Komentarze: 0
Tajemnica która nas otacza
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Język jest jednak czymś więcej niż tylko zdolnością wydawania różnych dźwięków. Można się wprawdzie także porozumiewać chrząkaniem i innymi dźwiękami pierwotnymi, ale taka komunikacja jest bardzo ograniczona. Przekazywanie w ten sposób bardziej złożonych treści nastręczałoby wiele trudności. Poruszyliśmy już temat kodów dialogowych, które można by określić jako alfabet całkiem osobistego języka komunikacji człowieka z jego wahadełkiem, ale na razie nie zgłębiliśmy go. Znajdujemy się jeszcze na progu dźwięków pierwotnych, czyli mało zróżnicowanych odpowiedzi wahadełka. Jak wspomnieliśmy, dialog jest sprawą czysto indywidualną. Nie ma tu stałych zasad. Prawidłowy jest każdy osobisty język, który pozwala uzyskiwać czytelne odpowiedzi. Mimo to nie zaszkodzi podanie kilku orientacyjnych wskazówek, najlepiej na konkretnym przykładzie. Wyobraźmy sobie, że mamy przeprowadzić analizę charakteru za pomocą fotografii. Można by pójść żmudną drogą „dźwięków pierwotnych" i zadawać kolejno pytania, na które wahadełko odpowiada TAK albo NIE. To oczywiste, że nie jest to prosta droga, ale bardzo kręta. Jeśli wyodrębniliśmy jakąś cechę charakteru, to można ją dalej uściślać i konkretyzować także metodą odpowiedzi TAK - NIE, ale jest to bardzo pracochłonne. Doświadczeni radiesteci - i badacze radiestezji, co często na to samo wychodzi - odkryli inne drogi. Frank Glahn, profesor Benedict, Amoretti, Schelling, profesor Oelenheinz, Hondorff, Johannes Bolte, Zechlin i inni korzystają w pracy z tabel zawierających ściśle zdefiniowane odpowiedzi wahadełka. Wybierzmy jedną z takich interpretacji dla naszego przykładu. A więc wahadełko kołysze się nad zdjęciem analizowanej osoby. Radiesteta koncentruje się i czeka na odpowiedzi zgodnie ze swoją kategorią interpretacji. Znając klasyfikację możliwych ruchów wahadełka, wie on, co każdy z nich oznacza: Małe, ciasne koła oznaczają taki właśnie charakter. Linia pionowa sygnalizuje twarde serce, egoizm, zaciętość i egocentryzm. Ciasne koła rozszerzające się stopniowo pozwalają wnioskować o pozytywnym rozwoju danej osoby. Energiczne, dalekie wychylenia wahadełka świadczą o energii idącej w parze z twardością i bezwzględnością. Koła albo elipsy układające się w spiralę do wewnątrz zdradzają rozwój negatywny, coraz bardziej zwrócony ku samemu sobie. Jeśli koła przeobrażają się w elipsy poziome, dana osoba jest przyjazna dla ludzi. Koło zdeformowane, zwłaszcza spłaszczone u góry, wskazuje na głupotę i ignorancję, w najszerszym sensie brak siły duchowej. Linie ukośne wznoszące się w prawo należy interpretować jako funkcję rozumu, odpowiednio do długości ruchu wahadełka. Linie ukośne wznoszące się w lewo informują o uczuciowości. Koła świadczą zasadniczo o sile witalnej i radości życia, harmonii i aktywności. Elipsy towarzyszą nieświadomym konfliktom. Linie poziome niosą informacje dotyczące sfery materialnej. Według profesora Wolffa można w nich rozpoznać blokady i zahamowania woli ducha. . Zatrzymanie się wahadełka, czy raczej chwilowa „sztywność wahadełka", jest w badaniu charakteru człowieka, zdaniem Spiesbergera, nieomylnym znakiem, że we