Najnowsze wpisy, strona 189


kwi 02 2009 I-Cing-(kontynuacja)
Komentarze: 0

Bezsporny jest w każdym razie fakt, że rada, jakiej udziela I-Cing, nie jest tylko czczym gadaniem o zagadkowej wieloznaczności, czego dowodzą tysiąclecia sukcesów w praktyce. Chiny były pierwszym na świecie państwem posiadającym aparat administracyjny, urzędników i infrastrukturę. Podstawą życia państwowego była I-Cing. Czy to w sprawach urzędowych, czy codziennych, zasięgano jej rady. Na każdym kroku spotykało się wróżbitów, rozkładających na małych stolikach swoje gałązki krwawnika. W żadnym domu nie mogło zabraknąć Księgi przemian, czy był to pałac, czy uboga chata z bambusa. W XX w. na wschodzie I-Cing była nadal w częstym użyciu. Czang Kaj-szek wysławiał ją jako podstawę najwyższych cnót Chińczyków. Mao Tse-tung zasięgał regularnie jej rady w latach planowania i walki, które zakończyły się Wielkim Marszem, a w czasie drugiej wojny światowej niejedna decyzja militarna zapadała pod wpływem heksagramu. Księga przemian uchodziła za najważniejsze dzieło z zakresu taktyki i była lekturą obowiązkową dla oficerów sztabowych w azjatyckich siłach zbrojnych. Do dziś rozpowszechniony jest pogląd, że marynarka cesarskiej Japonii odniosłaby zwycięstwo na Pacyfiku, gdyby tak wielu oficerów japońskich w swoim zaślepieniu nie zignorowało wyroczni. W naszych dniach I-Cing stała się znana na zachodzie. Ludzie interesu posługują się nią z równą oczywistością, co prognozami kursów giełdowych. Firmy handlujące oprogramowaniem oferują programy do badania systemów numerologicznych na bazie ICing, a Stany Zjednoczone Ameryki (jak mogłoby być inaczej?) stały się prekursorem konstrukcji „komputera I-Cing", który wyręcza nas w rzucaniu monetami czy rozkładaniu gałązek krwawnika i jest stosowany przede wszystkim przez maklerów giełdowych. Napisana w 1962 r. i uwieńczona wieloma nagrodami powieść o światach alternatywnych (przedstawiająca zwycięstwo państw Osi w drugiej wojnie światowej) autorstwa równie słynnego co upartego pisarza science fiction Philipa Kindreda) Dicka (1928 - 1982) Das Orakel vom Berge jest nawet faktycznie „dziełem" I-Cing, jak twierdził autor. Po uważnym przeczytaniu powieści trudno mu zaprzeczyć. Czas pokaże, czy konstrukcje high-tech powstające w związku z I-Cing to ślepy zaułek, czy też nadadzą tej prastarej księdze mądrości nowy, fascynujący wymiar. W ostatecznym rezultacie istotne będzie zapewne, co z tym wszystkim zrobi duch człowieka. Bowiem również w przypadku I-Cing to do niego znowu należy ostatnie słowo, choć stosowane metody daleko wykraczają poza psychologię klasyczną. Przy całej technice (rzucanie monet, rysowanie linii jak również późniejsza analiza) nie wolno zapominać o tym, co przede wszystkim trzeba zrobić w czasie pytania wyroczni. Podobnie jak w przypadku wahadełka i tutaj pytający musi najpierw się dostroić. Musi się skoncentrować, otworzyć swego ducha (albo go „opróżnić", co bardziej by odpowiadało wschodniemu sposobowi myślenia). W ten sposób przygotowuje się on do zadania pytania. Jeśli jest już gotów, to musi określić swój problem albo radę, jakiej potrzebuje, a wreszcie precyzyjnie sformułować pytanie. Jest znamienne, że najlepsze efekty dają takie pytania, na które - jak przy użyciu wahadełka czy różdżki - można po prostu odpowiedzieć TAK albo NIE (mimo że I-Cing mówi o wiele więcej niż tylko TAK albo NIE). Samo pytanie powinno być skierowane do I-Cing osobiście, jak do istoty żywej. Pytający musi się na nim całkowicie skoncentrować w chwili rzutu monetami (albo czymś innym). Nie ma znaczenia, czy pytanie zostanie wyartykułowane jedynie w duchu, wypowiedziane półgłosem czy na głos. Najbardziej pomocne odpowiedzi otrzymujemy wtedy, gdy pytanie przedstawia opisowo cały stan rzeczy i uwzględnia także czynnik czasowy. Znaczy to, że