Komentarze: 0
Pierwszy powrót do poprzedniego wcielenia: śmierć w jaskini żmij. Południowa Ameryka w indiańskim buszu, czas nieokreślony. Drugi powrót: śmierć przez ścięcie, Francja w czasie rewolucji francuskiej (1789 - 1799). Relacja Reinera A., 27 lat, studenta śpiewu, nieżonatego.
Sytuacja przed powrotem do dawnego wcielenia
Reiner relacjonuje, że już jako dziecko radował się bardzo śpiewem. Posiadał przepiękny głos i śpiewał publicznie w różnych chórach. W wieku dwunastu lat nagle całkiem stracił głos. Od tego momentu ulegał on przez całe lata wielu najróżnorodniejszym chorobom szyi, krtani, szczęk, przełyku itp. Jego fizyczne cierpienia uczyniły mu z życia na ponad dziesięć lat piekło. Do tego doszło duchowe obciążenie i ból, że nie będzie mógł nigdy śpiewać, co ostatecznie prowadziło do ciężkiej depresji.
Udał się do jednego z niezliczonych terapeutów. Jednak w niewyjaśniony sposób stan Reinera pogarszał się coraz bardziej. Pewnego dnia stracił również słuch. Jego ciężkie położenie zmuszało go do chodzenia od jednego lekarza i terapeuty do następnych. W ten sposób pewnego dnia poddał się terapii reinkarnacyjnej. Dalszymi symptomami, które wydawały się wskazywać na nie przetworzone przeżycia z wcześniejszego wcielenia, były różne wyolbrzymione i częściowo nierealistyczne lęki, którymi reagował w przypadku dotknięcia jego szyi. Przykładowo, wpadał po prostu w panikę, gdy ktoś dotknął z tyłu jego szyi albo chciał objąć go ramieniem. Ponadto często miał duże trudności u dentysty z otworzeniem ust i nierzadko w takich i podobnych sytuacjach następował u niego szczękościsk.
Reinera prześladował narastający lęk przed żmijami i innymi gadami. Obrazy żmij wywoływały w nim długotrwały i głęboki wstręt i odrazę. Jego reakcje uderzająco przekraczały normalną miarę strachu przed żmijami i pająkami.
W naszych rozmowach Reiner opowiadał, że podczas terapii reinkarnacyjnej przypominał sobie więcej wcieleń pozostających w ścisłym związku z okolicami szyi i ze śpiewem. W nawiązaniu do nich zrelacjonował dwa powroty, w których „czerwona nić" między jego problemami z głosem w obecnym życiu może być szczególnie wyraźnie dostrzeżona.
Pierwszy powrót
„Widzę się jako mała dziewczynka, mniej więcej dziesięcio - dwunastoletnia. Moje włosy są czarne i dosyć potargane. Mam na sobie prostą, podobną do worka, krótką sukienkę z grubego materiału. Jestem sama w gęstej puszczy. Wokół mnie wysokie drzewa i nieprzenikniona gęstwina. Z małego wzgórza widzę polanę. Chodzi o miejsce religijnego kultu indiańskiego. Indianie poustawiali tu swoje świętości - drewniane rzeźby z wielkimi oczami i ustami. Usta tych figur mają zęby. Między brwiami znajduje się tak zwane trzecie oko, w które powkładane są diamenty i inne kamienie szlachetne wielkiej wartości. Statuy symbolizują bóstwa miejscowych plemion.
Na pagórek zakradłam się w zamiarze kradzieży tych szlachetnych kamieni. Wiem, że miejsca kultu są surowo strzeżone i znane mi jest niebezpieczeństwo, jakie mi grozi. Każdy, kto hańbi indiańskie świętości, jest karany śmiercią.
Rozglądając się dookoła, idę cicho, ostrożnie do jednej statuy. Prostuję się, aby uchwycić kamień z trzeciego oka i wyjąć go. To udaje mi się także. Gdy opuszczałam z powrotem rękę, zawiesiłam się swoją narzutką na ostrych zębach rzeźby. Przepełniona strachem próbowałam wracać. Nagle z lasu, który otaczał polanę, wyłonili się różnokolorowo pomalowani Indianie, ozdobieni piórami i różnymi kamieniami.
Zdrętwiałej ze strachu udaje mi się jeszcze ukradzione diamenty schować szybko do ust. Ale Indianie zauważyli kradzież i natychmiast dostrzegli, że kamienie próbuję ukryć w ustach. Nie mam żadnej szansy ucieczki.
Jeden Indianin zażądał ode mnie natychmiastowego zwrotu diamentu. Jednak w mojej dziecinnej nadziei, że uda mi się uciec, kręcę przecząco głową i bronię się przed otworzeniem ust. Dwaj silni Indianie chwytają mnie za ręce i mocno trzymają, trzeci natomiast odgiął mi głowę do tyłu i ścisnął nos. Wiję się z całej siły, usiłuję się uwolnić. Czwarty Indianin podszedł do mnie z przodu. W jednej ręce trzymał zaostrzony kawałek drzewa, w drugiej duży kamień. Zaostrzony kij wsadził mi między zęby, rozwarł siłą szczęki, wyjął diament z moich ust, a obu pozostałym, którzy wciąż jeszcze trzymali mnie za ramiona, wydał rozkaz zastosowania wobec mnie kary. Obaj Indianie odprowadzili mnie stamtąd i wrzucili do jaskini pełnej żmij. Sparaliżowaną z przerażenia, dotykają mnie, groźnie syczą wokół. Na nogach czuję ich zimne ciała. Ten widok i kotłowanina pełzających i syczących wokół mnie zwierząt doprowadza mnie do obłędu. Nagle czuję, jak ciężka, gruba żmija wspina się na mnie. Wiem, że zaraz będę umierała. Centymetr po centymetrze ta wielka żmija sunie do góry. Jak sparaliżowana przeżywam owo przerażające zdarzenie, aż jej głowa wysunęła się ponad moje barki. Swoim grubym ciałem owinęła się wokół mojej szyi i udusiła mnie. Śmierć przyjęłam po tych pełnych grozy przeżyciach jako prawdziwe wyzwolenie".
