Komentarze: 0
Do przepływu każdego impulsu inteligencji potrzebny jest jakiś szlak. Kiedy mówimy o rozwijaniu się świadomości, musimy wspomnieć o nowych szlakach do przewodzenia inteligencji; bez nich samoświadomość nie przybierze wyraźnego charakteru. Świadomie utworzony szlak dla inteligencji nazywamy nawykiem. Nawyk kojarzy nam się na ogół z szarzyzną dnia codziennego - ta sama szczoteczka do zębów, ten sam napój, ta sama żona. Tymczasem od nawyku zależy każda umiejętność i każda zdolność twórcza. Podnieśmy rękę po to, by wbić gwóźdź, a zamiar ten - przepływając właściwym szlakiem - przekształca się w czynność fizyczną i może stać się sprawnością mistrza stolarskiego. Uderzmy palcem wskazującym w klawisz C klawiatury fortepianowej, a zrobimy to, do czego wdrożył się przed laty wirtuoz i co siłą nawyku robi do dziś. Nawyku praktycznie nie sposób się pozbyć, skoro jego szlak już został otwarty. Umysł świadomy może sobie wmawiać, że panuje nad nawykami dnia codziennego - że można na życzenie schudnąć, rzucić palenie, przyjąć nowe poglądy, skierować myśl na nieznane tory - lecz siła nawyku jest jak wzbierająca fala, a umysł świadomy jak słaby pływak zdany na jej łaskę. Dla nawyku nieważne jest, czy uważamy go za dobry, czy za zły. Wszyscy słyszeliśmy pokrzykiwania nałogowego palacza: „Ja nawet nie chciałem tego papierosa," i kogoś, kto się odchudza: „Właściwie nie byłam głodna^ kiedy jadłam ten placek." Aby zrozumieć, dlaczego nawyk jest czymś tak silnym, musimy trochę bliżej przyjrzeć się naturze umysłu. Psycholodzy zazwyczaj dzielą umysł na świadomy i nieświadomy. Przez umysł świadomy na ogół rozumie się te myśli, nad którymi panujemy i z których zdajemy sobie sprawę w kategoriach pojęciowych (uważa się, że dotyczy to nie więcej niż 10% funkcji mózgu). Umysł nieświadomy, to jest ponad 90% wszystkich funkcji, jest znacznie twardszym orzechem do zgryzienia - niezbyt dobrze go rozumiemy, jest przecież nieświadomy. Freud określił go łacińskim słowem id — ono. Lecz wiele z tajemnic umysłu nieświadomego ujawnia nam wiedza o fizjologii mózgu, niedostępna w czasach Freuda. Fizjolodzy mózgu utrzymują, iż poszczególne jego części pełnią określone funkcje i gdy odpowiednia część mózgu zostanie pobudzona, uaktywniają się. Wydaje się, iż tylko nieliczne z tych funkcji (szczególnie myślenie abstrakcyjne i tak zwana wyższa czynność kory mózgowej) istnieją w naszej świadomości. Jednak z ostatnich badań wynika, że każda poszczególna myśl potrafi pobudzić wiele obszarów mózgu jednocześnie. Oznacza to, że pojedyncza myśl nie jest jednym punktem świetlnym na ekranie naszego umysłu; znacznie bardziej przypomina fotografię w gazecie, gdzie na jeden obraz składają się tysiące punkcików ułożonych w misterny wzór. Mając to na uwadze zrozumiemy, że umysł nie składa się z dwóch odrębnych części, świadomej i nieświadomej. W umyśle nie istnieją podziały ani ścisłe przegródki; my je po prostu tworzymy po to, by móc o umyśle rozmawiać. W każdej chwili, bez przerwy, pracuje cały mózg, natomiast nasza świadomość czy też uwaga wydobywa na powierzchnię tylko te aspekty całości, które składają się na myśl, emocję czy też inspirację danej chwili. Aby jednak mieć jakąś myśl, musimy otworzyć szlaki biegnące dosłownie przez cały organizm. To właśnie mieliśmy na uwadze mówiąc wcześniej o „ścieżkach", które przekładają myśli na reakcje fizyczne poprzez połączenie psychofizjologiczne. Gdy szlaki te są otwarte i wolne od stresu, wtedy jesteśmy zdrowi. Natomiast gdy są zatamowane lub źle przeprowadzone, wówczas chorujemy. Wszystko zależy od tego, czy skierujemy inteligencję na właściwą ścieżkę; dlatego jest to w dużej mierze sprawa nawyku. Każdy nawyk polega na ścisłej współpracy ciała i umysłu. Mówiąc ogólnie umysł prowadzi, organizm zaś podąża za nim i jest jego cichym partnerem. Działa to bardzo sprawnie, gdy nawyk