Archiwum październik 2010, strona 1


paź 24 2010 Reinkarnacja regresja 6/11 PL
Komentarze: 0

hjdbienek : :
paź 24 2010 Przypadek 5. Mężczyzna w poszukiwaniu wolności...
Komentarze: 0


Wcielenie we Włoszech w okresie renesansu (około 1430-1600) i w Wielkiej Brytanii w XVIII wieku. Relacjonuje Johannes A., lat 44, psychoterapeuta.

Sytuacja przed powrotem do poprzednich wcieleń

W rozmowie Johannes relacjonował mi, że był bardzo sceptyczny w stosunku do reinkarnacji, jak również do wszelkich duchowych i religijnych dogmatów. Doświadczenie, jakiego doznał w swoim powrocie, wywołało jednak w nim głęboką wiarę w istnienie duszy i „najwyższe kierownictwo". Johannes w toku życia poznał swą strukturę psychiczną, która mu od dzieciństwa stwarzała wielkie problemy i która na przekór wszelkiej wiedzy i samowiedzy wydawała się nie do rozwiązania. Dochodził wciąż do jakiejś granicy, lecz nie mógł jej po prostu przekroczyć. Johannes streszczał swoją problematykę pod pojęciem lęków egzystencjalnych, lęku przed samotnością i lęku przed niemożnością życia oraz rozwijania się w sposób zgodny z własną naturą.
Od dzieciństwa Johannes ciągle jest konfrontowany z sytuacjami powodującymi wyzwalanie się kompleksu jego lęków. Wydarzeniem, które wywołało szczególny uraz, było samobójstwo jego ojca. Johannes poczuł się wówczas pozostawiony sam sobie, bez jakiejkolwiek pomocy.
Jako dorosły z przyczyn zawodowych przeniósł się za granicę. Również tam, z dala od ojczyzny i rodziny, doświadczał uczucia izolacji. Znajdował się poza kontaktami społecznymi, czuł się osamotniony i opuszczony. Zawód docenta jednego z uniwersytetów stwarzał mu wprawdzie poczucie finansowego bezpieczeństwa, ale to nie satysfakcjonowało go całkowicie. Miał uczucie, jak gdyby życie przepływało obok niego. Jego całe życiowe położenie wydawało się przeszkodą na drodze do samourzeczywistnienia się. Aby osiągnąć materialne zabezpieczenie, Johannes wyrzekł się życiowej i zadowalającej samorealizacji.
Z drugiej jednak strony wykazywał on coraz mocniejsze tendencje do wyłamania się, stawał się coraz impulsywniejszy. W tej zacieśniającej się sytuacji wszakże natychmiast rodziło się w nim ponownie uczucie lęku, a z upływem czasu jego wewnętrzne napięcie stawało się prawie nie do zniesienia. Pod wpływem uczucia brakującej swobody i braku możliwości rozwoju cierpiał również fizycznie, a jego psychosomatyczne dolegliwości odzwierciedlały znów jego wewnętrzne stany. Ciało Johannesa, wciąż napinające się i twardniejące, było fizycznym wyrazem wewnętrznego zasklepienia. Gdy zaczął mu zagrażać stan chroniczny, rozpoczął on intensywnie zajmować się badaniem ewentualnych głębszych przyczyn swoich problemów. Tak natknął się na reinkarnację, czym otworzył sobie drogę wyjścia z cierpień.
Chciałbym poniżej opisać trzy wcielenia ponownie przeżyte przez Johannesa. Są one typowym przykładem karmicznego związku, który można obserwować w ciągu kilku wcieleń, aż do obecnego życia.

Pierwszy powrót

„Żyję jako członek arystokracji we Włoszech w okresie renesansu. Na jednym balu zakochałem się w pewnej kobiecie. Była ona jednak już zaręczona, a ja też byłem żonaty. Według panujących wówczas obyczajów, ta miłość całkowicie nie miała widoków. Gdy owa pani odwzajemniła moją miłość, weszliśmy w tajemny związek. Aby nie był on ujawniony, spotykaliśmy się w miejscach, gdzie normalnie żaden szlachcic nie bywał. Sytuacja ta jest wysoce skomplikowana. Ja przeżywałem nie tylko zewnętrzne, ale również wewnętrzne napięcia, które rzucały silny cień na naszą miłość. Cierpieliśmy duchowe męki, ponieważ nie mogliśmy ujawnić naszego stosunku i znajdowaliśmy się w ciągłym strachu, że zostanie on odkryty. Oznaczałoby to dla nas obojga katastrofę, bowiem zostalibyśmy usunięci z naszych towarzyskich kręgów i musielibyśmy bez środków i bez społecznych kontaktów zarabiać na życie.
Moja ukochana tak bardzo cierpiała z powodu naszego ciężkiego położenia, że wpadła w chorobę, i zmarła nie mając trzydziestu lat. W głębokiej rozpaczy całkowicie wycofałem się z życia. Zamknąłem się w swojej bibliotece i lata płynęły obok mnie bez żadnych wydarzeń. Zrezygnowałem w obliczu towarzyskich zakazów, które wydają mi się przepotężne".

