Archiwum listopad 2008, strona 4


Nauka 
lis 10 2008 Discovery - Ultra Nauka - Podróże w czasie....
Komentarze: 0

hjdbienek : :
lis 10 2008 TO CO JEST A CO POWINNO BYĆ
Komentarze: 0

"Jestem żoną i matką" - mówiła, - "ale zdaje mi się, że utraciłam wszelką zdolność kochania, jakbym więdła i usychała wewnętrznie. Pracuję społecznie, ale więcej dla zabicia czasu niż z przekonania, gdyż widzę całą błahość tych działalności. Nic mnie naprawdę nie interesuje. Niedawno zrobiłam sobie dość długie wakacje, usuwając się od rodzinnych obowiązków i społecznych prac, i próbowałam malować; ale nie potrafiłam włożyć w to duszy. Czuję się martwa i beztwórcza, przytłoczona jakimś dojmującym niezadowoleniem, głęboko nieszczęśliwa. Jestem jeszcze młoda, a przecie przyszłość mi się wydaje mroczna i beznadziejna. Myślałam o samobójstwie, ale jakoś wydało mi się to nazbyt niedorzecznym wyjściem. Czuję w sobie coraz większy zamęt i nie widzę końca tej męki." Wokół czego skupia się ta męka? Czy chodzi tu o stosunek z jakimś człowiekiem, czy z ludźmi w ogóle? "Nie, to nie to. Te tragedie są już poza mną, wyszłam z nich nawet nie zanadto poraniona. Po prostu wszystko wokół mnie tonie w mroku, nic mnie nie interesuje, nic nie daje najmniejszego zadowolenia." Czy dręczy panią jakieś jedno niepokojące zagadnienie czy też jest to niezadowolenie ogólne, protest przeciwko wszystkiemu? Musi być gdzieś głęboko ukryta jakaś udręka, jakiś lęk, którego pani zapewne nie jest wcale świadoma. Czy chce pani odkryć to, odsłonić i dotrzeć do sedna? "Oczywiście, wszak po to przyszłam, bo już naprawdę nie mogę tak dłużej żyć. W niczym nie widzę żadnej wartości, a przy tym zapadam raz po raz na zdrowiu." Choroba może być ucieczką od siebie i wszystkiego co panią otacza. "Tak, jestem przekonana iż tak jest. Ale jak na to poradzić? Ogarnia mnie po prostu rozpacz. Zanim stąd wyjdę muszę zobaczyć jakieś rozwiązanie." Czy konflikt zachodzi pomiędzy dwoma konkretnymi faktami, czy też pomiędzy rzeczywistym, aktualnym faktem a fikcją? Czy jest to niezadowolenie które nietrudno byłoby zaspokoić, czy też udręka i rozpacz niemal bez widocznej uchwytnej przyczyny? Na niezadowolenie można znaleźć z łatwością jakieś lekarstwo, taki czy inny środek zaradczy, coś co zaspokoi ukryte pragnienie, można znaleźć dlań jakieś ujście; ale męka która jest zarazem buntem przeciw wszystkiemu, nie da się ukoić i uśmierzyć myślą, ani uleczyć żadnym intelektualnym sposobem. Czy ten protest powstał bo w niczym nie mogła pani znaleźć zaspokojenia swego wewnętrznego głodu, czy zniknął by jeśliby naraz przyszło coś prawdziwie radosnego? Czy nie chodzi pani właśnie o takie trwałe samozadowolenie? "Nie, to jeszcze nie to. Naprawdę nie szukam wcale samozadowolenia, tak mi się przynajmniej wydaje. Wiem tylko że mam w sobie zamęt, że czuję mękę i konflikt, że nie widzę żadnego wyjścia i jestem w rozpaczy". Gdy pani mówi "konflikt", musi on być z kimś, lub z czymś, czy to z mężem, dziećmi, z otoczeniem, czy na polu działalności społecznej. A jeśli - jak pani mówi - konfliktu z tym nie ma, w takim razie jest to chyba sprzeczność pomiędzy tym czym pani jest, a