wnętrzu człowieka ze zdjęcia toczy się obecnie walka między dobrem a złem, w każdym razie, że istnieje wzburzenie duchowe. Ta klasyfikacja wydaje się złożona, ale w rzeczywistości jest dość uproszczona; można ją jeszcze bardzo wysubtelnić, kiedy się uwzględni czynnik powtórzeń. Polega to na tym, że im częściej jest powtarzana jakaś określona figura wahadełka (na przykład spłaszczone koło), tym silniejsza jest dana właściwość badanej osoby. Ten przekaz informacji można rozbudować aż do uzyskania dokładności alfabetu Morse'a (np. dziesięć linii ukośnych wznoszących się w prawo sygnalizuje logiczne myślenie analityczne w zakresie wyobraźni przestrzennej, podczas gdy dwadzieścia linii w prawo oznacza umiejętność logicznego posługiwania się liczbami itd.). Można nawet pójść jeszcze dalej, jak pokazuje „zegar inteligencji" profesora Mohlberga. Opiera się on na dynamicznym kole profesora Bahra, podając inteligencję w stopniach na skali od idiotyzmu (0) do najwyższej genialności (12). Łatwo jest sporządzić taki wykres. Rysuje się po prostu koło, dzieli je na dwanaście pól, na które nanosi się stopnie inteligencji - od geniusza do wiejskiego głupka. Stopnie pośrednie można z powodzeniem zdefiniować samemu, zależnie od własnego wyobrażenia na temat zwodniczego zjawiska ludzkiej inteligencji czy głupoty. Diagramy takie, dotyczące wielu dziedzin, można także nabyć w wydawnictwach fachowych albo w sklepach specjalistycznych. Zbyt łatwo co prawda mogłoby teraz powstać wrażenie, że istnieje gigantyczny katalog możliwych odpowiedzi wahadełka (ukryty w czasoprzestrzeni albo oferowany przez odpowiednich producentów) i że wystarczy go sobie tylko przyswoić, by można było zaczynać. Niezupełnie tak jest, choć też nie tak całkiem inaczej. Widzieliśmy wyraźnie, jak barwny może być dialog z wahadełkiem i taki też jest przeważnie, gdy prowadzi go doświadczony radiesteta. Drugorzędne znaczenie ma kwestia, czy posługujemy się prefabrykowanymi środkami pomocniczymi, jak wykresy, zegary inteligencji czy jakiekolwiek inne, albo opracujemy nasze własne formularze.
Czy niełatwo przychodzi nam przełknąć wyobrażenie o podłączaniu się do przyszłej wiedzy? Niewiele mogą tu zmienić nawet najbardziej niezwykłe teorie fizyczne. Potrzebny byłby bardziej konkretny argument, aby nabrać wewnętrznej pewności, że praca z wahadełkiem pozwala też spoglądać w przyszłość, celowo, czy „przypadkiem". Można przytoczyć wiele niepodważalnych przykładów świadczących o prekognicji. Z natury mają one jednak charakter wizji, olśnień, inspiracji itd. i tylko w najrzadszych przypadkach wynikają z zastosowania określonej techniki, porównywalnej z użyciem wahadełka (albo różdżki). Dlatego nie będziemy bliżej rozpatrywać klasycznych przypadków jasnowidztwa - jakkolwiek by były zdumiewające. Dla początkujących adeptów wahadełka istotne znaczenie mogłaby mieć seria naukowych doświadczeń, w wyniku których okazałoby się, że z powodzeniem może istnieć coś takiego jak „praktyczny dostęp" do prekognicji. Świadomy i nieświadomy! Amerykański fizyk niemieckiego pochodzenia, dr Helmut Schmidt, jako pierwszy przeprowadził komputerowe badania zdolności paranormalnych. Noszące jego nazwisko maszyny funkcjonują opierając się