Jesteśmy różnymi ludźmi, a jednak w naszym życiu następuje wiele wydarzeń, które dotyczą i poruszają nas w jednakowy sposób. Należą do nich narodzenie, śmierć i „tamten świat". Gdy spotykamy się ze śmiercią, nieuchronnie nasuwają się nam pytania: Co nastąpi potem? Czy po śmierci istnieje życie? Czy dusza jest nieśmiertelna, a jeżeli tak, to w jakiej formie będzie egzystowała po opuszczeniu naszego ciała? I wreszcie pytanie, stanowiące centralny temat tej publikacji: Czy narodzimy się ponownie?
Na wszystkie te kwestie możemy znaleźć odpowiedzi, które przybliżą nieco prawdę o naszej doczesnej egzystencji.
Gdybyśmy obserwowali życie, śmierć i ponowne narodziny jako jedną całość, rozszerzylibyśmy naszą samowiedzę i obraz świata o wymiar, nad którego granicę tak często wracaliśmy i która nam się w ten sposób zatarła. Zbyt boleśnie uświadamiamy sobie tę stratę, gdy będziemy wobec śmierci odczuwali uczucie strachu, bezsilności i bezradności. Dla wielu ludzi śmierć już oznacza bolesną granicę okresu życia i świadomość tego faktu wydaje nam się nie do zniesienia. Gdybyśmy wiedzę o reinkarnacji uczynili czymś obcym sobie, odrzucalibyśmy fakt, że każdy z nas musi kiedyś umrzeć.
Gdy zajmujemy się reinkarnacją, spotykamy się przede wszystkim nieuchronnie ze śmiercią. Wreszcie ponowne narodzenie oznacza przecież, iż po śmierci istnieje życie i nasza dusza faktycznie jest nieśmiertelna. Ta wiedza o ponownym wcieleniu może nam dopomóc w pozbyciu się strachu przed śmiercią, o ile będzie ona uzyskana na podstawie własnego doświadczenia, nie zaś poprzez przyjęcie wyobrażeń wiary. Moim zdaniem, nie uda nam pogodzić się ze śmiercią, jeżeli nie zajmiemy się życiem wcześniejszym. Dlaczego tak jest?
Każde życie kończy się śmiercią fizyczną - „fizyczną", ponieważ „tylko" opuszczamy nasze ciało. Stąd też śmierć jest procesem, który przeżywamy w każdym życiu, przy czym jest obojętne, czy wierzymy w wiele kolejnych naszych istnień, czy też wyłącznie w jedno. Śmierć, tak samo jak narodziny, stanowi elementarną część składową naszej ludzkiej egzystencji, dlatego powinniśmy ją traktować ze znajomością rzeczy. Z terapii reinkarnacyjnej wiemy już dzisiaj, że możemy wrócić pamięcią do naszego wcześniejszego życia i związanej z nią śmierci. Okazuje się przy tym, iż sposób, w jaki zmarliśmy, ma wpływ na nasze dzisiejsze życie.
„Gdy urodziny stanowią pierwszą twardą próbę wytrzymałości naszego życia, to śmierć jest momentem, w którym musimy zostawić po sobie wszystko nie dokończone" - tak napisał amerykański terapeuta reinkarnacyjny dr Morris Netherton. I dalej: „[...] jedna z przyczyn, która powoduje, że myśl o śmierci jest dla tak wielu ludzi nie do zniesienia, leży w powracających wspomnieniach poprzedniej śmierci, także ból, strach i niepewność wielu wcześniejszych doświadczeń śmierci obciążają śmierć »aktualną«".
Być może osiągnęliśmy akurat pewien punkt rozwoju, w którym możemy bardziej świadomie skonfrontować narodziny ze śmiercią.
Łagodny poród jest dzisiaj szeroko praktykowany, co wskazuje na naszą wzrastającą świadomość przychodzenia na świat. W tych samych rozmiarach rozszerza się wiedza i metody badaczy umierania, którzy przecierają drogi do świadomej i łagodnej śmierci jako przejścia do innej formy istnienia (nie mylić z eutanazją!). Gdy powiążemy wyniki badań nad śmiercią (tanatologia) z badaniami nad reinkarnacją i terapią, możemy uzyskać całkiem nowe nastawienie do śmierci i życia (traktując życie i śmierć jako całość).
