Komentarze: 1
Tajemnica która nas otacza
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Horoskop, wahadełko i różdżka to oczywiście nie wszystko. Instrumentarium ezoteryczne jest równie zróżnicowane jak nasz duch, który się nim posługuje, i jak ukryta wiedza, którą nam udostępnia. Pójdźmy więc dalej i podejmijmy dialog z wszechświatem, dla którego istnieją już słowniki. Nie są one co prawda zbyt łatwe do czytania, gdyż ich słownictwo jest językiem symboli. Poświęcimy teraz naszą uwagę dwóm takim podstawowym systemom, a mianowicie wróżbom wschodu i zachodu. Kultura Chin należy do najstarszych; przeżywała ona okresy rozkwitu już w czasach, gdy Europejczycy jeszcze kulili się ze strachu po jaskiniach, kiedy błyskało się i grzmiało. Jedna z takich epok rozkwitu i cywilizacyjnych osiągnięć wszelkiego rodzaju przypada na epokę brązu, ok. 1700 prz. Chr. Wiąże się ją z rządami dynastii Szang, która władała regionem nad Żółtą Rzeką, Huang-ho, na wyżynie Cinghaj. Za panowania tej dynastii rosły miasta, ulepszano rolnictwo i wprowadzono system magazynowania zboża; istniały różne rzemiosła, a gospodarka kwitła pod sprawną administracją. Możliwe było podjęcie i planowa realizacja takich budowli, jak Wielki Mur Jinhuan (mur ten zbudowało 10 000 robotników w ciągu ok. 12 i pół roku). Można by sądzić, że tak prężne i postępowe rządy w państwie muszą się opierać na najsolidniejszej podstawie. Faktycznie, istniała taka podstawa, na której opierało się całe życie ludów Szang. Czy można ją określić jako „najsolidniejszą", to dyskusyjna sprawa, chodziło bowiem o - system wróżb. Do wróżenia używano kości, a później żółwiowych pancerzy. W dawnych Chinach panujący nie był bowiem po prostu najwyższym kierownikiem nawy państwowej o nieograniczonych uprawnieniach, ale pośrednikiem między najwyższymi niebiosami a ludem, krótko mówiąc, Synem Niebios. Do niego należały najważniejsze decyzje: cesarz mianował urzędników, tworzył prawa albo rozstrzygał o ich stosowaniu, kazał wznosić budynki, mosty, budować drogi i wiele innych obiektów, opiekował się handlem, rolnictwem, rzemiosłem i naukami, wypowiadał wojny i zawierał traktaty pokojowe. We wszystkich przedsięwzięciach wspierała go rada harmonii wszechświata, w której istnienie wierzono z taką powagą, że tylko z trudem możemy to sobie wyobrazić. Środkiem jej przekazu były wróżby. W czasach świetności dynastii Szang bez wróżenia z żółwiowych pancerzy nie działo się dosłownie nic. Jak obliczyli specjaliści, w samym tylko późnym okresie Szang zużyto przeszło trzy miliony roboczogodzin na zajmowanie się wróżeniem z żółwiowych pancerzy. Cesarz w żadnej kwestii nie zawierzał swojej własnej rozwadze czy zgoła przypadkowi, każdego dnia uczestniczył w rytuale wróżenia, trwającym zawsze wiele godzin. Nie pomijano żadnego problemu, czy chodziło o wyprawę wojenną, przedsięwzięcie budowlane, zarządzenia administracyjne, plony, sukcesy na polowaniu czy inne sprawy, ostatnie słowo należało do wróżbitów. Jeśli cesarz chciał się czegoś dowiedzieć o snach, chorobach, urodzinach i zgonach, wierności swoich konkubin albo nędzy swego ludu, mógł korzystać tylko z jednego źródła informacji. Dla potrzeb cesarskich wróżb zużywano tyle żółwi, że trzeba je było sprowadzać z najdalszych zakątków Chin. W jednym jedynym dole wykopaliskowym odkryto przeszło sto tysięcy wypolerowanych i pokrytych inskrypcjami pancerzy przeznaczonych do wróżenia, lśniących niczym jadeit. A spreparowanie tylko jednego pancerza zajmowało całe tygodnie. Trzy i pół tysiąca lat po okresie Szang archeologowie odkryli ogromne zbiory żółwiowych pancerzy, na których niestrudzeni pisarze za każdym razem