na radioaktywnym rozpadzie izotopu strontu 90. Dzięki temu wyniki osób badanych można zestawić z wartościami przypadkowymi, absolutnie niemożliwymi do sfałszowania. System jest dobrze zabezpieczony przed błędami w obsłudze i próbami oszustwa. Nie jest natomiast zabezpieczony przed niespodziankami. Eksperyment opracowany w laboratorium doktora Schmidta w Ourham (Karolina Północna) podzielono na etapy. Najpierw badani musieli odgadnąć, która z czterech lamp się zapali. Ponieważ zapalaniem ich sterował układ izotopowy, podlegało ono twardym prawom statystyki. Zgodnie z nimi osobom badanym wolno było prawidłowo przewidzieć 25 procent zdarzeń. Faktycznie jednak odsetek ten wyniósł 27 procent. A więc spośród 63 000 prób liczba prawidłowych przekraczała dozwoloną o 700. Następnie eksperymentator kazał uczestnikom świadomie wywrzeć wpływ na zapalanie się lamp. Tu również stwierdzono niewielką, ale znaczącą odchyłkę, a mianowicie 53 procent zamiast oczekiwanych 50. Z żelazną konsekwencją dążąc w eksperymentowaniu do przekroczenia granic tego, co fantastyczne, dr Schmidt wprowadził zmianę w ostatnim doświadczeniu. Na zapalanie się lamp wpływały procesy przypadkowe już nie bezpośrednio, ale za pośrednictwem taśm magnetycznych, na których zapisano ustalone wcześniej sygnały. Wskutek tego bezpośredni wpływ (przez psychokinezę) był tak samo wykluczony, jak modyfikacja akcji filmu na kinowym ekranie. Ku największemu zdumieniu naukowców zupełnie nic się nie zmieniło. Osoby badane nadal były w stanie przewidzieć, które lampy „zmuszą" do zapalenia się w co najmniej 53 procentach przypadków, co może nie wygląda zbyt imponująco, ale jednak wystarcza, aby zadać śmiertelny cios każdej próbie racjonalnego wytłumaczenia. Jeśli odrzucić wszystkie wyjaśnienia absurdalne, naciągane albo zwalające wszystko na niedokładność pomiaru, to pozostanie tylko jedna jedyna możliwość: prekognicja. Uwrażliwieni uczestnicy eksperymentu sądzili wprawdzie, że wpływają na lampy telekinetycznie (co było niemożliwe), jednak w rzeczywistości „tylko" znowu wcześniej wiedzieli, co za chwilę się zdarzy. Trzeba sobie wreszcie uświadomić, co to właściwie oznacza: ni mniej ni więcej tylko niesamowity fakt, że duch człowieka może dokonywać cudów, które drwią sobie z wszelkich wyjaśnień naukowych. Dzieje się to w dodatku nieświadomie, a nierzadko mimochodem. Prawdopodobieństwo przypadkowego uzyskania wspomnianego wyniku - choć z pozoru wydaje się on tak skromny -wynosi od 1: 10 mln do 1 :500 mln, nie wspominając już nawet o tym, że, jak widać, człowiek może przepowiadać przebieg przyszłych procesów zachodzących wewnątrz atomu, co jest absolutnie niemożliwe dla nowoczesnej fizyki, czy raczej, co uznaje ona za niemożliwe. W rozpatrywanym przypadku jest dość pewne, że mamy do czynienia z rodzajem wewnętrznego procesu samoregulacji, dzięki któremu automatycznie jest wybierana prawidłowa metoda w celu wykonania zadania, bez względu na to, co wydaje się danej osobie, że robi albo zamierza zrobić. Badani przez doktora Schmidta uważali, że stosują psychokinezę, ale ich podświadomość wiedziała lepiej, jak można rozwiązać problem... Podobnie zapewne jest w przypadku radiestezji. Zadajemy odpowiednie pytanie, nasz