tym, czym pani chciałaby być, czyli pomiędzy ideałem a aktualnym stanem, między tym co jest, a mitem o tym co powinno by być. Stworzyła pani zapewne ideał siebie i może cały zamęt i rozterka pochodzą z chęci dociągnięcia się do tego ideału, dorównania wyobrażonemu przez siebie wzorowi. Zmaga się pani starając się być czymś, czym pani nie jest. Czy nie o to chodzi? "Zaczynam dostrzegać źródło mej męki. Zapewne ma pan słuszność." Starcie zachodzi pomiędzy konkretnym faktem a fikcją, mitem, pomiędzy tym, czym pani jest, a tym czym pani chce być; treść tego mitu musiała kształtować się od dawna, od dzieciństwa, rozszerzała się z biegiem czasu i zyskiwała na głębi, zapuszczając w pani korzenie, na przekór aktualnym faktom, kontrastując jaskrawo z pani prawdziwym stanem; zresztą mit zmieniał się nieco zależnie od ciśnienia warunków. Ów mit, jak wszystkie ideały, wyobrażenia, utopie, jest w wyraźnej sprzeczności z tym co jest, ze stanem faktycznym, a więc mit staje się ucieczką od tego czym pani rzeczywiście teraz jest. To uchodzenie wywołuje nieuniknione a jałowe starcie przeciwieństw; a wszelkie takie wewnętrzne czy zewnętrzne starcia są czcze i beztwórcze, rodzą, zamęt i bezwład. Więc - jeśli mi wolno powiedzieć - męka pani powstała ze sprzeczności pomiędzy tym czym pani jest, a czym chciałaby pani być, czyli wyobrażonym ideałem, mitem o sobie samej. Mit, ideał, to ucieczka, to urojenia naszej własnej wyobraźni, nie mające żadnego realnego pokrycia. Prawdą aktualną jest to, czym pani jest, a stokroć ważniejsza jest ta prawda pani obecnej, dzisiejszej, aniżeli wyobrażenia czy marzenia, o tym, czym pani by mogła, chciała, lub powinna być. Można zrozumieć to co jest, ale nie da się pojąć tego czym powinno się być. Nie można ogarnąć rozumieniem urojenia, można tylko zrozumieć w jaki sposób ono powstaje, jak się tworzy. Mit, fikcja, ideał nie mają znaczenia, są jeno końcowym punktem, czy skutkiem pewnego procesu; ważne jest natomiast zrozumienie całego procesu który im dał początek. Aby zrozumieć to czym jesteśmy - czy to będzie przyjemne czy przykre - mit, ideał czy też wyobrażenie przyszłego możliwego stanu powinny całkowicie z naszej psychiki zniknąć. Dopiero gdy się one rozwieją, można się zmierzyć z tym co jest, natomiast aby je zrozumieć, trzeba móc na tym jednym skupić uwagę, a usprawiedliwianie siebie czy też potępianie rozprasza uwagę; odciągają ją również porównania, które są jeno oporem przeciwko temu co jest, podobnie jak i wszelkie umyślne wyrabianie swego charakteru, czy też wysiłki lub postanowienia w rodzaju: "muszę zrobić, muszę zrozumieć". Wszystko co odciąga i rozprasza uwagę jest przeszkodą w szybkim i bystrym obserwowaniu chwili obecnej; ta nie jest statyczna, jest ciągle w ruchu, zmienia się, płynie; chcąc iść za jej ruchem musimy mieć umysł wolny, nie związany żadnymi wierzeniami, wyzbyty doszczętnie zarówno żądzy zwycięstw, jak lęku przed klęską. Tylko w cichej, jasnej a odbiorczej czujności może odsłonić się przed nami to, co jest. A odkrywanie to wychyla się poza czas.

hjdbienek : :
Audio 
lis 09 2008 Marek Grechuta - Dni, ktorych nie znamy -...
Komentarze: 0