Drugi powrót

„Również w tej inkarnacji żyję jako szlachcic we Włoszech i ponownie wplątuję się w nieco analogiczną sytuację jak w opisanym poprzednio życiu. Znów przyjmuję nie załatwiony problem, aby tym razem doświadczyć go całkiem inaczej.
Znowu zakochałem się w pewnej kobiecie i nawiązałem z nią stosunki, aczkolwiek oboje nie byliśmy osobami stanu wolnego. Tym razem złamałem jednak towarzyskie zakazy i otwarcie przyznaję się do miłości. Oznacza to dla nas odepchnięcie od naszych kręgów. Żyjemy w całkowitym zubożeniu i prowadzimy zaciekłą walkę o nasz codzienny chleb. Przeżywam wprawdzie wewnętrzne szczęście i zadowolenie, lecz zostałem ukarany rezygnacją z pozycji materialnej. Również w tej sytuacji żyję izolowany. Kontakty z moją naturalną sferą są dla mnie niedostępne. We wsi, w której osiedliłem się wraz z moją żoną i naszymi dziećmi, jesteśmy wprawdzie respektowani, ale nie należymy do niej.
Decyzja przeciwstawienia się przeze mnie panującym zwyczajom prowadzi w tym życiu do ostatecznej biedy i społecznego wyobcowania. Wewnętrzne zadowolenie musi być opłacone zewnętrznym wyrzeczeniem".

Trzeci powrót

„Również w tym życiu, gdy bytuję w Wielkiej Brytanii w wielkopańskiej rezydencji, chodzi o tęsknotę do wolnego, swobodnego samourzeczywistnienia, które zewnętrzne wpływy uczyniły niemożliwym.
W tym wcieleniu wiodłem początkowo całkowicie wolny byt. Jestem pełnym temperamentu, wesołym, młodym człowiekiem, któremu życie płynie wśród ciągłych atrakcji. Każdego dnia całe godziny spędzam na koniu, pędząc w dzikim galopie przez dalekie pola. Jazda konna dostarcza mi pełnych szczęścia uczuć wolności i żywotności. Pewnego razu w pełnym galopie spadłem z konia, a następstwem upadku był paraliż. Resztę mojego życia musiałem spędzić przykuty do łóżka. Miałem akurat 25 lat i oznaczało to niewypowiedziane cierpienia, zwłaszcza dla mnie, człowieka tak pełnego temperamentu i radości życia. Niezdolny do poruszania się, musiałem pędzić egzystencję, która nie mogła mi już niczego zaofiarować. Znów tkwiłem w pełnej izolacji i byłem odcięty od życia towarzyskiego. Zostałem wyrwany z samego środka dotychczasowego bytu i zmuszony do zrezygnowania z dnia na dzień ze wszystkiego, co sprawiało mi radość i zaspokojenie. Przy pełnej świadomości musiałem przeżyć to, że jestem opuszczony i nigdy nie będę już uczestniczył w życiu jak dotychczas".

Analiza

We wszystkich trzech wcieleniach, które przedstawił mi Johannes, chodzi o rezygnację ze swobodnej i zgodnej z własną istotą samorealizacji. Najdobitniej ukazuje to zarówno pod względem fizycznym, jak i uczuciowym niemożność poruszania się sparaliżowanego, młodego, wesołego szlachcica w Wielkiej Brytanii. Również w obecnym życiu znajduje się w sytuacji, gdy jest izolowany i nie może się swobodnie poruszać. Jego ciało daje wyraz tym ograniczeniom w napięciach i sztywnieniu, a także w ograniczaniu zdolności ruchu.
W tych trzech wcieleniach wewnętrzne napięcie parło do swobody. Johannes buntował się we wcieleniach przeciwko zakazom i dogmatom, które ograniczały jego wolność. Był on również konfrontowany z rezygnacją z dóbr materialnych, co wywoływało chroniczny lęk egzystencjalny. Z tej przyczyny osiągnął on zawód, który zapewniał mu wprawdzie bezpieczeństwo finansowe, ale osadzał go w położeniu sztywnym i ograniczającym poruszanie. Jego opory przeciwko zewnętrznym i wewnętrznym redukcjom prowadziły do impulsywnego wyłamywania się z zacieśniających się sytuacji. Jednocześnie owe próby wyłamania się połączone są mimo wszystko ze strachem. Johannesa cechował model „albo, albo". Albo łamał ograniczenia, aby być wolnym, za co wszakże płacił strachem, albo rezygnował i uginał się przed zacieśniającą się strukturą, przy czym płacił za to rezygnacją ze swojego swobodnego rozwoju. Jego poszukiwanie wolności i samorealizacji prowadzi do wewnętrznych napięć, które muszą być koniecznie rozwiązane. Także na płaszczyźnie fizycznej dostrzegał Johannes coraz więcej nacisku na żywotność i ruch.