zapisywali rezultat wróżby, uzyskane odpowiedzi na pytania (albo cały cykl pytań, jeśli chodziło o coś bardziej złożonego, jak np. dialog z przodkiem). Znaczenie rytuałów w epoce Szang było wielkie. Wokół wróżenia z pancerzy żółwiowych obracało się życie publiczne i prywatne, przenikało ono wszystkie aspekty całej cywilizacji i stanowiło dla każdego człowieka centralne wydarzenie w życiu. Bez wróżby nie można było sobie wyobrazić ani udanych zbiorów, ani dojrzewania owoców czy ukończenia budowli, spłodzenia potomka czy zawarcia transakcji. Życie i śmierć, sukces i klęska wszystkich członków ludu Szang - od kulisa do cesarza, od oseska do starca - były regulowane przez wróżby z pancerzy żółwiowych. Około 1000 albo 1100 r. prz. Chr. dynastia Szang wygasła. Państwo zostało podbite przez pochodzący z zachodu lud Czou, który nie dbał o żółwiowe wróżby. Choć wiedza o nich przetrwała do naszych dni, to od późnego okresu Szang nigdy już nie odzyskały one dominującej roli. Jedynie sinologowie, językoznawcy i etnografowie cenią je wysoko i dziś jeszcze, ponieważ około trzech tysięcy znaków wygrawerowanych na pancerzach stanowi pierwotną formę pisma chińskiego. Nasuwa się pytanie, dlaczego potrzebny był dopiero najazd z zewnątrz, aby upadła kultura całkowicie zorientowana na interpretację pęknięć skorupy żółwiowej? Zdrowy rozsądek podpowiada przecież każdemu, że tak zorientowana cywilizacja samoistnie musiała utonąć w chaosie. Ten „rozsądny" pogląd jednak pozostaje w sprzeczności z tym nierozsądnym faktem, że dynastia Szang to jedna z najważniejszych wczesnych cywilizacji. W zdumiewający (dla nas nawet groteskowy) sposób lud ten potrafił zorganizować różnorodną, wysoką kulturę i utrzymać ją znacznie dłużej, niż zdołało przetrwać imperium brytyjskie. Ezoteryczna wizja świata z jej wszystkimi praktycznymi skutkami istniała w czasach dynastii Szang dłużej niż nauka porenesansowa. Właśnie dzięki tak długiemu czasowi uprawiania wróżbiarstwa, wokół którego wszystko się kręciło, wiemy dziś o nim tak wiele. Archiwa pancerzy są prawdziwymi kopalniami wiedzy, porównywalnymi z niewyczerpaną biblioteką, a same pancerze są jak książki albo ich strony. Utrwalono na nich z drobiazgową dokładnością ogromną liczbę szczegółów o procesach politycznych, decyzjach cesarzy, pogodzie i porach roku, urodzinach i zgonach, ślubach i wyprawach wojennych, kontaktach z innymi ludami, naukowych odkryciach (jeden z napisów informuje nawet szczegółowo o ukazaniu się Nowej na niebie), tradycjach i zwyczajach, sposobie życia i kierowaniu państwem
To tylko wrażenie, bo w gruncie rzeczy nie istnieją żadne rzeczywiste różnice w zasadzie funkcjonowania wahadełka i różdżki. Oba te instrumenty pokazują, że nasza nieświadomość odebrała sygnały, i oba pozwalają te sygnały zrozumieć. Jedynie „mowa" wahadełka jest bardziej zróżnicowana i daje dostęp do szerszego pasma odpowiedzi. Różdżka nie wydaje się tak uniwersalna, za to jednak jest szczególnie czuła w jednej określonej dziedzinie - właśnie różdżkarstwie. Dlaczego tak jest, trudno odpowiedzieć z pewnością. Niektórzy argumentują, że po prostu łatwiej jest chodzić z drewnianym widelcem, metalową pętlą czy temu podobnymi przedmiotami niż ze swobodnie się kołyszącym wahadełkiem, gdy inni są przekonani, że podział na wahadełko i różdżkę nastąpił przypadkowo i został utrwalony przez tradycję. Jeszcze inni wysuwają dalsze przypuszczenia. Jednym słowem, znowu nic dokładnie nie wiemy. Nie jest to zresztą ważne. Nikt nie wie, co konkretnie się dzieje, gdy łykamy aspirynę czy około 700 innych lekarstw (tak utrzymuje angielski badacz), jednak łykamy je mimo to. I to z niejakim