wewnętrzny odbiornik budzi się do działania, sam się reguluje, a następnie zgłasza się za pośrednictwem wahadełka albo różdżki. Jeśli uważnie spojrzeć na dziedzinę badań parapsychologicznych, to można spostrzec, że ten mechanizm działa w wielu przypadkach. Tylko prawdopodobnie jest rzadko rozpoznawany. Profesor Samuel George Soal , brytyjski wykładowca matematyki na University College w Londynie, który w 1945 r. jako pierwszy w Anglii otrzymał promocję na podstawie rozprawy o parapsychologii, a w latach 1949 - 1951 był przewodniczącym renomowanego Society for Psychical Research, w 1939 r. zetknął się aż dwukrotnie z tym zaskakującym fenomenem, który niewątpliwie kryje się nie zauważony w wielu opisach eksperymentów. Seria doświadczeń z pewną gospodynią domową nazwiskiem Gloria Stewart początkowo nie przynosiła rezultatów. Wydawało się, że nie jest zdolna odbierać obrazów przesyłanych do niej drogą telepatii. W trakcie tego z pozoru nieudanego eksperymentu profesor Soal nagle zrozumiał, ku swemu ogromnemu zdurnieniu, że ta gospodyni domowa osiąga wysoki pułap trafnych odpowiedzi, tylko że zawsze odnoszą się one do następnego obrazu. Ponieważ badający panią Stewart wybierał motywy do przesłania na chybił trafił, więc długo trwało, zanim dostrzeżono, że zdolność postrzegania pozazmysłowego u badanej osoby wybiega w przyszłość. Często przytaczany przypadek nie wchodził w rachubę jako wyjaśnienie z racji częstości trafnych przepowiedni. Identyczny przebieg miały badania fotografa Basila Shackletona, o czym informuje profesor Soal w swoim sprawozdaniu. W obecności kilku znanych naukowców z Society for Psychical Research badany wykazał zdolność określenia symbolu na karcie, która miała być następna. Wynik ten mógł osiągać dowolnie często, przy czym nie miało znaczenia, czy w eksperymencie stosowano znane karty Rhine-Zenera, czy też karty z obrazkami, kolorami albo charakterystycznymi słowami. Przewidywania Shackletona były zawsze ścisłe pod każdym względem, i to z dokładnością 1: 1035 (jedynka z trzydziestoma pięcioma zerami). Profesor C.D. Broad z Cambridge pisał o eksperymencie S.G. Soala, który nawiasem mówiąc należał do najdokładniej kontrolowanych doświadczeń, jakie w tym czasie były możliwe: „Nie może być wątpliwości, że wyniki takie rzeczywiście osiągnięto i że zostały one prawidłowo opisane. Pewne jest także, że prawdopodobieństwo przypadkowego zbiegu okoliczności wyrażałoby się tu stosunkiem jeden do kilku miliardów i że przedstawione zdarzenia stoją w sprzeczności z jednym albo kilkoma elementarnymi prawami fizyki". Bez końca można by spekulować szukając odpowiedzi na pytanie, co niekiedy skłania naszą podświadomość do wykonywania wcale nie żądanych „ćwiczeń pilności". Dla nas jednak ważne jest stwierdzenie, że nie powinniśmy sobie łamać głowy nad tym, w jaki sposób nasz duch ostatecznie wykonuje zadanie, oraz że możliwe jest metodyczne patrzenie w przyszłość (nawet jeśli nie mamy od początku takiego celu). Szczególne znaczenie ma zarazem metoda tego wyprzedzania czasu, którą niemal trzeba nazwać „rzemiosłem" . Właśnie do tego rzemiosła w dziedzinie radiestezji chcemy się zbliżyć. Mamy na względzie, że tak powiem, wiedzę tajemną na użytek