Rezultaty terapii

W toku dalszego rozwoju Johannes zmienił zawód. Został psychoterapeutą i rozpoczął w tej dziedzinie ożywioną działalność. W efekcie zrealizowanych powrotów zniknęły jego napięcia na płaszczyźnie fizycznej i psychicznej. Także jego lęki nie opanowywały go już tak silnie. Mógł poznać własną karmiczną strukturę i dzięki temu stopniowo traciła ona swoją moc nad nim.
Johannes opisuje dzisiaj swój stan jako drogę, na której każdego dnia odzyskuje żywotność i uczy się bezustannie urzeczywistniać się tak, jak odpowiada to jego prawdziwej naturze. Dlatego znów ma zaufanie do siebie i dążenia własnej duszy, co w całkowicie niedogmatyczny sposób prowadzi do kierowanego przez niego samego głębokiego procesu rozwojowego.

hjdbienek : :
Clipy 
paź 23 2010 Hilary Duff - Beat of My Heart
Komentarze: 0

hjdbienek : :
paź 23 2010 Reinkarnacja regresja 5/11 PL
Komentarze: 0

hjdbienek : :
paź 23 2010 Przypadek 4. Porodowy uraz z poprzedniego...
Komentarze: 0


Relacjonuje Katarzyna M., 30 lat, tłumaczka, zamężna.

Sytuacja przed powrotem do poprzedniego wcielenia


Katarzyna opowiada, że już jako młoda dziewczynka dostrzegała silne uczucie winy wobec własnej matki, które było jednak całkowicie nieusprawiedliwione. Miała nieokreślone uczucie, jak gdyby jej matka poniosła wielką ofiarę, wydając ją na świat jako swoją córkę. Stąd też wydawało się jej, że przypomina matce wiele cierpienia swoim pełnym temperamentu usposobieniem i żywotnością. Podkopywało to wciąż jej radość życia. Już jako nastolatka Katarzyna popadała w depresję, zatajała jednak wewnętrzne rozterki i wstydziła się ich. Czuła się bardzo winna za to, kim była. Jako dorosła, jest pełna udręki z powodu wątpliwości co do tego, jaką jest czy też może być kobietą i matką. Jest opanowana przez nie wyjaśniony strach, czy będzie w stanie urodzić dziecko, mimo że była całkowicie zdrowa. Bardzo bała się ciąży i dlatego szukała partnera, który nie przywiązywałby wagi do dzieci. Jednocześnie była z tego powodu bardzo nieszczęśliwa i odczuwała coraz głębsze wewnętrzne konflikty. Przez okres około dziesięciu lat Katarzynę dręczyły senne zmory, które zawsze miały ten sam temat: jest w ciąży i dziecko w jej ciele jest wciąż zagrożone na najróżnorodniejsze sposoby lub nie może wydać go na świat. Niezdolność do urodzenia odczuwała tak, jak gdyby miała to dziecko pozbawić życia, dlatego również w snach czuła się głęboko winna.