jeśli np. chcemy wiedzieć, czy znajdziemy wymarzonego partnera, to możemy liczyć jedynie na uzyskanie niejasnej odpowiedzi I-Cing. Jeśli jednak spytamy, jak my sami mamy się zachować, aby znaleźć takiego partnera, to odpowiedź będzie jasna. Czy zgodna z naszymi pragnieniami, to oczywiście inna sprawa. Jednak nawet wtedy to nic straconego: nowy rzut - nowe szczęście. W tym świadomie lekkim sformułowaniu zawiera się jedna z podstawowych cech I-Cing: przemiana. Jeśli pierwsza odpowiedź wprawiła nas w przygnębienie, to zarazem nas nieco zmieniła, przemieniła. Tak należy rozumieć ewentualną sytuację, kiedy na jedno i to samo pytanie otrzymujemy w odpowiedzi różne heksagramy. Poprzednie linie się „zestarzały" i stwarzają „nowe" linie. Także w słynnym Tai-Chi, które jest czymś znacznie więcej niż walką z cieniem, treningiem sprawności dla taoistycznych managerów czy kung fu w nowej szacie, zawarta jest filozofia mówiąca, że siła się „starzeje", skoro osiągnie swój punkt kulminacyjny, i następnie przemienia się w swoje przeciwieństwo. Mówiąc nowocześnie, I-Cing nie jest „deterministyczna", ale „nieoznaczona ", a tym samym pozostaje w harmonijnej zgodności z dziwacznymi ideami fizyki teoretycznej, którymi będziemy się jeszcze bliżej zajmować w części - Wiedza ezoteryczna w zwierciadle nauki. Mimo swej dziwaczności - tyle powiemy na razie - przedstawiają one nagą rzeczywistość (cokolwiek zechcemy przez nią rozumieć). Dla praktyki I-Cing wynika z tego wszystkiego śmiała hipoteza. Zajmiemy się nią z konieczną powściągliwością, ale i zdecydowaniem, wszak dołącza ona do wielkiej ezoterycznej wizji świata kolejny element, który bez śladu zrasta się z już istniejącymi. Przywykliśmy już w pewnym stopniu do tezy o wzajemnym oddziaływaniu między duchem człowieka a owym (jeszcze) niewytłumaczalnym jeziorem „wiedzy kosmicznej" . W pewien sposób możemy uzyskiwać „łączność" z tą wiedzą kosmiczną (nazywaną przez Hindusów także Tat twam asi). Istnieją różne możliwości dostępu do niej. Mieliśmy z niektórymi do czynienia już przy omawianiu astrologii i radiestezji. Systemy wyroczni stanowią - jak się zdaje - jeszcze jedną taką możliwość. Również one wymagają kreatywności w interpretacji i ćwiczenia w praktycznym zastosowaniu. Ich interpretacja jednak nie przebiega na tej samej płaszczyźnie co w przypadku horoskopu albo wychyleń wahadełka. Różnica polega na „pracy wstępnej" wykonanej przez niezliczone pokolenia na przestrzeni kilku tysięcy lat. Wiele „dojrzałych" systemów wróżbiarskich dostarcza już czegoś w rodzaju surowej interpretacji, którą oczywiście trzeba jeszcze zrozumieć (co nie zawsze jest łatwe). Chińska ICing zajmuje bez wątpienia ważne miejsce w tej dziedzinie, czy też może być ewentualnie traktowana jako coś w rodzaju „zasadniczego wzorca". Lama Angarika Govinda pisze w swojej przedmowie do nowego przekładu I-Cing, wykonanego przez renomowanego znawcę spraw kultury Azji i taoistę Johna Blofelda, między innymi: Nie jest ona dziełem jednego jedynego autora, ale mądrością gromadzoną przez wiele pokoleń i sprawdzoną w praktyce na przestrzeni przeszło trzech tysięcy lat. Odkryli oni, że przemiana nie dokonuje się przypadkowo czy zależnie od kaprysu, ale według praw, zgodnie z którymi dana rzecz albo wszelki stan bytu może się przemienić tylko w coś takiego, co już tkwi w jego naturze. W wyższym wymiarze przestrzeni wszystkie rzeczy albo zdarzenia istnieją - mimo że ukryte przed naszymi zmysłami - równocześnie niewidzialne zarodki przyszłych zdarzeń i zjawisk, które jeszcze nie nabrały uchwytnego kształtu. I-Cing twierdzi, że mistrzami swego losu są ci, którzy rozpoznają te „zarodki" i znają prawa przemiany. Ale jak w ogóle można rozpoznać takie zarodki, które jeszcze nie są uchwytne dla zmysłów ani dostępne dla rozumu i występują jedynie w