skutkiem. Funkcje naszego ciała są równie niezbadane jak głębie kosmosu. O ukrytych procesach chemicznych i fizycznych przebiegających w nas mamy tylko bardzo, bardzo niejasne wyobrażenie; biologiczne mechanizmy kontrolne po większej części tkwią w ciemnościach, a misteria ducha ludzkiego są nimi w istocie. Kto może się dziwić, że setki lekarstw powstają metodą prób i błędów, jeśli biologia nie jest nawet w stanie wyjaśnić, jak na przykład funkcjonuje homeostaza, dzięki której temperatura naszego ciała jest utrzymywana w pewnym zakresie na stałym poziomie, niezależnie od tego, czy na dworze pada śnieg, czy praży słońce. Tym mniej jest więc możliwe poznanie owych tajemniczych mechanizmów, które każą wahadełku się kołysać, a różdżce wychylać, oraz ścisłe określenie dziedziny ich zastosowań. Prawdopodobnie już w zamierzchłej przeszłości radiestezja (jakkolwiek brzmiała jej ówczesna mistyczna nazwa) została podzielona na dwa obszary zastosowań: „domowy" i „zewnętrzny". W tamtych czasach, kiedy nie było jeszcze map, nad którymi można by stosować wahadełko, osoba wrażliwa, szaman, mędrzec itp. musiał wyjść na dwór, aby na miejscu szukać z różdżką wody, podczas gdy wahadełko oddawało cenne usługi, gdy przyszedł do niego ktoś potrzebujący pomocy. W ten sposób mogły powstać różne dyscypliny jednej i tej samej sztuki. A tradycje mają tę właściwość, że kształtują przekonania. Być może wahadełko i różdżka od stuleci funkcjonują w tak odmienny sposób, ponieważ od pokoleń ludzie nie umieją sobie tego inaczej wyobrazić. Za takim wnioskiem przemawiałoby wszystko, co dotychczas przedstawiliśmy. Jakkolwiek się sprawy mają, czy powodem jest psychologiczna postawa oczekiwania, czy nieznane zasady przyrody, wahadełka zazwyczaj się kręcą, a różdżki wychylają. Jest całkiem możliwe, przy wolnym od uprzedzeń podejściu do radiestezji, opracowanie czegoś w rodzaju alfabetu Morse'a dla różdżki, który pozwoli z nią pracować podobnie jak z wahadełkiem, a jednocześnie doprowadzenie wahadełka do krążenia nad żyłami wodnymi pod gołym niebem - ale po co? Bardziej praktyczne jest bez wątpienia postępowanie takie jak do tej pory (tradycyjne). Tak więc krąg radiestezji się zamyka. Jest ona, jak się dość jednoznacznie okazało, praktycznie zorientowaną drogą - można by niemal powiedzieć: rzemiosłem - umożliwiającą wkroczenie w głąb naszej nieświadomości, gdzie w niezbadany sposób komunikujemy się z wszechświatem, przestrzenią i czasem. Jednocześnie oferuje ona instrumentarium świadomej komunikacji: wahadełko i różdżkę. Niektórzy umieją wyławiać fragmenty informacji z wielkiego jeziora wiedzy także bez tych „protez". Australijscy aborygeni potrafią na przykład bezpośrednio wyczuwać wodę. Oni po prostu wiedzą, gdzie ona jest, i testy laboratoryjne wykazują, że ich ciała reagują na nią mikroskopijnymi skurczami mięśni. Im różdżka nie jest potrzebna. Za to jednak najwidoczniej „wydolność mózgu" (wiedza, horyzonty itd.) odgrywa ważną rolę w określeniu indywidualnej wrażliwości. Lepiej rejestrowana, jak się zdaje, jest taka docierająca do nas informacja, która nam coś mówi, niż obca nam i pozbawiona odpowiednika. Ta druga prawdopodobnie w ogóle „przejdzie bokiem". Zawęża to znacznie możliwości australijskich aborygenów, a poszerza nasze (przynajmniej w dziedzinach, które nas interesują). W tej sytuacji chętnie godzimy się z tym, że potrzebne nam są „protezy". Szczególnie, jeśli mogą nam one przekazać cenne wiadomości. Zrozumieć je musimy co prawda sami... Żona wspomnianego pisarza Colina Wilsona prowadziła doświadczenia różdżkarskie w publicznie dostępnym więzieniu w Bodmin, w angielskim hrabstwie Comwall. Doświadczonej