Powrót


„To przeżycie nie jest łatwe do opisania, gdyż odbiega ono od naszych normalnych wyobrażeń. Chciałabym jednak spróbować ująć je w odpowiednie słowa, gdyż jestem nim najgłębiej poruszona. Każdy człowiek przeżył swoje narodziny i wspomnienie tego faktu w nim pozostaje. Przez świadome, ponowne przeżycie faktu urodzin stało się dla mnie jasne, co to oznacza, gdy człowiek przychodzi na świat.
Widzę się zamknięta w miękkich, czerwonych ścianach. Przede mną ciągnie się ciemny kanał, który wydaje się pulsować. Czuję się w jakimś ruchu, który niesie mnie tak, jak gdybym nic nie ważyła. Słyszę lekki szum i czuję, jak się przekręcam. Wszystko wydaje się być w ruchu. Jestem niespokojna i podniecona. Ten ruch wydaje się mnie dotyczyć, ale mam uczucie, jak gdybym nie mogła nic robić. Nagle zostaję wciśnięta w ten kanał i wokół mnie staje się bardzo ciasno.
Następnie dostrzegam to wydarzenie z dwóch różnych perspektyw. Czuję się unoszona. Pode mną widzę kobietę (moją matkę), która właśnie wydała na świat dziecko. Niekiedy ona krzyczy, co jest mi całkiem obce. Drugą perspektywą jest wyobrażenie doznanego przejścia w ciele matki. Dostrzegam ruch fal, które mnie cisną i pchają. Kanał rodny rozszerza się i znów napina, przy czym całe moje ciało jest zgniecione. Odczuwam w związku z tym wielką odrazę, bronię się przed tym, co się dzieje, a moje ciało znajduje się w straszliwej walce.
Jednocześnie czuję się tak (jako ciało, które akurat zostało wypchnięte z kanału rodnego), jakbym szybowała. Ta moja część jest wobec tego zdarzenia absolutnie obojętna, prawie tak, jakbym była podzielona na dwie części i obserwowała ów fizyczny proces z góry.
Po chwili fizyczna walka uspokoiła się cokolwiek. Czuję więcej spokoju. Ruch wypychający ulega złagodzeniu. Kanał rodny pulsuje lekko, ściska się i otwiera znowu. W momencie otwarcia dostrzegam światło.
Na płaszczyźnie duchowej jednocześnie rozgrywa się wstrząsający dramat. Czuję, że nie chciałabym w to ciało z powrotem wrócić. Dla mojej duszy to udręka wchodzić znów do tamtego ciała. Przeżywam, jak ciężko przychodzi mi się ucieleśnić. Nagle widzę dwie istoty otoczone światłem. Owe świetlne kształty są moimi pomocnikami albo, jak mówimy, moimi aniołami stróżami. Mówią do mnie, w obecności moich duchowych pomocników czuję się spokojniej, czuję, że do nich należę i nie chcę się od nich odłączać. Gdy jednak udaję się w dół ciała, wydaje mi się, że ich zgubiłam. W sposób pełen miłości uświadamiam sobie, iż tak nie jest. Rozumiem, że one są wciąż ze mną związane, także wtedy, kiedy ja ostatecznie będę w tym ciele zanurzona. One mnie przekonały, iż to był mój wybór przybrania sobie ciała, co teraz jest realizowane. Moja wewnętrzna walka ustała całkowicie. Zaczynam rozumieć i czuję się coraz bardziej pogodzona z ucieleśnieniem.
Podczas owych duchowych wydarzeń opuszczałam się coraz bardziej w kierunku ciała, aż nagle znalazłam się w nim całkowicie. W tym momencie dostrzegłam ramiona ściśle przylegające do mojego ciała. Ściany wokół mnie są bardziej miękkie i moje ciało nie boli już tak silnie jak przedtem. Nagle stało się bardzo jasno i dostrzegam, że dotykają mnie czyjeś ręce. Chwyciły mnie za ramiona i głowę. Potem poszło już bardzo szybko. Wszystko jest znów w ruchu i nagle znalazłam się na zewnątrz ciała mojej matki. Wokół mego ciała i szyi owinięta jest pępowina. Czuję się jak zasznurowana. Zostałam położona na białym podkładzie. Potem widzę, jak te ręce szybko zdejmują z mej szyi pępowinę, uciskają piersi, przy czym otwierają się me usta. Zaczynam rzęzić. Wtedy powoli wpływa powietrze do mego wnętrza, co powoduje silny ból. Moje spostrzeżenia są teraz bardzo płynne i ograniczone.
Widzę ciało matki leżące przede mną. Czuję się spokojna, ale również podniecona. Wszystko jest dla mnie nowe i obce. Ktoś, kogo nie widzę, trzyma mnie w ramionach. Moje spojrzenie skierowane jest na matkę. Ona płacze, a jej ręce chcą mnie objąć. Po chwili cofa je z powrotem i więcej się nie rusza. Jedna kobieta podchodzi do jej łóżka i przykrywają białym nakryciem. Zrozumiałam, że ona nie żyje. Druga pani wchodzi do tego pomieszczenia i zabiera mnie stamtąd. Patrzę w jej twarz i widzę, że nosi ona szpiczasty czepek z długim welonem. Może powinnam na koniec wyjaśnić, że w tym wcieleniu urodziłam się jako chłopiec".
Katarzyna opowiada, iż po owym przeżyciu bolało ją całe ciało. Czuła się rzeczywiście tak wyczerpana, jak gdyby ciężki poród, w czasie którego omal sama nie umarła, przeżywała jeszcze raz również fizycznie. Jednocześnie odczuwała głębokie wyzwolenie, jak gdyby ona była właśnie nowo narodzona.
Na podstawie tego doświadczenia staje się jasne, dlaczego Katarzyna nosi w sobie tak głębokie poczucie winy. W przedstawionym wyżej wcieleniu czuła się nieświadomie odpowiedzialna za śmierć własnej matki. Jak w opisie tego powrotu pokazano, nowo narodzone dziecko przeżywa dokładnie to, co się dzieje. Z płaszczyzny duszy zrozumiała, że matka zmarła po ciężkim porodzie.
Dusza Katarzyny w czasie tamtych narodzin z trudem zdecydowała się na ucieleśnienie w postaci człowieka. Wynikało to z twardej fizycznej i duchowej walki, prowadzącej do urojonego doświadczenia porodowego. Katarzyna opisała, jak sama omal nie umarła - pępowina udusiła ją prawie i była zapewne tak osłabiona, że musiała być reanimowana. Zauważyła, że uciskano jej pierś, co jest dowodem na to, iż konieczne było pobudzenie działalności serca.
Doświadczenie znoszenia w czasie porodu wielkiego bólu, a nawet zagrożenia śmiercią, utrwaliło w Katarzynie pewien wzorzec, który tak często pojawiał się w jej snach. Ona czuje paniczny strach przed urodzeniem dziecka. W sumie zachowała w pamięci, że urodzenie dziecka stanowi zarówno dla matki, jak i dziecka sytuację zagrażającą ich życiu. Wyjaśnia to, dlaczego z jednej strony czuła się winna wobec swojej matki, z drugiej zaś sama uważała się za niezdolną do tego, by zostać matką. Jej sny wskazywały bardzo wyraźnie, iż boi się porodu, przez co ma znów poczucie winy wobec dziecka. Obawiała się, że dziecko musiałoby doświadczać tych samych cierpień, które ona przeżywała. Ponieważ w opisanym wyżej wcieleniu matka i dziecko zagrożeni byli śmiercią, można na tej podstawie wyjaśnić związek między lękami a poczuciem winy w obecnym życiu Katarzyny. Aż do powrotu do poprzednich wcieleń nie miała ona żadnej możliwości świadomego przetworzenia własnego porodowego urojenia, dlatego też wypływało ono na powierzchnię we wciąż powtarzających się snach.