! WWW.POLSKIE-MP3.TK ! marek grechuta - dni, ktorych nie znamy - zlota kolekcja - 13. jeszcze pozyjemy

hjdbienek : :
Nauka 
lis 09 2008 Discovery - Ultra Nauka - Podróże w czasie....
Komentarze: 0

hjdbienek : :
lis 09 2008 PROBLEMY I OD NICH UCIECZKA
Komentarze: 0

"Mam wiele poważnych problemów, ale zdaje mi się ze im większy czynię wysiłek by je rozwiązać, tym bardziej stają się zawikłane i bolesne. Zupełnie nie wiem co robić. A w dodatku głuchnę i muszę ciągle posługiwać się tym okropnym aparatem. Mąż mnie dawno porzucił; mam kilkoro dzieci, są one wielką moją troską; jakże bardzo bym chciała by uniknęły różnych przejść jakich mnie los nie szczędził." Jakże niecierpliwi jesteśmy, jak od razu chcemy na wszystko mieć gotową odpowiedź! Tak nam pilno by znaleźć rozwiązanie że nie mamy czasu by samemu zagadnieniu uważnie się przyjrzeć i spokojnie je zbadać. Pośpiech uniemożliwia cichą obserwację; a przecie właśnie problem jest ważny, a nie odpowiedź. Oczywiście znajdziemy jakąkolwiek odpowiedź jeśli nam o nią tak chodzi, ale ona nie wpłynie na sam problem. Nasza chęć znalezienia od razu rozwiązania jest jeno ucieczką od zagadnienia które nas męczy, więc znajdywane odpowiedzi są powierzchowne i samego problemu nie rozjaśniają. Wszystkie nasze trudności i problemy pochodzą z jednego źródła, i dopóki nie poznamy i nie zrozumiemy tego źródła, każdy wysiłek by jakiś poszczególny problem rozwiązać, będzie daremny, sprowadzi tylko dalszy zamęt i udrękę. Przede wszystkim musimy być pewni że naprawdę chcemy rozwiązać zagadnienie, że czujemy konieczność uwolnienia się od wszystkich problemów i rozterek jakie stwarzają; bez tego nie dotrzemy do sedna, nie znajdziemy twórcy wszystkich zmagań i trudności. A nie osiągniemy spokoju dopóki nie uwolnimy się od wszystkich problemów ; spokój zaś - ta prawdziwa cisza wewnętrzna - jest warunkiem szczęścia, które wszakże nie jest samo w sobie celem. Jak powierzchnia jeziora jest cicha gdy ustaną wichry, tak umysł jest cichy gdy wszystkie zagadnienia znikną. Ale nie można myśli do spokoju przymusić, a jeśli to robimy umysł wiotczeje, zmienia się w martwe stojące wody. Gdy wszystko to stanie się nam jasne, wówczas możemy zacząć obserwować i badać samego twórcę problemów i trudności. Badanie musi być ciche, bezstronne, nie zamącone pragnieniem radości, ani obawą bólu. "Ależ chcecie niemożliwości! Całe nasze wykształcenie ćwiczy umysł, ucząc go rozpoznawać, porównywać, oceniać i wybierać, a więc powstrzymywanie się od potępiania lub usprawiedliwiania tego co obserwujemy jest straszliwie trudne. Jakże uwolnić się od tych wpływów i ograniczeń i obserwować w ciszy?" Gdy zrozumiemy że skupiona obserwacja przez odbiorczą, jasną świadomość jest nieodzowna w poznawaniu prawdy, sam ten fakt uwolni nas od nawarstwień przeszłości. Ale dopóki nie odczuwamy natychmiastowej konieczności obudzenia w sobie tej odbiorczej, a żywej i jasnej świadomości (awareness) powstaje w nas wciąż pytanie "jak" problem rozwiązać, "jak" zniweczyć przeszłość. Tylko Prawda wyzwala, a nie jakiekolwiek