jest czymś pozytywnym, czymś takim jak uderzenie piłki rakietą lub gra na skrzypcach. Ogromna sprawność, jaką wykazuje organizm w sporcie i w grze na instrumentach muzycznych możliwa jest po prostu dlatego, że sportowiec czy muzyk nie musi myśleć" o tym, co robi. Jego najsłabszy nawet zamiar zostaje przełożony na niezwykle skoordynowane reakcje umysłu i ciała. Dzięki sile nawyku możliwe staje się najdoskonalsze współdziałanie umysłu z ciałem. Przy omawianiu objawów chorobowych zauważyliśmy jednak, że automatyczna natura nawyku pozwala mu też działać ujemnie. Jeżeli umysł wykazuje najmniejszą nawet skłonność do zaspokojenia pragnień, a szlaki automatycznie na tę dążność nastawione włączają w nią palenie, picie alkoholu lub przejadanie się, to siła nawyku poprowadzi organizm w kierunku choroby. Partnerstwo umysłu i ciała jest jak balon: jeśli naciśniesz go w jednym miejscu, zawsze wybrzuszy się w drugim. Pod naporem złego nawyku organizm przystosowuje się jak tylko może, by sprostać pragnieniom umysłu, pozwalając, na przykład, na podwyższenie się ciśnienia krwi, na nieprawidłowe działanie hormonów stresu podczas reakcji „walka lub ucieczka", na przyspieszenie tętna. Lecz w pewnym momencie części ciała poddane stresowi pęcznieją, wypełniając wybrzuszenie i wtedy elastyczność organizmu się kończy. Następstwem jest utrwalone nadciśnienie, wyczerpanie układu hormonalnego i przeciążenie układu krążenia. Na szczęście, nie ma ograniczenia liczby nowych szlaków, którymi inteligencja gotowa jest przepływać. Mówimy, że potencjał umysłu ludzkiego - twego umysłu - jest nieskończony, dowodem zaś na uzasadnienie tego twierdzenia jest elastyczność inteligencji. Każdy nawyk z osobna angażuje cały ośrodkowy układ nerwowy, przekazujący miliardy impulsów do całego organizmu. Nasz umysł może uświadamiać sobie tylko, że wymachujemy rakietą tenisową, lecz zmiany w biochemizmie na samym poziomie błon komórkowych, tę czynność wykonujących, wymagałyby do analizy ogromnego komputera, nie mówiąc już o zdumiewającej złożoności procesów, jakie zachodzą, gdy inteligencja pobudza hormony, enzymy, reakcje mięśni i ośrodki mózgowe potrzebne do utrzymania równowagi, do skupienia wzroku, do strategicznego myślenia itd. Każda reakcja, pociągająca za sobą miliardy zmian, prowadzi też do wielu miliardów nowych połączeń, tworzonych z tych samych elementów - a to daje inteligencji niczym nieograniczoną liczbę nowych szlaków do przepływu. Jeśli chcemy tworzyć zdrowie już od tej chwili, musimy zacząć ukierunkowywać uśpioną część naszego umysłu poprzez tworzenie nowych nawyków. Z mego doświadczenia wynika, że w każdym przypadku należy stosować się do następujących wskazówek: nawyk wyrabiać w sobie bez wysiłku przez pewien czas, myśleć o nim pozytywnie, powracać do niego świadomie, lecz zawsze w dobrym nastroju, nigdy na siłę i jako przeciwieństwo jakiegoś złego nawyku. Kształtowane w ten sposób nowe nawyki odruchowo doprowadzają cały system umysłu i ciała do stanu, w którym zdrowie i radość powstają automatycznie. Przypomina mi to raz jeszcze dwa zdania z książki Abrahama Masłowa o ludziach zdrowych i twórczych: To czego taka osoba pragnie i czym się cieszy, bywa właśnie tym, co jest dla niej dobre. Jego spontaniczne reakcje są tak trafne, skuteczne i słuszne, jak gdyby były z góry przemyślane". Brzmi to zbyt pięknie, by było prawdziwe, a tymczasem tak właśnie działają nawyki. Zatem wystarczy zdać sobie sprawę z tego, że rutynowe działania umysłu nieświadomego można zmieniać, a potem te zmiany po prostu przeprowadzać. Ludzie, którzy przez całe życie nie byli szczęśliwi mogą się nimi stać przez uświadomienie sobie, że źródło zmian leży w nich samych. W nas spoczywa cała odpowiedzialność za choroby i za ich leczenie. To, co nieświadome można wydobyć i skierować na inną ścieżkę poprzez sugestię, powracanie do tego i nade