Rezultaty terapii


Po powrocie, jak również przetworzeniu jedynego związanego z nim karmicznego tematu, Katarzyna mogła świadomie przetransformować swój uraz. Uświadomiła sobie przyczyny jej niejasnych dotąd lęków i poczucia winy, po czym pojawiło się nieopisane uczucie uwolnienia. Odczuła je tak, jakby strach przed macierzyństwem i poczucie winy literalnie rozpłynęły się w powietrzu. Dziś jest pełna radości życia i energii. Cieszy się nadchodzącą ciążą i na moment, gdy będzie mogła swemu dziecku podarować życie.

hjdbienek : :
Clipy 
paź 22 2010 Hilary Duff - Reach Out (Official)
Komentarze: 0

hjdbienek : :
paź 22 2010 Reinkarnacja regresja 4/11 PL
Komentarze: 0

hjdbienek : :
paź 22 2010 Przypadek 3. Karmiczny wzór samozaparcia....
Komentarze: 0

 

Wcielenie w Grecji w czasach antycznych, w nieokreślonym europejskim kraju podczas inkwizycji i we Francji w czasie rewolucji francuskiej (1789-1799). Relacjonuje Andrea R., 40 lat, malarka, zamężna, troje dzieci.

Sytuacja przed powrotem


W rozmowach o jej przeżyciach we wcześniejszych wcieleniach Andrea opowiadała mi, iż zetknęła się z kilkoma inkarnacjami natury bardziej lub mniej dramatycznej, z których wszystkie miały wspólne konsekwencje dla jej obecnego życia. Mówiąc prościej, można by wzór karmiczny, który opanował Andreę przed terapią reinkarnacyjną, opisać przy pomocy pojęć: samozaparcie, dostosowanie, podporządkowanie, trudności w podejmowaniu decyzji, a jednocześnie wewnętrzny bunt przeciwko swojemu zachowywaniu się.
Andrea od dziecka podporządkowywała się życzeniom i wymaganiom ludzi, z którymi była związana uczuciowo. Zawsze czyniła to, czego inni od niej wymagali, jednak zawsze zdawała sobie sprawę z tego, iż zapiera się własnej tożsamości i własnych potrzeb. Wewnętrznie buntowała się przeciwko swojemu uległemu zachowaniu i bardzo ubolewała nad jego skutkami.
I tak na przykład nie osiągnęła zawodu, którego chciała się właściwie wyuczyć, lecz ten, który odpowiadał rodzicom. Po zakończeniu nauki bardzo szybko wyszła za mąż i zrezygnowała z jego wykonywania. Również ta rezygnacja stała w wyraźnej sprzeczności z jej właściwym wewnętrznym życzeniem. Z upływem lat jej stosunek do męża stał się wysoce problematyczny, gdy również musiała mu się podporządkować i nie mogła urzeczywistniać się tak, jak odpowiadało to jej osobowości. Andrea opisała swoje podstawowe, życiowe uczucia, które przez lata decydowały o tym, że zawsze czuła się obca i nie na swoim miejscu, zawsze czuła się jak outsajderka. Jakkolwiek cierpiała nad tym, to jednak w nie wyjaśniony sposób była bardzo ufna.
Trudności stały się dla Andrei powodem do szukania pomocy i możliwości ich rozwiązywania u różnych terapeutów. Na tej drodze doszła do przekonania, że korzenie jej problemów tkwią gdzieś w odległej przeszłości. Podczas najróżnorodniejszych psychoterapii Andrea dochodziła do granicy, której przekroczenie było całkowicie niemożliwe. Postępy i rezultaty leczenia nie zadowalały jej, szukała więc jakiejś efektywnej możliwości na gruncie, gdzie można by rozwiązać problemy i trudności związane z jej sposobem postępowania. Możliwość taką znalazła wreszcie w terapii reinkarnacyjnej, dzięki której mogła stać się człowiekiem takim, jakim w rzeczywistości jest.
Następnie Andrea relacjonowała niektóre związki karmiczne, odnalezione w swoich powrotach do poprzednich wcieleń.


