Najnowsze wpisy, strona 234


lis 04 2008 Odliczanie do wieczności cz 4
Komentarze: 0

hjdbienek : :
lis 04 2008 WIERNOŚĆ ZASADOM
Komentarze: 0

Przed domem ścielił się skrawek trawnika obrzeżony jaskrawymi kwiatami, znakomicie utrzymany wielkim staraniem, bo słońce z całej mocy wypalało trawę i kwiaty. Za tym uroczym ogródkiem ciągnęły się domy, a dalej połyskiwało niebieskie morze z białym żaglem. Z okna rozpościerał się widok na ogród, domy i szczyty drzew. Wczesnym rankiem i wieczorem morze przyjemnie koiło wzrok. W ciągu dnia jaskrawy odblask od wody trudny był do zniesienia; lecz żagiel nie znikał nawet w samo południe. Słońce o zachodzie zatapiało się w falach, znacząc czerwono lśniącą smugę. Bez zmierzchu, nad horyzontem zapalała się wieczorna gwiazda i rychło nikła. Tuż przed odejściem wieczoru zjawiał się cienki sierp młodego księżyca i zaraz także pogrążał się w ruchliwym morzu. Nad wodami zapadały ciemności. Mówił długo o Bogu, o swych porannych i wieczornych modlitwach, postach, ślubach, o palących żądzach. Wyrażał się jasno i precyzyjnie. Bez wahań znajdował właściwe słowa. Umysł miał doskonale wyćwiczony, jak tego wymagał jego zawód. Oczy błyszczały bardzo przytomnie, choć była w nim jakaś sztywność. Z całej postawy przebijała nieustępliwa stanowczość i brak giętkości. Czuło się jego potężną wolę i choć się łatwo uśmiechał, wola nie traciła napięcia, czujna i dominująca. Życie miał bardzo uregulowane, a od swych ustalonych nawyków odstępował tylko z rozmysłem. Bez woli - powiedział - nie ma cnoty; wola jest konieczna, aby przełamać zło. Walka dobra ze złem jest ustawiczna i tylko wola może utrzymać zło w szachu. Miał też w sobie pewną subtelność, bo uśmiechał się, patrząc na trawnik i barwne kwiaty, lecz nigdy nie pozwalał swemu umysłowi zapuszczać się poza granice zakreślone przez wolę. Chociaż starannie unikał ostrych słów, gniewu i wszelkich przejawów zniecierpliwienia, jego wola nadawała mu szczególny rys gwałtowności. Piękno gotów był zaakceptować, jeśli zgadzało się z jego planami; lecz zawsze w tle był lęk przed zmysłowością i związanym z nią bólem, nad którym starał się zapanować. Był oczytany i gładki w obejściu, lecz jego wola towarzyszyła mu jak cień. Wierność zasadom nigdy nie może być prosta; wierność zasadom jest pożywką dla woli, a wola nie potrafi odsłonić obyczajów jaźni. Poznawanie siebie nie jest wynikiem działania woli. Samopoznanie zjawia się, gdy obecna jest