radiestetce towarzyszyli dwaj początkujący adepci. W dwóch miejscach w ponurych piwnicach wychylały się także różdżki początkujących. Jak się potem okazało, do tych nieoczekiwanych reakcji dochodziło w celi śmierci, gdzie skazani czekali na egzekucję, i w samej celi straceń. Jakie „specjalne" informacje mogły tam zostać odebrane za pomocą różdżki, to chyba jasne, i także biorący udział w eksperymencie nie mieli w tym względzie wielu wątpliwości. Jeśli wziąć pod uwagę, że pierwotnym celem doświadczenia było tropienie podziemnych żył wodnych - których tu co prawda nie było - to stanie się jasne, jak wrażliwa i bogata w niespodzianki jest „relacja trójkąta" informacja-człowiek-różdżka (albo wahadełko) i że tym więcej wiedzy można zaczerpnąć z wszechświata, im więcej jej mamy sami i jesteśmy tego świadomi. „Otwarty duch" jest jeszcze o wiele bardziej pożądany, niż mówi znane powiedzenie. Wahadełko i różdżka mogą być jego czułkami". Kto sądzi, że zabrnęliśmy już zbyt daleko w marzycielstwo i myślenie życzeniowe, pozbawione solidnej podstawy, tego spieszymy zapewnić, że tak nie jest. „Otwarty duch", który jest też miły filozofom i wizjonerom, może zostać - co się tyczy radiestezji - radykalnie „zamknięty" środkami materialnymi (przy czym nie mamy na myśli morderstwa ani podobnych rzeczy). Wystarczy owinąć wokół głowy tuż nad uszami cienki pasek aluminium albo przykleić do czoła kwadrat z folii aluminiowej, aby ustał odbiór sygnałów radiestezyjnych. Wykazały to eksperymenty naukowe. Nawet sam Wilhelm de Boer traci wtedy od razu swoje więcej niż nadludzkie zdolności. Takie to proste; a niewiele bardziej skomplikowane jest przeciwieństwo: wykorzystanie niezliczonych możliwości radiestezji, a zatem naszych utajonych sił duchowych...
Pełna szczegółów dygresja na ten temat ma tylko wskazywać właściwy kierunek i pomagać w myśleniu. W gruncie rzeczy wszystko, co już powiedziano , można równie dobrze zignorować. Poziome elipsy, w które przeradzają się koła, wcale nie muszą sygnalizować miłości do ludzi u osoby, nad której fotografią krąży wahadełko, podobne jak jego sztywność nie musi być jednoznacznym sygnałem konfliktów wewnętrznych. Nie, każda inna interpretacja jest równie ważna, jeśli ją wewnętrznie przyjęliśmy. To jest sedno sprawy: to my ustalamy, co dana odpowiedź znaczy dla nas. Przytoczone przykłady były, trzeba to jeszcze raz zaznaczyć, jedynie orientacyjnymi wskazówkami. Tylko od nas zależy opracowanie takiej klasyfikacji lub katalogu pytań i odpowiedzi. Drogi wiodące do tego celu są różne, tak jak różni są ludzie. Wróćmy jeszcze do analizy charakteru za pomocą fotografii. Zależnie od osobistych skłonności w różny sposób opracujemy zasadniczą kwalifikację, zgodnie z którą potem będą przebiegać wszystkie analizy charakteru. Można pytać o specyficzne cechy osoby na zdjęciu i czekać, jaki rodzaj ruchów wahadełka nasza podświadomość przyporządkuje określonej właściwości, albo od początku świadomie i celowo powiązać określony rodzaj tych ruchów ze specyficzną właściwością. Możliwa jest zatem droga aktywna i bierna. Doświadczenie zaleca raczej drogę bierną, ponieważ pozostawia ona swobodę podświadomości, ale jak już powiedzieliśmy, każdy pracuje wedle własnego gustu... Ważne jest i pozostanie wypracowanie wielu form, które - kiedy raz zostaną przyjęte -zapewnią porozumienie z wahadełkiem. Komunikację, tak zrozumiałą później, jakby była prowadzona przy użyciu słów, których znaczenia są nam znane (o ile w ogóle można jasno zdefiniować treść słów). W każdym razie, kiedy radiesteta stworzył pewne „słownictwo" dla swojego wahadełka, nie bardziej dwuznaczne niż słownictwo naszego codziennego