formie potencjalnej? - Tu potrzebna jest ta zdolność świadomości człowieka, którą człowiek czasów nowożytnych zaniedbał, o ile nie poszła w całkowite zapomnienie: tajemnicza siła w głębi naszej świadomości, nasza intuicja, którą starożytni wywoływali za pomocą transu albo medytacji czy zaklinali rytuałem religijnym i uświęconymi wyroczniami, gdzie świadomość indywidualna schodziła na plan dalszy na korzyść obszerniejszej, uniwersalnej świadomości Możemy zatem uświadomić sobie zarodki, które określają naszą przyszłość, objawiane w formie symbolicznej, jako archetypy o głębokim znaczeniu. I-Cing łączy intuicję z doświadczeniem, skłaniając do zastosowania obu elementów za pomocą metody odpowiedniej do danej sytuacji. I-Cing ukazuje nam, jak możemy działać w zgodności z siłami losu i rzeczywistością, gdyż prawa przemiany są w tej księdze sformułowane w sposób równie genialny, co prosty. I-Cing wystarcza tylko jedna linia ciągła i jedna przerywana do przedstawienia polaryzacji wszelkich problemów, a ponadto sześć możliwych pozycji tych linii do określenia ich stosunków i wzajemnych powiązań w czasie i przestrzeni. W ten sposób heksagramy Księgi przemian składają się na system symboli, którym można wyrazić nieskończoną liczbę kombinacji wyrażających przemiany i tendencje, praktycznie wyczerpujących wszystkie sytuacje życia ludzkiego. Jak symbole matematyki, tak również symbole I-Cing mają tę wyższość, że są niezależne od języka, a tym samym mają walor uniwersalny.

hjdbienek : :
Clipy 
kwi 01 2009 OmSync2
Komentarze: 0

hjdbienek : :
kwi 01 2009 Życie po życiu - dr. Raymond Moody (4/6)...
Komentarze: 1

hjdbienek : :
kwi 01 2009 I-Cing - (kontynuacja)
Komentarze: 0

Można by odkryć takie zaskakujące zbieżności także z innymi dziedzinami przyrodoznawstwa, przede wszystkim fizyką. Czy będziemy rozpatrywać paradoksy fizyki kwantowej, czy fenomen nieoznaczoności, wszędzie wyczujemy ducha I-Cing. Jej symbolicznie zakodowane, ale przy tym zdumiewająco zrozumiałe odpowiedzi wydają się streszczać odkrycia, które dopiero co wypluły ogromne komputery. Mimo woli zadajemy sobie pytanie, czy może księga ta kryje również i takie odkrycia, których jeszcze nie dokonano. Jest to daremna spekulacja, gdyż jeśli nawet tak jest, to i tak nie moglibyśmy ich zrozumieć. Dla Martina Schonbergera I-Cing stanowi ni mniej ni więcej tylko „wzór świata określający porządek rzeczywistości", co wyraża już tytuł jego książki, zakończonej, co znamienne, zdaniem: „Księga przemian jest księgą przyszłości" . Bez popadania w nie kończące się spekulacje, dla których doprawdy nie brakuje punktów zaczepienia, trzeba sobie także zadać pytanie, co w ogóle umożliwia tak konkretną symbolikę, jaka się wyraża w 64 znakach obrazkowych, w samych obrazach, w znaczeniu poszczególnych linii i w dodanych sądach. Większość komentarzy i analiz poświęconych I-Cing uważa za decydujące czynniki psychologiczne. One sprawiają, takie jest ogólne zdanie, że w trakcie dłuższego stosowania księgi nawiązujemy z nią bliski stosunek. Coraz lepiej znamy poszczególne linie, nabieramy rutyny, a interpretacja staje się coraz łatwiejsza; nawet niektóre znaczenia, które przedtem trzeba było z trudem wywalczyć, teraz zjawiają się natychmiast i są niezwykle jasne. Colin Wilson określa Księgę przemian jako pomocnika rozszerzającego naszą świadomość i uświadamiającego nam to, z czego dotąd nie zdawaliśmy sobie sprawy; jako drogę pozwalającą wyszukać w chaosie wewnętrznym (już istniejących) odpowiedzi, decyzji, wniosków odpowiedź właściwą. Jednym słowem: psychiatra w formie książki. Sprawa jednak nie może być tak całkiem prosta (o ile w ogóle zgodzimy się na użycie przymiotnika „prosty" w odniesieniu do procesów nieświadomych). Ogromna w gruncie rzeczy prostota struktury i użycia I-Cing przy niezaprzeczalnej ścisłości