czujność na reakcje wobec tego co życie niesie. Wola odcina te spontaniczne reakcje, a tylko one mogą ujawnić strukturę jaźni. Wola stanowi samą istotę pragnienia; jest przeszkodą w jego zrozumieniu. Wola nigdy nie może być bierna; a tylko w bierności, w czujnej ciszy może pojawić się prawda. Konflikt ma miejsce zawsze między pragnieniami, na każdym możliwym ich poziomie. Umacnianie jednego pragnienia wobec innych rodzi tylko narastający opór, a opór ten jest wolą. Zrozumienie nigdy nie może nastąpić dzięki przeciwstawianiu się. Ważne jest nie to, aby pokonać jakieś pragnienie, lecz to, aby pragnienie zrozumieć. Pragnienie aby osiągnąć, zyskać coś, jest podłożem dla wierności zasadom; a to dążenie, powierzchowne czy głębokie, sprzyja przystosowywaniu się, co jest zaczątkiem lęku. Lęk ogranicza samopoznanie do tego co już zostało doświadczone i tak ginie sposobność wyjścia poza doświadczenie. Powstaje w ten sposób ograniczona samowiedza, która poszerza tylko i pogłębia poczucie 'ja', przenosząc je z czasem na coraz to inne poziomy, a konflikt i ból wciąż trwają. Możesz z rozmysłem zapomnieć o sobie, czy zatracić się w jakiejś działalności, w uprawianiu ogrodu, w ideologii, w rozniecaniu w społeczeństwie ostrych nastrojów wojennych; lecz oto utożsamiłeś się z krajem, z ideą, z działalnością, z bóstwem. Im bardziej wzniosłe utożsamienie, tym szczelniejsza zasłona okrywa twój konflikt i ból. Owo pragnienie zjednoczenia się z wybranym przedmiotem rodzi właściwy dla wierności zasadom konflikt, który zupełnie zaprzecza prostocie. Możesz posypywać głowę popiołem, ubierać się bardzo skromnie, zostać żebrzącym pielgrzymem, jednak nie na tym polega prostota. Prostota i wierność zasadom nie mogą iść nigdy w parze. Ktoś kto się z czymś utożsamił, na jakimkolwiek poziomie, może być temu wierny, lecz nie jest prosty. Wola bycia kimś jest wręcz przeciwieństwem prostoty. Prostota pojawia się wraz z wolnością od zachłannego dążenia do osiągnięć. Osiągnięcie polega na utożsamieniu się, zaś utożsamianie się jest wyrazem woli. Prostota to czujna, bierna uważność, w której nie ma miejsca na obserwatora utrwalającego w pamięci obserwację. Samo - analiza uniemożliwia tego rodzaju negatywną czujność; w przypadku analizy obecny jest zawsze motyw - aby być wolnym, aby zrozumieć, aby coś uzyskać - a to pragnienie jedynie umacnia świadomość odrębnego 'ja'. Także introspekcyjne wnioski unieruchamiają nurt poznawania jego natury.