domowy. O ile np. przy rysowaniu horoskopu najpierw mamy do czynienia z techniką, a potem dokonywana jest, w istocie intuicyjna, ocena, to radiestezja po większej części polega na praktyce (kiedy już raz została zbudowana wewnętrzna baza duchowa. Elementarnym składnikiem tej bazy jest umiejętność rozpoznawania i akceptowania wszystkich możliwości wahadełka i różdżki. Możemy spokojnie przyjąć tezę, że za pomocą wahadełka (a w pewnej mierze także różdżki) daje się badać nawet przyszłość. Duch człowieka ma zdolność wybiegania do przodu - o tym mogliśmy się właśnie przekonać- a więc nie ma powodu, by się dobrowolnie ograniczać samemu. Wykorzystajmy po prostu nieograniczone możliwości wahadełka, jakiekolwiek ostatecznie byłoby ich podłoże. W każdym razie pewne jest, że wiedza o wszystkim, co się zdarzyło i co się zdarzy, wchodzi w skład niepojętej wiedzy kosmicznej, z którą można się połączyć. W gruncie rzeczy radiestezja nie ma określonych granic. Można ją stosować w każdej wyobrażalnej dziedzinie. Pozwala ona odsłaniać (prawdziwy) charakter człowieka, oceniać szanse kariery, znaleźć partnera albo zbadać istniejący związek (może być prawdziwym „barometrem miłości"), odnajdywać zaginione osoby i przedmioty, wydobywać na światło dzienne przyczyny cierpień duchowych i fizycznych, sprawdzać działanie lekarstw, przydatność żywności i używek, analizować problemy rodzinne, wykrywać niewierność partnera, przezwyciężać kłopoty finansowe, pomagać w wyborze właściwego zawodu itd. Trzeba mieć jedynie świadomość tych wszystkich możliwości. Przedstawimy kilka impulsów pomagających w wypracowaniu pytań i we wszechstronnym użyciu wahadełka. Wahadełko stosowane pomysłowo i konsekwentnie może faktycznie przyczynić się do szczęścia w miłości, uwolnienia od trosk finansowych, zyskania dobrego samopoczucia i bezpieczeństwa. Decydującym słowem jest i pozostanie właśnie słowo „może". Na razie jednak jesteśmy jeszcze przy ćwiczeniach praktycznych, na pierwszym planie znajduje się jeszcze instrumentarium i technika. Dopiero potem przyjdzie kolej na zastosowania. Instrumentarium to wahadełko dowolnego rodzaju (jak już wspominaliśmy, dotyczy to także różdżki). Technika wydaje się prosta, ale taka nie jest. Wspominaliśmy już, że najpierw trzeba stworzyć „język" porozumienia między wahadełkiem a radiestetą.
Wkroczyliśmy w dziedzinę radiestezji. Całą resztę określa przysłowie: „Ćwiczenie czyni mistrza". Właściwie wszystko to wydaje się całkiem proste, niemal zbyt proste. Nawet jeśli nasza podświadomość może się włączyć w pool wiedzy czy informacji, przenikający nasz kosmos tak samo jak miriady neutrin, również nie zauważanych przez nikogo, to zaprezentowana tu metoda uzyskiwania dostępu do owych zamkniętych stref naszej psychiki wydaje się śmiesznie prosta. A przecież wielu ludzi spędza całe lata u psychoterapeutów, uzyskując niekiedy tylko bardzo niedoskonały dostęp do swojej sfery nieświadomości. Czasem to się wcale nie udaje. A tu przy użyciu wahadełka coś takiego ma być możliwe od razu i bez zachodu? W latach siedemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych Ameryki powstał całkowicie nowy system terapii, w którym praktykuje się dokładnie to, o czym tu przez cały czas