ostatecznych odpowiedzi, wznoszą Księgę przemian ponad zakres działania klasycznej psychologii. Księga ta funkcjonuje, powie matematyk, w sposób binarny jak komputer (a więc na zasadzie rozstrzygnięć TAK - NIE), z mądrością filozofa i nieuchwytnie jak prawa natury. Nawet najzagorzalsi „racjonalizatorzy I-Cing" przyznają, choć nieraz czynią to tylko mimochodem, że Księga przemian ma zagadkowy i osobisty „charakter", przenikającą wszystko wewnętrzną konsystencję nie poddającą się zdolności pojmowania. W 481 r. prz. Chr. Konfucjusz powiedział, mając 70 lat: „Gdyby mi było dane żyć jeszcze wiele lat, poświęciłbym 50 z nich studiom nad I-Cing, a potem, być może, nie popełniłbym wielkiego błędu". Trzeba zaznaczyć, że Konfucjusz już poświęcił większą część swojego życia studiom nad I-Cing właśnie. Czyż nie ma żadnego punktu zaczepienia, pozwalającego znaleźć właściwy trop ku zrozumieniu istoty tej zagadkowej księgi? Zdaniem jej twórców, użytkowników na przestrzeni tysięcy lat i interpretatorów - ludzi Azji – I-Cing bada przepływ energii jin i jang i wskazuje poszukującemu właściwy kierunek jego przyszłego działania. Nie istnieje przy tym kurs wyznaczony na stałe. W ciągłym zwrotnym oddziaływaniu sił pozytywnych i negatywnych wszystko się zmienia z chwili na chwilę. „Wszystko płynie", co rozumieli nie tylko antyczni Grecy (ściśle biorąc filozof Heraklit ok. 500 r. prz. Chr.). Chińczycy formułowali to tak: „Nikt nie może wejść dwa razy do tej samej rzeki, gdyż za drugim razem to nie będzie ta sama rzeka - ani ten sam człowiek". Dokładnie zgodnie z tym funkcjonuje również I-Cing. Należy sześć razy rzucić trzema monetami (gałązek krwawnika z reguły nie mamy pod ręką, ten sposób wróżenia jest zresztą raczej historycznej niż funkcjonalnej natury). Uzyskujemy tą metodą sześć linii, które się rysuje zaczynając od dołu ku górze (od ziemi do nieba), składających się na pełny heksagram. Jest to jeden z 64 znaków I-Cing. Każdy z heksagramów ma swoją nazwę, tradycyjny opis i również tradycyjną szczegółową interpretację. Obejmuje ona sam heksagram, należący doń tekst z komentarzem, objaśnienie znaczenia poszczególnych linii i wskazówki do podejmowania decyzji. Mimo że wielka liczba istniejących przekładów I-Cing wykazuje minimalne różnice, to zasadnicza struktura Księgi jest jednolita. Za najważniejszy przekład I-Cing uważa się powszechnie dzieło Richarda Wilhelma z objaśnieniami, jednak osoba zainteresowana może bez wątpienia korzystać z każdego poważnego przekładu I-Cing, który jej będzie odpowiadał. Nie możemy w tym miejscu dokładnie przedstawiać techniki konstruowania trigramów ani tym bardziej wyszczególniać wszystkich 64 heksagramów z ich znaczeniami. Te informacje, jak wspomniano, można znaleźć w odpowiednich publikacjach o najwyższej jakości. Dla nas jest i pozostanie interesująca istota I-Cing. Wskazówkę co do tego kryje niewątpliwie fenomen „przemiany" znaków. Rzut trzema monetami może dać w wyniku, jak łatwo się przekonać, cztery różne kombinacje, które można przedstawić czterema różnymi liniami: linia ciągła, linia przerywana oraz linia ciągła i przerywana z dodatkowym oznaczeniem. Zależnie od układu monet (reszka - reszka -orzeł; reszka - orzeł -orzeł; orzeł - orzeł - orzeł; reszka - reszka -reszka) dochodzi do „przemiany" albo nie. Linie powstałe z trzech orłów albo trzech reszek przemieniają się - a tym samym, rzecz jasna, cały znak. Najwyraźniej dochodzi tu do głosu związek taoizmu z filozofią I-Cing, wszak taoizm bazuje na zasadniczym prawie przemiany, na nieprzerwanym kształtowaniu na nowo przeciwstawnych sobie, a zarazem uzupełniających się biegunów jin i jang. Skojarzenia z najbardziej abstrakcyjnymi odkryciami nowej fizyki mogą wcale nie być przypadkowe (do takiego wniosku coraz bardziej zbliżają się także przyrodoznawcy).