hjdbienek : :
Audio 
lis 03 2008 Marek Grechuta - Dni, ktorych nie znamy -...
Komentarze: 0

! WWW.POLSKIE-MP3.TK ! marek grechuta - dni, ktorych nie znamy - zlota kolekcja - 01. niepewnosc

hjdbienek : :
Audio 
lis 03 2008 Marek Grechuta - Dni, ktorych nie znamy -...
Komentarze: 0

! WWW.POLSKIE-MP3.TK ! marek grechuta - dni, ktorych nie znamy - zlota kolekcja - 01. niepewnosc

hjdbienek : :
lis 03 2008 Odliczanie do wieczności cz 3
Komentarze: 0

hjdbienek : :
lis 03 2008 WŁADZA
Komentarze: 0

Był to człowiek ubogi ale zdolny i rozsądny; zdawał się chętnie poprzestawać na tym co posiadał, nie był też obciążony rodziną. Często do mnie zachodził by podyskutować i podzielić się swymi marzeniami o przyszłości; był zawsze ochoczy i pełen zapału, skromny w swych potrzebach i rozrywkach, chętny w oddawaniu ludziom drobnych usług. Twierdził ze nie nęcą go pieniądze ani wygodne życie, ale z lubością snuł plany co by zrobił gdyby miał duże środki, jak pomagałby tej czy innej dobrej sprawie, założyłby np. wzorową szkołę, itp. Wyglądał na marzyciela; łatwo unosił się własnym entuzjazmem i dawał się porywać przez zapał innych. Przeszło parę lat. Pewnego dnia znów mnie odwiedził; ale nie był to już ten sam człowiek. Dziwna zaszła w nim zmiana. Znikł marzycielski wyraz oczu, był to dziś człowiek praktyczny i trzeźwy, szorstki w wypowiadaniu swych przekonań, surowy niemal brutalny w sądach. W licznych podróżach podczas ostatnich lat zdobył wyszukaną ogładę i spryt, umiał też wywierać na ludzi pewien urok gdy mu na tym specjalnie zależało. Odziedziczył niemałą sumę, którą mu się udało parokrotnie powiększyć, i ... stał się innym człowiekiem. Rzadko teraz do mnie zachodzi, a gdy się czasem spotykamy jest daleki i zamknięty w sobie. Zarówno ubóstwo jak i bogactwo stanowią więzy. Człowiek wciąż pamiętający o tym że jest ubogi, albo bogaty, staje się igraszką warunków i okoliczności. l jeden i drugi łatwo się deprawują, gdyż obaj gonią za tym, co zawsze demoralizuje tj. za władzą. Władza ma o wiele większy na człowieka wpływ aniżeli własność, większą przedstawia siłę niż bogactwo i ideologie. Wprawdzie te ostatnie dają nam władzę, ale można jedno i drugie odrzucić, a nie pozbyć się wcale żądzy władzy. Władzę nad ludźmi można zdobyć różnymi sposobami - cnotliwością, prostotą życia, wyrzeczeniem, albo też przy pomocy politycznych partii; ale są to tylko środki zastępcze i nie powinny nas łudzić. Pożądanie stanowiska, sławy, wpływu, - czyli władzy - władzy które się zdobywa zarówno agresywnością jak pokorą, ascetyzmem jak wiedzą, wyzyskiem czy zaparciem się siebie - jest w nas subtelne, nieodparte, niemal instynktowne. Powodzenie, w jakiejkolwiek formie, daje zawsze władzę, a porażki są jeno przeciwieństwem powodzenia. Władza i powodzenie czynią z nas niewolników, a to jest zaprzeczeniem cnoty. Prawdziwa cnota niesie wolność; ale nie jest ona czymś co się da zdobywać. Każde powodzenie, indywidualne czy zbiorowe, staje się środkiem do zdobycia władzy. Trzeba nam więc unikać powodzenia światowego, jak i mocy która płynie z samoopanowania i ascezy, gdyż jedno i drugie wypacza rozumienie. Żądza powodzenia zaprzecza "ubóstwu ducha", a bez pokory jakże by się mogło zrodzić rozumienie? Człowiek któremu świetnie się powodzi staje się twardy, ciasny i egocentryczny; przygniata go poczucie własnej ważności, licznych odpowiedzialności jakie niesie, zdobyczy i wspomnień. Trzeba być wolnym zarówno od własnowolnie przyjmowanych zobowiązań, jak i od brzemienia osiągnięć, bowiem to, co jest obarczone jakimś ciężarem nie może być chyże i bystre, a rozumienie wymaga szybkiego i giętkiego umysłu. Ludzie którym się wszędzie świetnie powodzi nie poznają miłosierdzia, albowiem nie są zdolni odkryć największego piękna życia jakim jest miłość. Żądza powodzenia jest pewną formą pożądania władzy i chęci rządzenia; rządzić znaczy posiadać; a posiadanie prowadzi do izolowania się. I właśnie tego wyodrębniania się, czyli oddzielania od innych większość z nas pragnie, poszukuje go przez pracę, stosunki z ludźmi, imię, ideologie. W odosobnieniu jest pewna siła, ale ten rodzaj siły wytwarza zawsze tarcia, antagonizmy, cierpienie; bo odosobnienie się wynika z lęku, a strach kładzie kres wszelkim żywym pomiędzy ludźmi stosunkom. A powinny one prowadzić do prawdziwego obcowania; czy są one miłe czy ciężkie dają nam zawsze sposobność do zapomnienia o sobie, o naszym "ja". Odosabnianie się to właśnie przejaw "ja" - naszej małej osobowości - a każdy jej ruch niesie tarcia i udręki.

