Komentarze: 0
Tajemnica która nas otacza
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
1) Zarówno zachodnia, jak i wschodnia mistyka uczą odrzucenia obrazów. Jungowska psychoterapia skłania nas niekiedy do tego, żeby obrazy brać za rzeczywistość. Jednak kiedy zrezygnujemy z obrazów - jest to coś zupełnie innego - dusza znajduje czasami tylko jeden obraz, który kondensuje rzeczywistość. 2) W gruncie rzeczy chodzi o to, żeby uwolnić się od umiłowanych obrazów - należy do nich również obraz nieba - i pozostać przy czystym oglądzie, oprzeć się pragnieniu wiedzenia więcej, niż to nam dostępne. Ziemia jest tylko metaforą tego ograniczenia. Chodzi wszak o wiele więcej niż o to, co znajduje się na powierzchni. Tajemnica nie jest negowana, również nie jest zastępowana ani interpretowana przez obrazy. Przeciwnie, jest szanowana dużo bardziej właśnie dzięki temu, że się z wszelkich obrazów rezygnuje. To trudniejsze, ale może najbardziej stosowne. 3) Dziękuję za Pańską książkę Zmartwychwstanie przed śmiercią. Podtytuł Praca terapeutyczna z tekstami biblijnymi pokazuje kierunek - tylko zważmy: Obrazy stoją przed tajemnicą i utrudniają niekiedy dostęp do niej. Aby ten dostęp uzyskać, trzeba czasami w ciemności stawić czoła ciemnościom. Tak - za sprawą nocy i skrajnego wyrzeczenia - dusza otwiera się na tajemnicę.
Człowiek skupiony pozostaje w zgodzie ze sobą i swoim otoczeniem, nawet jeśli wiele spraw jest dla niego tajemnicą. To, co wspiera skupienie, przeżywamy jako zbawienne, a to, co zakłóca, jako szkodliwe. Niewiele skupia, wiele rozprasza. Jeśli za dużo nam się powie lub objawi, musimy - zamiast doświadczać - słuchać lub wierzyć, i to, co było skupione, ulega rozproszeniu. Twoje teksty często przekazują to, co twierdzą inni, a rzadko to, co z trudem i tylko skąpo pokazuje się „nabożeństwu" - by użyć słowa Heideggera. Dopiero to, co wynika z takiej nabożności, jednocześnie rozjaśnia i skupia.
1) Tak zwane drogi duchowe podejmują próbę skrócenia i uproszczenia tego, co - jeśli ma się udać - potrzebuje pełnej drogi i pełnego czasu. Twierdzenie, że chodzi wyłącznie o jaźń, ma w sobie coś ponętnego i jest pod wieloma względami słuszne. Ale wzięte absolutnie stanowi niebezpieczną formę pychy, albowiem zaprzecza naszym więziom oraz naszemu uwikłaniu. Pokorna duchowość uznaje uwikłania i zadowala się tym, czego potrzeba do działania. 2) Jak widzę, idziesz właściwą Tobie drogą. Okrężne drogi są istotne w życiu każdego człowieka. Poznaje się dzięki nim krajobraz. Buddyści są ludźmi bez matki, tak jak poszukiwacze Boga są ludźmi bez ojca. Kto wziął swego ojca, może z reguły zapomnieć o poszukiwaniu Boga. Być może, coś podobnego odnosi się do matki w przypadku buddystów. Żeby znaleźć właściwego męża, kobieta musi wziąć swoją matkę. Albowiem dopiero matka czyni z kobiety kobietę. Dziewczynie, która zostaje przy ojcu, najczęściej tylko czasami udaje się być kobietą. 3) Twoje teksty robią wielkie wrażenie. Czuje się długie, intensywne starania i wielką duchową siłę. Ale nacechowane są pewną zbytkowością i domagają się uzupełnienia o drugą stronę. 4) Dziękuję za wykłady o psychologii i mistyce. Dla mnie droga, którą podąża jednostka, wynika ze współdziałania wielu sił. Jeśli postrzegamy te siły jako całość, przeczuwamy, że są w służbie przeznaczenia, którego nie da się ująć naukowo. Zarówno psychoterapia, jak i medytacja mogą pozostawać w służbie tego przeznaczenia jako pomoc lub jako pokusa. Dlatego potrzebna jest metapozycja, która znajduje się ponad obiema. Trudno ją opisać, jednak da się ona niczym drzewo rozpoznać po owocach. Do tych owoców należą: mądrość, pokora, miłość, pogoda, odwaga, wdzięczność, zgoda na pełnię, granice i miarę. Ostatecznie chodzi o to, żeby spojrzeć własnej przemijalności prosto w oczy i uznać śmierć za koniec. 