hjdbienek : :
Clipy 
mar 31 2009 Magda Umer - Koncert na dwa świerszcze
Komentarze: 0

hjdbienek : :
mar 31 2009 Życie po życiu - dr. Raymond Moody (3/6)...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
mar 31 2009 I Cing
Komentarze: 0

Od tej pory minęło trzydzieści lat. Synchroniczność stała się już terminem bezspornie fizycznym a I-Cing księgą otaczaną kultem w kręgach ezoterycznych. Niekiedy spełnia także rolę egzotycznej zabawy towarzyskiej. Tak więc dochodzimy do praktyki. Pokazuje ona w niemal przerażający sposób, że tą starą księgą wyroczni dosłownie nic nie może zachwiać. Od jej zagadkowej, ponadczasowej wiedzy odbija się wszelki duch czasu, a „racjonaliści" łamią sobie na niej zęby. Jej odpowiedzi nie można tłumaczyć ani nadużywanym przypadkiem, ani urojeniem w mózgach zwolenników Księgi przemian. Sam znam przykład, na którym to dobrze widać. Oto dwóch młodych ludzi chciało utworzyć spółkę. Jeden z nich był jeszcze niezdecydowany i wahał się, niepewny, czy powinien brać na siebie ryzyko przedsiębiorcy. Nadal pamiętał o niemiłych doświadczeniach z przeszłości. Na pewnym przyjęciu w kręgu przyjaciół problem ten stał się tematem rozmowy. Gospodyni zaproponowała, aby zasięgnąć rady I-Cing. Wszyscy byli zachwyceni pomysłem, także ów niezdecydowany nie miał wątpliwości, gotów chętnie przyjąć każdą pomoc w podjęciu decyzji. Gospodyni rzuciła monety - zamiast klasycznych gałązek krwawnika - a kandydat na wspólnika skupił się na swoim problemie. I-Cing odpowiedziała heksagramem 18 NAPRA WIANIE ZNISZCZEŃ (KU). Odczytano kolejne teksty dodane do tego heksagramu. Słysząc następujące słowa, pytający pobladł: Naprawia to, co zniszczył ojciec. Jeśli jest synem - zmaże winę ojca. Niebezpieczeństwo. W końcu szczęście*. Człowiek ów był najwyraźniej do głębi wstrząśnięty, choć nikt nie wiedział dlaczego. Po chwili wewnętrznej koncentracji wyjaśnił, że w przypadku przedsiębiorstwa, które chce założyć razem ze swoim przyjacielem, chodzi o firmę rodzinną, którą zrujnował („zniszczył") jego ojciec. Zdumiewające, prawda? No dobrze, tutaj można by jeszcze wykorzystać znany przypadek, ale co zrobić z kolejnym przykładem, który zaraz przedstawimy? Dr Roger S. Jones, docent fizyki eksperymentalnej i autor wielu książek, pracował nad traktatem o ogólnej teorii względności. Praca mu nie szła, był z niej niezadowolony; wydawało mu się, że trzeba jeszcze wspomnieć o kilku sprawach, ale nie umiał się zdecydować, o których. Wiedział tylko, że czegoś brak. Mając taki dylemat, postanowił skierować pytanie do I-Cing. Wypadł mu heksagram 16 ENTUZJAZM (JU). W angielskiej wersji I-Cing, przetłumaczonej przez Wilhelma Baynesa, dr Jones natknął się na następujący passus, który pomógł mu ruszyć z miejsca w jego pracy: Nienaruszalność praw natury opiera się na zasadzie ruchu po linii najmniejszego oporu. Prawa te nie są narzucane rzeczom z zewnątrz, ale ucieleśniają harmonię ruchu, która w nich mieszka. Dlatego ciała niebieskie nie zbaczają ze swoich orbit, a wszelkie zdarzenia w naturze mają swoją stałą regularność. Niefizyk być może nie zdoła zrozumieć olśnienia, które faktycznie owładnęło doktorem Jonesem przy tych słowach. Opisuje to w