hjdbienek : :
Audio 
lis 02 2008 Ewa Demarczyk - Cyganka
Komentarze: 0

Ewa Demarczyk Cyganka

hjdbienek : :
lis 02 2008 Odliczanie do wieczności cz 2 / 7
Komentarze: 0

hjdbienek : :
lis 02 2008 ODDZIELNOŚĆ
Komentarze: 0

Był to drobny, agresywny człowieczek, profesor na jednym z uniwersytetów. Tyle się naczytał że trudno mu było rozpoznać gdzie się zaczynały jego własne myśli, a gdzie się kończyły cudze. Opowiadał iż przez długi czas był zapalonym nacjonalistą i dość dużo z tego powodu wycierpiał; był również w swoim czasie bardzo nabożny, ale teraz odrzucił cały ten balast i - dzięki Bogu - był wolny od takich przesadów. Dowodził, z dużą dozą namiętności, iż wszystkie psychologiczne wykłady i dyskusje tylko otumaniają ludzi, gdyż najważniejszą rzeczą, jest ekonomiczna reorganizacja społeczeństwa; wszak człowiek żyje przede wszystkim chlebem, a dopiero potem może cieszyć się wszystkim innym. Musi przyjść gwałtowna rewolucja, by stworzyć nowe społeczeństwo, w którym zapanuje całkowita równość; jakość użytych po temu środków nie ma żadnego znaczenia, byle osiągnąć cel. Jeśli zajdzie potrzeba - mówił - będziemy umyślnie siać chaos i zamęt, a potem uchwycimy władzę w swe ręce i wprowadzimy na świecie właściwy społeczny ład. Kooperacja jest rzeczą konieczną, a wszelki wyzysk przez jednostki musi raz na zawsze ustać. Dużo mówił o przyszłości, którą - jak twierdził - doskonale widzi; człowiek jest wytworem środowiska, więc urobi się go odpowiednio dla owej przyszłości, i poświęci się wszystko dla tego nowego społeczeństwa, które się już wkrótce wytworzy. Cóż znaczy, - mówił - niszczenie ludzi teraźniejszych, wobec wielkiej przyszłości, którą tak dobrze znamy! Można studiować historię i dowolnie oświetlać historyczne fakty, zależnie od naszych przekonań i przesądów; ale twierdzić że się zna przyszłość to być całkowicie pod władzą ułudy. Człowiek nie jest wytworem tylko jednej kategorii wpływów, jest on istotą niezmiernie złożoną, a podkreślanie jednych wpływów z pominięciem lub pomniejszaniem działania innych, grozi utratą równowagi, co musi wywołać jeszcze większy chaos i mękę. Psychika człowieka przedstawia proces złożony, wielostronny i niepodzielny. Całokształt jego istoty musi być wzięty pod uwagę i zrozumiany, a nie tylko cząstka, choćby w danej chwili wydawała się nam niezmiernie ważna. Poświęcanie teraźniejszości dla przyszłości jest szaleństwem ludzi upojonych żądzą władzy, a władza jest zgubna. Ludzie ci uzurpują prawo do kierowania losami innych, oni to już dziś stworzyli uprzywilejowaną klasę nowych arcykapłanów. Środki i cel nie są czymś od siebie oddzielnym, stanowią jedno łączne zjawisko; środki stwarzają cel; gwałt nigdy nie zrodzi pokoju; policyjne państwo nie wychowa pokój miłującego obywatela, a przymus nie sprowadzi wolności. Społecznej równości nie ustanowią wszechwładne rządy jednej partii, nie wyda jej również dyktatura. Wszystko to jest jasne i oczywiste. Oddzielności jednostki nie zniweczy jednoczenie się jej i utożsamienie z zespołem czy z ideologią; identyfikowanie się z czymś poza sobą, czyli podstawianie jakichś zastępczych wartości nie rozwiąże problemu; nie da się też poczucia oddzielności stłumić. Tłumienie albo podstawianie czegoś zastępczego by to poczucie