środki, czy systemy. Trzeba zobaczyć prawdę że tylko cicha, czujna, bezstronna obserwacja prowadzi do rozumienia, a wówczas nawyk kwalifikowania wszystkiego przez potępianie czy usprawiedliwianie, sam zniknie. Gdy widzimy tuż przed sobą wielkie niebezpieczeństwo nie pytamy jak go uniknąć; jeśli usiłując rozwiązywać jakiś problem, pytamy "jak", "jakim sposobem", znaczy iż nie zobaczyliśmy jeszcze naglącej potrzeby by w czujnej ciszy go zbadać. Dlaczego tej potrzeby nie czujemy ? "Chciałabym ją poczuć, ale nigdy przedtem w ten sposób nie myślałam, jest to coś zupełnie dla mnie nowego. Wiem jedno że chcę się pozbyć moich problemów, bo są męką. Chcę być, jak inni ludzie, szczęśliwa." Świadomie czy nieświadomie uchylamy się od uznania że to ciche, odbiorcze obserwowanie naszych problemów jest konieczne i najważniejsze, po prostu dlatego że w istocie wcale nie chcemy "puścić" tych zagadnień i pozbyć się ich, bo cóż byśmy bez nich robili ? Wolimy trzymać się uparcie czegoś co znamy, choć byłoby przykre i ciężkie, aniżeli zapuszczać się w ryzykowne dociekania czegoś, co nas może Bóg wie gdzie zaprowadzić. Problemy nasze są nam przynajmniej dobrze znane, a myśl o szukaniu ich twórcy, czy źródła, gdy nie wiemy dokąd nas to zaprowadzi, obezwładnia nas i napełnia lękiem. Umysł nawykły do różnych zagadnień nad którymi się wciąż biedzi byłby stracony, gdyby te nagle znikły; wszak żywi się wciąż troskami, i nie jest ważne czy przedmiotem ich są sprawy kuchenne, czy wszechświatowe, osobiste czy polityczne, religijne czy ideologiczne; troski i problemy zacieśniają nas i ograniczają. Umysłowość którą pożerają sprawy ludzkości jest równie ciasna jak ta, która wciąż troszczy się o swój duchowy rozwój, lub "rozpacza o własnym zbawieniu". Problemy obciążają umysł, napełniają go lękiem, bo zawsze i nieodmiennie zasilają nasze "ja" i "moje". Gdy nie ma zagadnień, problemów, spraw, osiągnięć i klęsk, nie masz i "ja". "Ależ bez "ja" jakże w ogóle można żyć?" Dopóki czynem rządzi pragnienie, pamięć, strach, rozkosz, lub cierpienie - czyli "ja" - stwarza ono walki, tarcia, zamęt i nienawiść. Czyn nasz jest wynikiem naszych ograniczeń, bez względu na to na jakiej płaszczyźnie działa, a że odpowiedzi nasze na wyzwania życia są zazwyczaj nieodpowiednie i niecałkowite, z konieczności rodzą tarcie i to staje się zagadnieniem. Nasze "ja" jest utkane ze sprzeciwów i tarć. Ale jest rzeczą zupełnie możliwą żyć bez zatargów i konfliktów powodowanych przez chciwość, strach, powodzenie czy klęski; oczywiście dopóki nie odkryjemy tego własnym bezpośrednim doznaniem pozostanie to dla nas tylko teorią. Ale nie możemy uwolnić się od chciwości ani pragnień dopóki nie zrozumieliśmy naszego "ja". "Czy myślicie że przyczyną mojej głuchoty są różne lęki i stłumienia ? Lekarze zapewniali mnie że nie ma żadnej organicznej wady. Czy więc mogłabym odzyskać słuch? Całe życie byłam gnębiona, zawsze pozostawałam pod takim czy innym przymusem. Nigdy nie mogłam robić tego co chciałam." Zarówno wewnętrznie jak zewnętrznie łatwiej jest siebie tłumić i