książce Physics as Metaphor w taki sposób: „Sam Einstein nie zdołałby lepiej podsumować teorii względności". Czy to także może być przypadek? Zaoszczędźmy sobie weryfikacji tego pytania przez wyliczanie nie kończącego się ciągu podobnych przypadków. One istnieją, a to obala hipotezę przypadkowego zbiegu okoliczności. Faktycznie można w I-Cing odkryć taki skarbiec zaszyfrowanej wiedzy - i to bez uciekania się do wątpliwych sztuczek interpretacyjnych czy myślowej ekwilibrystyki - że ostatecznie także czynniki psychologiczne nie wchodzą w rachubę jako wyjaśnienie. Zbyt wiele kryją w sobie skromne trzy linie trigramu. Księga przemian jest kopalnią wiedzy o kosmologii, teologii i filozofii. I nie tylko. Matematyk Rudiger Hauff jest zafascynowany abstrakcyjnym formalizmem I-Cing, który przypomina teorię matematyczną. W dualizmie odgrywającym kluczową rolę w tej księdze wyroczni dostrzega on antycypację odkryć, z którymi musi się zmagać nowoczesna fizyka (hasło: dualizm falowo-korpuskularny), a które zmuszają do godzenia ze sobą kategorii sprzecznych. W I-Cing połączenie diametralnych przeciwstawności jest naturalnym wyrazem wszelkiego bytu. Zdaniem Rudigera Hauffa jest to czytelne wezwanie do myślenia dwubiegunowego. Martin Schonberger idzie jeszcze dalej. Dla niego już sama struktura I-Cing zawiera wyraźną analogię do podstawy wszelkiego życia, kodu genetycznego zapisanego w DNA (kwasie dezoksyrybonukleinowym). W swojej książce Verborgener Schlüssel zum Leben - Weltformel I-CING im genetischen Code wysuwa on śmiałą tezę, że Księga przemian, licząca sobie przeszło 5000 lat, wyprzedziła to jedno z najbardziej sensacyjnych odkryć późnego XX wieku. I to nie w formie zawoalowanych aluzji, ale całkiem wprost. Jego dowód jest absolutnie niepodważalny. Jak wiadomo, badacze Crick, Watson i Wilkins otrzymali w 1962 r. Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za odkrycie spiralnie skręconej w formie drabiny cząsteczki DNA, która przypomina trochę kręte schody. DNA - którego długość w przeciętnym człowieku wynosi 10 miliardów kilometrów, a więc równa się mniej więcej średnicy Układu Słonecznego - składa się z niezliczonych jednostek, tak zwanych nukleotydów. Jeden nukleotyd składa się z kolei z cząsteczki cukru (dezoksyrybozy), cząsteczki kwasu fosforowego i jednej z czterech zasad (adeniny, tyminy, guaniny, cytozyny: A, T, G, C). Taki jest plan życia, zawarty w każdej żyjącej komórce. A teraz co do I-Cing, której korzenie tkwią w najdalszej przeszłości. Zestawienie „starej" i „nowej" wiedzy ujawnia następujące niezwykłe zbieżności: I Cing BIOLOGIA Podstawą I-Cing są pierwotne bieguny jin i jang. Podstawą kodu genetycznego jest podwójna skręcona nić DNA (plus - minus). Podstawą I-Cing są cztery linie. Cztery litery połączone w pary (A-T, C-G) opisują podwójną nić DNA. Trzy spośród czterech linii I-Cing składają się na jeden trigram. Trzy spośród czterech liter DNA tworzą jedno słowo kodu syntezy białek. W I-Cing istnieją 64 heksagramy. Istnieją 64 tryplety zasad DNA, programujące budowę aminokwasów. Istnieją heksagramy I-Cing PRZED SPEŁNIENIEM oraz PO SPEŁNIENIU. Istnieją początkowe i końcowe tryplety ograniczające kod DNA.