osłabić lub zagłuszyć, może działać tylko przez pewien czas, a potem wybucha ono ze zdwojoną siłą. Lęk może je na chwilę odsunąć w cień, ale samo zagadnienie będzie nadal trwać. A nie idzie tu o to, jak się pozbyć tego zmysłu oddzielności, a raczej idzie nam o zbadanie dlaczego każdy z nas nadaje mu tak duże znaczenie. Ci sami ludzie którzy chcą zaprowadzić równość w społeczeństwie, swymi władczymi czynami wywołują jeszcze większe podziały. Mój sąsiad jest czymś innym ode mnie, a ja czymś różnym od innych ludzi, to jest fakt; ale dlaczego nadajemy temu poczuciu odrębności, wraz ze wszystkimi fatalnymi jego skutkami, tak duże wagę? Choć mamy wszyscy wiele wspólnych cech i podobieństw, jesteśmy zarazem inni i do siebie niepodobni; i właśnie ta inność, ta odmienność wydaje się każdemu z nas rzeczą tak doniosłą; cenimy tę inność - rodziny, imienia, własności, i tę świadomość że jesteśmy odrębną jednostką. Ten zmysł rozdzielności, to wybujałe poczucie indywidualizmu wyrządziły już tak wiele szkody i zła, że zrodziło się w nas, przez reakcję, pragnienie zespołowej pracy, wspólnej akcji, nawet gotowość poświęcenia jednostki na rzecz całości itp. Zorganizowane religie próbowały już niejednokrotnie poddawać wolę jednostek jakiejś nadrzędnej całości: a teraz partie polityczne biorąc na siebie zadania państwa, robią wszystko co się da by jednostkę indywidualnie ograniczyć i zniwelować. Dlaczego tak się uporczywie trzymamy tego poczucia oddzielności? Wrażenia nasze są odrębne, a najczęściej żyjemy wrażeniami, sami jesteśmy niejako pasmem wrażeń; gdy odebrać nam przyjemne czy smutne wrażenia cóż z nas pozostanie? To one są dla nas tak ważne, a identyfikujemy je z odrębnością naszej osoby. Życie prywatne i obywatelskie - społeczne - dostarczają nam różnych odmiennych wrażeń, skupiających się na rozmaitych poziomach, a gdy się one ze sobą nie zgadzają następuje starcie. A że wrażenia i emocje, czy to w życiu prywatnym czy publicznym, przeciwstawiają się sobie zawsze, bo w samej ich naturze tkwią sprzeczności, przeto zderzenie jest nieuniknione. Dopóki pragniemy zdobyć władzę, lub też posiąść pokorę, zderzenia i starcia z konieczności będą trwać, a one właśnie stwarzają nie kończące się prywatne i społeczne udręki. Nieustanne pragnienie stania się kimś większym - wywyższenia się, - lub odwrotnie kimś nieznacznym i niezauważanym, daje nam poczucie odrębności i nieodłącznej od niej oddzielności. Jeśli potrafimy stanąć przed tym faktem twarzą w twarz, odważnie weń spojrzeć i wniknąć, nie potępiając przy tym ani usprawiedliwiając, odkryjemy że przecie wrażenia emocjonalne nie stanowię całości naszego życia. Wówczas umysł jako pamięć - a pamięć należy także do dziedziny wrażeniowo-emocjonalnej - uspokaja się, uśmierzają się jego rozterki i dopiero gdy w nim zapanuje prawdziwy spokój, pojawia się możliwość kochania bez powrotu ku sobie, bez poczucia "ja" i "moje". A bez tej miłości kolektywne działanie będzie zawsze przymusem, który rodzi wciąż nowe antagonizmy i strach, co też jest głównym podłożem jednostkowych i społecznych nieszczęść i walk.

hjdbienek : :
Audio 
lis 02 2008 Ewa Demarczyk - Zlote Przeboje - 09 Czarne...
Komentarze: 0

Ewa Demarczyk - Zlote Przeboje - 09 Czarne Anioly

hjdbienek : :