykrywanie wahadełkiem cieków wodnych, podziemnych ruin itd. na mapie. Bo i tak się zdarza, o czym jeszcze będzie mowa. Tego już nie można po prostu przypisać magnetyzmowi ziemskiemu. Nie mamy też takiego zamiaru. Wspomniana nadwrażliwość na zjawiska, na które wcale nie reaguje normalny współczesny człowiek, jest tylko uderzającym sygnałem, że osoby te właśnie cechuje szczegóne wyczulenie na czynniki wymierne, a także niewymierne. Wśród czynników niewymiernych musi znajdować się i ten, który czyni z radiestezji - a konkretnie z radiestetów - tubę, czy raczej lejek dla informacji „z zewnątrz". Informacji nieuchwytnej dla żadnej aparatury, bo w przeciwnym razie już od dawna musiałyby istnieć komputery na wahadełko i programy na różdżkę. Kuszące byłoby zagłębienie się w rozważaniach, dlaczego różdżkarze specjalizują się w całkiem specyficznych, ograniczonych dziedzinach (woda, metal i inne), gdy tymczasem mistrzowie wahadełka mogą odfiltrować z wiedzy kosmicznej niemal każdą żądaną informację. Wykroczylibyśmy tym jednak poza ramy dopuszczalnej spekulacji. Mogłaby to wyjaśnić specyfika rezonansu, ale tak samo decydującą rolę mogą odgrywać indywidualne predyspozycje człowieka, i to już w pierwszym momencie, kiedy chwyta za różdżkę albo wahadełko. Możliwości istnieje wiele, żadna nie jest bardziej logiczna od pozostałych, a przy tym jest całkiem możliwe, że w rzeczywistości wszystko wygląda jeszcze inaczej. Dlatego podsumujmy: radiesteci są „najzwyczajniej w świecie" nadwrażliwi. Selektywny odbiór informacji, dokładne trafianie w ten „wydział" oświecenia, w którym są przechowywane szukane odpowiedzi, występuje także - w co aż trudno uwierzyć - w badaniach naukowych. Wspomniany już dr Zaboj V. Harvalik ku swemu zdumieniu stwierdził, że Wilhelm de Boer, z zawodu siodlarz, mógł namierzać różne radiostacje niczym dwunożny radiopelengator. Wystarczyło, aby dr Harvalik wskazał stację, którą de Boer ma zlokalizować, a ten ostatni wykonywał polecenie, obracając się w różne strony z różdżką w ręku. Liczne eksperymenty tego rodzaju postawiły świat nauki przed niezaprzeczalną wybiórczością zdolności radiestetycznych. Doświadczenia praktyczne potwierdziły tylko to, co osoby wrażliwe zawsze stwierdzały, że w istocie mają wybór, co chcą zarejestrować. Różdżkarz może zaprogramować swój instrument na wykrywanie złóż rudy przy pomijaniu żył wodnych, i na odwrót. Teoria, jakoby specjalne różdżki reagowały na specjalne promieniowanie (wody, metalu itd.), nie bierze pod uwagę faktu, że większość różdżkarzy wykorzystuje ten sam sprzęt do różnych celów. Hipoteza oparta na promieniowaniu, która już się stała niemal konwencjonalnym wyjaśnieniem, wcale nie tłumaczy faktu, że radiesteci mogą nieomylnie znajdować pojedyncze przedmioty wszelakiego rodzaju pod przykryciem na przykład z sukna. Lekarze, biolodzy i inni naukowcy niekiedy podnoszą zarzut, że taka wybiórczość nie jest bardziej nadludzka niż nasza normalna zdolność uczestniczenia w określonej rozmowie w gwarnym pomieszczeniu mimo dobiegających innych hałasów. Jest to bez wątpienia słuszne, tylko że tego gwaru rozmów i tych towarzyszących hałasów, z których radiesteta odfiltrowuje interesującą go „rozmowę", nie słyszy nikt poza nim samym. Nie rejestruje ich również żadna aparatura, a tylko jego wahadełko lub różdżka. Tej całkiem specyficznej informacji, o którą chodzi w danym przypadku, nie można uzyskać w sposób konwencjonalny. Tylko radiestezja to umożliwia.

hjdbienek : :