Pierwszy powrót


„Znajdowałam się w antycznej Grecji. W tamtym życiu byłam inkarnowana jako chłopiec i dowiedziałam się, co oznacza przeżyć życie, które nie jest moim własnym życiem. W wieku mniej więcej siedmiu lat obiecałam umierającej matce zostać kapłanem. Na podstawie mojej przychylności i sytuacji, w jakiej złożyłam obietnicę, weszłam ochoczo na drogę, która była jednak sprzeczna z moją wewnętrzną istotą i nie odpowiadała absolutnie moim wyobrażeniom o przyszłości. Natychmiast dostrzegłam, że jedynie na skutek emocjonalnego przywiązania do matki będę musiała zrezygnować z własnego życia. Ale matka nie żyła i stąd też nie mogłam wycofać się z ówczesnej obietnicy.
W wieku dwunastu lat wstąpiłam do zakonu. Czułam się bardzo nieszczęśliwa i czułam, że właściwie znajduję się w całkowicie chybionym miejscu. A przecież odrzucałam tę myśl i pozostawałam w zakonie. Na podstawie „dobrowolnego przymusu", na drodze zakonnej, uczyłam się podporządkowania, i posłuszeństwa. Doświadczyłam osobiście, jak ciężko jest pogwałcić własną wolę i musieć żyć.
Do wieku dorosłego podciągnęłam się w owych ciężkich ćwiczeniach i egzaminach, które powinny ze mnie zrobić kapłana. Wreszcie byłam tak zaawansowana w edukacji, że mogłam wziąć udział w postępowaniu inicjacyjnym na przyszłego duchownego. Wybrani do czekających ich obowiązków uczniowie zostali przygotowani do ciężkich doświadczeń. Tylko ci, którzy sprostają twardym wymaganiom, będę mogli później założyć szaty kapłańskie. W ten sposób osiągnęłam znaczną wiedzę duchową. W związku z wtajemniczeniem na kapłana musiały być przeprowadzone określone próby odwagi. Zaczęłam się wobec tego faktu buntować. Mój opór wewnętrzny był tak silny, że otwarcie przeciwstawiłam się egzaminowi, aczkolwiek było mi wiadomo, w jakie wkraczam niebezpieczeństwo. Opór wobec inicjacji karany był śmiercią. Moi nauczyciele żądali ode mnie, abym jeszcze raz dokładnie przemyślała decyzję. Ponieważ rozumiałam, iż doświadczenia duchowe, którym podlegałam podczas kształcenia, były dla mnie bardzo ważne i pełnowartościowe, popadłam w pewnego rodzaju wewnętrzne rozdwojenie. Nie wiedziałam, jaką powinnam podjąć decyzję. Ostatecznie pozostałam jednak przy swoim uporze wobec poddawania się próbom. Jak przewidywały zasady zakonu, zostałam za to zabita".