hjdbienek : :
Clipy 
mar 30 2009 SHAKIRA- VIDEO TE AVISO TE ANUNCIO
Komentarze: 0

hjdbienek : :
mar 30 2009 Życie po życiu - dr. Raymond Moody (2/6)...
Komentarze: 0

hjdbienek : :
mar 30 2009 Zasada synchronistyczna
Komentarze: 0

Mimo swej obsesji na punkcie wyobrażenia, że związki kosmiczne manifestują się w pancerzach żółwi, ludy Szang żyły w stabilnym państwie, a ich stopa życiowa (zgodnie z nowoczesną terminologią) na owe czasy była gdzie indziej nieosiągalna. Zlekceważenie kultury wróżbiarskiej Szang jako zabobonu prehistorycznego ludu oznaczałoby przyjęcie dziewiętnastowiecznej ignorancji z jej klapkami na oczach. Trudno przyswajalną dla nas receptą ludów Szang na sukces musiała być zdolność do zachowania względnej niezależności kultury i jednostki przy jednoczesnym pielęgnowaniu bezpośredniego kontaktu z naturą. Wygląda to na sprzeczność, ale nią nie jest. Przypomnijmy sobie ezoteryczną, całościową wizję świata. Wykracza ona poza sztywny, mechanistyczny porządek Newtona, z którego byliśmy na zachodzie tacy dumni (przed fizyką kwantową, zasadą nieoznaczoności i polem morfogenetycznym), a którego ostatnie skorupy nowa fizyka właśnie wyrzuca na śmietnik historii. Dylemat, z którego zdajemy sobie coraz jaśniej sprawę, między zasadą przyczynowości, którą nam wbito do głowy, a całościową harmonią, o której mówią stare mądrości (i supernowoczesne teorie naukowe), przyczynia się w istotnej mierze do panującej wszędzie dezorientacji. Zanim wspomniana harmonia wsączy się w nas, Ziemia zdąży jeszcze wykonać niejeden obrót. Czy kiedykolwiek może powstać prawdziwy konsens między cywilizacją technologiczną a harmonizującą wizją mikro- i makrokosmosu, tego nie wie nikt. Prawdopodobnie niemożliwe będzie zawrócenie z drogi, tak wielkie są podstawowe rozbieżności. Ludzie z epoki Szang nie mieli takiego problemu. Udało im się osiągnąć równowagę bez precedensu w znanej historii ludzkości: zorganizowanie nienagannie funkcjonującego społeczeństwa, stojącego jedną nogą na gruncie faktów, a drugą na uniwersalnej wizji bytu. Jeśli chcielibyśmy koniecznie użyć nowoczesnego terminu naukowego, to można by zdefiniować kulturę Szang jako opartą na podstawie synchroniczności. Z pewnością większość ludzi wzdraga się na samą myśl, że wzór powstający z pęknięć skorupy żółwiowej ogrzewanej w ogniu może stanowić pośredniczący łącznik między kosmosem a jednostką. Dla człowieka z czasów dynastii Szang taki punkt widzenia był jedynym normalnym. Byłby on zdziwiony naszą analityczną obsesją, która nam każe gonić za przyczynowością i dzielić naturę na coraz mniejsze cząstki - tylko po to, by stwierdzić, że wszystko z wszystkim się wiąże, a więc de facto jest „Jak w górze, tak na dole". Nasza nauka dławi się dzisiaj wizją świata, z którą ludy Szang w pełni się identyfikowały prawie cztery tysiące lat temu. Bezprzyczynowa paralela między wszechświatem a człowiekiem była dla nich okultystycznym „duchem w atomie", praprzyczyną wszystkiego, najwyższą wytyczną. Pogląd taki wyznaje dziś niejeden badacz i filozof, jeśli nawet - znowu trzeba przytoczyć teorię synchroniczności C. G. Junga - formułuje go przeważnie bardzo teoretycznie. Fakt, że istniała także praktyka albo z powodzeniem jeszcze istnieje, nadaje sprawie nowy wymiar. My już go znamy w sformułowaniu: wszystko tu „na dole" (człowiek, natura