5) Dla mnie coraz ważniejsze staje się rozróżnienie między tym, co ja i inni robimy, a tym, jak ja i inni to, co się dzieje, potem wyjaśniamy. Interpretacja to bowiem tylko czubek góry lodowej. Decydujący jest nie początek, z którego się wyrusza, lecz punkt docelowy, miejsce, w którym droga się wypełnia. Tu spotykają się różne drogi. To pełna i spełniona jednia. W mojej opowieści o uczniach to, co w Daodejing (Tao-te-king) nazywa się jednią, pojawia się zaszyfrowane jako „wilgotna ziemia". Laozi (Lao-tse) nazywa to duchem doliny, który z głębi niczym korzeń żywi niebo i ziemię. Ale także Daodejing (Tao-te-king) trzeba po pewnym czasie zostawić za sobą, ażeby z powodu drogowskazu nie zapomnieć o miejscowości, do której on nas kieruje. 6) Twój list i Twoje wskazanie na dziedziny, w których nie ma zarozumiałości, trafiają mi do serca. Czuję się obdarowany i uszczęśliwiony. Dziękuję Ci za to. Wszyscy powracamy do praźródła. Dokądkolwiek siła źródła nas pchnęła i jakkolwiek nas ukształtowała, różnica zostanie zniesiona. Jednakże dopóki trwa, dopóty dusza może antycypować koniec i może, mimo wszystkich różnic, czuć się równa wszystkim. 7) Teraz należy iść za własną gwiazdą. Traci się ją z oczu, jeśli zezuje się w bok, ku innym. 8) Zwlekam z poleceniem Ci kogoś, kto wprowadziłby Cię do medytacji. Medytacja jest pomocna jako przygotowanie do działania. Wyizolowana prowadzi łatwo do wyobcowania z rzeczywistości. 9) Cieszę się, że mam w Panu kogoś, kto zarówno inspiruje, jak i kwestionuje, i kto zmusza mnie do precyzyjniejszego myślenia. Rozróżnienie między wiarą objawienia a wiarą stworzenia nie wytrzymuje kryteriów ścisłego myślenia. Nie publikowałbym też czegoś takiego, ale Gunthard Weber włączył do Dwojakiego szczęścia moje raczej przypadkowe uwagi poczynione podczas warsztatu, a ja nie chciałem mu w tym przeszkadzać. Chodziło mi przy tym raczej o dialektykę wiary i niewiary, dokładniej o spostrzeżenie i wiarę (względnie nadzieję wbrew lepszej wiedzy). A więc o to, że wiara jest zawsze zaprzeczeniem rzeczywistości. Zaprzeczenie to niweczy zarówno wiarę, jak i byt, który ze względu na wiarę zostaje usunięty z pola widzenia jako nieistniejący. To, co rzeczywiście myślę, zawarłem w Dwojakim szczęściu w krótkim akapicie, który poprzedza rozdział „Wiara stworzenia a wiara objawienia". Wiele moich opowieści to parodie, które wydobywają na jaw ukrytą stronę, niekiedy nieco frywolnie. Swoją siłę czerpią jednak z powszechnie znanych tekstów. Piękne zdanie: „Cóż mżŜe wiedzieć ktoś, kto nie zaznał cierpienia", jest wspomnieniem z moich studenckich lat. Od tamtego czasu mi towarzyszy. Nie pamiętam już pierwotnego kontekstu. Nieistotne, czy pochodzi z Biblii, czy nie, to ważkie zdanie. Jeśli chodzi o Biblię, jestem niedowiarkiem. Dla mnie to ludzka księga, która mnie zarówno fascynuje, jak i oddala od mojego centrum. Dlatego nie kieruję się w mojej pracy pojęciami biblijnymi. Co znaczą: pokora, porządek, żal, miłość, prawo, bezprawie, wina, niewinność, sumienie, nawet łaska, wynika z uważnego patrzenia. Dla mnie są to prawdy ziemi. W zgodzie z ziemią sprawuję też władzę, która może wydawać się kapłańska, jednakże stoi w służbie pojednania z wykluczonymi lub zapomnianymi, lekceważonymi albo zdyskredytowanymi. Często władza ta ratuje życie i dlatego zdaje się wielka. Jednak nie ma zamiaru ratować życia, ponieważ pozostając w zgodzie z tym, co straszne, zachowuje dystans, jeśli nie da się uniknąć złego. Teologicznych rozpraw doktorskich, które zajmują się tym rodzajem pracy (lub duszpasterstwa), nie znam. Uważam je zresztą za niebezpieczne. Mogą niszczyć kościelne duszpasterstwo, zamiast je wspierać, kiedy ziemia - na przykład - pojawia się jako niosąca zbawienie i święta. 10) Wstyd ma wiele postaci. Po pierwsze łączy się z sumieniem, które wiąże nas z grupą. Pojawia się, gdy zostaniemy przyłapani na przekroczeniu jakiegoś zakazu lub naruszeniu wartości tej grupy. Ale istnieje też inny wstyd, który jest szacunkiem wobec tajemnicy. Chroni to, co wielkie, i dlatego jest temu bliski.