Drugi powrót


W drugim i trzecim wcieleniu, jak relacjonowała Andrea w naszej rozmowie, zaistniał już pewien kontakt z jej dzisiejszym mężem. Ponieważ Andrea w prawie wszystkich wcieleniach, które przypomniała sobie w obecnym życiu, aby rozwiązać karmiczne konflikty, posiadała podobną strukturę osobowościową i podobny wzór zachowania, wydało mi się faktem szczególnie godnym uwagi, iż dwoje ludzi ponownie się spotyka, żeby wspólnie pracować nad ich indywidualnymi tematami. Wyglądało to tak, jakby dwoje partnerów scaliło się w ich karmicznym wzorze, tak że każdy napotykał swoje doświadczenie badawcze. Jeżeli owymi nośnymi elementami w obecnym życiu nie jest miłość i wspólne nowe zadania, partnerzy rozchodzą się bez resentymentów, uczuć winy czy zemsty wobec siebie, skoro jeden lub oboje przetworzyli i rozwiązali ich karmiczne wzory.
Ze zrozumiałych powodów Andrea nie chciała odtwarzać swojego życia z czasów inkwizycji ze wszystkimi szczegółami. Jak wiemy z historii, metody tortur i wykonywania wyroków przez inkwizytorów były tak niewyobrażalnie okrutne, że się ich bez potrzeby nie odtwarza. Stąd też chcemy opuścić tu dokładny opis tamtych wspomnień.
Ci, którzy są oswojeni z terapią reinkarnacyjną, wiedzą, że wystarczy minione doświadczenia jeszcze raz przeżyć i przecierpieć. Kto te doświadczenia sam czynił, relacjonuje je zapewne znacznie bardziej obciążony niż przy sprawozdaniu z nawet pełnego grozy filmu. Ostatecznie nie rozmawiamy chętnie w tonie gawędziarskim o ciosach losu, które musieliśmy znosić nawet w tamtym życiu! Dlatego też nie zależy mi na sensacyjnych relacjach, chodzi mi raczej o to, aby pokazać, jakie przeżywaliśmy, po części bardzo ciężkie, doświadczenia i jak możemy je dzisiaj rozwiązywać i uwalniać się od nich.
Powinno więc nam wystarczyć, że Andrea w tamtym wcieleniu już jako młoda kobieta zajmowała się leczeniem ludzi. Znała się na ziołach leczniczych i mogła pomagać wielu chorym. W języku inkwizycji wiele takich kobiet nazywano czarownicami, torturowano i palono je na stosach. Również Andrea doznała podobnego losu. W tamtym wcieleniu, w wieku około dwudziestu lat, została oskarżona jako czarownica i po pełnych męczarni torturach spalona na stosie. Katolicki inkwizytor, który kazał ją spalić, jest jej dzisiejszym mężem. Andrea doświadczyła, co znaczy znaleźć się bezradnie we władzy innego człowieka.

Trzeci powrót


W tamtym wcieleniu dzisiejszy mąż Andrei był jej bratem. Przypomniała ona sobie życie we Francji w czasie rewolucji francuskiej.
„Już jako dzieci byliśmy z moim bratem rywalami. Zabiegaliśmy o miłość matki. Gdy byliśmy dorośli, przenieśliśmy naszą rywalizację na kobiety. Byłem bardzo lekkomyślny i życiowo wesoły, ale też cokolwiek nieodpowiedzialny. Moje życie miłosne było rozpustne. Jakkolwiek byłem żonaty, nagminnie oszukiwałem moją żonę.
Brat był bardzo życzliwy wobec mojej żony i nie znosił mego postępowania. Denerwowały go bardzo moje awantury i miłosne afery. W beztroskim stylu życia nie brałem jednak poważnie tych zastrzeżeń i pogróżek, lekceważyłem je całkowicie, gdy wściekał się na mnie i bardzo mnie nienawidził. Pewnego dnia doszło do straszliwego zatargu, który tak się nasilił, że brata ogarnęła furia. Rzucił się na mnie i walczyliśmy ze sobą zaciekle. Nagle chwycił nóż i pchnął mnie nim. Ostatnie uczucie, jakie mogę sobie przypomnieć, to było niewiarygodne zdziwienie. Byłem całkowicie zdumiony tym wydarzeniem. W swojej beztrosce i otwartości nie mogłem wprost uwierzyć, że mój brat mnie zabił".