Każdy człowiek w swoim życiu musi wcześniej czy później skonfrontować się ze śmiercią, zwłaszcza gdy jego życie znajduje się w niebezpieczeństwie, zagrożone jest przez chorobę lub przez czyjąś śmierć, którą on sam czuje się zagrożony. W naszym zachodnim świecie zdarza się wciąż jeszcze często, że zajmowanie się śmiercią traktowane jest jako tabu; powstrzymujemy się od rozmów na jej temat, gdy ktoś z naszego otoczenia jest nią zagrożony. Wobec nieuleczalnie chorych zataja się, w miarę możliwości, ich stan i wielu lekarzy tak samo jak współczujący członkowie rodziny jest zdania, że lepiej jest czynić choremu fałszywą nadzieję aniżeli powiedzieć prawdę o stanie jego zdrowia. Ilu ludzi zostało przez to pozbawionych możliwości uświadomienia sobie kresu swojego życia i zajęcia się śmiercią! Okazuje się nie być paradoksem, iż śmierć, jako część składowa życia, która pojawia się w roli nieuchronnego faktu, zostaje przez wielu przemilczana ze strachu.
Już sam nasz język wskazuje bardzo dokładnie, że śmierć traktujemy jak wroga: mówimy, że jesteśmy nią „zagrożeni", umrzeć „musimy". Tak jak mówimy dziecku, że nie rozumie pewnych spraw, tak odmawiamy umierającemu zdolności rozwijania jego indywidualnego rozumienia życia i śmierci, a tym samym odbieramy mu szansę uczenia się i narastania możliwości świadomego objaśnienia jego sytuacji. Traktujemy śmierć jak ciemne, nieszczęsne misterium i przeszkadzamy sobie wzajemnie w głębszym w nią wniknięciu. Aby ochraniać krewnych umierającego, przemilczamy wobec jego bliskich rzeczywisty stan jego zdrowia, ci zaś robią wszystko, by zataić prawdę wobec chorego. Obie strony czynią to ze strachu przed śmiercią i stratą ukochanego człowieka.
Smutek z powodu utraty kogoś bliskiego jest całkowicie naturalny. Przeżywamy go jako okres wielkiego bólu, podczas którego stopniowo rozluźniamy się i uczymy radzić sobie z naszą nową sytuacją. W podobny sposób umierający może wykonać to smutne zadanie i świadomie przygotować się do swojego odejścia, jeżeli stworzymy mu do tego warunki.
W tym celu jednak konieczne jest przezwyciężenie strachu przed śmiercią. Dopóki będziemy odczuwać śmierć jako coś strasznego i groźnego, będziemy zaprzeczać jej wobec umierającego. Wychodzimy oczywiście z założenia, że umierający tak samo jak my nie chce uwierzyć w swoją śmierć. Czy może tak być, abyśmy w tym ważnym czasie zostawili go, nikczemnie, samemu sobie? Wszyscy wyczuwamy intuicyjnie, kiedy „nasz czas nadszedł", tak jak zwierzę, które wraca do spokojnego miejsca, gdy czuje zbliżającą się śmierć. Możemy wprawdzie próbować cokolwiek się łudzić, lecz w swoim najgłębszym wnętrzu każdy wie, kiedy mija czas jego życia na tej ziemi.
Wielu ludzi ze strachu przed śmiercią wyraża chęć „szybkiego końca" bądź łagodnego uśpienia. Sądzą oni, że można wsadzić głowę w piasek i w ten sposób uniknąć konfrontacji z owym drażliwym tematem. Jest faktem, iż możemy jeszcze żywić różnorakie pobożne życzenia, nie wiemy, kiedy i jak umrzemy, ale jedno jest pewne, to mianowicie, że umrzemy, i tego tematu nie powinniśmy unikać, póki jeszcze jesteśmy przy życiu.