hamować, aniżeli rozumieć. Rozumienie jest rzeczą trudną, zwłaszcza dla ludzi którzy od dzieciństwa byli hamowani i ograniczani. Gdy przez długi czas żyje się w stłumieniu staje się ono przyzwyczajeniem. A rozumienie nie może nigdy zmienić się w nałóg ani rutynę, gdyż wymaga nieustannej czujności i pełnej uwagi. Chcąc coś zrozumieć trzeba mieć giętkość, wrażliwość i nieco serdeczności - ale nie sentymentalizmu - w podejściu do zagadnienia. Na tłumienie w sobie czegokolwiek bądź, w tej czy innej formie, nie trzeba żywości ani jasności myśli, jest to najłatwiejszy i najgłupszy stosunek do naszych reagowań. Opanowywanie siebie jest zawsze przystosowywaniem się do pewnych wzorów i pojęć, zapewnia nam bezpieczeństwo, uznanie innych - tzw. "szanowność", ale też zacieśnia nas i zamyka. A rozumienie wyzwala. W lęku przed autorytetem, przed opinią i niepewnością jutra, stwarzamy sobie schronienia w ideologii i jej fizycznych wyrazach: zrzeszeniach i organizacjach, których się chętnie czepiamy. Ale takie schronienia, na tej czy innej płaszczyźnie, tylko wzmagają i podtrzymują strach, a wszelki strach staje się przyczyną różnych uwzniośleń, szukania zastępczych wartości, praktyk i ćwiczeń w samoopanowaniu, które nie są niczym innym jak odmianami stłumień. To co jest stłumione, zduszone, musi się odprostować i znaleźć ujście; może nim być nawet fizyczne niedomaganie, lub ucieczka w jakąś ideologiczną ułudę. Płacimy różne ceny, każdy wedle swego usposobienia, zamiłowań i antypatii. "Zauważyłam że gdy grozi mi usłyszenie czegoś przykrego, chronię się za swój aparat, to mi pomaga wymknąć się w mój świat. Ale jakże uwolnić się od tych stłumień i zahamowań trwających lata? Czy nie zajmie to zbyt dużo czasu?" Nie jest to kwestia czasu ani grzebania się w przeszłości czy drobiazgowej analizy; chodzi o to abyśmy zrozumieli czym jest samo stłumienie. Widzimy od razu jego prawdę gdy patrzymy z czujną odbiorczością - bez wyboru ni wartościowania - na cały proces stłumień i zahamowań Ale nie da się zrozumieć czym jest w istocie stłumienie, jeśli będziemy myśleć w kategoriach "wczoraj" i "jutra" ; prawdy nie ogarnie się stopniowo, z biegiem czasu. Prawdy się w ogóle nie osiąga, nie można jej odsłaniać po trochu; albo się ja, widzi, albo nie. Postanowienie oswobodzenia się od zahamowań jest tylko przeszkodą w uchwyceniu prawdy o nich, bo wola jest odmianą pragnienia, w obu jego postaciach - przyciągania i odpychania, - a odbiorcza czujność (passive awareness) nigdy nie idzie z pragnieniem w parze. Stłumienie było wszak wywołane przez pragnienie, przez żądzę, jakże więc wola - czyli to samo pragnienie choć innym nazwane mianem - mogłoby się od własnego tworu uwolnić? Musimy ujrzeć wolę w całej jej prawdzie w chwili cichej, odbiorczej czujności, i przyjąć to, co ujrzymy, bez najmniejszego oporu. Analizą nie uwolnimy się od tego co analizujemy, bo analizujący nie jest oddzielny od przedmiotu który analizuje, odwrotnie, sam jest jego częścią. To również musimy dogłębnie zrozumieć. Widzenie Prawdy wyzwala, a nie wola i wysiłek.