mówimy: dialog z podświadomością. Nazwano to „programowaniem neurolingwistycznym" (w skrócie NLP); metoda ta zdążyła się już stać niebagatelnym czynnikiem w psychologii i psychiatrii (i nie tylko tam...). Duchowymi ojcami systemu są słynni terapeuci Milton H. Erickson, Fritz Pearls i Virginia Satir, a swoje obecne rozpowszechnienie zawdzięcza on psychologom Richardowi Bandlerowi i Johnowi Grinderowi. Niesłychanie silne i natychmiastowe działanie NLP sprawiło, że wyszło ono poza granice świata medycyny i terapii, wkraczając w takie dziedziny jak New Age, wiedza ezoteryczna, dynamika grupowa itd. Wprawdzie fachowcy uskarżają się, że NLP ignoruje podłoże procesów nieświadomych i „jedynie" rozwiązuje konflikty (za to szybko, bezboleśnie i dokładnie), usuwa blokady i błyskawicznie unieszkodliwia nawet najcięższe kompleksy, jednak pacjentom specjalnie to nie przeszkadza. NLP pozwalało im nieraz w ciągu kilku minut pozbyć się tego, co było dla nich udręką przez całe lata. Nawet bardzo dramatyczny zwrot wewnętrzny można zrealizować drogą tzw. reframing (reinterpretacji). Zdumiewające, ale co to ma wspólnego z radiestezją? Prawdopodobnie więcej, niż może się wydawać. W toku wspomnianego reframing - które jest absolutnie niepodważalnym procesem terapeutycznym - nawiązuje się bezpośredni kontakt ze sferą nieświadomości, komunikację w najdosłowniejszym sensie tego słowa. I to z doprawdy dziecinną łatwością (zrozumienie tej prostoty było z pewnością jedną z przyczyn zwycięskiego pochodu NLP). Komunikacja ta w istocie nie mogłaby być prostsza: pytamy naszą nieświadomość - a ta odpowiada. Oczywiście nie można sobie tu wyobrażać żadnej normalnej rozmowy prowadzonej w duchu, choćby dialogu w rodzaju: „Cześć, podświadomość, chciałbym z tobą pogadać o moich problemach. Nie masz nic przeciw temu?" „Jasne, stary, wal śmiało, już najwyższy czas, żebyś mi zadał kilka pytań". W rzeczywistości przebieg rozmowy jest nie całkiem taki - ale i nie tak zupełnie inny. W praktyce komunikacji służy wiele sygnałów, które się najpierw uzgadnia z nieświadomością. Zwracamy się do niej np. w następujący sposób: „Pytam tę część mojej świadomości, która jest odpowiedzialna za zachowanie X (tu wymieniamy to, co przysparza problemów danej osobie): czy byłabyś gotowa skomunikować się ze mną i dać mi lepiej poznać mój problem? Jeśli tak, daj mi jakiś znak". Następnie wsłuchujemy się we własne wnętrze. Jeśli podświadomość odpowiada, daje nam znak: czujemy dzwonienie w prawym uchu, strzyka nas duży paluch u nogi albo czujemy jeszcze co innego. To jest początek komunikacji. Dalszymi pytaniami i instrukcjami ustalamy kod sygnałowy rozmowy (prosimy o wzmocnienie sygnału początkowego dla powiedzenia TAK, albo on sam z siebie słabnie, gdy podświadomość chce zasygnalizować NIE itd.). Jeśli nie od razu wszystko się uda, można zmieniać sformułowania i stale zbliżać się do celu. W pewnym momencie powstaje kontakt i nie jest przypadkiem, że wykazuje on pewne pokrewieństwo z komunikacją z nieświadomością via wahadełko (lub różdżka). Ta powierzchowna dygresja na temat fascynującej, rewolucyjnej dziedziny programowania neurolingwistycznego pokazała, że nasza nieświadomość wcale nie jest niedostępna. Trzeba