Komentarze: 0
Tajemnica która nas otacza
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
O swoim odnalezieniu dalajlama relacjonuje, że najwyższy rangą grupy poszukującej, lama Kewtsang Rinpoche z klasztoru Sera, przebrał się za służącego, natomiast jego służący Losang przedstawił się jako zwierzchnik mnichów. Ta zamiana ról miała pewien szczególny powód. Dalajlama opowiada: „Przed wejściem do naszego domu jacyś nieznajomi spotkali się z moimi rodzicami, którzy zaprosili Losanga (przebranego za najwyższego rangą lamę) do naszego domu, podczas gdy prawdziwy lama i pozostali zostali przyjęci w pomieszczeniach dla służby. Tutaj znajdowało się najmłodsze dziecko rodziny. Wkrótce mały dojrzał lamę, podszedł do niego i chciał mu koniecznie wejść na kolana. Lama, który mając na sobie płaszcz z jagnięcia był nie do rozpoznania, miał jednak na szyi wieniec z róż, należący do trzynastego dalajlamy. Malec odkrył ten wieniec i błagał o niego.
Dziecko, mimo przebrania najwyższego rangą, natychmiast poczuło do niego pociąg, jak gdyby rozpoznało w nim lamę. Następnie dwuletni chłopiec poddany został egzaminowi. Musiał on, przykładowo, rozpoznawać przedmioty, które należały do trzynastego dalajlamy (a więc stanowiły jego własność w jego ostatnim wcieleniu, co powinien on w ten sposób rozpoznać), wśród nich bęben, laski podróżne albo inne religijne lub ceremonialne należące do dalajlamy. Zdał on wszystkie egzaminy, tak że najwyższy rangą lama Kwestang Riponche mógł go zidentyfikować jako ponownie wcielonego dalajlamę. Wyjaśnił on to następująco: „Małe dzieci, które uległy reinkarnacji, zwykle pamiętają przedmioty i osoby z ich poprzedniego życia. Niektóre potrafią cytować święte pismo, mimo że nie uczyły się go". Wiadomo również o Jezusie, że jako dwunastoletni chłopiec wchodził do świątyni, aby prowadzić z faryzeuszami uczone rozmowy. „I wydało się, że po trzech dniach znaleziono go w świątyni siedzącego między uczonymi w piśmie, którzy słuchali go i stawiali mu pytania. A wszyscy, którzy go słuchali, dziwili się jego rozumowi i jego odpowiedziom". Skąd mógł on, jako syn prostego cieśli, osiągnąć to wykształcenie i wiedzę? Jezus, jak to wynika z różnych źródeł, przygotowywał się do swoich zadań już we wcześniejszych inkarnacjach.
A więc również Jezus nawiązywał do swojej karmicznej nici. W ten sposób możemy zrozumieć, dlaczego duchowi nauczyciele, mistrzowie lub oświeceni, jak ich też często nazywamy, już jako dzieci wykazują takie niezwykłe duchowe zdolności.
Dalsze warianty stosunków karmicznych powstają między duchowymi nauczycielami i ich uczniami. Ludzie, od których mogliśmy zdobywać wiedzę i rozwijającą się świadomość w poprzednich wcieleniach, stoją częściowo obok nas i w tym życiu. Aczkolwiek większość oświeconych mistrzów nie ucieleśniła się, lecz utrzymuje z nami kontakt w innym wymiarze, to jednak niektórzy duchowi nauczyciele zdecydowali się całkiem świadomie przybrać ludzkie ciało. Możliwość przebywania razem z ucieleśnionym mistrzem stanowi dużą pomoc.
W odniesieniu do tego obszaru problematyki czytamy u Alice Boiley: „Jak złota nić snuje się przez wszystkie religie świata i pisma święte ta nauka pośrednika, który może być nazywany Mesjaszem, Chrystusem albo Avatarem (sanskr. Który zstąpił z wysokiego miejsca, za zezwoleniem tego miejsca, dla pomyślnej przyszłości tej ziemi)"1. Avatar ucieleśnił się w określonym czasie jako pośrednik między boskością a ludźmi z dwóch powodów: „pierwszym jest nieznana i niezbadana głęboka przyczyna, która go do tego przyjścia skłoniła, drugim - usilne żądanie albo błagalne wołanie samej ludzkości. To zstąpienie na ziemię, aby przynieść nam doniosłą zmianę i poprawę, aby powołać do życia nową cywilizację albo przywołać «prastare obszary» i przez to przybliżyć ludziom żyjącego Boga - jest w tym czynie wydarzeniem duchowym".
Jednym z mistrzów, który się świadomie ucieleśnił, jest dalajlama. Dalajlama oznacza ucieleśnienie najwyższej istoty, bodhisattwy Avalokiteshewary, stąd też reprezentuje on absolutny ideał egzystencji ludzkiej w postaci boga-króla. Po rozwiązaniu klasztoru przez Chińczyków dalajlama schronił się w Indiach, gdzie żyje do dzisiaj w zadowalających warunkach.
Wiadomo, że uczniowie dalajlamy po jego śmierci, stosownie do prastarego rytuału, udają się na poszukiwania jego nowego wcielenia. Wędrują oni przez bezludny świat gór Tybetu, aby w odległych wsiach szukać chłopca, który wcielił się w zmarłego dalajlamę. Od stuleci udało się mnichom nie jeden raz rozpoznać duszę dalajlamy we wcieleniu chłopca.