hjdbienek : :
Audio 
lis 09 2008 Marek Grechuta - Dni, ktorych nie znamy -...
Komentarze: 0

! WWW.POLSKIE-MP3.TK ! marek grechuta - dni, ktorych nie znamy - zlota kolekcja - 11. wesele

hjdbienek : :
Nauka 
lis 09 2008 Wielkie pytania - Dlaczego istniejemy? 3/3...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
lis 09 2008 KONSEKWENTNOŚĆ
Komentarze: 0

Był to człowiek inteligentny, energiczny, czytał z wyborem, tylko najlepsze książki. Choć żonaty, niezbyt był pochłonięty życiem rodzinnym; uważał siebie za idealistę i pracownika społecznego; przebył czas jakiś w więzieniu za działalność polityczną; miał wielu przyjaciół. Nie szukał uznania i sławy dla siebie, ani dla swej partii, z którą był głęboko związany. Interesowała go żywo praca społeczna, która jego zadaniem, służyła dobru ludzkości. Był człowiekiem religijnym, ale bez sentymentalizmu i przesądów, nie przywiązywał też wagi do obrzędów ani specjalnych wyznaniowych doktryn. Przyszedł aby omówić ze mną zagadnienie przeciwieństw, które widział nie tylko w sobie ale i w przyrodzie i we wszechświecie Sądził iż przeciwieństwa są nieodłączną cechą zjawisk; obserwował je wszędzie: oto człowiek rozumny i głupiec, oto słowa sprzeciwiające się czynom, a czyny często zupełnie niezgodne z myślą, oto wciąż ścierające się w nas przeciwstawne pragnienia itd. itd. Przeciwieństwa i sprzeczności widział wszędzie. Człowiek konsekwentny nie jest człowiekiem myślącym. Łatwiej jest i bezpieczniej bez wahań ani odchyleń trzymać się wyznaczonego planu działania, być wiernym tradycji lub ideologii, aniżeli narażać się na trud i niebezpieczeństwo samodzielnego myślenia. Poddanie się wewnętrznym czy zewnętrznym autorytetom oszczędza nam wahań i wątpliwości, uwalnia od potrzeby zastanawiania się, broni przed niepokojem i myślową rozterką. Gdy trzymamy się własnych wniosków, doświadczeń, decyzji, sprzeczności nie powstają w nas również, czujemy że postępujemy konsekwentnie, że jesteśmy wierni raz obranemu celowi i zmierzamy doń mocno i nieugięcie. Czyż większość z nas nie stara się znaleźć takiego spokojnego sposobu życia, który by niezbyt był trudny i zapewnił przynajmniej psychologiczne bezpieczeństwo? A człowieka który żyje według swego ideału szanujemy wszyscy, stawiamy go jako przykład godny czci i naśladowania. Realizowanie choćby częściowe ideału w czynie, wymaga wprawdzie dużego wysiłku, nawet zmagania się, ale ogólnie biorąc daje nam wiele zadowolenia i radości, bo wszak ideał jest zawsze własnym tworem naszej psychiki, przez nią na zewnątrz rzutowanym. Obieramy sobie za wzór kogoś ze świeckich lub religijnych przywódców i idziemy w jego ślady. Chcemy być w tym konsekwentni gdyż daje nam to specjalną siłę i zadowolenie; w rzetelnym oddaniu się czemuś zawsze znajdujemy pewne zabezpieczenie. Ale takie, nawet bardzo szczere oddanie się, to nie prostota, a bez prostoty nie masz zrozumienia. Konsekwentne trzymanie się dobrze obmyślanego planu postępowania zadawala nasze pragnienie coraz wyższych osiągnięć, a powodzenie krzepi i ochrania. Postawienie sobie jakiegoś ideału i wytrwałe do niego dążenie rodzi jednak różne opory, a pewna giętkość działa tylko w obrębie z góry ustalonych ram. Konsekwentność zdaje się nam dawać pewność i bezpieczeństwo, dlatego się jej tak rozpaczliwie trzymamy. Być ze sobą w sprzeczności to rozterka i cierpienie; ale nasze "ja" w samej swej naturze jest pełne sprzeczności; składa