itd.) jest odbiciem wszechogarniającej rzeczywistości, jakkolwiek by była złożona (jak wiadomo, faktycznie jest taka). Gdyby się udało dotrzymać kroku tej kosmicznej harmonii, wszystko byłoby w porządku. Ludom Szang najwidoczniej się to udawało przez kilka stuleci. Wydaje się znamienny fakt, że zwycięscy Czou przynieśli ze sobą system wróżbiarski, w którym chińska wizja synchroniczności miała otrzymać swój najwyżej rozwinięty kształt filozoficzny. Czy system ten miał wyższość nad wróżeniem z żółwich pancerzy i pozwolił najeźdźcom zyskać przewagę, tego nie wiemy. Znamy jednak sam system, dzisiaj nawet lepiej niż znano go wówczas. I-Cing - Księga przemian W 1929 r. słynny Szwajcar C.G. Jung wypowiedział w czasie wykładu wówczas jeszcze dość zagadkowe zdanie: „Synchroniczność jest przesądem wschodu, a przyczynowość nowoczesnym przesądem zachodu". Rok później, wygłaszając mowę ku czci zmarłego właśnie Richarda Wilhelma, słynnego sinologa, badacza myśli chińskiej i tłumacza I-Cing, wypowiedział się on nieco jaśniej. Jung powrócił do swoich ówczesnych słów i rozwinął je: „Nauka I-Cing nie opiera się na zasadzie przyczynowości, ale na zasadzie dotąd bezimiennej, bo nieznanej, którą chciałbym na próbę nazwać «zasadą synchronistyczną»" . Miało minąć jeszcze pięć lat, zanim pojęcie to ostatecznie się ukształtowało i zyskało bliższą definicję. Jung użył go w wykładzie wygłoszonym w londyńskiej klinice Tavistock, gdzie powiedział: „Tao może być wszystkim. Proponuję inne słowo, możliwie skromne. Chcę to nazwać synchronicznością". Zetknięcie się z Wolfgangiem Pauli, austriackim fizykiem, laureatem Nagrody Nobla, pomogło Jungowi w decydujący sposób pójść dalej tą drogą. W 1952 r. psycholog i fizyk opublikowali wspólnie książkę Naturerklarung und Psyche, w której Pauli omawiał oddziaływanie archetypów Junga w świetle teorii ruchów planet Keplera, a Jung przedstawiał istotę synchroniczności. Dopóki było to możliwe dla ich wielkich umysłów, dwaj badacze usiłowali wspólnie sformułować nową zasadę natury w celu ujednolicenia psychologii i fizyki. Zawarta w tym myśl, że w psychologii kryje się komponenta obiektywna, a w fizyce subiektywna, była w istocie rewolucyjna. Przyprawiała ona każdego „poważnego" przyrodnika o skurcze żołądka, które powoli ustępują dopiero w naszych czasach w obliczu równie niezaprzeczalnych co dziwacznych odkryć. Bardzo powoli. Dla uczonych starożytnych Chin i „autorów" I-Cing takie skurcze byłyby czymś obcym, wręcz niepojętym. Umieliby oni zrozumieć nieortodoksyjne myśli Junga i PauIi’ego i mądrze kiwaliby głowami słysząc o tym, że subiektywność i obiektywność w gruncie rzeczy są jednym i tym samym: różnymi formami wyrazu jednego jedynego fenomenu. W 1958 r. świat nauki był jeszcze ciągle daleki od takich wniosków. W tymże roku C.G. Jung pisał z okazji śmierci swego przyjaciela i kolegi Wolfganga Pauli’ego: Jest bardzo smutne, że Pauli zmarł tak wcześnie, ponieważ był fizykiem, którego współcześni słuchali bardziej niż psychologa takiego jak ja. Istnieje jednak szansa, że przyszłość wykaże większe zrozumienie dla psychologii nieświadomości i jej doniosłych problemów, a synchroniczność, choć jest jeszcze w powijakach, będzie mogła stworzyć podatny grunt dla rozwiązywania problemów stojących przed fizykami atomowymi i psychologami nieświadomości.

hjdbienek : :