Drugi powrót
„Znajduję się w wytwornym salonie w towarzystwie francuskiej szlachty i daję występ wokalny. W kosztownej sukni stoję obok fortepianu i śpiewam.
Nagle słychać z zewnątrz straszliwy tumult. Krzyki dochodzą do tego pomieszczenia, drzwi otwierają się gwałtownie i do środka wpada dzika, uzbrojona tłuszcza. Szlachta zostaje przez powstańców okrutnie wyrżnięta.
Nagle kilku rewolucjonistów dostrzegło i otoczyło mnie. Przyglądają mi się pożądliwie i stroją sobie ze mnie ordynarne żarty. Staję się obiektem sadystycznej zabawy i ogólnego szyderstwa. Przywódca tej strasznej bandy podszedł do mnie, pogroził mi szablą i polecił zaśpiewać. Stałam śmiertelnie przerażona. Wszędzie w sali leżą krwawiące ciała gości wieczornego spotkania, z których część jęczy i rzęzi. Sfora czeka na mój występ. Drżącym głosem śpiewam bez fortepianu pośród jęków i lamentów rannych. Mój śpiew brzmi tak cienko i słabo, że powstańcy trzęsą się ze śmiechu, drwią i naśmiewają się ze mnie. Mają zabawę z mego upokorzenia i udręki. Ja się wstydzę, trzęsę się i szlocham tak, że całe moje ciało drży. Gdy nie mogłam wydobyć z siebie już głosu, przywódca tego ludowego powstania szablą odciął mi głowę".
Analiza
W obu wcieleniach naruszona została szyja - raz przez uduszenie, raz przez ścięcie głowy. Wyjaśnia to nadwrażliwość, jaką Reiner okazywał w tym życiu już od wczesnej młodości dla szyi, gardła i zębów (rozwarcie szczęk przez Indianina w puszczy). Również we francuskim wcieleniu obdarzony był śpiewaczym talentem. Okrutne przeżycie z rewolucjonistami spowodowało głębokie urojenia, które stały się przyczyną iż również w tej egzystencji wykonywanie śpiewu zostało zakłócone.
W swoim obecnym życiu Reiner podjął ponownie nie rozwiązany temat. Już jako dziecko ujawniał talent śpiewaczy i chciałby go urzeczywistniać Nagła utrata głosu i inne fizyczne oraz psychiczne symptomy zmuszały go, po prostu, do zajęcia się tymi elementami swojego ciała.
Ponieważ Reiner w obu dotychczasowych wcieleniach na skutek gwałtownego urazu szyi utracił życie nie miał możliwości przetworzenia urazowych przeżyć, dlatego też musiał uzyskać możliwość wyciągnięcia owej problematyki na zewnątrz. Docierała do niego z jednej strony przez wolę śpiewania, a z drugiej przez ściśle z nią związane fizyczne nasilające się cierpienia, które przeszkadzały urzeczywistnieniu jego chęci. Z powodu tych uzewnętrznianych uporczywie fizycznych oraz duchowych problemów, których tradycyjnymi metodami nie można było wyleczyć, Reiner został zmuszony zająć się nimi głębiej. Ostatecznie dotarł on do karmicznych korzeni swojego problemu mianowicie, do wiedzy, że ma nagromadzonych w sobie więcej wcieleń. Również ta niezwykła obawa przed żmijami została w związku ze śmiercią w jaskini wyjaśniona.
Reiner opowiadał o dalszych interesujących fenomenach ze swojego życia, których wyjaśnienie znalazło się we wcieleniu z okresu rewolucji francuskiej
Jego nauczyciela muzyki zastanawiało, iż zawsze cofał się do tyłu, gdy śpiewał obok pianina lub fortepianu. Aczkolwiek publiczne śpiewanie sprawiało mu wielką radość, odczuwał zawsze nie wyjaśnioną potrzebę cofania się. Znów w tym przypadku dostrzegam paralelę do przeżyć francuskiej śpiewaczki, zmuszanej przez swoich morderców do śpiewania. Owa zmora zachowała się w duszy Reinera. W każdym razie, gdy śpiewał przed publicznością, wkraczało nie uświadomione wspomnienie tamtej sytuacji i powodowało tak samo nie uświadomiony impuls cofania się przed zagrożeniem. Po powrocie do opisanego wcielenia zaniknęła całkowicie potrzeba cofania się.
Rezultat leczenia
Prócz zaniknięcia opisanych już symptomów, Reiner po zakończeniu terapii znowu mógł śpiewać. Faktycznie odzyskał on w pełni swój głos, tak że mógł podjąć studia wokalne. Opisane powroty do dawnych wcieleń miały miejsce już wiele lat temu. Reiner nie miał więcej podobnych problemów albo zachorowań w tym zakresie. Jest on nadzwyczaj utalentowany i śpiewa już od dłuższego czasu publicznie z dużymi sukcesami