się z licznych istot o różnych maskach i obliczach, a każda jest w opozycji do innych. Cała struktura naszego "ja" splata się ze sprzecznych dążeń i wartościowań, z licznych pożądań i pragnień, działających na różnych płaszczyznach naszej psychiki, a wszystkie rodzą swe własne odwrotności. "Ja" - osobowość nasza - jest splątaną siecią niezmiernie złożonych pragnień, pożądań, tęsknot, a każde z nich ma swój rozpęd, i w swój własny, a odrębny, mierzy cel, nieraz wprost przeciwstawiający się innym dążeniom i nadziejom. Maski te , nasze "ja" przybiera zależnie od pobudzających je w różny sposób okoliczności, bodźców i wrażeń; więc w jego obrębie sprzeczności są nieuniknione, a wiodą one zawsze do ułudy i męki; chcąc od nich uciec wynajdujemy nowe środki oszukiwania siebie, a to znów powiększa starcia i zawikłania. Gdy wewnętrzne sprzeczności stają się nie do zniesienia, świadomie lub nieświadomie usiłujemy od nich ujść przez śmierć czy też chorobę umysłową. Albo też rzucamy się w jakaś działalność, która może całkowicie nas pochłonąć -oddajemy się jakiejś idei, grupie, partii, ojczyźnie, albo szukamy ratunku w zorganizowanych religiach z ich dogmatami i rytuałami. Więc to wewnętrzne rozdarcie prowadzi albo do dalszej ekspansji - przerostu naszego "ja" - albo do samounicestwienia przez szaleństwo. Gdy chcemy być czymś innym niż jesteśmy powiększamy tylko wewnętrzne sprzeczności; lęk przed tym co jest stwarza ułudną odwrotność tego co jest, i w pogoni za tą odwrotnością, mamy nadzieję iż uda się nam zniweczyć strach. Synteza nie jest kultywowaniem odwrotnych cech; nie osiąga się jej też przez uzgadnianie sprzeczności, bowiem wszystkie sprzeczności zawierają zalążki swych własnych odwrotności. Każda wewnętrzna sprzeczność prowadzi do różnych fizycznych czy psychologicznych reakcji, łagodnych i szanowanych w naszym środowisku, albo zgoła niebezpiecznych, a konsekwentność tylko dalej zaciemnia i komplikuje sprawę. Jednolite i konsekwentne dążenie do urzeczywistnienia tylko jednego pragnienia, do dania całkowitej przewagi jednemu z wielu zainteresowań, prowadzi do zamykających nas w sobie oporów. Sprzeczności wewnętrzne stwarzają nieodmiennie tarcia i zatargi na zewnątrz; więc konflikty zewnętrzne są dowodem wewnętrznej sprzeczności. Tylko w zrozumieniu całego nurtu pragnień możemy się uwolnić od wszystkich wewnętrznych sprzeczności. Integracja - scalenie - nie może ograniczać się do powierzchniowych warstw umysłu, nie można się jej też nauczyć w żadnej szkole; nie dokonuje się ona przy pomocy wiedzy lub samozaparcia. A tylko całkowite scalenie naszej natury oswobadza nas zarówno od sprzeczności, jak i od konsekwentności w działaniu; ale nie oznacza ono zestrzelenia w jedno ognisko wszystkich pragnień, oraz niezliczonych a wyrachowanych zainteresowań. Scalenie nie jest stosowaniem się do jakichkolwiek, choćby najszlachetniejszych, czy najlepiej pomyślanych, wzorów czy schematów; trzeba umieć podejść do tego zagadnienia nie wprost, pozytywnie i twierdząco, a jakby od innej strony, czujnie, odbiorczo. Mieć o nim pewne określone pojęcie, jakoś je sobie wyobrażać, byłoby już naśladowaniem wzoru, co jest głupie i dla psychiki niszczące. Dążyć do scalenia naszej natury to uczynić z niego ideał, który "ja" rzutuje z siebie jako cel do osiągnięcia. A że wszystkie ideały to twory naszej wyobraźni, przeto dążenie do nich sprowadza zawsze zatargi i walki. Wszystko