Pierwsze pytanie, które powinniśmy sobie postawić, brzmi: dlaczego czujemy lęk przed śmiercią? Pobudzenie naszego strachu wynika stąd, iż śmierć jest dla nas wielką niewiadomą. Nie wiemy, co nas oczekuje, co przed nami stoi. Jesteśmy przywiązani do życia i boimy się je utracić lub nie wyczerpać go całkowicie. Jeśli chcemy te obawy przezwyciężyć, musimy sobie, po pierwsze, uświadomić, że śmierć jest faktem, którego nie unikniemy. Już przez samą świadomość, iż życie nie trwa wiecznie, będziemy je intensywniej odczuwali i wykorzystywali. Nie przywiązujmy zatem tak dużego znaczenia do spraw błahych, a koncentrujmy się na tych, na których nam szczególnie zależy. Wiedza o śmiertelności naszego fizycznego ciała prowadzi do tego, że coraz mocniej i mocniej dążymy do takiego urzeczywistniania się, jakie najbardziej odpowiada naszej istocie. Stąd też możemy się mniej obawiać, że czegoś zaniedbamy albo że życie przepłynie obok nas.
Drugi krok związany jest z faktem bliższego zajęcia się „nieznanym".
Gdy w Anglii uruchomiona została pierwsza lokomotywa, ludzie uciekali przed nieznanym pojazdem jak przed potworem. Dzisiaj wydaje nam się śmieszne obawiać się kolei lub wręcz uciekać przed nią. Czujemy jednak lęk przed obcym. Jeżeli natomiast jesteśmy z czymś obeznani, znika nasz lęk i zyskuje najprawdziwszy sens słowo „zaufanie". Gdzie jest zaufanie, nie istnieje strach.
We wszystkich religijnych wyobrażeniach wiary, włącznie z chrystianizmem, życie rozpatrywane jest jako całość, która od narodzin i śmierci odgradzana jest przejściem od jednego do innego bytu. Nieśmiertelna dusza człowieka znajduje się w ciągłym okrężnym ruchu - od urodzenia do śmierci i ponownego urodzenia. Śmierć jest jakby drzwiami przez które wkraczamy do innego świata, nazywanego przez nas „drugą stroną". Prawie każde z nas nosi w sobie wiarę w nieśmiertelność duszy, ową część swojej indywidualnej religijności, przy czym z religią w sensie słownym pojmowane jest zwrotne nawiązanie do tego, co boskie albo duchowe (łac. religare — znów się, z powrotem wiązać).
Gdy zatem pytamy o śmierć, wnikamy faktycznie w obszar innego świata. Innego świata, ponieważ on, jako przeciwny biegun wobec świata doczesnego, łączy religijny i duchowy aspekt ludzi i pozbawia możliwości obserwowania go przy pomocy naszych pięciu zmysłów. Do tego niezbędne są organy świadomościowe, o których w naszej docześnie zorientowanej egzystencji często zapominamy. Śmierć, przez którą opuszczamy nasze ciało i nie „wchodzimy" w cielesną formę na tamtym świecie, wymaga od nas także zmiany w świecie doczesnym „od zewnątrz do wnętrza". Stąd też mogą nam pośredniczyć w wiedzy o życiu jako całości tylko nauki ezoteryczne (ezoteryczny - zwrócony do wnętrza, w przeciwieństwie do egzoterycznego - kierowanego na zewnątrz).
Tak więc musi być dla nas jasne, że tylko na drodze ezoterycznej możemy wniknąć w to, co jest nieznane w śmierci i w to, co po niej nastąpi. Świat doczesny jest ograniczony przez śmierć. Wszystkiego, co nas potem czeka, doświadczamy dopiero wówczas, gdy będziemy gotowi uznać się za wewnętrznie otwartych. Wiedza o reinkarnacji rzuca całkiem nowe światło na życie i śmierć. To, co mogliśmy doświadczyć w życiu poprzednim (w śmierci), może dla naszego obecnego życia stanowić największą korzyść, gdyż otrzymujemy obszerny obraz naszej prawdziwej istoty i drogi rozwojowej. Możemy nie rozwiązane sytuacje z poprzedniego życia przetworzyć i uwolnić się od dawnego cierpienia. Terapia reinkarnacyjna pokazała nam, iż przez nawrót do wcześniejszego życia jesteśmy na drodze do wyleczenia najgłębszych ran duszy. Dlatego zajęcie się wiedzą o reinkarnacji równocześnie daje w naszym obecnym życiu możliwość uzyskania ozdrowienia cielesno-duchowego.