Komentarze: 0
Długie cienie wieczoru kładły się na ciche wody. Po gwarnym dniu spokój schodził na szeroką rzekę. Ryby w podrzutach wynurzały się co chwila z wody, a olbrzymie, ciężkie ptaki powracały w gęstwę rozłożystych drzew na nocny spoczynek. Nie było ani jednej chmurki na srebrno-błękitnym niebie. Duża łódź, pełna ludzi, płynęła w dół rzeki, wszyscy śpiewali wybijając takt dłońmi. Z oddali dolatywało porykiwanie krów. Pachniało wieczorem. Girlandka nagietek unosiła się na wodzie i błyskała złotem w promieniach zachodzącego słońca. W tej wielkiej ciszy jakże żywe i piękne było wszystko - rzeka, ptaki i drzewa i ci na łodzi wieśniacy! Siedzieliśmy pod drzewem zwróceni ku rzece. Parę chudych krów pasło się opodal. Obok wznosiła się mała świątyńka; obejście wokół niej było czyściutko zamiecione, a kwieciem osypane, otaczające ją krzewy starannie utrzymane. Ktoś właśnie odprawiał w świątyni obrzęd wieczorny, a głos jego był monotonny i smutny. Woda w ostatnich promieniach słońca jaśniała barwą świeżych pąków kwietnych. Po chwili ktoś usiadł przy nas i począł mówić o swoich przeżyciach. Opowiadał iż poświecił wiele lat życia szukaniu Boga, praktykował różne umartwienia, wyrzekł się wielu drogich mu rzeczy. Brał również żywy udział w pracy społecznej, pomagał w budowaniu szkoły itp. Interesował się wielu sprawami, ale najgorętszym jego pragnieniem było znaleźć Boga; i oto dopiero teraz, po tylu latach, słyszy Jego głos, który kieruje nim zarówno w wielkich, jak i w drobnych sprawach. Odtąd nie ma własnej woli, idzie zawsze za tym wewnętrznym głosem Boga. Głos ten nigdy go dotąd nie zawiódł, choć zdarzało mu się czasem zmącić jasność odbioru; jedyną jego modlitwą była prośba o czystość naczynia, aby było godne przyjmowania tego głosu. Czy możemy - wy lub ja - znaleźć Niezmierzone? Czy to, co jest wytworem czasu, może sięgnąć w ponadczasowe? Czy mogą starannie praktykowane ćwiczenia doprowadzić nas do tego co jest nieznane? Czy istnieją jakieś drogi ku temu, co nie ma początku ni końca? Czy można to Rzeczywiste złowić w sieć naszych pragnień? Wszystko co możemy uchwycić będzie tylko projekcją tego co już znamy; a znane nie może nigdy schylać nieznanego. To, co jest nazwane, nie jest niewysłowionym; a nadając czemukolwiek imię budzimy jeno uwarunkowaną odpowiedź, ale te reakcje, choć mogą być miłe i wzniosłe, nie pochodzą od Rzeczywistego. Zazwyczaj odpowiadamy na bodźce; a Rzeczywiste nie dostarcza bodźców, ono jest. Umysł porusza się wśród rzeczy znanych i zawsze ku znanym dąży, a w nieznane nie może wychylić się nigdy. Nie da się myśleć o czymś całkiem niewiadomym, jest to po prostu niemożliwe. Wszystko o czym myślimy pochodzi ze znanego, z przeszłości, czy to bardzo odległej, czy przed chwilą minionej. Owa przeszłość jest myślą urobioną i ograniczoną przez wiele wpływów, zmienia się ona zależnie od warunków, ciśnień i okoliczności, ale pozostaje zawsze w obrębie czasu. Myśl może stwierdzać lub zaprzeczać, ale nie potrafi szukać nowego ani je odkrywać, nie może nawet na nowe natrafić. Dopiero gdy myśl ucicha, nowe może się nam odsłonić - ale myśl natychmiast zmienia je w stare, gdyż zagarnia je i włącza w zasób rzeczy już doznanych. Myśl zawsze urabia, układa, zabarwia, nadaje kształty wedle wzoru przeżytych doświadczeń. Funkcją myśli jest przekazywanie, a nie stan doznawania. Gdy żywe, aktualne doznawanie dobiega końca, myśl wchodzi na scenę, określa je i podciąga pod znane kategorie. Myśl nie jest zdolna przeniknąć w niewiadome, toteż nie może nigdy odkryć ani doznać Rzeczywistego. Reguły, wyrzeczenia, obrzędy, ofiary i praktykowanie choćby najszlachetniejszych cnót - to procesy myślowe, a myśl może się kierować tylko ku określonemu, a więc znanemu celowi. Osiągnięcia jej są zabezpieczaniem się i utwierdzaniem w znanym, dla samoobrony. A szukać schronienia w tym, co jest bezimienne, niewymowne - to temu zaprzeczać. Schronienie które da się znaleźć, będzie tylko projekcją przeszłości, a więc znanym. Myśl - psychika - musi być cicha, cicha do dna; ale tej ciszy nie da się kupić za cenę największych ofiar, nie pomogą też żadne stłumienia ani najwznioślejsze dążenia. Owa cisza przychodzi sama gdy człowiek nic nie trzyma, niczego nie pragnie, gdy nie chce niczym się stawać. Cisza ta nie wzrasta, nie można jej budować i nie da się jej zatrzymywać wysiłkiem ani żadnym ćwiczeniem. Cisza ta musi pozostać dla intelektu równie nieznana jak to, co jest poza czasem, bo jeśli intelekt jest jej świadom, wówczas pojawia się "doznający", który sam jest wypadkową przeszłych przeżyć i pamięta ubiegłe stany ciszy, a to co już było doznane jest tylko powtórzeniem, a więc projekcją naszego "ja". Intelekt nie może nigdy doznać nowego, toteż musi zupełnie ucichnąć. Umysł jest cichy gdy nic nie przeżywa czyli nic nie określa, nie notuje, nie nazywa i nie stara się gromadzić w pamięci. A owo notowanie i określanie jest procesem, który się nieustannie w nas odbywa na różnych poziomach naszej świadomości, a nie tylko w powierzchniowej warstwie intelektu; więc gdy ten ucicha, głębsza świadomość może przyjść do głosu. Ale dopiero gdy cała nasza świadomość jest cicha i uspokojona, wolna od wszelkich dążeń, osiągnięć i stawań się - czyli prosta i bezpośrednia - bezmierne i pozaczasowe może się objawić. Jednak chęć zatrzymania tej ciszy, tej wolności, zmienia się w ciągłość pamięci "doznającego" człowieka, a to stanowi przeszkodę dla Rzeczywistego. Rzeczywiste nie ma ciągłości; pojawia się z chwili do chwili, wciąż nowe, wciąż świeże. To co trwa, co posiada ciągłość nie jest nigdy twórcze. Powierzchniowy umysł jest tylko narzędziem do porozumiewania się, nie może mierzyć tego, co jest niewymierne. O Rzeczywistym nie da się mówić; a gdy się o nim mówi, ono już nie jest Rzeczywistym. I to jest medytacja.