się tylko do niej zwrócić bezpośrednio (i oczywiście wiedzieć jak). Za pomocą NLP wydobywamy to, co w nas jest, a za pomocą radiestezji to, co do nas dociera. Kosmos pełen odpowiedzi Po okresie nauki i ćwiczeń, trwającym rozmaicie długo, większość adeptów radiestezji nabierze pewnej rutyny w wywoływaniu specyficznych reakcji wahadełka. Przyjmujemy odpowiednią postawę, pozwalamy naszemu duchowi „przewietrzyć się" kilka minut, a następnie zaczynamy coraz bardziej koncentrować się na wahadełku. Zazwyczaj kierujemy do niego jednocześnie pytanie albo każemy mu dać jakiś znak. Przeważnie wkrótce pojawiają się pożądane reakcje. Wiąże się z tym problem, jak „prawidłowo" pytać, który w przypadku radiestezji ma dodatkowy wymiar i wskutek tego jeszcze się nasila. Najlepiej zademonstruje to pewien przykład. Zgubiliśmy klucz i chcemy się dowiedzieć, gdzie on jest. Wydawałoby się, że nic w tym trudnego. Wystarczy pozostać na elementarnej płaszczyźnie prostych odpowiedzi TAK - NIE. Można sądzić, że nawet początkujący nie ma tu się na czym potknąć. Beztrosko zaczynamy lokalizować zgubiony przedmiot. Załóżmy dla uproszczenia, że osoba pytająca nie popełnia zbyt często błędów. A więc: Pytanie: Czy klucz jest w domu? Odpowiedź: TAK. Pytanie: Czy jest w jednym z pomieszczeń na parterze? Odpowiedź: TAK. Pytanie: Czy jest w pokoju dziennym? Odpowiedź: NIE. Pytanie: Czy jest w kuchni? Odpowiedź: TAK. Pytanie: Czy jest w szafce kuchennej? Odpowiedź: TAK. Pytanie: Czy jest w górnej szufladzie? Odpowiedź: NIE. Pytanie: Czy jest w środkowej szufladzie? Odpowiedź: NIE. Oddychamy w duchu z ulgą: klucz został znaleziony, bo szafka kuchenna ma tylko trzy szuflady. A więc musi to być najniższa z nich. Pytanie: Czy jest w dolnej szufladzie? Odpowiedź: NIE. Dezorientacja. Przecież nie popełniliśmy żadnego błędu, trop był jasny i zrozumiały. Dlaczego teraz wahadełko twierdzi, że klucza nie ma także w dolnej szufladzie? Czy więc nie ma go jednak w szafce kuchennej, co się tu właściwie dzieje? Odpowiedź jest prosta: pytaliśmy w niewłaściwy sposób. Przedstawiony przykład pokazuje nie tylko, jak od razu można zacząć pracę z wahadełkiem, zanim jeszcze przyjdzie kolej na szczegóły (z którymi się zaraz zapoznamy), ale też, jakie są tu ukryte pułapki. W zaistniałejsytuacji zagadkę może wyjaśnić proste pytanie kontrolne (które zarazem ujawni specyfikę radiestezji). Brzmi ono: Czy klucz w jakimkolwiek momencie był w dolnej szufladzie szafki kuchennej? Prawdopodobnie otrzymamy odpowiedź TAK. Jedną z najbardziej nieoczekiwanych stron radiestezji jest bowiem jej niezależność od czasu i miejsca. Hipotetyczny ocean informacji przenika najwidoczniej nie tylko przestrzeń, ale i czas. Można przechwytywać informacje nie tylko z teraźniejszości, ale także z przeszłości (i przyszłości!). Trzeba stale sobie zdawać sprawę z tego faktu i tak zadawać pytania, aby uzyskać pewność. Radiesteci, którzy nie biorą tego pod uwagę, mogliby niejedno powiedzieć o problemach, jakie stąd wynikają. Nierzadko np. lokalizowano na mapie ukryty skarb tylko po to, by stwierdzić, że już dawno został stamtąd zabrany. To dalsza poszlaka wskazująca na to, że wspomniane abstrakcyjno-naukowe teorie faktycznie mogą tu być słuszne...