języka, może być zadowolony. Może się wtedy cały zanurzyć w morzu odpowiedzi, rad, informacji, wskazówek, ostrzeżeń, pomocy w podejmowaniu decyzji itd., których dostarcza nam radiestezja. Przy odpowiedniej dozie wyobraźni nie ma też żadnych ograniczeń w sporządzaniu najróżniejszych środków pomocniczych dla wahadełka. Wykresy takie jak wspomniany „zegar inteligencji" profesora Mohlberga otwierają szerokie perspektywy. Nigdzie nie jest napisane, że takie wykresy nie mogą dotyczyć każdego dowolnego tematu, przy czym nie trzeba koniecznie określać wahadełkiem stopni nasilenia jakiegoś zjawiska, jak w przypadku skali od geniusza do idioty. W gruncie rzeczy można pytać o wszystko, a wykresy mogą spełniać rolę filtra albo wskaźnika idei. Dość pomyśleć o niezliczonych dziedzinach życia codziennego, w których potrzebujemy rady, a często nie wiadomo, jaki jest problem. Można łatwo wykonać środki pomocnicze. Można opracować różne tabele, które sprawią, że żmudne wypracowywanie pytań stanie się zbyteczne, jeśli nie są one oczywiste, a mimo to nie chcemy zrezygnować z rady wahadełka. Ideałem jest naturalnie forma koła. Koło to dzielimy na tyle części, na ile chcemy, i na wycinkach przeciwległych nanosimy na przykład: rokowania, rozmowy, podróże, poszukiwanie partnera, sprawy urzędowe, wizyty lekarskie, kontrolę zdrowia, problemy rodzinne itd. Każdy sam najlepiej wie, jakie dziedziny są dla niego interesujące, czy też jakie jeszcze mogą być brane w rachubę. Nie ma żadnych ograniczeń dla takich szablonów do wahadełka. Jeśli ktoś chce sporządzić specjalny szablon dla każdej poszczególnej dziedziny, aby w pytaniach zejść na poziom najdrobniejszych szczegółów, powinien tak zrobić. Ograniczeniem jest tylko własna kreatywność. Praca z takim szablonem polega tylko na trzymaniu nad nim wahadełka i sformułowaniu pytania, np.: „Wahadełko, co byś mi dziś poradziło (zaleciło itd.)?" Jeśli powstanie połączenie między naszą nieświadomością a otaczającym nas oceanem informacji, wówczas wahadełko zacznie się kołysać tam i z powrotem wzdłuż linii prostej przecinającej odpowiednie segmenty koła. Będzie to dla nas znakiem, że dziś na porządku dziennym są problemy rodzinne albo że nie byłoby od rzeczy poddać się kontroli zdrowotnej. Właściwie to całkiem proste, prawda? Wahadełko najwyraźniej nie podlega żadnym ograniczeniom, podobnie jak wzloty ducha ludzkiego (i podświadomości). Jeśli nauczyliśmy się zadawać odpowiednie pytania albo mamy do dyspozycji niezbędne wyposażenie, to zakres zastosowań wahadełka jest nieograniczony. Można dzięki niemu poznać lepiej swoich bliźnich, dokonywać trafnych wyborów w partnerstwie i seksie (możemy to spokojnie powiedzieć), odnajdywać zaginione osoby i przedmioty, wykrywać tajne motywy działań ludzkich, stwierdzać choroby psychiczne i fizyczne, oceniać właściwości lekarstw, wyszukiwać odpowiednie pożywienie, nieść pomoc zwierzętom domowym, rozpoznawać przyczyny zjawisk, wykorzystywać szanse finansowe, rozwiązywać problemy rodzinne, podejmować decyzje na przyszłość itd. Najlepszym ćwiczeniem jest ułożenie kilku pytań do każdego z wymienionych tu tematów (np. rodzina: Czy mogę pomóc mojemu dziecku w szkole? Czy możliwe jest pojednanie z moimi teściami? A potem pytamy dalej: Czy ja mam zrobić pierwszy krok? itd.). W gruncie rzeczy nie jest to takie trudne. Z doświadczeniem przychodzi rutyna i panowanie nad różnorodnymi możliwościami, wariantami i niuansami. A teraz po tym krótkim kursie posługiwania się wahadełkiem rodzi się zrozumiałe pytanie: A co z różdżką? Ta druga gałąź radiestezji wydaje się zaniedbana, choć podaliśmy już przegląd imponujących sukcesów różdżkarzy.