Analiza


Andrea w jej greckim wcieleniu doświadczyła tego, że aby spełnić życzenie matki, prowadziła całkowicie obce sobie życie. Doznała wewnętrznego rozdwojenia i samozaparcia. Mimo posiadanej możności przetwarzania, osiągnęła punkt, gdy wszystkie podejmowane przez nią wysiłki zawodziły. Podjęła więc decyzję, że musi pozostać wierną sobie, chociaż groziła jej kara śmierci.
Andrea doświadczyła bardzo dokładnie jednego: jak to jest, kiedy człowiek urzeczywistnia się w sposób sprzeczny ze swoją istotą. Przeżywała związane z tym uczucia, jak uczucie obcości, samo rezygnacji, podporządkowania własnych życzeń i potrzeb oraz dostosowywania się do żądań innych. Znajdowała się w stanie ciągłej wewnętrznej walki, która skończyła się tym, iż sama jednak podjęła rozstrzygającą decyzję. To bardzo trudne dla niej rozstrzygnięcie wtedy nie było jeszcze karane śmiercią.
Ów nie rozwiązany konflikt znów wydostał się na powierzchnię w tym życiu. Andrea jeszcze raz przyjęła karmiczny wzór w swoim zachowaniu, w którym podporządkowała się swoim rodzicom i partnerowi. Znów czuła, iż sama zapiera się siebie i coraz mocniej dąży do tego, aby wreszcie stanąć na własnych nogach. Jej wewnętrzny bunt nie dawał się już stłumić. Jednocześnie narastał w niej strach przed ukaraniem, jeżeli przeciwstawi się innym ludziom.
Jako ofiara inkwizycji, Andrea doświadczyła przemocy ludzi, którzy mogli decydować o jej życiu lub śmierci. W tamtym wcieleniu, akuszerki i znającej się na leczeniu, służyła zdrowiu swoich bliźnich. Musiała jednak przejść przez straszliwe doświadczenie okrutnego gwałtu innych ludzi na niej.
W rywalizacji ze swoim bratem we francuskim wcieleniu Andrea żyła bardzo egoistycznie i bez poczucia odpowiedzialności. Doświadczyła więc czynienia tego, co się chce bez względu na innych. Używała przyjemności i była ślepa na głębsze uczucia bliźnich. Z prawie dziecinną naiwnością przyglądała się agresji, którą wywołała w bracie. Absolutnie nie była świadoma, jakie nieszczęścia ją obciążają. We własnej niefrasobliwości znajdowała się ponad realnością, tak jak gdyby nie miała z nią nic do czynienia. Stąd też będzie bardzo trudno doprowadzić ją do tej właśnie realności.
Także w tamtym wcieleniu nie mogła rozwiązać swego dążenia do niezależnego urzeczywistniania się i kształtowania życia według własnego życzenia. Wprawdzie przeprowadziła swoją wolę, ale popadła w drugą krańcowość i postępowała lekkomyślnie i nieodpowiedzialnie.
Te trzy inkarnacje, które Andrea relacjonowała, wskazują bardzo dokładnie, jaki karmiczny temat chciałaby ona rozwiązać. Z jednej strony zależy jej na tym, aby duchową wiedzę oddać w służbę ludzkości, z drugiej strony chciałaby móc urzeczywistniać się w sposób od nikogo niezależny. W oparciu o jej karmiczne wzory taka synteza przez długi czas była uciążliwa. Sądziła, że należy albo ofiarować się i podporządkować władzy innych, albo bez względu na innych wyłamać się. To wyjaśniało jej ciągły bunt i opór, którego ostatnio nie mogła przełamać. Była nieprzystosowana i nie postępowała według swoich wewnętrznych impulsów. Znamienne dla Andrei poczucie odpowiedzialności i jej głęboka wiedza wydawały się stać w sprzeczności z jej dążeniem do urzeczywistniania się i swobodnego rozwoju.
Struktura osobowościowa męża Andrei wskazuje silnie na problematykę władzy, stąd też nasilanie jej własnych problemów w małżeństwie.
Widać tu bardzo dokładnie, jak dwa karmiczne wzory dwojga ludzi mogą się uzupełniać. Władcze postępowanie męża Andrei skłaniało ją znów do podporządkowania się, a jednak jej wewnętrzny bunt nie pozwalał na takie dalsze postępowanie. Andrea zmierzyła się ze swoimi konfliktami i ostatecznie uwolniła się w gruntownym procesie poznawczym i w procesie przetwarzania.

Rezultaty terapii


Terapia Andrei trwała około roku. W tym czasie często zapadała, przed swoimi powrotami do dawnych wcieleń, na zapalenie spojówek. Wskazywało to, jak silnie ciało może być uzależnione od wewnętrznych procesów wyjaśniających. Andrea dowiadywała się bardzo wiele o swoich poprzednich wcieleniach i to, co widziała, było po części bardzo bolesne. Na dostrzeganie karmicznych problemów na płaszczyźnie fizycznej reagowały jej oczy, podczas gdy przed poszczególnymi powrotami „wydawała się już prawie zamknięta w sobie". Zapalenie spojówek po powrocie w interesujący sposób szybko zanikało. Oznaczało to, że Andrea faktycznie mogła uwolnić się od bolesnych doświadczeń i przetworzyć je. Jej ciało dostarczało ścisłych dowodów tyczących jej psychicznego samopoczucia.
Dziś Andrea ma rozwiązane problemy karmiczne. W jej życiu zewnętrznym znalazły swoje skutki zmiany wewnętrzne. Andrea uczy się nowego zawodu, który odpowiada jej własnej istocie. Urzeczywistnia się bez uczucia winy i polega w pełni i całkowicie na sobie. Gdy ją poznałam, stała przede mną jako świadoma i wrażliwa kobieta. Miałam uczucie, jak gdyby stał przede mną ktoś, kto odnalazł sam siebie i kroczy swoją drogą. Nic więc dziwnego, że Andrea na pytanie, jaki nadać jej w książce pseudonim, odpowiedziała: „Nie muszę wcale zmieniać personaliów. Stoję całkowicie i w pełni za tym, co tu opowiedziałam".

hjdbienek : :
Clipy 
paź 17 2010 Hayden Panettiere - Wake Up Call - Official...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
paź 17 2010 Reinkarnacja regresja 3/11 PL
Komentarze: 0

hjdbienek : :