wszystko skupienie na tym uwagi. To uwaga, czyli skupiona myśl, pobudza drzemiące w umyśle moce i je ożywia. Nie trzeba się zbytnio zadręczać pytaniem „Jak to wszystko możliwe?" - to przecież tak, jakbyśmy powtarzali uporczywie: „To się nie stanie, to nie może się stać." Najmniejsze przesunięcie uwagi może zmienić świat, jaki postrzegamy, i ciało, w którym żyjemy. Kupując różę, kupujemy też jej kolce. Gdy przyglądamy się róży, jesteśmy pod wrażeniem jej piękna; gdy zwrócimy uwagę na kolce, odczuwamy ból. Wynika z tego, że dobre nawyki są nieocenionym źródłem zdrowia. Zacznijmy od przykładu. W Instytucie Weimarskim w Kalifornii zobaczyłem afisz z napisem: "NEW START - God's Natural Remedies" (OD NOWA - Naturalne leki Boże), który okazał się zakodowanym przesłaniem tworzenia zdrowia: N- Nutrition (odżywianie) E - Exercise (ruch) W- Water (woda) S - Sunshine (słońce) T - Temperance (umiar) A - Air (powietrze) R - Rest (odpoczynek) T - Trust in God and Control of One's Thought Processes (ufność w Boga i panowanie nad własnymi procesami myślowymi) Większość z tych elementów już omawialiśmy - pozostałe przypominają nam po prostu, że prawdziwe, naturalne życie przynosi rezultaty, o jakich medycyna nie może nawet marzyć. Czyste powietrze i woda, właściwe odżywianie, umiarkowana aktywność, krótki spacer na słońcu i głęboki sen nocą: kluczem jest tutaj nawyk. Są to wszystko skuteczne środki zapobiegające chorobie pod warunkiem, że przekształci się je w nawyk. Dobry nawyk (wprowadzany od czasu do czasu) nie jest żadnym nawykiem. Chodzi o to, by inteligencji twórczej, czyli połączeniu umysłu i ciała, pozwolić na działanie automatyczne. Jeśli musimy zastanawiać się nad tym, jak „być dobrym", to znaczy, że nasz organizm nie przywykł do zdrowia, a nawet, że ta okazjonalna „dobroć" może być bardzo szkodliwa. Praktyka lekarska potwierdza, iż ten kto grywa w golfa wyłącznie w niedzielę, a na powietrzu pracuje tylko wtedy, gdy trzeba odgarnąć śnieg z podjazdu, naraża się na przeciążenie mięśni i zawał serca. Najgroźniejszy rak skóry, czerniak, raczej nie występuje u tych, którzy albo przez cały dzień pracują na słońcu albo w ogóle nie wychodzą z domu. Bardziej prawdopodobne jest, że zachoruje ten, kto raz w roku boleśnie się poparzy podczas opalania w czasie wakacji. Nawet jeśli zdarzy mu się to w dzieciństwie, i nigdy więcej, może wyzwolić nieprawidłowe reakcje psychofizyczne, które po latach kończą się nowotworem. A zatem nawyki wyrabiajmy stopniowo, lecz konsekwentnie - i zawsze tylko te, które rzeczywiście sprawiają nam przyjemność. Dwa nawyki z tej listy wymagają krótkiego komentarza. Umiar jest słowem, które łatwo źle zrozumieć; oznacza ono po prostu unikanie wszelkiego nadmiaru. Jest to bardzo ważne, nie ze względów moralnych, ale dlatego, że mechanizmy ustroju działają w określonych granicach, a umiar w jedzeniu, wypoczywaniu, pracy i zażywaniu ruchu granice te respektuje. Nawyk utoruje drogę niezmiernej mocy organizującej, która płynie z umysłu nieświadomego, lecz tylko wtedy, gdy umożliwi się swobodne współdziałanie umysłu i ciała. Za każdym razem, gdy coś pomyślimy czy też ruszymy palcem, zachodzą miliardy procesów, w rzeczywistości zaś dzieje się tylko jedno - przepływa tam inteligencja. Robienie czegokolwiek w nadmiarze stwarza stres, zdefiniowany już przez nas jako „wszystko to, co hamuje przepływ inteligencji twórczej". „Ufność w Boga i panowanie nad własnymi procesami myślowymi" nie jest tutaj maksymą religijną. W każdym rozdziale wskazuję na dowody nieskończonej inteligencji, na wskroś przenikającej naturę i przejawiającej się poprzez nasze umysły i ciała. To ona przynosi nam pełne zdrowie; jej prosty, niczym nie hamowany przepływ jest wyłączną „władzą", jest centrum kierującym niezliczonymi procesami życiowymi. Jedyną właściwą postawą, jaką możemy wobec niej przyjąć, jest ufność.