co jest projekcją naszego "ja" musi być z konieczności tej samej co ono natury, a więc zawierać w sobie sprzeczności i niejasność. Scalenie - integracja - nie jest pojęciem, ani też pamięciowym obrazem, więc nie da się go wyrobić ani rozwijać. Wprawdzie znużeni rozterką i sprzecznościami, pragniemy scalenia które stopi w jednolitość całą naszą naturę, ale starając się o nie wcale się nie wznosimy ponad walki i tarcia. Sprzeczności w sobie można ukrywać, lub do nich się nie przyznawać, można też nie zdawać sobie z nich sprawy, ale one w nas są i lada chwila grożą wybuchem. Zadaniem naszym jest zrozumieć konflikt, a nie troszczyć się o integrację. Ta, podobnie jak i spokój, jest wartością wtórną, nie jest celem sama w sobie, jest jeno rezultatem, więc nie ma pierwszorzędnego znaczenia, Gdy zrozumiemy konflikt, nie tylko scalenie całej natury dokona się samo przez się i pokój sam się pojawi, ale stanie się jeszcze coś od nich nieskończenie większego. Nie można rozterki stłumić ani jej uwznioślić, nie można też znaleźć na jej miejsce żadnego zastępczego środka. Rozterka pojawia się wraz z pożądaniem, wraz z pragnieniem nieprzerwanego istnienia i z dążeniem by stawać się wciąż czymś większym i większym i posiąść więcej i więcej; ale to nie znaczy że ma w nas panować zastój samozadowolenia. "Więcej i więcej" to nieustanny krzyk żądzy naszego "ja", to pożądanie wrażeń, czy to w postaci wspomnień przeszłości, czy też marzeń i przewidywań na przyszłość. Wrażenia i zmysłowe podniety należą do dziedziny intelektu, więc nie może on być odpowiednim narzędziem do ich zrozumienia. Rozumienie to nie zespół słów, to nie proces mentalny, a więc nie jest też i wynikiem przeżyć. Przeżycie to pamięć; bez słowa, i symbolu nie ma obrazu pamięci. Możemy czytać całe tomy o znaczeniu wewnętrznych rozterek, a nie będzie to miało nic wspólnego z ich prawdziwym zrozumieniem. Abyśmy mogli zrozumieć konflikt myśl nasza nie powinna się wtrącać, musi ustąpić miejsca owej jasnej czujności, w której znika podmiot - myśliciel. Bowiem myśliciel jest tym. który rozpoznaje i wybiera, który niezmiennie przechyla się na którąś stronę, - oczywiście zazwyczaj ku temu co przyjemne i schlebiające, - a przez to samo pogłębia rozterki i konflikty. Może się zdarzyć iż rozwiąże jakiś jeden poszczególny problem, ale jednocześnie utrzymuje żyzny grunt pod wszystkie inne. Myśliciel, czyli nasze "ja", wciąż uniewinnia lub oskarża, a przez to uniemożliwia rozumienie. Gdy myśl się nie wtrąca, gdy myśliciel jest nieobecny, przeżywamy rozterkę bezpośrednio, bezosobowo, ogólnie niejako, bez powrotu ku sobie, jakby coś, co nie koniecznie dotyczy wyłącznie naszego "ja", jest to rozterka czy zmaganie się, ale nie koniecznie "moja" rozterka, "moje" zmaganie. A w stanie wolnym od "ja" granica pomiędzy przeżywającym a przeżywanym znika. Doznawanie jest wówczas bezpośrednie, doświadczamy czegoś wprost, w pełni aktualności, a nie poprzez pamięć. Z takiej bezpośredniości wyłania się rozumienie, wyzwalające od wszelkich rozterek. A w tej wolności dokonuje się scalenie - integracja - całej naszej natury.

hjdbienek : :
Audio 
lis 08 2008 Marek Grechuta - Dni, ktorych nie znamy -...
Komentarze: 0

! WWW.POLSKIE-MP3.TK ! marek grechuta - dni, ktorych nie znamy - zlota kolekcja - 09. muza pomyslnosci

hjdbienek : :
Nauka 
lis 08 2008 Wielkie pytania - Dlaczego istniejemy? 2/3...
Komentarze: 0

hjdbienek : :