W zdumiewający sposób chłopiec świadomie i całkowicie dobrowolnie poddał się opiece mnichów. Opuścił bez wahania swój dom rodzinny, by udać się do pałacu dalajlamy - Pontala w tybetańskiej stolicy Lhasa dla odbycia wieloletniej klauzury. Rodzice chłopca nie otrzymali za oddanie go żadnego świadczenia wzajemnego, stąd też należy całkowicie wykluczyć, że został on sprzedany.
Rzeczą niezwykłą u tego chłopca jest jego zdolność do życia w całkowitej izolacji i odosobnieniu oraz poddawanie się wieloletnim ćwiczeniom, aż do osiągnięcia wieku, w którym obejmie oficjalnie urząd dalajlamy. Znawcy tego twardego czasu przygotowań wyjaśniają, że „normalne" dziecko nie byłoby w stanie przeżyć go w całkowitej samotności bez rodziców, rodzeństwa i zabaw bez uszczerbku psychicznego. Odnaleziony chłopiec wytrzymał to jednak i ochoczo znosił przygotowania na swój wysoki urząd. Ów fenomen daje się wyjaśnić tylko w taki sposób, że w przypadku chłopca rzeczywiście chodzi o ponowne wcielenie dalajlamy.
Dzisiejszy czternasty dalajlama opisuje swoje odnalezienie przez tybetańskich mnichów w rodzinnym domu, gdy miał akurat dwa lata. Był to syn rolników urodzony w okolicy, która w tym czasie stanowiła już terytorium chińskie, co bardzo utrudniało odnalezienie go i późniejszy wyjazd do Tybetu.
Jako mała chłopiec, czułem szczególny pociąg do Indian. Nie tak bardzo, bym, jak prawie wszyscy koledzy, był zafascynowany Winnetou i Oldem Shatterhandem i aby ci dwaj bohaterowie wyciskali piętno i uskrzydlali moją wyobraźnię. Było to cokolwiek inaczej. Już jako dziesięcioletni chlopiec znosiłem z księgarń dokumentacyjne relacje, dotyczące życia i historii Indian. Odczuwałem głęboką skłonność do tego ludu i związek z nim, który jednak nie miał nic wspólnego z dziecięcymi zachwytami. Doznawałem natomiast niemal fizycznego i bolesnego upokorzenia i poniżenia, których musieli doświadczać Indianie. Czasem tak bardzo przejmowałem się tą okrutną pogardą, jaka na wiele sposobów była ich udziałem, że miałem uczucie, jakbym sam był Indianinem. Biali byli dla mnie całkowicie obcy, podczas gdy wewnętrznie czułem się związany z Indianami i do nich przynależny.
W wieku mniej więcej piętnastu lat miałem niezapomniane przeżycie z Indianinem, które - dziwnie to brzmi - zdarzyło się w Amsterdamie. Byłem wraz z moimi rodzicami w podróży, w czasie której odwiedziliśmy to miasto. Mój ojciec zabrał nas na wycieczkę statkiem po amsterdamskich kanałach. Na schodach prowadzących na górny pokład nagle stanął naprzeciw mnie Indianin. Aczkolwiek był on całkiem „normalnie" ubrany i nie miał długich, czarnych włosów z pióropuszem, zidentyfikowałem go natychmiast jako Indianina. Musiałem stać przed nim tak bardzo zaskoczony, że aż mnie dostrzegł. Jego spojrzenie trafiło mnie w „środek serca". Opowiedziałem ojcu swoje przeżycie i pokazałem mu tego mężczyznę. Ojciec zapewnił mnie, że tu musi rzeczywiście chodzić o prawdziwego Indianina. Byłem więc całkowicie pewny, gdyż ojciec w czasie podróży do Ameryki zwiedzał rezerwaty indiańskie i poznał tam prawdziwych Indian osobiście. Wydarzenie to długo nie dawało mi spokoju. Musiałem wciąż myśleć o tym Indianinie, a nocami śniłem o nim.
W przeżyciu tym nie ma nic godnego uwagi, dziwne się jednak wydaje, że byłem nim tak głęboko zmieszany. Ostatecznie w stan podobnego zamętu uczuciowego mógłby mnie przecież wprawić Murzyn albo Chińczyk, ale to był właśnie Indianin. Jest jeszcze wiele dalszych, często ledwie widocznych wskazówek, dotyczących mojego całkiem osobistego stosunku do Indian. Dzisiaj wiem już, że w moim wcześniejszym życiu żyłem jako Indianin. Po tym odtworzeniu pamięci poznałem tę „czerwoną nić", która mnie już od mojej indiańskiej inkarnacji łączy z obecnym życiem, gdyż już jako dziecko czułem swoje niejasne powiązania między mną a Indianami. Często zdarzają się w naszym obecnym życiu fakty, których nie możemy sobie wyjaśnić bądź w szczególności znaleźć ich korzeni w naszym wcześniejszym życiu. Wszystko, czego doświadczamy, przyjmujemy do wiadomości. Czego jeszcze nie załatwiliśmy albo nie możemy rozpoznać, jest w nas nagromadzone i przy pomocy różnych metod może być uświadomione. Nasze życie jest jak scenariusz, w którym kolejne życia następują po sobie niczym sceny w filmie. Nasza indywidualna historia ukazuje się w nim jak czerwona nić, którą ponownie podejmujemy. Zmieniamy przy tym tylko kulisy i kostiumy.